Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
dzionga

Dzieci w Powstaniu

Rekomendowane odpowiedzi

Leuthen   
To i tak dla mnie trochę zbyt mało, aby pisać o "krucjacie"

Cytat fragmentu napisanego przeze mnie kiedyś tekstu:

"„A jednak chciałbym wiedzieć.. chciałbym wiedzieć, czy pan rzeczywiście nie rozumie, że te utwory nie mogą być w teatrze grane. Ani ta „Dziewczynka z piłką”, ani to, co pan ostatnio przyniósł, ta „Krucjata dziecięca”. Cóż, idą tam, idą dzieci, jak przed wiekami, tylko na papierowych hełmach mają polskie znaki, w oczach niosą jakąś tęsknotę, jakąś chęć czynu, a nie wiedzą, że idą na zagładę. Ten obraz widzi się jeszcze po przeczytaniu. – Ale cóż? Sam pan rozumie, że to nie jest teatr.” .... Są to słowa Dyrektora, wypowiedziane w I Akcie utworu Jerzego Szaniawskiego „Dwa teatry” do Chłopca. Choć utwór powstał w r. 1946, to jednak w domyśle cytowane słowa można umieścić przed wrześniem 1939 r. Dyrektor nie wierzy w możliwość nowej „dziecięcej krucjaty” – dzieci idących na rzeź. A jednak stało się."

I jeszcze jeden fragment: "W ostatnim, III Akcie tego utworu, rozgrywanym w domyśle już po II wojnie ponownie znajduje się znów podobna scena:

„Na wyższą płaszczyznę wchodzą Chłopcy w hełmach i z dziecinnymi szablami, zatrzymują się. Patrzą w jeden punkt. Oświetleni – reszta ginie w mroku.

DYREKTOR

Tak, znam to. To mi ten pan przyniósł. Nazywało się to „Krucjata dziecięca”. Idą żołnierze, jak przed wiekami, tylko na hełmach mają polskie znaki. Oczy ich patrzą w jakiś punkt daleki... Znam was, żołnierzyki młode.

Długo wpatruje się w nich w milczeniu.

Już dość! Nie chcę ich. To z rodu tych, co idą z motyką na słońce! Znów to samo. Ciągle się to powtarza. Jestem trzeźwy. Jestem realistą! Idą z bronią słabą, nierówną, śmieszną. Potępiałem ich. Wykazywałem głupstwo, lekkomyślność, szaleństwo."

I takie pytanie: czy wykorzystywanie dzieci jako łączników czy też w celu zdobycia informacji, uważasz za równie niemoralne? Bo że wykorzystywanie dzieci do walki było złe, to się zgadzamy.

Potępiłem dawanie dzieciom do ręki broni, a nie np. działalnośc Harcerskiej Poczty Polowej. Gdybym potępiał także taką działalność, można by uznać za zbrodniarza gen. Roberta Baden-Powella, twórcę skautingu, który w toku II wojny burskiej podczas oblężenia Mafekingu wykorzystywał nastolatków do zadań pomocniczych (jako gońców itp.).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Cytat fragmentu napisanego przeze mnie kiedyś tekstu:

Tekst ciekawy, aczkolwiek nadal to dla mnie za mało, aby pisać o "krucjacie".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Leuthen   
Tekst ciekawy, aczkolwiek nadal to dla mnie za mało, aby pisać o "krucjacie".

Cóż, ja swoje zdanie mam :) Fragment, który przytoczyłem, pochodzi ze szkicu zamieszczonego niegdyś na forum Klubu Sensacji XX Wieku (to forum już nie istnieje; nie chodzi też o stronę www.woloszanski.org), zatytułowanego: "Dziecięca Krucjata. Udział nastolatków w II wojnie światowej".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Cóż, ja swoje zdanie mam :)

Wolę jak rozmówcy mają skrajnie inne zdanie :)

Do przykładów wymienionych już najmłodszych Powstańców warto także dodać 16-letniego kaprala Mirosława Biernackiego "Generała". Od 14 sierpnia dowódca tzw. "Kurzej Stopki" na rogu ulicy Towarowej i Siennej. Poległ 30 sierpnia, trafiony przez snajpera około 13, kiedy zmierzał na kwaterę. Pochowany został dzień później przed pałacykiem Bormana przy Srebrnej 10.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Szumo   

