Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Hauer

Che Guevara - gorąca dyskusja

Rekomendowane odpowiedzi

Obawiam sie jednak,ze nauka historia zwana nie opiera sie na wierze.

Ale na jednym filmie, z oczywistych względów życzliwym inaczej dla obiektu badań, oczywiście może. ;)

Skoro nakręcono, zawsze godzi się obejrzeć, ale to trochę tak, jakby jedynej wiedzy o Korei Południowej szukać w twórczości filmowej z sygnaturą Kimów z Północy. Albo lepiej - o Guevarze jedynie z kubańskiej propagandy państwowej. Tam także będą niewątpliwi naoczni świadkowie, ale raczej boskości obiektu badań.

O Guevarze, partyzantce kubańskiej, jednak napisano i nakręcono cokolwiek więcej. Niekoniecznie ze stricte politycznym posmakiem (czy to rodem z Miami, czy to z Hawany).

Nie chce mi się przesadnie wdawać w emocjonalne, polityczne dywagacje, bo w tej materii nikogo się nie przekona, ale poddaję powyższe pod roztropną rozwagę Dyskutantów.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

A teraz moze zobaczmy na czym polegala gubernatorstwo towarzysza Guevary w twierdzy La Cabana,czy faktycznie byl tam tylko klawiszem i czy tylko jakoby wykonywal czyjes rozkazy.Bo nie byl wcale pan Guevara tam tylko klawiszem czy katem,ale i przewodniczacym trybunalu zwanego "Komisja Oczyszczajaca".

Jose Vilasuno,adwokat,od stycznia 1959 roku podwladny Guevary w "Komisji Oczyszczajacej".

Pan Vilasuno opowiada jak byl instruowany przez Guevare,aby bez wzgledu na material dowodowy zapadaly wyroki smierci.Mamy tez zdjecie Guevary za sedziowskim stolem.Dalej mamy opisy jak wykonywano egzekucje.

Uwaga:pomylka w angielskim tekscie!!!Mowa jest w oryginalnej wersji o setkach tego typu ofiar.Tlumacz wstawil slowo-tysiac.

Eduardo Perez,przyjaciel Orlando Pantojy(podwladnego Guevary,poleglego w Boliwii),opowiada jak to dzien wczesniej byly przygotowywane listy osob do egzekucji,dopiero noca nastepowala parodia procesu,a rankiem wykonywano wyroki.

Roberto Martin Perez,przyjaciel Aleidy March,zony Guevary,wiezien w La Cabana.Potwierdza ze Guevara zabijal wiezniow bez sadu.

Sergio Garcia Muniz,opowiada o zamordowaniu przez Guevare swojego brata.Powod:sluzyl w armii Republiki Kubanskiej.

Nie lepiej traktowal pan komendant rodziny wiezniow,ktore zjawialy sie z wizytami.Np.kobiety karal odwolaniem widzen,a gdy protestowaly wzywal zolnierzy,ktorzy je bili.Opowiada o tym Margot Mendez,ktora mialo okazje doznac podobnego traktowania ze strony Guevary.

Jako,ze ostatnie minuty tego odcinka poswiecono Guevarze jako ministrowi przemyslu, to pozostawie to na inny dzien,aby polaczyc to z kolejna czescia i miec ciaglosc w jednym temacie.

Edytowane przez Mariusz 70

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nicolas Quintana,architekt,wspomina swoje spotkanie z Guevara w 1959 roku,wtenczas prezydentem Banku Narodowego Kuby.Byl zaproszony do zaprojektowania nowego budynku tej instytucji.Jak wygladalo owo spotkanie?Ano zaczelo sie od obelg i grozb,m.in.pan Quintana uslyszal,ze jest burzujem i ze ma trzy wyjscia:

-wypedzenie z kraju

-30 lat wiezienia

-kare smierci

Zwraca tu uwage z jaka latwoscia Guevara dysponowal ludzkim zyciem,potwierdza tez jego skandaliczny wyglad,co tu duzo mowic,po prostu pospolite brudactwo.

Jose M.Illan,ekonomista,czlonek pierwszego gabinetu F.Castro,podsekretarz urzedu podatkowego,podkresla specyficzny sposob zastraszania swoich rozmowcow.Bazujacy na famie czlowieka,ktory byl powszechnie znanym katem z La Cabana.

Jose Pujols "Pepin",czlonek ruchu "26 de Julio",mianowany przez Guevare kontrolerem(komisarzem)wydobycia srebra,niklu i kobaltu w Moa.Zajmowal sie tez uruchamianiem tamtejszego portu.Wspomina jak w czasie narad dotyczacych gospodarki przychodzili do Guevary adiutanci z papierami do podpisu.Byly to listy osob,ktore nastepnego dnia mialy byc rozstrzelane.Guevara podpisywal je automatycznie,nawet nie raczac spogladac,kto ma zostac zabity.Zwraca uwage na arogancje Guevary,zastraszanie wspolpracownikow i kompletna niekompetencje w sprawach ekonomii.

Jose I.Rasco,adwokat,przyjaciel F.Castro jeszcze z czasow szkolnych,wezwany przez tegoz do wspolpracy z rzadem w 1959 roku.Opowiada o wzajemnych stosunkach miedzy dyktatorem,a Guevara.W jego to obecnosci Castro pouczal Guevare,ze decyzje o ludzkich losach naleza wylacznie do niego.

-"Jesli chcesz to go rozstrzelaj,a jesli nie to wyrzuc z kraju,albo niech zgnije w La Cabana"

Guevara objawial tez wyraznie widoczny lek przed Castro.

Wreszcie mamy oryginalne nagranie z siedziby ONZ,z dnia 11 grudnia 1964 roku,gdzie Guevara wypowiada pamietne slowa:

-Egzekucje-tak.Rozstrzeliwalismy,rozstrzeliwujemy i bedziemy rozstrzeliwywac jesli to konieczne.Nasza walka jest walka na smierc(na smierc i zycie).

Dalej mamy cytaty z oficjalnych przemowien Guevary,w ktorych postuluje przeniesienie wojny i nienawisci naterytorium wrogich panstw.Cos co nazywamy nowoczesnym terroryzmem.Odpowiednie fragmenty przetlumaczono na angielski.

Enrique Ros,biograf Guevary,opowiada o afrykanskiej wyprawie,zakonczonej militarno-polityczna porazka,obnazeniem niekompetencji wojskowych,a wreszcie narastajaca niechecia F.Castro do naszego bohatera.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   
w mojej opinii sam "idealizm" (pojmowany potocznie) danego człowieka to nie wszystko by móc go usprawiedliwiać

Jeżeli poprzez "idealizm" rozumieć poświęcenie się dla dowolnej idei - zdecydowanie się zgadzam.

