Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Jarpen Zigrin

Wojny burskie 1880-1902

Rekomendowane odpowiedzi

Pośród różnych przewag jakie Burowie mieli mieć nad Anglikami wskazywano na ich konie, może mniej imponujące z wyglądu za to bardziej wytrzymałe i mniej wymagające. Nie byłoby nic dziwnego w tym, że w wyniku hodowli otrzymali konie bardziej przystosowane do tamtejszych warunków klimatycznych. Czy Burowie mieli jednak i "lepsze" rowery?

Przeglądając stare wydania pisma "Kolarz, Wioślarz i Łyżwiarz" natknąłem się na anonimowy artykuł pt. "Cykliści w wojnie transwaalskiej", gdzie podano:

"Ciekawe szczegóły o cyklistach w wojnie z Transwaalem podaje czasopismo angielskie 'Wheeling' (...) W samym początku wojny transwaalskiej, prasa angielska wskazywała na brak w armii dobrze zorganizowanych oddziałów kolarskich. Nieulega wątpliwości, że wszystkie nieszczęścia, jakie spotkały anglików na drodze od Nicholson-Nek do Tugeli, były jedynie przyczyną zupełnego braku wiadomości o pozycjach nieprzyjacielskich, dzięki czemu anglicy wpadali w zasadzki. A właśnie kolarze nadają się najbardziej do dostarczania podobnych wiadomości, bardziej nawet niż jeźdźcy konni (...) Boerowie ocenili już korzyści, jakie w czasie wojny daje rower, i zorganizowali oddziały kolarskie, to też zawsze dokładne ich wiadomości o pozycji nieprzyjaciela wprowadzają wszystkich w podziw.
Prasa angielska udziela rządowi surową naganę za pominięcie w swej armii utworzenia i umiejętnego wyćwiczenia oddziałów kolarskich, wyrażając przekonanie, iż zaniechanie tego jest przyczyną tak wielkiej ilości zabitego żołnierza, wzywa też rząd, do skwapliwego usprawnienia popełnionego błędu
".

/"Kolarz...", R. 2, 9 lutego 1900, s. 8/

 

Początkowo uznałem to za mało wiarygodny artykuł gdzie po prostu nadmiernie chwali się walory własnej pasji, i jakoś nie widziałem przewag cyklistów nad jeźdźcami, zwłaszcza gdy chodzi o poruszanie się po afrykańskich bezdrożach. I byłem w błędzie. Obie strony korzystały z rowerzystów, autor nieco zbyt pochopnie gani Anglików za zaniedbania w zakresie wykorzystania rowerów. Wykorzystywali ich całkiem sporo:

"The British were the first to use the modern bicycle in an actual conflict. During the Boer War, from 1899 to 1902, the British employed several thousand bicycles. Although bicycles were issued to infantry units, the British Army did not from organized bicycle units per se".

/R.S. Kohn "Bicycle Troops", Booklife 2011, s. 192/

 

Faktem jest, że Anglicy nie zdecydowali się na stworzenie specjalnych oddziałów cyklistów, głównym propagatorem tworzenie szkolenia cyklistów był pułkownik artylerii William George Knox, odznaczony potem za burską kampanię South Africa Medal Queen i uhonorowany członkostwem w Zakonie Rycerzy Łaźni. John Frederic Maurice, autor czterotomowej oficjalnej historii ("compiled by the direction of His Majesty's Government") wojen burskich "History of the War in South Africa, 1899-1902", miał oszacować, że w szeregach angielskich cykliści stanowili ok. 3% aktywnych sił. Gdy Anglicy dysponowali rowerzystami w ramach różnych większych Burowie stworzyli specjalny rowerowy oddział - Wielrijders Rapportgangers Corps. Z inicjatywą wyszli: adwokat Daniël Johannes Stephanus "Danie" Theron, za którego głowę lord Roberts wyznaczył nagrodę w wysokości 1000 funtów i amator wyścigów rowerowych Jacobus Petrus "Koos" Jooste. Danie Theron miał zorganizować siły wywiadowczo-zwiadowcze i dla oszczędzenia koni do innych celów postawił na rowery. Ponoć ostatecznie Paul Kruger przekonał się do pomysłu po wyścigu w którym wziął Koos Jooste pokonując na rowerze jeźdźca.

