Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
piterzx

Bitwa pod Iganiami

Rekomendowane odpowiedzi

piterzx   

Witam,

Bitwa pod Iganiami była jedyną bitwą, w której samodzielnie dowodził gen. Ignacy Prądzyński. Jego talent, czy wręcz geniusz pozwolił wygrać te bitwę w pięknym stylu, mimo niekorzystnych dla wojsk polskich warunków. Planowo miała to być praktycznie bitwa o Siedlce, co omal się udało. Omal, ponieważ gdyby nie opór wodza naczelnego można było roznieść rozbitego już Rosena, zająć szarżą będące już na wyciągnięcie ręki Siedlce i zadać armii rosyjskiej dość znaczny cios.

Co mogłoby, Waszym zdaniem, przynieść zajęcie Siedlec? Jak zachowałaby się wówczas armia Dybicza, będąca już niedaleko miasta? Czemu tego nie uczyniono? Jak oceniacie postawy Skrzyneckiego i Prądzyńskiego? Wreszcie, jak oceniacie samą bitwę igańską, a także poczynania w niej Ignacego oraz manewr, który w niej zastosował?

Zapraszam serdecznie do dyskusji.

Pozdrawiam ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Co mogłoby, Waszym zdaniem, przynieść zajęcie Siedlec?

Rosjanie mięli zapasy broni i żywności zlokalizowane w rejonie Siedlec, ich sytuacja nie wyglądała za ciekawie ponieważ transport zapasów z Rosji był długi i narazony na ataki oddziałów partyzanckich. Gdyby Dybicz stracił Siedlce jego sytuacja pogorszyłaby się jeszcze mocniej.

Jak zachowałaby się wówczas armia Dybicza, będąca już niedaleko miasta?

To zależy od wielu czynników. Dybicz nie uchodził za tchórza,a człowieka rozsądnego. Wątpie że po dotychczasowych porażkach chciał stoczyć decydującą bitwe z przeważającymi siłami wroga.

Czemu tego nie uczyniono?

Skrzynecki-słowo klucz. Przybywając spóźniony pod Iganie wódz naczelny jedyne co miał do powiedzenia do Prądzyńskiego to "Gorączka z ciebie, dosyć na dzisiaj".Była godzina 19, do miasta 3 km-ostatnia dogodna chwila do rozbicia osamotnionego Rosena. A 11 do sztabu dotarły już wiadomości o marszu Dybicza :(

Wreszcie, jak oceniacie samą bitwę igańską, a także poczynania w niej Ignacego oraz manewr, który w niej zastosował?

Majstersztyk, , czasem porównywany do manewrów samego Napoleona. Świetna ocena sytuacji i szybka reakcja,żadnego zawachania się. Mi ponadto podobała sie postawa innych dowódców polskich w tej bitwie. Bema, Kickiego, nawet oferma Ramorino pod rozkazami Prądzyńskiego chodził jak sprężynka. Warto dodać też o potyczce pod Domanicami poprzedzającymi samą bitwe i szarży Kickiego - coś pięknego :P

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bavarsky   

Poniżej zamieszczam opis jenerała Aleksandra Puzyrewskiego, z jego wielkiego dzieła: Wojna polsko-ruska:

Bitwa pod Iganiami.