Mogę sobie wyobrazić idee, w samych swych założeniach zbrodnicze. Do takich zaliczyłbym np. nazizm, albo współczesny terroryzm (pozornie sam terroryzm nie jest wprawdzie ideą, tylko środkiem realizacji idei, ale zostawmy to na razie).

Co do Kanta, to jednak jego imperatyw brzmi Postępuj wedle takich tylko zasad, co do których możesz jednocześnie chcieć, żeby stały się prawem powszechnym, z poszanowaniem możliwości nieco innego tłumaczenia.

Powszechne, to powszechne, nie dostrzegam tu możliwości ograniczenia tego jedynie do wybranych kategorii ludzi, ani nawet do ludzi w ogóle. Sądzę, że Che szczerze pragnął, by jego zasady stały się powszechnymi, Eicke - jednak nie.

Natomiast w żadnym wypadku nie mogę uznać, że idealistą jest każdy, kto ginie w walce o realizację jakiejś idei.

Dla przykładu - w walce o realizację idei nazizmu zginęło wielu Niemców i Austriaków, a także wielu ochotników z innych krajów. Nie widzę najmniejszego powodu, żeby nawet tych ochotników uznać za idealistów - bo zgłaszali się z najróżniejszych pobudek, najczęściej w przekonaniu, że czeka ich zwycięstwo i potem sowita nagroda. Podobnie Eicke. Niczego idei nazizmu świadomie i dobrowolnie nie poświęcał, dbał o własną karierę, nie zginął jak kamikadze, tylko na pokładzie łącznikowego samolotu, wypełniając obowiązki, za które otrzymywał porządną gratyfikację. Zginął w okresie, kiedy Niemcy jeszcze odnosiły sukcesy - jakby się zachował w obliczu klęsk, nie wiemy.

Idealista to ktoś, kto poświęca się dla idei, nie oczekując w zamian korzyści, przynajmniej nie korzyści materialnych. Być może Che był takim idealistą, być może także Eicke - tyle że ten drugi nie zrobił nic, co by o tym świadczyło.

czy też bym dopuszczał umieszczanie jego podobizny na koszulkach.

Jeśli brak "dopuszczania" nie oznacza wsadzania do więzień, wyrzucania z uczelni czy z pracy ludzi, którzy jednak taką koszulkę wdzieją, to w porządku.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jesli kryterium idealizmu jest brak oczekiwania materialnych korzysci,to niestety obawiam sie Jacecie,ze Guevara absolutnie ich nie spelnial.Czerpal profity i to spore,a wszelkiej masci luksusy cenil sobie nad wyraz.Sa na to swiadectwa jego kolegow,na ktorych tez owe profity niczym deszcz spadaly.Ale o tym nieco pozniej, jak juz sie z ostatnia czescia filmu uporam.Bo doprawdy brak mi ostatnio czasu.

Taki natomiast towarzysz Szlomo Morel tez zapewne byl idealista(i tez jak najbardziej "ludowym" partyzantem),a i mordowal osobiscie ludzi w swym gabinecie niczym towarzysz Guevara.Tez zbrodniczy klawisz o zacieciu czekisty.Wzbogacic sie na ludobojstwie raczej nie wzbogacil,bo tylko jakies tam ordery od wladz PRL-u za "dokonania" otrzymal.A wiec stosujac powyzsze kryteria,tez go mozemy uznac za szlachetny wzorzec?

A czym sie roznil towarzysz Guevara od towarzysza Eickego? W zasadzie chyba tylko podejsciem do higieny osobistej,bo nigdzie nie wyczytalem,aby Eicke brzydko smierdzial. :huh:/>/>/>/>/>/>/> Inne specjalne roznice raczej trudno znalezc.No moze Eicke byl znacznie bardziej skuteczny militarnie(bo tez geniuszem go trudno nazwac),a i za przeciwnika mial Rosjan,a nie armie republik bananowych.

Ostatnia czesc poswiecona jest boliwijskiej wyprawie.Wybral sie na nia Guevara z doborowa grupa specjalistow wojskowych.31 grudnia 1966 roku dochodzi do spotkania z Mario Monje Molina,gensekiem boliwijskich komunistow.

Molina sprzeciwia sie,aby cudzoziemiec dowodzil rewolucyjnymi oddzialami w Boliwi.Proponuje Guevarze stanowisko doradcy,ten sie sprzeciwia.

Mamy tu nagranie ciekawej wypowiedzi samego Moliny,z ktorej wynika,ze Guevara powrotu na Kube juz nie mial,musial szukac sobie miejsca gdzie indziej.A wiec moze nie romantyczny wolontariat,a zyciowa koniecznosc? Byly to jednak tylko pana guevarowe fantasmagorie,ktore doprowadzily nie tylko do politycznej porazki,ale i militarnej katastrofy.Porazki,bo jak sam pan Molina mowi,nawet miejscowi komunisci wspolpracowac z nim zamiaru nie mieli.Tubylcy tez pokazali cudzoziemcom plecy,rekrutow nie bylo.Nieznajomosc boliwijskich realiow byla zreszta u Guevary zadziwiajaca.Np.obiecywal rolnikom ziemie,a tymczasem reforma rolna byla tam przeprowadzona juz w 1953 roku.

Dochodzimy wreszcie do momentu schwytania Guevary przez boliwijska armie.

Wg.gen.Luisa Reque Teran,dowodcy 4 Dywizji,odpowiedzialnego za operacje antypartyzanckie,Guevara podnoszac do gory swoj karabin zawolal:

-Poddaje sie.Nie zabijajcie mnie.Jestem El Che.Jestem wart wiecej zywy,niz martwy!

Mamy kolejnego i bardzo ciekawego swiadka.

Felix Rodriguez,oficer amerykanskiego wywiadu(CIA).Byl swiadkiem tych wydarzen,byl tez odpowiedzialny za wykonanie wyroku na Guevarze.Potwierdza,ze w tej walce zginela wiekszosc partyzantow,poddaje sie do niewoli Guevara i Simon Cubas.Guevara chcial sie sprzedac,aby ocalic zycie,tyle tylko,ze paradoksalnie w danym momencie pomocni mogli byc mu tylko Amerykanie.Dla Boliwijczykow byl tylko bandyta i terorysta.Rodriguez potwierdza,ze zamiarem rzadu USA bylo przewiezienie Guevary do Panamy,ale sprzeciwil sie temu sam prezydent Boliwii.Amerykanin dostaje czas do godz.14.00(Guevare schwytano o 13.30)na dopilnowanie aby rozkaz egzekucji byl wykonany.Boliwijczycy zostawili mu tez wolna reke co do formy rozprawienia sie z jencem.Oznajmia Guevarze o fiasku negocjacji.Ten "zbladl jak papier"(w wersji ang.jak duch).Wydaje tez rozkaz,aby nie strzelano przy egzekucji w glowe.

