Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Okupacja na wesoło

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

Alianci podali Niemcom warunki kapitulacji:

- Bezwarunkowa kapitulacja.

- Hitler musi się ożenić z Żydówką.

- W przyszłej wojnie, jaka by wybuchła w Europie, Niemcy muszą znowu walczyć u boku Włoch.

W tramwaju linii 9 kobieta zwraca się do konduktora:

- Czy daleko jeszcze do Niepodległości?

- Jeszcze niecały roczek.

W tramwaju tłok. W przejściu Niemiec nastąpił Polakowi na odcisk. Ten, nie zastanawiając się łup go w pysk. Pasażer stojący obok, łup go z drugiej strony. Niemiec ogłupiały pyta się o co chodzi.

- Mam bardzo bolesny odcisk, nie odpowiadam za siebie - mówi pierwszy pasażer.

- A ja nic, ja tylko myślałem, że się już zaczęło - usprawiedliwia się drugi.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   

Popularna przyśpiewka (na nutę "siekra, motyka...)

"Płynie mucha

crawlem w zupie,

my Hitlera,

mamy w d...e" :P

I napis ze ściany kina:

"Tylko świnie siedzą w kinie !" :twisted:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Do pewnego mieszkania dzwoni nieznajomy mężczyzna i pyta:

- Czy tu można kupić mąkę?

- Nie - pada odpowiedź

Przybysz dziękuje za informację tłumacząc, że dostał taki adres, i odchodzi. W parę minut później znów ktoś dzwoni do drzwi i historia się powtarza. Gdy właściciel mieszkania po raz trzeci otwiera drzwi i znów słyszy pytanie o mąkę, odpowiada już zdenerwowany:

- Proszę pana, ja jestem volksdeutschem, a zebranie konspiracyjne odbywa się piętro wyżej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
dzionga   

Napis na obwieszczeniu, że generalnym gubernatorem został Hans Frank:

Marszałek Piłsudski powiedziałby: A my was w d... mamy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Napisy na murach:

Warszawskimi ulicami chodzą ku*** ze szkopami oraz po tym jak zaczęto konfiskować futra dla Niemców, którzy walczyli w Rosji, w stolicy pojawiły się sentencje: Choć z futer naszych macie gacie i tak wojny nie wygracie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Po ostatnich stratach Niemców

tak w Włoszech, jak na wschodzie,

umieścili diabli napis

przy drzwiach piekła, tuż przy wchodzie:

"Niegermański podczłowieku:

Córko, synu, matko, ojcze,

Dziś z powodu braku miejsca

Nur fur Deutsche, nur fur Deutsche!"

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jak wiemy w Warszawie konfiskowano dzieła sztuki, meble, już w roku 1939 pojawił się na ulicach żart, który świetnie opisywał tę sytuację:

Spotyka się dwóch warszawiaków:

-Słyszałeś "Orbis" organizuje wycieczkę do Berlina.

-Po co?

-Pod hasłem: poznaj swoje meble.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
dzionga   

Albinos już poruszył kwestię "odzieżową", ale mam jeszcze coś z Szaroty :) :

Po rekwirowaniu kobietom futer i innej tego typu odzieży na murach pojawiły się plakaty, na których stał niemiecki żołnierz ubrany w zarekwirowane przedmioty, a podpis brzmiał: Teraz to już na pewno zwyciężymy.

Rozlepiano także kartki z napisem: Chociaż z futer macie gacie, jednak wojny nie wygracie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Po sukcesie akcji "Góral" Niemcy za wszelką cenę chcieli dopaść sprawców napadu. Zaoferowali nawet nagrodę 1 mln zł dla każdego, kto poda im informację, która pomoże znaleźć sprawców, a w razie odzyskania pieniędzy, nagroda miała podwyższyć się do 5 mln zł. Do warszawskiego Gestapo wpłynęło w końcu pewne zawiadomienie, o którym było wyjątkowo głośno na mieście. Otóż autor listu pisał, że widział całe zajście, oraz bandytów biorących w nim udział. Autorem był niejaki Zygmunt Waza, zamieszkały przy placu Zamkowym 1. Gestapo od razu postanowiło sprawdzić to. Dopiero na miejscu zorientowali się, że Polacy nie dość, że zabrali im pieniądze, to jeszcze zrobili z nich durni.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Zanim żołnierze KeDywu OW AK przystąpili do akcji "Panienka", musieli zdobyć mundury:

