Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
secesjonista

Jak to się nam rozchorowali nauczyciele - granice kłamstw?

Rekomendowane odpowiedzi

Wcale nie uważam by było to: "paskudne środowisko", uważam jedynie że niekoniecznie szereg przywilejów czy może lepiej - dodatków obligatoryjnie powinna się mu należeć. Wolałbym żeby wynikało to z decyzji władz samorządowych a nie z Karty Nauczyciela. 

W programie "Fakty po Faktach" o oświacie rozmawiano z Markiem Jurkiem i Zbigniewem Bujakiem. Ten drugi wskazał, że nauczyciele powinni stworzyć wewnętrzny program reform edukacji. Ja o takim programie nie słyszałem, jako że żądanie takiej a nie innej kwoty podwyżki takowym programem chyba nie jest. A patrząc na recepcję reform zainicjowanych przez kolejne rządy, to mam wrażenie, że środowisko nauczycielskie zawsze było na nie. Nie - dla powstania gimnazjów, nie - dla likwidacji gimnazjów itd. itd.

Marek Jurek wyraził opinię, że nauczyciele nie powinni mieć prawa do strajku, a Bujak przypomniał, iż kiedyś w łonie "Solidarności" był taki pomysł gdzie jednym z elementów reformy edukacji miała być właśnie taka regulacja. Jurek wychodził m.in., od refleksji jaki wpływ wychowawczy ma taka akcja strajkowa, na co już i ja wskazywałem (: "gdybym był dzisiaj uczniem (...) zadałbym pytanie: czego mogę się nauczyć od nauczyciela, który idzie protestować za pomocą L4?"). Jurek chyba jednak mocno przecenia kondycję etyczną naszego nauczycielstwa. Zakaz strajku mógłby zaowocować jedynie tym, że zamiast epidemii protestów w postaci korzystania z L4 mielibyśmy do czynienia z pandemią tego typu poczynań.

Rzeczą dyskusyjną jest czy status nauczyciela w III RP w porównaniu do II RP jest porażką, jak stwierdził Jurek. Jeśli chodzi o poziom zaufania do przedstawicieli tego zawodu to ma się on całkiem dobrze i jest to pozycja stabilna. W 2018 r. pośród 32 badanych profesji plasowali się na dwunastej pozycji osiągając wynik - 78, gdy stojący na pierwszym miejscu strażacy osiągnęli - 92. Niestety do tej beczki miodu trzeba dołożyć ze dwie łyżki dziegciu. Po pierwsze - naszych nauczycieli powinno zastanowić czemu są na tej samej pozycji co rzemieślnicy i niewiele wyżej od sprzedawców i dlaczego znacznie wyżej stoją np. kierowcy autobusów z wynikiem - 81. Po drugie - powinni; i to mi się wydaje istotniejsze; zastanowić się dlaczego tak słabo wypadają na tle swych "współbraci" w innych krajach? W takich krajach jak: Niemcy, Rosja, Hiszpania, Wielka Brytania, Holandia, Włochy nauczyciele osiągają odpowiednio wyniki: 83, 82, 87, 86, 95,   85.

/wyniki badań "Trust in Professions 2018 – a GfK Verein study" dostępne są na stronie: www.nim.org/

 

Nie ma jakichś szczegółowych badań ukazujących ilu członków liczą poszczególne związki zawodowe, a tym bardziej nie ma takich danych w ujęciu grup zawodowych. Tak z grubsza szacuję, że jakieś 60% nauczycieli należy do jakiegoś związku zawodowego. Można mniemać zatem, że głos związkowych przywódców jest w dużej mierze głosem większości nauczycieli. Największym związkiem jest oczywiście ZNP. Nie śledziłem szczegółów rozmów związkowców z rządem zatem mogę się tu mylić, ale jak rozumiem negocjacje prowadzone w głównej mierze przez ten związek polegały na tym, że nauczyciele mają dostać 1000 zł do podstawy i nie zgodzimy się na inną kwotę ani na inną formę, a w tle mamy straszak w postaci zagrożonych matur. To chyba nie są już negocjacje a próba dyktatu?

Nie wiem czy wszyscy pamiętają, ale jednym z postulatów nauczycielskiej "Solidarności" były zmiany w ocenie nauczycieli i skrócenie ścieżki awansu. Czy były to słuszne czy niesłuszne postulaty nie wiem, nie znam się. Przy okazji dowiedziałem się jednej ciekawostki. Oto dopiero od stycznia 2018 roku awanse na kolejne stopnie nauczycielskie zostały powiązane z obowiązkową oceną pracy nauczyciela. No bez jaj, to jakie były wcześniej podstawy takich awansów?

W sumie to nie wiem ile zarabiają nauczyciele, z tego co zauważyłem strona rządowa najchętniej operuje jakimś uśrednieniem, strona związkowa podaje stawkę zasadniczą nie uwzględniając przy tym dodatków, godzin itp. składników. Jeśli to co podaje ZNP jest prawdziwe to wedle mej opinii nauczyciele zarabiają stanowczo zbyt mało. Nie zabierałbym głosu gdyby nie forma od jakiej zaczęły się te protesty. 

