Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Tomek91

Metody walki z okupantem

Rekomendowane odpowiedzi

Tomek91   

Czytając dziś o czwartej nad ranem kolejną część " Multimedialnej Historii Polskiej " zaciekawiły mnie metody walki z okupantem - także te psychologiczne . Podam tutaj dwa przykłady .

"Przedstawiciele podziemia wydrukowali zawiadomienia do niemieckich chłopów z okolicy Warszawy aby z okazji urodzin Hitlera przywieźli do stolicy ( a raczej do siedzib władz ) dwie kury i dwadzieścia jajek . Oczywiście dużo osób zareagowało na to wezwanie i 20 IV 1943 r przed siedzibą władz niemieckich pojawiło się masę niemieckich rolników z podarunkami ." Niemcy oczywiście byli bardzo wściekli .

Byli jednak Polacy którzy kolaborowali z okupantem lub tzw. Volksdeutsche. Ci , wbrew pozorom nie mogli spać . Ruch oporu podrabiał za zdrajcę , list z gorącą prośbą o wcielenie do armii niemieckiej , gdyż chcieli przyczynić się do ostatecznego zwycięstwa . Niejednokrotnie te prośby traktowane poważnie i konfident szedł na front .

Były oczywiście jeszcze parę set tysięcy innych sposobów na utrudnienie życia agresorowi . Czy znacie jakieś nietypowe formy walki z okupantem ??

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
JJ   

Nietypowe? Hmm wiesz właściwie wszystko co osłabiało w jakikolwiek sposób siłę bojową okupanta należałoby traktować jako walkę, sabotaż. Czyli niemal każda forma łamania okupacyjnego prawa. A że było to łamanie konieczne aby po prostu przeżyć można uznać np. pokątne zabicie świni za taką właśnie rzecz. Prosiak nie trafił do żołnierzy na froncie, strata jest? Jest. :wink:

Angażowało to środki nieprzyjaciela? Tak. Za takie coś groziła śmierć. Np. ukrywanie Żydów też była formą walki. Uczenie się także. Nietypowe było po prostu funkcjonowanie Polskiego Państwa Podziemnego. Masz jakąś ciekawą książkę na ten temat?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomek91   

Oczywiście , wszystkie wymienione przez ciebie metody walki z okupantem były nietypowe ale chodzi mi o takie najbardziej pomysłowe . No bo cóż to za "finezja" zabić świnię , czy kurę . To potrafił każdy . Mi natomiast chodzi o coś , co wymaga myślenia np. rysunek żółwia z napisem " pracuj wolno na chwałę rzeszy " .

Masz jakąś ciekawą książkę na ten temat?

A choćby lekturę "Kamienie na Szaniec" Kamińskiego

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
opolski1   
Masz jakąś ciekawą książkę na ten temat?

Szczegółowo o Akcji N pisze Jan Nowak Jeziorański w swojej książce "Kurier z Warszawy". Akcja była bardzo rozbudowana i polegała m.in. na wydawaniu gazetek, biuletynów, ulotek skierowanych do żołnierzy niemieckich i niemieckiej ludności, podważających morale oraz dostarczających często fałszywych informacji o porażkach wojsk niemieckich, o nieprawidłowościach wyższych urzedników aparatu władzy nazistowskiej, o ciężkich warunkach na froncie itp. Publikacje te miały być wiarygodne dla odbiorców dlatego, że jako autor lub wydawca tych gazetek występowały różne (b. często fikcyjne) organizacje niemieckie - np. partie polityczne, związki żołnierzy frontowych, tajne organizacje istniejące w wojsku. Staranny dobór tekstów, doskonałe tłumaczenie na język niemiecki, używanie slangu żołnierskiego, miejsca dystrybucji na terenie Rzeszy - to wszystko w celu zakamuflowania, że autorem tej "propagandy" jest Polskie Państwo Podziemne. Efekty są trudne do oszacowania - brak na ten temat wiarygodnych badań. Warto poczytać!!