Zanim opowiem o samej akcji, muszę przywołać anegdotę z okresu jej przygotowań. Potrzebne były dwa mundury niemieckie. Jeden, policyjny, już mieliśmy (często go używałem), ale drugi musiał być uniformem zwykłego żołnierza. Naszym samochodem (ukradzionym Niemcom) pojechaliśmy na Powązki, gdzie mieściły się koszary niemieckie. Janek Barszczewski miał na sobie kurtkę oficera SS, buty do jazdy konnej, jedynie spodnie koloru nieco niewłaściwego; nieważne, przez szybę samochodu widać było tylko górną część stroju. Prowadził, o ile pamiętam, Antek Wojciechowski, a w ekipie- prócz mnie- znalazł się też Stasinek. W chwili gdy przejeżdżaliśmy przed budką wartowniczą przy bramie koszar niemieckich, stanął nam silnik. Maska naszego citroena otwierała się na dwie strony. Janek, ukryty w ten sposób za maską, starał się uruchomić silnik... Niemcy w każdej chwili mogli nam zaproponować pomoc... Tylko Janek mówił trochę po niemiecku, zbyt słabo jednak jak na oficera SS. W tej samej chwili słyszymy kroki, przy samochodzie zatrzymuje się żołnierz Wehrmachtu: wraca z przepustki, jest spóźniony i chce z nami podjechać. Janek krzyczy: - Raus!- i biedak, rozczarowany, oddala się. Wtedy silnik zapala. Za trzysta metrów widzimy znów naszego żołnierza, który stoi na baczność i nam salutuje: prosi znów o podwiezienie. Tym razem jesteśmy dobrzy. Wsiada i ruszamy. Odbieram mu grzecznie karabin, który trzyma między kolanami. Oddaje mi go, zdziwiony nieco gestem tajniaka (miałem na sobie czarny ceratowy płaszcz podobny do tych, jakie nosiło Gestapo). Jedziemy. Janek odzywa się po niemiecku.

- Jesteśmy żołnierzami Wojska Polskiego. Nie zrobimy Ci krzywdy. Zabijamy tylko żołnierzy SS, nie Wehrmachtu.

Nie widziałem nigdy człowieka tak zaskoczonego!... Po dwóch, trzech kilometrach stanęliśmy w małym lasku. - Rozbieraj się.- Zabraliśmy mu mundur i buty, zostawiając go na śniegu (był styczeń) w podkoszulku i kalesonach. Żałuję, że nie widziałem jego powrotu do koszar i tego, jak tłumaczy się przed dowódcą.

S. Likiernik, Diabelne szczęście czy palec Boży?, Warszawa 1994, s. 94-95.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Coś ze wspomnień cichociemnych:

15.6.1943

(...)

Na przygotowania nie było dużo czasu. Przed samym odjazdem Kazik, stary spadochroniarz, dawał mi ostatnie rady.

- W "małpim gaju", uważasz, jest taki cholerny przyrząd; nazywa się trapez opuszczany. Przywiązują cię do trapezu, ty się huśtasz, a instruktor kręci korbą i winduje cię do góry. Jak cię już dobrze podkręci, to cię pyta, czy widać Leven. Jak mu powiesz, że jeszcze nie widzisz, on kręci dalej. Jak mu powiesz, że miasto widzisz jak na dłoni, on wtedy krzyczy: "G... pan widzisz!" i też nie przestaje kręcić. Jak już wyżej nie można, puszcza korbę, a ty lecisz w dół.

- Lecę w dół?! A na czym się ląduje!

- Na czym? Na pysku, oczywiście. Chyba że instruktor ćwiczy lądowanie do tyłu. Wtedy lądujesz nie na pysku, ale...

- Rozumiem. Ale co mam mówić, gdy instruktor się pyta, czy widać Leven?

- Wszystko jedno co. Instruktor i tak nie słucha.

- No, to po co ty mi to wszystko mówisz?

- Żebyś wiedział!- objaśnił mnie Kazik.

Largo, 16.6

Wczoraj po południu przyjechaliśmy do Largo. Na przywitanie byliśmy świadkami małego wypadku. Jakiś podchorąży wlazł na drzewo i majstrował coś na gałęzi na wysokości 8-9 m nad ziemią. Coś mu tam nie poszło i zleciał. Myślałem, że się zabije. Tymczasem nie zabił się. Złamał kość przedramienia, kilka żeber, obojczyk i jeszcze coś. Później okazało się, że nie było to obowiązkowe ćwiczenie i że on tam wlazł na ochotnika. Postanowiłem, że na ochotnika nigdzie pchał się nie będę. Jutro rozpoczynamy zaprawę.

Largo, 22.6

(...)

Trzecim celem zaprawy jest niewątpliwie wyrobienie automatycznej reakcji na komendę spadochronową. Każde ćwiczenie wykonywane jest na komendę Action Station- przygotowanie, i Go- skok. Każdy skok przez dziurę, każdy skok z drabinki, ze stołka- wszystko to jest wykonywane na komendę Go. Ta komenda ma obecnie dla mnie specjalną wymowę. Gdy ją słyszę skierowaną do siebie, wiem, że w tej samej sekundzie nie może mnie być tam, gdzie mnie ona zastała. Mam zniknąć. Skoczyć. Reakcja musi być automatyczna, odruchowa. Ma być tak automatyczna, jak cofnięcie oparzonej ręki od żelazka.

(...)

