Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Bryśka

Medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata

Rekomendowane odpowiedzi

Antek   
Byli też donosiciele, tak zwani szmelcownicy.

Gwoli jasności: Zjawisko donosicielstwa nie jest równoznaczne z tzw. szmalcownictwem. Wg trafnego sformułowania Barbary Engelking („szanowny panie gistapo”): donosicielstwo, czyli „denuncjacja do władzy narzuconej siłą, obcej, wrogiej, jednym słowem do władzy okupacyjnej – jest aktem kolaboracji.”

Natomiast szmalcownictwo to w istocie różnego rodzaju formy szantaża ukrywających się Żydów bądź Polaków, nie-Żydów ukrywających Żydów, a szmalcownicy to ludzie - jak ich lapidarnie określił historyk Jan Grabowski – „dla których terror oraz drakońskie prawa wprowadzone przez hitlerowców stworzyły możliwość szybkiego wzbogacenia się.”

W większości to działacze i członkowie przedwojennych organizacji socjalistycznych i komunistycznych, bojących się represji za swoją działalność w okresie międzywojennym.

Nie można się zgodzić z tym twierdzeniem, nie ma ono pokrycia w faktach. Haniebnym „rzemiosłem” szmalcownictwa trudnili się ludzie różnej proweniencji. Historyk Jan Grabowski pisze („Ja tego Żyda znam!”): „Spośród wszystkich oskarżonych [o szantażowanie – Antek] jedynie siedemdziesięciu trzech podaje bliższe informacje o swoim pochodzeniu i wykształceniu. Choć kilkanaście osób wywodziło się z całą pewnością z warstwy skryminalizowanego lumpenproletariatu, to wśród pozostałych odnajdujemy wszystkie grupy społeczne: robotników wykwalifikowanych, urzędników, artystów, chłopów, handlarzy, cukierników, czterech tramwajarzy, ośmiu uczniów szkół średnich, a nawet jednego >>korepetytora języka francuskiego<<. Szantażystą o najlepszej parenteli był niewątpliwie młody hrabia, zaaresztowany podczas próby wymuszenia okupu od dwóch żydowskich handlarzy.”

Odrębna sprawa to ukrywanie Żydów przez instytucje kościelne. Tego się nie da zanegować, mimo iż wielu historyków próbuje zanegować taką działalność Polskiego duchowieństwa.

„Wielu historyków”? Zechciej wymienić choćby jednego polskiego historyka, który neguje zasługi w ratowaniu Żydów przez ludzi polskiego KK. Oczywiście, przy wykluczeniu usłużnych historyków władz PRL.

Dobrze też wiadomo, że udział w pomocy Żydom mają poza ludźmi KK także duchowni innych chrześcijańskich konfesji. Np. znany polski dyplomata i pedagog żydowskiego pochodzenia, p. Adam Daniel Rotfeld, przeżył holokaust będąc ukrywany przez duchownych greckokatolickich.

http://www.google.pl/#hl=pl&q=ewngelic...20f59e05fe24c2a

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

Antek: w swej historii drugowojennej postawa kościoła polskiego [zwł. katolickiego] była w wielu wypadkach niejednoznaczna. Bywali księża którzy wydawali Żydów, dla których żyd nie był człowiekiem był kimś gorszym, kimś kto nie miał praw./ Bywali także tacy którzy od początku do końca pomagali jak mogli i ukrywali kogo się dało, wydając fałszywe metryki chrztu, przechowując na plebaniach i w kościołach.

Problemem jest raczej nie stwierdzenie faktu, że tak było tylko zdolność kościoła [myślę tutaj zarówno o wierzących [patrz: casus Jedwabnego] jak i samych hierarchów by zmierzyć się z oboma stronami medalu, by umieć przyznać się do tego, że byli księża [patrz okolice Siedlec, bodajże jeden z biskupów] o których można powiedzieć wszystko tylko nie to, że pomagali.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Witam;

Antek: w swej historii drugowojennej postawa kościoła polskiego [zwł. katolickiego] była w wielu wypadkach niejednoznaczna. Bywali księża którzy wydawali Żydów, dla których żyd nie był człowiekiem był kimś gorszym, kimś kto nie miał praw./ Bywali także tacy którzy od początku do końca pomagali jak mogli i ukrywali kogo się dało, wydając fałszywe metryki chrztu, przechowując na plebaniach i w kościołach.