Tymczasem pod Iganiami, niedaleko Siedlec, wrzał już bój zacięty. Miasto Siedlce leży na otwartej równinie, a od strony Warszawy osłonione jest rzeczką Muchawcem, płynącym o 3 wiorsty od miasta. Brzeg jej przeciwległy, zwrócony ku Warszawie, zarosły jest lasem. Na brzegu tym ku miastu zwrócona, o wiorstę prawie na południe od szosy leży wieś Iganie, a dalej jeszcze, o dwie wiorsty, wieś Żelków, przez którą idzie droga do Seroczyna. Oprócz szosy i drogi Seroczyńskiej, na których istnieją groble i mosty, innych przepraw w blizkości niema, brzegi bowiem rzeczki grzęzkie i bagniste. Pozycya więc pod Iganiami, osłaniająca Siedlce, odznaczała się znaczną siłą odporną, jako broniona przez bagnistą rzeczkę z jedyną dogodną przeprawą tylko na szosie, gdzie istniał most i długa grobla. Utrzymanie tej pozycyi ważne miało dla Gejsmara znaczenie, koniecznem bowiem było zyskanie czasu dla przejścia przez rzeczkę straży przedniej pod dowództwem gener. Fezi, pozostawionej przez Rosena przy jego odwrocie pod Jagodnem nad Kostrzyniem, o 19 wiorst od Siedlec, a składającej się z 25-tej dywizyi pieszej z dwoma pułkami strzelców 24-tej dywizyi i Litewskiego pułku ułanów, razem około 6.000 ludzi. Gejsmar wojsko swoje rozstawił na pozycyi w sposób następujący: przybyła w przeddzień, czyli 9 kwietnia brygada strzelców (4 batal.) 7-ej dywizyi pieszej stanowiła prawe skrzydło i broniła mostu na szosie; na lewo, na wzniesionym brzegu rzeki stanęło 28 dział na pozycyi; trzy słabe pułki 24-tej dywizyi pieszej, Wileński, Brzeski i Białostocki, stały jeszcze więcej na lewo, w górę rzeki, przyczem ostatni osłaniał przeprawę na drodze Seroczyńskiej. Po nadejściu Rosena 1-sza brygada 3-ciej dywizyi grenadyerów, 2 szwadr. huzarów i 4 szwadr. strzelców konnych utworzyły drugą linię, a 6-ty pułk strzelców zajął Siedlce, – razem około 11 tys. ludzi. Parki, zbyteczne działa (25) chorzy i szpitale wysłani zostali drogą Brzeską z rozkazem wysadzenia parków w powietrze w razie zajęcia Siedlec przez nieprzyjaciela. Straży przedniej Feziego dano rozkaz przyśpieszenia marszu, o ile można. Ledwie rozporządzenia te wykonano, kiedy ukazał się Siewers, silnie party przez Prądzyńskiego. Dla poparcia jazdy naszej wysłano 2 działa konne, dla ubezpieczenia zaś odwrotu straży przedniej Feziego, który się dotąd jeszcze nie ukazywał, Rosen kazał batalionowi 14-go pułku strzelców z 2 działami zająć wieś Iganie, Siewersowi zaś, opierając się na ten punkt, powstrzymywać pochód Prądzyńskiego. Siewers stanął między Iganiami a pagórkiem, zajętym przez wiatrak. Prądzyński nie mając pojęcia o stanowisku Rosyan i obawiając się o swoje tyły i skrzydła, pozostawił trzy bataliony 4-go pułku z dwoma działami i jednym szwadronem pod Gołąbkiem, na połowie drogi do Domanic, jeden zaś batalion ze szwadronem wysunął na prawo ku Muchawcowi dla strzeżenia brodu, którego obawiał się, aby nie zostać otoczonym. Osłabiwszy niepotrzebnie w ten sposób przed samą bitwą siły swoje (do czego sam się przyznaje), Prądzyński stanął pod Zelkowem z 9-ma batal., 4-ma szwadronami i 14 działami, – ogółem z 7.000 około ludzi. Zatrzymawszy wojska swoje w zaroślach, uszykował je i dał im wypoczynek, sam zaś z Kickim i innymi wyjechał naprzód na rekonesans. Po pewnych wahaniach, przyczem Kicki radził odwrót, Prądzyński, zauważywszy przed frontem Rosyan długi szereg cofających się furgonów, dział i oddziałów wojska, zdecydował się nakoniec przypuścić atak.

