Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Granat

Domy publiczne w obozach koncentracyjnych

Rekomendowane odpowiedzi

Granat   

[center:f7549bece8]Piętnaście minut w bloku 24[/center:f7549bece8]

W niemieckich obozach koncentracyjnych przez kilka lat funkcjonowały pod zarządem SS domy publiczne dla więźniów. Do niedawna jednak nie wypadało o tym głośno mówić

– Na dole stał wyznaczony więzień funkcyjny. Wręczało mu się specjalny talon o wartości dwóch obozowych marek. Taka była cena. Potem szybka kontrola weneryczna i jeżeli wszystko było w porządku, dyżurujący esesman wyznaczał odpowiedni pokój. Dostawało się numerek i szło na piętro. Każda dziewczyna miała tam swoje pomieszczenie –opowiada były więzień Auschwitz, który korzystał z obozowego domu publicznego. Dwie marki kosztowała wówczas paczka papierosów.

– Pokoje urządzone były jak w normalnym domu. Łóżko, jakiś stolik, firanki. Dziewczyny były ubrane bardzo ładnie, w cywilne przyzwoite ubrania. Nikt, kto nie spędził kilku lat za drutami, nie zrozumie, jakie wrażenie mógł wywoływać na nas taki widok. Co było dalej? Jak to co? Robiło się swoje. Potem sanitariusz dezynfekował członka jakimś płynem i szło się z powrotem do swojego baraku.

Rozkaz o powstaniu obozowych domów publicznych wydał w 1941 roku osobiście Heinrich Himmler. W założeniu prawo wstępu do tych przybytków miało być nagrodą za dobre sprawowanie i wytężoną pracę. W ten sposób SS chciało również zapobiec szerzącemu się wśród więźniów homoseksualizmowi.

Ostatecznie domy publiczne powstały w dziesięciu obozach na terenie Trzeciej Rzeszy i okupowanej Polski. Jeden z nich latem 1943 roku został otwarty w Auschwitz. – Umieszczono go w bloku numer 24. Pierwszym budynku po lewej stronie za bramą z napisem „Arbeit macht Frei” – mówi Piotr Cywiński, dyrektor muzeum znajdującego się na terenie byłego obozu. – Pracowało w nim kilkanaście kobiet. Była nawet jedna pani, która była odpowiedzialna za cały przybytek.

Zwykły burdel w najstraszliwszej niemieckiej fabryce śmierci? – Uważa pan, że to dziwne? Tutaj był esesman, który zdzierał z więźniów skórę ozdobioną tatuażami i robił z niej abażury. To było dopiero dziwne. W Auschwitz siedzieli ludzie z krwi i kości i działo się tutaj wszystko, co jest związane z ludzką aktywnością – mówi Cywiński.

[center:f7549bece8]

Kobiety[/center:f7549bece8]

Jerzy Bielecki (numer obozowy 243) przybył do Auschwitz pierwszym transportem jeszcze w czerwcu 1940 roku. Doskonale pamięta, jak otwarto dom publiczny. – Na wszystkich zrobiło to wielkie wrażenie. Pamiętam, że jak przechodziliśmy koło tego budynku do pracy, dziewczyny wychylały się z okien. Machały do nas, posyłały nam całusy. Wyglądały bardzo ponętnie. Oczywiście chłopaki odpowiadali tym samym i wkrótce robiło się zbiegowisko – opowiada.

Gdy kobiety zostały sprowadzone do bloku numer 24, wydział polityczny obozu kazał zrobić im fotografie. – Przyszły do mnie roześmiane, rozluźnione. Bardzo ładne. Żartowały i piszczały przed obiektywem – opowiada Wilhelm Brasse (numer 3444), słynny fotograf z Auschwitz.

