Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Desant kanałowy na Plac Bankowy - czy mógł się udać?

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

W ramach ciekawostki:

Nieudany desant, spóźnione natarcie

W planie "Floriana" specjalna rola przypada żołnierzom "Czaty 49" i "Miotły". 30 sierpnia wieczorem, kanałem okrążającym plac Teatralny dostają się pod plac Bankowy. Mają zaskoczyć niemiecki posterunek i dać innym oddziałom czas na dotarcie w rejon placu. Około godziny 1 w nocy oddziały ze Śródmieścia rozpoczynają atak na pozycje niemieckie. Desant wychodzi na powierzchnię, wprost na biwakujący oddział niemiecki. Zamiast słabego oporu, powstańcy napotykają dobrze uzbrojony oddział, który nie daje im szans - giną prawie wszyscy, którzy wyjdą na powierzchnię. Pozostali - kanałami - przechodzą do Śródmieścia lub cofają się na Stare Miasto. Tymczasem pozostałe na Starym Mieście oddziały czekają na meldunek o efektach desantu i nie atakują.

Za: http://www.tvnwarszawa.pl/-1,1617105,0,,_j...,wiadomosc.html [dostęp na: 5.09.2009 r.]

Niestety widać tutaj, jak bardzo brakuje nam porządnego opracowania dotyczącego desantu, które byłoby dostępne m.in. dla ludzi układających takie krótkie opisy wydarzeń. Informacja o rzekomej śmierci wszystkich, którzy wyszli, jest absolutnie nieprawdziwa. Na placu na pewno zginęła dwójka ("Cedro" i "Winnicki"), kolejna dwójka zmarła w kanale ("Marek" i "Kurier Marek"), do tego dziesięciu rannych i jeden zaginiony. I jeszcze to:

Jednocześnie w związku z akcją przebicia oddział wydzielony z "Czaty" pod d-twem por. Motyla miał wykonać zaskoczenie wychodząc z kanału w rej. Pl. Bankowego, dokąd miał dojść kanałem z ul. Daniłowiczowskiej. Punktualnie o nakazanej godzinie (noc z 28 na 29) oddział w sile 25 ludzi wychodzi na Pl. Bankowy przy wodotrysku, znajdującym się naprzeciwko ul. Żabiej. Na skutek niedostatecznego rozpoznania lub zmian zaszłych w ostatniej chwili okazuje się, że klapa wyjściowa z kanału mieści się na środku biwakujących oddziałów ukraińskich. Zaskoczenie jest obustronne. Wywiązuje się zacięta walka, w której ranni są prawie wszyscy uczestnicy natarcia. Por. Motyl nie mając już możności nawiązania łączności z oddziałem nacierającym górą, decyduje powrót do kanału. Oddział wycofuje się zabierając wszystkich rannych. Kanałem przechodzą do Śródmieścia, gdyż odwrót na Daniłowiczowską był już odcięty.

Za: Chojna W., Wierzyński S., Notatka z przebiegu działań powstańczych Zgrupowania "Radosław", Murnau 1945.

Autorzy tej krótkiej historii zgrupowania datują to wydarzenie na 28/29 sierpnia (problem z datami jest w tej pracy dość powszechny, na szczęście większość można łatwo zweryfikować). Błędna jest rzecz jasna informacja o Daniłowiczowskiej i włazie na niej. Powtarza się natomiast informacja o wyjściu co najmniej 25 ludzi. Reszta w zasadzie też jest w porządku, jeśli porównać z innymi autorami. Poza jednym. Zastanowiła mnie ta wzmianka o oddziałach ukraińskich. Tego jeszcze chyba nie poruszaliśmy. Wiadomo coś na temat tego, jakie konkretnie oddziały biwakowały wówczas na placu Bankowym?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Czego by o "Ironie" nie pisać, jego wspomnienia i notatki są wręcz nieocenione:

Technika posuwania się w kanałach

Zgodnie z wyżej podaną ogólną zasadą budowy sieci kanalizacyjnej, trasa kanałowa ze Starego Miasta na Żoliborz była o wiele wygodniejsza niż trasa do Śródmieścia gdyż kanał prowadzący do burzowca był odpowiednio wysoki i można było posuwać się w nim zupełnie swobodnie.

