Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
piterzx

Piotr Wysocki

Piotr Wysocki był:  

10 użytkowników zagłosowało

  1. 1.

    • bohaterem
      2
    • zdrajcą
      0
    • patriotą, który pomylił się w działaniach
      3
    • trudno powiedzieć
      1


Rekomendowane odpowiedzi

piterzx   

Witam,

Mamy już temat, w którym oceniamy wydarzenia i wybuch nocy listopadowej, w tym zaś temacie proponowałbym podjąć się oceny czołowej postacie tego wydarzenia - Piotra Wysockiego.

Kim był, Waszym zdaniem, bohaterem, zdrajcą, czy może patriotą, który podjął jednak niesłuszną decyzję o wybuchu powstania? Jak oceniacie jego działalność polityczną? Co sądzicie o innych jego decyzjach, jak chociażby ta, związana ze spiskiem koronacyjnym? Co dały jego działania, zarówno około nocy 29/30 XI 1830 roku, jak i te związane ze spiskiem podchorążych?

Zapraszam serdecznie do dyskusji.

Pozdrawiam

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Narya   

Trudno orzec. Zdrajcą był w stosunku do króla polskiego vel cara, patriotą w pewnym sensie też był, bo był powstańcem, ale patriotą byłby też gdyby wspomógł rozwój Królestwa jak Drucki-Lubecki..

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Achilles   

Jakimś wulkanem wiedzy to się nie wykażę, ale postać tą kojarzę z Dziadów (części trzeciej) Adama Mickiewicza. Taki bardzo ładny przypis do tego nazwiska sobie przypominam, w nim było napisane, że Piotr Wysocki pomimo różnorodnych tortur na nim stosowanych (cielesnych jak i psychicznych) nie sprzedał swoich ludzi, z którymi wówczas "nielegalnie" współpracował. Karmiono go czymś bardzo słonym, po czym kilka dni nie dawano choć kropli wody. Każdy kto troszkę wie o biologii czy chemii, rozumie jakie skutki wywierają pokarmy słone na organizm człowieka. ;)

Dla mnie był bohaterem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

Dla mnie niepoprawnym romantykiem. Wywołał Powstanie ale co dalej już nie pomyślał.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Zdanie widiowego7 utrafia i mi do przekonania.

Takie słowa tytułowego bohatera wątku:

"W tym momencie oddział złożony z cywilnych osób pod dowództwem dwóch Podchorążych wszedł do Belwederu, celem zabezpieczenia osoby Cesarzewicza, żeby w zamieszaniu i zgiełku orężnym na jakowy szwank narażonym nie został. Sprawę tę zlecono następującym osobom (...) a zatem w części podchorążym, w części literatom, w części uczniom akademji, ludziom znanym z nieskazitelnego postępowania i łagodności charakteru".

/P. Wysocki "Wiadomość o tajném towarzystwie, Zawiązaném w celu zmienienia rządu...", Dodatek do "Gazety Warszawskiej" nr 335, 1830/

Zaiste dziwnie dobrana mieszanka do dość kluczowego elementu przyszłej rozgrywki, zwłaszcza ta: "łagodność charakteru".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

Nie wiem gdzie czytałem. Rodzice bohatera wątku mieszkali, sprowadzili się do Pawłowic pod Grójcem. Zostało mi w głowie, bo z tamtąd pochodzi zięciu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jak najbardziej, dokładniej: do majątku Pawłowice pod Prażmowem (w grójeckim), tam jego ojciec otrzymał kolejną swą dzierżawę.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Takie słowa tytułowego bohatera wątku:

"W tym momencie oddział złożony z cywilnych osób pod dowództwem dwóch Podchorążych wszedł do Belwederu, celem zabezpieczenia osoby Cesarzewicza, żeby w zamieszaniu i zgiełku orężnym na jakowy szwank narażonym nie został. Sprawę tę zlecono następującym osobom (...) a zatem w części podchorążym, w części literatom, w części uczniom akademji, ludziom znanym z nieskazitelnego postępowania i łagodności charakteru".