Osiem Polek i siedem Niemek. – Rozmawiałem z nimi. Były zadowolone, bo dano im nadzieję. Niemcy obiecali, że jeżeli zgodzą się na pracę w burdelu, po sześciu miesiącach wyjdą na wolność. Poza tym dostały dodatkowe racje żywnościowe, ubrania. Szybko się jednak okazało, że były to obietnice bez pokrycia. Żadnej z nich nigdy nie wypuszczono – opowiada.

Kobiety rekrutowano spośród więźniarek. Część z nich do tego zmuszono, część, przeważnie zawodowe prostytutki, zgłosiła się dobrowolnie. – To był wybór między domem publicznym a śmiercią. Wiele z tych kobiet, gdyby nie zdecydowały się na to zajęcie, skazanych byłoby na natychmiastową zagładę – tłumaczy Robert Sommer, niemiecki historyk, który przygotowuje na ten temat książkę.

Udało mu się zidentyfikować 230 kobiet, które pracowały w domach publicznych na terenie obozów. Zdecydowana większość była Niemkami. Polek było 49. Poza tym kilka Ukrainek, Białorusinki, a nawet Holenderka. W samym Auschwitz pracowało kilkadziesiąt dziewcząt.

Z ich usług mogli korzystać tylko Aryjczycy. Żydom wstęp surowo wzbroniony. SS nawet w domach publicznych było wierne ustawom norymberskim. Niemcy mogli spać z Niemkami, Polacy z Polkami lub innymi Słowiankami. – Tak było tylko w teorii. W praktyce więźniowie chętnie wymieniali się przyznanymi im numerkami. Szczególnie chętni na takie wymiany byli Niemcy. Polki były chyba ładniejsze – opowiada Brasse.

[center:f7549bece8]Mechaniczny seks[/center:f7549bece8]

Funkcjonowanie obozu zostało zaplanowane z iście niemiecką precyzją. – Wszystko odbywało się w mechaniczny sposób. Niemal jak w fabryce. Każdy więzień miał dokładnie 15 minut. Strażnicy podglądali przez judasza, czy wszystko odbywa się zgodnie z przepisami – mówi Robert Sommer.

Więźniowie mogli bowiem zaspokajać swoje potrzeby tylko w pozycji klasycznej. Wszelkie odstępstwa od tej zasady traktowane były przez SS – zgodnie ze zdrowym narodowosocjalistycznym światopoglądem – jako seksualne wynaturzenie. Musieli również przed stosunkiem zdjąć buty.

Oczywiście nie zawsze można było tego dopilnować, bo więźniowie wszelkimi sposobami starali się dostać do środka. – Nie wszyscy mieli możliwość otrzymać talony wstępu. Dlatego chłopaki kombinowali – wspomina Jerzy Bielecki. – Wszystkie okna na tyłach bloku 24 zostały zaślepione. Ale ludzie oczywiście znajdowali sposoby, żeby odgiąć deski i przedostać się do środka. Pewnego razu kilku kapo, Polacy i Niemcy, wynaleźli skądś długi sznur. Przerzucili go pomiędzy budynkami i w ten sposób wdarli się do środka. Ktoś jednak o tym doniósł i SS zrobiło na nich zasadzkę. Pamiętam, że dostali po dwadzieścia pięć batów na tyłek – dodał.

Innym razem w domu publicznym nakryto przebywającego tam nielegalnie głównego pisarza obozowego, a raz nawet głównego kucharza. – Esesmani mieli ścisły zakaz korzystania z usług więźniarek. Ale oczywiście i oni potajemnie zakradali się do dziewczyn – relacjonuje Wilhelm Brasse.

Domy publiczne funkcjonowały przez dwie godziny dziennie, po pracy. W niedzielę nieco dłużej. Dziennie przez blok 24 w Auschwitz przewijało się od kilku do150 więźniów. Oznacza to, że kobiety musiały czasami obsłużyć ośmiu mężczyzn w ciągu kilku godzin. Wtedy trzeba było czekać przedpokojami w kolejkach.