Natomiast wysokość kanałów biegnących ze Starego Miasta do Śródmieścia- do włazu na ulicy Mazowieckiej- wynosiła zaledwie 60 do 90 cm. W tym wypadku posuwanie się sprawiało bardzo dużo trudności, ponieważ odbywało się na czworakach względnie w pozycji w pół zgiętej, w warunkach szorowania plecami po górnym łuku kanału, przy równoczesnym kapaniu za kołnierz lodowatych kropli wody. W przypadku gdy przechodzący mieli z sobą broń lub inne przedmioty, były one umocowywane na piersiach lub na plecach, utrudniało to jednak bardzo poruszanie się.

Oczywiście odwrót w takim kanale większej grupy był już niemożliwy.

Natomiast sama technika posuwania się polegała na tym, że trzymało się przed sobą deseczkę lub krótki drążek drewniany. Opieranie się o ten drążek pozwalało na zachowanie koniecznej równowagi.

Przejście jednym z podobnych ciasnych kanałów ze Starego Miasta do Śródmieścia w linii prostej, która wynosiła 1,5 km, trwało początkowo około 7 godzin, a później zużywano na nie 4 godziny.

Na dnie kanałów napotykano kamienie, czasami dość ostre, szkło, gwoździe itp. W tym przypadku nawet powierzchowne skaleczenie wywoływało natychmiastowe zakażenie krwi.

Za: Majorkiewicz F., Dane nam było przeżyć, Warszawa 1972, s. 288-289.

Jest tutaj kilka spraw, które dla tematu przejścia kanałami są dość istotne. Najpierw małe wyjaśnienie. To łatwiejsze przejście ze Starówki na Żoliborz niż do Śródmieścia spowodowane miało być tym, iż sieć kanałów górnego poziomu (25-38 m powyżej Wisły; część dolna, czyli Powiśle, to około 5-8 m) obniża się z południa na północ, przez co kolektory zwiększają swoje średnice podczas dochodzenia do Starego Miasta i w okolice Cytadeli.

Autor pisze o włazie na Mazowieckiej. Ulica ta leży równolegle do Krakowskiego Przedmieścia i Nowego Światu (na wysokości Traugutta około 300 m odległości, na wysokości Świętokrzyskiej około 350 m). Kolumna, w której szedł sam "Iron", wyszła na Wareckiej. Od Mazowieckiej do Wareckiej jest jakieś 170-180 m (Warecka leży prostopadle do Nowego Światu, z wylotem na plac Napoleona, dzisiejszy plac Powstańców Warszawy; a o ile mi wiadomo, Mazowiecka kończy się na skrzyżowaniu ze Świętokrzyską, czyli tuż przed ówczesnym placem Napoleona). I teraz zastanawiam się nad dwoma rzeczami. Skąd pojawił się ten właz na Mazowieckiej, a dwa, jeśli istotnie było coś z tym włazem na rzeczy, to prowadziła do niego trasa kanałowa równoległa do tej pod Nowym Światem, czy jakiś boczny kanalik? Sprawa pozornie niezwiązana z desantem kanałowym, ale kwestia kanałów w tym rejonie jest chyba mimo wszystko kluczowa dla tego tematu. Wolałbym więc wyjaśnić wszelkie wątpliwości.

