Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Hauer

Jak to było pod Grunwaldem?

Rekomendowane odpowiedzi

Tofik   
Sa głeboko zakorzenieni w powszechnej świadomości, nic nie poradzisz Tofiku.

Racja, ale gdzieś przy okazji nasz minister edukacji powinien powiedzieć, że książek Sienkiewicza nie powinno traktować się jako źródła historyczne :lol:

Co jednak stało sie z "dołkami" w trakcie bitwy?

A może ich w ogóle nie było? BTW radzę porzucić sprawę jakiegoś opierania się na "Krzyżakach", bo i tak prawdy się z nich nie dowiemy:)

Fajnie to widac na filmie "Krzyżacy". One po prostu znikają. Sa jeszcze jak jedzie lekka jazda litewska. Gdy na pole wdzierają sie Krzyzacy, a po nich cięzka jazda polska "dołków" juz nie ma.

Co tylko potwierdza, że ich nie było - choć to do końca niepewne, a sam nie traktuję "Krzyżaków" jako dowodu na nieistnienie wilczych dołów.

Jak dla mnie wilcze doły pod Grunwaldem nie istniały. Jagiełło nie dążył do spotkania z Krzyżakami, unikał ich. Dopiero pod Grunwaldem wielki mistrz wręcz dogonił wojska króla polskiego. Jego wojska nie miały czasu na wykopanie wilczych dołów. Mogli to zrobić chłopi, ale z tego co mi wiadomo to o czymś takim nie wspominają nawet historycy niemieccy. Poza tym co później się dzieje z tymi chłopami? Gdzie oni są? W armii von Jungingena nie było chłopów, a Jagiełło mógł wziąć odwet na chłopach (zakładając, że mieszkali w Ulnowie, Łodwigowie, Stębarku lub w Grunwaldzie) za pomoc wrogowi (oczywiście nie musiał każdego ścinać).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Hauer   

Ja sięz Tobą w pelni zgadzam :lol: co do "Krzyzaków" (film) to tak półserio wspomniałem jak o próbie rekonstrukcji bitwy. Czasem rekonstrukcja pokazuje nam rzeczy, których bysmy nie zauwazyli tylko teoretyzując :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   

Czas na małą reaktywację tematu :roll: Może znowu nie taką małą.

O ile dobrze pamiętam to zarówno Długosz jak i Kronika Konfliktu podają informację o wilczych dołach...

Zdaje się, że nie. O "wilczych dołach" wspomina dopiero XVI - wieczna Kronika Bychowca. Niech forumowicze sami ocenią jej wiarygodność w porównaniu z Kroniką konfliktu czy nawet Długoszem, którzy o "dołkach" nie wspominają :)

Grunwald leżał na terytorium Krzyżackim, a samych wilczych dołów nie musiało wykonywać wojsko, ale np. chłopi z okolicznych wsi...

Dobra opinia zakonu pośród swych poddanych była mocno zachwiana.

Mogli je wykopać na długo przed bitwą.

Tylko skąd mogli wiedzieć, że tam akurat do niej dojdzie?

Jeśli chodzi o wilcze doły, to nie było problemu z wykopaniem ich. Trzeba zauważyć, że krzyżacy odstąpili pola-przedtem mogli oni wykopać te doły, zasłonięci przez własne chorągwie.

Wg Nadolskiego doszło do ustąpienia pola, ale pod tym względem, że harcowników wycofano z harców, nie cofnięto całej armii.

Jagiełło nie dążył do spotkania z Krzyżakami, unikał ich.

Tutaj wyraziłem się niedokładnie, choć nie mijałem się z prawdą :arrow: W grudniu 1409 r. został opracowany (m.in. przez króla Władysława Jagiełłę, wielkiego księcia litewskiego Witolda i podkanclerzego Mikołaja Trąbę) plan przyszłej kampanii, który zakładał m.in. szukanie rozstrzygnięcia w walnej bitwie. I to starano się realizować. Miałem jednak na myśli sytuację z dnia 10 lipca, gdy wojska Jagiełły na przeprawie nieopodal Kurzętnika nad Drwęcą zastał armię krzyżacką. Wiedział, że nie będzie mógł wykorzystać swej przewagi liczebnej i będzie walczył w dużo gorszej pozycji niż Ulryk von Jungingen. Dlatego Jagiełło odskoczył (11 lipca) z powrotem do Lidzbarka (z którego wyruszył 10 lipca), skierował się w kierunku Wysokiej i Działdowa, stamtąd na północ do Dąbrówna, które zdobył. Kilka chorągwi wysłał nad J. Łubień. I tyle w tym temacie.

Należy dodać, że na pewno nie wszyscy, ani większość Krzyżaków była zakuta w ciężkie zbroje - bo większości na takowe nie było stać.

Wg Nowińskiego do wykopania "wilczych dołów" doszło, jednak jak wspomniałem, wg mnie nie było to możliwe. Problem jest również z uczestnictwem piechoty w bitwie. Wg Nowińskiego pierwszą linię stanowili wszelkiej maści strzelcy, Zygner nawet szacuje ilość piechoty krzyżackiej na 5000, a piechoty litewskiej na 1000 (liczebność piechoty armii koronnej nieznana)! Jednak jak twierdzi Nadolski, nie ma przesłanek do takich twierdzeń z racji braku jakichś danych na ten temat z najbardziej wiarygodnych i najstarszych źródeł. Jedynie Kontynuacja Possilgego wspomina o mobilizacji ludzi na koniach i pieszo. Ale wg prof. Nadolskiego: Wzmianka ta niczego jednak nie przesądza, bo mobilizacja objęła także niewątpliwie zbrojnych przeznaczonych do wzmocnienia załóg zamkowych, a do tego piechota nadawała się jak najbardziej. Trzeba przyznać, że pan Nadolski ma tutaj 100% racji, jak można bronić zamków konnicą? :P Wg mnie piechota pod Grunwaldem się pojawiła, ale w charakterze straży taboru i czeladzi :arrow: , której zresztą użyto w końcowej fazie bitwy, przy obronie obozu (Zygnerowi na pewno nie chodziło o piechotę w sensie tejże czeladzi, bo zaraz podaje liczbę właśnie czeladzi [4000 - 5000]). Do tego, nie wiem czy czegoś nie pokręciłem, ale letnia wyprawa 1410 miała charakter wyprawy powszechnej, a to oznaczało, że przeciętny rycerz powinien wyekwipować, oprócz siebie, jeszcze dwóch strzelców (lecz liczebność i skład owej kopii bywały różne), ale na koniach! Pewny jest udział dział po obydwu stronach. Ale polskiej artylerii chyba nawet nie użyto, a artyleria krzyżacka nie wyrządziła atakującym Litwinom szkód (trzeba pamiętać, że jakość dział ciągle była bardzo mała, ale był to początek używania we wszelkich bataliach artylerii).