Problemem jest raczej nie stwierdzenie faktu, że tak było tylko zdolność kościoła [myślę tutaj zarówno o wierzących [patrz: casus Jedwabnego] jak i samych hierarchów by zmierzyć się z oboma stronami medalu, by umieć przyznać się do tego, że byli księża [patrz okolice Siedlec, bodajże jeden z biskupów] o których można powiedzieć wszystko tylko nie to, że pomagali.

pozdr

Który spośród biskupów?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Antek   
w swej historii drugowojennej postawa kościoła polskiego [zwł. katolickiego] była w wielu wypadkach niejednoznaczna.

Sformułowanie „postawa kościoła polskiego [zwł. katolickiego] była w wielu wypadkach niejednoznaczna” jest - delikatnie je określając – niefortunne. Bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że postawa niektórych duchownych polskiego KK była niejednoznaczna”.

W czasie niemieckiej okupacji z hitlerowcami czynnie współpracowało kilku biskupów polskich. Jednego z nich – Czesława Sokołowskiego – sąd podziemnego państwa skazał na karę śmierci.

Gdy większość hierarchów Kościoła schroniła się klasztorach czy w pałacach, inni wyemigrowali lub stanęli po stronie uciemiężonego narodu, niektórzy spośród hierarchów pomagali okupantowi. Najbardziej gorliwym z nich był bp podlaski (Generalne Gubernatorstwo) – Czesław Sokołowski. Sokołowski zakazał swoim księżom angażowania się w działalność polityczną i zbrojną, a także nakazywał wydawanie zbiegów i partyzantów Niemcom. Myślę, że zbędny jest trud dociekania, czy biskup polecił wyróżniać narodowość pojmanych i zbiegów żydowskich oszczędzać. Po aresztowaniu ks. Jana Niedziałka, kapelana AK, oskarżono Sokołowskiego o wydanie go w ręce okupantów.

Były rektor KUL na czele diecezji stanął po niespodziewanej śmierci bp. Henryka Przeździeckiego w maju 1939 r.. Jego od początku zażyłe kontakty z okupantem były dla Polaków szokujące. Potwierdza to m.in. apel bp. Sokołowskiego wystosowany do księży o zastosowanie się do rozporządzenia okupanta i przekazanie mu kościelnych dzwonów do stopienia na potrzeby niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. Sokołowski był jedynym w GG biskupem, który wydał takie polecenie.

We wrześniu 1941 r. w konspiracyjnym „Głosie Prawdy” napisano wprost, że jego postępowanie „(...) jest sprzeczne z godnością Polaka i duchownego. Biskup Sokołowski uczynił wyłom w mocnej postawie społeczeństwa polskiego”. Pod koniec 1942 r. – jak poinformowano rząd w Londynie – urządził on u siebie w pałacu przyjęcie dla hitlerowców, którzy przybyli w celu dokonania aresztowań w diecezji. Wkrótce potem, podczas świąt Bożego Narodzenia, pobłogosławił żołnierzy włoskich wyruszających z Siedlec na front wschodni. Ten „(...) gest biskupa Sokołowskiego – wspominał po latach ks. Marian Myrcha – wobec sojuszników Hitlera zbulwersował nie tylko mnie, ale wielu ludzi będących wtedy w kościele”. Ks. Myrcha twierdzi, że biskup podlaski domagał się odczytywania w kościołach apelów niemieckich władz zachęcających Polaków do dobrowolnego wyjazdu na roboty do III Rzeszy. Inni biskupi bojkotowali to zarządzenie.

W połowie 1943 r. dowództwo siedleckiego obwodu AK miało już dość antypolskiej postawy biskupa i wystąpiło z wnioskiem do Wojskowego Sądu Specjalnego o osądzenie hierarchy. Sąd Specjalny Obszaru Warszawskiego AK skazał biskupa Sokołowskiego na karę śmierci. Był to szok nie tylko dla wiernych, ale i władz podziemia. Przerażony obrotem sprawy sam komendant główny AK, gen. Tadeusz Bór-Komorowski, zalecił dowódcy obszaru, by nie zatwierdzał wyroku. Prośbę „Bora” spełniono. Jednocześnie stała się rzecz bezprecedensowa – jedyny raz w historii polskiego okupacyjnego wymiaru sprawiedliwości Wojskowy Sąd Specjalny przekazał sprawę do Cywilnego Sądu Specjalnego podległego Delegaturze Rządu na Kraj, który zajmował się ściganiem przestępstw osób cywilnych kolaborujących z okupantem. Jednak sąd ten nie potrafił (a może raczej bał się) zająć jednoznacznego stanowiska i sprawa biskupa trafiła do Komisji Sądzącej Walki Podziemnej, która mogła jedynie nałożyć karę upomnienia, nagany lub infamii. Ostatecznie komisja skazała Sokołowskiego na karę infamii (kara na czci i honorze, a także pozbawienie praw publicznych, obywatelskich i honorowych). Gdy po zakończeniu działań wojennych powrócił do Polski prymas August Hlond (internowany przez Niemców w jednym z klasztorów), zdjął z zajmowanych stanowisk kościelnych kilku biskupów, których oskarżano o nadmierną służalczość i współpracę z okupantem. Był wśród nich