I dalej, jeśli to był kanał podobny do tego, w jakim desant znalazł się pod Senatorską, to mamy zagwostkę. W końcu pojawia się motyw przekazywania broni bądź/i przechodzenia żołnierzy z peemami na początek stawki (druga wersja wprowadza wątpliwość co do tego, czy istotnie wyszedł cały oddziały "Cedry", czy tylko grupa podobna liczebnie, choć jak dla mnie jest to mało możliwe). A żeby było ciekawiej, Podlewski pisze przecież [Przemarsz przez piekło, Warszawa 1957, s. 504]:

Wąski kanał uniemożliwia odwrócenie się, więc marsz odbywa się tyłem, na kolanach. Nieustanne odgłosy detonacji nad głowami, stokroć spotęgowane w kanale, stwarzają nastrój paniki wśród tych chłopców i dziewcząt. Posuwają się na kolanach na wpół przytomni, byle jak najdalej od tego miejsca. Nim Niemcy zorientują się i odnajdą inne włazy, nim odetną odwrót. Jedyne pytanie absorbuje wszystkie myśli: czy zdążą ujść...?

Czyli istotnie kanał pod Senatorską mógł być wyjątkowo ciasny. Pokazuje to dodatkowo, jak wyczerpujący był to marsz, skoro "Iron" pisze, że wycofanie się większej liczby ludzi było niemożliwe. Tymczasem tutaj ponad 90 osób, w tym sporo rannych, dokonuje właśnie tego niemożliwego. Dalej. Trzymanie broni na plecach albo przewieszonej na piersi. Nie podejrzewam, aby chodziło autorowi o broń szczególnie ciężką. Tymczasem desant miał zapewne trzy kaemy. Dodatkowe utrudnienie, z którym sobie poradzono. I ta trasa. Około 1,5 km w 7, potem 4 godziny. Tymczasem krótsza wersja trasy na plac Bankowy to 2,1 km, dłuższa 2,8. I na przejście mieli 3 godziny. Tak więc widać tutaj, jak bardzo uczestnicy desantu musieli się wysilić, jak bardzo musieli złamać wszelkie zasady teoretyczne.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Niejako z kronikarskiego obowiązku:

Nocą 30/31 VIII ppor "Torpeda" z częścią plutonu (stanowiącą obsadę trzech plutonów) uczestniczy w "desancie kanałowym" na pl. Bankowy, dowodzonym przez por. "Piotra" z "Czaty 49". Po intensywnej wymianie ognia akcja załamuje się, a "Kamiński" (Jan Pęczkowski) z "Torpedy" nie zdąża wycofać się do włazu i przez ponad 2 miesiące ukrywa się w gruzach.

Za: J. Kulesza, Sierpień przez całe życie, Warszawa 1994, s. 180.

Co my tu mamy. Trzy lkmy. Dowódcą akcji jest por. Zdzisław Zołociński "Piotr". I historia z "Kamińskim". Książka ukazała się w '94, a więc blisko 30 lat po pierwszym (?) artykule Romualda Śreniawy-Szypiowskiego o "Czacie", i w tym samym roku, kiedy Kronika Warszawy opublikowała kolejny. A jednak autor zamieścił wersję z jednym dowódcą. Czemu? Odpowiedzi niestety nie znam. Niemniej daje to do myślenia.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Na przełomie lutego i marca tego roku, podczas omawiania kwestii dowodzenia, zwróciłem uwagę na pewien fragment, dotyczący stanu zdrowia gen. Ścibor-Rylskiego:

A pozostali czekali w tym kanale, tak?

Tak, bo tylko można było jednym włazem wychodzić. Po drabince wychodziło się. Jak wyszło tych ośmiu, dziewięciu, może dziesięciu, już dzisiaj nie pamiętam, stałem pod włazem z „Jędrasem” i miałem wychodzić z drużyną Zygmunta Jędrzejewskiego, który był moim kolegą z podchorążówki, tego samego rocznika. Zawsze trzymaliśmy się razem, blisko siebie. Miałem zaufanie, bo wiedziałem, że nie zostawią mnie rannego. Zawsze na wojnie, to się ma pewne zaufanie do najbliższych znajomych żołnierzy. No i ja już byłem na drabince. Zygmunt Jędrzejewski był już pod samym włazem, już głowę wystawia a ci wskoczyli na niego. Złapaliśmy ich we włazie, no i trzeba było właz zamknąć i cofnąć się pod Krakowskie Przedmieście kanałem niskim do burzowca. W burzowcu był wysoki kanał i po bokach ławy zrobione z cegły klinkierowej i cała kompania usiadła. Posłałem meldunek do „Radosława”, co mamy robić, czy mamy wracać na Stare Miasto? Potem po dwóch albo trzech godzinach czekania, przyszedł łącznik, że mamy iść na Śródmieście. I to był pierwszy oddział ze Starego Miasta, który wyszedł na Nowym Świecie róg Wareckiej. Dosłownie 1 września wyszliśmy z kanałów.