Teraz znów słowa Leszka Zygnera: Niemal dwukrotną przewagę liczebną [wg tego historyka liczebność armii Jagiełły wynosiła coś ponad 33 tys. ludzi bez czeladzi, jeśli doliczyć czeladź wyjdzie liczba 41 tys., a armia krzyżacka 21 tys. bez czeladzi, z czeladzią najwyżej 26 tys.; wg Nadolskiego armia polsko - litewska wynosiła 30 tys. żołnierzy, a armia krzyżacka 15 tys.; wg Nowińskiego Jagiełło zebrał 30 tys. żołnierzy, von Jungingen aż - w porównaniu do armii Władysława - 25 tys.] wojsk sprzymierzonych w pewnej mierze równoważyło nieco lepsze uzbrojenie i wyszkolenie oddziałów krzyżackich. Jest to wyrażenie nieco niedokładne. Jak już wspomniałem, na ciężką zbroję mogli sobie pozwolić tylko najbogatsi, ewentualnie rycerze - mnisi, a tych jak wiadomo było (w skali całych wojsk) zaledwie 250. Większość wojska wolała lżejszą kolczugę, czasami do kolczugi dołączano elementy zapożyczone ze zbroi płytowej, ale tylko do ochrony poszczególnych części ciała, nie całej postury. Do tego Krzyżacy często używali lekkich włóczni zwanych sulicami, którą upodobali sobie też Litwini, albowiem sulica była wytworem ludów bałtyjskich. I zakon i Polacy używali mieczy, kusz, kolczug, nieliczni zbroi płytowych, podobnych tarcz itp., więc nie ma powodów, by twierdzić, że Krzyżacy byli lepiej uzbrojeni. Litwini byli troszkę podobnie do Krzyżaków uzbrojeni jeśli chodzi o broń i uzbrojenie ochronne (w sensie tarcze etc.). Niemniej Litwini używali m.in. szabli, ale to nie znaczy, że byli gorzej uzbrojeni. Jazda litewska zamiast kolczug (choć i te tam występowały) używali zwykle pancerzy łuskowych. Tak więc Krzyżacy w tej kwestii wcale nie byli lepsi. Wyszkolenie to już sprawa względna. Na pewno Litwini i Polacy oraz ich towarzysze do dzieciaków w dziedzinie fechtunku nie należeli :arrow:

Można sobie pozwolić na określenie położenia niektórych chorągwi przed bitwą. Brak informacji o tym, które chorągwie stanowiły centrum i prawe skrzydło armii Witolda. Lewe skrzydło litewskie obsadzały trzy chorągwie smoleńskie, sąsiadujące (z lewej strony) z prawym polskim skrzydłem, które obsadzały: "gończa" chorągiew koronna i chorągiew św. Jerzego złożona z Czechów i Morawian (zaciężni). Centrum wojsk koronnych stanowiły chorągwie: chorągiew krakowska (najważniejsza chorągiew w wojsku polskim), sandomierska, halicka i wieluńska. Obok nich lub za nimi znajdowała się chorągiew Dobiesława z Oleśnicy i chorągiew nadworna. Brak informacji o składzie lewego skrzydła armii polskiej. Andrzej Nadolski pisze: O składzie lewego, zewnętrznego skrzydła wojsk koronnych brak pewniejszych informacji. Możemy się tylko domyślać, że przeważały tam chorągwie wielkopolskie, a w późniejszej fazie bitwy pojawiały się chorągwie zaciężne [...], pierwotnie stojące zapewne w dalszych rzutach w głębi całego ugrupowania. Tak więc na 91 chorągwi (51 polskich, 40 litewskich) wojska Jagiełły, możemy określić położenie... trzynastu (nie licząc Wielkopolan na lewym skrzydle wojska koronnego, bo ich status jest bardzo niepewny). Z wojskiem krzyżackim jest jeszcze większy problem. Z całą pewnością można określić położenie tylko "większej" i "mniejszej" ("gończa") chorągwi wielkiego mistrza, które mu towarzyszyły, jak nietrudno się domyślić.

Do dziś spory wywołuje atak prawego skrzydła złożonego z Litwy, Tatarów, pewnie Rusinów (choć ci występowali też w wojsku polskim, jako pochodzący z Rusi Czerwonej). Jedni zakładają, że zadziałała tutaj porywczość Witolda i rwanie się do walki żołnierzy, drudzy, że to po prostu zamierzone działanie. Zapomina się jednak o kilku rzeczach:

1. Litwę wsparły niektóre polskie chorągwie, właśnie te stanowiące polskie prawe skrzydło. Czy Witold nimi dowodził? Oczywiście, że nie, te podlegały Jagielle i tylko on mógł wydać im odpowiednie rozkazy. Zbytnia gorączkowość mogła zostać szybko "spacyfikowana".

2. Zwykle bitwę rozpoczynało się właśnie od ataku prawego skrzydła.

Dla mnie dokładna nieznana jest sprawa ataku wojska koronnego. Zarówno wg Zygnera jak i Nowińskiego, Polacy ruszyli dopiero wtedy, gdy Litwini przegrali starcie z lewym skrzydłem Krzyżaków. Jednak wg Nadolskiego armia koronna zwyczajnie się spóźniła z natarciem na prawe skrzydło krzyżackie (i prawe i lewe skrzydło wroga miało być zaatakowane równocześnie), ale gdy Litwa zaczęła uciekać, lewe skrzydło aarmii jagiellońskiej było już w boju.

Jak powszechnie wiadomo, wojsko Witolda zaczęło uciekać, panika udzieliła się również Polakom wspierającym Witolda. Ciekawostką jest fakt, iż zaciężni Czesi również zaczęli uciekać, ale ostro skarcił ich za to Mikołaj Trąba i pragnąc odkupić swe winy, powtórnie ruszyli do boju. Lewe skrzydło wojsk Ulryka poczuło się pewne i ruszyło za uciekinierami, ale np. Smoleńszczanie (dowodzeni przez Lingwena, syna Olgierda) dotrzymali pola i skutecznie zakryli prawe skrzydło koronne, ponosząc jednak duże straty. "Gończa" chorągiew królewska pewnie też nie uciekła. Jagiełło skierował do walki centrum swych wojsk (m.in. krakowską chorągiew) i inne oddziały.

Porywczy Witold zdołał zapanować nad częścią swych oddziałów (choć niektórzy ponoć doszli aż na Litwę głosząc zwycięstwo zakonu) i pobił pościg krzyżacki. Nie wiadomo czy ta ucieczka była planowana. Na pewno przyczyniła się do znacznego osłabienia lewego skrzydła krzyżackiego (choć należy się też zastanowić jak to zadziałało na straty w wojsku litewskim? A może dowódcy w armii jagiellońskiej mieli na względzie to, że dzięki swej przewadze liczebnej, armia Jagiełły może ponieść takie straty?). Witold zdołał opanować popłoch i ponownie zaatakować. Można to przypisywać albo jego charyzmie albo tym, że Litwa teraz postanowiła wykonać założony wcześniej plan. Wg mnie ani jedno ani drugie nie jest niemożliwe. Można nawet połączyć obydwa te czynniki. Ci, którzy uciekali, bo taki był plan, szybko dali się przywrócić, ci którzy uciekali, bo spadło im morale, dali się przekonać (jakkolwiek by to przebiegało) swemu dowódcy. Inna sprawa - a dlaczego uciekali również Polacy? Czy oni też wykonywali plan postawiony Litwie? Mógł to być wynik klęski, ale równie dobrze Jagiełło mógł kazać uciekać Polakom, by utwierdzić lewe skrzydło zakonne w przekonaniu, że bitwa jest wygrana.

Jednocześnie w szeregach polskich gdzieś zniknęła chorągiew Królestwa i ziemi krakowskiej (najważniejsza w wojsku koronnym) powierzona Marcinowi z Wrocimowic. Nie wiadomo czy Krzyżacy ją zdobyli, ale ta zniknęła, a to mogło wywołać ogromnie złe skutki. Jednak chorągiew podniesiono, nad bałaganem zapanowano.

W końcu inicjatywa zaczęła przechodzić w ręce wojsk jagiellońskich. Von Jungingen zdołał jeszcze zebrać ok. 15 - 16 chorągwi (zapewne nie całkiem świeżych i nieużytych w walkach). Mistrz chciał uderzyć na prawą flankę Polaków i tym samym znalazł się w niebezpieczeństwie sam Władysław Jagiełło. By wzmocnić obronę sekretarz Zbigniew Oleśnicki jak najszybciej podjechał do nadwornej chorągwi, ale ta oświadczyła, że nie będzie stawać w bezpośrednim pobliżu władcy, bo spowodowałaby jeszcze większe zamieszania i ściągnęłaby tam uwagę Krzyżaków, co tylko zwiększyłoby niebezpieczeństwo. Nie można odmówić tymże rycerzom racji.