"When finally established, the Wielrijders Rapportgangers Corps consisted of one hundred and eight men and was divided into seven sections, each under a lieutenant responsible to Captain Theron. The following were sent out to different districts on the 19th September 1899: 8 men under Jan Niehaus to Waterberg, 17 men under S. de Kock to Soutpansberg, 18 men under C. Maartens to Lichtenburg, 16 men under G.F. Mynhardt to Wakkerstroom, 16 men under H.H. van Gass to Vryheid, 14 men under Klaas Jooste to Zeerust, and 18 men (leader's name omitted) to Bloemfontein. Each man was supplied with a bicycle, short trousers, a revolver and, where deemed necessary, a light carbine (...)

On the British side an enterprising officer, Colonel George Knox who, during the war commanded the cycling section of the artillery at Ladysmith, had before the war endeavoured to make cycling a part of the training at Aldershot. Consequently several cycling corps were ready for action when the war broke out. They were the City of London Imperial Volunteers (CIV) as well as two battalions of the Royal Dublin Fusiliers that were sent to South Africa. Several local regiments made use of cyclists, such as the Rand Rifles, raised at the end of 1900, who had a form for the requisition of a horse, a cart, or a bicycle. The Cape Cycle Corps, formed in January 1901, was 500 strong. A Town Guard pay list for parades of the period April/May 1901(26 Company Cyclists) indicates that Cape Town also had cyclists, as did Kimberley with its Cycle Corps, 'A' Company, consisting of 102 men, who did sterling work during the Siege of Kimberley.(l6) The Durban Light Infantry consisted of 476 men of whom 31 were cyclists. From Rhodesia the cyclist 'E' Troop of the Southern Rhodesian Volunteers came with Colonel H.C.O. Plumer's relief column to Mafeking,(18) and throughout the war there were always cyclists with the British troops".

/D.R. Maree "Bicycles in the anglo-boer War of 1899-1902", "Military History Journal", Vol. 4, No 1, June 1977; tekst dostępny na stronie: The South African Military History Society/

 

Herbert Wrigley Wilson, dziennikarz związany z "Daily Mail", popełnił dzieło o wojnie burskiej (popełnił bo mocno to propagandowy wizerunek), znajduje się tam ilustracja ukazują epizod z wojen burskich; ponoć jedyny taki przypadek; jak to cykliści doścignęli oddział Burów i wzięli ich do niewoli:

"On the way to Eerste Fabrieken, a daring New Zeland cyclist, Lieutenant Joss, was sent in advence to carry despatches, and was given an ascort of 10 wheelmen. The fell in with 10 Boers on the way, chased them on cycles over the veldt and captured nine of them, this being the only feat of the kind achieved by cyclists in the war".

/tegoż "After Pretoria. The Guerilla War", Carmelite House, [London] 1902, s. 447/

 

Pomijając wiarygodność tego epizodu, ważne są informacje związane z jej głównym bohaterem. Alexaner Wynyard-Joss stanął potem na czele całkiem sporego kontyngentu rowerzystów:

"In 1901 he joined Queensland’s 5th Imperial Bushmen Contingent and was appointed officer in charge of the 500-strong cycle section, which arrived in South Africa in early April. He stayed with this unit until May 1902, when he served briefly with the New Zealand 8th Contingent".

/"Capture of Boer soldiers by cyclists'"; tekst dostępny na stronie: nzhistory.govt.nz/

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   
13 minutes ago, Bruno Wątpliwy said:

Jakoś nie wyobrażałem sobie cyklistów w tamtejszych warunkach terenowych.

 

 Hm, nie poczytuj tego proszę tylko za napastliwość - po prostu zwyczajnie pytam o coś czego nie wiem czy nie rozumiem. Co takiego jest w tamtejszych warunkach terenowych? Może znasz je lepiej z własnego doświadczenia bo np. tam mieszkasz czy często bywasz czy coś w tym rodzaju - to napisz proszę o co chodzi. Bo tak teoretycznie to co tam jest nie halo? Afryka Płd. jest generalnie suchą, równinną sawanną. Obszary zamieszkałe od stuleci przez europejskich osadników z pewnością miały jakąś sieć drogową. Co tam było takiego szczególnie niedogodnego dla cyklistów?.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Cóż, moje archetypiczne myślenie idzie raczej w kierunku burskiego komanda błąkającego się konno, czy pieszo po tejże sawannie. Khakis - takoż pozostający raczej w tej formule przemieszczania się. Do czasu oświecenia mnie przez Secesjonistę, uważałbym (bym - bo raczej tego zagadnienia nie rozważałem), że rowery w tej wojnie są równie prawdopodobne, jak ówczesna wyprawa na rowerowe safari połączone z odstrzeliwaniem lwów. Teoretycznie pewnie możliwe, ale skrajnie mało prawdopodobne.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, i ja miałem takie przekonanie, jakoś nie widziałem tych rowerów i gdy przeczytałem ten artykuł w "Kolarzu..." to myślałem, że to trochę takie na wyrost - każda liszka swój ogon chwali. Wydawało mi się, że koń jest bardziej uniwersalnym i użyteczniejszym środkiem przemieszczania się w afrykańskich warunkach. Po prostu, wyszedł tu schematyzm myślowy.

