Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Tofik

Franklin Delano Roosevelt - ocena

Rekomendowane odpowiedzi

Tofik   

Jest temat o Churchillu, niech będzie też i o amerykańskim prezydencie, który cztery razy wygrywał wybory prezydenckie w USA i pełnił ów urząd w latach 1933 - 1945. Autor programu new deal (nowy ład), który pomógł wyjść Stanom ostatecznie z Wielkiego Kryzysu. W czasie wojny pomagał Brytyjczykom, a później dostawy amerykańskie otrzymywali także Rosjanie. Dość niejasna jest sprawa tego, czy istotnie chciał włączenia USA do wojny, jednakże można twierdzić, że ciągle starał się rozluźniać "rygory" neutralności i powoli wprowadzać Amerykę do wojny. Wg niektórych był zbyt ugodowy wobec Józefa Stalina. Polacy patrzą zwykle na niego poprzez "oddanie" Polski przez Roosvelta Stalinowi. Zapraszam do dyskusji o nim.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Roosevelt był wielkim politykiem. Niekoniecznie wielkim dyplomatą, ale wielkim 'aktorem' -- posiadał niewątpliwy urok osobisty. Miał spore doświadczenie polityczne, był asystentem sekretarza d.s. Marynarki Wojennej za prezydentury Wilsona i mógł obserwować dokładnie niepowodzenia ówczesnej głowy państwa. Nauczył się ważnej rzeczy -- bardzo duże znaczenie ma współpraca między zwycięzcami -- nie taka luźna i symboliczna, jak w Wersalu. Dążył do jak najlepszych relacji ze swymi najpotężniejszymi sojusznikami, lubił Stalina. Uważał się za kontynuatora zarówno swojego wielkiego kuzyna Theodore'a, 'realisty', jak i Woodrow Wilsona, 'idealisty' (na marginesie dodam, że Teddy Roosevelt i Wilson nie pałali do siebie sympatią). Podziwiam, że mimo paraliżu zaszedł na sam szczyt, w prezydenckich rankingach znajduje się mniej więcej na drugim m-cu, po Lincolnie. New Deal najprawdopodobniej przedłużył nieco kryzys, ale dał Amerykanom nadzieję, czyli to, czego nie dokonał jego poprzednik, Herbert Hoover.

W kwestii Pearl Harbor mogło to być zarówno celowe działanie prezydenta, jak i zręczne nagięcie go przez współpracowników -- o to trzeba by już zapytać samego ś.p. prezydenta. Jeżeli było to zgodne z jego planem, najprawdopodobniej nie chciał sie migać od wojny tak długo, jak Wilson. Pod względem przystąpienia do wojny okazał się zręczniejszym politykiem.

Dodatkowy plus daję za rozpoczęcie za jego prezydentury badań nad bronią jądrową (która teraz może przynieść więcej szkody niż pożytku), ważkiego argumentu siły na czas wojny, który wykorzystał potem Truman, kończąc wojnę z Japonią fajerwerkami.

Dobrym zagraniem politycznym były jego Fireside Chats -- okazja do bliższego kontaktu z obywatelami.

Nie przejmował się zbytnio sprawami jakichśtam państewek Europy Wschodniej (zbyt egzotycznymi dla USA; poza tym więcej łączyło z Polską Churchilla niż FDR), przedkładał je nad interes własnego państwa (z punktu widzenia USA -- lepiej mieć w Stalinie wroga niż przeciwnika, szczególnie, gdy Japońce się z nimi tłukli; ZSRR walczy z Niemcami -- ergo jest dobre -- typowo zaoceaniczny brak rozeznania w realiach Starego Kontynentu). Duży wpływ doradców na postawę prezydenta, w tym barwna postać Algera Hissa -- szpiega sowieckiego.

Do tego ciekawa biografia Roosevelta, dzieciaki rozwodzące się i biorące kolejne śluby, kolorowa postać żony...