m.in. biskup łódzki Jasiński, bp częstochowski Teodor Kubina i właśnie bp Sokołowski. Ten ostatni przestał oficjalnie sprawować urząd ordynariusza diecezji podlaskiej 4 lipca 1946 r. Mimo usilnych starań, Sokołowski nie otrzymał żadnego stanowiska. Do śmierci w dniu 11 listopada 1951 r. przebywał w Nowym Mieście i u swej rodziny w podwarszawskim Michalinie. Pochowany został na Bródnie w Warszawie.

[wg Barbary Sawa na podstawie m.in.: Z. Fijałkowski, „Kościół katolicki na ziemiach polskich w latach okupacji hitlerowskiej”, Warszawa 1982; Janusz Grudzień, „Sprawa biskupa Sokołowskiego”, „Tygodnik Siedlecki” nr 45, 46/1991]

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

A tak zupełnie zmieniając tor dyskusji, to jednego jestem ciekaw.

Do znudzenia słyszę (i czytam) jak to Polacy mogli ocalić więcej Żydów.

Zapewne racja!

Pytanie:

Czy ktoś jest w stanie oszacować ilu ludzi można było ocalić? Jaka była "pojemność" polskiego społeczeństwa? (Wiem, że to okropnie brzmi). Ilu Żydów dałoby się schować?

Przepraszam za takie brutalnie stechnicyzowane pytanie, ale jestem inżynierem i lubię, aby mi się cyfra zgadzała.

Ma ktoś jakieś pomysły?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

Antek : kościół katolicki to i wierni i duchowni i ich elita -> hierarchia]. Problem jest taki, że mamy bardzo dużo, lub stosunkowo dużo relacji o osobach "ze świecznika", lub tych których było widać. [Przy okazji: dziękuję za opisanie nazwisk - wyszły z głowy...], zaś stosunkowo niewiele dotyczących szeregowych księży [zwykle są to relacje Żydów], i stosunkowo ogólnikowe [poza pewnymi wyjątkami] dotyczącymi wiernych. Dokładnie z tego powodu pisałem Kościół katolicki.

gregski: na pewno nie wszystkich, ale można spokojnie przyjąć, że przynajmniej dwie osoby na pięć. Z bardzo różnych powodów. Czytając relacje Żydów dotyczące ich tułaczki, dotyczące tego jak próbowali przeżyć, w wielu wypadkach wystarczyłaby życzliwość i pomoc księdza, który podpisałby papiery, że są to katolicy, wystarczyłoby "nie donoszenie" w stylu - bo tam Żydków widziano. Wystarczyłaby inna postawa polskiej policji granatowej, która na wielu wioskach i wsiach miała naprawdę dużą autonomię - przewija się ów wątek też gdzieś niedaleko. Tylko tyle i aż tyle.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
ale można spokojnie przyjąć, że przynajmniej dwie osoby na pięć.

Na jakiej podstawie to oceniasz?

A co a żywnością?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witaj;

gregski: oceniając ilość przyjąłem kilka założeń. Wśród nich były takie, że ortodoksyjni Żydzi z racji swego zachowania, wiary i samego wyglądu byli najbardziej narażenia na szykany, na pobicia i rozstrzelania już od pierwszych dni wojny. Podobnie rzecz ma się z małymi dziećmi i starymi osobami - znów one są zwykle najmniej odporne na dole i niedole życia. Sama społeczność żydowska była młoda i liczna.