Kolejnym ciekawym swiadkiem jest jeden z ludzi Guevary,ktorym udalo sie uciec.On tez chyba najlepiej ocenia militarne talenta Guevary.

Dariel Alarcon,pulkownik kubanskich oddzialow specjalnych,uczestnik wyprawy do Kongo i Boliwi.Mowi ze czuje sie oszukany przez Guevare.Przyznaje,ze podziwial Guevare i Castro,ale nie tylko niekompetencja militarna,ale i niezwykla arogancja tego pierwszego doprowadzila do zaglady oddzialu.Majac do dyspozycji specjalistow wojskowych wysokiej klasy,amator jakim byl w istocie Guevara,kompletnie nie liczyl sie z ich zdaniem.Co wiecej absolutnie zabranial im podejmowania samodzielnych decyzji czy nawet dyskusji.

Dariel Alarcon uszedl oblawie i doprowadzil pomimo poscigu, pieciu z szesciu ocalalych do granicy.Przeszli w walkach 3500 km,co nienajgorzej o kwalifikacjach pana Dariela swiadczy.

Zamieszczam jeszcze dla porzadku dokument w calosci i z angielskim tlumaczeniem:

http://www.youtube.com/watch?v=PPBp2pPZNXc

Edytowane przez Mariusz 70

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Wg.gen.Luisa Reque Teran,dowodcy 4 Dywizji,odpowiedzialnego za operacje antypartyzanckie
Felix Rodriguez,oficer amerykanskiego wywiadu(CIA).Byl swiadkiem tych wydarzen

Jak rozumiem, nauka zwana historią nie odnotowała innych, wartościowych świadków okoliczności śmierci Guevary (i jego zachowania przed śmiercią) poza boliwijskim generałem i kubańskim emigrantem w służbie CIA, notabene krewnym ministra Batisty, a według niektórych, także mającym sui temporis własne, bezpośrednie związki z tajną policją Fulgencio?

A tak, nawiasem mówiąc, nawet ów ww. generał popełnił był takowe oświadczenie:

¿Qué impresión le causó personalmente el "Che" Guevara como ser humano?,

—Excelente. Yo no comparto sus ideas. Pero su muerte no puede dejar de ser un ejemplo de integridad y hombria.

Jednak excelente, choć oczywiście opatrzone pero su..., bo rzecz jasna pan generał no comparto...

Za: http://www.unla.edu.ar/greenstone/collect/archived/index/assoc/HASH0119/dac82314.dir/doc.pdf

Rozumiem entuzjazm, graniczący z kultowym uwielbieniem, wywołany filmem Pedro Corzo, badacza z Miami i Preside el Instituto de la Memoria Historica Cubana contra el Totalitarismo, skoro tenże (film) pasuje "jak ulał" do konkretnych poglądów politycznych. Jednak wedle mojego przekonania, jak się jest z założenia contra el, to i pamięć historyczna, i selekcja danych (chociażby relacji świadków) - staje się niejako wybiórcza, a wykwit tej pamięci (film) może być zwykłą propagandową szmirą, adresowaną do osób o znikomej wiedzy o postaci.

Od śmierci Eutimio Guerry ("rolnika, jakoby informatora sił rządowych" - sic!), po śmierć Guevary, prawie każdy fakt wskazany w filmie został gdzieś opisany, przedstawiony, opatrzony relacjami świadków. Różnych, nie tylko dobranych pod kątem tego, że mogą opowiedzieć coś negatywnego o Guevarze. Mordercy, brudasie, cyniku, rasiście, niekompetentnym, tchórzu, lubującym się w luksusach itp. (przy okazji jawi się pytanie - skoro był taki, to dlaczego robił aż tak wielkie, często nader pozytywne wrażenie na wielu świadkach historii, którzy się nie pojawili w filmie?).

W tym kontekście, propagandowy film, autorstwa antycastrowskiej emigracji z Miami, który jeden z Dyskutantów traktuje jak wyrocznię prawdy absolutnej, jest jedynie jednym ze źródeł. Moim zdaniem, niezbyt obiektywnym źródłem, co wynika z jego jednoznacznego założenia ideologiczno-politycznego.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Twoim jako wielbiciela Castro i owszem.A jakies moze inne argumenty,procz tego,ze nie jest po Twojej mysli?

Sa jakies moze podstawy,aby podwazac zeznania swiadkow?.Procz politycznych sympati Bruna oczywiscie.

A sa to jak nie patrzec ludzie co to Guevare i Castro dobrze znali,w rozmaitych sprawkach brali udzial bezposrednio,bo nawet mieli swoj udzial w rzadzeniu komunistyczna Kuba,czy tez zajmowali wysokie stanowiska w jej armii.

No chyba,ze przyjmiemy stanowisko kol.zajaczka,ktory opiera sie jedynie na pamietniku Guevary i autorytecie Moralesa,bo jak widze tego typu osobliwe historyczne podejscie najmniejszej interwencji kolegi Moderatora jakos o dziwo nie wywolalo <_<

Edytowane przez Mariusz 70

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Twoim jako wielbiciela Castro i owszem.
Procz politycznych sympati Bruna oczywiscie.

A tak poza ad personam?

Felix Rodriguez,oficer amerykanskiego wywiadu(CIA).Byl swiadkiem tych wydarzen,byl tez odpowiedzialny za wykonanie wyroku na Guevarze.Potwierdza,ze w tej walce zginela wiekszosc partyzantow,poddaje sie do niewoli Guevara i Simon Cubas.Guevara chcial sie sprzedac,aby ocalic zycie,tyle tylko,ze paradoksalnie w danym momencie pomocni mogli byc mu tylko Amerykanie.Dla Boliwijczykow byl tylko bandyta i terorysta.Rodriguez potwierdza,ze zamiarem rzadu USA bylo przewiezienie Guevary do Panamy,ale sprzeciwil sie temu sam prezydent Boliwii.Amerykanin dostaje czas do godz.14.00(Guevare schwytano o 13.30)na dopilnowanie aby rozkaz egzekucji byl wykonany.Boliwijczycy zostawili mu tez wolna reke co do formy rozprawienia sie z jencem.Oznajmia Guevarze o fiasku negocjacji.Ten "zbladl jak papier"(w wersji ang.jak duch).Wydaje tez rozkaz,aby nie strzelano przy egzekucji w glowe.

Pierwsza rzecz z brzegu:

"Schnappschuss mit Che" oczywiście widziałeś? Co mówił Jaime Niño de Guzmán (ówczesny pilot śmigłowca, koniec końców generał boliwijskiej armii) o spotkaniu Rodrigueza z Che oczywiście wiesz? Co sądził o zdjęciu "potulnego" Che także?