[center:f7549bece8]

Mężczyźni[/center:f7549bece8]

Kim byli więźniowie, którzy chodzili do domów publicznych SS? – Przepustka do takiego specjalnego bloku była formą nagrody. A więc w dużej mierze klientami byli więźniowie dobrze żyjący z władzami obozowymi. Rozmaici funkcyjni, kapo, konfidenci – opowiada były więzień Auschwitz Józef Stós (numer obozowy 752).

A najbardziej uprzywilejowani byli oczywiście więźniowie niemieccy. – To Niemcy tam łazili. Żaden szanujący się Polak nigdy by się tym nie zhańbił. Uważaliśmy się za więźniów politycznych, którzy są przetrzymywani bezprawnie i cierpią za ojczyznę. Korzystanie z takiego przybytku zafundowanego nam przez wroga uwłaczałoby naszej godności. Traktowaliśmy to jako obrzydliwość – mówi Stós. Inni świadkowie argumentują, że wielu więźniów było tak wycieńczonych katorżniczą pracą i głodowymi racjami żywnościowymi, że nie w głowie im były wizyty w burdelu.

– Nieprawda. Chodzili wszyscy. I Polacy, i Niemcy – mówi więzień Auschwitz, który kilkakrotnie odwiedził blok 24. – Człowiek, który od kilku lat siedzi za drutami, nie myśli w takich momentach o ojczyźnie. Zastanawia się natomiast, czy następnego dnia jeszcze będzie żył.

W koszmarze bloku 24 rodziły się nawet uczucia. – Jeden z moich kolegów, Polak, pracował w obozowej straży ogniowej. Wszystkie pieniądze wydawał na wizyty u jednej z dziewcząt, Irki. Zakochał się. Po wojnie podobno wzięli ślub i razem wyjechali do Kanady czy Australii – opowiada Jerzy Bielecki.

W obozach na terenie Rzeszy również pierwszeństwo w korzystaniu z tak zwanych puffów mieli funkcyjni. – Najbardziej uprzywilejowanymi więźniami, którzy szli na daleko idącą kolaborację z zarządem obozu, byli niemieccy komuniści. I to oni byli najczęstszymi gośćmi w domach publicznych – mówi Insa Eschebach, dyrektor muzeum, które znajduje się obecnie na terenie byłego obozu kobiecego w Ravensbrü ck. To właśnie stamtąd rekrutowano dużą część kobiet.

[center:f7549bece8]Zmowa milczenia

[/center:f7549bece8]

Przez dziesięciolecia obozowe domy publiczne były tematem, o którym głośno nie mówiono. Oczywiście w naukowej literaturze przedmiotu, a szczególnie we wspomnieniach więźniów, pojawiały się wzmianki na ten temat. Mówiono i pisano jednak o tych przybytkach z zażenowaniem. Tak jakby poważnym historykom nie wypadało zajmować się tą sprawą.

Od pewnego czasu sytuacja jednak powoli się zmienia. Sprawę bada kilku niemieckich historyków, a w byłym obozie w Ravensbrück otwarto właśnie wystawę poświęconą tym przybytkom. – Jeszcze nigdy żadna ekspozycja nie cieszyła się takim zainteresowaniem. Większość ludzi jest całkowicie zaskoczona i zszokowana, że coś takiego działo się w obozach. Okazuje się, że w ogóle nie istniało to w świadomości społecznej – opowiada Insa Eschebach, która zorganizowała wystawę.

Niemieckie władze zadbały zresztą oto, żeby utrzymać proceder w tajemnicy przed opinią publiczną. Specjalna dyrektywa wydana przez SS surowo zabraniała pokazywania „bloków specjalnych” niemieckim gościom wizytującym obóz (przedstawicielom niemieckiej administracji cywilnej czy wojskowym).

– Najgorsze jest to, że dyrektywa ta przetrwała Trzecią Rzeszę. Obowiązywała jeszcze długo po wojnie i turystom nie wolno było pokazywać bloków, w których znajdowały się domy publiczne, ani o nich opowiadać – mówi Eschebach. Dlaczego? – Seks i Zagłada to nie są tematy, które do siebie pasują.