Kolejną stosunkowo dużą liczbę stanowią osoby - które znalazły się po radzieckiej stronie okupacyjnej, co oznaczałoby w takim wypadku, że byłyby przygotowane na to co ich spotka w razie ataku niemieckiego, zaś część z nich uchodziłaby albo na byłe dalekie kresy polskie, albo jeszcze dalej.

Przychylność polskiego społeczeństwa, zwłaszcza wiejskiego i małomiasteczkowego sprawiłaby, że ucieczki z gett małomiasteczkowych byłyby większe jeśli już, zaś sama ludność miałaby więcej możliwości aby się ukryć, choćby jako robotnicy rolni. Wśród wspomnień publikowanych i relacji o tym jak Żydzi się ukrywali jest zaprezentowany dość prosty mechanizm dający możliwości ukrycia się. Pracownik rolny musiał być zarejestrowany, zaś w urzędzie gminy w razie braku dowodu, można było posługiwać się odpisem świadectwa chrztu lub danymi z parafii. [zakładano zwykle, że pochodzi ktoś z niedalekiej gminy]. Relacje mówiły o tym, że wójt wiedząc o tym, że dany człowiek jest Żydem mówił, że da mu dokumenty, ale musi mieć owo świadectwo chrztu [akt]. Proboszcz zaś nie zawsze był chętny. Mechanizm byłby dość prosty, zaś owa niewielka społeczność mogła zarówno kryć i wydać...

Żywność była - stąd ów przemyt, nielegalny ubój etc. Sama wieś jako taka, miała mimo ogólnego wrażenia dość dużą autonomię w kwestii tego jak gospodarować i jak działać. Sprawami tego co gdzie i jak zajmowała się głównie policja granatowa. Działo się tak mimo tego że istniały kontyngenty i / lub przymusowe dostawy

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Antek   
A tak zupełnie zmieniając tor dyskusji, to jednego jestem ciekaw.

Do znudzenia słyszę (i czytam) jak to Polacy mogli ocalić więcej Żydów.

Zapewne racja!

Pytanie:

Czy ktoś jest w stanie oszacować ilu ludzi można było ocalić? Jaka była "pojemność" polskiego społeczeństwa? (Wiem, że to okropnie brzmi). Ilu Żydów dałoby się schować?

Można było ocalić, i to ogromną liczbę istnień ludzkich, a przy tym nie tylko udzielając Żydom fizycznego schronienia. Wystarczyło być porządnym człowiekiem, lojalnym współobywatelem Żyda. I jako taki nie pomagając Niemcom w rozpoznawaniu Żyda (Niemcy nie byli fizjonomistami, nie rozpoznawali Żyda pośród przechodniów), nie ujawniając ukrywających się Żydów, nie donosząc na Żydów, nie pomagając Niemcom w wyłapywaniu uciekinierów z gett i Żydów tułających się, a wreszcie nie zabijając i nie grabiąc swoich zaszczutych żydowskich współobywateli.

Przepraszam za takie brutalnie stechnicyzowane pytanie, ale jestem inżynierem i lubię, aby mi się cyfra zgadzała.

Ma ktoś jakieś pomysły?

Należałoby sobie zadać trudu i policzyć choćby ofiary masowych mordów dokonanych w Jedwabnem, Radziłowie i w dziesiątkach innych miejscowości Polski północno-wschodniej, ofiar mordów w Szczebrzeszynie i innych miejscowościach GG, Żydów pomordowanych przez polskich i sowieckich partyzantów, Żydów zadenuncjowanych bądź zabitych przez chłopstwo. Wreszcie Żydów zabitych w Kielcach, w „akcjach kolejowych” i w wielu innych okolicznościach. Myślę, że i wówczas „cyfra nie będzie się zgadzała”.

[N.B. Zapewne chodzi Ci nie o cyfrę, a o liczbę (ja także jestem inżynierem).]

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

Antek: zapominamy chyba o jednym - o tym jak bardzo zaszczuci ludzi, szczekali i szczuli innych sami chcąc przeżyć kilka chwil dłużej. To także jest dość spora grupa idąca być może w tysiące albo i dziesiątki tysięcy obywateli, grupa która powstała w wyniku tego jaka byłą ówczesna sytuacja społeczeństwa żydowskiego jako całości i poszczególnych Żydów.