Wszystkich nas skierowano na Chmielną, do szpitalika „Prudentialu”. To był hotelik na Chmielnej. Tam nas umyto. Początkowo wiadomo jak wyglądaliśmy, w strasznych warunkach, po tej akcji. Trzy dni w Śródmieściu to było dla nas eldorado. Spokój po tych straszliwych akcjach na Starym Mieście, po tym kanale, przejściu tutaj, spokój, wspaniale w Śródmieściu. Wszyscy sobie chodzą, spacerują, 1 września. Poszedłem do siostry, która mieszkała rogu Nowego Światu i Foksal. Przeszedłem sobie spokojnie. Była barykada na Nowym Świecie przed Alejami Jerozolimskimi. […] Przyszedłem do siostry, jeszcze siostra mnie opatrzyła, bo byłem ranny, mam do dzisiejszego dnia odłamek w ramieniu z Powstania. Nie udało się wyjąć podczas Powstania, bo nie było jednak warunków takich, a potem po wojnie powiedziałem, że jak przesiedział tyle czasu, no to niech siedzi do końca.

Za: http://www.1944.pl/index.php?a=site_archiw...=414&page=2 [dostęp na: 8.11.2009 r.]

I teraz wracamy do wspomnień "Igora":

Przekazałem kpt. "Piotrowi" otrzymany rozkaz, równocześnie opisując sytuację widzianą na Starówce i zaznaczając, że nie widzę możliwości zmiany tego przez nasz powrót. Wywołało to długą dyskusję i naradę, w rezultacie której większością głosów postanowiliśmy, że ja pójdę jeszcze raz do pułkownika [Wachnowskiego-przyp. A.] i zamelduję, że nie zastałem już w kanałach oddziału, który pomaszerował do Śródmieścia, pozostawiając na miejscu tylko łącznika, na którego wybrałem sobie pchor. Edwarda Sobolewskiego "Junoszę".

Za: Niżyński L., Batalion Miotła, Warszawa 1992, s. 243.

Gdyby uznać, że faktycznie "Motyl" był ranny, przekazanie dowództwa "Piotrowi" wobec ewentualnego pogorszenia jego stanu zdrowia (o co w kanale nie musiało być trudno), wydaje się całkiem sensowne. Co więcej, potem na podstawie tego mogła powstać wersja z "Piotrem" jako dowódcą,, bądź też "Piotrem" i "Motylem", jako równoprawnymi w całej akcji. Oczywiście czy tak było, nie wiem, gdybam tylko. Jednak na dws-ie dostałem odpowiedź, że kapitan Ścibor-Rylski nie był ranny, a mówiąc to co powiedział, miał na myśli jedynie podkreślenie stopnia zaufania. Ok. Kłócić się nie mam zamiaru, ale:

Kanały... Ludzie wiedzą, co to było, głównie z filmu Andrzeja Wajdy - przejmujące, artystyczne sceny.

W bardzo niskich i ciasnych przejściach wysokim, takim jak ja, było najgorzej. Pełzaliśmy na kolanach, unosząc broń. Kiedy sklepienie było wyższe, a kanał głęboki, niscy wzrostem się podtapiali. Zaprowadzili nas do hotelu Terminus na Chmielnej i tam dopiero mogliśmy zmyć potworny, cuchnący brud kanałowy. Na szczęście ramię opatrzono mi już wcześniej w szpitalu na Długiej, dali zastrzyki, ale odłamek tkwi do dziś. Widać go na rentgenie.

