Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
piterzx

Adam Mickiewicz - ocena

Rekomendowane odpowiedzi

piterzx   
Na glowe, o uszy, o czub na czuprynie... :D . Jaki to ma sens w przypadku artystow? Ja zakochany jestem w Miloszu, a slabo trawie Herberta, ale, poza jakas szczegolna i szczegolowa dyskusja, na takie stwierdzenie sobie nie pozwole. Bo jak poetow wartosciowac, jesli kazdy wybitny? To juz jest kwestia gustu.

Mickiewicz byl chyba najlepiej przyswajalny dla Polakow. Slowacki byl zanadto europejski, nieswojski. A Norwid to takie rzeczy pisal, ze go po pol wieku odcyfrowano...

Owszem, owszem, każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii i tak samo jak moi przedmówcy, ja wyraziłem swoją. Zauważ, że stwierdzenia w moim poście, takie, jak "osobiście", "moim zdaniem" świadczą dobitnie, iż jest to wyłącznie moje prywatne uczucie, zaś ja nie polemizuję z innymi osobami w kwestiach artystycznych, a historycznych, do poruszania których przy okazji serdecznie namawiam.

Pozdrawiam

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Narya   

Na podstawie jego pism i dzieł można wykreślić jego życie. Praktycznie każdy jego utwór był uzasadnieniem takiej a nie innej decyzji. "Konrad Wallenrod" - napisał po byciu na Krymie jako sekretarz carskiego generała. Idea - wstąpić w szeregi wroga, by zniszczyć go od środka. :D

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Karo   
Na podstawie jego pism i dzieł można wykreślić jego życie. Praktycznie każdy jego utwór był uzasadnieniem takiej a nie innej decyzji.

Dokładnie, tak samo było przecież z "Dziadami". Konrad to odzwierciedlenie człowieka, którym Mickiewicz chciał być. Wierzył cały czas, ze poezją jest w stanie wyzwolić naród, jak bardzo się mylił zrozumiał dopiero pod koniec życia, o czym świadczą choćby liryki lozańskie. Mimo wszystko uważam, że był dobrym patriotą , aktywnie brał udział w tworzeniu polskich legionów we Włoszech i Konstantynopolu, poza tym wykorzystywał swoją pracę uniwersytecką do głoszenia idei polskiego mesjanizmu... rzeczywiście , w powstaniu zawiódł, podobno po prostu bał się wziąć w nim udział, dobrowolnie pozostając na granicy , a później chcąc wynagrodzić Polakom ten błąd, napisał epopeję, która miała jego zdaniem przywrócić rodakom nadzieję na wolność. Myślę, że rzeczywiście był wielkim patriotą, wspaniałym poetą , ale jako romantyk niezbyt skutecznym działaczem , zwłaszcza w początkowym okresie życia, choć z pewnością jego zasługi dla ojczyzny należy docenić. ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Anhelli   

Krótko na temat twórczości.

Lubię Mickiewicza i uważam, że to na pewno jeden z lepszych poetów polskiego romantyzmu. Miałem etap, gdy, zachwycony Słowackim, zacząłem lekceważyć Adama - a niesłusznie. Bo mimo że natrzaskał sporo ramot (Dziady II, Wallenrod, Grażyna, niektóre sonety), bywał bardzo dobrym poetą - liryki lozańskie (wśród nich najlepszy chyba jego wiersz, Polały się łzy me...), Dziady III. Wreszcie Pan Tadeusz, którego falami uwielbiałem i nie cierpiałem: obecnie, przyznając kulejącą często poezję w sensie rymotwórstwa, potrafię docenić promienność tego dzieła (jednak się przed tym poematem wali...), uważam też za piękne opisy przyrody weń zawarte - co nie zmienia faktu, że uważam niezbicie, iż Mickiewicz pojedynek ze Słowackim przegrał, a na Parnas wtrącony został trochę przypadkiem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
sebas   

Nie wiem drodzy państwo, ale ja osobiście straszliwie nie lubię Mickiewicza. O wiele bardziej wolę Słowackiego. Być może związane jest to z idealizacją osoby wieszcza narodowego, a w przypadku Mickiewicza należy mieć świadomość, że niezłe z niego ziółko :arrow: Oczywiście ocena postaci i jej życia nie może mieć wpływa na ocenę twórczości. I tutaj mogę się zgodzić, że liryki lozańskie czy Dziady oraz Wallenrod to poprostu klasyka. Pan Tadeusz zbytnio mi się nie podobał, ale to już chyba kwestia gustu ;) Pozdrawiam

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
piterzx   

Bardzo cieszę się, że temat wywołuje u Was zainteresowanie, nie mniej jednak za daleko odbiegliśmy od tematu. O ile rozmowy o twórczości Adma są nieodłącznym elementem tego typu dyskusji, o tyle wolałbym, aby rozmowy czysto literackie, bądź zgoła dysputy o naszych odczuciach w związku z jego dziełami, nie były głównym tematem poruszanym w tym wątku. Jest to temat biograficzny, więc proponowałbym powrót do rozważań historycznych.