Wszystkie inne relacje o zachowaniu Che w ostatnich godzinach życia rzecz jasna są Ci znane?

Nie mam zamiaru podważać Twoich poglądów politycznych, ale nie wciskaj nam propagandowej, jednostronnej bajeczki jako obiektywnego źródła wiedzy. Złapie się na to tylko ten, kto kompletnie nic innego na ten temat nie widział, czy nie czytał. A i ten powinien zorientować się, że jest to chyba cośkolwiek tendencyjne.

Jeżeli ktoś chce nakręcić film chociaż trochę uchodzący za obiektywny, to pojawią się w nim przynajmniej dwie wersje wydarzeń. Np. w powyższym przypadku - Rodrigueza i Guzmána. I niech widz wybiera, komu uwierzyć.

Dopisek - nie mam zamiaru interweniować, zresztą nie mój dział, biorę udział, choć niechętnie (bo i tak wiem, co, kto w materii ogólnopolitycznej powie) w dyskusji, dopóki nie zostanie przekroczona granica kulturalnej polemiki, a jak na razie jest ona - powiedzmy - zachowana, choć terminologia np. "pederaści" jakoś tam z ideami forum się kłóci.

Edytowane przez Bruno Wątpliwy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ojojoj...straszna ideowa zadyszke tu widze :)/>/>

A moze cos tak o roli Guevary w La Cabana moze ? Nie skomentujemy zeznan ciekawych wszak swiadkow,nawet takich co to w pracach tamtejszego trybunalu brali czynny udzial? <_</>/>

Ano niestety bedziemy rozmaitych swiadkow prezentowac nadal.Ot np.Dariela Alarcon,co to nam jeszcze bedzie mial okazje rozmaite historie, jak to sie wyraza Bruno - "wciskac".Nie z racji pogladow,ale z racji roli bylego zaufanego,towarzysza broni,przyjaciela i biografa Guevary.No i pulkownika sil specjalnych Kuby,a aby byc dokladnym nie siedzi w Miami(choc niby czemu ,by to mialo jego swiadectwa robic niewiarygodnymi :huh:/>/> ),ale w Paryzu lub Hiszpanii.No i dalej sie ma za rewolucjoniste,za guru rozmaitych lewicowcow robi,a w "jednostronnej,propagandowej bajeczce" jakos zgodzil sie o dziwo wystapic.Zadziwiajace :o/>/>

Na poczatek oskarzenie tegoz pana wobec Castro,ze poslal Guevare na pewna smierc.Jak dokladnie mowi:

-Fidel ustalil z CCCP i Boliwijska Partia Komunistyczna wyslanie Che do dzungi na zatracenie.

http://www.elmundo.es/larevista/num71/textos/cheb.html

Opinia wcale nie jest glupia,zwlaszcza jesli sie wezmie prezentowana w filmie wypowiedz boliwijskiego genseka Moliny(tez zapewne zmanipulowana :)/>/> )braku poparcia od boliwijskich komunistow czy wypowiedzi Guevary,ze nie ma juz gdzie wracac.

Jak sam twierdzi:

-El Che wiedzial ze jest skazany,wiedzial co sie dzieje naprawde.

Edytowane przez Mariusz 70

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Ojojoj...straszna ideowa zadyszke tu widze :)/>/>/>/>/>

Porażający argument. Cóż, ja widzę zdecydowaną niechęć do sięgania do innych źródeł - z wyjątkiem pasującego ideologicznie filmu.

A moze cos tak o roli Guevary w La Cabana moze ?

A to już o wiarygodnym świadku epoki, panu Rodriguezie, jakoś nie chcemy rozmawiać?

Rola Guevary w La Cabaña była opisywana wielokrotnie i przez apologetów Guevary, i przez krytyków. Jedni czynią z niego ułaskawiającego anioła, drudzy torturującego kata. Jedni i drudzy znajdują wiarygodnych świadków. Prawda pewnie jest pośrodku. Jest faktem, że tamtejsze procesy i wyroki nie spełniały standardów demokratycznego państwa prawa, ale jest także faktem, że dotyczyły osób dosyć nielicznych, przeważnie "kontrowersyjnych" i nie były samosądami, które zapewne urządziłaby z dziką rozkoszą ówczesna hawańska ulica. Także Amerykanie zaraz po rewolucji wypowiadali się ze zrozumieniem dla tych poczynań rewolucjonistów. Czy zasadniczy i nieprzekupny Guevara był barierą przed samosądem i gwarantem jakieś tam sprawiedliwości, czy rzeźnikiem - ocena zależy tylko od poglądów politycznych. Moim zdaniem do stuprocentowej prawdy materialnej w tym przypadku się nie dojdzie. Ale Ty, na podstawie filmu, przecież wiesz dokładnie jak było, prawda?

poslal Guevare na pewna smierc

Oczywiście znasz dokładnie to co napisał Benigno, krytykę tych dzieł, dokładnie czytałeś dziennik Che, relacje Pombo i Urbano itd. itp.? Sprawa nie jest aż tak banalnie prosta, jak sugerujesz na podstawie ambitnego filmu. A zresztą, zgodnie z Twoimi poglądami - jak posłał, to pewnie dobrze?

boliwijskiego genseka Moliny

Ameryka odkryta, relacja komunistów boliwijskich i samego Mario Monje do Che jest znana od dosyć dawna.

zapewne zmanipulowana

To raczej tendencyjny, jednostronny dobór, "pod tezę". Autorzy filmu wybierają z tysięcy świadectw i wypowiedzi, wyłącznie te, które im (i Tobie) pasują do koncepcji. Jak już pisałem, obejrzeć można, w tendencyjności doboru materiału powinno zorientować się nawet dziecko. Ja tam osobiście wolę jak traktują mnie, jak dorosłego i prezentują różne poglądy i relacje, pozostawiając mi wybór. Ale de gustibus...