Pozostawiony z tyłu 4-ty pułk piechoty otrzymał rozkaz przyłączenia się do oddziału i stania w odwodzie. Obawiając się, żeby lewe jego skrzydło nie zostało otoczone przez liczną jazdę ruską, i pragnąc wysunięciem swego prawego skrzydła odciąć jej jedyną drogę odwrotu przez groblę, Prądzyński postanowił atakować prawem skrzydłem, a lewe trzymać nieco w tył cofniętem; przysunął więc je do niewielkiego pagórka, wznoszącego się z zarośli, piechotę uszykował w czworoboki z odstępami, na pagórek zaś zatoczył cztery działa piesze. Bem z 10 działami konnemi pod osłoną jazdy Kickiego wysunął się naprzód i o 3-ciej po południu rozpoczął się ruch zaczepny i kanonada. Stojący w środku 5-ty pułk piechoty szedł w czworobokach z odstępami, 8-my zaś pułk, stanowiący prawe skrzydło, w kolumnach batalionowych z tyralierami na przedzie, kierując się wprost na Iganie; 4-ty pułk za nadejściem miał stanowić rezerwę prawego skrzydła. Nie zważając na silny skrzydłowy ogień artylerii ruskiej z przeciwległego brzegu Muchawca, Polacy mężnie doszli do Igań, zdobyli część domów w ich części wschodniej i dwa działa ugrzęzłe w błocie. Kilka szarż Elizawetgradzkiego pułku huzarów odparło ułanów polskich i wstrzymało polskie czworoboki lewego skrzydła, ale ponieważ oddział Feziego nie ukazywał się jeszcze, a koniecznością było utrzymanie się przy grobli, to pozostałe trzy bataliony 13-go i 14-go pułku strzelców odebrały rozkaz przejścia rzeczki po moście i odebrania Igań nieprzyjacielowi. Odważni strzelcy („lwy warneńskie”) dumni ze swej świetnej sławy, zdobytej przez nich w niedawno ukończonej wojnie tureckiej, przeszli wązkim frontem przez ciasną groblę, zwrócili się na lewo i z bronią w ręku rzucili się na Iganie; wtargnąwszy do wsi, uderzyli dzielnie na 8-my pułk polski, wyparli go w nieładzie z płonącej wioski i odebrali dwa zabrane działa; ale zamiast poprzestać na obronie, uniesieni szałem ataku, rzucili się w pogoń za nieprzyjacielem i do tego w takiej samej głębokiej marszowej kolumnie, jaką przechodzili przez groblę. Jednakże prawe skrzydło Polaków znalazło się w zupełnym nieładzie, Bem zaś oświadczył, że wystrzelał ładunki swoje. Prądzyński ocenił wysoko stan rzeczy i postanowił skorzystać natychmiast z błędu zapamiętałych śmiałków. Kickiemu więc rozkazał cofnąć skrzydło prawe w możliwym porządku, sam zaś pośpieszył na lewe, z czworoboków przestawił je w kolumny batalionowe, a stanąwszy na ich czele, powiódł je naprzód przeciw prawemu naszemu skrzydłu. Tymczasem będące na czele straży przedniej Feziego pułki Wołyński i Miński (razem w liczbie około 1.000 