/P. Wysocki "Wiadomość o tajném towarzystwie, Zawiązaném w celu zmienienia rządu...", Dodatek do "Gazety Warszawskiej" nr 335, 1830/

Cytat znakomity, mamy tu jednak pewien problem... rozbieżności. Rozbieżności, między tymi słowami, a - nazwijmy to tak - podstawową wersją wydarzeń.

Nie jestem na pewny, czy to co zwę "podstawową wersją wydarzeń" jest z godne z Tokarza "Spisek podchorążych i Noc Listopadowa", bo czytałem to dawno, może i tytuł, podając go z pamięci, przeinaczam. Jednak - pomimo braku pewności co do źródeł - opiszę przebieg początku nocy listopadowej, tak, jak go z licznych lektur pamiętam.

W spisku uczestniczyły jakby dwa stronnictwa - cywilne, później określane jako "belwederczycy", i wojskowe, określane jako "podchorążowie", Belwederczycy uważali, że należy napaść na Belweder i zabić W. Ks. Konstantego Romanowa, dzięki czemu powstanie stanie się faktem, wojna nieunikniona. Podchorążowie oponowali nie tyle, że nie należy tego zrobić, ale że oni nie mogą tego zrobić. Bowiem obowiązuje ich przysięga, i to często składana na ręce Konstantego, a tak oczywiste pogwałcenie tej przysięgi może nie zostać zaakceptowane przez szeregowych uczestników spisku, a tym bardziej przez resztę wojska.

Proponowali więc, żeby to cywile "belwederczycy" zabili księcia, a wtedy reszta wojska uzna, że skoro ten, na ręce którego składali przysięgę, nie żyje, poczują się z niej zwolnieni i przyłączą się do powstania.

Zasadnicze różnice w tych relacjach są dwie:

1) czy celem ataku na Belweder było zabicie W. Ks. Konstantego Romanowa,

2) czy uczestniczyli w nim wojskowi, a raczej czy planowano udział wojskowych w grupie, atakującej Belweder?

Czy Wysocki w swej relacji do gazety po prostu kłamał?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Czy Wysocki w swej relacji do gazety kłamał?

Gdzieżby tam, nawiązał jedynie do niektórych wzorców romantycznych.

Może jedynie wcielił się zatem w lisa, może nawet w tym względzie

zainspirował się pewnym poematem Mickiewicza... jak to szło?

"Słowo stało się ciałem a Wallenrod - Belwederem".

:o

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

:thumbup: :thumbup: :thumbup:

Jak to mówią?

Touche!

:thumbup: :thumbup: :thumbup:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Cytat znakomity, mamy tu jednak pewien problem... rozbieżności. Rozbieżności, między tymi słowami, a - nazwijmy to tak - podstawową wersją wydarzeń.

Nie jestem na pewny, czy to co zwę "podstawową wersją wydarzeń" jest z godne z Tokarza "Spisek podchorążych i Noc Listopadowa", bo czytałem to dawno, może i tytuł, podając go z pamięci, przeinaczam. Jednak - pomimo braku pewności co do źródeł - opiszę przebieg początku nocy listopadowej, tak, jak go z licznych lektur pamiętam.

W spisku uczestniczyły jakby dwa stronnictwa - cywilne, później określane jako "belwederczycy", i wojskowe, określane jako "podchorążowie", Belwederczycy uważali, że należy napaść na Belweder i zabić W. Ks. Konstantego Romanowa, dzięki czemu powstanie stanie się faktem, wojna nieunikniona. Podchorążowie oponowali nie tyle, że nie należy tego zrobić, ale że oni nie mogą tego zrobić. Bowiem obowiązuje ich przysięga, i to często składana na ręce Konstantego, a tak oczywiste pogwałcenie tej przysięgi może nie zostać zaakceptowane przez szeregowych uczestników spisku, a tym bardziej przez resztę wojska.