Pomocą byłby zatrudnienie, pomocą byłaby kromka chleba i możliwość przenocowania w stodole, przeżycie - to możliwość pracy na polu wśród innych osób łapiących jakąkolwiek robotę. I zwykłe hasło: on zawsze był Franek, ma trójkę dzieci i mieszka gdzieś w suterenie niedaleko. Po prostu danie możliwości wtopienia się w masę innych ludzi, mnie zagrożonych, masę - która nie wskazuje palcem.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Gwoli jasności: Zjawisko donosicielstwa nie jest równoznaczne z tzw. szmalcownictwem. Wg trafnego sformułowania Barbary Engelking (?szanowny panie gistapo?): donosicielstwo, czyli ?denuncjacja do władzy narzuconej siłą, obcej, wrogiej, jednym słowem do władzy okupacyjnej ? jest aktem kolaboracji.?

Natomiast szmalcownictwo to w istocie różnego rodzaju formy szantaża ukrywających się Żydów bądź Polaków, nie-Żydów ukrywających Żydów, a szmalcownicy to ludzie - jak ich lapidarnie określił historyk Jan Grabowski ? ?dla których terror oraz drakońskie prawa wprowadzone przez hitlerowców stworzyły możliwość szybkiego wzbogacenia się.?

...

Z tak przytoczonym (i okrojonym) określeniem pana Grabowskiego trudno się jest zgodzić, ponieważ nadto rozszerza to definicję szmalcownictwa.

W tak ujętych ramach każdy akt rabunku staje się działaniem szmalcownika, stąd czy opisane przez pana Grabowskiego działania szajki Wittena (Tadeusza Łozińskiego), czy wypadki w Falenicy w latach 1940-1941, działalność Pawła Dmytruka i jego bandy - to aby na pewno szmalcownictwo?

Zwłaszcza, że trudno się jest zgodzić by ofiary szmalcownika udawały się na skargę do władz niemieckich i były pozytywnie wysłuchane.

A pan Grabowski wprowadza jednak rozróżnienie:

"obok szmalcownictwa rozumianego jako żądanie okupu w artykule zwrócimy również uwagę na bandytów, dokonujących napadów i rabujących Żydów, grożąc ofiarom wydaniem w ręce okupanta, bądź też podających się za agentów Gestapo"

/"Zeszyty Historyczne" 2003, z 143/

Grabowski w swej polemice Markiem Wierzbickim zadaje pytanie:

czy branie "opłaty" od Żydówek w postaci przymuszenia do współżycia seksualnego to akt bandytyzmu, czy szmalcownictwa?

W sumie zresztą Grabowski na tyle różnie w różnych publikacjach definiował szmalcownictwo, że i u niego samego bywały one w swym zakresie sprzeczne.

NA trudności terminologiczne wskazywał Sławomir Buryła w artykule "Literatura polska o donosach i donosicielach", wskazując na bardzo wąską definicję Teresy Prekerowej, czy na brak rozróżnienia pomiędzy różnymi formami u Kazimierza Iranka-Osmeckiego

ad Widiowy:

Ale "czapy" w imieniu RP były...

Tylko trochę późno:

pierwszy wyrok zapadł dopiero 7 VII 1943 roku.

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

secesjonista: czytając rozmaite pozycje w których Żydzi sami opisują swoje przeżycia, lub na bazie których opisywane są sytuacje z jaki się spotykali dla wielu szmalcownik równy był jednorazowemu szantażyście który żądał od nich pieniędzy, wartościowych przedmiotów i/lub jak wspominałeś usług seksualnych. Zapłacenie takiej osobie raz równe było uwolnieniem się chwilowego zagrożenia.

Kim innym jest szantażysta - który czynił sobie z tego źródło utrzymania i otrzymywał swą zapłatę zwykle w formie pieniężnej.

Zaś tak naprawdę, postawy wśród samej A.K. były na tyle różne, zaś kontakt między światami nieraz tak odległy, że wiele osób nie dostrzegało tego jak Polacy zachowują się względem Żydów.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Witam;

secesjonista: czytając rozmaite pozycje w których Żydzi sami opisują swoje przeżycia, lub na bazie których opisywane są sytuacje z jaki się spotykali dla wielu szmalcownik równy był jednorazowemu szantażyście który żądał od nich pieniędzy, wartościowych przedmiotów i/lub jak wspominałeś usług seksualnych. Zapłacenie takiej osobie raz równe było uwolnieniem się chwilowego zagrożenia.

Kim innym jest szantażysta - który czynił sobie z tego źródło utrzymania i otrzymywał swą zapłatę zwykle w formie pieniężnej.