Pozdrawiam

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Karo   

Nie wiem czy ktoś już o tym wspomniał, ale warto też dodać, że Mickiewicz rzeczywiście korzystał z każdej okazji zwrócenia uwagi na problemy polskie. Stworzył "Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego", pisał w "Trybunie Ludów". A tym co najbardziej go drażniło w Polskim społeczeństwie był brak jedności i zgody. Myślę, że gdyby nie umarł tak wcześnie , mógłby zrobić dla kraju dużo więcej, pamiętajmy też, ze przez nadzór policyjny i zesłanie w głąb Rosji, w 1824r., jego działalność polityczna rzeczywiście była bardzo utrudniona.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
sebas   
pamiętajmy też, ze przez nadzór policyjny i zesłanie w głąb Rosji, w 1824r., jego działalność polityczna rzeczywiście była bardzo utrudniona.

No to tu akurat Adaś nie miał tak ciężko jak pozostali jego koledzy. W sumie to "represje" nie dosięgły go zbyt ciężkie z tego co czytałem;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Karo   

Represje fizyczne nie, ale przecież choćby jego podróż na Krym była rozkazem carskim. Ponadto towarzyszyli mu stale tzw. konfidenci, którzy na bieżąco donosili o jego każdym ruchu. Ponadto władze carskie chyba zdawały sobie sprawę, że "przeginając" w kwestii Mickiewicza zrobiłyby głupotę. Był już wtedy przecież znanym i dosyć szanowanym w wielu miejscach Europy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Ach te okrutne represje. Czytam własnie taką polsko-litewską książkę o Mickiewiczu autorstwa Ritmanasa S(z)alna i Wojciecha Piotrowicza. Jest tam rozdział: "A. Mickiewicz a kobiety".

I są tam też wspomnienia ponad dziewięćdziesięcioletniej już towarzyszki Adasia z Odessy, Karoliny Sobańskiej (s. 67-68):

Pytałem jak wyglądał, jakie miał obyczaje Mickiewicz w Odessie ?

Aha .. Mickiewicz .. w Odessie.. jakie miał zwyczaje - ciągnęłą apatycznie - Cóż ? ... Lubił bardzo grać w szachy, gadał do rymu i pół godziny czasu bez przerwy ... golić się nie lubiał, trzy dni pod rząd, lulkę kurzył na krótkim cybuchu, ale ten jego tytoń okropnie śmierdział ... okropnie ... Skropiony był Mickiewicz zawsze wodą brzozową ...

(wodą brzozową ... zapisywał protokolant, a jej się jakaś komórka w mózgu zamknęła , a inna otworzyła)

- i ta woda brzozowa wciąż nieznośnie kręciła mi w nosie, tak świdrowała, że raz nie mogłam już dłużej wytrzymać i o trzeciej nad ranem wyprosiłam go z łóżka ...

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

Co spowodowało, że mu się nie udało? Nie wiadomo. Co więcej, podobno wchodziła tam w grę również pewna kobieta, choć nie mam na ten temat zbyt dokładnych danych.

(...)

Wskazywano na Konstancję Józefową Łubieńską, siostrę pani domu w Śmiełowie gdzie pisarz został przywieziony przez Ksawerego Bojanowskiego, dziedzicem tego majątku był hr. Hieronim Gorzeński, szwagier Bojanowskiego.

(...)

Wiadomość o wybuchu walk dotarła do Mickiewicza dość wcześnie. Był wtedy w Rzymie, więc postanowił przyjechać do Polski, przy czym prawdą jest, że jechał na około. Do Poznania z Rzymu wracał przez Paryż :P

(...)

A to nie jest do końca prawdą.

Warto poznać jedną z przyczyn takiej trasy.

Początkowo Mickiewicz nie zamierzał udawać się do Wielkopolski.

Do Paryża udał się zaś, gdyż tam organizowała się grupa Polaków chcących drogą morską udać się na Litwę.

Dopiero po działaniach rządu szwedzkiego, niechętnemu tej wyprawie, pisarz postanowił udać się do Wielkopolski.

(...)

Koniec końców, Mickiewicz do Poznania zawitał 13 VIII 1831

(...)

A skąd taka data??

W tych dniach przebywał już w Śmiełowie, a wcześniej mamy informację o Kopaszewie (najprawdopodobniej - jedynie przejazd).

W Poznaniu to był, i owszem, ale od 12 do 15 grudnia (pierwszy raz), potem udał się do Turnów, w Objezierzu k/o Oborników.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jak zaznaczyła się w życiu pisarza Makryna Mieczysławska?

Do czego potrzebni mu byli zmartwychwstańcy?

"Ten człowiek ma się w głębi serca i ducha za kata posłanego z góry, by karać świat" - skąd taka opinia?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Dzialania patriotyczne - legion w Turcji.

Czy ten legion sie nie skladal ze Zydow ?.

Jak to bylo z tym Mickiewiczowskim sojuszem z "Izraelem". ?

Przez przypadek o tym przeczytalem - wydaje mi sie ciekawe poniewaz to dosc

konsekwentnie pomijano w naszej literaturze o wieszczu....

Nie ma biografii Mickiewicza; czy to polskiego czy zagranicznego pióra; bez wzmianki o tym zamyśle.

Nie ma wydania pism, mów czy listów tego pisarza, gdzie czytelnik nie uświadczyłby informacji o tym pomyśle.

Nie ma opracowania (artykułu) tyczącego się zagadnienia: Mickiewicz a kwestia żydowska, w którym by zabrakło kwestii "legionu".