ludzi) nadeszły do Igań i otrzymały rozkaz zajęcia wzgórz na prawo od niej; jazda Siewersa zaczęła się cofać, ażeby zdążyć przejść jeszcze przez wązką drogę. W tej właśnie chwili natarł Prądzyński. Romarino z 1-szym pułkiem piechoty miał zająć uparcie broniony folwark na zachodnim krańcu Igań; Prądzyński zaś szybkiem biegiem przeprowadził przez wieś 5-ty pułk piechoty wprost ku grobli. Strzelcy 13-go i 14-go pułku, spostrzegłszy grożące im niebezpieczeństwo, wstrzymali pościg i zawrócili nazad; ale Prądzyński zdążył ich wyprzedzić i zajął groblę. Tu tedy rozpoczęła się zawzięta i krwawa walka na bagnety i kolby; karabinowy i działowy ogień ustał całkowicie. Waleczni strzelcy, jakkolwiek z wielkimi stratami, przebili się jednakże, przyczem dowódca 13-go pułku pułkownik Bezsonow padł pod bagnetami polskimi. Fezi z pułkami Wołyńskim i Mińskim również przebić się próbował, co wszakże udało się tylko niewielkiej części, – reszta albo rozproszoną została, albo wziętą do niewoli. Z innych pułków straży przedniej, – Żytomierski i Podolski zdążyły przejść przez most jeszcze z jazdą Siewersa, 47-my zaś i 48-my strzelców, oraz Litewski ułanów, nadszedłszy później i znalazłszy groblę w rękach nieprzyjaciela, zwróciły na lewo i przeprawiły się przez Muchawiec częścią przez most pod Chodowem, częścią przez bród. Polacy zdobyli na nas sztandar (pułku Wołyńskiego) i jedno działo, pod którem oś się złamała. Usiłowanie zdobycia mostu przez nieprzyjaciela odpartem zostało, a bitwa skończyła się o 7-mej wieczorem. Całkowite straty nasze wynosiły przeszło 3.000 ludzi; straty Polaków były mniejsze, nie wzięto bowiem jeńców. Dopiero późnym wieczorem zjawił się od strony Suchej Stryjeński z brygadą jazdy, a nazajutrz rano 10-go kwietnia i sam Skrzynecki. To opóźnienie wynikło stąd, że Skrzynecki, wyjechawszy z Latowicza nie w nocy, ale dopiero rano 10-go kwietnia, przybył do korpusu Łubieńskiego czekającego na niego z bronią u nogi; nie wychodząc z karety, zaczął uskarżać się na znużenie i natychmiast udał się do sąsiedniej z tyłu wioski, gdzie zjadł śniadanie i spać się położył. Huk wystrzałów pod Iganiami dobrze słychać było u Łubieńskiego, który nakoniec posłał dać znać o tem Skrzyneckiemu. I dopiero wtedy naczelny wódz się ukazał i polecił most naprawiać; jazda wszakże nie była jeszcze zebrana u brodu Suchej, następnie dopiero Skrzynecki kazał Stryjeńskiemu śpiesznie ruszyć tamże, lecz żadnej nie dał mu istrukcyi, więc Stryjeński, przeprawiwszy się przez bród i spotkawszy jazdę ruską, nie wiedział co ma robić, i posłał po rozkazy. Na tej bezczynności i czas upłynął.