Kolejny przykład to 11 letni łącznik Wojtek, który pełnił służbę od pierwszego dnia powstania. Był bardzo odważny, na jego konto zaliczono kilka bardzo śmiałych wyczynów. Raz przedarł się cichaczem na dworzec główny, gdzie spędził 3 godziny podsłuchując i obserwując Niemców i wrócił do dowództwa z meldunkiem sił nieprzyjaciela. Kolejna brawurowa akcja młodzieńca to wyprowadzenie 15 sierpnia 5 ludzi z odciętej placówki, która była pod ciągłym ostrzałem Niemców. Wojtek zginął 26 sierpnia w rejonie Chłodnej i Grzybowskiej w chwili gdy biegł z meldunkiem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Chyba każdy kojarzy mniej więcej zdjęcie, przedstawiające małą dziewczynkę klęczącą nad grobem. Swego czasu w temacie o Warszawie jako mieście grobów, umieszczała je dzionga. Rzeczpospolita w numerze z dnia 5 września zamieściła tekst, właśnie o tej dziewczynce:

Jedna fotografia, tysiące wspomnień

Maciej Miłosz , Piotr Szymaniak

Sierpień ’44 był dla niej tematem tabu. Nie miała odwagi odwiedzać miejsc naznaczonych wojennymi dramatami. Wszystko zmieniło się, kiedy w „ŻW” zobaczyła zdjęcie sprzed 64 lat. Wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Alina Balińska przerwała milczenie.

Wracała z uroczystości powstańczych z Powązek. Zatrzymała się w Śródmieściu, by kupić gazetę. To zdjęcie od razu przykuło jej uwagę. Coś ją tknęło, choć nie rozpoznała siebie od razu. Raczej rozczuliła ją mała dziewczynka klęcząca przy grobie. – Dopiero w domu pomyślałam, że to mogę być ja – opowiada Alina Balińska, rocznik 1937. – Rozpoznałam się przez mój charakterystyczny nos – dodaje.

1 sierpnia opublikowaliśmy wywiad z profesorem historii Pawłem Wieczorkiewiczem. Ilustracją do rozmowy na temat cywilów w czasie Sierpnia ’44 było archiwalne zdjęcie małej dziewczynki przy grobie powstańca.

Tydzień później odezwała się do nas Alina Balińska-Bloch. To właśnie ona w wieku siedmiu lat klęczy przed grobem swojego brata Tadeusza Balińskiego. Ta sama fotografia znalazła się w książce Normana Davisa „Powstanie ’44”. Zdjęcie pochodzące z londyńskiego Studium Polski Podziemnej, podpisane było „Prowizoryczny cmentarz”. Autor nieznany.

Zbierał wojskowe czapki

– To był jeszcze dzieciak. 28 sierpnia 1944 r. skończył 15 lat. Zginął 2 września – wspomina brata wzruszona pani Alina. – Szlachetny, prostolinijny, prawy. Był uzdolniony artystycznie, wybierał się na architekturę. Uczył się w gimnazjum im. Górskiego na kompletach, w prywatnych domach. Zbierał czapki różnych formacji wojskowych. Koledzy ze szkoły i z harcerstwa przychodzili je oglądać. To był dla nich bardzo cenny skarb – opowiada łamiącym się głosem.

Jeszcze przed wojną w szkolnym przedstawieniu młody Tadzio grał rolę żołnierza, który ginie w czasie wojny. Ostro sprzeciwiała się temu jego babcia. Miała złe przeczucia. Jak się okazało – prorocze.

Rodzina Balińskich pochodzi z Płocka. Ojciec Józef był adwokatem, matka – o dość oryginalnym imieniu Szczęsna – prawnikiem. Oboje byli zasłużonymi członkami tamtejszej palestry, działaczami Akcji Katolickiej. Józefa, przedwojennego oficera kawalerii, zmobilizowano. – We wrześniu 1939 r. widzieliśmy go po raz ostatni. Nie wiadomo, gdzie zginął. Może Katyń, może Kresy – wspomina córka.