Aż dziw, że przy tak konsekwentnym pomijaniu tej kwestii, w Wydawnictwie Sejmowym poczynili takie przeoczenie:

"Jeżeli, stanąwszy na ziemi polskiej, pułk ten pociągnie Żydów jednej synagogi, to inne synagogi pójdą za tym, a Żydzi, dając dowód swego oddania się Polsce i swej dzielności, pod­niosą swą rasę we własnych oczach i w oczach Polaków".

/A. Mickiewicz "Dzieła wszystkie", Wyd. Sejmowe, T. 16, oprac. S. Pigoń, Warszawa 1933, s. 418/

Kto interesuje się bliżej tym okresem, o "legionie" mógł poczytać we wspomnieniach Sadyka Paszy, który zresztą sceptycznie odnosił się do tego konceptu naszego wieszcza, obszernie pisał też o tym Franciszek Rawita-Gawroński w: "Mickiewicza na Wschodzie (1855)" (wyd. H. Altenberg, Lwów 1899).

Pisanie o "konsekwentnym pomijaniu" jest próbą zaczarowywania rzeczywistości, próbą wywołania wrażenia, iż w biografii pisarza jest to jakaś tajemnica, tymczasem jest to wyważanie drzwi, które otwarto już u schyłku dziewiętnastego wieku, a szerzej rozwarto w latach trzydziestych XX wieku.

Z nowszej literatury mamy pracę Jerzego Borejszy "Sekretarz Adama Mickiewicza (Armand Lévy i jego czasy 1827-1891" (z 1969 r.) i przywołaną wcześniej Marię Janion i jej książkę "Bohater, spisek, śmierć. Wykłady żydowskie" (z 2009 r.)

Co do "legionu" piterzx stosownie odpowiedział.

Nic dodać, nic ująć, bo i ile można rozwodzić się co do mglistego zamysłu, który nie doszedł do skutku?

Kto by jednak zagłębił się w dziennikarski (i literacki) świat dwudziestolecia międzywojennego, przekonałby się, iż i wówczas o "legionie" wcale tak głucho nie było. Pierwszy głos zabrał Roman Brandstaetter na łamach "Miesięcznika Żydowskiego" w 1932 r., tekstem zatytułowanym: "Legion żydowski Adama Mickiewicza" (to pewnie w ramach "konsekwentnego pomijania" - taki mylący tytuł), rzecz ta przeszła jeszcze bez większego oddźwięku. Następnie w tym samym roku w wydawnictwie "Menora" pojawiła się; tego samego autora; broszura "Legion żydowski Adama Mickiewicza. Dzieje i dokumenty", będąca odbitką z miesięcznika.

Ta publikacja została już zauważona, kwestia powstania "legionu" dała asumpt Tadeuszowi Żeleńskiemu by snuć androny, że mógł być to powód otrucia Mickiewicza ("pro publico bono, pro Christo") przez polskie siły niechętne jego koncepcjom. Te domysły stały się zaczynem żywej polemiki, która przetoczyła się przez łamy kilku ówczesnych pism. Kto chce - niech poszuka i sprawdzi. To co tu istotne to fakt, iż każdy czytelnik cokolwiek zainteresowany kulturą literacką (i nie tylko) z łatwością mógł dotrzeć do informacji o tym "pomijanym" wątku.

"... in the early thirties, Boy [-Żeleński], the pillar of 'Wiadomości Literackie', took part in the discussion started by Brandstaetter's essay on Mickiewicz's Jewish Legion ('Legion żydowski Adama Mickiewicza' [The Jewish Legionof Adam Mickiewicz]), 1932). After reading Brandstaetter's texts, Boy advenced the hypothesis that the bard had been poisoned. This led to a number of misunderstandings and a new wave of attacks, this time by the national camp, on the author of 'Legion Żydowski'. Brandstaetter protested against the insuations of the 'national' press as well as against Boy's conjectures".

/E. Prokop-Janiec "Polish-Jewish Literature in the Interwar Years", New York 2003, s. 76-77/

I istotny głos Stanisława Pigonia, wskazujący, raz - że tej kwestii nie pomijano, dwa - czemu ten temat nie był jakoś szczególnie eksploatowany:

"Sprawa tego 'legjonu' nie był zgoła sekretem. Pisał o nim i dokumenty do niego ogłaszał Wł. Mickiewicz jeszcze w r. 1885, a zabiegom organizacyjnym sporo uwagi poświęcił w 'Żywocie' ojca (...)

Otóż, prawdę mówiąc, ani nie 'legjon', ani znów nie tak bardzo 'A. Mickiewicza' (...)

Nie 'legjon'; bo to z pojęciem legjonu wiążemy formację wojskową odrębną, o własnem dowództwie, z narodowym językiem komendy, częstokroć pod własnym sztandarem. Tymczasem w oddziale, o którym myślano w otoczeniu Mickiewicza w jesieni 1885 r., o odrębności języka, tem mniej o chorągwi narodowej żydowskiej, oczywiście nikomu ani się śniło. Co ważniejsze, rzekomy legjon nigdy nie był pomyślany jako jednostka bojowa, organizacyjnie odrębna, o tyle o ile samodzielna. Miała to być mianowicie poprostu cząstka składowa korpusu kozaków otomańskich Sadyka Paszy. Gdyby ów pomysł mógł był dojść do skutku, rezultatem jego byłby w najlepszym razie pułk żydowski, z pułkownikiem Polakiem na czele, podległy dowództwu Czajkowskiego. Tyle i nic więcej. Także co do rozmiarów liczbowych rzekomy legjon przedstawiać się miał wcale skromnie. Projektowany pułk w najlepszym razie nie miał przenosić 1000 ludzi. To też jego organizator w kalkulacjach realnych, przedkładanych władzom tureckim, mówi skromnie nawet tylko o bataljonie. Tyle i nic więcej".