Tymczasem wojska ruskie zajęły pozycyę za Muchawcem i gotowe były do odparcia ataku. Skrzynecki nie śmiał zmęczonem wojskiem atakować Siedlec wieczorem, a nazajutrz zrana mógł nadejść feldmarszałek. Tym sposobem nie udało się Polakom odcięcie straży przedniej Feziego i cały plan, tak zręcznie obmyślany, nie przyniósł im dotykalnych korzyści. Skrzynecki nazajutrz rano odprowadził wojska do Kałuszyna, a następnie do Cegłowa, poczem znowu część ich wysłał ku Kostrzyniowi, dokąd 12-go kwietnia nadciągnęła i ruska straż przednia. Chrzanowski i Skarzyński cofnęli się z Róży ku Kuflewowi. Po tych operacyach zjawiła się w armii polskiej cholera, która wszakże tak straszliwych nie sprawiała spustoszeń, jak w armii naszej.

Zwracając do oceny bitwy pod Iganiami, zaprzeczyć nie można, że Prądzyński, pomimo wahań początkowych, działał następnie z wielką śmiałością i zręcznością; odgadł on przebieg bitwy z przenikliwością niepospolitą, a ze wszystkich sprzyjających Polakom okoliczności umiał skorzystać szybko i energicznie, zmieniając pierwotnie ułożony plan ataku stosownie do przebiegu walki. Jeżeli bitwa ta nie wydała rezultatów widocznych i jeśli pod względem strategicznym nie miała żadnego znaczenia, to odpowiedzialność za to spada na Skrzyneckiego, którego działalność w tym dniu stoi niżej wszelkiej krytyki. Przy badaniu operacyi wojsk naszych nasuwa się pytanie, dlaczego Gejsmar, a następnie Rosen nie zajęli wsi Iganie i przyległych jej wzgórzy dostateczną ilością wojska, dlaczego straż przednia Feziego nie była zwrócona przeciw lewemu skrzydłu nieprzyjacielskiemu i czemu wreszcie część tylko oddziału brała udział w boju, kiedy reszta pozostawała bezczynną w rezerwie? Gorący Gejsmar zamierzał działać bardziej stanowczo, ale bar. Rosen sprzeciwił się temu z powodów następujących:

a) Wiadomem było, że pod dowództwem Prądzyńskiego walczyła część wojska tylko, siły zaś główne nadejść ze Skrzyneckim miały. W podobnych warunkach działać zaczepnie z siłami słabszemi, mając w tyle wązkie przejście, byłoby nierozsądkiem;

b) Całe zadanie bitwy pod Iganiami należało w zabezpieczeniu drogi odwrotu dla straży przedniej Feziego; głównym zaś celem działań Rosena była bierna obrona pozycyi nad rz. Muchawcem przeciw armii nieprzyjacielskiej w celu utrzymania Siedlec, dokąd dążył feldmarszałek z głównemi siłami; zadania te spełnione też zostały przy pomocy przedsięwziętych środków;

c) Polacy mogli dnia następnego wznowić swoje usiłowania przy użyciu całych sił swoich, Rosen zaś miał tylko w odwodzie brygadę grenadyerów z częścią jazdy, których nie mógł ryzykować dla podrzędnych celów.

Dybicz w dniu bitwy pod Iganiami 10-go kwietnia z głównemi siłami przybył do Łukowa. Huk wystrzałów działowych dręczył go niewypowiedzianie, grożąc możliwością utraty Siedlec, mających tak ważne dla armii ruskiej znaczenie. W każdym razie miał on zamiar atakowania Polaków, choćby nawet zajęli Siedlce, i odebrania napowrót miasta. Dnia 11-go kwietnia o godzinie 4-tej z północy armia nasza wyruszyła z Łukowa, za strażą przednią szedł cały korpus 1-szy, następnie grenadyerzy, a dalej jeszcze oddział gwardyi z bojową rezerwą artyleryi. Hr. Witt z jazdą rezerwową zamykał pochód i miał wyprzedzić w marszu artyleryę rezerwową. Nie dochodząc do Siedlec, Dybicz zatrzymał armię na wysokości Wiśniewa dla wypoczynku i wywiedzenia się o stanie rzeczy. Ku wielkiej radości swojej otrzymał wiadomość, że Siedlce są w ręku Rosena, a nieprzyjaciel cofa się na wszystkich punktach, – wysłał więc za nim natychmiast z sił głównych ks. Gorczakowa po drodze Seroczyńskiej na Skórzec, a z korpusu Rosena Gejsmara po szosie; Polacy wszakże, cofając się za Kostrzyń, poniszczyli za sobą wszystkie mosty, ściganie więc ich wstrzymanem zostało. Uspokojony pod względem ogólnego położenia sprawy Dybicz zatrzymał się na noc w Białce, o 4 wiorsty od Siedlec, a do miasta wszedł dopiero zrana 12-go kwietnia.

Tymczasem ruch armii od Łukowa ku Siedlcom oddalił ją ostatecznie od Wisły, – feldmarszałek więc wydał nakoniec (w Łukowie) rozkaz gener. Gerstenzwejgowi zniszczenia mostu i zatopienia statków przygotowywanych przy ujściu Wieprza, z wojskiem zaś cofnięcia się do Kocka. Hr. Timana ze strzelcami konnymi posłano z Zelechowa do Łukowa, przyczem miał on osłaniać ruch Gerstenzwejga.