 

W dniu 29.05.2020 o 9:18 PM, Bruno Wątpliwy napisał:

uważałbym (bym - bo raczej tego zagadnienia nie rozważałem), że rowery w tej wojnie są równie prawdopodobne, jak ówczesna wyprawa na rowerowe safari połączone z odstrzeliwaniem lwów

 

Co do tego safari, to w sumie kto wie co wyczyniał na Czarnym Lądzie na przykład nasz poznaniak - Kazimierz Nowak, który głównie na rowerze podróżował po Afryce przez pięć lat? Choć to już lata trzydzieste...

/por. tegoż "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd. Listy z podróży odbytej w latach 1931-1936", Poznań 2000/

 

W dniu 29.05.2020 o 8:49 PM, Speedy napisał:

Bo tak teoretycznie to co tam jest nie halo?

 

 Noo... pewien problem sprawiały ciernie, Burowie znaleźli na to "patent" (a właściwie wskazał go Koos Jooste), Anglicy jak się zdaje - nie.

"Jooste also explained how the problem of punctures could be solved by the placing of a piece of untanned leather between the tube and tyre,(5) which information later gave the Boers a considerable advantage over the enemy cyclists who were frequently inconvenienced by punctures caused by thorns on the rough tracks of the South African veld".

/D.R. Maree "Bicycles in the anglo-boer War..."/

 

Anglicy stworzyli imponujący rozmiarami Imperial Yeomanry Hospital w Deelfontein, który mógł pomieścić 1100 pacjentów! Co ciekawe, pacjenci leżeli w nim na oddziałach niejako odtwarzających strukturę hrabstw. W materiałach ikonograficznych widać, że na poszczególnych oddziałach nad sąsiadującymi łóżkami wisiały tabliczki z napisami typu: "Eastern Counties Newmarket Town Bed", "Eastern Counties Isle of Ely Bed", "Eastern Counties Babraham Bed" itp., najprawdopodobniej taki sposób rozmieszczenia związany był z darowiznami, tak by wynikało z podpisu jednej z fotografii jaką w tym szpitalu wykonał szef radiologii John Francis Hall-Edwards. Znajduje się na niej pacjent, którego łózko ufundowała księżniczkę Walii stąd nazywano je "Alxandra Bed", w podpisie zawarto informację:

"In the Imperial Yeomanry Hospital the beds and edowment donations have been allotted to wards according to the localities from which they were given. Thus a bed given by the Princess of  Waless, and named 'Alexandra', after her, is to be found in the Eastern Counties Ward

/szerz. o utworzeniu tego i innych szpitali i o ich medycznej działalności por. "The Imperial Yeomanry Hospitals in South Africa, 1900-1902" (Report of the Imperial Yeomanry Hospitals Committee), Vol. I-III ed. by the Countess Howe, Arthur L. Humphreys London 1902; /

 

W trakcie konfliktu na granicy indyjsko-afgańskiej (tzw. kampania Tirah, 1897-1898) zaczęto dostarczać na pola bitew aparat rentgenowski, zajmował się tym chirurg w randze kapitana - Walter Calverley Beevord (awansowany w trakcie tej kampanii na majora), którego zresztą później "spotkamy" i na tytułowym burskim teatrze wojennym (za udział w którym został uhonorowany m.in. Orderem św. Michała i św. Jerzego). Pozytywne doświadczenia związane z użyciem takiego aparatu w afgańskim konflikcie, które Beevord zrelacjonował w swym odczycie (w maju 1898 r.) przed członkami Royal United Service Institution, sprawiły ostatecznie, iż w armii brytyjskiej zaczęto wprowadzać polowe jednostki rentgenowskie jako stały element służb medycznych. Podczas burskich wojen aparaty rentgenowskie stały się standardowym wyposażeniem polowych szpitali.