Niedługo potem, łużycki rycerz Dypold von Kockritz ruszył na króla, choć nie mógł wiedzieć, że atakuje władcę, bowiem proporzec z białym orłem noszony przy królu zwinięto. Von Kockritza po prostu nęciła bogata zbroja i koń. Jak się zdaje, Władysław ruszył przeciwko niemu i zranił go w twarz. Niemca dobił nadjeżdżający Oleśnicki.

Ulryk nie zaskoczył Polaków. Cały atak nie przyniósł skutku, na dodatek wrócili Litwini. Wojsko zakonne rzuciło się do ucieczki i rozpoczęła się walka o obóz, który ostatecznie udało się zdobyć. Wkrótce nadjechał król i zachował się po chamsku, ponieważ kazał rozbić wszystkie beczki wina (że on pije tylko wodę, to znaczy, że wszyscy tak mają robić) :evil: :mrgreen: . Niektórzy uciekali tak szybko, że już 16 lipca pojawili się w Malborku, czyli przebyli ok. 100 km.

Padło wielu członków starszyzny krzyżackiej m.in.:

- wielki mistrz Ulryk von Jungingen,

- wielki komtur Kuno von Liechtenstein,

- wielki marszałek Fryderyk von Wallenrode.

Z najwyższych dostojników przeżył tylko wielki szpitalnik Werner von Tettingen. Do niewoli dostali się m.in. książę szczeciński Kazimierz, książę oleśnicki Konrad, człowiek Zygmunta Luksemburczyka Krzysztof von Gersdorf, komtur Pokarmina Markward von Salzbach (ścięty później przez Witolda, który był dla niego niewygodny, bowiem kiedyś był odpowiedzialny za krzyżacko - witoldowe układy).

Na 250 mnichów, padło 209, ogólne straty (razem z jeńcami) wojska zakonnego może dochodziły nawet do 12000! Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale wojsko jagiellońskie zdobyło chyba 46 (?) krzyżackich chorągwi, wszystkie działa i obóz Krzyżaków.

Trudniej określić straty w wojsku Władysława Jagiełły. Długosz pisze, że zginęło tylko 12 ważniejszych (ale nie najwyższych w hierarchii) rycerzy, oczywiście nie licząc pomniejszych. Nie wiadomo czy Witold utracił aż 50% wojska w czasie tej bitwy, raczej utracił je w całej wojnie, a nie w samej bitwie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   

Tak dla rozruszania (miejmy nadzieję, tym razem udanego) kilka przydatnych, acz niejednokrotnie kontrowersyjnych, informacji podaje Zenonas Ivinskis. Np. chorągiew czeska (dowodzona przez Żiżkę, a więc późniejszy słynny wódz nie miał być wg litewskiego historyka jedynie jednym z wielu rycerzy, a dowódcą chorągwi) została zaciągnięta za witoldowskie pieniądze (20000 kop groszy, oczywiście prawdopodobnie nie cała suma poszła na całą chorągiew zaciężną). Dalej, Ivinskis pisze, że chorągiew ówczesna liczyła 300 ludzi, a więc 40 chorągwi litewskich = 12000 ludzi, 50 chorągwi polskich = 15000. Jest to chyba pierwszy historyk (z którym się zetknąłem), który podjął się szacowania liczby żołnierzy w chorągwi XV - wiecznej. Niestety, Ivinskis w żadnym razie nie motywuje, ani nie argumentuje swego zdania (choć oczywiście mogę się mylić). Sam zresztą później pisze, że takie żelazne trzymanie się stanów chorągwi nie pokaże prawdy i w ostateczności szacuje liczbę wojska Jagiełły i Witolda na 39 tys., a Krzyżaków na 33 tys. Zaznacza, że armii zakonnej nie mogło być dwa razy mniej niż armii polsko - litewskiej (co najwyżej 2:3 lub 3:4).

Co najważniejsze, za głównego wodza Ivinskis uznał "Witolda Wielkiego" (w końcu co Litwin to Litwin...), zapominając jednak, że to Jagiełło miał władzę nad wszystkimi chorągwiami na polu bitwy (oczywiście, prócz krzyżackich), Witold zaś tylko nad litewskimi. Jeśli Kiejstutowicz miał gdzieś władzę to tylko w obrębie oddziałów litewskich i był ich bezpośrednim dowódcą, ale to Jagiełło decydowało jakie chorągwie wysłać Litwie na pomoc itd. Ivinskis uważa rolę chorągwi smoleńskich za przesadzoną, moim zdaniem niesłusznie, gdyż gdyby nie one, co najmniej część Krzyżaków uderzyłaby na prawą flankę skrzydła polskiego. Pisze również Ivinskis, że chorągiew w rękach Wrocimowica została stracona (pisałem o tym wyżej).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
atrix   

Pierwsze wzmianki o udziale chłopów w bitwie pod Grunwaldem pojawiły się już w 1410r, na zachodzie Europy. Podawano w nich udzał chłopów z Kujaw jak i Mazowsza. Ponadto sednem tego było obwinienie króla W. Jagiełły o wykorzystanie do walki przeciwko zakonowi niewiernych. Czyli Litwinów , Tatarów i inne wschodnie nacje. Podawano nawet nieobliczalne Polski siły w walce pod Grunwaldem. A dlaczego chłopi by mieli nie brać udziału w walkach? Tylko dlatego że byli chłopami.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   
A dlaczego chłopi by mieli nie brać udziału w walkach? Tylko dlatego że byli chłopami.

... i posiadaczami ziemskimi, których do wyprawy powszechnej zobowiązały już statuty Kazimierza Wielkiego :) Zaś Litwa i Tatarzy bardzo rzadko używali piechoty, nie ma powodów do twierdzenia, że użyli jej w 1410 r.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
tryton65   

Najwiekrza cyfra ktöra podano o silach polsko-litewsko-innych to bylo ...he,he 6 mln ludzi.

Inny podal tylko 1mln.

Ciekawostka jest liczba podana przez mistrza zakonu - 18 tys chrzescijan.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   
Ciekawostka jest liczba podana przez mistrza zakonu - 18 tys chrzescijan.

To liczba poległych podawana przez Henryka von Plauena, który nie uczestniczył w bitwie. Różnorako to interpretowano - Kuczyński, że oznacza to liczbę poległych wojsk zakonnych, Mikołajczak, że to liczba wszystkich poległych w bitwie, Nadolski - że liczba 18 tys. poległych Krzyżaków nie jest możliwa, bo tych było ok. 15 tys.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
atrix   

Tofik napisał

Zaś Litwa i Tatarzy bardzo rzadko używali piechoty, nie ma powodów do twierdzenia, że użyli jej w 1410 r.

Nie wykluczał bym tego.

