Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/

Rekomendowane odpowiedzi

Tomasz N   

Bruno Wątpliwy napisał:

Jak już pisałem, w pewnych kwestiach pewności nie będziemy mieli pewnie nigdy.

Z tym się zgadzam.

Także, Twojemu obrazowi spraw (jak dobre odcyfrowałem z fragmentarycznych wypowiedzi: major zarządza 2-giego kapitulację; następuje bunt; buntownicy zdrowego majora obezwładniają; potem może chwilę dowodzą; ale major przejmuje inicjatywę i dowodzi znowu; po wielu latach, gdy świadkowie częściowo odeszli buntownicy przypisują sobie zasługi; bo o zasługi głównie od początku chodziło), przeczy mocno powojenne zachowanie np. Dąbrowskiego, ale także Sucharskiego.

Akurat to nie mój obraz, bo się kupy nie trzyma. Według mnie nie było buntu, tylko niesubordynacja, taka w cztery oczy samego Dąbrowskiego, ale taka zalatująca w tle buntem. W takiej sytuacji Sucharski miał więcej do stracenia od Dąbrowskiego i musiał aprobować jego "działalność" w swoim imieniu do czasu spadku morale, (a to morale starać się podkopywać).

Dąbrowski - cóż prostszego, aby w latach 40., kiedy Westerplatte było oficjalnie czczone także przez nową władzę, a Rola-Żymierski odwiedzał pole gdańskiej bitwy, oficer ludowej PMW Dąbrowski, wraz z innymi weteranami Westerplatte (np. aktualnym oficerem WP Kręgielskim) ogłosił był, że ich dawny dowódca, sanacyjny oficer, może dwójkarz, zbiegły po wojnie do Andersa, a ongiś strzelający do Armii Czerwonej, sabotował obronę Westerplatte, ale oni, młodzi, też sanacyjni, ale już czujący ludowo - zdrajcę powstrzymali? Gdyby Dąbrowskiemu tak zależało na laurach, tak by dokładnie uczynił. A władzy ludowej wersja ta by pewnie pasowała i chętnie pasowałaby komandora Dąbrowskiego z aktualnej, odrodzonej, a przy tym ludowej PMW na jedynego dowódcę. Było inaczej. Dąbrowski nie zabiega o laury, zachowuje się rzeczywiście tak, jakby był związany przysięgą milczenia w sprawie zachowania majora. Jeżeli coś pisze, wypowiada się oficjalnie - to bardzo oględnie. Temat właściwie pojawia się głównie w prywatnej korespondencji. Aż do swojej śmierci Dąbrowski zachowuje swoistą lojalność, uznając, że nie czas na ogłoszenie jego wersji w pełni.

Widać,że nie służyłeś. Dąbrowski nie mógł tego zrobić, bo jako oficer zawodowy nie miał prawa robić takich hopsztosów. Więc przyznawanie się do tego nie wchodziło w grę, bo w środowisku wojskowym byłby skończony.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
w środowisku wojskowym byłby skończony

Ejże, bez przesady. Nieregulaminowe związanie "tchórza" i prowadzenie dalszej, walecznej obrony w świętym miejscu Września, spotkałoby się być może nawet z aprobatą wojskowego Londynu. Podlane wyżej opisanym przeze mnie sosem - z entuzjazmem Warszawy. Jak pisał Kuropieska, w latach 40. w armii Polski Ludowej panował jeszcze dosyć przyjazny klimat dla przed-wrześniowców, ale żadnych przeciwwskazań dla zrobienia z Sucharskiego propagandowego Rydza-Śmigłego w skali mikro, uciekającego z pola walki, nie było. A środowisko wojskowe (l)WP było tak zróżnicowane i zdyscyplinowane zarazem, że nie takie rzeczy by przełknęło.

tylko niesubordynacja, taka w cztery oczy samego Dąbrowskiego, ale taka zalatująca w tle buntem

Znowu to mi nie pasuje. Jeżeli już, to wydarzenia 2 września musiały mieć bardziej dramatyczny przebieg, niż rozmowa w stylu: "Poddajemy się!", "Nie!". "No to wiesz co, na razie się nie poddamy, ale nalegam". Zob. niżej.

musiał aprobować jego "działalność"