/tegoż, "Z ostatnich chwil A. Mickiewicza", "Myśl Narodowa", R. XII, nr 44, 9 października 1932, s. 641/

(...)

Ponadto był ofiarą bezdusznej i okrutnej władzy carskiej, został zesłany w głąb Rosji.

To chyba żart?

Mickiewicz trafia do więzienia, warunki tym były nader srogie, aż dziw zatem, że jak sam poeta relacjonował: w tymże miejscu "odzyskał wesołość". W swej bezduszności władza carska zezwoliła wygnańcowi bywać na salonach Petersburga czy Odessy. Nie ma słów by opisać ten bezmiar okrucieństwa jakiego tam doznawał. Akurat ten okres w życiu naszego wieszcza spotykał się z krytyką, zarzucano mu zajmowanie się miłostkami, balami i zabawami. By nie wspomnieć o niestosownym brataniu się z Rosjanami.

"... ja zacząłem być wesół u ojców bazyljanów, a spokojny i ledwie nie rozumny w Moskwie".

/J. Kallenbach "Adam Mickiewicz", T. I, Lwów-Warszawa-Kraków 1926, s. 350/

(...)

Mówi Wam coś hasło: "uczta u Januszkiewicza"? Uwagę temu wydarzeniu w dygresjach o Mickiewiczu poświęcił Słowacki w "Beniowskim". Słowacki był sam jeden, po stronie Mickiewicza stali Polacy, Emigracja i krytycy. Po słynnej uczcie i pojedynku na improwizacje, Januszkiewicz nakłamał o Słowackim, a Mickiewicz nie raczył sprostować informacji o uczcie i improwizacjach. Słowacki, w którymś ze swoich utworów, uznał wielkość Mickiewicza. Autor "Pana Tadeusza" czegoś takiego o Słowackim nie powiedział, tłumaczył też, że artykułu Januszkiewicza nie znał.

(...)

No, mnie coś mówi.

Mówi, że niewiele wiemy co tam się wydarzyło. Wypada zauważyć, że najbardziej szczegółowe "relacje" o wieczorze przy rue l’Echaudé, złożyli ci co tam nie byli. A od tych co tam klękali i się obściskiwali dostajemy wzajemnie sprzeczne opisy. Jeśli zatem niezbyt wiele wiemy o przebiegu tego spotkania to jak możemy stwierdzić, że Eustachy Januszkiewicz nakłamał?

W czym konkretnie?

Bez wątpienia bezpardonowo potraktował Słowackiego i starał się go upokorzyć. Zresztą taki był cel tej uczty. Zebrani zgodni są co do jednego: Słowacki ten "improwizacyjny slam" - przegrał i uznał wyższość mistrza. Różnią się jedynie w akcentowaniu tego jak to się odbyło, od: "... w wierszu pełnym giętkich zwrotów, śmiałych porównań i życia, zwycięzcą swoim wieszcza 'Dziadów' ogłosił", do: "... w swej improwizacji wystąpił z całą swoją dumą szatańską".

Może zatem warto zajrzeć do inkryminowanego pamfletu i zobaczyć co tam rzeczywiście stoi o Słowackim:

"Potém wezwany od przytomnych drugi poeta, którego nazwimy sobie Juliuszem, wystąpił z całą swą dumą szatańską, którą jednakże geniuszowi Adama kładł do nóg. Mówił długo o sobie, o swoim wejściu na świat poetyczny, o zimnem przyjęciu, którego doznał; wiele pięknych rzeczy w wierszach od razu wprost i z duszy wylanych powiedział z zapałem, ale wszędzie przebijała się jego duma i zarozumiałość. - Nakoniec znużony usiadł. - Wszyscy dawali mu oklaski, choć w sercu szemrali na niego, jak na zwolenników Adama przystało, i musiało jego oko poetyczne przejrzeć wskroś naszą duszę; bo po chwili powstał znowu Juliusz, i trzem czy czterma strofami oddał hołd Adamowi (...) Adam odpowiadał Juliuszowi, wyrzucał mu jego grzechy poetyckie. Oświadczył wręcz, że on nie jest poetą. Tłumaczył, co go zgubiło. Nie jesteś poetą, mówił, bo nie masz wiary i miłości".

/"Improwizatorowie", "Tygodnik Literacki", nr 8, 22 lutego 1841, s. 60-61/

Co tu jest kłamstwem?

Na marginesie, warto zauważyć, że obecnie pojawiają się głosy podważające autorstwo Januszkiewicza względem powyższego tekstu, który podpisany jest jedynie kryptonimem: "N. O.".

/por. uwagę w: B. Zakrzewski "Improwizacje grudniowe Juliusza Słowackiego", "Pamiętnik Literacki", T. 55, nr. 1, 1964/

(...)

Mówi Wam coś hasło: "uczta u Januszkiewicza"?

A mówi komuś coś hasło: "druga uczta u Januszkiewicza"?

Co tam robił Słowacki z "puharem"?

(...)