Byli więźniowie się nie dziwią, że wokół domów publicznych przez długie lata panowała zmowa milczenia. – A kto miał niby o tym mówić? Kto miał się publicznie skarżyć? Dziewczyny się wstydziły, że tam pracowały, a byli więźniowie, że tam chodzili. To mogłoby zaszkodzić ich martyrologii – mówi Wilhelm Brasse.

[center:f7549bece8]Po co?[/center:f7549bece8]

Oficjalnie domy publiczne funkcjonowały, aby zintensyfikować pracę więźniów. – To był element straszliwego systemu. SS zależało na jak największej efektywności podlegających mu placówek. Uciekało się więc do najbardziej nawet bezwzględnych metod, żeby skłonić więźniów do zwiększenia wysiłków. Domy publiczne były jedną z nich – tłumaczy Christa Paul, niemiecka pisarka, autorka książki o państwowych burdelach w Trzeciej Rzeszy.

Więźniowie odbierają jednak budowę „specjalnych bloków” jako kolejną szykanę. – Nie ma się co łudzić. Obozowe domy publiczne nie były jakimś gestem humanitaryzmu ze strony Niemców. Umieszczając je w obozie, chcieli nas upokorzyć, skłócić. Wyrugować z nas wyższe uczucia i sprowadzić do roli zwierząt, które harują tylko po to, aby zaspokoić swoje pierwotne instynkty – tłumaczy Jerzy Bielecki.

Podobnego zdania jest Józef Stós. – Niemcy chcieli nas w ten sposób zdemoralizować. Ja konsekwentnie, choć nie było to łatwe, odmawiałem pójścia do bloku 24. Któregoś dnia nasz kapo stracił cierpliwość i zagroził mi, że jak sam tam nie pójdę, to wyśle mnie siłą. Ja się jednak nie dałem – opowiada.

Bielecki dodaje, że domy publiczne były przeznaczone również dla świata zewnętrznego. – Od czasu do czasu do Auschwitz przyjeżdżali różni ludzie. A to Czerwony Krzyż, a to jakiś przedstawiciel państw neutralnych. Niemcy mogli im wtedy powiedzieć: zobaczcie, jak ci więźniowie mają tu dobrze, nawet burdel im zbudowaliśmy – opowiada.

Profesor Józef Szajna, numer obozowy 18729: – To nie był przypadek, odstępstwo od reguły. Burdele były elementem niemieckiego planu dręczenia więźniów. Ktoś, kto uzna, że blok 24 był jakimś podarowanym więźniom luksusem, po prostu nie zna Auschwitz. Chodziło o upodlenie ludzi. To kolejny przykład na niemiecki cynizm i perfidię. Obozowe burdele nie są żadną sensacją, to tylko kolejna zbrodnia narodowego socjalizmu.

Odszkodowanie się nie należy

Największymi ofiarami tej zbrodni były pracujące w domach publicznych kobiety. SS nie przejmowało się specjalnie ich zdrowiem i bezpieczeństwem. Więźniom nie rozdawano prezerwatyw, więc często zdarzały się przypadki zajścia w ciążę. Wtedy kobiety poddawano rutynowym aborcjom.

Zabiegi przeprowadzane były byle jak, w prymitywnych warunkach, przez obozowych lekarzy. W efekcie bardzo często kobiety były nieodwracalnie okaleczane. Brutalnie obchodzono się z nimi, również gdy zarażały się od więźniów chorobami. Błyskawiczne leczenie i z powrotem do pracy. I tak w kółko przez kilka lat.

– Znamy relację na temat tego, w jakim stanie znajdowały się te kobiety po wyzwoleniu obozów. Były to ludzkie wraki. Zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym – mówi Robert Sommer.