Jeżeli przyjmiemy dosyć prawdopodobną wersję o białej fladze w dniu 2 września, to reakcja Sucharskiego na zachowanie Dąbrowskiego musiała być ostra i w ostateczności być może prowadząca do opisywanego ataku. Oprócz - naturalnej - obawy o własne życie, Sucharski (stary wojskowy ze wszystkimi nawykami służbowo-hierarchiczno-rozkazowymi i poczuciem własnej ważności) spotkał się z niewyobrażalną dla siebie niesubordynacją, do tego wiedział, czym dla załogi grozi fakt, że po wywieszeniu białej flagi Polacy zaczną strzelać do wkraczających Niemców.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
harry   

Tylko pewne aluzje autora do pederastii mjr.Sucharskiego sa moim zdaniem zbyt slabo udokumentowane i maja zrodlo w zwyklych zolnierskich plotkach i przypuszczeniach.A to stanowczo zbyt malo,aby zamieszczac je w ksiazce pretendujacej do pracy historycznej,bo i sam zarzut jest bardzo powazny.

Ciekawe, bo sam autor [Mariusz Wojtowicz-Podhorski], zaprzecza, że pisząc (cyt za Kręgielskim: Sucharski miał słabość do Kity) jakoby chciał sugerować homoseksualizm Sucharskiego.

Jeżeli przyjmiemy dosyć prawdopodobną wersję o białej fladze w dniu 2 września

A mi ta biała flaga nie pasuje. Nie sądzę aby Niemcy odpuścili sobie taki pretekst aby po kapitulacji urządzić pokazowy proces "polskich zbrodniarzy wojennych", którzy to niby poddają się, a potem strzelają do pokojowo nastawionych żołnierzy niemieckich.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Nie sądzę aby Niemcy odpuścili sobie taki pretekst aby po kapitulacji urządzić pokazowy proces "polskich zbrodniarzy wojennych"

Jest to sensowny argument.

Z drugiej strony są jednak pewne źródła niemieckie, czy w pełni wiarygodne - inna sprawa, potwierdzające fakt, iż widziano białą flagę. Są oczywiście relacje polskie. Które, rzecz jasna, też mogą być kwestionowane.

Mamy charakterystyczne oczekiwanie po bombardowaniu, swoiste niemieckie zapytanie, które pozwoliło kontynuować polską obronę. Oczywiście owo zapytanie "kapitulujecie, czy nie?" mogło nastąpić i bez białej flagi, choć byłoby ewidentnym błędem taktycznym strony niemieckiej.

Mamy pokazową rycerskość niemiecką po kapitulacji (tzn. chwilę po kapitulacji, bo w pierwszej chwili nie potraktowano bynajmniej Sucharskiego rycersko).

Mamy początek wojny i jeszcze trochę dawnych nawyków starej, niemieckiej kadry wojskowej, nawet w stosunku do "podludzi".

Musimy uwzględnić to, że Niemcy musieli mieć oczywiste wątpliwości (szczególnie po tym, jak flaga szybko zniknęła i Polacy nadal walczyli) - co ostatecznie widzieli wśród dymów na Westerplatte.

Mamy eksponowane miejsce, jeńców z regularnego wojska, niezbyt jasne okoliczności, możliwość, że propagandowa rozprawa zakończy się propagandową porażką Niemiec. To jednak sytuacja nieco inna niż z mordem sądowym na pocztowcach.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe, bo sam autor [Mariusz Wojtowicz-Podhorski], zaprzecza, że pisząc (cyt za Kręgielskim: Sucharski miał słabość do Kity) jakoby chciał sugerować homoseksualizm Sucharskiego.

Moim zdaniem sugeruje pederastie mjr.Sucharskiemu w kilku miejscach.A to,ze dziwne podejscie mial do kobiet,slabosc do Kity czy nawet osobliwe jak na meskie gusta pozowanie do patetyczno-romantycznych fotografii.Faktycznie np.Andrzej Drzycimski w ksiazce "Westerplatte 1939.Przed szturmem" tez zamieszcza taka "niemeska" fotke Majora na tle kwitnacych drzewek.Ale czy to ma wskazywac na pederastie? Rydz-Smigly pacykarstwem sie trudnil w wolnych chwilach(Franco,Pierwszy Lord Admiralicji i kanclerz Adolf tez zreszta),a Wieniawa wierszyki pisal i z francuskiego tlumaczyl.Co do plotek zolnierskich to jak dobrze pamietam polowa nielubianych przelozonych zawsze byla o podobne sklonnosci zlosliwie posadzana.Ale jak to sie mialo do realiow nawet nie warto kometowac.

