Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Czy Stare Miasto można było uratować?

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   
patrz Wola potem S.M.;

Tak gwoli ścisłości, nie tylko.

To taki balast dla wszystkich, co szczególnie bylo widać wlaśnie w momencie upadku i Woli, S.M. gdzie na samym końcu zostałą zebrana chyba cała ludność cywilna z dwóch gromnych części miasta.

Już nie przesadzajmy z tymi ogromnymi częściami miasta. Starówka przesadnie duża nie jest, a spora część ludności Woli została albo wymordowana, albo nie zdołała przejść na Starówkę.

Czy K.G. w planach P.W. brała pod uwagę fakt, że zachowanie Niemców sprawi, że skupi się ona wśród walczacych powodując zamieszanie i problemy dla dowódców, a z czasem zginie w gruzach uliczek staromiejskich?

A jak mieli to brać pod uwagę? Powstanie przewidziane było na 3-4 dni, plany "Montera" zakładały obronę w rejonie Śródmieścia... to jak plany mogły zakładać tłoczenie ludzi w ciasnych uliczkach Starówki? Tym bardziej, że obrona Starówki wcale nie była początkowo zakładana. A że ludność cywilna może stanowić problem, to już nie trzeba być wielkim fachowcem, aby to rozumieć. Specyfika walk w mieście niejako z góry wymusza coś takiego. Ludności cywilnej nie się przecież całkowicie odgrodzić w takich sytuacjach od obszarów zagrożonych, nie w takim mieście jak Warszawa, które na dodatek było miastem frontowym. Absolutnie nierealne i niewykonanlne.

Mnie się wydaje, że zupelnie inaczej toczylaby się walka o S.M. gdyby uchodźców cywilnych bylą tylko niewielka garstka a nie dziesiątki tysięcy ludzi.

Całkiem możliwe, chociaż to znowu zwyczajne gdybanie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witaj;

czyli znowu wracamy do punktu wyjścia - planów "Montera" nijak nie mających się do rzeczywistości, planów gdzie po kilkudniowych walkach, w których straty ludności cywilnej, w czasie walk są mimo wszystko "znośne", planów w których Powstanie nie jest dlawione wszystkimi dostępnymi środkami, planó w których nie ma nawet mowy o obronie Starówki.

Poza tym - podejrzewam, że po pierwszych wypadkach na Woli [mordy] ludność sobie tylko wiadomymi drogami przemieszczala się do terenów zajmowanych przez partyzantów, które dawały jaką taką ochronę, terenó które skurczały się do kilku uliczek staromiejskich. O odgrodzeniu - jak sam zauważyłeś nie ma mowy - wystarczy posiadanie pewnych planów, czy choćby tego co należy z nią zrobić, tym bardziej że w takiej masie najmniejsza choćby nie opanowana z góry panika groziła nieciekawymi konskwencjami.

Wniosek jest jeden, z tej i innych dyskusji, w takim stanie i z tymi ludźmi i planami jakimi dysponowała K.G na dzień 1/08 i potem konsekwencji dzialań do 7-8/08 nie dalo się urarować ani Starego Miasta ani w żadnej innej dzielnicy, można było tylko przewidzieć że Śródmieście będzie pacyfikowane na końcu, jako mające dla Niemców najmniejszy poziom ważności.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Poza tym - podejrzewam, że po pierwszych wypadkach na Woli [mordy] ludność sobie tylko wiadomymi drogami przemieszczala się do terenów zajmowanych przez partyzantów, które dawały jaką taką ochronę, terenó które skurczały się do kilku uliczek staromiejskich.

Jeszcze raz fragment meldunku "Radosława" z 6 sierpnia:

Mam skupione na tym odcinku tysiące uchodźców z Woli, którzy demoralizują swoją postawą żołnierzy. Brak zrzutów i amunicji wywołuje kolosalne rozgoryczenie. Bo jakże i czym wytłumaczyć ludziom? Szykuje się olbrzymia tragedia, tak jak historyczna rzeź Pragi. Robię co mogę, by tę tragedię zmniejszyć, przepycham ludzi przez Powązki- postaram się trochę na Stare Miasto, ale co robić z tą masą młodzieży bezbronnej? Jeśli możecie dziś pomóc- to szybko- godzin zostało niewiele, kijem nikogo nie obronię.