To wszystko czyni z FDR jednego z moich ulubionych prezydentów USA :wink:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy na tym forum jest "tradycja" odnawiania tematów bo prezed chwilką się tu zajerestrowalam :)

Tak więc w całości popieram wypowiedz mojej poprzedniczki.Również F.D Roosevelt jest jednym z moich ulubionych polityków gdyż:

1 Wyprowadził świat z wielkiego kryzysu ekonomicznego co uważam ze wielki sukces

2 Był prezydentem aż 12 lat co tez jest sukcesem,widać był dobrym politykiem skoro zostal wybrany aż czterokrotnie.A poza tym rządzic tyle czasu to naprawde ciezki kawalek chleba...

3 i najwazniejsze ,wlasnie doceniam go za to że mimo choroby zdecydowal sie być prezydentem.Może być doskonałym wzorem ze niepelnosprawnośc nie wyklucza nikogo z zycia i mimo problemów zdrowotnych można sobie świetnie radzić w życiu-za to wieeelki plus

Pozdrawiam wszystkich ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

jest to jeden z tych polityków, w ocenie których patrzymy przez pryzmat Polski i naszych interesów zapominając, że reprezentował on interesy USA. Patrząc od jego strony "kija" jego polityka w czasie II w.ś. była robiona bardzo dobrze : oddawał to co mógl dostając to co musial. Fakt, że Polska i tak miałaby być oddana a wojna z JAponią by trwała lata, a tak skończyła się szybciej [nie należy zapominać że samych Japończykow na Wystapach jako ludności były miliony do tego armia w Chinach która także mogłaby bronić wysp].

To czy jego polityka przedwojenna przynosiła jakiś skutek - śmiem wątpić. Skutek przyniosła wojna i fakt że do '41 r USA uczestniczyły w niej "na poły" habndlując to co się da ze starego lub starszego sprzętu, zastępując go nowym.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

prezydent USA od '32 roku do '45 r. [do chwili śmierci], czyli przez cztery kadencje [ostatnia - od '44 r.], sparaliżowany, przykuty na stale do wózka. W polityce wewnętrznej orędownik New Dealu - mającego pomóc zlikwidować kryzys i umożliwć wypłynięcie gospodarki amerykanskiej na spokojniejsze wody. W polityce zagranicznej - już w '33 r. uznał ZSRR i jego rząd za legalny. Współpracował z ZSRR długo i owocnie - już w '39 r. [przed wybuchem wojny].

Jak można oceniać jego kadencję, za czasów "przedwojennych", jak oceniać jego politykę i to co czynił zarówno w St. Zjedn. jak i poza nimi?

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie to jeden z większych prezydentów Stanów Zjednoczonych XX wieku. Wyżej oceniam tylko Kennedy'ego i Reagana (pewnie również Nixon dołączyłby do tego grona, gdyby nie afera Watergate). Z mojego punktu widzenia Roosevelt prowadził w miarę dobrą politykę dla swojego kraju. Miał niestety spore braki jeśli chodzi o sytuację w Europie (chociaż w porównaniu z takim Trumanem to poziom jego wiedzy był całkiem wysoki) i stąd jego polityka międzynarodowa trochę kulała. Za przykład niech posłużą chociażby próby układania się z Darlanem jako przedstawicielem Francji (chociaż Wielka Brytania uznawała za takiego de Gaulle'a) czy usilne obstawianie za inwazją na Europę jeszcze w 1942-gim. Myślę, że w kilku sprawach (nie mówię, że we wszystkich) byłoby dobrze gdyby jednak posłuchał Churchilla.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

to, że prezydenci USA w kwestiach europejskich byli raczej "marzycielami" nie jest niczym nowym ani wyjątkowym. "Splendid isolation" oraz wszystko to się z nią wiąże powodowalo, że nawet Roosvelt, który uznając ZSRR jako normalny i realny kraj, mający swój system i pewne cele, byl na nasze europejskie warunki bardzo naiwny.