Christa Paul podczas pisania swojej książki dotarła do dwóch byłych obozowych prostytutek: – Nawet po kilkudziesięciu latach było im trudno o tym mówić. To, co robiły w obozie, odcisnęło na nich poważne piętno. Po wojnie miały problemy z ułożeniem sobie życia. Żadna nie miała dzieci. Borykały się z rozmaitymi problemami natury psychicznej.

Po wojnie część kobiet przełamała wstyd i wystąpiła o odszkodowania za pracę przymusową. Władze powojennych Niemiec uznały jednak, że ze względu na „ochotniczy charakter ich obozowej pracy” żadne pieniądze im się nie należą. Większość zresztą i tak nie mówiła o swoich doświadczeniach.

– Kilka lat po wojnie przypadkowo spotkałem jedną z nich w tramwaju w Warszawie – opowiada Wilhelm Brasse. – Piękna, bardzo elegancko ubrana. Była w towarzystwie. Ona też mnie poznała. Zbladła i po chwili położyła wskazujący palec na ustach. Spełniłem jej wolę: nie podszedłem i odwróciłem twarz do okna.

Piotr Zychowicz, „Rzeczpospolita”, 21 lipca 2007 r.

http://www.auschwitz.org.pl/new/index.php?...tale&id=670

___________________________________

Przyznaję że nigdy o tym nie słyszałem ( a także że ściągnąłem to z forum cod.cyberdusk.pl ;] )

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
I kto by się spodziewał... :shock:

Sprawa może nie jest nagłaśniana jakoś specjalnie, książek na ten temat raczej się nie uświadczy w każdej księgarni, ale zagadnienie to jest dość powszechnie znane, przecież już Borowski w jednym ze swoich opowiadań "U nas w Auschwitzu..." wspomina o tym (a pisał je jakoś pod koniec lat 40.). Oczywiste jest, że takie historie nie są aż tak popularne, jak opisy bitew czy też system funkcjonowanie III Rzeszy, dlatego też rzadko się o tym mówi.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
marcin29   

Całkiem podobnie działo się poza obozami,kobiety które zatrzymano w łapankach lub miały skierowania Arbetsamtów były kierowane do 130 domów publicznych gdzie były zmuszane do prostytucji,klientelą byli SSmani,WHtowcy i cywilni Niemcy pracujący w administracji,samych Polek przeszło przez te więzienia-domy publiczne ok 60 tyś,wiele z nich pod koniec wojny uśmiercono.

Osobna sprawa to gwałty jakich dopuszczali się niemmieccy zdobywcy np. na Zamojszczyźnie czy podczas tłumienia powstania w Warszawie

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ak_2107   
Całkiem podobnie działo się poza obozami,kobiety które zatrzymano w łapankach lub miały skierowania Arbetsamtów były kierowane do 130 domów publicznych gdzie były zmuszane do prostytucji,klientelą byli SSmani,WHtowcy i cywilni Niemcy pracujący w administracji,samych Polek przeszło przez te więzienia-domy publiczne ok 60 tyś,wiele z nich pod koniec wojny uśmiercono.

Oj oj......z tym to bylbym ostrozny- to sa chyba dwie rozne sprawy.....dawanie

doopy nie zawsze sie da zakwalifikowac jako meczenstowo narodowe.....z tym przymusem

to najogledniej mowiac roznie wygladalo..... 1000 RM to byla duza kwota.....niejedna polska patryjotka....zreszta zatrudniano je glownie w przybytkach obslugujacych

przebywajacych na stale w Rzeszy cudzoziemcow czyli nie chodzilo o

kolaboracje z Niemcami - z grubsza biorac....

http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic.php?t=4791

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
marcin29   

To wtakim razie skąd wielka ucieczka Polek i Rosjanek z takiego przybytku w Norwegii,kobiety dostały pomoc norweskich pastorów,albo fala samobójstw kobiet w tych przybytkach, nawet RGO w swoim raporcie z 1943 pisze o przymusowym umieszczaniu tam kobiet,ofiar łapanek lub skierowanych z Arbeitsamtów , doprowadzanych przez Kripo