Rowery mogły się przydać w tego typu szpitalach polowych do ładowania akumulatorów tego typu aparatów, w Deelfontein szefem radiologii był wspomniany John Hall-Edwards (jego nazwisko znalazło się na hamburskim pomnik Ofiar Promieni X i Radu Wszystkich Narodów), który w kilku artykułach opisał swe doświadczenia z używania aparatu rentgenowskiego w warunkach konfliktu wojennego i wspominał też o rowerach.

I znów odwołując się do przywołanego przez Bruno "archetypicznego myślenia", prymitywne warunki polowe w czasie konfliktów militarnych czy np. niedobory okresu okupacji wywołują przynajmniej u mnie; obrazy mężczyzn pedałujących na rowerach by napędzać jakąś machinę czy naładować akumulatory. I nie wydawało mi się by miało to być szczególnie wyczerpujące pedałowanie. Tymczasem:

"Początkowo największym problemem ze sprzętem był brak pewnego źródła zasilania: w teorii doskonale sprawdzał się wyposażony w pedały rower, jednak w praktyce pomysł ten okazał się całkiem chybiony, ponieważ generowanie zasilania w ten sposób wymagało ogromnego wysiłku".

/R.F. Mould "Radiologia wojskowa przed I wojną światową i na jej frontach, lata 1896-1918", "NOWOTWORY. Journal of Oncology", 2015, Vol. 65, nr 1, s. 27/

 

To o tyle ciekawe, że we wcześniejszym konflikcie, tzw. kampanii sudańskiej, używano aparatów rentgenowskich i do ładowania ich akumulatorów używano właśnie rowerów, mówił o tym major John C. Battersby, odpowiedzialny za użycie rentgena podczas tej kampanii. na spotkaniu Roentgen Society w styczniu 1899 r. i nic nie wspominał o tego typu kłopotach:

"The method by which electricity was generated for charging the storage batteries which worked the induction coils nad illuminated the lonely desert for the first time with electric light, and also the red developing lamp, after the 'specially prepared candles' had been resolved by the excessive heaat into their oily constituents, was as follows: The pulley of a small dynamo was connected by means of a leather strap, with the back wheel of a specially-constructed tandem bicycle. The required velocity for the dynamo was thus obtained. Having carefully adjusted the circuit with the storage battery, and also with the voltometer and ammeter, the warrant officer took his position on the seat of the bicycle and commenced pedalling. When 15 volts and 4 amperes were registered, the switch close to the handle of the bicycle was openend and the charging of the battery commenced.
It was also necessary to have an extra 1/8 horse power to overcome the resistance of the working parts and the opposing force contained in the full batteries, hence the necessity of tandem seat for an extra man
".

/notka: "The Roentgen Rays In Military Surgery", "The British Medical Journal", Vol. 1, nr 1985, 14 January 1899, s. 113/

 

Jakieś inne aparaty mieli na burskiej wojnie, może Speedy to nam objaśni?

 

 

A co wiemy o ochotnikach po stronie burskiej?

Pierwszym dowódcą europejskich wolontariuszy był francuski pułkownik George Henri hrabia de Villebois-Mareuil, na początek w armii burskiej otrzymał stopień majora by szybko awansować na generała dywizji, jeszcze w trakcie konfliktu wydał on pod pseudonimem O. D'Etchegoyen rodzaj dziennika pt. "Ten months in the field with the Boers by an Ex-Lieutenant of General de Villebois-Mareuil" (London 1901). Po jego śmierci w potyczce w pobliżu Boshof zastąpił go rosyjski ochotnik Jewgienij Maksimow (z zamiłowania prawdziwy "pies wojny") uzyskują tę samą rangę.

 

Co nieco na początku tego tematu napisano o przewagach Burów z racji znajomości terenu i ogólnie tamtejszych warunków. Jak w tym kontekście można ocenić angielską formację założoną przez brytyjskiego oficera Michaela Frederica Rimingtona, znaną jako Rimington's Guides, Rimington's Tigers czy Night Cats (potem po objęciu dowództwa przez majora Frederica Damanta jako - Damant's Horse), która składała się z Brytyjczyków mieszkających w tamtejszym regionie, którzy musieli znać afrikaans i któryś z rdzennych języków.