Z jednej strony dość bliskie kontakty z przedstawicielami Stalina [tymi oficjalnymi i tymi nieco mniej], wspólpraca lub próba pomocy Wielkiej Brytanii [dokladniej Churchillowi] kiedy miala ona problemy z Niemcami, a jednocześnie caly czas bliska wspólpraca z Niemcami [nie pamiętam dokladnie gdzie, lecz byly opisane bardzo bliskie związki przemyslu i finansjery amerykańskiej, z każdym krajem gdzie można bylo robić niezle interesy.

Wśród galerii wielu prezydentów, rzeczywiście, jest on w czolówce, lecz porównując do innych ówczesnych polityków jest powiedzmy "no cóż". Wolny rynek, któremu czasem bliżej bylo do "wolnej amrykanki", nawet obecnie uchodzi za ostoję liberalizmu i wolności gospodarczej, a co dopiero wtedy. Self-made man i wszystkie te obiegowe opinie, niechęć do wnikania w coś innego jak tylko "interesy pieniądza" powodowalo, że w wielu wypadkach F.D.R. stal w rozkroku, musząc zachowywać ową "wspanialą izolację" w swej polityce zagranicznej.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
to, że prezydenci USA w kwestiach europejskich byli raczej "marzycielami" nie jest niczym nowym ani wyjątkowym

Oczywiście, jak najbardziej masz rację. Jednak czy jest to powód by nie krytykować ich polityki względem Starego Kontynentu? ;-)

a jednocześnie caly czas bliska wspólpraca z Niemcami [nie pamiętam dokladnie gdzie, lecz byly opisane bardzo bliskie związki przemyslu i finansjery amerykańskiej, z każdym krajem gdzie można bylo robić niezle interesy

To raczej nie tyle polityka Roosevelta, co poszczególnych koncernów i ich właścicieli. Wśród bogatych Amerykanów było całkiem sporo zwolenników nazistów, którzy chętnie im pomagali (np. pod koniec wojny wyprowadzić jak najwięcej kapitału z III Rzeszy). Gdzieś czytałem, albo słyszałem, że jednym z nich był Henry Ford, ale nie jestem w stanie sprawdzić wiarygodności tej informacji, gdyż nie pamiętam źródła ;-)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witaj;

nie krytykować prezydentów [czy prezydenta USA] za nieudolność w polityce jednej czy drugiej? Gdzieżby im bardziej merytorycznie tym lepiej...

F.D.R. podobnie jak cała rzesza prezydentów przed nim i po nim byli wybierani za pieniądze, dzięki pieniądzom i przez pieniądze lobbystwo [tu wstawić kogokolwiek z wielkich] ich popierających. Oznaczało to, że w ówczesnych czasach gospodarcze kroki prezydentów musiały mieć taką czy inną zgodę. Nieoficjalnie Niemcom pomagały chyba wszystkie wielkie nazwiska z Wall Street [jesczze przed wielkim krachem] potem także wycieczki nie ustawały. Jednym z mniej znanych "wycieczkowiczów" był J.F. Dulles. Dodd [ówczesny ambasador USA w Berlinie] nie był zachwycony w chwili pojawienia się półoficjalnych informacji o tym, że Niemcy mają dostać nowe kredyty, wychodzących oczywiście z kręgów tzw. wielkiej finansjery...

Sam Roosvelt był oceniany przez banki i finansjerę negatywnie, mimo tego, że sporo podatków "od bogactwa" było ściąganych bez większego zaangażowania. Początkowe jego sukcesy od '37 roku zagrożone.Znów pogorszyły się wskaźniki. Mimo tego, że był postępowy [jak na ówczesne amerykańskie warunki] by zostać wybranym na kolejne kadencje szeromował hasłami "izolacji", "niewysyłania amerykańskich chłopców na wojnę" i tym podobnych. Z drugiej strony doceniając zagrożenie jakie po '39 r. stwarzał Hitler wiele razy łamal prawo ktore zresztą sam podpisywał by sprawić, że parlament amerykański zgodzi się na wypowiedzenie wojny. Nie pamiętam już kto, ale zarówno Niemcy jak i Japonia doskonale widziały, że mimo pozornej neutralności - F.D.R. jest ich wrogiem, jakkolwiek część finansjery ma zupełnie inne poglądy...