[ Dodano: 2007-06-12, 10:14 ]

I jeszcze taki link: http://pl.wikipedia.org/wiki/Akcja_N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
Czy znacie jakieś nietypowe formy walki z okupantem ??

Z akcji "N"- jedna z ich najskuteczniejszych akcji miała miejsce w 1942 roku, kiedy to dyrektorzy fabryk w dystrykcie warszawskim zostali poinformowani, że 1 maja- w dniu święta robotniczego- ma być dniem wolnym od pracy. Wezwanie wydrukowano na blankiecie Biura Pracy i sformułowano w sposób nieskazitelnie nazistowski, jak pisze Newcourt-Nowodworski, tak, że nie było podstaw by wątpić w jego autentyczność. Pismo zostało wysłane w ostatniej chwili, więc gdy niemieccy urzędnicy odkryli, co się święci, było już za późno by zapobiec akcji. 1 maja stanęło większość zakładów w Warszawie i okolicach. Bór-Komorowski ocenia straty niemieckie jako porównywalne do skutków małego nalotu RAF.

Podobnie akcja z afiszem Koppego. Z początkiem 1944 roku "N" doszła do wniosku, że zbliża się chwila przełamania linii frontu przez Armię Czerwoną, co zmusi Niemców do ewakuacji GG. Sporządzono więc odpowiedni afisz w typowym nazistowskim stylu i dostarczono go do komórek Akcji "N" na terenie całego GG. Obwieszczenie było skierowane do Niemców i podpisane przez gen. Koppego (d-ca SS i policji w GG). Afisz, rozwieszony na ulicach 24 lutego 1944, padł na podatny grunt- w owym czasie Niemcy już zdawali sobie sprawę, że front wschodni trzeszczy w szwach, przez co wywołał on panikę wśród niemieckich obywateli GG. Już po paru godzinach na dworcach kolejowych kłębiły się tłumy Niemców obładowanych pośpiesznie załadowanymi torbami. W urzędach zapanował chaos, linie telefoniczne zostały zablokowane przez co nie można było się skontaktować z wyższymi władzami. Urzędnicy zgłaszali się po wypłatę pensji na następny miesiąc i otrzymywali ją bez pytań. Szczególnego rozgłosu nabrała reakcja komendanta posterunku policji niemieckiej w Wieliczce. Nakazał on załadować swoim podwładnym się do samochodów i odjechać w kierunku zachodnim. Odszukano ich dopiero po kilku dniach, gdzieś w Austrii, a do Wieliczki na dalsze urzędowanie już nie wrócili.

Masz jakąś ciekawą książkę na ten temat?

"Czarna propaganda. Polska, Niemcy, Wielka Brytania" Stanley Newcourt-Nowodworski.

Akcja była bardzo rozbudowana

Rzeczywiście. Akcja "N" posiadała bardzo bogatą kartotekę Niemców, w której znalazły się obszerne dane 30 tys. Niemców z samego GG. Tak więc- bardzo solidna baza danych- to bardzo ważne.

Akcja "N" posiadała 11 warsztatów wydawniczych, duże zapasy materiału (czcionki, bibuły) w sporej mierze dostarczane przez Brytyjczyków ale przede wszystkim wysoki stopień konspiracji, tak wysoki, że gdy Akcja "N" ruszyła pełną parą, wywiad AK entuzjastycznie donosił o powstaniu opozycji antyhitlerowskiej w Niemczech.

Efekty są trudne do oszacowania - brak na ten temat wiarygodnych badań.