 

Ponieważ lubię przy różnych okazjach tropić wątki literackie, jak ciekawostkę mogę podać, że w czasie drugiej wojny burskiej odnajdziemy tam Artura Conan Doyle'a, który pracował jako lekarz wolontariusz w szpitalu polowym w Bloemfontein. W chwilach wolnych od tych szczytnych obowiązków pisywała relacje dla pisma "Friends". Doyle przejawiał skrajny nacjonalizm, taki jaki od czasów wojny rosyjsko-tureckiej (1877-1878) Brytyjczycy określają terminem "jingoism". Jak podaje Gary S. Messinger: "Sir Arthur Conan Doyle, who had written jingoistic works during the Boer War..." (tegoż: "British Propaganda and the State in the First World War", Manchester and New York 1992, s. 41). Potem Doyle zebrał swe doświadczenia i przemyślenia w książce, którą wydano gdzieś jesienią 1900 r. pt. "The Great Boer War" (Smith, Elder & Co., London 1900). Już w styczniu 1902 r. Doyle wydał ponownie tę książkę, przejrzaną i uzupełnioną, pod nowym tytułem "The War in South Africa: Its causes & conduct" (Smith, Elder & Co. / George Newnes Ltd., London / Southampton 1902), gdyż postanowił dać mocniejszy odpór oskarżeniem (zwłaszcza ze strony brytyjskich i "bostońskich" sfer liberalnych) o stosowanie metody spalonej ziemi. Jak to ujął we Wstępie, w obliczu uporczywych oszczerstw wobec brytyjskich polityków i żołnierzy obowiązkiem jego narodu jest przedstawić światu fakty:

"In view of the persistent slanders to which our politicians and our soldiers have been equally exposed, it becomes a duty which we owe to our national honour to lay the facts before the world. I wish someone more competent, and with some official authority, had undertaken the task, which I have tried to do as best I might from an independent standpoint".

/tegoż "Preface", w: "The War in South Africa...", b.p./

 

Doyle nie miał żadnych wątpliwości co do racji brytyjskich i napisał: "Until the dawn breaks we can but go upon our way, looking neither to the right nor to the left...", ciekawie brzmią jego postulaty rozwiązania "kwestii" burskiej, napisał zatem by rozważyć stworzenie rezerwatów dla Burów gdzie mogli żyć po swojemu nie kontaktując się z Brytyjczykami, co prawda osiedlenie się w nich miało być dobrowolne:

"It has occured to me-a suggestion which I put forward with all diffidence-that it would be a wise and practicable step to form a Boer Reservation in the northern districs of the Transvaal (Watersberg and Zoutpansberg). Let them live there as Basutos live in Basutoland (...)Let them live their own lives in their own way, with some simple form of home rule of their own. The irreconcilable men who could never rub shoulders with the British, could find a home there, and the British colonies would be all the stronger for the placing in quarantine of those who might infect their neighbours with ther own bitterness".

/tegoż "The War in South Africa...", Goerge N. Morang & Comp., Toronto 1902, s. 136/

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   
3 hours ago, secesjonista said:

W trakcie konfliktu na granicy indyjsko-afgańskiej (tzw. kampania Tirah, 1897-1898) zaczęto dostarczać na pola bitew aparat rentgenowski,

Przyznać trzeba, że goście naprawdę byli że tak powiem "hi-techowi" i wykorzystywali najnowsze techniczne nowinki. Chociaż z promieniami katodowymi (wiązkami elektronów) eksperymentowano już wtedy od kilku dziesięcioleci, to gdzieś dopiero na przełomie lat 80/90 albo nieco później goście bawiący się takimi rzeczami zaczęli dochodzić do wniosku, że elektrony hamowane na anodzie albo na czymkolwiek emitują jakieś niewidzialne, przenikliwe promieniowanie. Zajmował się tym m. in. Wilhelm Röntgen. I to on właśnie wpadł na pomysł, że owe przenikliwe promienie można wykorzystać do prześwietlania ludzkiego ciała w celach medycznych. Artykuł jaki napisać na ten temat opublikowany został w grudniu 1895. A na początku 1896 w jakimś brytyjskim szpitalu po raz pierwszy praktycznie wykonano prześwietlenie chorego. 

 

3 hours ago, secesjonista said:

Jakieś inne aparaty mieli na burskiej wojnie, może Speedy to nam objaśni?

O ile wiem to chyba nie,  cały czas bazowały na lampie Crookesa z zimną katodą, ulepszona lampa Coolidge'a z katodą podgrzewaną powstała, jak sobie teraz sprawdziłem w wiki, w 1913. 