Cyt z oprcowania bitwy pod Grunwaldem - " Siły polskie są bagatela, jeszcze trudniejsze do oszacowania niż krzyżackie. Wynika to z jeszcze większej różnorodności wojsk Unii Jagiellońskiej. Co źródło to podaje inne informacje na temat liczebności wojsk Jagiełły i Witolda. Najbardziej prawdopodobna wydaje się liczba 37 tysięcy. W tym 20 tysięcy jazdy polskiej i czesko-morawskiej (3 chorągwie) w 51 chorągwiach (w tym 2 królewskie, 3 złożone z zaciężnych, 16 chorągwi ziemskich, 3 z lennego Mazowsza, 22 wystawione przez możnowładców i rody rycerskie i 5 innych chorągwi) oraz 3 tysiące polskiej i zaciężnej - czeskiej piechoty (zaciężna piechota czeska liczyła pod Grunwaldem 300 ludzi) . Natomiast siły Wielkiego Księstwa Litewskiego liczyły 12 tysięcy jazdy litewskiej, ruskiej (3 chorągwie) i tatarskiej, a także 2 tysiące piechoty litewskiej i ruskiej (głównie Żmudzini i Smoleńszczanie). Po doliczeniu służby, czeladzi obozowej, ochrony taborów i straży obozowej, liczba 43 tysiące staje się równie prawdopodobna, co liczba 38 tysięcy w przypadku wykonania podobnego rachunku dla armii krzyżackiej. Armia Unii Jagiellońskiej składała się z wielu bardzo różnorodnych formacji wojskowych. Obok siebie występowały formacje podobne do tych, jakie posiadali Krzyżacy, ale jednocześnie były także formacje typu wschodniego, którymi Krzyżacy nie dysponowali, a które miały także swoje zalety i wady. Nasza armia była więc bardziej elastyczna i wszechstronna od armii krzyżackiej, ale jednocześnie z tego powodu trudniejsza w kontrolowaniu, dowodzeniu i w koordynacji działań. Bez sprawnego dowódcy, wojska Unii Jagiellońskiej mogłyby się łatwo zmienić w bezładny motłoch. Na szczęście mieliśmy świetnych dowódców. Wojskami z Korony i posiłkami czeskimi kierował król Władysław II Jagiełło, który był także naczelnym dowódcą całości wojsk. Wielki książę litewski - Witold kierował wojskami Wielkiego Księstwa Litewskiego, i oddziałami posiłkowymi z Rusi i Złotej Ordy Tatarskiej. Dowódcą oddziałów tatarskich wchodzących w skład wojsk Unii Jagiellońskiej był cieszący się opinią okrutnego i bezlitosnego dla przeciwników wodza, Dżelal ed-Din, syn Tochtamysza, a oddziałami ze Smoleńska dowodził niezwykle odważny w boju, charyzmatyczny kniaź Semen-Lingwen Olgierdowicz. Głównodowodzącym chorągwi czeskich wchodzących w skład wojsk koronnych, był Jan Żiżka, który w bitwie stracił oko. Wojsko Unii Jagiellońskiej, podobnie jak armia zakonna, posiadało liczną artylerię, były to podobnie jak w przypadku Krzyżaków, prymitywne bombardy, strzelające litymi kulami. Polacy jednak nie zabrali własnych armat pod Grunwald, przeczuwając, zresztą całkowicie słusznie, że nie wyrządzą one większych strat wrogowi. Natomiast koszt operacji logistycznej – transportu tych armat, do którego potrzeba by było całej masy koni i służby, oraz koszt wystrzelonych pocisków, a nawet zużytego prochu, byłby nieporównywalnie wielki w stosunku do ich przydatności w bitwie. Bombardy były przydatne przy oblężeniach zamków, wykorzystano je np. w czasie oblężenia Malborka, ale na polu bitwy nie czyniły wielkiego spustoszenia.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   

Posiłkując się A. Nadolskim, Grunwald. Problemy wybrane (mogę zapytać, czyjego autorstwa jest powyższe opracowanie) mogę powiedzieć, że o piechocie pod Grunwaldem nie informuje absolutnie żadne źródło. Jedynie kontynuacja Posilge podaje, że zmobilizowano w Prusach także lud pieszy, ale któż inny miałby bronić zamków, jak nie piechota? Tym bardziej, że o piechocie nie słychać już nic w kontekście grunwaldzkim. Oczywiście, bardzo możliwe, że służba taborowa uczestniczyła w obronie obozu krzyżackiego w końcówce bitwy, ale wówczas dojdziemy do wniosku, że w każdej bitwie uczestniczyła piechota - nawet w tych czysto kawaleryjskich, bo taboru nie mogli obsługiwać konni.

Przypominam, że expeditio generalis, czyli wyprawa powszechna, mówiła, że posiadacz ziemski ma przybyć zbrojno, ludno i konno - nie ma mowy o służeniu na piechotę, choćby miał przybyć sam, bez kopii. A. Nadolski pisze, że w zebranych z lat 1350-1450 875 aktach nadawczych nie znaleziono żadnego piechura, co dobitnie świadczy o niewielkiej roli piechoty w ówczesnym (zresztą, nie tylko ówczesnym) wojsku polskim. W tychże latach właściwie zawsze, jeśli ogłaszano jakąś mobilizację, to tylko w formie wyprawy powszechnej, nie przypominam sobie w tych latach zorganizowania wyprawy z dóbr i miast bądź obrony ziemi (pominąwszy walki w latach 1431-1435), w których uczestniczyła piechota - także chłopska. W końcu milczą o polskiej piechocie pod Grunwaldem źródła, Długosz o piechocie pisze dopiero przy okazji obsadzania twierdz pruskich jesienią.

Podobnie kształtuje się sytuacja w odniesieniu do armii litewskiej - wątpliwe, czy Witold chciałby (mając na karku jeszcze artylerię) obciążać się w czasie marszu z Litwy pod Czerwieńsk piechotą. Wspomniałem już o typowo wschodnim stylu wojny, wg którego piechoty nie używano zbyt często.

Co do zaciężnych - ich obecność obok Nadolskiego, odrzuca także badacz piechoty zaciężnej i zaciężnych w ogóle, Tadeusz Grabarczyk. Owszem, byli w dalszej fazie konfliktu, ale nie pod Grunwaldem.

Wszystko rozbija się o kwestie źródłowe - można dywagować w sprawie liczebności armii, bardziej lub mniej prawdopodobnie, ale nie można dywagować w kwestii liczebności piechoty - póki nie udowodni się, że ona naprawdę w bitwie uczestniczyła. Argumenty Kuczyńskiego podane są głównie na zasadzie "piechota była w innych walkach, to w 1410 r. też", a kilka przypadków nie czyni kolejnego przypadku (podobnie jest zresztą w kwestii wilczych dołów).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ak_2107   
Posiłkując się A. Nadolskim, Grunwald. Problemy wybrane (mogę zapytać, czyjego autorstwa jest powyższe opracowanie) mogę powiedzieć, że o piechocie pod Grunwaldem nie informuje absolutnie żadne źródło.

Jest zapewne sporo zrodel informujacych o udziale polskich piechurow w bitwie pod Gruwaldem.

Wystarczy np. siegnac do kronik poszczegolnych miast, ktore wystawily kontygenty na wyprawe

Jagielly przeciw zakonowi. Przypominam sobie relacje z Wielunia, ze szczegolowym wyliczeniem

skladu i uzbrojenia z wyslanego przez miasta oddzialu. Ani jednego jezdzca.

W jakiej formie (formacjach) ich w czasie bitwy uzyto - ?

Nie opalali sie chyba przy taborach.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   
Wystarczy np. siegnac do kronik poszczegolnych miast, ktore wystawily kontygenty na wyprawe

Jagielly przeciw zakonowi. Przypominam sobie relacje z Wielunia, ze szczegolowym wyliczeniem

skladu i uzbrojenia z wyslanego przez miasta oddzialu. Ani jednego jezdzca.

Prosiłbym o jakieś konkretne przykłady.

Miasta wystawiały kontyngenty w przypadku wyprawy dóbr i miast, jak już pisałem, do tej w 1410 r. nie doszło. Można mówić co najwyżej o wystawieniu dodatkowych oddziałów do obrony miasta.

Wieluń - ze względu na swoje położenie geograficzne - mógł wystawić jakąś piechotę, jeśli nie do obrony miasta, to do obrony południowej granicy przed Zygmuntem Luksemburczykiem.

I powtarzam, że w przypadku wyprawy powszechnej nie ma mowy o tym, żeby całe miasta wystawiały oddziały na tę wyprawę - bo to nie całe miasta posiadały ziemie na własność, tylko co najwyżej poszczególni mieszczanie.

W jakiej formie (formacjach) ich w czasie bitwy uzyto - ?

Nie opalali sie chyba przy taborach.

Prędzej się opalali, skoro nikt o nich w bitwie nie informuje.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
atrix   

Najbardziej wiarygodnym żródłem informacji o bitwie pod Grunwaldem , jest tzw Kronika Konfliktu.