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ak_2107   
To wtakim razie skąd wielka ucieczka Polek i Rosjanek z takiego przybytku w Norwegii,kobiety dostały pomoc norweskich pastorów,albo fala samobójstw kobiet w tych przybytkach, nawet RGO w swoim raporcie z 1943 pisze o przymusowym umieszczaniu tam kobiet,ofiar łapanek lub skierowanych z Arbeitsamtów , doprowadzanych przez Kripo

Po pierwsze - liczba 60 tys. osob jest najprawdopodobniej wyssana z palca.

(propaganda z okresu wojny ???) Po drugie - wiekszosc z "rekrutowanych" przez Arbeitsamt na terenach okupowanych wiedziala dokad i po co jedzie. Po trzecie w Norwegii chodzilo najprawdopodobniej o "Wehrmachtsbordell" - jeszcze inna kategorie - porownywalna z tymi obozowymi przybytkami a "wielka ucieczka" byla udzialem kilkunastu (moze kilkudziesieciu) osob. Owczesne regulacje prawne ulatwialy Niemcom stosowanie szantazu wobec okreslonych grup kobiet - grozba konsekwencji za "uchylanie sie od pracy". Jednak twierdzenie o masowym uprowadzaniu mlodych kobiet z Polski to hitlerowskich burdeli jest chyba spora przesada, niezaleznie od tragedii, ktore dotknely

z pewnoscia spora liczbe kobiet znajdujacych sie w przymusowym polozeniu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Achilles   
już Borowski w jednym ze swoich opowiadań "U nas w Auschwitzu..."

Mowa oczywiście o puffach (obozowych domach publicznych). Borowski bardzo ciekawie wyjaśnił rolę i sytuację, jaką spełniały takie miejsca.

Wszystkie pięknie wyglądające, w piżamki-sukienki odziane panny wyglądały przez okno wabiąc swymi delikatnymi i na pozór dziewiczymi uśmieszkami. Na dole przyglądali się temu "cudzie" niemieccy pilnujący obozowców. Zupełnie jak sytuacja z Romeo i Julia - Romeo chce się wspiąć na wysokie, by tylko uścisnąć, pocałować swoją wybrankę. Jednakże tylko nieliczni mogli "poświrować" z tymi "dziewuszkami". Jak już komuś udało się uzyskać coś w stylu wejściówki, biegł ile siły w nogach pod wskazany pokój.

Każdy zniewolony umysł dogmatami obozowymi marzył o chociaż okruszku z wielkiego chleba wzajemnej rozpusty wtedy niedozwolonej dla rasy niższej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
marcin29   

Te babki po wyzwoleniu obozu nie miały lekko,oglądałem fil dokumentalny pt. Whermacht i prostytucja.Niewolnice III Rzeszy.Jedna z Ukrainek która tam "pracowała" zresztą w/g innych więzniarek ochotniczka została utopiona w szambie razem z oberkapo jej "opiekunem".Oczywiście napewno było z tym różnie część była pod przymusem,część zdeprawowana zgodziła się dobrowolnie a inne zgłaszały się "ochotniczo" pod przymusem.Myśle też że co innego będą mówić funkcyjni więżniowie,którzy swoje winy starają się rozłożyć na innych a co innego ludzie którzy nawet w strasznych obozowych warunkach nie zeszmacili się i nie zostawali kapo czy oberkapo.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Achilles   
nie zeszmacili się i nie zostawali kapo czy oberkapo

Każdy, kto przetrwał w obozie, musiał kogoś zdradzić, kimś się posłużyć, by przeżyć.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widzący   

obozowe burdele nie miały zadania ograniczania homoseksualizmu i nie przestrzegano w nich tak rygorystycznie i powszechnie rguł rasistowskich.

