Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
mch90

Sposoby walki piechoty z czołgami

Rekomendowane odpowiedzi

Speedy   

Hej

Przypomniało mi się jeszcze o granatach termitowych :arrow: Termit czyli mieszanka glinu i tlenku żelaza, która pali się w temperaturze aż do 2500°C( chyba najgoręcej). Został użyty (granat termitowy) przez 2nd Rangers Batallion w Normandi by zniszczyć działa na Point du Hoc. Używany był także to niszczenia czołgów poprzez wrzucenie go do lufy.

Zgadza się, jednak trudno sobie raczej wyobrazić że na polu bitwy uda się komuś wrzucić coś do lufy czołgu. Ona ma niewielką średnicę i jest dosyć wysoko nad ziemią, w dodatku czołg się porusza... Tak że to raczej jest metoda nie tyle walki z czołgami ile raczej np. niszczenia porzuconych czołgów by nie wpadły w ręce wroga itp.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   

Niemiecka instrukcja dla grenadierów z 1943 przewidywała w walce z czołgami sowieckimi takie oto sposoby:

-skok na wieżę czołgu i włożenie w szczelinę pomiędzy wieżą, a kadlubem miny z zapalnikiem czasowym, od 1 do 10s

-skok na wieżę czołgu i wlożenie granatu M24 lub M43, ewentualnie M39(o mniejszej sile rażenia) do lufy czołgu- oczywiście skok od tyłu

- skok na kadłub czołgu i uderzanie łomem w lufę karabinu maszynowego, aby ją wygiąc.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

Niemiecka instrukcja dla grenadierów z 1943 przewidywała w walce z czołgami sowieckimi takie oto sposoby:

-skok na wieżę czołgu i włożenie w szczelinę pomiędzy wieżą, a kadlubem miny z zapalnikiem czasowym, od 1 do 10s

Zgadza się, dodam jednak, że tę minę można było podłożyć też z boku, nie wskakując na czołg

-skok na wieżę czołgu i wlożenie granatu M24 lub M43, ewentualnie M39(o mniejszej sile rażenia) do lufy czołgu- oczywiście skok od tyłu

Toby mogło wypalić jaby czołg miał wieżę obróconą do tyłu - ale jak miał do przodu to taki manewr byłby niezmiernie trudny a możne nawet niewykonalny.

- skok na kadłub czołgu i uderzanie łomem w lufę karabinu maszynowego, aby ją wygiąc.

a to zwłaszcza piękne :arrow: niemal jak ten opisany wcześniej numerek z płachtą ... :arrow:

Żeby jednak zachować właściwą skalę problemu, warto przypomnieć że w tymże roku 1943 do Wehrmachtu trafiły pierwsze partie ręcznych wyrzutni ppanc. typu Panzerfaust i Panzerschreck, co pozwalało z owego wskakiwania ogólnie zrezygnować.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   
niemal jak ten opisany wcześniej numerek z płachtą ...

To nie żarty Speedy - jako żołnierz Służby Zasadniczej WP sam przeszedłem takie szkolenie (na szczęście tylko teoretyczne). Była tam mowa o wzmiankowanym "oślepieniu" czołgu - a więc bądź rzuceniu pałatki (lub koca) na przyrządy obserwacyjne, ale dużo skuteczniejszym sposobem miało być chluśnięcie jakąś gęstą i brudna cieczą (np. olejem silnikowym) na wzmiankowane przyrządy, i dopiero później można było popróbowac, jak "bestię" :arrow: zniszczyć Oczywiście - te sposoby zreferowane przez porucznuka, d-cę plutonu był to tzw. "rozpaczliwiec" - na normalnym placu boju raczej nie może dochodzić do takiej sytuacji, a do zwalczania broni panc. npla. służą inne środki pola walki.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

niemal jak ten opisany wcześniej numerek z płachtą ...

To nie żarty Speedy - jako żołnierz Służby Zasadniczej WP sam przeszedłem takie szkolenie (na szczęście tylko teoretyczne). Była tam mowa o wzmiankowanym "oślepieniu" czołgu - a więc bądź rzuceniu pałatki (lub koca) na przyrządy obserwacyjne, ale dużo skuteczniejszym sposobem miało być chluśnięcie jakąś gęstą i brudna cieczą (np. olejem silnikowym) na wzmiankowane przyrządy, i dopiero później można było popróbowac, jak "bestię" :arrow: zniszczyć

Jasne, rozumiem że i taką rozpaczliwą taktykę wypada przećwiczyć. Nawet jednak w takiej podbramkowej sytuacji jak opisujesz, przy braku innych środków, i tak lepiej byłoby chyba zaimprowizować koktajle Mołotowa np. z tego oleju o którym pisałeś (można nim zagęścić benzynę), pasty do podłóg w płynie, rozpuszczalnika do lakierów, dowolnej farby olejnej... o takie rzeczy chyba nawet łatwiej niż o płachtę tkaniny o wymiarach czołgu.