Szczęsna Balicka znalazła się na liście płockiej inteligencji przeznaczonej do represjonowania. Cała rodzina uciekła więc do Warszawy.– Tadeusz bardzo przeżywał decyzję o opuszczeniu Płocka. Nic dziwnego. Tam był nasz dom, nasze środowisko, wszystko, co mieliśmy – mówi Balińska.

Wyglądał na 21 lat...

W Warszawie wynajmowali różne mieszkania. Powstanie zastało ich przy Dolnej na Mokotowie. To właśnie stamtąd pochodzi ostatnie rodzinne zdjęcie zrobione na krótko przed wybuchem walk w stolicy przez nieżyjącego już wuja Bohdana Bortnowskiego.

– Mama, ja i Tadeusz stoimy na balkonie. Mój brat, choć miał tylko 15 lat, był bardzo rosły. Po śmierci, na podstawie wzrostu jego wiek określano na 21 lat – mówi kobieta.

Nastało lato 1944 r. Podczas wakacji, by odpocząć od okupowanego miasta, łapanek i ciągłego poniżania przez Niemców, wielu warszawiaków wyjeżdżało na letniska do okolicznych wsi; Milanówka czy Komorowa... Mieli wyjechać także Balińscy: –Mama chciała nas zabrać. Wyjechalibyśmy, gdyby nie mój brat, który powiedział: „Mamusiu, ja nie mogę wyjechać z Warszawy. Wiadomo, że powstanie będzie. Ja muszę się stawić. Tak jak tatuś”.

Młody Tadeusz nie musiał długo czekać. – Pamiętam 1 sierpnia 1944 r. To było bardzo ciepłe popołudnie. O godz. 16 Tadzio poszedł na zbiórkę. Myśmy się z mamą wybierały do Śródmieścia, do kuzynów. Prałam wstążki dla lalki. Zaczęło się. Pamiętam, słychać było jakby odgłosy piłeczek pingpongowych rzucanych o ścianę. Naturalnie, zostałyśmy już w domu – wspomina Balińska.

Wiśniowa pomadka

Pierwszy raz w domu młody powstaniec zjawił się po tygodniu. Był bardzo stęskniony.

– Mama czekała, przeżywała, ale wiedziała, że mój brat nie może wrócić do domu . W końcu był na służbie – wyjaśnia pani Alina. – Drugi raz przyszedł w dniu imienin mamy, 30 sierpnia. Do tej pory się dziwię, że pamiętał. Z prezentem. Pomadką – wiśniową, bo mama była brunetką. I z kwiatami. To były mieczyki koloru łososiowego. Takie kładę teraz na jego grobie – opowiada.

Tadeusz Baliński pseudonim Żbik był członkiem walczącego na Mokotowie batalionu „Baszta”. Zginął 2 września. Na Puławskiej, róg Malczewskiego. – Pamiętam relacje osób, które opowiadały o jego śmierci. Ranny mówił: – Zawiadomcie mamusię, ale jej nie martwcie. Ja wyzdrowieję – opowiada. Tragiczną wiadomość przyniosła harcerska łączniczka. Pogrzeb odbył się na podwórku kamienicy przy ul. Puławskiej 144. To był jak na tamte czasy spokojny zaułek, w którym powstańcy urządzili cmentarz polowy.

– Bardzo słoneczny dzień. Pamiętam zafrasowanie, ale nie rozpacz mamy. Przy mnie nigdy nie płakała – wspomina Balińska. – Trumna z nieheblowanych desek była sporządzona przez jakiegoś pana, który za tę usługę dostał dwie paczki papierosów. Pamiętam szary, powstańczy kombinezon Tadeusza. Miał pod klapą zaszyty pierścionek zaręczynowy mamy, z brylantami. To było na czarną godzinę, na wypadek gdyby się znalazł w jakiś opresjach, w niewoli. Zanim złożono go do grobu matka wypruła pierścionek – nie kryje wzruszenia.

Pożegnanie było bardzo uroczyste. Delegacja harcerska – kilka osób, dużo kwiatów.

W zaułku widocznym na drugim planie zdjęcia stały łóżka, ludzie tam mieszkali. Po uroczystości mała Ala dostała ciepły posiłek – kaszę z gulaszem z puszki. – To mi wtedy strasznie smakowało – zamyśla się.