Za: http://new-arch.rp.pl/artykul/445900.html [dostęp na: 8.11.2009 r.]

Znowu jest mowa o ranie, ale dodatkowo pojawia się Długa. Czyli sprawa musiała ciągnąć się jeszcze od Starówki. Jakoś nie wydaje mi się, że generał miał aż tak się pomylić. Wychodziłoby więc na to, że został wyznaczony na dowódcę desantu będąc rannym. Jasne, rana mogła mu już nie dokuczać. Ale jeśli tak, to wersja, którą wcześniej przedstawiłem, wydaje się być ciut realniejsza, niż dotąd...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Już poruszaliśmy w tej rozmowie wątek plutonu "Juliusz", ale tylko pod kątem jego powrotu na Stare Miasto i udziału w natarciu oddziałów mjra "Sosny". Warto jednak cofnąć się trochę i zobaczyć, co o wcześniejszej fazie pisze Robert Bielecki ["Gustaw"-"Harnaś". Dwa powstańcze bataliony, Warszawa 1989, s. 279-280]:

Z oddziałów baonu "Gustaw" tylko pluton "Juliusz" miał uczestniczyć bezpośrednio w akcji przebicia do Śródmieścia. Plan zakładał, że dobrze uzbrojona grupa żołnierzy z baonu "Czata" oraz pluton "Juliusz" przejdą kanałami pod plac Bankowy i tu wyjdą włazem na tyłach Niemców. Opanowanie placu i niespodziewane uderzenie na hitlerowców miało ułatwić zadanie grupom szturmowym, które winny były atakować z podstaw wyjściowych wzdłuż ulicy Bielańskiej.

W związku z tym szczególnie trudnym zadaniem pluton "Juliusz" został zwolniony tego dnia ze służby i od rana "wypoczywał na bombardowanych przez Luftwaffe kwaterach przy ul. Kilińskiego 5. Do akcji kanałowo-desantowej wyznaczono cały pluton z wyjątkiem lekko rannych, łączniczek, sanitariuszek i kwatermistrza. Już po zapadnięciu zmroku pluton przeszedł na plac Krasińskich, gdzie czekał wydzielony oddział "Czaty" pod dowództwem por. "Piotra" (Zdzisława Zołocińskiego). Jako pierwszy wszedł do kanału pluton ppor. "Cedro" (Andrzeja Cędrowskiego), za nim pluton por. "Torpedy" (Kazimierza Jackowskiego), złożony z dawnych żołnierzy baonu "Miotła", i wreszcie pluton "Juliusz". Zejście do kanału nie przebiegało zbyt sprawnie i między poszczególnymi plutonami powstały kilkunastominutowe odstępy.

I teraz patrzymy, co tutaj mamy. Przede wszystkim są dwa błędy. Nie Andrzej Cędrowski, ale Jan Byczkowski. I kwestia wchodzenia do kanału. Owszem, jako pierwszy najprawdopodobniej wszedł pluton "Cedry" (oczywiście po przewodniku i samym ppor. Byczkowskim), ale już pluton "Torpedy" na pewno nie wszedł do kanału zaraz po nim, bowiem z relacji Zygmunta Jędrzejewskiego i Tadeusza Stachowiaka wiemy, że szedł już pod sam koniec, za plutonem "Jędrasa", ale jeszcze przed oddziałem "Szczęsnego". Oczywiście jest jeszcze jedna możliwość. Autor mógł mieć na myśli obsługę trzech lkm-ów, wtedy miałby rację. Niemniej i tak pluton "Juliusz" nie wszedł do kanału za "Torpedą". Na samym końcu miał iść "Motyl" z gońcami. Istotna jest natomiast dla nas informacja o tych powstających odstępach i problematycznym zejściu. Potwierdzałoby to słowa "Jędrasa", który zwracał na to uwagę, i dawało kolejny argument za jak najwcześniejszą godziną wchodzenia do kanału. Ale zobaczmy, co jest dalej:

