Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Pancerny

Anegdoty z okresu Wolnej Elekcji

Rekomendowane odpowiedzi

Nie tyle anegdoty co przestrogi...

Jan Chrzciciel Fagiuoli, sekretarz nuncjusza Andrzeja Santa Croce, w swym diariuszu opisał rozprawę kobiety, która wykorzystując sposobność w postaci upojenia alkoholowego swego męża salva veneratione naturalia ze wszystkim brzytwą abscidit.

Tłumaczyła się, że mąż jej był impotens ad matrimonium...

/G.B. Fagiuoli "Diariusz podróży do Polski", oprac. i wyb. W. Kulczyckiego, "Czas. Dodatek miesięczny" t. XI, R. III, 1858/

Autora dość niepochlebnych opisów, nadto nie trzymającego języka za zębami - monsieur de La Neuville'a ("Relation nouvelle et courieuse de la Moscovie") "nieznani sprawcy" postanowili nauczyć sarmackiej grzeczności.

Wywleczono go z karety i wlepiono dwieście solidnych kijów... spekulowano, że mocodawcą miał być jeden z magnatów.

"Dociekli przecie, za co, bo o ludziach rad gadał o onych dyfamował. Na różnych są supozycje, ale niepewne, dość że ex magnatibus to jeden kazał uczynić".

Jak się zdaje król był temu przychylny, skoro śmiejąc się stwierdził, że musiało się to stać:

"z naprawy, że za gębę musiał ten kuper odpowiadać, na co już ozdrowiał i nie tak trzeźwo i bezpiecznie dyskursuje".

/K. Sarnecki "Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego. Diariusz i relacje z lat 1691-1696" wyd. J. Woliński, Wrocław 1958, s. 150-155/

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

U Samuela Maskiewicza znajduje się całkiem wierny opis; jak się zdaje; delirium tremens. Rzecz tyczy się niejakiego imć Brzezickiego z Lublina, co to służył w rocie pana Skuminowej. Hulaka był wielki, gorzałkę pijał z każdym, i jak powiadają w zasadzie nigdy "nie wychmielił" się całkowicie. Po niego to nocą przyszły diabły chcąc go zabrać do wozu stojącego pod domem. Nasz bohater widząc, że sprawa robi się poważna, począł rozmaitymi fortelami odwlec te zamiary. A to chciał sześć koni a nie cztery, to znów nakazał by wóz wyściełać dywanami...

Wreszcie znudziło się to diabłom i przywiązawszy ręcznik do nogi łóżka poczęto ciągnąć delikwenta na dwór.

Na szczęście świt już nadszedł i kur zapiał, co spowodowało że diabły zniknęły, pozostawiając mu jeno wędzonego karpia by spożył go ze swoimi kompanami pijakami.

Brzezicki po tych zajściach dwa tygodnie spędził u ojców Bernardynów, gdzie poddawano go egzorcyzmom.

Jeszcze przez pół roku diabły go nawiedzały by wreszcie dać mu ostatecznie spokój.

W sumie historia mogłaby nie zasługiwać na wpis w wątku o "Anegdotach..." wreszcie mowa jest o chorobie i społecznej przywarze, gdyby nie jej zakończenie.

Ów szlachcic po tych przeżyciach "odprzysiągł się on od wódki"... ale za to małmazji ciągnął więcej niż dawniej.

/za: S. Trzebiński "Medycyna w Polsce w świetle niektórych pamiętników XVII wieku", "Archiwum Historii i Filozofii Medycyny", 1924, T. I, z. 1, s. 44-45/

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

O temperamencie pań, które nie tylko z igłą i tamburynem się prowadziły.

Oto Marcjanna z Kossobudzkich Lasocka, wdowa po stolniku zakroczymskim kobietą nader gwałtownej a awanturniczej natury była.

Ni mniej ni więcej, jeno stolnikowieczowi ciechanowskiemu Franciszkowi Kuklińskiemu (a jej zięciowi) porwała jego żonę, a swą córkę Annę.

Dodatkowo groźby pod jego osobą wypowiadała: "tylko mi się iey tniey to nóż w tobie utopie".