Baw się dalej, cieszę się z Twojego szczęścia poszukiwacza, a filmów przecież nigdy nie za dużo, aczkolwiek podejrzewam, że większości tutejszych Użytkowników opcja "find" na YouTube nie jest obca i sami by sobie jakoś z materiałem filmowym z Guevarą poradzili.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Che Guevara jest dosyć ciekawą postacią historyczną moim zdaniem. Przerywa studia medyczne aby wraz z przyjacielem jeździć motocyklem po Ameryce Południowej, gdzie widzi nędze i biedę mieszkańców Ameryki Południowej. Zmieniło to poglądy Guevary, i po krótkim czasie dołącza do powstańców, którzy chcą "wyzwolić" Kubę spod władzy ciemiężców. Jednak podczas lądowania powstańcy dostają się pod ogień i tutaj Che z lekarza zmienia się w żołnierza ( i myślę, że to jest ważne w jego wizerunku). Po wyzwoleniu Kuby na wzór swojego idola Stalina tworzy sieć obozów dla więźniów politycznych. Urządza również wiele egzekucji. Po bałaganie jaki urządził na Kubie wyjeżdża do Boliwii, gdzie odziały rządowe pacyfikują jego odział sam zostaje zabity zastrzelony przez boliwijskiego ochotnika ( i ta śmierć go nieźle wykreowała).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Z ksiazki Daniela Alarcon "Memorias de un soldado cubano" mozemy sie dowiedziec sporo ciekawostek o zyciu Guevary.Alarcon pisze swe wspomnienia deklarujac sie jako komunista,ujawnia system korupcji i manipulacji rzadow Castro,a jako towarzysz broni i zaufany Guevary w czasie kampanii w Kongo i Boliwi mial okazje bardzo dobrze poznac swego przelozonego.Co wiecej nie pisze o Guevarze zle,pisze szczerze,czasem bolesnie szczerze,ale z widoczna fascynacja.

http://labibliotecacubanadebarbarito.blogspot.com.es/2010/02/memorias-de-un-soldado-cubano-dariel.html

Jako,ze kol.Jacet zwrocil slusznie uwage na pewne kryterium ideowosci,a mianowicie odrzucenie materialnych korzysci to moze zacznijmy od tego.Czy ow idealizm przedkladal sie na konkretne zyski.

A i owszem,nawet bardzo konkretne.Alarcon opisuje jak po powrocie z Kongo komando Guevary mialo do dyspozycji luksusowe samochody,apartamenty w hotelach,kobiet i wybornych alkoholi nie wylaczajac.Sam Guevara znany byl jako milosnik drogich cygar i francuskich koniakow.Czy mamy jakies cyfry? Mamy z Boliwi i to cyfry bardzo konkretne w jednym wypadku.Jak wyszczegolnia autor,ktory jako jedna z pieciu osob wyniosl z tej wyprawy zycie,wszyscy mieli zlote Rolexy <_</>/> .Piatka ocalalych miala przy sobie 170 milionow boliwijskich pesos(nie mam pojecia ile to bylo w dolarach)i 70 000 $(slownie:siedemdziesiat tysiecy dolarow USA).Nawet biorac pod uwage przeliczenie dzisiejszego kursu na srednie kubanskie zarobki, to same dolary stanowily na lebka bagatelka 700 miesiecznych wyspiarsko-socjalistycznych pensji.A trzeba te liczbe zwielokrotnic,bo bylo to 50 lat temu.700 miesiecznych pensji w kieszeni,biorac pod uwage,ze sie juz sporo w lesie siedzialo,a wsparcie ze strony boliwijskich towarzyszy i ludnosci bylo zadne.Mozna wiec powiedziec,ze zbrodnia i rewolucja poplaca,i to bardzo :huh:/>/>/>/>/> .

Ciekawa jest tez sprawa owych Rolexow.Zegarek drogi,jak na kubanskie realia to kilka,a raczej kilkadziesiat rocznych pensji za niego dac trzeba,a wiec chyba nie byla to nazbyt powszechna na wyspie fanaberia .Za to wsrod komunistycznych liderow i owszem.Taki Castro buraczano-sowieckim wzorem, nawet po kilka na reke sobie potrafil zakladac.Co na zdjeciach pokazuje:

http://cazadoresderelojes.blogspot.com.es/2010/11/el-rolex-del-che-guevara.html

Edytowane przez Mariusz 70

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   
Alarcon opisuje jak po powrocie z Kongo komando Guevary miało do dyspozycji luksusowe samochody, apartamenty w hotelach, kobiet i wybornych alkoholi nie wyłączając.

No właśnie, Mariuszu. Jego komando miało to do dyspozycji po powrocie z Kongo. Z przytoczonego przez Ciebie tekstu domniemywać można, że podczas walk w Kongo tych luksusów nie było.

Czy Che przed wyjazdem do Kongo, jako wpływowy nie miał do dyspozycji luksusowego samochodu, apartamentu, kobiet i wybornych alkoholi? Dojeżdżał do swego biura rowerem, mieszkał w ziemiance i pijał jedynie sfermentowany sok z trzciny cukrowej?

Nonsens. Te luksusy miał i przed wyjazdem do Kongo. Więc po co wyjechał?

A jak wrócił z Kongo, i znów mógł pławić się w tych luksusach, po co wyjechał do Boliwii?

Sam Guevara znany był jako miłośnik drogich cygar i francuskich koniaków.

No tak, nigdy sobie go nie wyobrażałem, jako ascetę. Cygara chyba na Kubie robi się najlepsze. Z oryginalnymi francuskimi koniakami mógł być jakiś problem. Zapewne jako partyzant w Kongo czy Boliwii miał do nich lepszy dostęp i dlatego tam pojechał.

Jak wyszczególnia autor,który jako jedna z pięciu osób wyniósł z tej wyprawy życie,wszyscy mieli złote Rolexy <_</>/>/> .Piątka ocalałych miała przy sobie 170 milionów boliwijskich pesos(nie mam pojęcia ile to było w dolarach)i 70 000 $(słownie:siedemdziesiąt tysięcy dolarów USA).

Tak. Chyba nawet najbardziej skrajny idealista przyjmuje do wiadomości, że do prowadzenia wojny potrzebne są pieniądze. Ile oni ich mieli? Kubańczyków ponoć tam wysłano 12, jeśli każdy z nich miał po 14 tys. $, to razem mieli 168 tysięcy. Do tego 12 Rolexów. No cóż, jeśli chcieli prowadzić wojnę za tak marne pieniądze, to nic dziwnego, że wyszło im to, co wyszło.

biorąc pod uwagę przeliczenie dzisiejszego kursu na średnie kubańskie zarobki, to same dolary stanowiły na łebka bagatelka 700 miesięcznych wyspiarsku-socjalistycznych pensji.

Przelicz to raczej na liczbę rkm-ów, które za to można było kupić w ówczesnej Boliwii.

Ciekawa jest tez sprawa owych Rolexów.Zegarek drogi,jak na kubańskie realia to kilka,a raczej kilkadziesiąt rocznych pensji za niego dać trzeba,a wiec chyba nie była to nazbyt powszechna na wyspie fanaberia. Za to wśród komunistycznych liderów i owszem.Taki Castro buraczano-sowieckim wzorem, nawet po kilka na rękę sobie potrafił zakładać.Co na zdjęciach pokazuje:

http://cazadoresderelojes.blogspot.com.es/2010/11/el-rolex-del-che-guevara.html

Nader ciekawe. Skoro Fidel, nie walcząc w Kongo ani w Boliwii, miał kilka takich Rolexów, to chyba i dla Che jakiś by się znalazł? Więc chyba nie wyjeżdżał tam po to, żeby zarobić na Rolexa.