Jak sadze pederastia mjr.Sucharskiego,a raczej jego slabosc do Kity miala byc wg.autora,jednym z powodow zalamania sie Majora 2 wrzesnia(Kita zginal w czasie nalotu).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Bruno Wątpliwy napisał:

Ejże, bez przesady. Nieregulaminowe związanie "tchórza" i prowadzenie dalszej, walecznej obrony w świętym miejscu Września, spotkałoby się być może nawet z aprobatą wojskowego Londynu. Podlane wyżej opisanym przeze mnie sosem - z entuzjazmem Warszawy. Jak pisał Kuropieska, w latach 40. w armii Polski Ludowej panował jeszcze dosyć przyjazny klimat dla przed-wrześniowców, ale żadnych przeciwwskazań dla zrobienia z Sucharskiego propagandowego Rydza-Śmigłego w skali mikro, uciekającego z pola walki, nie było. A środowisko wojskowe (l)WP było tak zróżnicowane i zdyscyplinowane zarazem, że nie takie rzeczy by przełknęło.

Akurat wprost przeciwnie. Wojsko takich spraw nie lubi, i nieważne czy miałeś rację, byłeś po słusznej stronie, oczyszczono cię i nawet pochwalono. Z kariery nici.

Oczywiście nikt tego wprost nie powie, ale taka sprawa w aktach za każdym razem zaciąży. I tego jest świadomy każdy żołnierz zawodowy.

Znowu to mi nie pasuje. Jeżeli już, to wydarzenia 2 września musiały mieć bardziej dramatyczny przebieg, niż rozmowa w stylu: "Poddajemy się!", "Nie!". "No to wiesz co, na razie się nie poddamy, ale nalegam". Zob. niżej.

Nie. Dialog przebiegał mniej więcej w tym stylu:

Sucharski powiedział mu: Pomoc nie nadeszła i nie nadejdzie. Czas zacząć przygotowywać załogę do kapitulacji.

Dąbrowski na to: Sam sobie ich przekonuj, ja ci w tym nie pomogę, ale wiedz, że jak zaczniesz, to masz pewny bunt.

Żadnej w tym dramaturgii czy ekspresji, ale wszystko zostało powiedziane.

Widzę, że Ty zakładasz, że Dąbrowski wiedział, że "całość" ma skończyć się kapitulacją, a nie walką do końca. Natomiast ja myślę, że zgodnie z przedwojenną zasadą "oszczędnego informowania podwładnych" nie wiedział, że Westerplatte miało utrzymać się przez 12 godzin.

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
nie wiedział, że Westerplatte miało utrzymać się przez 12 godzin.

O 12 godzinach podpułkownik Sobociński powiedział po obiedzie z udziałem kadry oficerskiej Westerplatte w dniu 31 sierpnia. Zatem wiedział o tym nie tylko Dąbrowski, ale nawet najmłodszy - Kręgielski.

Natomiast o tym, że żadnej pomocy nie będzie wiedział - według mojej wiedzy - z oficerów jedynie Sucharski. Co mogło mieć oczywisty wpływ na zachowanie poszczególnych uczestników dramatu 2 września. Nadzieja na pomoc jest oczywistą dodatkową motywacją do dalszej walki.

[informacją o braku nadziei na pomoc Sucharski się nie podzielił, a nawet wyrażał pierwszego dnia obrony zdziwienie wobec Dąbrowskiego, że Gdynia, czy bojówki polskie z Gdańska jeszcze nie pomagają - co jest niezwykle ciekawe, bo świadczy, że stosował wobec zastępcy trik psychologiczny zachęcający do dalszej obrony. W stylu "jest szansa na pomoc, tylko na razie...". Jest to skądinąd dobry argument dla zwolenników tezy, że Sucharski nie był żadnym tchórzem, czy defetystą. A rzetelnie, nawet z "dodatkiem", chciał wykonać dany mu rozkaz i stosował w tym celu swoiste zachęty wobec podwładnych.]

Dąbrowski na to: Sam sobie ich przekonuj, ja ci w tym nie pomogę, ale wiedz, że jak zaczniesz, to masz pewny bunt.

Fantazja Tomaszu. I Ty uważasz, że "wojsko na rozkazie stoi"? Jedyną siłą, która mogła zorganizować bunt 2 września był Dąbrowski, ewentualnie przy współudziale kogoś jeszcze ważnego z koszar. Przy całym szacunku dla męstwa szeregowych żołnierzy, po zmorze bombardowania, rozkaz kapitulacji by wykonali. Poza tym dyscyplina. Rozkaz majora, to rozkaz majora.