Oto co pisał Sefton Delmer, szef brytyjskiego PWE (Organizacja Walki Politycznej) w czerwcu 1943:

"Uważam za rzecz całkowicie zdumiewającą, że tak kompletny produkt, jakim jest "Klabautermann", powstał pod nosem Gestapo. Niewątpliwie przedstawia on pewną wartość pod względem dywersyjnym, a zwłaszcza dotyczy to dwóch stron wewnętrznych (...) intelektualiści zapewne docenią użycie techniki "Simplicissimusa" przeciwko Niemcom (...). Zanim przeczyta się sam tekst, "Klabautermann" wygląda na typową niemiecką gazetę satyryczną z około 1940 roku, co moim zdaniem jest wartosciowe z punktu widzenia osób o refleksyjnym usposobieniu (...) inne materiały charakteryzują się topornym stylem i zawierają wiele błędów gramatycznych*, ale zdarza się dobra robota dywersyjna. Z całą pewnością wrażenie robi infrastruktura, jaką mają do dyspozycji".

*Wydaje się, że Delmer był bardziej wymagający niż sami Niemcy. Okólnik RSHA z 9 listopada 1942 roku stwierdza, że polskie druki dywersyjne są napisane dobrą niemczyzną.

"Klabautermann", "Simplicissimus"- to tytuły niektórych gazet wydawanych przez Akcję "N".

Grunt, że Brytyjczycy uważali "Enowców" za bardzo ważnych partnerów w dziedzinie wojny dywersyjnej, przez co kontakty pomiędzy dwoma organizacjami były bardzo dobre. Akcję "N" chwalił też mjr. Thurston, polecając współpracę z nią Delmerowi.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Rzeczywiście. Akcja "N" posiadała bardzo bogatą kartotekę Niemców, w której znalazły się obszerne dane 30 tys. Niemców z samego GG. Tak więc- bardzo solidna baza danych- to bardzo ważne.

To akurat niezbyt dziwi biorąc pod uwagę jak sprawnie działał wywiad polskiego podziemia. Zdobycie tych danych, rozpracowanie najważniejszych osób w hitlerowskim aparacie terroru, czy też akcja "Główki", to tylko te najlepiej znane przykłady.

Podobnie akcja z afiszem Koppego.

Afisze tego typu, to była w mojej ocenie, jedna z ciekawszych form prowadzenia walki z okupantem.

Warto zwrócić także uwagę na związaną z Akcją "N" akcję "Tse-tse", prowadzoną przez Szare Szeregi. Dziurawienie opon rowerów, samochodów, zalepianie dziurek od kluczy w drzwiach, wybijanie szyb, zanieczyszczanie żywności, niszczenie korespondencji czy też prania suszącego się na sznurkach, to wszystko miało sprawić, że Niemcy wyjadą z powrotem do siebie, albo przynajmniej dostaną szału albo i zawału.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ak_2107   

Skuteczna - napsula wiele krwi w szeregach okupanta - i zwiazana ze stosunkowo

niskimi nakladami byla akcja .....anonimowych donosow do niemieckich

urzedow finansowych na urzednikow i pracownikow okupanta w Warthegau -

w rejonie Lodzi. Niestety nie wiem czy to byl wyczyn "wolnego strzelca", czy

ten czlowiek dzialal w jakichs strukturach podziemnych.

(...) inne materiały charakteryzują się topornym stylem i zawierają wiele błędów gramatycznych*, ale zdarza się dobra robota dywersyjna. Z całą pewnością wrażenie robi infrastruktura, jaką mają do dyspozycji".

*Wydaje się, że Delmer był bardziej wymagający niż sami Niemcy. Okólnik RSHA z 9 listopada 1942 roku stwierdza, że polskie druki dywersyjne są napisane dobrą niemczyzną.

mimo wszystko jest to argument za intensywna nauka jezykow obcych.....:arrow:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
Afisze tego typu, to była w mojej ocenie, jedna z ciekawszych form prowadzenia walki z okupantem.