Słowacki, w którymś ze swoich utworów, uznał wielkość Mickiewicza. Autor "Pana Tadeusza" czegoś takiego o Słowackim nie powiedział,

(...)

Nie powiedział?

O "wielkości"rzeczywiście nie mówił, choć kilka pozytywnych słów mu poświęcił.

Oto Słowacki pisał do matki w liście z 3 września 1832 roku:

"Jeden z Polaków mówił mi zdanie, jakie dał Mickiewicz o moich dwu tomikach (...)

powiedział, że moja poezja jest śliczna, że jest to gmach piękną architekturą stawiony, jak wzniosły kościół - ale w kościele Boga nie ma... Prawda, że śliczne i poetyczne zdanie? - podobne do jego sonetu pod tytułem 'Rezygnacja'".

/J. Słowacki "Dzieła" red. J. Krzyżanowski, T. 11 "Listy do matki", oprac. Z. Krzyżanowska, Wrocław 1949, s. 83/

Jak widać, Słowacki uważał, że Mickiewicz dość pozytywnie się o nim wyraził. Wedle niego, "mistrz" miał dostrzec i zaakceptować w jego utworach, które miały "koloryt nieco ciemny nowej angielskiej szkoły", wątki bajroniczne, ideę pesymizmu i nieuchronności przemijania wielkości.

Nie zauważył, że jest to pochwała mocno makiaweliczna. Mickiewicz nie był ślepy, wiedział że Słowacki ma talent i potrafi świetnie "składać rymy". Zgodnie z programem poetyckim Mickiewicza - debiut dwóch tomików poezji Słowackiego udowodnił, że ten nie tworzy poezji. Mickiewicz konsekwentnie nie uznawał Słowackiego za poetę, i nie jest to wymysł Januszkiewicza. Nie uznawał, bo w myśl swych teorii - nie mógł. Słowacki poetą zatem był pisząc "Kulig" czy "Odę do wolności", zamieniając 3000 franków (matczynych) na dwa tomiki poezji wydrukowanych u Pinarda - przestał nim być. A dlaczego, to wystarczy zajrzeć do "Romantyczności" czy rozprawy otwierającej T. I mickiewiczowskiej "Poezji".

(...)

Słowacki był sam jeden, po stronie Mickiewicza stali Polacy, Emigracja i krytycy.

(...)

Wypada sobie zadać pytanie: od kiedy Słowacki miał przeciw sobie Emigrację i krytyków?

Kiedy przybył do Paryża miał trzy ważne wystąpienia publiczne ze swą poezją: dwa w lutym i jeden w marcu 1832 roku; na posiedzeniu Towarzystwa Litewskiego i Ziem Ruskich i podczas obchodów bitwy grochowskiej. Wszystkie bardzo dobrze przyjęte. Na tyle dobrze, że poeta począł snuć plany podboju również rynku francuskojęzycznego (np. nieskończone "Le Roi de Ladawa" czy "Béatrix Cenci"). Porucza mu się ważną funkcję skarbnika wspomnianego Towarzystwa. Wcześniej zostaje przyjęty w szeregi Towarzystwa Naukowego Tułaczów Polskich i Komitetu Narodowego Polskiego. Obchody bitwy i związane z nią wystąpienie Słowackiego owocują uchwałą, wedle której młody poeta ma być uhonorowany żelaznym pierścieniem z napisem: "Rodacy wdzięczni - Słowackiemu, poecie rewolucyjnemu" (o czym sam donosił matce: "200 Polaków publicznie uradziło,aby mi dać pierścień, jako poecie przeszłorocznych wypadków"). Piotr Kopczyński w swych zapiskach zanotował:

"... czytał Słowacki swoje wier­sze (...) cudne, pełne rzeczy i zapału, sala brzmiała oklaskami".

/"Sądy współczesnych o Słowackim (1826-1862)", oprac. B. Zakrzewski, K. Pecold, A. Ciemnoczołowski, Wrocław 1963, s. 21/

To nie jest obraz osamotnionego poety mającego wszystkich przeciwko sobie...

(...)

Takiej postaci jak Mickiewicz ciężko nie lubić. Nie przeszkadzają mi w jego tak pozytywnej ocenie nawet takie fakty, że serdecznie nienawidził Słowackiego

(...)

A jakie są dowody tejże nienawiści? A czy Słowacki, choćby - lubił Mickiewicza i czy z tego powodu stawia mu się jakieś zarzuty?

Nie wiemy jak brzmiała treść przemów Słowackiego podczas grudniowego spotkania. Atoli w przekazie Jana Koźmiana mamy znamienny fragment o "łodydze życia" Słowackiego. Wedle jednego z wariantów miał na niej wyrosnąć kwiat zazdrości i dumy, w domyśle: zazdrości względem Mickiewicza, to z listu do brata Jana - Stanisława Egberta. Druga pojawia się w recenzji z "Beniowskiego", która to recenzja, co istotne podobała się Słowackiemu:

"Najgwałtowniéj porywa się Słowacki na autora Pana Tadeusza (...) Nienawiść dla autora Pana Tadeusza wrzała w Słowackim od dawna; głośna już dzisiaj improwizacya grudniowa, przyśpieszyła tylko jej wybuch (...)

Na łodydze mego życia, mówił do wieszcza Dziadów, dwa błyszczą kwiaty; jedne niechęci ku tobie...".