Takiej - wedle Twojej wersji - "dobrej rady" Dąbrowskiego Sucharski nie musiał się obawiać.

Zatem, mamy dwa wyjścia - albo Sucharski tak naprawdę nie chciał poddać placówki 2 września (ewentualnie tylko wstępnie sondował w tej sprawie), albo starcie Dąbrowski-Sucharski miało o wiele bardziej dramatyczny przebieg.

Akurat wprost przeciwnie. Wojsko takich spraw nie lubi, i nieważne czy miałeś rację, byłeś po słusznej stronie, oczyszczono cię i nawet pochwalono. Z kariery nici.

Tu zgody między nami nie będzie. Chociażby dlatego, że armia polska roku 1945, czy 1946 to nie spetryfikowana struktura armii po 20-latach pokoju, to armia przełomu ustrojowego. Kipiący kocioł karier, przesunięć kadrowych itp. itd. Uznanie Sucharskiego za sanacyjnego tchórza, szukającego schronienia u Andersa, a Dąbrowskiego za bohatera, było zgodne z ówczesnym zapotrzebowaniem politycznym i otwierało Dąbrowskiemu drogę do kariery. Wojskowej, czy innej.

Dąbrowski z tej szansy nie skorzystał, do końca pozostawał skromny. Jak już pisałem wcześniej, charakterystyczne jest także, że Sucharski zachował się również skromnie i nie deprecjonował Dąbrowskiego. Tak, jakby obydwaj podświadomie czuli, że nie mieli stu procent racji, czy zasług, albo, że obydwaj popełnili błędy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Bruno Wątpliwy napisał:

O 12 godzinach podpułkownik Sobociński powiedział po obiedzie z udziałem kadry oficerskiej Westerplatte w dniu 31 sierpnia. Zatem wiedział o tym nie tylko Dąbrowski, ale nawet najmłodszy - Kręgielski.

Natomiast o tym, że żadnej pomocy nie będzie wiedział - według mojej wiedzy - z oficerów jedynie Sucharski. Co mogło mieć oczywisty wpływ na zachowanie poszczególnych uczestników dramatu 2 września. Nadzieja na pomoc jest oczywistą dodatkową motywacją do dalszej walki.

Nic w tym dziwnego. W wojsku liczy się wykonanie zadania i dla niego dowódca obieca wszystko. Pod Pszczyną w 1939 r. placówki wysunięte też miały naobiecywane, np. że przyślą po nich pociąg pancerny. Tak było z placówką mającą wysadzić tunel w Rydułtowach. Po wykonaniu zadania i osaczeniu przez czołgi podczas odwrotu (pociągu się nie doczekali) dowódca por. Kupfer strzelił sobie w serce.

12 godzin związane było z obietnicą nadejścia pomocy. Było to takie samo standardowe zagranie wyższego przełożonego dla zwiększenia determinacji obrońców. Lecz ta sprawa ma też drugie dno, bo dla obrońcy, ale takiego biorącego pod uwagę kapitulację, wyznaczało ono ramy czasowe wykonania zadania.

Tylko że tam nikt nie myślał czy mówił o kapitulacji.

Będę się musiał jednak rozpisać.

Czy ktoś zastanawiał się nad problemem, próbował postawić się w sytuacji wyższego dowódcy, jak sprawić żeby podlegli żołnierze chcieli walczyć, zabijać ? W teorii wygląda to zawsze świetnie, praktyka bywa gorsza.

I na tym forum są deklaracje, że każdy to tak bez wahania i tak do ostatniej kropli. W rzeczywistości jest inaczej, bo nikt nie rodzi się zabójcą, z wyjątkiem psychopatów, ale tych w wojsku nie chcą. Żołnierz ma zabijać z chęcią lecz bez przyjemności i to na rozkaz. Ma to być taki zwykły chłopak, jego kontakt z zabijaniem to co najwyżej świniobicie czy packa na muchy.

Oczywiście pomijamy przypadek żołnierza ostrzelanego, z doświadczeniem bojowym. Wtedy jest łatwiej, lecz ten pierwszy raz, ta pierwsza walka ?

W polu czy okopie sobie poradzimy, jak co to można dobiec, wywrzeć bezpośrednią presję na żołnierza, a potem już z górki. Ale jak placówka jest izolowana ? Nie dotrzemy i wtedy placówka musi zadziałać na 100 % sama jak automat. Żołnierze muszą być tak „podgrzani”, że wejdą do akcji bez względu na to co się dzieje.