Można wiec powiedzieć, że zbrodnia i rewolucja popłaca,i to bardzo

Szczególnie tym, którzy zginęli.

Nota bene Twoje rozważania o wartości złotego Rolexa w latach 60-ych na Kubie są raczej chybione. Jego wartość rynkowa wynosiła zapewne 0,00. Dlatego, że nie było nikogo, kto mógłby go kupić. Złoty Rolex był symbolem władzy, a nie przedmiotem rynkowej wymiany.

Mój stosunek do Che Guevary nie jest ani chłodny, ani ciepły, jest idealnie niejaki. Był taki ktoś. Niewiele o nim wiem. Tyle że urodził się i wychowywał w raczej zamożnej rodzinie, zdobył dyplom lekarza i mógł w dostatku dożyć emerytury. Jednak zdecydował się dołączyć do partyzantki kubańskiej.

O dziwo ta wojna partyzancka skończyła się sukcesem. Znalazł się na szczycie władzy i mógł do końca życia korzystać z luksusów, takim jak on przysługującym. Jednak znów pojechał w jakieś góry, żeby walczyć jako partyzant o "dobro" jakiegoś ludu - tak, jak sam to dobro rozumiał. W trakcie tej działalności wydawał wyroki śmierci i nawet sam zabijał.

Czy coś w powyższym życiorysie jest nie tak?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W rozumieniu istotnej części Kubańczyków i Latynosów Che walczył o wolność. Przeciwko rodzimym kacykom, defraudantom, czyli "politykom", wówczas nader często przypominającym bandziorów. I ich służbom, aparatowi władzy. Także dosyć często - o nader złożonej charakterystyce moralnej. Oraz przeciwko dominacji USA, które na tamtej półkuli dzielnie zastępowały „nasz” ZSRR. Może to się nam z polskiego punktu widzenia nie podobać, ale tak jest przez Latynosów postrzegany.

Oczywiście, nie przez wszystkich, bo pamiętać należy, że właściwie w każdym państwie latynoskim żyją dwa narody. Syta, przeważnie biała, mniejszość i reszta – pariasi. Z punktu widzenia tych drugich - od czasów Che niewiele się zmieniło, zmieniające się junty i rządy konsekwentnie mieli (i mają) ich - pardonnez-moi - gdzieś. Tym bardziej rośnie legenda Che, który chciał coś z tym zrobić. I w siłę rosną ci, dla których Che jest może nie wzorem, bo - na szczęście - odżegnują się z zasady od walki zbrojnej, ale pobratymcą.

Śmieszny, jest ten dziwny Indianin Morales, cha, cha, cha. Przestaje być śmieszny, jak się wie, jak żyje większość Boliwijczyków, gdzie ich miały dominujące przez dziesięciolecia elity - i jak wyglądali poprzednicy Moralesa na urzędach. Ameryka Łacińska ma ewidentny problem społeczno-ekonomiczny, podobny, jak ponad czterdzieści lat temu. Nie wiem, czy dzisiejsi poszukiwacze wyjścia z problemu (jak Morales) serwują słuszne rozwiązania, ale wiem z pewnością, że ich poprzednicy z problemem sobie nie poradzili. I także w tym kontekście należy widzieć Guevarę. Oceniać go także poprzez pryzmat tego, co zrobili dla zwykłych ludzi (np. w Boliwii) ci, którzy z nim walczyli (bezpośrednio, czy symbolicznie).

Ciekawa jest tez sprawa owych Rolexów

Dodajmy jeszcze, że Rolexy, koniak, cygara i kobiety były przecież wcześniej całkowicie poza zasięgiem Guevary, kiedy w 1951 r. kończył z sukcesem studia. Nie to wykształcenie, nie to pochodzenie społeczne... Musiał się biedak zabrać za rewolucję, aby osiągnąć te znamiona statusu społecznego. ;) Podobnie zresztą, jak Fidel...

a jako towarzysz broni i zaufany Guevary w czasie kampanii w Kongo i Boliwi mial okazje bardzo dobrze poznac swego przelozonego.

Ale oczywiście np. o relacji Benigno o tym, że Guevara konsekwentnie unikał niepotrzebnego zadawania śmierci, a sam nigdy nie myślał o ratowaniu własnego życia (inaczej, niż jego towarzysze), to już raczej nie napiszesz? Nie pasuje do koncepcji, nieprawdaż? Zob. np. J. Cormier, Che Guevara, Warszawa 2000, s. 340-341.

Po co wspominać także o tym, że np. w Boliwii Che wypuszczał jeńców z armii boliwijskiej, pisał o zabitym z żalem "żołnierzyk" i o tym, że "nie miał serca strzelać" (do prostych żołnierzy)? Że jeszcze w trakcie walk na Kubie żołnierze Batisty dosyć chętnie poddawali się, bo wieść powszechna niosła, że Che nie zabija jeńców?

Urządza również wiele egzekucji.

Pozostawiając na boku propagandowe wypociny rodem z Miami, które tak fascynują naszego - nader biegłego w posługiwaniu się hiszpańskojęzyczną wyszukiwarką - Kolegę (i tak dobrze, że tamtejsi obiektywni badacze nie napisali, że Che zjadał żywcem dziewice i ożenił się z palmą królewską, internet i papier wszakże zniesie wszystko ;) ), możemy poważniej zastanowić się, jak z tymi egzekucjami było.

Zgodnie z moją pamięcią, najdłużej - kilka ładnych lat i najdokładniej, sprawą zajmował się Jon Lee Anderson, autor potężnej biografii "Che Guevara. A Revolutionary Life". Jeżeli dobrze pamiętam, doszedł mniej więcej do wniosku, że Che odpowiada (w czasach "kubańskich") za śmierć:

1) do 10 osób zabitych "z jego wyroku" podczas partyzantki;

2) 10-20 osób zabitych w walce;

3) 55 osób z La Cabaña.

Przy czym pkt 1 oznacza, że Che był np. głównym odpowiedzialnym (np. w kolektywie, decydującym o losie człowieka), a pkt 3, że miał realne prawo darowania kary, wydanej przez trybunał, a z niego nie skorzystał, bo uznawał, że jest słuszna (czyli "odpowiada" z śmierć człowieka dokładnie tak samo, jak amerykański gubernator, który nie skorzysta z prawa łaski).