Bardzo ciekawa jest akcja „Enowców” o kryptonimie Reichenau. Po wielu analizach redaktorzy Akcji „N” uznali, że na przywódcę spisku antyhitlerowskiego najlepiej będzie się nadawał feldmarszałek von Reichenau. Sądzono, że „zdemaskowanie” Reichenaua jaka spiskowca wstrząśnie zarówno partią jak i armią, jako, że był to człowiek z bliskiego otoczenia Hitlera, i w rezultacie nastąpi głęboki spadek zaufania partii do armii- ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Gwiazdkowe wydanie miesięcznika „Der Soldat” wydawanego przez „N” z 1941 roku zawierało zdjęcie Reichenaua i obszerny artykuł, w którym feldmarszałka przedstawiano jako męża opatrznościowego Niemiec. Tekst kończył się hasłem: „Razem z Reichenauem- ku innym, lepszym Niemcom”.

2 tygodnie później OKW ogłosiło, że Reichenau dostał zawału serca i zmarł w osobistym pociągu Hitlera- w rzeczywistości był to wypadek lotniczy, który feldmarszałek przeżył ale wkrótce zmarł na wskutek wylewu. „Enowcy” nie mogli uwierzyć w swoje szczęście. Pomimo braku dowodów na to, że śmierć Reichenaua była powiązana z artykułem akcji „N”, nadeszły z Londynu gratulacje od Sikorskiego a nawet samego Churchilla.

Następną osobą „namaszczoną” na przywódcę opozycji wojskowej był Erich von Manstein, choć ta akcja wykreowania go w takim świetle, nie przyniosła szkodliwych skutków dla kariery ani życia Mansteina. Podobnie „Enowcy” wykorzystywali w swoich celach takie wydarzenie, jak ucieczka Hessa na Wyspy Brytyjskie, która stała się nagle, w sumie nic dziwnego, gwoździem programu propagandowego Brytyjczyków i Polaków.

Skuteczna - napsula wiele krwi w szeregach okupanta - i zwiazana ze stosunkowo

niskimi nakladami byla akcja .....anonimowych donosow do niemieckich

urzedow finansowych na urzednikow i pracownikow okupanta w Warthegau -

w rejonie Lodzi. Niestety nie wiem czy to byl wyczyn "wolnego strzelca", czy

ten czlowiek dzialal w jakichs strukturach podziemnych.

Była to zorganizowana akcja Akcji „N”, a dokładniej jej sekcji o nazwie Komisja Terroru Moralnego, która dała się we znaki Niemcom pod postacią „wojennych sądów specjalnych”. Celem było zastraszenie okupanta. Typowa akcja z reguły rozpoczynała się on wybrania z kartoteki nazwisk kilkuset Niemców, wyjątkowo paskudnych i niebezpiecznych. Następnie wysyłano do nich urzędowo wyglądające pisma (opatrzone znakiem orła polskiego, ale naturalnie bez adresu w nagłówku i sygnowane przez fikcyjnego komisarza np. Malinowskiego lub Grabowskiego). Z pism tych dowiadywali się, że na podstawie otrzymanych informacji ich nazwiska zostały umieszczone na liście osób narodowości niemieckiej podejrzewanych o działanie na szkodę ludności polskiej. Około tygodnia później dostawali powiadomienie o wszczęciu śledztwa mającego na celu zbadanie oskarżeń. Po upływie dłuższego czasu przychodził list donoszący o zakończeniu dochodzenia, a wkrótce kolejny- z informacją o dacie rozpatrzenia sprawy przez sąd. I wreszcie doręczane było zawiadomienie o wyroku i karze, zawsze w tym samym brzmieniu: „winny” i „śmierć”. Wszystko to trwało kilka tygodni by stworzyć wrażenie, że sprawa jest poważna a dochodzenie drobiazgowe

W rzeczywistości była to fikcja, nie było żadnego śledztwa, ani sądu, a monopol na wymierzanie sprawiedliwości miał pion wykonawczy AK.