Około godziny 1.30 żołnierze "Czaty" podnieśli właz i zaczęli wypełzać z kanału na plac Bankowy. Panowała cisza- Niemcy nie spodziewali się niczego. Z kanału wydostał się pluton ppor. "Cedry" i paru ludzi z plutonu "Torpedy". W pewnym momencie zaczęła się strzelanina. Być może któryś z powstańców zbyt pospiesznie otworzył ogień, być może któryś z Niemców zorientował się, że Polacy znajdują się na palcu. Przewaga hitlerowców dysponujących bronią maszynową była od razu przygniatająca. Ogień kaemów pokrył właz, uniemożliwiając powstańcom wydostanie się na plac. Niektórzy z tych, którzy znajdowali się już na placu, wskakiwali z powrotem do włazu- paru zostało przy tym rannych i zabitych. Wreszcie jeden z powstańców zasunął za sobą klapę, bojąc się, że hitlerowcy zaczną rzucać granaty. Przesądziło to o losie pozostałych na powierzchni, którzy- z wyjątkiem jednego- zginęli w nierównej walce.

Znowu kilka uwag. Godzina wychodzenia na plac. Wydaje się to o jakieś pół godziny za późno, zwłaszcza w świetle listu Tadeusza Świątkowskiego "Borsuka" z 3. kompanii "Wkra" baonu "Łukasiński", którego adresatem był kpt. Tadeusz Dąbrowski "Prus". Dalej kwestia wychodzących. Owszem, wyszedł pluton "Cedry". Ale po nim nie mógł wyjść pluton "Torpedy". Obsada lkm-ów od "Torpedy" jak najbardziej, ale po nich wychodzili już ludzie "Jędrasa", na co mamy dowody w postaci jego wspomnień. Choć tutaj trzeba zwrócić uwagę na to, iż Robert Bielecki najprawdopodobniej zaczerpnął opis tej części z prac chociażby Adama Borkiewicza [Powstanie Warszawskie. Zarys działań natury militarnej, Warszawa 1964, s. 233] czy też Piotra Stachiewicza [Starówka 1944, Warszawa 1983, s. 290-291]. Ci jednak jako godzinę rozpoczęcia akcji podali 1 w nocy, z kolei Bielecki już 1:30. Skąd ta różnica w takim razie? Także kwestia z zamykaniem włazu jest dość niejednoznaczna jak dla mnie. Nie spotkałem się dotąd bowiem z relacją, wedle której na placu pozostał później jeszcze ktoś żywy, oczywiście pomijając postać Jana Pęczkowskiego "Kamińskiego". Wiemy, że jako ostatni zeszli "Sowa", "Marek" oraz "Łata". Czy był ktoś więcej? To pytanie pozostanie chyba już bez odpowiedzi. Na kolejnej stronie mamy opis (dość krótki) powrotu plutonu "Juliusz" na Starówkę i jego dalszych losów tej nocy. Problematyczna jest tylko kwestia, na jakiej zasadzie pluton zawrócił. Czy była to decyzja jego dowódcy, który nie wiedział jak iść dalej, czy jak sugeruje Piotr Stachiewicz [Starówka 1944, Warszawa 1983, s. 291], odbyło się to przez łącznika? Ale jeśli rolę w całej sprawie odegrał łącznik, to czemu "Motyl" bądź "Piotr", podjęli taką decyzję?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Gdy Cedro odsunął pokrywę - zamiast wykorzystać okazję ratowania siebie zdecydował dotrzeć do nas. Podczas zbliżania do fontanny został trafiony pociskiem niemieckim i zdołał tylko krzyknąć: plutonowy Leon do mnie! - Były to ostatnie słowa naszego dzielnego dowódcy [...] Na normalne schodzenie nie było czasu i nikt o tym nie myślał. Po prostu wskakiwaliśmy w czeluść knału na głowy kolegów i chyba tylko ... możemy zawdzięczać, że wzajemnie nie połamaliśmy sobie rąk i nóg...