Poszła po suchary

Walki trwały dalej i z każdym dniem życie było coraz cięższe. Mieszkańcy prawie cały czas chowali się w piwnicach przed nalotami bombowymi. Jedno z bombardowań przyniosło kolejny cios.

– Zawsze byliśmy przez mamę uczeni, że w czasie nalotu nie wolno uciekać. Gdy się coś dzieje, trzeba się schować, schronić, ewentualnie nawet na ziemi usiąść – mówi pani Alina. – Kończyło nam się jedzenie, mama poszła na górę do mieszkania po suchary. Specjalnie dla mnie. Wtedy w nasz dom uderzyła, jak się wówczas mówiło, „krowa”. Wszystko zaczęło się sypać. Duszno, gruzy. Od tego momentu mam klaustrofobię. Pocisk ranił mamę, ale jeszcze żyła, gdy ją zabierali do szpitala. Pamiętam, że niesiono ją na jakiś drzwiach, ale nie pozwolono mi się zbliżyć.

Najpierw trafiła do szpitala na Puławskiej. Potem na Goszczyńskiego. Tam zmarła na skutek upływu krwi w czasie amputacji obu nóg. – Nie znam daty jej śmierci. Nie wiem nawet, gdzie została pochowana. Szukałam wszędzie. Pewnie w jakiejś zbiorowej mogile – przyznaje ze smutkiem.

Po siedmioletnią dziewczynkę niemal natychmiast przyszła łączniczka z poleceniem zabrania jej do szpitala. Na łożu śmierci jej matka wypatrzyła znajomą pielęgniarkę, którą poprosiła o opiekę nad Alinką. Kobieta zajmowała się nią aż do wyjścia z obozu przejściowego w Pruszkowie.

Warszawskie darmozjady

Pod koniec powstania stołeczna ludność cywilna była wyrzucana ze swoich domów. – Do Pruszkowa wypędzali nas Niemcy. Pamiętam te pola, które mijaliśmy. Były spalone słońcem, gdzieniegdzie jakieś resztki pomidorów. Byliśmy wtedy głodni, ale Niemcy strzelali do każdego, kto się oddalił – opowiada kobieta.

Pani Alina udawała córkę pielęgniarki. Ta miała jeszcze syna, dzięki czemu ich nie rozdzielono. – W Pruszkowie najgorsze były rozchodzące się wszędzie przeraźliwe nawoływania: „Szukam Józia, szukam Adama”. Jedni poszukiwali drugich. Zazwyczaj nadaremnie.

W Pruszkowie zatrzymali się na trzy, cztery dni. W jakiejś hali. Pamięta tylko brudne, słomiane maty, które były pełne robactwa. – Wiele dziewcząt zostało wtedy zgwałconych – ucina.

Później bydlęcymi wagonami wywieziono ich do miasta na południu Polski – Wolbromia.

– To była koszmarna podróż – straszny ścisk, głód i zimno. Najpierw trafiliśmy do jakiejś wsi. Przyjęto nas z sercem i życzliwością. Pamiętam, jak matka dziewczynki, mniej więcej w moim wieku, rano przyniosła chałkę posmarowaną marmoladą. Dla swojego dziecka i dla mnie. Byłam bardzo wdzięczna. Powstanie to był okres głodowania. Natomiast w samym Wolbromiu przyjęto nas bardzo niechętnie, określając mianem darmozjadów. W dodatku zima, którą tam spędziliśmy, była bardzo ostra – opowiada.

W tym samym czasie babcia siedmioletniej Alinki trafiła do Krakowa. W tamtejszej prasie dała ogłoszenie: „Poszukuję Szczęsnej Balińskiej z dziećmi”. Nie miała pojęcia, że ani córka, ani wnuczek nie żyją. Gdy odnalazła swoją wnuczkę, była szczęśliwa jak nigdy.

Po wojnie

– Wróciłyśmy do Płocka. Nasz dom był zajęty, więc najpierw zatrzymałyśmy się u przyjaciół. Potem babcia dostała jeden pokój z kuchnią. Do Warszawy wróciłam dopiero na studia – opowiada kobieta. Skończyła technologię rolno-spożywczą na SGGW. Potem było jeszcze Studium Teologii dla Świeckich. Przez lata pracowała jako inspektor ds. żywienia. Obecnie jest mocno związana z Ruchem Odnowy w Duchu Świętym. Mieszka na Grochowie, żyje ze skromnej emerytury. Z jej płockiego domu niedawno wyprowadził się ostatni dokwaterowany lokator. Kamienica wymaga renowacji, w dodatku jej część jest wpisana do rejestru zabytków. – Marzeniem córki jest jej odrestaurowanie. Nie wiem jednak, czy podoła finansowo – zastanawia się.