W wielu przypadkach oskarżeni wykazywali skruchę i chęć poprawy, niektórzy nawet oferowali hojne datki na rzecz AK. Gdy uznano, że zmiana postawy oskarżonego jest szczera, był on informowany, że wykonanie wyroku zostało wstrzymane pod warunkiem dalszego dobrego sprawowania. Tym, którzy nie zmienili swojego zachowania, wysyłano potwierdzenie wyroku i informację, że nie ulega on przedawnieniu. Były to czcze pogróżki, ale skutkowały- niewielu Niemców będących ich obiektem radziło sobie z presją. Ci, którzy nie chcieli lub nie mogli zmienić swojego postępowania, z reguły wnioskowali o przeniesienie do innego kraju. Nie zdarzyło się, by podanie z dołączonymi pogróżkami zostało rozpatrzone negatywnie, a ci Niemcy, którzy przyjeżdżali ich zastępować, zachowywali się dużo porządniej od poprzedników.

Dodam jeszcze, że by uwiarygodnić się w oczach Niemców, Komisja Terroru Moralnego przypisywała sobie egzekucje wykonywane przez polskie podziemie.

mimo wszystko jest to argument za intensywna nauka jezykow obcych.....:arrow:

Jeszcze co do skuteczności Akcji „N”- jeszcze w 1961 roku na odbywającym się w Mediolanie międzynarodowym kongresie dot. Historii ruchów oporu w Europie, wiele materiałów „N” przedstawiono jako autentyczne wydawnictwa niemieckich organizacji podziemnych. Afisz Koppego o którym pisałem wcześniej, przez wiele lat posiadał status autentycznego niemieckiego dokumentu w Instytucie Hoovera przy Uniwersytecie Stanforda. Jeszcze w 1979 r. w książce wydanej w NRD pojawia się informacja, że pisma „Der Hammer” i „Der Frontkampfer”, w rzeczywistości wydawane przez „N”, były wspólnym dziełem komunistów polskich i niemieckich.

Również Niemcy bardzo poważnie traktowali zagrożenie płynące z działalności Akcji „N”

Psia kość, w zeszłym poście zapomniałem podać bibliografii:

„Czarna propaganda. Polska, Niemcy, Wielka Brytania. Tajemnice największych oszustw II wojny światowej” Stanley Newcourt-Nowodworski.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ak_2107   
Cytat:

Skuteczna - napsula wiele krwi w szeregach okupanta - i zwiazana ze stosunkowo

niskimi nakladami byla akcja .....anonimowych donosow do niemieckich

urzedow finansowych na urzednikow i pracownikow okupanta w Warthegau -

w rejonie Lodzi. Niestety nie wiem czy to byl wyczyn "wolnego strzelca", czy

ten czlowiek dzialal w jakichs strukturach podziemnych.

Była to zorganizowana akcja Akcji „N”, a dokładniej jej sekcji o nazwie Komisja Terroru Moralnego, która dała się we znaki Niemcom pod postacią „wojennych sądów specjalnych”. Celem było zastraszenie okupanta.

Najwyrazniej chodzi tu o rozne rzeczy.W akcji (?), ktora mam na mysli wysylono

do niemieckich urzedow skarbowych anonimowe listy - od "zyczliwych" informujace,

ze komisarz czy burmistrz miasta X ( m. in. bodajze Sieradz) ma "lewe" dochody.

Taki donosik pociagal za soba dochodzenie owczesnej "skarbowki" Reichsgau

Wartheland.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Sprawozdanie generała Stefana Roweckiego "Grota" do Centrali z działalności Akcji "N"

GEN. ROWECKI DO CENTRALI: SPRAWOZDANIE Z AKCJI „N”

Poczta nr 17 przez Annę 15 IV 1942

O. VI L. dz. 2448/42

Otrzym. 20 VI 42

Odszyfrowano 2 VII 42

Meldunek nr 116 (część B) [uzupełnienie]

Dział redakcyjny.