 

Jak to ogólnie działa: lampa Crookesa to próżniowa bańka szklana, a w zasadzie nie tyle próżniowa co wypełniona gazem (powietrzem) o bardzo niskim ciśnieniu. W szkło wtopione są dwie elektrody zasilane prądem o bardzo wysokim napięciu (wiele kV, najlepiej w ogóle z kilkadziesiąt kV). Wyładowanie w rozrzedzonym gazie jonizuje go: powstaje plazma z jonów dodatnich i wolnych elektronów. Elektrony lecą do anody, dodatnie jony do katody, waląc w nią wybijają z niej elektrony, które lecą do anody. W tak silnym polu elektrycznym (wszystkie te kilowolty) elektrony rozpędzają się do przyzwoitych prędkości dziesiątków tysięcy km/s. Elektrony o tak wysokiej energii, uderzając w anodę i w szkło i w ogóle we wszystko wybijają elektrony z powłok w atomach, a te powracając do pierwotnego stanu wypromieniowują kwanty energii. A ponieważ to jest tak ogromna energia, to są to właśnie kwanty promieniowania X. I jeszcze te szybciutkie elektronki mogą walić nawet w jądra atomowe  i to też się wiąże z emisją twardego promieniowania X. 

 

Wielkie napięcie niezbędne do takiej zabawy wytwarzał wtedy induktor Ruhmkorffa (Cewka Ruhmkorffa), układ złożony z uzwojenia transformatorowego i przerywacza, tam pod linkiem można sobie przeczytać dokładny opis. Generalnie chodziło o to że zasilany był prądem stałym o niskim napięciu, a wytwarzał impulsy asymetrycznego prądu zmiennego (czyli z przewagą przepływu w jedną stronę) o bardzo wysokim napięciu. Wiki podaje że do 50 kV, a mi się wydaje że nawet i więcej też może, ale mniejsza już o to. 

 

Niestety nie potrafię w tej chwili podać kluczowych parametrów - jakie moce wchodziły tu w grę, a to jest potrzebne przy tych wcześniejszych rowerowych rozważaniach. Mogę jedynie wskazać kolejny niekorzystny czynnik, mający na to wpływ. Chociaż wiedziano, że promienie X są w stanie naświetlać fotograficzne materiały światłoczułe, to z jakichś powodów w tych pionierskich czasach raczej nie wykonywano zdjęć rentgenowskich (a w każdym razie rzadko). Może miał na to wpływ stosunkowo wysoki koszt owych materiałów foto, jak i konieczność ich wywoływania, co oznaczało przedłużenie czasu i pracochłonności prześwietlenia. W każdym razie zwykle korzystano z innej techniki. Pacjent czy też jego prześwietlany fragment umieszczany był pomiędzy lampą rentgenowską a ekranem fluorescencyjnym - szybą pokrytą odpowiednim luminoforem (na początku były to dość egzotyczne substancje jak cyjanoplatynian baru czy wolframian wapnia, potem zdaje się okazało się że i prozaiczny siarczan baru się nadaje) który pod wpływem promieni X emitował światło widzialne. Stojący przed ekranem lekarz obserwował na nim to co pacjent ma w środku. Nie było to specjalnie zdrowe, bo i pacjent naświetlany był "iksami" dosyć długo zanim diagnosta wszystko sobie dobrze obejrzał, i przede wszystkim ów diagnosta badający wielu pacjentów dziennie przyjmował taką dawkę że ho ho ho... chorował niestety nierzadko. Ale w tych pionierskich czasach nie do końca zdawano sobie sprawę, że to promieniowanie jest aż tak szkodliwe. W każdym razie przy tej technice aparat musiał pracować stosunkowo długo w sposób ciągły, co oznaczało spory pobór mocy. 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
W dniu 31.05.2020 o 12:08 AM, Speedy napisał:

Chociaż wiedziano, że promienie X są w stanie naświetlać fotograficzne materiały światłoczułe, to z jakichś powodów w tych pionierskich czasach raczej nie wykonywano zdjęć rentgenowskich (a w każdym razie rzadko)

 

Jeśli chodzi o kampanię w Sudanie i wojny burskie to zdjęcia wykonywano, choć trudno powiedzieć jak często. W Sudanie ze względu na warunki zdjęcia wywoływano na ogół nocą (około godz. 3), a i tak w ciemni miało być od 33 do 43 stopni Celsjusza, a na ocalałych zdjęciach widać pustynny piasek (: "As a rule the developing work was performed at 3 A.M. and even the'n (the coolest time) the tempei ature in the mud-brick dark room varied from over 90 to 100°F. An atmosphere laden with dust and constant dust storms was most trying", "The Roentgen Rays In Military...", s. 113). A w szpitalu w Deelfontein posiadano ciemnię.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
W dniu 17.05.2008 o 10:25 PM, dzionga napisał:

a osobiście popieram burów, bo dla mnie to oczywiste, że chcieli walczyć o swój kraj, tym bardziej, że w Oranii i Transwalu mieszkali już w wyniku wcześniejszego przesiedlenia z Kraju Przylądkowego.