Można to zbudować na strachu bądź autorytecie, lub połączeniu obu czynników. Budowanie na własnym autorytecie jest trudniejsze lecz pewniejsze, lecz żołnierz musi wtedy czuć jego autentyczność. Żołnierz nie może myśleć o własnym bezpieczeństwie, życiu, możliwości kapitulacji, Chęć wypełnienia zadania musi w nim dominować nad wszystkim. By była autentyczność, bezpośredni dowódca musi myśleć podobnie.

Stąd jedynym sposobem zapewnienia tego jest osobista wiarygodna deklaracja dowódcy, że będzie walczył do końca, na śmierć i życie. Oczywiście nie może to się odbywać tak jednorazowo, bo wtedy może być śmieszna, lecz musi to być długa nieprzerwana praca nad każdym żołnierzem by chciał tak bez wahania, by zadanie było ważniejsze od niego samego.

Postawmy się teraz w sytuacji organizującego obsadę izolowanych placówek wysuniętych. Tam wszystko musi się odbyć tak bez wahania, więc poza odpowiednią preselekcją zwykłych żołnierzy i podoficerów, bezpośredni dowódcy powinni być kozakami przekonanymi całym sobą do walki do końca, bez myśli o jakiejkolwiek kapitulacji. Szkolący ich przez lata dowódca również.

Może to brzmi śmiesznie, ale taki dowódca, jeżeli tylko spotka podwładnego, ma go łapać za guzik i pytać-odpowiadać „wykonamy!? I oczekiwać takiejż odpowiedzi , na strzelnicy stać obok niego i tak samo zagrzewać, by widział nie tekturowy cel, ale wroga, którego chce zabić. Na odprawach i apelach mówić o „Termopilach”, „Wołodyjowskim”, że nie oddamy …, że do końca …, że do ostatniej kropli …, że słodko umierać ! I to ma być autentyczne ! On (dowódca) ma być o tym przekonany !

A tak może tylko młody narwany kozak, najlepiej porucznik, max. kapitan (czyli oficer młodszy).

Ale takiemu kozakowi można powierzyć placówkę na własnym terenie, czyli znaleźć takiego zdeterminowanego porucznika jak Kupfer, dobrać mu ludzi i pozostawić z nimi wystarczająco długo, by mógł nad nimi popracować i ich dobrze „podgrzać”.

Ale w placówce na terenie wroga tak się nie da, bo takim kozakom może przyjść głupstwo do głowy, prowadzące do jakiegoś incydentu międzynarodowego. A że nie ma innego dobrego rozwiązania jak kozak, więc należy dołożyć do poprzedniego rozwiązania jeszcze protezę w postaci pojedynczej osoby, stateczniejszej, rozsądniejszej, na samej górze, tuż nad ostatnią „gorącą głową”.

Podwładni mają czuć do niego pewien dystans, a jego autorytet musi się opierać na czymś innym, raczej powaga i szacunek oraz autorytet państwa polskiego w tle.

I tu masz załogę Westerplatte. Ich właściwym, bojowym dowódcą był Dąbrowski, to on ich „podgrzewał”, szeptał im do ucha latami podczas szkoleń, wypatrywał zwątpienia (takich odsyłał), tworzył z nich zdeterminowaną do wykonania do końca zadania grupę. I robił to przez cały czas pobytu. On jak i reszta załogi w dół byli przekonani do walki do końca, że takie jest zadanie.

Sucharski oczywiście go w tym wspierał, na apelach, odprawach, również mówił o walce do końca, ale u niego to już było bardziej retoryczne. Nie zostałby majorem (oficerem starszym) z takim kozackim myśleniem.

Jak się to kończy ? Zależy. Dowódcy zadanie wykonują, co honorowsi z tych kozaków, by dotrzymać słowa danego podkomendnym (i sobie), strzelają sobie w łeb lub serce, czy rozrywają granatem.

Na Westerplatte mamy samotnego zdystansowanego majora i „rozgrzaną” załogę pod Dąbrowskim. Informacja o odsieczy do 12 h wzmacniała ich determinację walki do końca, ale tylko przez Sucharskiego, uwzględniającego kapitulację, została odczytana jako czas minimalny wykonania zadania.

Pierwszego września "maszynka" zapracowuje właściwie, co świadczy o odpowiedniej determinacji i „podgrzaniu”.

Stąd te jego (według mnie niezbędne) słowa w drugim dniu do Dąbrowskiego o przestawianiu załogi z „walki do końca” na „tryb kapitulacyjny”. Tak „podgrzanej” załogi nie da się przestawić z minuty na minutę, na to trzeba z 1 – 2 dni przy pełnej współpracy podległych oficerów.