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Nie pamiętam już kto, ale zarówno Niemcy jak i Japonia doskonale widziały, że mimo pozornej neutralności - F.D.R. jest ich wrogiem, jakkolwiek część finansjery ma zupełnie inne poglądy...

Japończycy z pewnością uważali Amerykanów za wrogów. W końcu, gdyby nie obawiali się wojny ze Stanami, nie przeprowadziliby ataku na Pearl Harbor. Poza tym nawet pozorną neutralnością nie możemy chyba nazwać zamrożenia japońskich aktywów w amerykańskich bankach i embargo handlowego z Cesarstwem, oraz jednoczesnych żądań o zakończenie wojny z Chinami.

Co do Niemców to Hitler też był przekonany o wrogości władz amerykańskich (a może raczej nietolerancji), chociaż z powodu złej oceny wywiadu uważał, że chociaż społeczeństwo amerykańskie jest mu przychylne.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witaj;

i tutaj powstaje ciekawe pytanie - czy działania USA [zwłaszcza zamrożenie aktywów itp.] oraz żądania w sprawie Chin nie były w zasadzie niewypowiedzianą wojną, wojną która się już toczy choć nikt nie pokazał jesczze tablicy "Wojna". W tym wypadku tak naprawdę każde z tych działań [a zwłaszcza zamrożenie aktywów] było rewelacyjnym pretekstem do zaatakowania USA...

W kwestii Niemiec - jakkolwiek mimo niemieckich działań w Europie St. Zjedn. nadal intensywnie handlowały z Hitlerem, to główny nacisk był położony na pomoc dla Wielkiej Brytanii. Póki się dało - ciągnięto z obu stron, bo przecież najlepiej na wojnie zarabia się handlując z wszystkimi stronami konfliktu formanie w nim nie uczestnicząc.

w kwestii ZSRR - na szybkim uprzemysłowieniu USA zarabiały - technologia, inwestycje, współpraca - ZSRR przecież płacił twardą walutą, jeszcze w złocie, lub samym złotem, do tego aby owoż złoto mieć sprzedawal różne zachowane dzieła sztuki po Cesarstwie.

Mam delikatne wrażenie że w l. 30 tych zarówno dla Ameryki i FDR [nazywanego czerwonym [!] prezydentem przez finansistów] nie istniało coś takiego jak "brudny pieniądz". W ramach ciekaowstek - naciski na firmy mające związek z Niemcami [i Hitlerem] były, ale jakieś takie delikatne, żeby nic nie zniszczyć.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Witaj;

i tutaj powstaje ciekawe pytanie - czy działania USA [zwłaszcza zamrożenie aktywów itp.] oraz żądania w sprawie Chin nie były w zasadzie niewypowiedzianą wojną, wojną która się już toczy choć nikt nie pokazał jesczze tablicy "Wojna". W tym wypadku tak naprawdę każde z tych działań [a zwłaszcza zamrożenie aktywów] było rewelacyjnym pretekstem do zaatakowania USA...

W kwestii Niemiec - jakkolwiek mimo niemieckich działań w Europie St. Zjedn. nadal intensywnie handlowały z Hitlerem, to główny nacisk był położony na pomoc dla Wielkiej Brytanii. Póki się dało - ciągnięto z obu stron, bo przecież najlepiej na wojnie zarabia się handlując z wszystkimi stronami konfliktu formanie w nim nie uczestnicząc.

w kwestii ZSRR - na szybkim uprzemysłowieniu USA zarabiały - technologia, inwestycje, współpraca - ZSRR przecież płacił twardą walutą, jeszcze w złocie, lub samym złotem, do tego aby owoż złoto mieć sprzedawal różne zachowane dzieła sztuki po Cesarstwie.