/"Beniowski poema przez Juliusza Słowackiego", "Dziennik Narodowy" (paryski), nr 15, 10 lipca 1841, s. 59/

(...)

W 1840 Mickiewicz podjął próbę samobójczą - rzucił się z okna. Przyczyną tego były podobne problemy małżeńskie (nie dość, że nie darzył żony uczuciem, to jeszcze ujawniła się u niej choroba psychiczna).

Wydawałoby się, że jeśli mąż nie darzy swej małżonki uczuciem, to raczej ewentualny powód do samobójstwa ma ona. Mickiewicz spokojnie mógł się rozstać z Celiną, jej choroba dawała ku temu stosowny pretekst. A większość spośród ludzi skupionych wokół wieszcza tylko by temu przyklasnęła, jako że mieli oni nader krytyczny stosunek do mickiewiczowskiej połowicy.

W tymże 1840 r., kiedy to ponoć już nie mógł znieść stanów psychicznych swej żony, Mickiewicz rezygnuje ze spokojnej (i co istotniejsze: intratnej) posady w Lozannie. Pośród szeregu powodów powrotu do Paryża niebagatelnym była opinia żony, że pobyt w Szwajcarii naraża zdrowie ich dzieci, co pisarz wyłuszczył w swym liście do Leona Fauchera, z marca 1840 roku. Co zresztą nie było jakimś urojeniem, w górskich kantonach Szwajcarii często dzieci zapadały na wole (wspominane: "le goitre").

Nie przeszkadzają mi w jego tak pozytywnej ocenie nawet takie fakty (...) że po śmierci żony nie interesował się losem swoich dzieci.

Nie interesował się?

Czy wyrazem zainteresowania byłoby zabranie ich do Konstantynopola, miejsca które mogło być areną walki??

(...)

Zwyczajnie Adaś, chociaż przejął się powstaniem, to jednak wykazywał się w stosunku do niego względnym pesymizmem. Czy aż tak bardzo tego żałował? Różnie bywa to osądzane... :roll: Wychodził on na wtedy raczej z takiego założenia (zgadzam się tu Łubieńskim), iż skoro dzieje się dobrze, to po co jeszcze tam ja, a skoro źle, to ja sam nic nie pomogę...

Jeśli chodzi o kwestię: Mickiewicz a powstanie...

zważywszy na zadziwiające przeszkody jakie stały wieszczowi na drodze aby przybyć do kraju, dość niefortunnie brzmi jego przesłanie do tych co walczyli. Przytacza to m.in. Tadeusz Żeleński (za: Kallenbachem):

"Kiedy raz w liczniejszym zebraniu poeta wywodził, że należało raczej zagrzebać się żywcem pod murami Warszawy niż uchodzić z życiem za granicę, odpowiedział generał Małachowski: 'Chyba dlatego tak wypadało postąpić, abyś pan miał jedną ruinę więcej, na której z boleścią mógłbyś opiewać nasz upadek".

/"Mickiewicz a my", w, tegoż: "Reflektorem w mrok", Warszawa 1978, s. 468/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W 1855 roku Mickiewicz staj się żołnierzem, co raczej trzeba traktować jako gest symboliczny.

Nie jest jednak tak, że nasz wieszcz nigdy nie stawał w "boju" przeciw rosyjskim wojskom.

Kiedy to zatem dał im odpór i to - zwycięski?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
W dniu 9.12.2008 o 7:05 PM, Karo napisał:

Represje fizyczne nie, ale przecież choćby jego podróż na Krym była rozkazem carskim. Ponadto towarzyszyli mu stale tzw. konfidenci, którzy na bieżąco donosili o jego każdym ruchu. Ponadto władze carskie chyba zdawały sobie sprawę, że "przeginając" w kwestii Mickiewicza zrobiłyby głupotę. Był już wtedy przecież znanym i dosyć szanowanym w wielu miejscach Europy.

 

Co do tej: "podróży", to o którą chodzi, tę z mniej więcej maja/czerwca 1825 r. czy tę z sierpnia/października tegoż roku? Adam Mickiewicz odbył dwie (a może nawet trzy) podróże, nam najczęściej kojarzą się one z "Sonetami krymskimi", przy czym znany i otwierający zbiór utwór: "Stepy Akermańskie" nie jest związany z podróżą na Krym (to przecież - sonet naddniestrzański). Jeśli Karo użył formy: "podróż" jako metaforę dla: "miejsce zesłania" to też nie jest to do końca ścisłe.

Oczywiście zesłanie samo w sobie jest represją, tylko że carskie władze miały w swym ręku bardzo różne formy zesłania, zatem represyjność zesłania jednych nie była równa represyjności innych. Mickiewicz trafił do Petersburga (i nie tylko on), tam oczekiwać miał na określenie miejsca jego zesłania, czas spędzał na salonach, ostatecznie pierwsze miejsce jego zsyłki to Odessa, gdzie miał objąć posadę nauczyciela (do tej posady jeszcze powrócę). Trzeba też pamiętać, że Mickiewicz został skazany na zsyłkę w głąb Rosji ("w oddalonych od Polski guberniach") z możliwością wyboru miejsca pobytu. Większość zesłańców z grupy filarecko-filomackiej zostało oddanych do dyspozycji ministra oświaty (oświecenia narodowego) Aleksandra Szyszkowa bądź odpowiednich szefów gubernialnych okręgów oświatowych. Pod dyspozycję innego resortu trafili np. Jan Sobolewski czy Jan Heydatel, którzy wyrazili chęć zostania oficerami komunikacji wodnej, przez co trafili do dyspozycji ministra komunikacji.