Ale żeby nie było :arrow: to dodam że Niemcy rozważali projekty jeszcze nieco bardziej absurdalnych środków przeciwczołgowych. Jednym z nich był program Motorstopmittel, próba wyprodukowania jakiegoś środka który dostanie się do silnika i unieruchomi go. Pierwszym przybliżeniem był granat zawierający bardzo rozdrobnioną krzemionkę (Stopsand). Rzucony na pokrywę silnika miał się rozerwać rozpylając swą zawartość. Pył zassany do kolektora wlotowego miał spowodować zaklejenie i zapieczenie filtrów powietrza i w ten sposób zatrzymać silnik. Potem jeszcze z innymi substancjami próbowano tego samego ale bez większych efektów. Jakieś lekkie pojazdy dawało się czasem tak wyłączyć, ale silnik czołgowy o dużej mocy zasysał powietrze tak mocno że ta sztuczka nie działała.

Pochodnym pomysłem był granat zawierający gazowy ozon. Też miał sie otworzyć nad pokrywą silnika. Ozon zassany do gaźnika miał spowodować obniżenie liczby oktanowej paliwa, spalanie stukowe (detonacyjne) w silniku i zatrzymanie lub i uszkodzenie go. Jak łatwo zgadnąć z tego takoż nic nie wyszło. Złośliwie dodam jeszcze że pomysł ten najwyraźniej nie był konsultowany ze specjalistami od czołgów. Rosyjskie czołgi napędzane były niemal wyłącznie silnikami Diesla i nijakich gaźników nie miały; zaś część czołgów aliantów zachodnich miała silniki lotnicze z bezpośrednim wtryskiem paliwa i takoż gaźników nie posiadała.

Popularnym środkiem do oślepiania czołgów (zamiast oblewania ich farbą czy olejem) był granat dymny BK wprowadzony w 1943. Miał on postać ampuły z ciekłą mieszanką dymotwórczą na bazie tetrachlorku tytanu. Stłuczenie ampuły powodowało reakcję z parą wodną zawartą w powietrzu i powstanie gęstego białego dymu.

Jeszcze jednym pomysłem z cyklu "maść na szczura" był granat DPS (Detonierende Pulverscheibe, potem Scheibenhandgranate) wymyślony przez WASAG, wykonany z ich ulubionego materiału, nipolitu z którego byli bardzo dumni i wszędzie próbowali go wetkać. DPS miał postać krążka o średnicy 8 cm i grubości zaledwie 1,6 cm (nipolit miał małą średnicę krytyczną i detonował swobodnie nawet w tak cienkiej warstwie). Taki krążek miał być wciskany przez szczeliny obserwacyjne czy wentylacyjne wozów bojowych, bunkrów itp. Krążki można było też łączyć w większe ładunki do innych celów (najwyraźniej była to jakaś obsesja kogoś z WASAG, wymyślona przez nich 4-tonowa bomba lotnicza z nipolitu także składała się z cylindrycznych segmentów po 800 kg bodajże, które można było łaczyć w bombę dowolnej wielkości, do owych 4 ton włącznie).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Alianci stosowali jeszcze patent tzw. "Sticky bomb" materiał wybuchowy z lontem w skarpecie pokrytej gęstym smarem. Takie ładunki były przyklejane najczęściej do elementów układu jezdnego.

Czy stosowanie takich improwizjowanych ładunków wybuchowych jest gdzieś udokumentowane? Z tego co pamiętam, tego typu "wynalazki" znalazły się w "Szeregowcu Ryanie", a poza tym filmem nie słyszałem o stosowaniu w walce czegoś takiego.

We wspomnianym filmie faktycznie, pada określenie "sticky bomb", jednakże nie jest to wymysł filmu. Oczywiście w filmie użyto, że tak powiem domorosłego granatu, gdyż właśnie tym była tajemnicza, filmowa "sticky bomb". Tak na prawdę to wynalazek brytyjski z początku II WŚ.