A. Uwagi ogólne. Akcja propagandowa „N” różni się zasadniczo w swych metodach od podobnej akcji, przeprowadzanej za pomocą RAF. Zasadniczo bowiem nie występuje w imieniu polskim, a podszywa się całkowicie pod akcję rzekomo ściśle niemiecką, pozorując fermenty wewnętrzne i niemieckie ruchy opozycyjne. Dzięki tej metodzie, akcja ta jest dość trudna i wymaga specjalnych wysiłków redakcyjnych i nakładu pracy. Naogół jednak, na podstawie relacyj z terenów niemieckich, traktowana jest przez ogół odbiorców jako akcja niemiecka i nie wzbudza podejrzeń, że jest pochodzenia polskiego.

Z tych założeń wynika ogólny ton wydawnictw, mających charakter patriotyczny niemiecki, lecz skierowanych przeciw hitleryzmowi i wojnie.

Niektóre wydawnictwa mają charakter prowokacyjny, jak n.p.: odezwy, wydawane przez fikcyjną grupę Hessa, lub ulotki, podszywające się wyraźnie pod firmę Nazionalsozialistische Deutsche Partei (NSDAP).

B. Periodyki. W okresie sprawozdawczym wydawano dwa stałe pisma, jedno z nich o charakterze popularnej pyskówki żołnierskiej, oraz drugie - o wyraźnym nastawieniu politycznym w duchu socjal-demokratycznym.

Pierwsze ukazało się pięciokrotnie pod tytułem Der „Soldat”, obecnie zmienia tytuł na „Der Frontkämpfer”, którego pierwszy numer ukazał się między 15 a 20-tym marca.

Drugie - wydano pięciokrotnie pod tytułem: Der „Hammer”, po czym zmieniło tytuł na „Durchbruch”, który ukazał się po raz pierwszy w lutym 1942 r.

1) „Der Hammer”. Pismo tematycznie było nastawione na rozpowszechnianie zarówno wśród wojska, jak i cywilnej ludności niemieckiej i poruszało zarówno wewnętrzne niemieckie zagadnienia społeczno-polityczne, jak również momenty wojskowe. W pierwszym numerze (lipiec 41) omówiono sytuację na froncie, podkreślając krwawość strat niemieckich. W artykule „Neues Deutschland Erwache” nawoływało do odrodzenia ruchu socjal-demokratycznego w Niemczech i uratowania ich drogą od zagłady w razie przegranej wojny. W rubryce „Denkst Du daran" zamieszczono szereg drobnych notatek, skierowanych przeciw partyjnikom i ich nadużyciom, złemu stanowi aprowizacji w Rzeszy itp.

Numer następny (X/41) w artykule wstępnym, w imieniu żołnierzy, wzywał rodaków w kraju do zrobienia porządku z bandą partyjną i umożliwienia w ten sposób zakończenia wojny. Specjalny artykuł przypominał rady żołniersko-robotnicze z 1918 roku i wskazywał, że będą one i teraz aktualne. Pod tytułem „Worten und Tatsachen” zestawiono fragmenty sprzecznych ze sobą oświadczeń Hitlera. Stała rubryka „Denkst Du daran” zawierała szereg drobnych informacji i tendencyjnych notatek.

Numer z 14 XI 41, w artykule wstępnym wskazywał, że Sowiety nie są sojusznikiem, lecz przeciwnikiem Anglii, zwalczanym w jej interesie krwią żołnierza niemieckiego. Artykuł „Ein neuer Feind” zwraca uwagę na nowego wroga Niemców, tyfus plamisty, i podkreśla nieudolność akcji zapobiegawczej ze strony władz wojskowych. Numer zamyka stała rubryka „Denkst Du daran”. „Hammer” z 24 XI 41 wykazywał, że Niemcy obecne pozostały państwem kapitalistycznym, w którym wszelkie reformy socjalne są tylko pozorem, za którym ukrywają się wielkie zyski przemysłowców i partyjników oraz wyzysk klas pracujących. W dalszych artykułach omawia sylwetkę zakłamanego w swej propagandzie Geobbelsa oraz podkreśla stwierdzenie przez Hitlera w ostatniej jego mowie istnienia w Niemczech opozycji, której groził. Nadto stała rubryka „Denkst Du daran".