Mickiewicz został poddany represji ale trudno dopatrzeć się w warunkach jego zsyłki jakiegoś rysu martyrologicznego. Trudno to porównywać z losami Jana Czeczota, Adama Suzina, którzy otrzymali po pół roku w twierdzy (w rejonie Orenburga) i Tomasza Zana - rok twierdzy, a potem mieli być oddani pod kuratelę tamtejszego generała-gubernatora.

Jak przywołuje Svetlana Pavlenko:
"Tomasz Zan, Jan Czeczot i Adam Suzin wyjechali z Wilna 10 października 1824 roku. Droga do miejsca skazania, Orenburga, trwała sześć tygodni, po czym tego pierwszego osadzono w miejskim więzieniu, a innych skierowano do Ufy i Orska. Rzeczywistość, w której znalazł się Zan, okazała się okropna. Słusznie zauważyła Stanisława Ostrowska, iż „z czystej atmosfery filareckiej, która przenikała nawet do jego wileńskiej twierdzy – przeniesiony na dno nędzy i występku – rzucony do ciemnego lochu z innymi przestępcami – dusił się w tej zgniłej atmosferze – bezwstydu i zbrodni'.

W nieludzkich warunkach psychicznych i fizycznych zaczyna prowadzić dziennik 'Z wygnania'. Streszczając swój życiorys w liście z 20 lipca 1830 roku do generała Pawła Suchtelena, który wspierał zesłańca na wygnaniu, Zan podkreśla swoją nędzną sytuację:
'Na utrzymanie moje otrzymywałem z policji po 50 kop. dziennie, co jedynie wystarczało na opłacenie komornego, opał i oświetlenie. Inne potrzeby pokrywane były z zapomóg dorywczych i z trudem udzielanych przez braci, którzy sami żyją z pracy i od których rząd uzyskuje, jak i ode mnie również – sumy wydane przez komisję śledczą do wykrycia działalności Filaretów'.
.Próby znalezienia pracy zarobkowej nie przyniosły rezultatu, Zan czuł się nikomu niepotrzebny, zrujnowany i bezdomny
".

/tejże "Zesłanie jako spotkanie kolonialne. Przestrzeń Uralu i Syberii w oczach Tomasza Zana", "Świat Tekstów", Rocznik Słupski, 13, 2015, s. 8-9/

 

Trudno porównywać zesłanie Mickiewicza z losem "Czarnych Braci":

"W marcu 1824 roku w gmachu Ratusza osadzono członków patriotycznego stowarzyszenia „Czarnych Braci”, zawiązanego w gimnazjum w Krożach na Żmudzi. Grupa ta przewodzona przez Jana Witkiewicza i Cypriana Janczewskiego, powstała w październiku 1823 roku, w reakcji na aresztowanie nauczyciela Jana Sobolewskiego, filomaty. Cała wina młodzieży sprowadzała się do wspólnego czytania powieści historycznych i nalepienia kilku wierszowanych odezw. Zakładając stowarzyszenie, uczniowie sądzili ponadto, że poprzez umasowienie istnienia związków młodzieży w innych niż wileńskich szkołach pomogą jakoś represjonowanym filomatom i filaretom. Przywódcy „Czarnych Braci”: Cyprian Janczewski, Feliks Zielenowicz, Jan Witkiewicz, Wiktor Iwaszkiewicz, Alojzy Pieślak i Mikołaj Suchocki – kilkunastoletni chłopcy – zostali aresztowani, wywiezieni do Wilna i osądzeni; dwaj pierwsi otrzymali karę śmierci (zamienioną na dożywotnią katorgę), pozostałych skazano na zesłanie do guberni orenburskiej, na granicy'".

/K. Węgorowska "Wileńskie miejsca Adama Mickiewicza utrwalone we współczesnych przewodnikach po mieście wieszczów (Refleksje językoznawcy-filologa)", "Filologia Polska", Roczniki Naukowe Uniwersytetu Zielonogórskiego, s 72-73; cyt. za: A. Dylewski "Wilno po polsku", Warszawa 2007, s. 212-213/

 

Wracając do tego rozkazu cesarskiego o podróży na Krym... to w ogóle go nie było.

"Dnia 6 listopada 1824 roku przybył Mickiewicz wraz ze swymi towarzyszami do stolicy cesarstwa rosyjskiego (...) Usposobienie gromadki całéj, przybyłéj do tego wielkiego miasta, które jeden tylko Konstanty Zaleski znał dobrze, a więc mógł w niém służyć za przewodnika, było wogóle spokojnie i smutnemi myślami niezbyt mącone (...) 
Ponieważ wszyscy zależeli od ministeryum oświeceni, musieli się wię tam przedstawić. Ministrem świeżo wówczas mianowanym był, jak wiemy, Aleksander Siemionowicz Szyszkow, żonaty z Julią Narbuttówną. Przeciwnik prądu liberalnego, krytyk reform piotra W. (...) Te jednak właściwości jego umysłu nie oddziałały na pokierowanie losem podróżnych Polaków, którzy w żonie jego mieli może orędowniczkę. Zostawiono im do wyboru, w którą stronę Rosyi na posady nauczycielskie udać się zechcą (...) Mickiewicz i Józef Jeżowski podali prośby o posady w liceum Richelieugo w Odessie
".
/P. Chmielowski "Adam Mickiewicz. Zarys biograficzno-literacki", T. 1, Warszawa-Kraków 1886, s. 317, s. 319-320/