Pozdrawiam,

G.J.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Ciekawa relacja... przyznam, że nie kojarzę, abym znał ją. Można poznać autora:)? Bo jeśli istotnie coś jest tutaj na rzeczy, to zmieniało by to sporo w naszym patrzeniu na przebieg wydarzeń na powierzchni.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Czołgając się przesuwaliśmy się w stronę szaletu, ale brzemienny w skutkach pech zrządził, że w momencie gdy Błyskawica mijał spiącego w pobliżu Niemca zawadził noga o krzak, który dotnął szwaba i obudził go. Ten leżąc jeszcze zauważył [...] krzyknął Hans! i zaklął pod jego adresem. Błyskawica stracił w tym momencie [...]

Pozdrawiam,

G.J.

Ps. 11-stronnicowe wspomnienia + 30-stronnicowe uwagi i sprostowania do opisów podziemnego desantu...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

To jeszcze jedno pytanie. Czy mógłbym prosić o jakieś w miarę dokładne dane bibliograficzne, gdzie można trafić na to opracowanie, bo nie chciałbym już tutaj nikogo zamęczać moimi wypocinami i samemu dowiedzieć się, jak to w końcu było:)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Relacja Stanisława Ożoga "Filipa" , jedna z wielu pomijanych w opracowaniach poświęconych temu oddziałowi...

Pozdrawiam,

G.J.

Ps. gratuluję interesującego artykułu na temat, o którym jest ten wątek

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Mogę tylko pozazdrościć takiej zdobyczy, nie wiem co sam bym oddał za takie cudo, ale na pewno dużo byłbym gotów;) Osobiście żałuję jednego. Ani generał Ścibor-Rylski, ani kpt. Zołociński, nie sporządzili wspomnień z okresu Powstania. A jako dowódcy mogliby spokojnie rzucić światło na wiele spraw. Owszem, są wywiady z "Motylem", ale po tylu latach (o ile kojarzę, wszystkie przeprowadzone po '04), to już nie to samo. Pamięć robi swoje. W równie wielkim stopniu żałuję (w kwestii źródeł) jeszcze chyba tylko dwóch rzeczy: dziennika bojowego "Czaty", który spłonął w trakcie Powstania i opracowania historii warszawskiego TOW, pióra por. Wiwatowskiego, które również swój koniec znalazło w płomieniach. Ale co poradzić...

Ps. gratuluję interesującego artykułu na temat, o którym jest ten wątek

A dziękuję, choć sam mam masę zastrzeżeń do niego. Od formy czysto literackiej (za każdym razem wyłapuję coś, co można by lepiej napisać), przez przypisy aż po wykorzystane źródła (pomijam już kwestię wspomnień Tadeusza Stachowiaka i wzmiankowanych wyżej Stanisława Ożoga oraz dokładnych map kanalizacji, mając głównie na myśli chociażby prace "Irona"). Będę musiał w wolnej chwili mocno przeredagować całość.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Na wstępie wypada podziękować Gregoriusowi za udostępnienie relacji "Filipa". Nie ukrywam, że sporo mi namieszała, choć i parę rzeczy wyjaśniła. Muszę ją na spokojnie przetrawić. Zmieniać teraz artykułu nie będę. Mijałoby się to z celem. Znacznie lepszym pomysłem będzie chyba swoista errata, z zaznaczeniem kwestii, które albo ominąłem, albo zinterpretowałem inaczej. Mam tylko jedną bolączkę... nie mogę znaleźć niczego nt. autora relacji.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Znaczenie kanałów (a konkretnie ich wymiarów), w historii desantu, podkreślałem nie raz. Od dawna zaprzątały mi głowę w sposób dość wyraźny. W końcu udało mi się znaleźć dobre źródło informacji. Trzeba tylko do niego dotrzeć. Na razie kilka informacji dotyczących trasy od placu Krasińskich do Królewskiej.