Wyraźnie jest tutaj mowa o przeprowadzaniu ludzi na Starówkę przez "Radosława". W pierwszych dniach niektórzy przeszli do Śródmieścia, dopóki jeszcze było połączenie, ale większość została. Wystarczy poczytać relacje z okresu rzezi na Woli (mniej więcej 4-8 sierpnia), żeby zobaczyć że jednak tak dużo ludzi nie opuściło Woli, bo jednak co dom to wygarniano spore ilości mieszkańców. Do tego spora część Woli dość szybko dostała się w ręce niemieckie, więc i czasu na ucieczkę nie było.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witaj;

a jakaą decyzę podjęłą w tej kwestii K.G.? Uznała że jest to problem, nad który należy się zastanowić i jakoś go rozwiązać czy puścili to wszystko "na żywioł", zrzucając problem na barki poszczególnych dowódców oddzialów?

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Praktycznie wszystko co potrzeba, już podałem w tym temacie;) Meldunek z 6 sierpnia to raz, a dwa to meldunek z 8 sierpnia:

Drugim problemem jest sprawa ludności cywilnej, która do tej pory mimo ciężkich warunków w tym rejonie utrzymywała się pod osłoną wojska. Uważam za rzecz skandaliczną, że do tej pory nikt z Delegatury Rządu nie zjawił się na terenie walki, by zająć się losem ludności. Żołnierz to widzi i odpowiednio komentuje.

Za: Mazurkiewicz S., Jan Mazurkiewicz "Radosław", "Sęp", "Zagłoba", Warszawa 1994, s. 251.

To wojsko to rzecz jasna oddziały "Radosława". A skoro z DR nikt się nie pojawił, to czemu z dowództwa miałby ktoś przyjść? Gdyby przyszedł, "Radosław" nie pisał by o tym problemie, albo przynajmniej dopisałby coś jeszcze.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witaj;

czyli w Powstaniu ujawnily się ponownie wszelkie mankamenty przedwojennego Wojska Polskiego: czyli niekompetencja najwyższego dowództwa [tego które decydowalo o wszystkim] i rewelacyjna w dużej części kompetencja dowódców poszczególnych oddzialów, czyli średniego szczebla oficerskiego.

Brak jakiegokolwiek zainteresowania ze strony "zwierzchności" to pozwalanie by kolejny problem rósl sobie w naprawdę szybkim tempie, bierne czekanie na to co się stanie i stwarzanie sobie kolejnego zagrożenia, tym bardziej że dzialania na S.M. i Woli kosztowaly wiele ofiar ludzkich [i cywilnych i żolnierskich]. Brak polączenia ze Śródmieściem w taki sposób by można bylo "przerzucić" ludność cywilną, to prosta droga do tego, że w ruinach będzie wiele tysięcy ludzi i tylko kilku żolnierzy, co niemal zagwarantuje że straty będą ogromne.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
czyli niekompetencja najwyższego dowództwa [tego które decydowalo o wszystkim] i rewelacyjna w dużej części kompetencja dowódców poszczególnych oddzialów, czyli średniego szczebla oficerskiego.

Jak dla mnie nadmierne uproszczenie. Na podstawie decyzji kilku oficerów wyższego szczebla, nie można oceniać całości dowództwa AK. Wystarczy wspomnieć gen. Skroczyńskiego i płk. Iranka-Osmeckiego, aby zobaczyć że jednak nie do końca było tak, jak piszesz.

Brak jakiegokolwiek zainteresowania ze strony "zwierzchności" to pozwalanie by kolejny problem rósl sobie w naprawdę szybkim tempie, bierne czekanie na to co się stanie i stwarzanie sobie kolejnego zagrożenia, tym bardziej że dzialania na S.M. i Woli kosztowaly wiele ofiar ludzkich [i cywilnych i żolnierskich].

Akurat tutaj bardziej obwiniał bym władze cywilne, nie przez przypadek "Radosław" wspomina o przedstawicielu Delegatury Rządu. Dowództwo miało swoje sprawy na głowie, trudno wymagać od nich, aby w tak gorących dniach przejmowali na siebie zadania władz cywilnych.

Brak polączenia ze Śródmieściem w taki sposób by można bylo "przerzucić" ludność cywilną, to prosta droga do tego, że w ruinach będzie wiele tysięcy ludzi i tylko kilku żolnierzy, co niemal zagwarantuje że straty będą ogromne.