Nie poprzestawszy na słownych groźbach napad nań spowodowała gdzie go obito, nie poprzestając na tem najazd na jego dwór w Pokrzywnicy uczyniła.

Z wielką zgrają "cum bombardiis longioribus et brevioribus" nocną porą go zajechała, tak że ledwo z życiem ujść zdołał.

Dama owa i na kościelne szaty nie zważała, kiedy biskup Załuski poradził jej by na czas przeprowadzanego rozwodu córkę w jakimś klasztorze umieściła, ta odrzekła:

"ieżeli córce moiei z mężem przez dekret mieszkać każą, sama z nią do lutrów poiadę i luterkami zostaniemy".

/Wyroki Trybunału piotrkowskiego 304 f. 842 i n./

wzdychająca jeno Krzysia to z niej nie była...

:lol:

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W trochę makabrycznym nastroju...

Franciszek Giedroyć przytacza (za: "Pamiętnikami wojny moskiewskiej w 6 księgach" Reinholda Heidensteina) taką oto historię związaną z bitwą pod Pskowem.

Towarzyszowi z chorągwi Zygmunta Rożna chirurg "obydwie nogi odjął", jako że ów odmroził je sobie, począł gorączkować i majaczyć.

"Nasz szlachcic przyszedł tymczasem do siebie i zaczął się dopytywać o swoje nogi, jak gdyby to była jaka część ubrania".

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Wlad   

Przebywając w Paryżu Zygmunt Myszkowski marszałek wielki koronny pogodził się ks. Januszem Radziwiłłem podczaszym Wielkiego Księstwa Litewskiego, z którym był poróżniony od czasu rokoszu Zebrzydowskiego. Zdarzyło się że obu zaprosił na rozmowę król francuski Henryk IV. Wypytując ich o rokosz mówił "Panowie wyście obaj byli w bitwie pod Guzowem; powiedźcież mi, jak się ta bitwa toczyła" Powiedzcie wy, książę" Radziwiłł odpowiedział "Mości Królu pan marszałek był w wygranej bitwie, a jam był w przegranej, nie mam ja się czym popisywać i co powiadać, ale niech jejmość pan marszałek powiada o wszystkim, ponieważ zwycięstwo przy nim zostało"

Po bitwie Beresteckiej Kozacy zdecydowali się opuścić osaczony tabor przez wąską groblę. Uczynili to tak gwałtownie, że strzegący tej grobli ze swoim oddziałem Aleksander Koniecpolski myślał, iż jest to natarcie na jego skromne siły. Rzucił się więc do ucieczki przed pierzchającymi Kozakami. Dopiero po dłuższym czasie zorientował się w sytuacji i zawrócił swe wojsko by ścigać umykającego przeciwnika. Relacjonując później królowi całe zdarzenie oczywiście przemilczał ten mało chlubny fakt. „Aż ręce mdlały od rąbania” - zakończył swój wywód. „A i podobno nogi też mdlały” dodał Jan Kazimierz.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Zaczerpnięte z podręcznika wydanego nakładem Komisji Regulaminowo-Wydawniczej Armii Polskiej na Wschodzie:

- W Proszowicach na sejmiku, gdy się jezuici domawiali, aby im wolno było otworzyć szkoły w Krakowie, między innymi racjami rzekli i tę: "Żeśmy szlachta i krew waszmościów". Na to odpowiedział im Mikołaj Zebrzydowski: "I krwie, kiedy zła, upuścić trzeba"

- Arciszewski Krzysztof, sławny wojownik wieku XVII, w służbie rzeczypospolitej holenderskiej będący, chwalił się przed cudzoziemcami, że w Polszcze wolno mu było po królewskich lasach i kniejach polować, a król tego w jego dobrach czynić nie mógł.

I była to prawda, bo żadnych nie miał

- Piotr Smolik herbu Kotwicz, dworzanin króla Stefana Batorego, Zygmunta III i Władysława IV, a z bystrości dowcipu wielce tymże miły, słynął w czasie swym z trafnych odpowiedzi na zaczepki (...)