(...)

Linia podziału co do tego co uczynić z "krótkim nosem" nie była aż tak oczywista.

Plan podporucznika 1-go pułku piechoty liniowej Józefa Zaliwskiego zakładał właśnie zabicie księcia i Wysocki znał te założenia, Wacław Tokarz o zamiarach tego pierwszego pisał:

"... wbrew zaprzeczeniom własnym dążył do przyśpieszenia wybuchu, sądząc, że da sobie radę nietylko z wojskiem rosyjskim, ale i z przeciwnikami powstania. Środkiem do tego miał być terror - śmierć Konstantego..."

i

"... chodziło mu następnie i o to, aby odrazu zorganizować napad na Belweder i przez pozbawienie życia Konstantego sterroryzować nieprzyjaciela..."

/W. Tokarz "Sprzysiężenie Wysockiego i noc listopadowa" Kraków 1925, s. 49 i s. 116/

Zdaniem Tokarza, sam Wysocki nie zgadzał się z takimi planami w pełni.

Atoli jego zdanie wypływało to z daleko bardziej skomplikowanych przesłanek, niż jeno kwestia przysięgi.

Tak w zasadzie to u samego Tokarza nie znalazłem nic o stosunku do związania się przysięgą.

(....)

Podchorążowie oponowali nie tyle, że nie należy tego zrobić, ale że oni nie mogą tego zrobić. Bowiem obowiązuje ich przysięga, i to często składana na ręce Konstantego, a tak oczywiste pogwałcenie tej przysięgi może nie zostać zaakceptowane przez szeregowych uczestników spisku, a tym bardziej przez resztę wojska.

(...)

Cóż, zdaniem Tokarza - podchorąży Trzaskowski dowodzący i prowadzący jedną z dwu grup na Belweder nie miał takich wątpliwości.

Zasadnicze różnice w tych relacjach są dwie:

(...)

2) czy uczestniczyli w nim wojskowi, a raczej czy planowano udział wojskowych w grupie, atakującej Belweder?

Nie bardzo wiem o jakich dwu relacjach jest mowa:

- relacji Wysockiego i rekonstrukcji Tokarza

czy

- relacji Wysockiego i tego co użytkownik jancet pamięta ze swych lektur?

Jeśli chodzi o tę pierwszą - to nie ma tam żadnych sprzeczności, planowano udział wojskowych, jak i znajdowali się oni rzeczywiście w szeregach idących na Belweder.

Wysocki pisze: "oddział złożony z cywilnych osób pod dowództwem dwóch Podchorążych wszedł do Belwederu (...) Sprawę tę zlecono następującym osobom: dwom Podchorążym Trzaskowskiemu i Kobylańskiemu...".

Tokarz zaś pisze: "Około ogrodu Belwederskiego podzielili się na dwie grupki: jedną złożoną z sześciu ludzi, poprowadził pchor. Kobylański przez ten ogród na tyły pałacu, a resztę podchor. Trzaskowski na front; oba oddziały miały razem wpaść do pałacu".

Izupełniając informację, że w całej grupie miało się znajdować, prócz związkowych cywilów, sześciu lub siedmiu podchorążych czynnych oraz trzech podchorążych dymisjonowanych.

/tamże: s. 136; w przypisie 264: "Podchorąży nr 2" wymienia wśród belwederczyków podchor. Tylskiego i "paru jego towarzyszy"; dodajmy, że wedle zeznań ppłk. Olędzkiego - Kobylański miał pozostać przy Konstantym/

Poeta Seweryn Goszczyński, uczestnik wypadu wspominał:

"W kilka minut przybył Nabielak w towarzystwie podchorążych Trzaskowskiego i Kobylańskiego, przeznaczonych do prowadzenia naszego oddziału

/tegoż: "Noc belwederska" Warszawa 1915, s. 33-34/

Zasadnicze różnice w tych relacjach są dwie:

1) czy celem ataku na Belweder było zabicie W. Ks. Konstantego Romanowa,

(...)