Tylko zauważ, ze patrzymy na to z perspektywy blisko 65 lat, wiemy jak wyglądał przebieg wypadków. Tymczasem wówczas, zgodnie z planem Powstania, które miało trwać 3-4 dni, nie było miejsca na specjalnie duże straty w ludności cywilnej. Nikt tego nie przewidział. Po 1 sierpnia ciężko już było odpowiednio zrealizować pomoc dla ludności cywilnej na Woli i Starówce, skoro oba te punkty oporu zostały odcięte od Śródmieścia.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witaj;

Zastanawia mnie tylko, czemu nie skorzystano z rzeczywistej i konkretnej wiedzy tych którzy mieli inne zdane w kwestii samych zalożen taktycznych i tego jak mają być prowadzone dzialania w czasie Powstania? Rolą podwłądnego jest dostosować się do decyzji dowódcy, albo zaprotestować przeciw niej co w warunkach konspiracyjnych moglo oznaczać "pójście jako szergowy" lub znacznie gorsze kary. Pisalem o problemach z "cywilami" - przecież w planach musielibyć oni jakoś zauważeni [abo powinni] Jeżeli dowództwo uznaje że nie jego rolą jest opieka nad nimi i dbanie o ich bezpieczeństwo tylko jest do tego inna władza czy kompetentny urząd to powinna z nim toczyć się rozmowa. A tak w czasie walk okazuje się że tylko dowódcy oddzialów widzą problem - bo wyżej w zasadzie go nie ma. Ani Delegatura ani K.G...

Wiem, że P.W. było pomyślane na stosunkowo krótki okres czasu, , tylko w wypadku takiej sytuacji jaka była tuż przed wybuchem [panika, potem jej brak, wyjazd urzędników niemieckich - potem ich powrót...] ktoś powinien zadać sobie pytanie: co będzie a jak potrwa ono troszkę dlużej, co będzie jak rejony walk zostaną odcięte od siebie? Niechy nawet powstało krótkie, kompetentne i treściwe opracowanie. Wszystko wtedy potoczyloby się inaczej, ale znów - gdybologia.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Rolą podwłądnego jest dostosować się do decyzji dowódcy, albo zaprotestować przeciw niej co w warunkach konspiracyjnych moglo oznaczać "pójście jako szergowy" lub znacznie gorsze kary.

Ależ to przecież nie wszyscy zgadzali się w tym, co planowało dowództwo najwyższe. Już sam przykład "Radosława" dowodzi tego. Gdy rozkazy jakie dostał uważał ze niedorzeczne, tak naciskał na Pełczyńskiego, że ten w końcu załatwił mu spotkanie z Chruścielem. Czym się spotkanie skończyło, wiemy. Także w trakcie Powstania dochodziło do różnych konfliktów na tle koncepcji prowadzenia działań. Ze swojej działki wspomnę tylko konflikt "Witolda" z "Wachnowskim", wynikły zapewne na podłożu tematu desantu kanałowego baonu mjr. Runge.

A tak w czasie walk okazuje się że tylko dowódcy oddzialów widzą problem - bo wyżej w zasadzie go nie ma. Ani Delegatura ani K.G...

Co nie zmienia faktu, że to głównie DR powinna zadbać o to. Trudno wymagać od takiego "Wachnowskiego", aby mając na głowie konieczność organizacji Grupy "Północ", połączenie z Żoliborzem, zabezpieczenie Starówki i masę innych pomniejszych problemów, jeszcze wyręczał Delegaturę.

Niechy nawet powstało krótkie, kompetentne i treściwe opracowanie. Wszystko wtedy potoczyloby się inaczej, ale znów - gdybologia.

Tak ogólnie, to samo założenie o Powstaniu trwającym 3-4 dni, nie było złe. Powiem więcej, jak dla mnie to było najlepsze możliwe rozwiązanie. Niestety wykonanie było fatalne. Może gdyby posłuchano się rad płk. Bokszczanina, gdyby zaczekano tego 31 lipca na płk. Iranka-Osmeckiego, to być może całość źle by się nie skończyła. Założenia "Montera" sprawdziły się w pewnym stopniu. Przez pierwsze 3-4 dni Powstańcy potrafili odpowiednio naciskać na Niemców, po 5 sierpnia na Woli było już tylko gorzej. Więc jakby nie patrzeć, założenie o Powstaniu trwającym 3-4 dni w pewnym stopniu było słuszne. Ale tutaj wchodzimy już, jak zauważyłeś, w gdybologię stosowaną.