- "Kronika Konfliktu" zachowała się w skróconym odpisie, sporządzonym w XVI w., jako podstawa kazania wygłaszanego na uroczystym nabożeństwie odprawianym wówczas w każdą rocznicę bitwy grunwaldzkiej. Oryginał powstał w końcu 1410 r. lub na początku 1411 r. i był dziełem autora doskonale zorientowanego, niewątpliwie naocznego świadka opisywanych wydarzeń. Wydaje się, że autorem tym był Zbigniew Oleśnicki, późniejszy biskup krakowski i kardynał, który 15 lipca 1410 r., jako sekretarz królewski pozostawał przy boku Władysława Jagiełły w ciągu całej bitwy. Inicjatorem spisania "Kroniki" i jej redaktorem był jednak, zapewne, Mikołaj Trąba, podkanclerzy koronny, z czasem arcybiskup gnieźnieński i pierwszy prymas Polski, zaufany króla i bezpośredni kierownik polskiej polityki zagranicznej. Można uważać, iż "Kronika Konfliktu" odzwierciedla oficjalną wersję wydarzeń, tak jak ją widział i chciał przedstawić sam król Władysław Jagiełło i jego najbliżsi współpracownicy.

Czytamy w niej:

"Król... doszedł... do rzeki Wisły i przez tę rzekę wraz z częścią swych wojsk, które wówczas nie zebrały się jeszcze przy nim w całości, a także z działami, machinami i innym sprzętem wojennym bez żadnej szkody i niebezpieczeństwa przeprawił się po moście wspaniałej konstrukcji.

Tak więc w piątek przed świętem Małgorzaty król rozłożył swe obozy w 3 mile od miasta Dąbrówna... W tych obozach wypoczywał przez dwa dni i wyruszając z tychże obozów w sam dzień św. Małgorzaty rozłożył się obozem obok wzmiankowanego miasta. I przed wieczorem polecił zdobyć rzeczone miasto nie rycerstwu swemu, lecz pospolitemu ludowi i tymże [miastem] z miejsca, w ciągu niespełna trzech godzin siłą zawładnął.

Król polecił kapelanom przygotować się do mszy, ponieważ nie mógł według swego stałego zwyczaju wysłuchać [dotąd] mszy, a to z powodu przeszkody, jaką stanowiły wiatry wiejące, gdy wyruszano z obozów. I kiedy sam zatrzymał się na szczycie pewnego wzgórza, a wojska stojące wokół podziwiały płomienie ogni buszujących po kraju, zdumiewające swą liczbą i rozmiarami, doszła do króla wieść o nadejściu wrogów... Wszyscy zatem ludzie w wojskach uzbrojeni dosiedli koni, które tylko dla użycia w bitwie przed nimi prowadzono. Król zasię przystąpił wtedy do boskiego obowiązku wysłuchania mszy, modląc się pokornie na klęczkach.

Król... sam zaś dosiadłszy konia, własną osobą pospieszył przyjrzeć się wrogom i natychmiast rozpoczął ustawiać szyki na płaszczyźnie pewnego pola pomiędzy dwoma gajami, następnie własną ręką dokonał pasowania do tysiąca albo i więcej rycerzy, tak aż się zmęczył tym pasowaniem.

Przybyli do króla dwaj heroldowie, jeden [z nich] króla węgierskiego, niosący królowi [polskiemu] nagi miecz z ramienia mistrza, drugi, księcia szczecińskiego, dzierżący w dłoni podobny miecz, przeznaczony przez marszałka księciu Witoldowi.

Na prawym skrzydle wystąpił do boju książę Witold ze swym ludem, z chorągwią świętego Jerzego i z chorągwią przedniej straży. Na krótką zasię chwilę przed samym rozpoczęciem bitwy spadł lekki i ciepły deszcz, [który] zmył kurz z końskich kopyt. A na samym początku tego deszczu, działa wrogów, bo wróg miał liczne działa, dwukrotnie dały salwę kamiennymi pociskami, ale nie mogły naszym sprawić tym ostrzałem żadnej szkody.

Spotkali się z wielkim zgiełkiem i niezmiernym pędem koni w pewnej dolinie w ten sposób, że przeciwna strona z góry, a nasza strona również z góry wzajemnymi ciosami razić się poczęły.

Inna zasię część wrogów spośród tychże wyborowych ludzi krzyżackich zwarła się z największym impetem i krzykiem z ludem księcia Witolda i po bez mała godzinie wzajemnej walki liczni z obu stron polegli, tak iż ludzie księcia Witolda przymuszeni byli do odwrotu. Ludzie księcia Witolda przymuszeni byli do odwrotu. Tedy wrogowie ścigający ich sądzili, iż już odnieśli zwycięstwo i w rozproszeniu odbiegli od swych chorągwi i szyku swoich hufców i przed tymi, których [uprzednio] do odwrotu zmusili, zaczęli [z kolei] uchodzić. Niebawem, gdy pragnęli zawrócić, oddzieleni od swych ludzi i chorągwi przez ludzi królewskich, którzy ich chorągwie na wprost od skrzydeł przecięli, przepadli albo wzięci [w niewolę] albo wytępieni mieczem. Ci zasię którzy... pozostali przy życiu, powrócili do swoich ludzi... i znów zwarli się wzajemnie z wielką chorągwią kasztelana krakowskiego, [z chorągwiami] wojewody sandomierskiego, ziemi wieluńskiej, ziemi halickiej i wieloma innymi.

Zebrawszy siły... mistrz... mający ze sobą piętnaście lub więcej chorągwi... zapragnął obrócić swe hufce przeciw osobie króla. Król wówczas, skoro Krzyżacy sprawiwszy szyki stali przeciw niemu, chciał pochwyciwszy kopię w dłoń z największą śmiałością skierować przeciw nim konia, lecz powstrzymany wbrew [swej] woli siłą i z największym trudem przez dostojników, nie mógł uczynić zadość swym chęciom. Przeto pewien dobrze zbrojny rycerz z zakonu Krzyżaków, chcąc w pojedynkę zwrócić swego konia przeciw królowi, podjechał bliżej ku niemu. Król zaś ująwszy w dłoń swą kopię zranił go śmiertelnie w twarz i zaraz też [Niemiec] przez innych z konia strącony, padł na ziemię martwy.

Hufce mistrza z miejsca na którym stały ruszając przeciw królowi, natknęły się na [naszą] wielką chorągiew i wzajem mężnie zderzyły się [z nią] kopiami. I w pierwszym starciu mistrz, marszałek, komturzy całego zakonu krzyżackiego zostali zabici. Pozostali zaś, którzy ocaleli, widząc że mistrz, marszałek i inni dostojnicy zakonu polegli, zwróciwszy się do odwrotu, cofnęli się w owym czasie aż do swych, uprzednio rozłożonych, taborów. W miejscu zasię obozów liczni [wrogowie] widząc, że ucieczką żadnym sposobem nie zdołają ujść śmierci, utworzywszy z wozów jakoby wał, tamże wszyscy zaczęli się bronić, lecz niebawem pokonani, wszyscy w paszczy miecza poginęli. W owym zaś miejscu więcej poległych stwierdzono niźli na całym pobojowisku.

Krzyżacy... widząc, iż wiele jeszcze było hufców królewskich, które [dotąd] nie weszły do bitwy, zobaczywszy też, iż wódz ich padł zabity, rzucili się do prawdziwej ucieczki i w rozsypce poczęli pierzchać. Król zasię... nie pozwolił [swoim] ścigać tak szybko uchodzących wrogów, nie chcąc, aby lud [jego] oddalił się odeń w rozproszeniu.