Tak spełzła na niczem operacya obmyślona przez feldmarszałka. Główniejszymi powodami niepowodzenia przedsięwzięcia było:

a) pozostawienie korpusu Rosena przed Pragą,

i b) przedwczesne wznowienie działań.

Rosen był zbyt słaby, nie mógł powstrzymać naporu armii nieprzyjacielskiej, a więc ani osłaniać tyłów sił głównych, ani obronić Siedlec, – tymczasem oddzielenie jego, osłabiając armię, narażało korpus ten na niebezpieczeństwo pojedynczej porażki, co i zdarzyło się w rzeczy samej. Zapewne, gdyby bar. Rosen, jak przypuszczał Dybicz, cofnął się 30 marca do Mińska i Kałuszyna, a przednią straż swoją wysłał do Dębego Wielkiego i skupił swe siły, to położenie jego byłoby daleko mniej niebezpiecznem, niż na obranem przez niego stanowisku, – tem niemniej wszelako nie pozostawałoby mu prawdopodobnie nic innego, jak odwrót ku Siedlcom. Miasto odległe jest na trzy przemarsze od Pragi, Polacy więc, bez wszelkiej obawy o tyły swoje i skrzydła, mogli je opanować, bo ani główne siły armii naszej, rozrzucone między Tyrzynem, Puławami i Kockiem, ani korpus gwardyi, zajmujący obszar między Bugiem a Narwią, nie mogłyby przeszkodzić w tem Skrzyneckiemu, gdyby działał bardziej stanowczo. Feldmarszałek przypuszczał, że Rosen, cofając się na Siedlce, spotkałby tam znaczne posiłki, przy pomocy których mógłby utrzymać miasto; tymczasem posiłki te się spóźniły, a następnie wszystkie szanse walki były po stronie Polaków, posiadających daleko znaczniejsze siły. Tak niekorzystne strategiczne warunki urządzenia przeprawy były w części naturalnem następstwem ograniczenia Dybicza co do użycia korpusu gwardyi. Zbyt wczesne wznowienie działań wojennych podczas wiosennej odwilży posłużyło również na korzyść Polaków. Niezmiernie zły stan dróg opóźnił wszystkie dalsze działania nasze, utrudnił ruch pociągów i transportów, które nie zdołały w porę dostawić armii niezbędnych zapasów. Sam rozstrój 6-go korpusu mógłby być mniejszym, gdyby artylerya i pociągi jego nie grzęzły w błocie, wywołując konieczność upartego trzymania się przy Dębem Wielkiem, zamiast cofania się swobodnego z mniejszemi stosunkowo stratami na Mińsk, Kałuszyn i dalej. Wznowienie działań wojennych o dwa tygodnie później bardzo znaczne przedstawiało korzyści. Na 13-go kwietnia stanęły w Siedlcach trzy pułki 2-giej dywizyi huzarów, brygada 1-szej dywizyi ułanów, 6 batalionów grenadyerów, dwie brygady 7-mej dywizyi pieszej, a zbliżała się i pozostała jej trzecia brygada; łącznie tedy ze znajdującym się tam 6-tym pułkiem strzelców i Tatarskim ułanów wojsko to utworzyłoby korpus złożony z 20 batal., 34 szwadr. i przeszło 50 dział, czyli z 20.000 blizko bagnetów i szabel. Około połowy kwietnia i transporty idące do Kocka nadchodzić tam zaczęły.