I jeszcze fragment z biografii "Radosława" odnośnie koncepcji "Montera", który wcześniej obiecywałem wrzucić [s. 244]:

Z koncepcji płk. "Montera" wynika jeszcze jeden wniosek, a mianowicie ten, że obrona Starego Miasta- naturalnej przeszkody na drodze wycofywania się Niemców z praskiego przedmościa na zachód- nie leżała w interesie Powstania, tak jak on ten interes widział i rozumiał. To tłumaczy, dlaczego nie wsparł oddziałów AK na osi Chłodna-Wolska i nie dosłał wcześniej odpowiedniego dowódcy, który by zaprowadził porządek i zorganizował obronę Starówki. Za spokojem przyjął wiadomość o wycofywaniu się stamtąd oddziałów ppłka "Pawła" (jego odwód!) na Wolę w intencji wyjścia do Puszczy Kampinoskiej. Inaczej, jak wiemy, zareagował na opuszczenie Żoliborza przez ppłka "Żywiciela". Prawdopodobnie zarządziłby ewakuację oddziałów ze Starego Miasta do Śródmieścia i na Żoliborz, względnie pozostawił je własnemu losowi, gdyby okazało się to niemożliwe. Podstawą jego planu było: bronić się w bastionie Śródmieścia do czasu ofensywy sowieckiej i przygotować działania odciążające z Żoliborza i Puszczy Kampinoskiej, dokąd należało kierować zrzuty lotnicze i wszelką pomoc. Projekt wyjścia Komendy Gł. AK i Delegata Rządu pod osłoną Zgrupowania ppłk. "Radosława" nie był sprzeczny z tymi koncepcjami, natomiast walki na Woli kłóciły się z jego generalnym założeniem, że nie należy utrudniać Niemcom otworzenia sobie tras przelotowych na most Kierbedzia. Trzeba przyznać, że plan był zbudowany logicznie i konsekwentnie realizowany. Szkoda tylko, że płk "Monter" nie starał się go wyjaśnić gen. "Borowi" i Komendzie Gł. AK, której oficerowie gdzie indziej szukali wybawienia.

Nie wiem jak dla Ciebie FSO, ale dla mnie ostatnie zdanie to dowód na absolutną paranoję. Dowódca Powstania i KG AK mające inne podejście do sprawy, na dodatek nie wyjaśniają ich sobie... i jak tu mogło być dobrze, skoro nawet podstawowe kwestie nie zostały omówione i wyjaśnione sobie?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witaj;

to więcej niż paranoja - to sąd wojenny się klania, dla naczelnych dowódców Powstania. Dodatkowo sama koncepcja [jak jej opis dobrze zrozumialem - F.] sprowadzala się do tego by po prostu bronic się w uliczkach Starego Miasta do skutku i modlić się by Rosjanie zdążyli. Wola w zasadzie nie istnieje, niech radzi sobie sama, podobnie jak i inne rejony walk. Do tego dochodzi do tego brak jednego pomyslu, którego by się trzymano, jak dzialać. Przy takim "planowaniu" to naprawdę duże szczęscia że aż tyle się udalo dokonać.

Zastanawia mnie jedno - czy taki sam rozdżwięk byl w koncepcjach tego jak prowadzić walkę, jakie mialy być zalożenia i kogo o tym informować byl już wcześniej, przed wybuchem. Jeżeli tak bylo, to wtedy staje się jasne dlaczego pominięto tylko spraw które należaly np do kompetencji D.R. Przy uznaniu że potrwa ono kilka dni - być może po prostu stwierdzono że mimo ewentualnych prostestów wszystko się uda...

Co do początkowych dni - tak naprawdę Powstańcy opanowali teren, ale nie opanowali tych najważniejszych budynków, które gwarantowaly skuteczną obronę, dodatkowo pozostawiając silne ośrodki niemieckie wewnątrz terenów przez Powtańców zajętych. Co też oznaczalo przecież slabość sil.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Dodatkowo sama koncepcja [jak jej opis dobrze zrozumialem - F.] sprowadzala się do tego by po prostu bronic się w uliczkach Starego Miasta do skutku i modlić się by Rosjanie zdążyli.

Właśnie nie, przecież wyraźnie jest podkreślone:

Z koncepcji płk. "Montera" wynika jeszcze jeden wniosek, a mianowicie ten, że obrona Starego Miasta- naturalnej przeszkody na drodze wycofywania się Niemców z praskiego przedmościa na zachód- nie leżała w interesie Powstania, tak jak on ten interes widział i rozumiał.