 

Mickiewicz jako się rzekło miał tam zostać nauczycielem, skądinąd dziwny to był pomysł, kowieńskiego nauczyciela skazanego za udział w tajnych organizacjach młodzieżowych uczynić nauczycielem młodzieży. Przybywa wraz z Franciszkiem Malewskim i Józefem Jeżowskim do Odessy w lutym, dostaje (darmowe) lokum w dawnym gmachu szkoły, (darmowe) posiłki otrzymuje tak jak czynni profesorowie, choć wciąż formalnie nie jest członkiem kadry nauczycielskiej. I ostatecznie nigdy nie przystąpili do nauczania. Być może pogłoski o istniejącym w tamtejszych guberniach związku wojskowego (Michaiła Bestużewa i Siergieja Murawiewa) sprawiły, że nie dopuszczono ich do nauczania. W marcu otrzymują rozkaz, tyle że zakazujący im pobytu w Odessie jak i wszystkich południowych guberniach, to tyle co do "rozkazu podróży" na Krym.

I znów mieli wybrać sobie miejsce pobytu, obaj zdecydowali się na Moskwę, wiemy, że Malewski zamierzał pracować w kancelarii gubernatora wojskowego a Mickiewicz w archiwum kolegium interesów zewnętrznych. Opieszałość biurokracji rosyjskiej sprawiła, że tkwili w Odessie, pobierając wyznaczone pensje  - choć nie pracowali, oczekując na zgodę na wyjazd do wybranego miasta.

"... z pensyą od sześciuset do siedmiuset pięćdziesięciu rubli rocznie i z jednorazowym funduszem trzystu rubli dla każdego na koszta podróży (...) hr. Witte (...) zapewnił, że będą tam mieli skarbowe mieszkanie, stół i pensyę".

/Aër "Mickiewicz w Odessie i twórczość jego z tego czasu", Warszawa 1898, s. 3, s. 5/

 

Tymczasem oczekując, nasz poeta poddawany był represjom:

"Młodość jego atoli - miał wtedy 27 rok dopiero - przydomek poety, urok cierpienia za uczucia patryotyczne łatwo wyjednały mu przebaczenie tych wad [chodzi tu o pewne nieobycie na rosyjskich salonach - secesjonista] w świecie modnym, które je odliczał na karb 'oryginalności' (...) a ponieważ stał się z czasem pieszczochem w niektórych domach, zwłaszcza u Hieronimostwa Sobańskich, postępował niekiedy jak pieszczoch. Pani domu, Karolina z Rzewuskich (...) polubiła ona młodego poetę i ośmielała go na każdym kroku. Do jéj salonu wpadał podobno Mickiewicz w najrozmaitszych godzinach i, powitawszy prędko gospodarzy, a nierzadko i zebranych gości, miał mówi bez ogródki: 'Ja chcę kawy, niech tylko będzie z tłustą śmietanką i grubym kożuszkiem'...".

/"Adam Mickiewicz. Zarys...", s. 327/

 

W dniu 31.08.2012 o 9:51 PM, Tomasz N napisał:

Ach te okrutne represje. Czytam własnie taką polsko-litewską książkę o Mickiewiczu autorstwa Ritmanasa S(z)alna i Wojciecha Piotrowicza. Jest tam rozdział: "A. Mickiewicz a kobiety".

I są tam też wspomnienia ponad dziewięćdziesięcioletniej już towarzyszki Adasia z Odessy, Karoliny Sobańskiej (s. 67-68):

Pytałem jak wyglądał, jakie miał obyczaje Mickiewicz w Odessie ?

Aha .. Mickiewicz .. w Odessie.. jakie miał zwyczaje - ciągnęłą apatycznie - Cóż ? ... Lubił bardzo grać w szachy, gadał do rymu i pół godziny czasu bez przerwy ... golić się nie lubiał, trzy dni pod rząd, lulkę kurzył na krótkim cybuchu, ale ten jego tytoń okropnie śmierdział ... okropnie ... Skropiony był Mickiewicz zawsze wodą brzozową ...

 

Wspomnienia są z czasu gdy dobiegała dziewięćdziesiątki, zmarła zresztą w wieku 90 lat.

"... i mimo zbliżającej się dziewięćdziesiątki, cieszy się zdrowiem i zupełną świeżością umysłu. Chcąc od niej dowiedzieć się szczegółów, do Mickiewicza się odnoszących, poznaliśmy ją właśnie w epoce, kiedy srodze śmiercią siostry swej Balzacowej przygnębioną była. Mimo to wszystko na co pamięć jej pozwoliła opowiedziała i miło tutaj nam wyrazić za tę jej gotowość serdeczne podziękowanie".

/"Mickiewicz w...", s. 6, przyp. 1/

 

Te wspomnienia podane są za relacją Adama Rzążewskiego. Ta rozmowa odbyta "właśnie w epoce" śmierci jej siostry Balzakowej - wskazywałoby, iż rozmowa miała miejsce gdzieś około roku 1882, zatem gdy Karolina Sobańska (podówczas już pani Lacroix) miała 87 lat.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.