U Tokarza jest bardzo niejednoznaczny ustęp.

Oto podchorąży Trzaskowski miał się zwrócić do swej grupy słowami:

"<<Czy to prawda, że nas za mało, abyśmy brali kogo bądź do niewoli?>> <<Prawda!>> - odpowiedzieli wszyscy. <<To...!>> i zrobił ręką gest wymowny".

Goszczyński zaś pisał: "Obliczyliśmy się - było nas ośmnastu. Liczba cokolwiek za szczupła w stosunku do wyprawy takiej ważności. Widziałem z tego powodu zamięszanie na niektórych twarzach...".

Czy zatem w przypadku liczniejszej grupy brano by jeńca, czy raczej słowa Trzaskowskiego należy rozumieć jedynie jako usprawiedliwienie ew. późniejszych krwawych działań, swoiste "perskie oko"?

/Tokarz "Sprzysiężenie..." s. 136; S. Goszczyński "Noc..." s. 34/

Czy Wysocki w swej relacji do gazety po prostu kłamał?

Baa, my nie jesteśmy nawet pewni czy napisał ją sam Wysocki, ten tłumaczył się, że relację napisał Maurycy Mochnacki, a on bez rozczytywania się, złożył jedynie podpis.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Przypomnę swoje pytanie:

2) czy uczestniczyli w nim wojskowi' date=' a raczej [b']czy planowano[/b] udział wojskowych w grupie, atakującej Belweder?

To, że jacyś wojskowi się w tej grupie znaleźli, to rzecz raczej znana, stąd moje słowa, pogrubione w powyższym cytacie.

Cytat, za cytat (Władysław Zajewski, Powstanie Listopadowe 1830-1831, Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 1998):

Wysocki - jak pisze jego biograf Tadeusz Łepkowski - po długich zmaganiach ze sobą co do honoru i przysięgi wojskowej "wyraził wreszcie milczącą zgodę na zamach. lecz do oddziału belwederskiego nie przydzielił żadnego z oficerów związkowych". Zadanie to miała wykonać grupa spiskowców cywilnych.(s. 37-38)

I ze strony 39:

Karabiny junkrów carskich rozdano "cywilom", dołączyło do nich nieoczekiwanie [podkreślenie moje] kilku podchorążych i oddziałek 24 młodych ludzi ruszył biegiem do Belwederu.

Następnie grupa 10 związkowców z okrzykiem: "Śmierć tyranowi!" wpadła do pałacu.

Chciałbym podkreślić, że zarówno Zajewski, jak i Łepkowski, to historycy późniejsi od Tokarza, jego prace z pewnością znali. Jednak Zajewski zawartą w dyskutowanym cytacie informację o zaplanowanym udziale podchorążych w działaniach w Belwederze odrzucił.

O tezie, że działania te miały na celu zapewnienie bezpieczeństwa Konstantemu chyba wspominać już nie muszę.

Nie bardzo wiem o jakich dwu relacjach jest mowa:

- relacji Wysockiego i rekonstrukcji Tokarza

czy

- relacji Wysockiego i tego co użytkownik jancet pamięta ze swych lektur?

No cóż, użytkownik jancet pamięta ze swoich lektur to, co dziś wiodący historycy, specjalizujący się w tej epoce, uważają za najbliższe prawdy.