 

15 godzin temu, Bruno Wątpliwy napisał:

Może jednak zostań tym nauczycielem

 

Absolutnie niemożliwe, mam ostrą alergię na środowiska o mentalności socjalistycznej, a za takie uważam stan nauczycielski. Musiałbym wciąż przebywać na L4 lub nadto często korzystać z rocznego urlopu na podreperowanie zdrowia, które to zadziwiające uprawnienie również należy się nauczycielom...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Czuję się zmuszony wtrącić swoje trzy grosze.

 

Jestem nauczycielem.

 

Wprawdzie nauczycielem akademickim, więc inny resort i inna siatka płac, ale coś o tym zawodzie wiem. W systemie oświaty przepracowałem kiedyś 1 rok.

 

Na początek ciekawostka - nauczyciele akademiccy na niepaństwowych uczelniach zarabiają gorzej, niż ich koledzy na państwowych. A także gorzej, niż nauczyciele w państwowym systemie oświaty.

 

Nowo przyjmowanym nauczycielom szefowa proponuje... minimalne wynagrodzenie ustawowe. Czyli chyba 2250 brutto. W zamian narzuca 300 godzin pensum - rocznie, rzecz jasna. Jak ktoś ma doktorat, to może wywalczyć 240 godzin. Chętnych nie brakuje.

 

Do tych 300 godzin pensum trzeba dorzucić poprawki i konsultacje, razem da to może 360 godzin, spędzonych ze studentami. Przeliczmy: 2250 x 12 = 27 000 zł. 27 000 / 360 = 75 zł

 

Do tego dochodzą godziny, spędzone na sprawdzanie prac oraz przygotowanie do zajęć. Ile czasu spędzić można na sprawdzaniu prac? Dużo. Jeśli ktoś ma ćwiczenia audytoryjne w wymiarze 10 h z grupą 30 studentów, i od każdego z nich dostaje pracę zaliczeniową na 6 stron, to na jej ocenę musi poświęcić minimum 20 minut. Czyli do 10 h zajęć dochodzi 10 h sprawdzania prac. Oczywiście lepiej wypadają testy zamknięte, ale na wykładach są grupy po 150 osób.

 

Jeśli chodzi o przygotowanie do zajęć, to oczywiście za pierwszym razem zajmuje ono 3 razy tyle, co sam wykład. Ale potem to już tylko jakieś korekty i modyfikacje.

 

Suma summarum może da to 500 godzin samej roboty rocznie. 27 000 / 500 = 54 zł brutto za godzinę. Nie uwzględniam czasu i energii, które trzeba poświęcić, by posiadać wiedzę i umiejętności, które studentów zainteresują.

 

Na niepaństwowych uczelniach to wszystko, czego od nauczycieli się oczekuje. Wprawdzie bardzo wielu z nich podejmuje inne działania "za dziękuję", a czasem i bez "dziękuję", ale to już ich dobra wola. 

 

Natomiast o ile wiem nauczyciel w systemie oświaty ma 6 tygodni urlopu, a jak nie ma urlopu, to jest do dyspozycji dyrekcji.

 

Postulat, żeby nauczyciel siedział 8 h w pracy, jak każdy inny, jest totalnie bez sensu. Problem polega na tym, że na początku półrocza 8 h nie jest potrzebne, a pod koniec 8 h to zdecydowanie za mało. Nie mówiąc już o końcu roku.

 

Podobnie utyskiwania, że kiedyś to się nauczycielom nie podobało wprowadzenie gimnazjum, a teraz to im się nie podoba ich likwidacja.

 

Pomińmy ramy czasowe - gimnazja powstały w 1999 roku, 19 lat temu i większość osób, które przeciwko temu protestowały, jest dziś na emeryturze. Ale skoro jednak gimnazja powstały, okrzepły i jakieś tam osiągnięcia uzyskały, to należało je hołubić, a nie likwidować.

 

Reformowanie systemu oświaty powinno odbywać się na bieżąco, stale, ewolucyjnie. Zmiany tak rewolucyjne, jak wprowadzenie czy likwidacja szczebla kształcenia to nie częściej, niż raz na pokolenie. Czyli gimnazja powinny zostać co najmniej do 2032 roku. Wtedy można by dokonać oceny, jak absolwenci gimnazjów radzą sobie w roli pracowników i rodziców, a także nauczycieli. 

 

Przy czym system oświaty i tak ma lepiej. Jeśli chodzi o szkolnictwo wyższe - tempo reformowania jest galopujące. Przerobiłem już minima programowe, standardy nauczania, standardy kształcenia, obszarowe efekty kształcenia, efekty nauczania, pomijając inne zmiany. Przy czym każda zmiana jest uzasadniana tym, że ponoć absolwenci źle sobie radzą na rynku pracy. Problem w tym, że ta ocena dokonywana jest w chwili, gdy absolwentów, studiujących w poprzednim systemie, jeszcze nie ma na rynku pracy, bo nie zdążyli skończyć studiów.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.