Jakim to musiało być szokiem dla Dąbrowskiego ? On wychodził na idiotę i to bez honoru i twarzy wobec podwładnych. Stąd taka odpowiedź. W niej wcale nie musi być zapowiedzi buntu samego Dąbrowskiego, on po prostu miał świadomość jak „podgrzał” załogę i uważał to za niemożliwe.

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Chciałbym jeszcze dodać,że lata po 1968 z bliżej nieznanych powodów sprzyjały takim "przejęciom" dowodzenia.

Pozwolę sobie tu podać relację z lat siedemdziesiątych pewnego dowódcy batalionu z podobnymi motywami (a nawet z wątkiem zdrady):

ba%2525C5%252582os1.jpg

ba%2525C5%252582os2.jpg

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Może taki przyczynek do sprawy czyli honor oficera.

Pozwolę sobie podać jego rozumienie ze znanego przemówienia Marszałka na posiedzeniu Komisji Budżetowej Senatu w 1929 r:

ws-1.jpg

Honor służby (...) nakazuje obronę przełożonego ...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Malutkie ad vocem przy okazji powyższego przemówienia o honorze oficera (czy oficerów):

Honor służby (...) nakazuje obronę przełożonego ...

Szczególnie najwyższego zwierzchnika sił zbrojnych Państwa (zgodnie z art. 46 konstytucji marcowej - Prezydenta RP) w miesiącu maju 1926 r. Jak to dużo zależy do tego kto, kiedy i do kogo przemawia. :)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

To był cywil, więc się nie liczy. Poza w wojsku liczy się wykonanie zadania, więc cynizm i wyrachowanie rosną z szarżą (i słusznie). Czego zatem spodziewać się po marszałku ?

To z wspomnień Kuropieski:

wpq-1.jpg

Jak widać Marszałek nie kłamie i te sprawy niektórzy traktowali z śmiertelną powagą. Ale z wzrostem funkcji jak widać mniej (ten zgrzyt).

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
To był cywil, więc się nie liczy. Poza w wojsku liczy się wykonanie zadania, więc cynizm i wyrachowanie rosną z szarżą (i słusznie). Czego zatem spodziewać się po marszałku ?

No proszę, jak to ładnie można wyjaśnić. Tylko, że jesteśmy świadkami pięknej katastrofy konstrukcji, budowanej w pocie czoła przez Tomasza. No to jak jest, ja się zapytywuję - w wojsku nie można się buntować, bo regulamin zabrania i człowiek ma karierę skończoną, czy "liczy się wykonanie zadania, więc cynizm i wyrachowanie rosną z szarżą (i słusznie)"?

Jakbym jeszcze tą piękną budowlę chciał zniszczyć do końca, to bym dorzucił, że dał nam (kadrze oficerskiej II RP) przykład Pan Marszałek, jak się buntować mamy. I zadanie, z naddatkiem (w słusznie rozumianym interesie Ojczyzny, rzecz jasna) wykonać. (A Tomasz to nieopatrznie wszystko przypomniał). Mimo, że "wojsko takich spraw nie lubi, i nieważne czy miałeś rację, byłeś po słusznej stronie, oczyszczono cię i nawet pochwalono. Z kariery nici" - to jednak Orlicz-Dreszer i paru innych chyba nie poszli w odstawkę?

No to jak jest - może ktoś sobie powyższe wziął do serca na Westerplatte?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Dlaczego zaraz katastrofa ? Jest jeszcze: Co wolno wojewodzie ...

Poza tym nie napisałem, że dominują. Napisałem że rosną.

Widzisz Bruno, mnie naprawdę nie interesuje czy załoga się zbuntowała czy to Dąbrowski był przywódcą buntu. To była trudna psychologiczne sprawa i kto wie jak naprawdę przebiegała. Jedno jest pewne. Sucharski zrealizował swój cel i nie poszli czwórkami do nieba.

P S.Czy marszałek może się obawiać braku dalszego awansu ?

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

Żołnierzy zginęło 15-tu czyż tak? Czy są dane, jak rozkładały się straty na dni?

No, jeśli Niemcy atakowali przez dwa dni, później tylko naloty i ostrzał artyleryjski.

A dużo tej artylerii Niemcy zaangażowali do walki z Westerplatte? Placówka odcięta i bez żadnego znaczenia taktycznego.

W tym czasie bardziej im chyba chodziło o zniszczenie LOW.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.