Nazajutrz więc rano król polecił śpiewać msze bardzo uroczyście... Po mszach przeto przez cały ten dzień i podobnie przez następny znoszono do króla wzięte w bitwie chorągwie wroga i przyprowadzano jeńców. Przez trzy dni bez przerwy król zatrzymał się na miejscu bitwy, w ciągu których to [dni] przynoszono królowi chorągwie nieprzyjaciół, tak że wszyscy mogli je oglądać. W tych dniach również król polski polecił odszukać wśród trupów ciało mistrza, a znalezione polecił przywieźć do swego namiotu, owinąć w białe prześcieradło, okryć z wierzchu najdroższą, królewską purpurą i z czcią na wozie odwieźć do Malborka. Pozostałe zaś zwłoki poległych dostojnych mężów tak naszych, jak i nieprzyjaciół, z czcią i szacunkiem pochować kazał w pewnym kościele w pobliżu pola bitwy."

"Roczniki" Jana Długosza powstawały w ciągu ćwierćwiecza, poczynając od 1455 r. Ich autor czerpał wiadomości o bitwie grunwaldzkiej z kilku ważnych źródeł. Miał, przede wszystkim, dostęp do dokumentów przechowywanych w kancelarii królewskiej. Z pewnością korzystał z oryginału "Kroniki Konfliktu", znał również i uwzględnił relacje krzyżackie. Bardzo wiele przejął też z opowiadań uczestników bitwy. Należeli do nich - ojciec i stryj kronikarza, a przede wszystkim kardynał i biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki, długoletni zwierzchnik i protektor Jana Długosza. Czytając Długoszowy opis wyprawy grunwaldzkiej musimy pamiętać, że jego autor, gorący patriota i sumienny badacz dziejów ojczystych, nie był wolny od osobistych uprzedzeń i nie zawsze umiał obiektywnie ocenić przedstawiane przez siebie zdarzenia. Jako przekonany stronnik Zbigniewa Oleśnickiego reprezentował punkt widzenia wyższej hierarchii kościelnej, a zarazem potężnej grupy małopolskich możnowładców, wśród których kardynał zajmował miejsce naczelne. Z niechęcią i nieufnością traktował Długosz Litwinów, czyniąc tu wyjątek tylko dla wielkiego księcia Witolda. Nie lubił dynastii jagiellońskiej i samego króla Władysława Jagiełły, którego poznał już jako starca posuniętego w latach. Pomimo tych wszystkich zastrzeżeń relacja Długosza jest źródłem pierwszorzędnym, przewyższającym wszystkie inne bogactwem zawartej w niej treści. A oto jak ją opisuje:

"Król polski Władysław zważywszy, że nie została żadna nadzieja na zachowanie pokoju z Krzyżakami, rozesłał listy i wici i nakazał wszystkim panom, rycerzom i poddanym swojego Królestwa Polskiego i podległych mu ziem, by chwyciwszy za broń ruszyli do Prus przeciwko Krzyżakom.

Król Władysław... przybył nad Wisłę powyżej klasztoru w Czerwińsku, do miejsca gdzie był ustawiony na łodziach most sporządzony w Kozienicach i dnia tego król przeprawił się przez most i rzekę, a całe wojsko królewskie szło za nim w ustalonym porządku z czterokonnymi wozami, wszystkimi bombardami, mnóstwem żywności i innymi ciężarami... Przy wejściu na most król Władysław postawił wyborowy oddział zbrojnych rycerzy, by zapobiegali tłokowi i zamieszaniu wśród wchodzących. Nadto boki mostu zabezpieczył potężnymi belkami zwanymi kobyleniami, aby nikt się do brzegów nie przybliżał. Wszyscy musieli wchodzić na most w najlepszym porządku z wozami, ludźmi i końmi. Potem, gdy już całe wojsko królewskie przeszło po moście przez rzekę Wisłę, na rozkaz króla most ten natychmiast rozebrano i spławiono do Płocka celem przechowania na powrót króla i wojska.

Król polski Władysław... pomaszerował ku miastu Dąbrównu, które po niemiecku nazywa się Gilgenburg, a którego mury i baszty obmywały fale oblewającego go naokoło jeziora. Rozbija obóz pół mili od Dąbrówna, na polnej równinie, nad jeziorem zwanym Jeziorem Dąbrowskim... Kiedy pod wieczór upał zelżał, wielu wojowników z obozu królewskiego rusza w stronę miasta Dąbrówna aby zobaczyć miasto i ocenić jego położenie. Ale ponieważ wojska [krzyżackie] przybyłe aby bronić miasta, obawiając się uderzenia na miasto i na nich samych, wyszły im naprzeciw, dochodzi natychmiast do zawziętej walki... Rycerze polscy pobiwszy wrogów i zmusiwszy ich do ucieczki do miasta... sami, bez rozkazu króla, rzucili się na miasto, aby je zdobyć. Miasto było obronne nie tylko otaczającymi je wokół potężnymi murami posiadającymi wieże i baszty, ale także położeniem. Po większej bowiem części oblewa je jezioro, a ponieważ jest otoczone biegnącymi wokół murów głębokimi fosami z wodą, tak więc tylko przez nader wąski skrawek ziemi można dostać się do niego... Mieszkańcy miasta nie lenią się do stawiania oporu, lecz pociskami bombard i głazami odpędzają podchodzących pod mur. Rycerze zaś polscy, w niemałej liczbie, skaczą do jeziora, docierają pod mury miasta i czyniąc podkopy usiłują je osłabić. Inni, przystawiwszy drabiny, wchodzą na nie i w okamgnieniu zdobywają ludne, pełne mężczyzn i kobiet miasto... Jeszcze nie wywieziono wszystkich łupów, a już miasto podpalono... Wielu padło od miecza i nikt nie uniknął śmierci lub niewoli z wyjątkiem kilku, którzy na czółnach i łodziach wymknęli się na jezioro... Nie było względu na wiek ani żadnej litości. Polacy dopuszczali się tego nie tyle prawem wojennym, ale z nienawiści do Krzyżaków i z bólu z powodu spustoszenia przez wrogów ziemi dobrzyńskiej.

Król rusza spod Dąbrówna. Przebywszy przestrzeń dwumilową, na której wokół płonęły wsie wrogów, po przybyciu na mające być wsławione przyszłą bitwą pola wsi Stębarku i Grunwaldu, kazał rozbić obóz wśród zarośli i gajów, których tutaj było wiele. Namiot kapliczny polecił ustawić na wzgórzu od strony jeziora Lubień, zamierzając wysłuchać mszy w czasie, gdy wojsko zajmowało się rozbijaniem obozu. Kiedy więc rozpięto namiot kapliczny... przybył rycerz Hanek z Chełmu, herby Ostoja, donosząc, że widział wojsko wrogów o parę kroków od siebie.

Król przeto włożywszy zbroję dosiadł konia i pozostawiwszy wszystkie insygnia królewskie oprócz niesionego przed nim proporca z wyhaftowanym białym orłem, udał się na znaczne wzniesienie celem ocenienia sił wrogów. Przybył na położony między dwoma gajami pagórek... z którego można było mieć pełny wgląd w szeregi wrogów. Oceniając raczej oczami niźli rozumem siły własne i wrogów, wróżył sobie to pomyślny, to smutny los. Nasyciwszy oczy widokiem licznych wrogów, zjechał niżej i pasując bardzo wielu Polaków na rycerzy, zagrzał ich do walki krótką, ale dobitną przemową.