Oryginalny granat o nazwie "sticky bomb" składał się z materiału wybuchowego w metalowej bodajże skorupie, pokrytej bardzo lepką żywicą. Do tego standardowy zapalnik z zawleczką. Część lepka, z żywicą była schowana w dwuczłonowej (dwie półkule rochylające się na boki), metalowej pokrywie, którą należało zdjąć z granatu przed przystąpieniem do działania. Granat był kłopotliwy w użyciu, bo nie dość, że należało podejść do samego czołgu niepostrzeżenie, to jeszcze trzeba było uważać na żywicę. Nierzadko zdarzało się, że "sticky bomb" przyklejała się do samego żołnierza, do drzewa lub czegokolwiek innego. Odkleić nie było szans. Nie używano materiału kumulacyjnego, więc i skuteczność bywała różna, zależnie od pancerza, czy elementu czołgu. Dlatego też szybko zrezygnowano z użycia tego ciężkiego i nieporęcznego sprzętu. Z tego co się orientuję, to w którymś z brytyjskich muzeów można zobaczyć to cudo. Są też filmy instruktażowe z epoki pokazujące użycie granatu (filmik widziałem). Niemcy mieli podobne rozwiązanie, z tym że ich granat przyczepiano do czołgów za pomocą silnego magnesu.

Pozdrawiam.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

Fajnie że przypomniałeś jeszcze o tym granacie :). To ja jeszcze dodam coś w uzupełnieniu:

Oczywiście w filmie użyto, że tak powiem domorosłego granatu, gdyż właśnie tym była tajemnicza, filmowa "sticky bomb". Tak na prawdę to wynalazek brytyjski z początku II WŚ.

Z połowy 1940 mniej więcej, a jego oficjalne oznaczenie to No.74.

Oryginalny granat o nazwie "sticky bomb" składał się z materiału wybuchowego w metalowej bodajże skorupie, pokrytej bardzo lepką żywicą. Do tego standardowy zapalnik z zawleczką.

Jest nawet gorzej niż myślisz :P. Skorupa granatu była z grubościennej kuli szklanej, wypełnionej nitrogliceryną (w ilości 600 g). Zapalnik nie był do końca standardowy - wykonany był z tworzywa sztucznego, widocznie łączenie szkła z metalem uznano za niezbyt dobry pomysł. Natomiast faktycznie był to taki zapalnik czasowy jak w normalnych granatach, z zawleczką i łyżką, której zwolnienie w momencie rzutu powoduje zapłon opóźniacza. Zawleczki w zasadzie były nawet dwie: jedna powodowała zwolnienie sprężyny zrzucającej owe półkuliste osłony z tej lepkiej głowicy, druga zwalniała sprężynę mechanizmu uderzeniowego w zapalniku. Tak że w zależności od sytuacji można było też użyć No.74 bez tego klejenia, jako zwykłego granatu powiedzmy zaczepnego.

Nie używano materiału kumulacyjnego, więc i skuteczność bywała różna, zależnie od pancerza, czy elementu czołgu. Dlatego też szybko zrezygnowano z użycia tego ciężkiego i nieporęcznego sprzętu.

Szybko jak szybko, w 1942 podobno był jeszcze używany w Afryce a nie jestem pewien czy nawet w związku z Monte Cassino nie napotkałem jakichś relacji o nim.

Skuteczność granatów o działaniu burzącym opiera się na takim efekcie, to się zdaje się nazywa "spalling" - w przypadku detonacji materiału wyb. na powierzchni pancerza czołgu (czy czegokolwiek) w miejscu wybuchu następuje odpryskiwanie odłamków o wysokiej energii z obu stron pancerza (także od tej "wewnętrznej" czyli przeciwnej niż podłożony ładunek). Działa to tym lepiej im większa jest prędkość detonacji m.w. (nitrogliceryna ma w miarę wysoką, 7700 m/s). W przypadku cieńszych pancerzy może nawet nastąpić przebicie na wylot. W praktyce jednak przeciwko lepiej opancerzonym czołgom z późniejszego okresu wojny ten granat nie był zbyt efektywny.

Niemcy mieli podobne rozwiązanie, z tym że ich granat przyczepiano do czołgów za pomocą silnego magnesu.

Pozdrawiam.

Faktycznie, mieli ich nawet kilka. Były to jednak granaty kumulacyjne, to przyklejanie wynikało w ich przypadku nie tylko z chęci zastosowania zapalnika czasowego ale i odpowiedniego skierowania ładunku kumulacyjnego w stronę przeszkody.