Idącemu ulicą w Krakowie zaszedł żebrak i rzekł doń: "Proszę waszmości na chleb". NA to odpowiedział Smolik: "Jedz, bracie, sam, ja wolę iść do ks. biskupa, który mnie prosił na zraz pieczeni".

/A. Grabowski "Humor polski w XVII wieku", w: J. Balicki, S. Maykowski "Mówią Wieki" Podręcznik do nauki języka polskiego dla II klasy gimnazjalnej, Jerozolima 1943, s.232-233/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W XVI wiecznych Włoszech istniało specjalne powiedzenie "far viaggio alla polacca" na określenie stylu podróży szczególnie bogatego w przepych i wykwintność. Co oczywiście miało związek z niektórymi znanymi wizytami w tym kraju naszych możnowładców.

W liście do opiekującego się jego synem Jasiem, księdza Szymona Naruszewicza, Aleksander Ługowski daje rady synowi by ten podróżował w sposób skromny:

"Czegom ja pamięcią swoją pod czas bycia mego zasięgnął, że urosło z wielkich rozpustnych dostatków Polaków naszych przypowieść ta w Wenecyjej: Non sum Polaco Cuiavo*".

/o podróży: "Jana Ługowskiego podróże do szkół w cudzych krajach 1639-1643" wyd. K. Muszyńska; o zbitce: W. Tygielski "Z Italii w stronę Rzeczypospolitej", "Przegląd Historyczny", T. XCVI, z. 2, @005/

* - autor najpewniej popełnił błąd tworząc zbitkę "Cuiavo", raczej miało być cui avo: którym chciałbym być, któremu zazdroszczę.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Już głównie schyłek XVIII wieku, ale co tam... słów kilka o oryginałach epoki.

niejaki Brzostowski zatrzymawszy się w Dreźnie w Hotelu Polskim na Schlosgasse wynajął również (jak w hotelu) pokoje po drugiej stronie ulicy na dole.

Po czym przeciągnął pomiędzy swymi lokalami sznurki zaciągając je kiedy ulicą przechodzili "Niemcy".

Pan Uniatycki z niewiadomych powodów obawiał się nadmiaru azotu, stąd kiedy przybywał do kościoła na mszę chował się od ogromnym kloszem szklanym, ze swą rodziną na pokojach spotykał się również oddzielony szklaną taflą.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Choć brzmi jak anegdota, to historia jest prawdziwa, a była nawet przedmiotem wewnętrznego, uczelnianego śledztwa. Aule, sale i korytarze szacownej krakowskiej Szkoły Głównej były świadkiem ostrego konfliktu, po jednej stronie był ks. Andrzej Trzciński a po drugiej Jan Śniadecki. Początek tej historii był prozaiczny - chodziło o pieniądze. Podczas wspólnego pobytu w Getyndze Śniadecki zaciągnął pożyczkę u Trzcińskiego, kiedy ten ostatni zaczął się domagać zwrotu, Śniadecki poczuł się dotkniętym takim postępkiem. Bo przecież jak relacjonował w jednym ze swych listów (z maja 1782 r.): "Prosiłem go, aby to zdał na moję delikatność, że mu je zechcę jak najrychlej oddać". Trzciński jakoś jednak nie chciał dłużej czekać na przejawy tej delikatności, co nasz uczony matematyk i astronom opatrzył komentarzem: "... nie uprzedziwszy mnie żadnym wprzód listem, że tego pragnie, i nie spytawszy się, przynajmniej dla ceremonji, czy mi to teraz nie będzie ciężko wypłacić (...) Co za impertynencja! Widzisz WMPan D., jak ten człowiek stracił całą delikatność między Niemcami".

Kiedy obaj panowie podjęli nauczanie na krakowskiej uczelni konflikt przeniósł się na inne obszary, kłócono się o fundusze, zmieniano ogłoszenia z treścią wykładów, o obsadę stanowisk; wreszcie obaj panowie mieli zupełnie inną wizję czym powinna być: fizyka. Nie dziwota zatem, że kiedy Trzciński objął stanowisko prezesa Kolegium Fizycznego konflikt osiągnął apogeum.