Zapowiedziano nagle dwóch heroldów, z których jeden, króla rzymskiego, miał w herbie czarnego orła na złotym polu, a drugi księcia szczecińskiego czerwonego gryfa na białym polu. Wystąpili oni z wojsk wrogów niosąc w rękach gołe miecze, bez pochew, chronieni przed zniewagami przez rycerzy polskich i domagali się stawienia przed oblicze króla. Wysłał ich do króla Władysława mistrz pruski Ulryk z nader dumnym posłaniem, aby skłonić go do podjęcia niezwłocznie bitwy i stanięcia w szeregach do walki... [Heroldowie] ... oddawszy jako tako honory królowi przedstawiają treść swego poselstwa... "Najjaśniejszy królu! Wielki mistrz pruski Ulryk posyła tobie i twojemu bratu (pominęli imię Aleksandra i tytuł książęcy) przez nas tu obecnych posłów dwa miecze ku pomocy, byś wespół z nim i jego wojskami nie ociągał się i z większą, niż to okazujesz, odwagą przystąpił do boju, a także żebyś się nie krył nadal w lasach i gajach i nie odwlekał walki. Jeśli zaś uważasz, że masz zbyt szczupłą przestrzeń aby rozwinąć szyki, mistrz pruski Ulryk... ustąpi ci, jak daleko zechcesz, tego pola, które zajął swoim wojskiem, albo wreszcie wybierz jakiekolwiek miejsce bitwy, byś tylko dalej nie odwlekał walki..." A król Władysław, wysłuchawszy pełnych pychy i zuchwalstwa posłów krzyżackich, przyjął miecze z rąk heroldów... odpowiada heroldom... "Ponieważ - rzecze - mam w mym wojsku wystarczająco wiele mieczów, przeto nie potrzebuję mieczów mych wrogów, jednakże dla większej pomocy, opieki i obrony mej słusznej sprawy, przyjmuję, w imię Boga, te dwa miecze przysłane przez wrogów pragnących krwi i zguby mojej oraz mego narodu, a doręczone przez was..." Dwa wspomniane miecze... są do dnia dzisiejszego przechowywane w skarbcu królewskim w Krakowie, by ciągle przypominały i świadczyły o pysze i klęsce jednej strony, a pokorze i triumfie drugiej. [Godne uwagi są dalsze losy obu słynnych mieczów. Przez długie wieki pozostawały w skarbcu koronnym. Po okradzeniu skarbca przez Prusaków w 1795 r. trafiły do Zbiorów Puławskich. Ukryte po upadku powstania listopadowego, zostały w 1853 r. odnalezione przez rosyjskie władze policyjne, skonfiskowane i w ten sposób, ostatecznie stracone.]

Kiedy odtrąbiono sygnały do boju, całe wojsko królewskie zaśpiewało donośnym głosem ojczystą pieśń "Bogurodzicę", a potem, pochylając kopie rzuciło się do walki. Pierwsze jednak ruszyło do starcia wojsko litewskie na rozkaz księcia Aleksandra, nie znoszącego żadnej zwłoki.

W tej właśnie chwili obydwa wojska, z okrzykiem jaki zwykle wznoszą wojownicy przed walką, starły się w środku doliny rozdzielającej obie armie... W miejscu starcia rosło 6 wysokich dębów, na które wspięło się i obsiadło gałęzie wielu ludzi - nie wiadomo czy królewskich, czy krzyżackich - by podziwiać pierwsze starcie oddziałów i poznać dalsze losy obu wojsk. Przy starciu zaś oddziałów z trzasku łamiących się kopii i szczęku ścierającego się [innego] oręża, powstał tak wielki łoskot i huk, tak donośny był szczęk mieczy jakby zwaliła się jakaś ogromna skała, że słyszeli go nawet ci, którzy oddaleni byli o kilka mil.

Kiedy... Krzyżacy zauważyli, że na lewym skrzydle, gdzie stało wojsko polskie toczy się zawzięta i niebezpieczna dla nich walka, ponieważ wycięto już wyborowe [ich] hufce, przerzucają siły na prawe skrzydło, gdzie ustawione były szyki litewskie, które mając rzadsze szeregi, słabsze konie i uzbrojenie zdawały się łatwe do pokonania... Kiedy wrzała zawzięta walka z Litwinami, Rusinami i Tatarami, wojsko litewskie, nie mogąc powstrzymać naporu wrogów zaczęło słabnąć i wycofało się na odległość jednego jugera. Krzyżacy napierali na nie silniej, musiało raz po raz cofać się i w końcu zawrócić do ucieczki. Wielki książę litewski Aleksander, rozdając razy batogiem i gromkimi okrzykami, próbował powstrzymać ucieczkę, ale na próżno... W tej walce rycerze ruscy ze Smoleńska, stojąc pod trzema własnymi znakami i walcząc nader zawzięcie, jako jedyni nie wzięli udziału w ucieczce, czym zasłużyli na sławę. Chociaż pod jednym znakiem wycięto ich bez litości, a samą chorągiew [leżącą] na ziemi stratowano, w dwóch jednak pozostałych walczyli bardzo dzielnie, jak mężom i rycerzom przystało.

Ponieważ także Krzyżacy dążyli z uporem do zwycięstwa, wielka chorągiew króla Władysława z białym orłem w herbie, którą niósł chorąży krakowski, rycerz Marcin z Wrocimowic herbu Półkozic, pod naporem nieprzyjaciół upadła na ziemię. Ale walczący pod nią najbardziej doświadczeni i zaprawieni w bojach rycerze podźwignęli ją natychmiast i umieścili na swoim miejscu, nie dopuszczając do jej utraty. Nie dałoby się jej podźwignąć, gdyby jej nie osłonił własnymi piersiami i orężem znakomity hufiec najdzielniejszych rycerzy. Rycerstwo polskie pragnąc zetrzeć haniebną zniewagę, w najzawziętszy sposób atakuje wrogów i rozbija ich zupełnie, kładąc pokotem te oddziały, które się z nimi starły.

Tymczasem wojsko krzyżackie, które urządziło pościg za uciekającymi Litwinami i Rusinami, uważając się za zwycięzców, z wielką radością podążało do obozu pruskiego, prowadząc ze sobą tłum jeńców. Widząc zaś, że toczy się bardzo zawzięta i krwawa walka... rzuca się w wir walki, by przyjść z pomocą swoim.

Tymczasem podejmowało walkę 16 nowych, dotąd nie użytych... chorągwi wroga... a kiedy część ich zwróciła się w stronę, gdzie król polski stał jedynie ze strażą przyboczną, wydawało się, że godzą w niego... Proporzec królewski... został przezornie zwinięty, by nie zdradzał, że król się tam znajduje... Król rwał się z wielkim zapałem do boju... zaś straż przyboczna... z trudem go powstrzymywała... Tymczasem z oddziałów pruskich, spod większej chorągwi pruskiej do owych należącej, wyjechał na cisawym koniu rycerz, z pochodzenia Niemiec, Dypold Kokeritz von Dieber z Łużyc, ze złotym pasem, w białej, niemieckiego kroju szacie, którą po polsku nazywamy jaką i w pełnej zbroi... i pochylając kopię, na oczach stojącego pod szesnastoma chorągwiami wojska pruskiego, dotarł do miejsca w którym stał król, zamierzając, jak się zdaje, zaatakować go. Kiedy król polski Władysław pochylając własną kopię oczekiwał walki, starł się z nim pisarz królewski Zbigniew z Oleśnicy, bez broni, mający na pół złamaną kopię. Ugodził Niemca w bok i zwalił z konia na ziemię. Leżącego na wznak wśród drgawek, król Władysław ugodziwszy kopią w czoło, odsłonięte wskutek podniesienia się do góry zasłony hełmu, zostawił nietkniętego. Ale natychmiast zabili go rycerze trzymający straż nad królem, a piesi ściągnęli zeń zbroję i szaty.

Rycerz Dobiesław z Oleśnicy, z rodu zwanego Dębno, mającego w herbie krzyż, samotnie, z pochyloną kopią, dając koniowi ostrogę [rusza] w kierunku wrogów. Spośród jazdy pruskiej wyjeżdża przeciw niemu Krzyżak, dowódca chorągwi i wojsk i zastąpiwszy drogę atakującemu go Dobiesławowi, własną włócznią kopię Dobiesława przerzuca przez głowę. Wprawdzie Dobiesław pchnął kopią, jednak Krzyżak uchyleniem głowy i podbiciem kopii do góry uniknął ciosu, którym Dobiesław usiłował go ugodzić. A Dobiesław widząc jasno, że cios jego chybił, uznając za ryzykowne i nierozsądne walczyć z licznymi nieprzyjaciółmi, wracał szybko do swoich. Krzyżak, który puścił się za nim w pogoń, bodąc konia ostrogami i godząc włócznią w Dobiesława, zadał koniowi Dobiesława, okrytemu ozdobną kapą, którą nazywamy kropierzem, ranę w lędźwie, ale nie śmiertelną i aby go nie zagarnęli rycerze polscy, szybko umknął do swoich.