 

Raczej: osiedlenia, nikt ich nie przesiedlał.

 

W dniu 17.05.2008 o 10:41 PM, Vissegerd napisał:

Mówiąc szczerze Droga Koleżanko, nie bardzo wiem co masz na myśli. Akurat RPA było jednym z najbogatszych krajów afrykańskich, wcale nie będąc kolonią. Burowie owszem, byli kolonizatorami, ale na trochę innych zasadach niż zazwyczaj.

 

RPA powstało w 1961 roku, i wcześniej było dominium brytyjskim, trochę zatem to RPA niezbyt mieści się w ramach czasowych tego tematu. Może chodziło o : ZPA - Związek Południowej Afryki?

Ciekawi mnie jakie to inne zasady przyświecały ich kolonizacji?

 

W dniu 17.05.2008 o 11:38 PM, Vissegerd napisał:

Burowie to raczej potomkowie w głównej mierze, osadników holenderskich, bo był to zlepek różnych narodowości, również Flamadnów, Fryzów, Niemców i Francuzów jak i wielu innych, przede wszystkim wyznania protestanckiego. Należy pamiętać, że w zasadzie stworzyli własną kulturę, a także język, który istnieje do dziś, więc i nową narodowość, Afrykanerów. Bardzo ciekawe zjawisko, nomen omen. To tylko bardziej potwierdza tezę, że byli u siebie

 

Często się zapomina o innych nacjach tworzących ten "konglomerat burski", a co z osiadłymi tam Brytyjczykami także mówiącymi afrikaans lub choćby z tymi którzy tam jedynie przybyli? Około 1870 r. w Transwalu Brytyjczycy przewyższali liczebnie czterokrotnie populację burską.

"Oprócz tego istnieje pewna grupa Afrykanerów pochodzenia portugalskiego (pochodzących z byłych kolonii Lizbony), skandynawskiego, irlandzkiego, greckiego, szkockiego czy żydowskiego (łącznie nie więcej niż 5–10%). Jest to o tyle ciekawe ponieważ większość ludzi utożsamia Afrykanerów z Holendrami".

/A. Haleniuk "Nacjonalizm afrykanerski - przyczyny, cechy i wpływ na białą ludność współczesnej Afryki Południowej", w: "Nacjonalizm. historyczne i współczesne oblicza" red.

J. Malczewski, M. Kaliński, P. Eckhardt, Kraków 2012, s. 117/

 

Co do języka, nazwę swą oryginalną zyskał dopiero około 1875 r., a kiedy spisano jego podstawy gramatyczne? Wydaje się, że szersze propagowanie tego języka datuje się dopiero od tego roku za sprawą działalności Arnoldusa Pannevisa współzałożyciela Genootskap van Regte Afrikaners. Z drugiej strony, to stowarzyszenie połączyło się z Zuidafrikaansche Boeren Beschermings Vereeniging (Stowarzyszeniem Farmerów, z Kolonii Przylądkowej), tworząc w ten sposób pierwszą afrykanerską partię polityczną z prawdziwego zdarzenia. Jej liderem był "Onze Jan", czyli - Jan Hendrik Hofmeyr. I to on krytykował używanie - taal, czyli przodka afrikaans.

Ciekawi mnie na kiedy można datować świadomość tworzenia własnej i odrębnej kultury, dokładniej - jakie dzieła literackie, malarskie czy tym podobne tworzone były jako wyraz tej kultury? Bo na przykład pierwszy znaczący malarz który upamiętnił znaczące momenty tworzącego się narodu burskiego to był Szkot - Charles Davidson Bell, który namalował założycielski moment gdy Jan van Riebeeck przybył na Przylądek Dobrej Nadziei zatykając tam sztandar Kompanii Wschodnioindyjskiej (Landing of van Riebeeck at the Cape of Good Hope), czy atak Zulusów na obóz w Vegkop nad rzeką Bloukrans (Zulu attack on the Voortrekker camp at Bloukrans), które to zdarzenie było ważnym w mitologii burskiej.