Tymczasem jednak wszyscy już jesteśmy "zautomatyzowani". Mieliśmy dowód przedwczoraj w nocy. Jakiś adept o wysokich (dosłownie) aspiracjach krzyknął przez sen: Action Station! Inny natychmiast wrzasnął: Go! Trzeci zleciał z pryczy.

Za: Starzyński L., Kartki z pamiętnika [w:] Drogi Cichociemnych, Warszawa 2008, s. 54-68.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   

To i ja może coś dam:

Mussolini wysyła komunikat do Hitlera:

''Caro Amico

El Greco bandito

Dupo obito!

Finito!''

Gdy dłuższy czas nie ma odpowiedzi, Mussolini powtarza:

''Ratuj cholero

Adolfo Hitlero

Tutto perditto!

-Tuo Benito''

Hitler w końcu odpowiedział:

''Nic Ci już nie pomoże

Wystawiaj puppo w morze''

Albo z tej samej beczki:

''Rozmowa telegraficzna między Hitlerem a Mussolinim

Hitler: Kochany Benito, czy znów Cię obito?

Mussolini: Nie udawaj Greka, Ciebie też to czeka!''

Za: ''Warszawski dowcip w walce''

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Jak czas temu dostałem w prezencie takie dwie historie:

Któregoś dnia (kiedy to było, nie umiem sobie uświadomić) zadzwonił do niego [dra Rybickiego] "interesujący się" nim oficer SB i ostrym głosem zażądał, by dr Rybicki jeszcze tego samego dnia wieczorem zgłosił się w jego urzędzie. Na tę propozycję-nakaz dr Rybicki odpowiedział krótko: "Nie mogę" "Dlaczego?" - zapytał oficer. "Żona mnie kąpie" - zatkało ubeka. "Dlaczego?" - "Żebyście mogli w czystą d... pocałować" - odpalił Rybicki. Ubek odłożył słuchawkę. Jeżeli wyobrazić sobie zwalistą postać Rybickiego (pewnie z 90 kg) i kruchutką panią Stefanię o rączkach dziecka, paradoksalność wyobrażonej sytuacji była przekomiczna. (...)

Z osobą "Stasinka" łączy się pewne zdarzenie, o którym opowiedział mi kiedyś dr Józef Rybicki. Otóż "Stasinek" dowodził bardzo trudną akcją likwidacji okrutnego kata z posterunku Bahnschutzu na Dworcu Zachodnim w Warszawie. Gdy szedł na nią, w mundurze niemieckiego żandarma, dr Rybicki spotkał go w bramie w pobliżu miejsca akcji, by przyjąć meldunek o przygotowaniach i okolicznościach. Takie ostatnie sprawdzenie sytuacji przed samą akcją. Przyjął meldunek, a żegnając się ucałował "Stasinka". Kilka dni później w jakimś biuletynie specjalnym dla dowódców AK znalazł notatkę, że trzeba się wystrzegać pedagoga z Tomaszowa- Rybickiego, którego widziano, jak całował się z żandarmem niemieckim w bramie domu.

Za: T. Strzembosz, Z przygód historyka polskiej konspiracji wojskowej 1939-1945 [w:] Ojczyzna i wolność. Prace ofiarowane Profesorowi Janowi Ziółkowi w siedemdziesiątą rocznicę urodzin, red. A. Barańska, W. Matwiejczyk, E. M. Ziółek, Lublin 2000, s. 696, 699.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
atrix   

Oparte na autentycznych faktach.

Z relacji mojego dziadka - nauka języka niemieckiego

" przychodzi żołnierz Niemiecki na podwórko i mówi do mojego dziadka - father....... wagen.....pferde. Dziadek słucha i myśli, co on chce?. Za chwile dziadek odpowiada - pierdnąć to bym mógł, ale nie teraz, bo mi się nie chce. Woła za chwile do babci - Maryśka przynieś wagę. Babcia przynosi wagę ( przezmian, typ wagi szalkowej kowalskiej roboty ). Niemiec kręci głową, najn, najn. Dziadek mówi że nic nie rozumie. Wreszcie żołnierz wyciąga notes i ołówek, rysuje wóz i konia i pokazuje dziadkowi. A to cholero wóz chcesz i konia. No to mów normalnie, a nie wpierw chcesz wagę teraz konia.

Z relacji sąsiadki - łodzią po wydmach, czyli frontowa nauka rosyjskiego

Po wkroczeniu w 1945 roku rosjan do naszej miejscowości, przychodzi żołnierz rosyjski do sąsiadki.I pyta - wodku majesz? Kobieta odpowiada no mam. I wyciąga ze schowka butelkę samogonu. W tym czasie dołącza drugi żołnierz i pyta - matulu a łodku majesz? A kobieta do niego z odpowiedzią - a skąd ci jasna cholero łódkę wezmę jak do Wisły 12 km. I tłumaczy żołnierzom - łódki nie mam, bo pływać nie ma gdzie. Ani rzeki nie ma, ani stawu tylko piachy i piachy na polach. W końcu wyzwoliciele zadowolili sie chlebem do butelczyny.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.