Co do strony nieprzyjacielskiej, to bezczynności Polaków tłomaczy się osobistemi właściwościami naczelnego ich wodza. Skrzynecki, szybko z dowódcy pułku wyszedłszy na generała dywizyi, nagle ujrzał się następnie na czele armii; nie posiadając wrodzonych zdolności strategicznych, nie miał również żadnego doświadczenia w dowodzeniu wielkimi masami wojska, – otrzymawszy więc dowództwo armii, nie wiedział, jak sobie z nią począć. Jeśli i był w stanie oceniać i przyjmować w gabinecie rady i plany Prądzyńskiego, to wykonanie ich przechodziło już siły jego: komplikacye kierownictwa działaniami armii i konieczność stosowania się do szybko zmieniających się warunków akcyi, które podczas wojny wypada przewidzieć nieraz, splątały go zaraz z początku. Łatwość nawet odniesionego pierwszego powodzenia mogła się przyczynić do tego. Zabrawszy się do sprawy zupełnie dla siebie nowej, a której ważność pojmował oczywiście, Skrzynecki wszystkie zdolności swoje wytężył na początek przedsięwzięcia, ale następnie nie był już w stanie objąć całej rozmaitości wynikających niezbędnie następstw, aby bezzwłocznie stosować do nich dalsze działania swoje. Stąd pochodziła niesłychana jego chwiejność.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bavarsky   

W bitwie pod Iganiami po stronie rosyjskiej weszła do działań 3. brygada, 7. DP, II KP, dowodzona przez jenerała Dobrowolskiego. Została ona już to zrazu ściągnięta z Siedlec. Rdzeń owej brygady stanowiły elitarne pułki jegrów tj. 13. i 14., tzw. "lwów warneńskich", jako że w 1828 roku, uczestniczyły w krwawym szturmie Warny. (Warna 1828, ot idealny temat na HB'ka :) ).

II Korpus poniósł straszliwe straty podczas kampanii Tureckiej. Będąc pod Adrianopolem liczył już tylko 2000 bagnetów, 1000 szabel i 36 dział.

Brygada jenerała Dobrowolskiego wchodziła w skład grupy dowodzonej przez jenerała Geismara, który podporządkowany Rosenowi (dowódcy VI KP), miał za zadanie utrzymania przeprawy na Muchawce.

Ogólnie Geismar dysponował ok. 6100 żołnierzami, z czego 2400 to "bagnety" z VI KP, niedawni świadkowie jego niepowodzeń tj. resztki pułków brzeskiego, białostockiego i wileńskiego tj. trzy baony, ok. 1800 bagnetów oraz cztery szwadrony strzelców konnych, ok. 600 szabel.

Było to wojsko bardzo słabe moralnie i fizycznie. Trzon stanowiła owa brygada "lwów warneńskich" tj. cztery baony; ok. 3200 bagnetów, oraz 42 działa.

Ot taka ciekawostka z mej strony.

Pozdr.

B.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Zajęcie Siedlec dawało głównie zaopatrzenie w żywność i broń. Taka sytuacja zapewne zmusiłaby Dybicza do opuszczenia KP lub stoczenia bitwy z Polakami. W przypadku wygranej powstańców zostałby wyparty z KP, więc doszłoby zapewne do okresowej przerwy w działaniach wojennych strony rosyjskiej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bavarsky   

Przeglądając w dniu wczorajszym Źródła do dziejów wojny polsko-rosyjskiej 1830-1831 r., T. II (od 5 marca do 2 maja 1831 r.), Warszawa 1932 [MCMXXXII], pod kątem bitwy pod Iganiami, natrafiłem podług stronic 139-140, na stosowną adnotację samego jenerała Prądzyńskiego, a tyczącą umotywowania swojej decyzji, na którą to złożyło się pozostawienie przez niego na tyłach ponad 3 tysięcy własnych żołnierzy; „Potyczka pod Domanicami odkryła nieprzyjacielowi ruch okrążający mojej kolumny, przyspieszyłem tedy marsz ku Iganiowi, wysławszy jednak mocne rozpoznanie ku Seroczynowi. We wsi Gołąbek, będącej węzłem wszystkich dróg tej okolicy, zostawiłem generała Bogusławskiego z trzema batalionami czwartego pułku, plutonem mazurów i dwoma działami dla zabezpieczenia mojego tyłu od Seroczyna i Łukowa i dla zabronienia odwrotu tędy oddziałom nieprzyjacielskim z ponad Kostrzynia cofającym się. Jeden batalion z plutonem mazurów poprowadził pułkownik Konarski pod młyn Sokół nad Muchwiec dla uważania przepraw i brodów tej rzeki. Z resztą korpusu przybyłem pod wieś Iganie o godzinie trzeciej w południe.” [gen. Prądzyński do Naczelnego Wodza, 11 kwietnia 1831 r.]