Oprócz bolesnych wspomnień z powstania została jej tylko torebka matki. – Taka krokodylowa, którą stale nosiła. W środku był sakwojaż zakopiański, w którym była cała biżuteria. Wszystko, co było cenną pamiątką dla rodziny: bransoletki, mamy medaliki i ten pierścionek, który był zaszyty w mundurze Tadzia. Mama to miała przy sobie w momencie, kiedy została ranna. Z tych pamiątek do czasu obecnego przetrwała tylko torebka. Kosztowności skradziono podczas włamania już po wojnie – mówi.

Powstanie? Milczenie

Przez całe lata Alina Balińska nie chciała mówić o powstaniu. Nawet swojej córce. Na Dolną przychodziła kilka razy, ale nigdy nie miała dość sił, by wejść w podwórze. – Teraz, gdy po 64 latach zobaczyłam to zdjęcie w gazecie, coś we mnie pękło. To jest jakaś moja cząstka. Bardzo intymna, głęboka. Przecież nieopodal była gdzieś na pewno moja mama. Może ktoś, kto wykonał to zdjęcie, ma jeszcze inne.

Choć podczas wojny straciła całą najbliższą rodzinę, nie czuje żalu. – Raczej smutek i tęsknotę. Im jestem starsza, tym bardziej tęsknię za rodzicami. Przecież oni walczyli za naszą wolność – tłumaczy pani Alina. – Nigdy też nie zagościła w moim sercu nienawiść. Ja się Niemców bałam, ale ich nie nienawidziłam.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Statystyk raczej nie ma, bo kto miał takie prowadzić w powstańczej Warszawie?

Znalazłem u Rozwadowskiego w Wojsku Powstania Warszawskiego zestawienie Powstańców według daty urodzenia. Osoby niepełnoletnie w momencie wybuchu Powstania, stanowiły niespełna 14% (4791) całość sił powstańczych. Z kolei dzieci do 15 roku życia było zaledwie 4% (1525).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Krzychu   

Czytając ten temat przypomniało mi się, że gdzieś w Pamiętnikach... była mowa o jednym malcu.

Oto fragment:

Stajemy się świadkami niezwykłej sceny. Z jednym z oddziałów idzie mały, ale to zupełnie mały chłopiec. Wygląda na osiem do dziesięciu lat, może ma zresztą więcej. Na głowie ma hełm w pokrowcu i w ręku visa, prawie nowego albo mało używanego. Jakiś przechodzący żołnierz usiłuje mu zabrać broń.

- Oddaj, po co ci to, smarkaczu!

Mały zaczyna płakać i mówi przez łzy:

- Ja go zdobyłem, ja strzelałem z żołnierzami!

Robi nam się przykro. Interweniują ci z tamtego oddziału, z którym malec idzie.

- Zostawcie go! Był z nami, strzelał. A broń zdobył.

Jeszcze chmurny, z resztkami łez, chłopiec odchodzi ściskając w ręku pistolet.

Relacja "Wiktora" ("Kadłubka") - Pluton pancerny

Pamiętniki żołnierzy baonu "Zośka", rozdział "Celownik - siedemset metrów", strona 156.

Edytowane przez Krzychu

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
I takie pytanie: czy wykorzystywanie dzieci jako łączników czy też w celu zdobycia informacji, uważasz za równie niemoralne?

Moralne, niemoralne? Moim zdaniem trudno ocenić biorąc pod uwagę to jak ekstremalną sytuacją było Powstanie.

Mnie ciekawi inna myśl.

Czy było sensowne. Gdzieś wyczytałem, że siły powstańcze dysponowały dziesięcioma radiostacjami które nie były używane gdyż szyfranci podlegali pod inny pion i kompletnie się pogubili.

Nie wiem czy to prawda, obiecuję, że gdy znajdę chwile czasu to spróbuję znaleźć źródło.