Dla "Montera" nie było miejsca na obronę Starówki, z tych samych względów, dla których nie było miejsca na twardą obronę Woli. Jedno i drugie leżało przy trasie W-Z, która miała w koncepcji "Montera" pozostać otwarta dla Niemców, gdyż to tędy mieli wyjść z miasta. Ewentualna obrona miała oprzeć się na Śródmieściu, czyli w praktyce na tym obszarze, który pozostał w rękach Powstańców po upadku Starówki. Tak na dobrą sprawę, gdyby "Wachnowski" przeszedł na Żoliborz, tak jak to pierwotnie planowano, być może obrony Starówki nawet by nie było.

Wola w zasadzie nie istnieje, niech radzi sobie sama, podobnie jak i inne rejony walk.

Co jeśliby Rosjanie mieli nam pomóc, wcale takie złe by nie było. Chciał bronić tego [tj. "Monter"], co było najważniejsze w jego przekonaniu, centrum miasta. Być może nie chciał popełnić błędu, który został popełniony w późniejszym rozrachunku, dzielenia sił na kilka ośrodków. To co każdy ma, musi mu starczyć, bo ja mam tutaj najważniejszy obszar miasta, i muszę go kontrolować. Całkiem logiczne, z tym że przy ówczesnej sytuacji politycznej nierealne.

Zastanawia mnie jedno - czy taki sam rozdżwięk byl w koncepcjach tego jak prowadzić walkę, jakie mialy być zalożenia i kogo o tym informować byl już wcześniej, przed wybuchem.

Rozdźwięków w KG było od groma i jeszcze trochę, już przed Powstaniem. Od samego problemu zaczynania/nie zaczynania walk, terminu, podziału zadań, stanu sił itd.

Co do reszty pełna zgoda.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witaj;

tylko znów wracamy do "oryginalnych" koncepcji i planów wedlektórych - S.M. i Wola [wzdłuż arterii wolskiej] mialybyć nie bronione. W takim wypadku oznacza to tyle, że Śródmieście jest zgniecione szybko i dla Niemców "bezboleśnie". Sypie się wszystko, a te dwa czy trzy ośrodki pozostające na obrzeżach naprawdę nie odgrywają już żadnej roli. Czasu który pozwolil wzmocnić obronę Śródmieścia, czasu któy dało S.M. broniąc się, że w ogóle dotrwano do pomocy berlingowców by nie było.

Poza tym po kilku dniach, kiedy już widac było że plan do życia nijak nie przystaje, Rosjan nie ma i nie wiadomo kiedy będą [gdyż zajmowali się obroną przyczólków nad Wislż, i toczyli cięzkie walki z WH na łądny kawalek od miasta, bez szans na duże powodzenie] oznaczało konieczność zmiany dotychczasowych założeń i zastanowienia się co zrobić by wszystko miało "ręce i nogi" by braki sil i środkow obrócić na korzyść i jak najbardziej zniwelować przewagę niemiecką, wykorzystując czas że Niemcy nie dość że do końca nie okrzepli, to tak naprawdę jednolitego dowództwa nie ma, a posilki dopiero przybywają i to "na raty". Tylko niestety oznacza to konieczność rozmów i D.R. i wewnątrz K.G.

Gdybologia: w momencie kiedy Wachnowski przebiłby się na Żoliborz - a nie udałoby mu się zorganizować akcji p.t. "korytarz" to powstanie padłoby o wele szybciej.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

FSO, znowu mieszasz plany "Montera" z rzeczywistością. Zgadzam się, że bez obrony Woli i Starówki, właściwe Śródmieście (jakby nie patrzeć, Stare Miasto to część Śródmieścia) padłoby znacznie szybciej, bo raz że nie byłoby tyle czasu na przygotowanie obrony, a dwa, świeże siły niemieckie uderzyłyby na wcale nie najsilniejsze oddziały powstańcze (jednak do "Radosława", "Baszty" czy tych staromiejskich trochę im brakowało jak na moje oko). Jednak to nie było przewidziane w planach "Montera". W jego założeniu Niemcy mieli z Warszawy wyjść, w obawie przed zamknięciem. Dlatego nie było w tych planach miejsca na atakowanie Śródmieścia, bo i to nie zgadzało się z przewidywaniami "Montera". Dlatego nie mieszajmy jednego z drugim, bo wychodzi zamieszanie.