Edytowane przez jancet

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wedle Stanisława Barzykowskiego - planowano, autor opisując rozważania spiskowców co poczynić z wielkim księciem; gdzie Wysocki miał się przeciwstawiać wykorzystaniu podchorążych do zgładzenia księcia; podaje, że:

"Odmówienie Wysockiego w imieniu szkoły podchorążych utrudniało dzieło powstania i prawie je niepodobnym czyniło. Ludwik Nabielak wtedy, widząc niezachwiany upór Wysockiego, a lękając się całéj sprawy upadku, przyjął na siebie i na cywilnych spiskowych wykonanie tego trudnego i strasznego dzieła. Z Nabielakiem połączył się Seweryn Goszczyński. Z początku zamierzano zabić W. Księcia w chwili przybycia jego na Saski plac na paradę wojskową, a potem zaraz okrzyknąć powstanie (...) myśl tę porzucono, przyjmując napada na Belweder. Nabielak zażądał wtedy jednego podoficera dobrze z miejscowością obznajomionego. Konstanty Trzaskowski sam się ofiarował ku temu, a odtąd Nabielak, Godszczyński i Trzaskowski wspólne narady miewali".

/tegoż: "Historya powstania listopadowego" T. I, Poznań 1883, s. 267/

Dalej zaś relacjonuje:

"Nabielak, Trzaskowski, Goszczyński mieli sobie powierzony oddział Belwederczyków, złożony z dwóch podchorążych i kilkunastu cywilnych. Ci mieli napaść W.K. Konstantego w Belwederze, pojmać go, w bezpieczne miejsce uprowadzić i w niewoli zatrzymać. Na osobie Cesarzewicza żadnych innych, prócz odebrania wolności, dopuszczać się gwałtów nie miano i owszem obchodzić się z nim postanowiono z uszanowaniem".

/tamże s. 278/

Autor nie odnosi się do kwestii, dość zasadniczej - skąd ta zmiana planów.

I taka kwestia: jak wyglądają obiekcje Wysockiego przed wydarzeniami listopadowymi, w świetle relacji Henryka Gojewskiego z Akatui, któremu rzetelności jego wspomnień nikt raczej nie zarzucał.

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

"Nabielak, Trzaskowski, Goszczyński mieli sobie powierzony oddział Belwederczyków, złożony z dwóch podchorążych i kilkunastu cywilnych. Ci mieli napaść W.K. Konstantego w Belwederze, pojmać go, w bezpieczne miejsce uprowadzić i w niewoli zatrzymać. Na osobie Cesarzewicza żadnych innych, prócz odebrania wolności, dopuszczać się gwałtów nie miano i owszem obchodzić się z nim postanowiono z uszanowaniem".

Autor nie odnosi się do kwestii, dość zasadniczej - skąd ta zmiana planów.

No i pozostaje kolejna kwestia - Tokarz, pisząc swoje dzieła, znał prace Barzykowskiego, a Zajewski - i Barzykowskiego, i Tokarza. Więc z jakiegoś powodu nie dali oni Barzykowskiemu wiary. Oczywiście nie twierdzę, że to, co najpóźniej napisane, zawsze jest najbardziej wiarygodne, no ale jakieś argumenty dla podważenia tej wiarygodności mieć trzeba.

Ja się przyznaję, że - co do stosunku do "nocy listopadowej" - mój stosunek jest mniej więcej taki, jak gen. Żymirskiego, który ponoć wielokrotnie się wypowiadał, iż:

- To, co się stało, to bardzo złe i głupie było, ale nie ma co nad tym dywagować, bo teraz to wojna będzie. A jak będzie wojna, to trzeba się bić, i to bić dobrze, bo inaczej - to jeszcze gorzej będzie. [fabularyzacja moja].

Więc ja na owej wojnie, w której jako naród, społeczeństwo i państwo oraz jego siła zbrojna spisaliśmy się - wg mego przekonania - świetnie, koncentruję swą uwagę, do przyczyn samego wybuchu powstania nieco mniejszą przywiązując wagę. Dlatego też do wniesionej przez Kolegę kwestii:

jak wyglądają obiekcje Wysockiego przed wydarzeniami listopadowymi, w świetle relacji Henryka Gojewskiego z Akatui, któremu rzetelności jego wspomnień nikt raczej nie zarzucał.

odnieść się nie mogę, bo tekstu Gojewskiego nie znam.

Jeśli Kolega może choć w skrócie relację tę opisać, wdzięcznym będę.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.