Na tym bowiem polega nierozwiązywalny chyba problem ręcznego granatu ppanc. Musi on eksplodować w kontakcie z celem. Można zastosować oczywiście zapalnik uderzeniowy. Ale w przypadku przedmiotu rzucanego ręką, a więc lecącego z prędkością kilku-kilkunastu m/s co najwyżej, taki zapalnik musi być ogromnie wrażliwy. A jednocześnie musi być wystarczająco dobrze zabezpieczony by nie wybuchł w rękach osoby rzucającej granat. Okazuje się że jest to spore wyzwanie, zaprojektować coś takiego. Niemal wszystkie granaty ręczne z zapalnikiem uderzeniowym (pomijając okres I ws) miały albo opinię niewygodnych i niebezpiecznych, powodując liczne wypadki, albo zawodnych i nieudanych niewypałów. Niemniej w przypadku granatu ppanc. nie było jakby wyjścia za bardzo i jednak je robiono. Alternatywą były właśnie te wszystkie systemy klejące albo magnesy (a któryś niemiecki granat miał nawet jedno i drugie). W tym przypadku granat miał przyczepić się do pancerza a więc można było zastosować zwykły zapalnik czasowy, doskonale znany, opanowany i bezpieczny. Ale coś za coś, takie przylepianie nie jest za łatwe, czołg porusza się, drga, nawet przyczepiony ładunek może odpaść, poza tym czołg na polu walki zwykle pokryty jest błotem, kurzem, brudem, co dodatkowo zmniejsza "przyczepność" takiego ładunku. Tak że większość granatów ppanc. i brytyjskich i radzieckich miała jednak zapalnik uderzeniowy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
Czy granaty Gammon były używane przeciw czołgom?

Tak. Jeszcze w 1944 roku granaty tego typu były na wyposażeniu alianckich spadochroniarzy. We wspomnieniach z "D-Day" żołnierzy ze 101. i 82. DPD dość często przewija się ten wątek- eliminacji starych francuskich czołgów, przejętych przez Niemców, za pomocą granatów Gammon. Żołnierze bardzo je chwalili, uważając je wręcz za najlepszą aliancką broń przeciwczołgową piechoty.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

Tak. Jeszcze w 1944 roku granaty tego typu były na wyposażeniu alianckich spadochroniarzy.

Hmmm a dlaczego "jeszcze"? A co powinni mieć "już"? Przecież No.82 Gammon Bomb wszedł do służby jakoś w połowie 1943, to chyba normalne że w 1944 był używany.

BTW dodam że był też dostarczany oddziałom ruchu oporu w różnych krajach także i w Polsce. "Gamony" dość powszechnie stosowano w Powstaniu Warszawskim, m.in. za ich pomocą unieruchomiono owe dwie Pantery które potem po wyremontowaniu były przez pewien czas używane przez powstańców na Woli.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   

Z tego co wiem, to w Polsce produkowano odpowiednik ''gammonów'' czyli zapalnik z woreczkiem wypełnionym plastykiem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

Z tego co wiem, to w Polsce produkowano odpowiednik ''gammonów'' czyli zapalnik z woreczkiem wypełnionym plastykiem.

Dokładnie tak właśnie wyglądał Gammon Bomb! W takiej formie był dostarczany, dostawało się ten woreczek z wmontowanym zapalnikiem, detonatory i plastyczny m.w. I należało włożyć detonator i tyle plastyku ile było potrzeba (albo ile się miało), np. jeśli potrzebny był granat zaczepny/obronny to niewiele, rzędu 0,5 funta czyli 230 g lub mniej, za to dokładano np. jakieś kawałki metalu, pocięte gwoździe itp. A jak przeciwpancerny to raczej tylko plastyk na maxa (maksymalnie mieściło się 2 funty czyli 900 g mniej więcej).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
izi   

Panowie, czy jest (teoretycznie) możliwe zatrzymanie czołgu na parę minut poprzez strzał z karabinu snajperskiego w szczelinę obserwacyjną? Czołg (Panthera starszego typu, nie wiem, jak się tam ona zwała dokładnie, nowsze miały peryskopy) jedzie wolno wąską uliczką, a snajper jest naprawdę dobry :rolleyes: i ma całkiem niezłego Mausera K98k.

Jest to możliwe, czy nie?

Jeśli nie w szczelinę, to w co można celować, by na te dwie - trzy minuty czołg zatrzymać (do czasu doniesienia butelek z benzyną i granatów)?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

Teoretycznie tak. Tak myślę, że nawet jak taka szczelina osłonieta była szkłem pancernym i i tak po strzale była nieprzezroczysta. Tak zakładam.

Ale tych otworów/ peryskopów było więcej.

Zniszczyłeś peryskopy kierowcy, dowódca cały czas może kierować za pomocą interkomu.

Napisałem teoretycznie, gdyż otworów było za dużo.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
izi   

Nadal teoretyzując: trafiając w taką szczelinę (nie mówię o peryskopie) kierowca czołgu dostawał pociskiem w twarz i należało zastąpić kierowcę. Dobrze mówię?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.