Poza tym po kilku dniach, kiedy już widac było że plan do życia nijak nie przystaje, Rosjan nie ma i nie wiadomo kiedy będą [gdyż zajmowali się obroną przyczólków nad Wislż, i toczyli cięzkie walki z WH na łądny kawalek od miasta, bez szans na duże powodzenie] oznaczało konieczność zmiany dotychczasowych założeń i zastanowienia się co zrobić by wszystko miało "ręce i nogi" by braki sil i środkow obrócić na korzyść i jak najbardziej zniwelować przewagę niemiecką, wykorzystując czas że Niemcy nie dość że do końca nie okrzepli, to tak naprawdę jednolitego dowództwa nie ma, a posilki dopiero przybywają i to "na raty". Tylko niestety oznacza to konieczność rozmów i D.R. i wewnątrz K.G.

Czemu się tak tej Komendy Głównej uczepiłeś;) O tym jak wyglądała sytuacja, co i jak robić, decydował "Monter". Skoro na Starówce "Bór" tylko doradzał "Wachnowskiemu", który był pod rozkazami "Montera" z kolei, to na jakiej podstawie "Monter" miał wypełniać rozkazy KG? Już sama akcja przebicia do Śródmieścia pokazuje, jaki był stopień zależności. Nie łączmy "Montera" bezpośrednio z KG, bo nie są tym samym. A że plany trzeba było zmienić, to się zgadza. I starano się je zmienić. Wysłanie "Wachnowskiego" z misją miało taki właśnie cel. On nie poszedł w stronę Żoliborza tak sobie, tylko z konkretnymi zadaniami.

Gdybologia: w momencie kiedy Wachnowski przebiłby się na Żoliborz - a nie udałoby mu się zorganizować akcji p.t. "korytarz" to powstanie padłoby o wele szybciej.

Masz rację, gdybologia.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witaj;

"Monterowi" plany pomieszało "tzw. samo życie" czyli fakt w jaki sposób i gdzie rozprzestrzeniło się Powstanie. Tylko jest jeden problem - w momencie kiedy widać bylo, że nie zajęto tego wszystkiego co trzeba, obrona w wielu miejscach jest iluzoryczna a Niemcy zamiast od Wisły i Pragi idą [dokladniej: przebijają się] tam, to wtedy należało siąść i zastanowić się co należy zmienić w tym co jest. Wysłanie lub próba wyslania Wachnowskiego na Żoliborz oznacza tyle, że nadal dla Montera Wola i S.M. to byly tylko "opóźniacze" i to bez znaczenia większego, choć sam Żoliborz nawet jakby Wachnowski na nim robil co mógł do niczego się by nie przydał. Pomiędzy Żolbiorzem a S.M. były zbyt duże siły niemieckie by samo S.M. lub sam Żolborz dał sobie radę.

Jeżeli przczytałeś wypełniać rozkazy - może źle ująłem - po prostu należało zasiąć 6-go sierpnia czy zaraz 7-go i zastanowić się co trzeba zrobić. W takiej sytuacji jedna głowa więcej się przyda. "Bór" także mógl mieć swoje koncepcje, podobnie jak Wachnowski. Ale... przynajmniej wysluchano by wszystkich którzy mieli coś konkretnego do powiedznia i dopiero na tej podstawie podjęto by decyzje [dokladniej "Monter"] ktore bylyby realizowane i stanowiłyby podstawę do daszych dzialań.

OT - może jestem nieco przewrażliwony ale... podoba mi sie w jaki sposób Stalin podejmował decyzje jak coś nie szło: zapraszał zaintersowanych ktorzy mogli coś wnieść, spokojnie ich wysluchiwal, nawet tych co mieli zupelnie inne zdanie [patrz: Rokossowski] i potem z żelazną konsekwencją realizowal to co ustalono. Spokojnie bez nerwów. W takich wypadkach lepiej poczekać godzinę omawiając za i przeciw niż "hop siup", tym bardziej że impas dopiero się zaczynał.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Tylko jest jeden problem - w momencie kiedy widać bylo, że nie zajęto tego wszystkiego co trzeba, obrona w wielu miejscach jest iluzoryczna a Niemcy zamiast od Wisły i Pragi idą [dokladniej: przebijają się] tam, to wtedy należało siąść i zastanowić się co należy zmienić w tym co jest.

A kiedy to nastąpiło Twoim zdaniem?

Zanim pociągnę wątek, kojarzysz może postać płk. Józefa Szostaka "Filipa";)?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.