Odziały polskie... rzucają się na wrogów ustawionych w 16 chorągwiach, do których przyłączyli się również ci, którzy pod innymi znakami ponieśli klęskę, i staczają z nimi śmiertelną walkę. I chociaż wrogowie przez czas jakiś stawiali opór, w końcu jednak, przeważającymi liczbą oddziałami królewskimi otoczeni, zostali wycięci w pień i niemal wszyscy walczący pod 16 chorągwiami zginęli lub popadli w niewolę. Po zwyciężeniu i rozgromieniu owych zastępów wrogów, kiedy, jak wiadomo, zginęli wielki mistrz pruski Ulryk, marszałek, komturzy i wszyscy znaczniejsi rycerze i panowie z wojska pruskiego, reszta nieprzyjaciół podjęła odwrót, a kiedy raz podała tyły, zaczęła pierzchać w popłochu.

Liczni rycerze, którzy uciekli z szyków pruskich schronili się za wozy pruskie osłaniające obóz. Zaatakowani przez wojska królewskie, które wdarły się z impetem do taborów i obozu pruskiego, zginęli lub dostali się do niewoli. Także obóz nieprzyjacielski pełen wszelkich bogactw i wozy oraz cały dobytek mistrza pruskiego i jego wojska złupili rycerze polscy.

Znaleziono zaś w wojsku krzyżackim kilka wozów wyładowanych pętami i kajdanami, które Krzyżacy... przywieźli do wiązania jeńców polskich. Znaleziono też inne wozy pełne żagwi nasączonych łojem i smołą, a także strzały wysmarowane tłuszczem i smołą, którymi zamierzali razić pokonanych i uciekających... Za słusznym jednak zrządzeniem Bożym, który starł ich pychę, Polacy zakuwali ich [Krzyżaków] w te pęta i kajdany... Kilka tysięcy wozów wrogów w ciągu kwadransa złupiły wojska królewskie tak, iż nie pozostało po nich najmniejszego śladu. Były nadto w obozie i na wozach pruskich liczne beczki wina, do których po pokonaniu wrogów zbiegło się znużone trudami walki i letnim skwarem wojsko królewskie, aby ugasić pragnienie. Jedni rycerze gasili je czerpiąc wino hełmami, inni rękawicami, jeszcze inni - butami. Ale król polski Władysław w obawie, by jego wojsko upojone winem nie stało się niesprawne i łatwe do pokonania... kazał zniszczyć i porozbijać beczki z winem. Gdy je na rozkaz królewski bardzo szybko rozbito, wino spływało na trupy poległych, których na miejscu obozu było wiele i widziano, jak zmieszane z krwią zabitych ludzi i koni płynęło czerwonym strumieniem aż na łąki wsi Stębarka.

Po zdobyciu taboru nieprzyjacielskiego wojsko królewskie... ujrzało liczne... hufce nieprzyjacielskie rozproszone w ucieczce, jak błyskały w promieniach słońca odbitych od ich zbroi, które nieomal wszyscy mieli na sobie. Urządziwszy dalej pościg za nimi [oddziały polskie] wkroczywszy na mokradła, rzuciły się na wrogów i pokonawszy garstkę, gdyż niewielu ważyło się stawić opór, pozostałych [wrogów], na rozkaz króla, pędzono nietkniętych w niewolę... Pościg rozciągnął się na wiele mil... Komtur tucholski Henryk, który kazał [przed bitwą], by noszono przed nim dwa miecze... dopadnięty przez ścigających zginął w godny pożałowania sposób przez ścięcie głowy i poniósł straszną, ale zasłużoną karę za brak rozwagi i pychę... Wielu rycerzy schwytano i odprowadzono również do obozu, a zwycięzcy potraktowali ich łagodnie... Zapadająca noc przerwała bitwę.

Król zadbał też, by opatrzono rannych, którym udało się ujść z życiem... Po sprowadzeniu do obozu półżywych i rannych tak z wojska polskiego jak i pruskiego, użyto wszelkich sposobów aby ich wyleczyć. A po obliczeniu strat stwierdzono, że w wojsku królewskim poległo tylko 12 znacznych rycerzy... W kaplicy królewskiej... odprawiono potem głośne modły... Namiot służący za kaplicę otoczono godłami i chorągwiami wrogów, które rycerze polscy znosząc w tym dniu przed oblicze króla, zatknęli. Te, rozwinięte na całą długość, łopotały głośno na lekkim wietrze.

Mszczuj ze Skrzynna doniósł królowi, że wielki mistrz pruski Ulryk poległ i na dowód swych słów pokazał królowi Władysławowi złoty pektorał ze świętymi relikwiami, który sługa wspomnianego Mszczuja zdarł z zabitego... We środę 16 lipca, nazajutrz po uroczystości Rozesłania Apostołów... król polski Władysław... nakazał odszukać wśród zwłok ciała mistrza pruskiego Ulryka, marszałka, komturów i pozostałych dostojników poległych w bitwie... by je pogrzebano z należną czcią w kościele... Przed króla dzięki pomocy jednego z jeńców... Bolemińskiego, któremu to zlecono, był bowiem zaufanym mistrza pruskiego, przyniesiono odnalezione zwłoki mistrza pruskiego Ulryka mające dwie rany - jedną na czole, drugą na piersi... [król] kazał owinąć zwłoki w czyste chusty i na wozie okrytym purpurą odesłał do Malborka, by je pochowano."

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   
I przed wieczorem polecił zdobyć rzeczone miasto nie rycerstwu swemu, lecz pospolitemu ludowi i tymże [miastem] z miejsca, w ciągu niespełna trzech godzin siłą zawładnął.

Co często interpretuje się jako udział służby taborowej w szturmie - m.in. dlatego, że udział regularnej piechoty jest często negowany :)

Co ciekawe, ani Kronika, ani opierający się także na niej Długosz, nie wspominają o ataku piechoty w trakcie bitwy - a to głównie z szybkiego, miażdżącego ataku na dogorywającą jazdę piechota spod Grunwaldu jest znana.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ak_2107   
Prosiłbym o jakieś konkretne przykłady.

Miasta wystawiały kontyngenty w przypadku wyprawy dóbr i miast, jak już pisałem, do tej w 1410 r. nie doszło. Można mówić co najwyżej o wystawieniu dodatkowych oddziałów do obrony miasta.

Wielun.

Nie "mozna mowic" - tylko Tofik o tym mowi. Fakty mowia co innego.

Wieluń - ze względu na swoje położenie geograficzne - mógł wystawić jakąś piechotę, jeśli nie do obrony miasta, to do obrony południowej granicy przed Zygmuntem Luksemburczykiem.

Otoz nie panie autorytecie. Ci wielunianie dotarli do Malborka. Podczas oblezenia mial miejsce wypad

krzyzacki, podczas ktorego dostali dosc dobrze w kosc. Tez w annalach zapisany. Opieram sie przy tym

na jednym z "Rocznikow Wielunskich" wydawanych przez Wielunskie Towarzystwo Naukowe

I powtarzam, że w przypadku wyprawy powszechnej nie ma mowy o tym, żeby całe miasta wystawiały oddziały na tę wyprawę - bo to nie całe miasta posiadały ziemie na własność, tylko co najwyżej poszczególni mieszczanie.

jak wyzej, rece opadaja.

Przepraszam, za zgryzliwosc ale nie lubie bicia piany pod swobodna interpretacje.

pozdrawiam

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.