Zaś tak naprawdę, postawy wśród samej A.K. były na tyle różne, zaś kontakt między światami nieraz tak odległy, że wiele osób nie dostrzegało tego jak Polacy zachowują się względem Żydów.

pozdr

A ja się nie spotkałem z takim rozróżnieniem w literaturze wspomnieniowej, czyli że dla Żydów jednorazowy szantaż to szmalcownictwo, a długotrwałe czerpanie korzyści materialnych przy stosowaniu groźby wydania - to szantaż.

Może kolega FSO wskazać na publikacje w których napotkał takie rozróżnienie?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Antek   
Zwłaszcza, że trudno się jest zgodzić by ofiary szmalcownika udawały się na skargę do władz niemieckich i były pozytywnie wysłuchane.

A jednak ofiary wnosiły skargi i były wysłuchiwane, a szmalcownicy byli karani. N.B. wysłuchane były także ofiary „międzynarodowego” gangu szmalcowniczego Ukraińca Pawła Dymytrenki.

Ponownie powołam się na pracę Jana Grabowskiego:

„[…]sprawy przeciwko szmalcownikom trafiały do sądów niemieckich w dość specyficznych (i zapewne dość rzadkich) przypadkach. Trybunały te przejawiały zainteresowanie kwestiami kryminalnych zachowań Polaków i Żydów jedynie wtedy, gdy zostały wystawione na szwank – aby odwołać się do ówczesnej terminologii – „żywotne interesy narodu niemieckiego”. W pozostałych przypadkach akta przekazywano do podporządkowanych Niemcom sądów polskich. […] Wyroki niemieckich sądów w interesujących nas sprawach o ‘Erpressung’ wahały się od grzywny lub kilku miesięcy aresztu do kilkunastu lat ciężkiego więzienia (Zuchthaus). Zdecydowana większość skazanych otrzymała wyroki od sześciu miesięcy do trzech lat więzienia. W kilku odosobnionych przypadkach szmalcowników skazano na śmierć bądź rozstrzelano bez wyroku, na mocy tzw. decyzji policyjnej.”

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
A jednak ofiary wnosiły skargi i były wysłuchiwane, a szmalcownicy byli karani. N.B. wysłuchane były także ofiary „międzynarodowego” gangu szmalcowniczego Ukraińca Pawła Dymytrenki.

Ponownie powołam się na pracę Jana Grabowskiego:

„[…]sprawy przeciwko szmalcownikom trafiały do sądów niemieckich w dość specyficznych (i zapewne dość rzadkich) przypadkach. Trybunały te przejawiały zainteresowanie kwestiami kryminalnych zachowań Polaków i Żydów jedynie wtedy, gdy zostały wystawione na szwank – aby odwołać się do ówczesnej terminologii – „żywotne interesy narodu niemieckiego”. W pozostałych przypadkach akta przekazywano do podporządkowanych Niemcom sądów polskich. […] Wyroki niemieckich sądów w interesujących nas sprawach o ‘Erpressung’ wahały się od grzywny lub kilku miesięcy aresztu do kilkunastu lat ciężkiego więzienia (Zuchthaus). Zdecydowana większość skazanych otrzymała wyroki od sześciu miesięcy do trzech lat więzienia. W kilku odosobnionych przypadkach szmalcowników skazano na śmierć bądź rozstrzelano bez wyroku, na mocy tzw. decyzji policyjnej.”

Antek nie zrozumiałeś kontekstu mej wypowiedzi; ja też zresztą czytałem Grabowskiego toteż cytaty, jak dla mnie są zbędne; z niej właśnie wynika, że chodzono na skargi zwłaszcza w przypadku rabunków i szantażu.

Mnie jedynie chodziło o wskazanie jak trudno jest zakreślić ramy definicji szmalcownika w odniesieniu do szantażysty, czy bandy rabującej zarówno Polaków jak i Żydów.

Przytoczona przez Ciebie lapidarna definicja Grabowskiego:

"dla których terror oraz drakońskie prawa wprowadzone przez hitlerowców stworzyły możliwość szybkiego wzbogacenia się"

Jest sprzeczna z jego innymi wypowiedziami, kiedy uważał że szmalcownikiem jest osoba, która dokonuje gwałtu posiłkując się groźbą wydania.

A w takim wypadku trudno mówić o wzbogaceniu się.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.