Czy to dużo? Pewnie tak, śmierć każdego człowieka jest tragedią. Ale, moim zdaniem, rzecz po prostu trzeba widzieć we właściwych proporcjach, w kontekście czasu historycznego i nie stroniąc od - rozsądnie stosowanego - argumentum a simili. Wspomniano wcześniej Hubala, w podobnym kontekście można dorzucić działalność polskiego podziemia, np. Armii Krajowej, której działalność - w dosyć zauważalnym stopniu - polegała także na zabijaniu współrodaków. Części (mam nadzieję dominującej) zapewne słusznie, bo np. zdrajcami byli, części zapewne niesłusznie. Jednak odsetek decyzji dowolnych, nieuzasadnionych wyroków w imieniu Polskiego Państwa Podziemnego był pewnie zauważalny. Do tego dochodzi samodzielna działalność dowódców. Sprawa zjawiska dowolność sądów i likwidacji w działaniach polskiego podziemia przecież dopiero od niedawna wychodzi na światło dzienne. Podobnie jak jego gospodarka finansowa. A jak dosyć dowolnie dobierali sobie ofiary żołnierze wyklęci, "przywiązani do najwyższych wartości" (wg. Marszałek Sejmu), którzy obecnie mają i swój dzień, i swoją uchwałę Sejmu RP, to także temat na ciekawą dyskusję.

Niezależnie, czy obraz przekazany w „Egzekutorze” jest w pełni prawdziwy, czy nie, jest jasne, że działalność partyzancka nigdzie na świecie nie będzie zawsze jednoznaczna moralnie. Czy z powyższych powodów ktoś jednak będzie AK wymyślał od morderców mających krew na rękach? Byłoby to ciężko bez sensu i obraźliwe.

Larum podnoszone przez niektóre polskie środowiska „prawicowe” w sprawie Che, jest tym bardziej kuriozalne, że trosce o praworządność kubańskich procesów i pochylaniu się nad tym, czy aby M-26-7 nie nadużywał karabinu, jako argumentu, towarzyszy pełna, bezwarunkowa akceptacja aktywności "żołnierzy wyklętych". Kali się kłania.

Jon Lee Anderson twierdził przy tym, że nie znalazł jakiegokolwiek przypadku, aby ww. śmierci zostały zadane bez przyczyny, bez uzasadnienia (powiedzmy - warunkami wojennymi, czy zbrodniami), czyli powodem była np. dezercja, szpiegostwo, gwałt, rabunek, tortury, morderstwo itp. Warto przy tym dorzucić, że z ręki podwładnych Batisty zginęło 20.000 Kubańczyków (M. Gawrycki, N. Bloch, Kuba, Warszawa 2010, s. 170), a np. tamtejsza tajna policja była dosyć brutalna, mówiąc oględnie.

Procesy z La Cabaña (w czasach Che) mają przy tym miejsce jeszcze w sytuacji bardzo dużej swobody wypowiedzi na Kubie, a społeczne głosy sprzeciwu się nie pojawiają. Mało tego, towarzyszyła im euforia, powszechna akceptacja (i atmosfera sprzyjająca samosądowi). Toutes proportions gardées przypominało to powojenną rozprawę ze zbrodniarzami hitlerowskimi (czasami - także publiczną). A co o tych procesach pisał A. Dulles, to Mariusz zapewne już czytał.

Czy wszystkie te śmierci - zadane przy udziale Che - były uzasadnione, a procedury zawsze prawidłowe? Moim zdaniem, pewnie nie - chociażby dlatego, że jestem (może nie ortodoksyjnym), ale jednak konsekwentnym przeciwnikiem kary śmierci. Także wolałbym, żeby zbrodniarze Batisty odpowiadali np. przed niezawisłym Międzynarodowym Trybunałem Karnym, a nie kubańskimi sądami rewolucyjnymi (ale MTK wówczas nie było, a i dziś zdaje się USA mają problemy z uznaniem jego jurysdykcji). Ponadto sam Guevara, szczerze opisując okoliczności wydawania wyroków, dzielił się także swoimi wątpliwościami.

Mariusz, który tak zbeształ Zajączka za korzystanie ze wspomnień Guevary, najprawdopodobniej sam ani "Epizodów wojny rewolucyjnej", ani "Dziennika z Boliwii" nie czytał, bo i po co? A jest to źródło cenne (oczywiście, musi być konfrontowane z innymi relacjami - WSZYSTKIMI, a nie tylko takimi, które pasują do koncepcji), bo Guevara pisze szczerze, nie upiększa i trudno go naprawdę złapać na kłamstwie. Partyzanci w relacjach Guevary (ani on sam) nie są postaciami ze spiżu, z czytanki dla dzieci.

Ale do rzeczy - sam Guevara np. pisze wyraźnie o śmierci Aristida (odłączył się od oddziału, sprzedał swój pistolet, rozpowiadał po okolicy, że szuka kontaktu z wojskiem): "Dziś zadajemy sobie pytanie, czy istotnie zasłużył sobie na śmierć i czy nie można było uratować go i wykorzystać w dalszych etapach rozwoju Rewolucji. Niemniej wojna to sprawa poważna, rządzi się własnymi surowymi prawami, a w chwili gdy nieprzyjaciel nasila swe represje, nie można dopuścić nawet cienia możliwości zdrady. Parę miesięcy wcześniej, gdy partyzantka nie reprezentowała jeszcze obecnej siły, lub w parę miesięcy później, gdy nabrała o wiele większego znaczenia, darowano by mu zapewne życie. Niemniej Aristido miał pecha, gdyż słabość jego charakteru jako rewolucjonisty zbiegła się z okresem, w którym byliśmy dostatecznie silni, ażeby móc wymierzać surowe kary za podobną działalność, lecz nazbyt słabi, by korzystać z kar innego typu, albowiem nie posiadaliśmy więzień czy aresztów". E. Che Guevara, Epizody wojny rewolucyjnej, Kraków 1989, s. 147. Inne spostrzeżenia, świadczące o złożonym stosunku Guevary do wymierzanych kar, np. na s. 149 (o barbarzyństwie kary udawanej egzekucji wobec trzech chłopaków, związanych z Changiem) i 151 (o Dionisio i J. Lebrigio).

Czyli Guevara ma wątpliwości, tłumaczy się. Tak raczej nie pisze perwersyjny morderca, jakim Guevarę chce widzieć część tzw. "prawicy".