Tymczasem Tomasz Strzeżek, w swoim opracowaniu, Polska ofensywa wiosenna w 1831 r., Oświęcim 2011, s.250 [wydanie I, Olsztyn 2002, s.200-201], poddaje krytyce ową decyzję Prądzyńskiego, zaznaczając sensownie, iż osłabienie głównych sił przed bitwą, stanowiło poważny błąd. Co więcej odległość wsi Gołąbek od Igań, stanowiła 7-8 km, a to zdaniem Autora, przedstawiało dystans aż zanadto wielki. Trzem oddalonym baonom 4. ppl, groziło odcięcie gdyby doszło kontrataku ze strony Rosjan. Dlatego też winny one być jako rezerwa głównych wojsk Prądzyńskiego, podsunięte bliżej, by trzymały się „nierozerwalnie” z głównym trzonem wojsk swoich. Strzeżek, podsuwa wręcz myśl, wchodząc w „skórę” wodza, iż to w Gołąbku Prądzyński mógł zostawić tylko szwadron kawalerii do osłony.

Jeżeli chodzi o wojsko pod komendyrą płk Konarskiego, a pozostawione pod młynem Sekuła nad Muchawką, Tomasz Strzeżek, dostrzega iż było to posunięcie bardziej uzasadnione, ponieważ w razie przedłużającej się walki o most pod Iganiami Polacy mogliby przeprawić się przez ten bród i obejść rosyjską pozycję i Siedlce od południa. Poza tym Konarski [iII baon 8.ppl, pluton Mazurów, ok. 700 żołnierzy] mógł szybciej dotrzeć pod Iganie niż Bogusławski [przypomnę, iż było tego 2 tys. żołnierzy].

Wydaje się więc, iż owa krytyczna opinia Strzeżeka, jest tylko rozwinięciem subtelnej ironii pozostawionej przez Wacława Tokarza w swoim opracowaniu Wojna polsko-rosyjska 1830-1831, Warszawa 1993, na s. 266; „Dzięki temu [tj. pozostawieniu Bogusławskiego i Konarskiego –b.] dochodząc do Igań około godz. 13 miał, mniej więcej około 7000 bagnetów i szabel. Widok, który roztoczył się przed nim ze skraju lasu ogarniającego południowy bok kotliny pod Iganiami, nasunął mu poważne obawy co do tego czy może w ogóle wdać się w rozprawę z przeciwnikiem tak silnym i zajmujący stanowisko tak korzystne.”

Czesław Bloch, w biografii Generał Ignacy Prądzyński 1792-1850, Warszawa 1974, s. 328-329, przyłączył się zrazu do opinii Tokarza, akcentując lekko ów lapsus.

Dobitniej natomiast wyraził się w temacie, generał Aleksander Puzyrewski, zaznaczając w swoim opracowaniu Wojna Polsko-Ruska 1831 r., Warszawa 1899, na s. 168, przy opisie rozstawienia wydzielonych przez Prądzyńskiego sił osłonowych iż, „Osłabiwszy niepotrzebnie w ten sposób przed samą bitwą siły swoje (do czego sam się przyznaje), Prądzyński stanął pod Zelkowem z 9-ma batal., 4-ma szwadronami i 14 działami, - ogółem 7000 około ludzi.”

Plan bitwy pod Iganiami ze zbiorów Józefa Klemensowskiego, Nr 14a tj. początek bitwy. W prawym dolnym rogu znajduje się młyn Sokółka tak wg Prądzyńskiego [sekuła wg Strzeżeka]

dscf0022r.jpg

Edytowane przez bavarsky

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.