Mam delikatne wrażenie że w l. 30 tych zarówno dla Ameryki i FDR [nazywanego czerwonym [!] prezydentem przez finansistów] nie istniało coś takiego jak "brudny pieniądz". W ramach ciekaowstek - naciski na firmy mające związek z Niemcami [i Hitlerem] były, ale jakieś takie delikatne, żeby nic nie zniszczyć.

pozdr

Tak rozumując zamrożenie żydowskich aktywów przez Szwajcarię stalo się aktem niewypowiedzianej wojny, i był to " rewelacyjny pretekst do zaatakowania" przez aliantów?

Już tu widziałem argumentację typu:

USA głównie prowadziły wymianę handlową z Brytyjczykami, to źle, bo naruszało to neutralność

Teraz widzę argument handlowali z obiema stronami... jak się okazuje to też źle.

W latach trzydziestych to i my handlowaliśmy z Niemcami.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

secesjonista: w teorii i Japonia i St. Zjedn. nie prowadziły działań wojennych. W praktyce zamrożenie aktywów finansowych, jest krokiem w dyplomacji, szerzej stosunkach międzypaństwowych aktem conajmniej bardzo poważnym, jeśli nie niemal ostatecznym, który powinien mieć bardzo poważną podstawę. Tak między nami Japonia z bardzo różnym natężeniem wojnę w Chinasch prowadziła już od '31 r. Wymiana z Niemcami i z Wielką Brytania była bardzo różna. FDR parł do przyłączenia się do wojny po stronie W.B. lecz postawa przemysłowców z racji interesów była powiedzmy eufemustycznie "bez entuzjazmu". Zbyt duże było zaangażowanie kapitałów amerykańskich w Niemczech by móc to tak zrobić "hop siup". Zrtesztą mimo ataku Japońskiego, FDR czekał na wypowiedzenie wojny Niemcom, do chwili, aż to zrobi Hitler.

Z boku: jakkolwiek zamrożenie aktywów żydowskich [dokładniej osób pochodzenia żydowskiego, zamieszkałych na terenach zajętych przez Niemców] było krokiem podobnym, to dotyczyło to nie kraju a nacji, która miała dość silne wpływy w wielu rządach lecz nie posiadała kraju. W polityce międzynarodowej to nie jest dokładnie to samo...

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Witam, skoro już tak zeszło na kwestię Japonii i Stanów Zjednoczonych to podsuwam zainteresowanym stronkę, która poświęcona jest właśnie działaniom dyplomatycznym między USA, a Japonią. Oto adres: http://www.jacar.go.jp/english/nichibei/index2.html Pozdrawiam!

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
pan k   

Franklin Delano Roosevelt był wybitnym Prezydentem USA. Pokonał wielki Kryzys, zlikwidował Prohibicje , pokonał Mafie. Dzięki robotą publicznym pokonał Wielki Kryzys. Ten plan dobrym posunięciem. Dzięki niemu ludzie mieli prace i pieniądze. Przedsiębiorcy i rolnicy którzy podczas kryzysu mieli długi i nie mieli pieniędzy na rozpoczęcie działalności dostali kredyty. Stworzył FBI które zlikwidowało Mafie i zamknęli Ala Capone. Ludzie mieli pieniądze i to stworzyło wzrost gospodarczy.Kryminaliści nie byli bezkarni. Przed powstaniem FBI wystarczyło uciec do innego stanu i policja nie mogła cię ścigać. Nie ważne było jaką popełniłeś zbrodnie.Zniesienie prohibicji dało państwu sporo pieniędzy i poważnie zaszkodziło mafii

Edytowane przez pan k

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.