Czy M-26 rozstrzeliwał w trakcie walki siłami Batisty? Oczywiście, tak. Jak każda partyzantka w podobnej sytuacji. Jak widać, pisze o tym szczerze sam Guevara w „Epizodach wojny rewolucyjnej”. I teraz, można na podstawie tego faktu:

1) jak się jest kubańskim emigrantem z Miami, członkiem Niezawisłego i Obiektywnego Komitetu Badań Naukowych nad Gigantycznymi, Bezprecedensowymi i Dojmującymi Potwornie Zbrodniami Fidela Castro i Che Guevary im. Generała Franco i F. Batisty ;) stworzyć z tego bajeczkę, jak w ww. filmikach, w których brakuje tylko scen, w których Che zjada dzieci, pije krew z bombilli, a w wolnych chwila urywa kubańskim chłopom zbyteczne części ciała;

2) jak się wykazuje minimum obiektywności i chęci stosowania zasady audiatur et altera pars, spróbować ulokować jakoś ten fakt w czasie przestrzeni i w kontekście. Pytając np.: Kim był i jak zachowywał się przeciwnik M-26-7? Czy M-26-7 był jakąś szczególnie okrutną partyzantką? Jaka była skala zjawiska? Czy rozstrzeliwanie było regułą, czy tylko wyjątkiem? Skoro byli tak bezmyślnie okrutni, to dlaczego zdobyli takie niezaprzeczalne poparcie?

Patrzymy i cóż widzimy? M-26-7 walczył z przeciwnikiem dużo silniejszym, brutalnym i nie przebierającym w środkach. Źródłem sukcesu musiała być swoista przewaga moralna. Siłą partyzantki była dyscyplina, dobry image, pozyskiwanie poparcia chłopów, pozyskiwanie także prostych żołnierzy Batisty. Bez tego niedobitki z „Granmy” nic by nie osiągnęły. Stąd była to partyzantka relatywnie „łagodna”, jeżeli chodzi o stosunek do ludności cywilnej i do jeńców. Łagodna i z powodów ideologicznych (aby prowadzić wojnę ludową, trzeba mieć poparcie ludu), i z czystego partyzanckiego wyrachowania. Z niejakiej premedytacji. Chłop kubański był potencjalnym sojusznikiem, o którego było trzeba dbać. To, że pierwszy lekarz, którego zobaczył był partyzantem, pierwsze litery poskładał dzięki partyzantom - dawało dużo lepsze rezultaty, niż masowe rozwałki.

Część armii Batisty wcale się nie chciała koniecznie za niego dać się zabić. Fideliści to wiedzieli i wykorzystywali. Stąd los jeńców partyzantów zazwyczaj nie bywał okrutny.

Ergo - partyzant kubański - w swoim własnym interesie musiał być lepszy od ludzi Batisty. Dla chłopów być przyjacielem, a nie ciemiężcą. Guevara był ideowy i inteligentny, wiedział to.

Czy to oznacza, że członkowie M-26-7 tylko głaskali po główkach. Jasne, że nie. Może są (byli) na świecie partyzanci, bardziej prawicowi zapewne, którzy poprzestają na łagodnej perswazji, ale jest to raczej zjawisko odosobnione. Kubańczycy byli partyzantami, walczącymi z groźnym przeciwnikiem. Czy zdarzało się, że zabijali niewinnych? Pewnie tak, choć wydawanie decyzji o rozstrzelaniu (lub nie - zob. los Lala) było co do zasady poprzedzone „korowodami” raczej rzadko występującymi w innych partyzantkach (formą procesu, czasami głosowaniem całego oddziału). Pomyłki zdarzają się normalnym sądom, w normalnych państwach i warunkach, a co dopiero partyzantom. Sprawy były różne, ale wyroki nie zapadały z zasady "za nic". Było - przywłaszczenie żywności, morderstwo, szpiegostwo, gwałt.

Konstatacja jest jednak jakby oczywista - ani sam Che, ani cała partyzantka kubańska nie wyróżniała się jakimś szczególnym okrucieństwem.

Dopisek:

Biografię pióra Andersona, czytałem po angielsku (i dosyć dawno), zatem - po przeczytaniu polskiego tłumaczenia - nieco weryfikuję powyższą, swoją wypowiedź. Badacz przytacza wypowiedzi o ok. 10 rozstrzelanych przez partyzantkę (a nie konkretnie przez Guevarę), a także relację o 55 z La Cabaña, nie podważając tych ustaleń (ale jest to w oparciu relata refero, o czym uczciwie informuję), a także przedstawiając ogólny obraz atmosfery na Kubie w czasie procesów i reakcję społeczną na nie.

Nawiasem mówiąc znajdziemy tam także co nieco np. o - fascynującej Mariusza - historii zegarków Che Guevary (od kogo dostał, gdzie zamówiono, kiedy wymienił się z tatą na zegarki itp., ale to pewnie wszystko już jest na YouTube).

Edytowane przez Bruno Wątpliwy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Właśnie przeczytałem HB-ka Romana Warszewskiego „Boliwia 1966-1967”. Tytuł mógłby sugerować, że książka ta będzie traktować o ostatniej eskapadzie „Che” ale tak po prawdzie jest ona prawie w całości poświęcona jego całemu życiu.

Wyłania się z niej obraz człowieka zdolnego, inteligentnego i obdarzonego nietuzinkową siłą woli. Owa determinacja prawdopodobnie wykształciła się w wyniku zmagań z chorobą (astma).

Człowieka ciekawego świata i człowieka zdecydowanego wziąć swój los w swoje ręce.

Co ciekawe przed swoją eskapadą po krajach Ameryki południowej którą odbył wraz z Alberto Granado twierdził, że wszelkie postawy radykalne są mu obce. Po powrocie był już innym człowiekiem. Koniec końców to właśnie radykalne poglądy przyprawione arogancją i narcyzmem doprowadziły do takiej sytuacji, że wszyscy dookoła mieli go dosyć i tylko czekali kiedy w końcu znajdzie guza którego maniakalnie szuka.

Po drodze oczywiście miał swoją wielką chwilę na Kubie. (Miał ponoć spory wpływ na to że rewolucja skręciła tak mocno w lewo), chwilę groteskową (prezesowanie Bankowi Narodowemu i forsowanie pomysłu uprzemysłowienia Kuby które przekształciłoby ją w największego producenta stali w regionie) oraz chwilę wstydliwą. (Komenda „La Cabanii” obciążająca go morderstwami politycznymi w liczbie kilkuset).

Koniec końców uwikłał się w awanturę w Boliwii (po drodze była równie groteskowa działalność w Kongo), w awanturę której nikt nie chciał. Ani ZSRR, ani lokalna partia komunistyczna ani miejscowi chłopi.

Trzeba przyznać, że to dzięki jego determinacji ten nikomu nie potrzebny odział obcych awanturników przetrwał tak długo. W końcu został złapany, rozstrzelany i wszyscy odetchnęli z ulgą.

Wrogowie bo pozbyli się niebezpiecznego zadymiarza.

„Przyjaciele” bo mogli rozkręcać kult niezłomnego rewolucjonisty.

W sumie wszyscy byli zadowoleni.

Edytowane przez gregski

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.