Pewnego razu pod drzwiami sali w której nauczał Trzciński ktoś podrzucił pudełko opatrzone nazwiskiem tego wykładowcy, kiedy go o tym uwiadomiono stwierdził, że jest to zapewne przesyłka z zagranicy i pośpiesznie pudełko zabrał. Tymczasem w nocy na poszczególnych kolegiach pojawiły się oświadczenia:

"Donosi się P. Publicum, że j.p. T dnia wczorajszego na lekcji odebrał w prezencie...".

No właśnie - co otrzymał w prezencie?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wedle tych ogłoszeń:

"Donosi się P. Publicum, że j.p. T[rzciński] dnia wczorajszego na lekcji odebrał w prezencie gówno w pudełku z tym napisem: Za twe wielkie czyny Masz gów­no i bzdiny, Trzeba, żebyś użył Tego, coś zasłużył".

/A.K. Wróblewski "Ks. prof. Andrzej Trzciński - próba rehabilitacji", "Prace KHN PAU", T. 7, 2006, s. 15/

Zważywszy, że konflikt dotyczył grona profesorskiego i nie wspomina się by współuczestniczyli w nim studenci, można domniemywać, iż taką przesyłkę podrzucił ktoś z szacownego grona, a przynajmniej był tego inspiratorem. Ot, takie zwykłe zabawy w kręgach profesorskich.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Przez czas trwania RON kanon kobiecej urody ulegał zapewne zmianom, z drugiej strony z rzadka ktoś z ówczesnych pokusił się się o jego pełniejszy opis - dla danego wycinka czasu. Tropy takie odnajdujemy najczęściej w poezji, oto dwa fragmenty z twórczości Olbrychta Karmanowskiego:

"Krok ciasny, usta równe, wcięta w pas jak łątka,

Nos mierny, głowa mała, niewielkie drażniątka,

Zad i udy subtelne, cyś jak najjędrniejszy,

Warga, palec, włos im jest cieńszy, tym piękniejszy"

"Pierś ma jak mamka dostatnie wykładać,

Zad mieć rozbity, dać śmiele dosiadać,

(...)

Głos rześki, więc brzuch, co go pas nie zsięże

I członki zdrowe, to są rzeczy księże,

Włos gniady, czoło panieńskie i kosa,

I ubiór strojny".

W sumie opisy dość podobne, a jednak tkwi w nich pewna diametralna różnica, jaka?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Dnia 30.01.2008 o 10:47, Gnome napisał:

Za panowania Jana Kazimierza, ktoś na jakimś obrazie przedstawiającym monarchę napisał słowo: KIEP. Słowo owe było wtedy uznawane za bardzo obraźliwe. Z początku król był wzburzony. Potem jednak znaleziono winowajce postawiono go przed królem, a ten usprawiedliwił mówiąc, że to co napisał było tylko skrótem od wyrażenia: Król Jan Europy Pan. Królowi przeszła już wtedy złość i darował skruszonemu szlachcicowi.

Wczoraj wyczytałem, że tyczyło się to jednak Jana III Sobieskiego a nie Jana Kazimierza i bądź tu człowieku mądry kto ma rację :?

 

Anegdota znana jest z rękopisu przechowywanego w krakowskiej Bibliotece Czartoryskich, a zatytułowanego "Fraszki alboli też bajki, modnie nazwane anegdoty, od drukowanych przedtem odmienne, roku 1804 w kupę zebrane w Krukienicach". Według ustaleń Romana Kalety miały zostać one zebrane najprawdopodobniej przez Onufrego Drohojowskiego, zarówno z tradycji ustnej jak i różnych starych zapisków. Wedle tego zbiorku, anegdota tyczyła się psoty uczynionej przez błazna Jana III Sobieskiego - Wesołowskiego. Takim napisem (a właściwie: "K.J.E.P.") miał on przystroić tron królewski ustawiony w sali senatorskiej podczas przygotowywań któregoś z sejmów.

 

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.