SSmani np w Auschwitz mieli nie tylko burdel takze z Żydowkami ale własnie żydowskich prostytutów homoseksualnych, z ktorych jeden przeżyl i zostal bohaterem izraelickiego filmu o obozowej konspiracji zydowskiej w Auschwitz.

Preśladowani a właściwie "leczeni" w obozach byli tylko patologiczni homoseksualiści niemieccy wedlug przepisów prawa tacy, których czterokrotnie przylapano na pederastii i oskarżono. Po "turnusie terapeutycznym" , w czasie którego część z nich mogła umrzec z wycieńczenia sprowadzano im więźniarki i ci, którzy stanęli na wysokości zadania byli zwalniani z obozu. Według Rudolfa Hosa komendanta Auschwitz , ktory tej sprawie poświęcil znaczną część swych pamiętnikow "malżeństwa homoseksuale" były bardzo rzadkie i większość pederastów (poza niezdonymi do stosunków normalnych lub wymiotujacymi z obrzydzenia) byla uniwersalnymi seksualistami- wielu wracało na następne turnusy.

Więzień Pawiaka, Majdanka i Gross Rosen Feliks Siejwa w swej książce "Więzień III pola" (wyd lubelskie 1962) wspomina o dyktaturze "klanu" homoseksualnych funkcyjnych ( w tym Polaka) wspolpracujących w Gross Rosen z SSmanami i kokietujących "pipeli" tj młodocianych więźniów demoralizowanych dodatkowymi porcjami marmolady itp.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

– To był wybór między domem publicznym a śmiercią. Wiele z tych kobiet, gdyby nie zdecydowały się na to zajęcie, skazanych byłoby na natychmiastową zagładę – tłumaczy Robert Sommer, niemiecki historyk, który przygotowuje na ten temat książkę.

(...)

I przygotował: R. Sommer "Das KZ-Bordell" (Wyd. Paderborn, 2010), autor zauważa, że strażnicy często podglądali przez judasza kontrolując czy stosunki odbywają się w jedynie dozwolonej pozycji - klasycznej.

Wspomnienie Janusza Karwackiego:

"O wyznaczonej godzinie zbieramy się przed wejściem do bloku i czekamy. Każdy jest elegancki, czysty i pachnący. Wchodzimy na pierwsze piętro. Przed sanitariuszem odbywa się szwancparada. Każdy musi spuścić spodnie i poddać się szczegółowym oględzinom członka. Wszystko musi się odbyć zgodnie z zasadami higieny i ochrony zdrowia".

/Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, Zespół Wspomnienia, t. 75, k. 74/

Relacja Zofii Stępień-Bator:

"Kiedyś ogłoszono, że poszukują chętnych do lekkiej pracy, ona się zgłosiła (...) nie wiedząc, co to jest. Przyjął ją lekarz esesman (...) Kiedy ją zbadał, powiedział: czy ty wiesz, gdzie pójdziesz? Ona mówiła: nie, nie wiem, mówili, że do lekkiej pracy, gdzie będzie dużo chleba. Więc on jej mówił: słuchaj, ta praca będzie polegała na tym, że będziesz miała do czynienia z mężczyznami, a poza tym jest taka rzecz, że będziesz miała przeprowadzony zabieg, który pozbawi cię możliwości macierzyństwa. Zastanów się, jesteś młoda, zapragniesz być matką - a wtedy to będzie już zupełnie niemożliwe. Ona mówiła - a co tam matką, matką. Ja chcę chleba".

/APMA-B, Zespół Oświadczenia, t. 68, k. 52/

Władysław Fejkiel:

"Władze SS bardzo dbały o pensjonariuszki Puffu. Dostarczały im z kuchni dietetycznej Krankenbau biały chleb, a za zarobione przez nie pieniądze wodę mineralną, papierosy i pachnidła z kantyny...".

/tegoż, "Więźniarski szpital w KL Auschwitz", Oświęcim 1994, s. 161-162/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.