Numer ze stycznia 42, w artykule wstępnym omawia sytuację ogólną na przełomie nowego roku. następnie poruszał nieumiejętność prowadzenia wojny przez Hitlera, odsuwanie przez niego dobrych generałów, zamykając w konkluzji stwierdzeniem, że z Hitlerem wojna nie będzie miała końca, bez Hitlera będzie pokój w Europie.

2) „Der Durchbruch” z lutego 42, przeciwstawia się energicznie tendencjom istniejącym w armii do dyktatury wojskowej, (a faktycznie polemika z „Soldatem”). Następny artykuł sygnalizował użycie przez Niemców gazów na froncie wschodnim, traktując to jako szalony i nieobliczalny krok Hitlera, straszny w swych skutkach dla wojska i całej Rzeszy. Następnie porównywał system bolszewickiego GPU z metodami terrorystycznymi hitlerowców, wykazując analogię między obu systemami. Numer zamyka rubryka: „Und was sagst Du dazu”, zawierająca szereg drobnych wstawek i omawiająca tajemnice śmierci szeregu wybitnych osobistości niemieckich.

3) „Der Soldat”, ukazał się pięciokrotnie, przy czym dwa numery w objętości czterech stron, pozostałe — jako dwustronicowe.

Pierwszy numer, z 14 IX 41 wykazywał błędy dowództwa niemieckiego, które nie umiało przewidzieć przebiegu kampanii wschodniej i nie liczy się zupełnie ze stratami i krwią niemiecką. Oddzielny artykuł, poświęcony niedoli i fatalnym warunkom, w jakich znajdują się ranni. Rubryka „Unter uns Kameraden” omawia szereg aktualnych bolączek z życia żołnierskiego.

„Soldat” z października 41 krytycznie omawia mowę Hitlera z 2 X i przewiduje ciągłość walk na froncie wschodnim w okresie zimowym, przypominając losy Napoleona w Moskwie. W dalszych artykułach omawia doskonałą sytuację partyjników, bogacących się na terenach okupowanych, podczas gdy żołnierz cierpi i walczy, niedomagania i złą organizację poczty polowej, oraz cenzurę wojenną listów żołnierskich. Poruszono też znowu temat rannych żołnierzy. Zamieszczono też krótkie artykuliki, obrazujące sytuację w Niemczech i na terenach okupowanych. Numer zamyka stała rubryka „Unter uns Kameraden”.

Numer listopadowy przygotowywał grunt do następnego numeru, podkreślając konieczność dykatatury wojskowej, jako jedynego ratunku przed całkowitym upadkiem Niemiec. Na dalszym miejscu podkreślał różnicę między armią i partią. Numer zamykały drobniejsze wzmianki i wiadomości o dobijaniu ciężko rannych przez lekarzy i wojskowych, drogą specjalnych zastrzyków. Sygnalizował też grozę zbliżających się mrozów.