Od placu Krasińskich pod Miodową aż do Krakowskiego Przedmieścia kanał miał dokładnie 578 m. Jajowy kształt, wymiary 1,20x1,70 m. Kolejny fragment, do Karowej, to 493 m, jajowy o wymiarach 1,20x1,70 m. Dalej 4 m na wprost Karowej o wymiarach 1,00x1,50 m. I w końcu odcinek do Królewskiej. Dokładnie 110 m w dzwonowym kanale o wymiarach 1,956x2,00 m. Tyle podał Tymoteusz Duchowski w liście do "Stolicy" [Trasy ewakuacji, "Stolica" nr 12(2213)/2009, s. 55].

Teraz tylko dopaść wspominaną przez autora listu książkę...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
xyxy   

To ja pisalem na dws-ie o relacjach Miotlarzy ( http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=20&a...362501#p1362501 )

Jak pisalem, zyja jeszcze Sowa, Łata i Marek Ławacz i cala trojka potwierdza, ze w fontannie bylo ich czterech - wszyscy od Torpedy. I nie bylo to zajecie stanowisk, jak gdzies wczesniej ktos podaje, ile zwyczajnie, kiedy wybuchla strzelanina wskoczyli do pobliskiej fontanny ( ktos pisal, ze fontanna stala tam, gdzie Dzierzynski - to nieprawda, akurat dokladnie po drogiej stronie placu, w poblizu wyjscia z kanalu - vide link)

http://www.herder-institut.de/warschau/aus...nitt-05_06.html

Nie mam juz pewnosci, czy Łata dyskredytowal relacje Stachowiaka, bo po dokladnych pytaniach nie jest pewien, czy to o te osobe chodzilo (choc pierwotnie potwierdzal). Niemniej pan Jan wspomina relacje, w ktorej autor jakoby komenderowal "obrona" w fontannie i strasznie sie denerwuje, bo mowi, ze bylo ich tam 4 Torpedziarzy i nikogo wiecej. Malo tego, nie bylo zdanej obrony, tylko przycupniecie w najblizszym bezpiecznym miejscu, po czym szybki bieg z powrotem do kanalu. W kazdym razie gosc, ktory na jakims spotkaniu powstancow opowiadal o swoich przezyciach z akcji na Bankowym, zagadniety przez Łate i innych uczestnikow cos tam zabelkotal, po czym szybko zniknal i juz sie wiecej nie pojawil.

Inna sprawa, ze skoro Ci tak zalezy Albinosie, to nie rozumiem, dlaczego nie skontaktujesz sie z Łata i Motylem. Oni sa dobrymi przyjaciolmi i nie ma zadnego problemu umowic sie z oboma i zadac odpowiednie pytania, podobnie, jak "przesluchac " Sowe i Marka Ławacza. Zadanie konkretnego szczegolowego pytania, czesto "otwiera kanaliki ze wspomnieniami", ktore pozostaja zamkniete, kiedy powie sie tylko: "a jak to bylo na Bankowym"? Zyja tez inni Miotlarze, ktorzy nie wyszli na plac, zatem na kwestie "kanalowe" rowniez mozna rzucic jakies swiatlo.

P.S. Wyzej ktos pisal, ze w Torpedzie nie bylo 3 lkm. W momencie akcji na Bankowym byly. I przyjmijmy nazwe karabiny maszynowe, bo faktycznie, przyjmujac wlasciwa nomenklature - lkm-ów trzech nie bylo, ba, nawet jednego.

P.P.S. Jesli Ci zalezy Albinosie i znajdziesz czas przed poludniem w dzien powszedni, to juz za kilka dni bedzie okazja, aby spotkac sie z Łata i Motylem rownoczesnie. Bedzie tez na pewno jeden, a moze i wiecej tych Torpedziarzy, ktorzy nie wyszli z kanalow. Masz ochote - PW poprosze.

Edytowane przez xyxy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.