Jeśli to nie jest prawdą to i tak obciąża to dowództwo, że przez te kilka lat okupacji nie stworzyli radiowego systemu łączności na wypadek przewidywanej akcji zbrojnej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Te rewelacje o 10 radiostacjach to autorstwa pana redaktora Baliszewskiego z artykułu Gra w historię, "Wprost" 4/2010 (stron nie pomnę). Tymczasem co podawał w swojej pracy Kazimierz Malinowski [Żołnierze łączności walczącej Warszawy, Warszawa 1983, s. 167]:

- radiostacje foniczne ("Błyskawica", "Kalina I" i "Kalina II") sztuk 3;

- radiostacje korespondencyjne (telegraficzne) ze zrzutów i krajowe (A3, MIK II, AP2, AP4 i inne) sztuk 45;

- radiostacje tornistrowe (UKF-y) sztuk 36.

Tematu nigdy nie badałem i jakoś niespecjalnie mnie on pociągał (inna rzecz, że jestem atechniczny), ale byłbym bardzo ciekaw, skąd pan redaktor Baliszewski wyciągnął te dziesięć radiostacji.

Co do ogólnej oceny d-dztwa, to polecam gregski zajrzeć do wzmiankowanej publikacji Kazimierza Malinowskiego. Opisuje bardzo dokładnie jak sprawa się przedstawiała i z obrazu, jaki serwuje czytelnikowi nie wynika (przynajmniej jak dla mnie) nic co by pozwalało zrzucić na dowództwo gromy za niedobory w tym temacie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Może trochę marudzę ale w tematach związanych z Powstaniem "nie siedzę" (jak dla mnie zbyt depresyjne), ale czy wiesz może coś o tym w jakim stopniu ten sprzęt był wykorzystywany?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Problem nie tkwi w tym, czy wiem, ale w tym, żeby wiedzę tę sprzedać odpowiednio. Ja niestety nie czuję się kompetentny, dlatego odsyłam właśnie do pracy Malinowskiego. To jest zbyt obszerny temat, aby próbować to tutaj opisać (inna rzecz, że musiałbym sobie odświeżyć to i owo, a obecnie nie za bardzo mam na to czas). Poza tym, łączność w Powstaniu to nie tylko radiostacje, ale też choćby i sieć telefoniczna. Jakby co mogę jednak przesłać krótki artykuł Malinowskiego o łączności. Jeśli podrzucisz mi maila na PW, postaram się do końca tygodnia podesłać tekst.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Gdy mowa o dzieciach w Powstaniu przychodzi mi na mysl Jedrus Szwajkert urodzony 9 X 1933 roku. Sanitariusz, polegl w wieku 11 lat dnia 29 IX 1944 na Zolniborzu, pochowany w kwaterze Batalionu ,,Zoska".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Najmłodszym powstańcem poległym był Wojciech Zaleski(Zalewski) ps. ''Orzeł Biały''-11 lat. Drugim najmłodszym powstańcem, ale już poległym w walce był Witold Modelski ps. ''Warszawiak'', zginął we wrześniu 1944 mając 12 lat. Kolejnym, trzecim poległym i najmłodszym powstańcem był Jerzy Bartnik ps. ''Magik'', mial 14 lat jak zginął, odznczony orderem Virtuti Militari. Najmłodszym oficerem był ppor. Wiesław Chrzanowski-17 lat.

Z radością muszę sprostować - kpt. Jerzy Bartnik ps. "Magik" żyje i ma się całkiem dobrze, w lutym tego roku był gościem Kompletów Strzeleckich poświęconych broni historycznej. Prawdziwa jest natomiast informacja, że jest najmłodszym Kawalerem Virtuti Militari. W Powstaniu zginęła jego rok młodsza siostra, ps. "Diana", łączniczka w "Parasolu".

Pozdrawiam,

Rekin

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Tutaj dla zainteresowanych krótki tekst, gdzie jest trochę o "Magiku": http://www2.tygodnik.com.pl/tp/nowy/main02_print.html

A tak z ciekawości zapytam. Skąd mogła wziąć się wersja o śmierci "Magika" w Powstaniu? Było jakieś wydarzenie, które mogło taką informację spowodować?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.