 

W dniu 16.10.2008 o 12:33 PM, FSO napisał:

Z trzech państw zalożonych przez nich w l. 30/40 tych zostaly dwa: Transwaal i Orania. Odkryto na nich ogromne zloża wszelkich możliwych metali w tym żlota i diamentów. Dla WB byl to wystarczający powód do podboju. Pierwsza wojna skończyla się uznaniem T i O i faktyczną klęską Brytyjczyków

pozdr

 

Jeśli miał FSO na myśli: Oranje Vrijstaat, Zuid-Afrikaansche Republiek i Republikę Natalii - to się mylił. O ile słusznym jest stwierdzenie, że Burowie osiedlali się w miejscach gdzie powstały te państwa już we wskazanych latach, to formalnie te "państwa" proklamowane zostały znacznie później, oprócz Republiki Natalii. Orania została zajęta przed pierwszą wojną burską, potem te tereny oddano Burom, ale nie towarzyszył temu akt uznania. W 1877 r. Transwal został zajęty w zasadzie bez jakiegokolwiek zbrojnego oporu.

 

W dniu 8.01.2009 o 11:00 PM, redbaron napisał:

Oczywiście, że jestem po stronie Burów :huh:

 

Ciekawe, jak często Polacy deklarują swe poparcie dla Burów, sam też stoję po ich stronie.

Jeszcze w pierwszym tomie Encyklopedii Orgelbranda (z r. 1860) Burowie to byli: "dość zamożni rolnicy" ale i "pasterze, brudni, dzicy i nieokrzesani", początkowo w opisach burskich krajów bardziej widziano powinowactwo Polaków z Kaframi, taki Antoni Rehman, który na południe Afryki wyprawił się dwukrotnie (w 1875-1877 i w 1879-1880), spędzając tam trzy lata, swe spostrzeżenia zawarł w dwóch publikacjach: "Szkice z podróży do Południowej Afryki odbytej w latach 1875-1877" (Gebethner i Wolff, Warszawa 1881) oraz "Echa z
Południowej Afryki
"  (Gebrynowicz i Schmidt, Lwów 1884), gdzie bardzo krytycznei wyrażał się o Burach. Z czasem jednak jakoś tak nasza sympatia przeniosła się na Burów i zarazem zaczęto postrzegać zbieżność naszych losów z dziejami Burów.

Skąd ta zmiana i kiedy nastąpiła, w czasie pierwszej czy drugiej wojny burskiej?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
W dniu 30.05.2020 o 8:05 PM, secesjonista napisał:

Jakieś inne aparaty mieli na burskiej wojnie, może Speedy to nam objaśni?

 

Gdy zadałem to pytanie, raczej chodziło mi o objaśnienie nie tyle ówczesnej techniki wykorzystywania promieni X, co o kwestię akumulatorów/baterii. 

Czyli: dlaczego podczas kampanii w Sudanie można było je napędzać przystosowanym rowerem a w szpitalu w (w czasie konfliktu burskiego) uznano taką metodę za zbyt wyczerpującą. Wykonywano znacznie więcej zdjęć i diagnostyki (: lokalizacji) przez co baterie częściej padały?

Chyba były dość "nietrwałe", skoro:

"Hall-Edwards wysyłał więc akumulatory do naładowania w Kapsztadzie lub w Kimberley, lecz i to okazało się porażką, i zanim znalazły się z powrotem w Deelfontein, były już rozładowane".

/R.F. Mould "Radiologia wojskowa przed I wojną światową..."/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze o tych rowerach, to już lata trzydzieste zatem nie wiem na ile można to przenosić w realia schyłku XIX i początków XX wieku, ale Evelyn Waugh często napotykał na afrykańskich bezdrożach cyklistów, i nie chodzi tu jedynie o tereny miejskie.

/w tegoż: "Daleko stąd. Podróż afrykańska", Warszawa 2012/

 

Z początków XX w. istnieje wiele relacji o Europejczykach wybierających ten rodzaj transportu, często byli to uczeni badający afrykańską florę i faunę. Zatem Czarny Ląd nie był aż tak niegościnny dla rowerzystów, jak mogło by się nam zdawać, choć na rowerowe safari w rozumieniu - polowania na zwierzynę, to nie natrafiłem.

"On 14th July, 1902, the 'safari' started on an eleven days tramp to Hoima, which lies east of Alberta Nyanza, about half-way along the lake. Wherever he could he rode his bicycle (...) At Fajno he had another instance of the power of the bicycle...".
/"The Work of John Samuel Budgett: Balfour Student of the University of Cambridge. Being a Collection of his Zoological Papers...", ed. J.G. Kerr, Cambridge 1907, s. 31, s. 35/

 

"The Strand Magazine" z 1908 donosił wręcz: "But the best of methods of progression in Central Africa-however astonishing it may seem-is the bicycle".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.