Gwiazdkowy numer „Soldata” wysunął wyraźnie zagadnienie dyktatury wojskowej, typując na to stanowisko marsz. Reichenau, jako kandydata, popularnego w armii. Artykuł podawał też życiorys Reichenaua i był ilustrowany jego fotografią. (Podkreślić warto, że po około trzech tygodniach od wyjścia numeru, nastąpiła śmierć feldmarszałka.) Dalsze artykuły poświęcone były złemu zaopatrzeniu wojska w ciepłą odzież, złemu zakwaterowaniu na froncie, nieudzielaniu urlopów, klęsce odmrożeń, pladze wszy, brakowi chleba itp. Specjalnie ostro podkreślano zbiórkę futer i rzeczy wełnianych, jako akcję spóźnioną, dla frontu niedostateczną. W osobnej wzmiance omawiano tajny rozkaz Keitla o wcielaniu mieszańców żydowskich do szeregów armii. „Soldat” z 24 I 42, nawiązywał do numeru poprzedniego i wykorzystywał tajemnicą śmierć Reichenaua, dla wykazania, że padł on ofiarą cichej walki między partią a Wehrmachtem. Sfingowany list żołnierza frontowego do redakcji opisuje ciężką sytuację żołnierzy na wschodzie, przewagę w uzbrojeniu Sowietów, duże straty własne itp. W dalszych artykułach raz jeszcze omawia zbiórkę ciepłej odzieży dla wojska oraz wykazuje potencjał zbrojeniowy Ameryki i Anglii. W „Unter uns Kameraden” podawano straty, poniesione przez oddziały niemieckie na froncie wschodnim i podkreślano utratę szeregu miejscowości od chwili objęcia dowództwa nad wojskiem lądowym przez Hitlera.

Zarówno „Hammer” jak „Soldat” każdorazowo były zaopatrzone w szereg haseł i sloganów.

W fazie przygotowawczej znajduje się trzecie pismo stałe, przeznaczone dla terenów Rzeszy o nieco wyższym i spokojniejszym tonie, którego wydanie jest ostatecznie uzależnione od możliwości przerzutów na teren Rzeszy.

C. Wydawnictwa nieperiodyczne. Akcję rozpoczęto po wybuchu wojny rosyjskiej, wypuszczając 5 VIII 41 ulotkę do żołnierzy frontowych, podpisaną przez „Soldatenverband” „Freiheit der Ostfront”. Odezwa wykazywała beznadziejność rozpoczynającej się wojny, zestawiała potencjały gospodarcze, terytorialne i ludnościowe obu państw i stwierdzała, że nawet początkowe sukcesy niemieckie nie wpłyną na zwycięskie dla nich zakończonie wojny, które pociągnie za sobą tylko liczne ofiary żołnierzy niemieckich.

26 VIII 41 wydano ulotkę w imieniu NSDAP „Erneuerungsbewegung” wykazującą, że zwolennicy Hessa prowadzą ruch odrodzenia partii nacjonal-socjalistycznej, gdyż Hitler i jego otoczenie zdradziło istotne ideały i programy partyjne. Nawoływano i niej do tworzenia komórek nowego ruchu a jednocześnie wykorzystywano ucieczkę Hessa dla jej fikcyjnego usprawiedliwienia różnicami poglądów w dziedzinie gospodarczej i wojennej między nim a Hitlerem.

W końcu grudnia (30-go) wydano 4-stronnicową ulotkę, zawierającą wyjątki z jednego z kazań biskupa Monastyru Gallena, zaopatrzoną w odpowiednie komentarze na wstępie i w zakończeniu podkreślającą konieczność zwartego frontu katolickiego wobec naporu hitleryzmu, zagrażającego wartościom życia chrześcijańskiego.

W pierwszych dniach listopada 41, wydano mistyfikowaną ulotką lotniczą RAF-u w języku niemieckim, opartą na wzorach angielskiego „Luftpostu”, rozrzucanego na terenie Niemiec. Graficznie, pod względem formatu i gatunku papieru, ulotka dobrze naśladowała wzory angielskie, a w treści swej zwracała się do żołnierzy niemieckich w imieniu żołnierzy angielskich. Została ona rozkolportowana drogą powietrzną (specjalnie przygotowane baloniki) w Warszawie i w jednostkach z pobliskich miast w ciągu jednej nocy. Dokonywane w tym czasie na ziemie polskie naloty wzmocniły wiarygodność w jej autentyczność, tak, że nikt nie wątpił, że samoloty angielskie były nad centralną Polską.

Na 30. stycznia 42, jako na rocznicę objęcia władzy przez Hitlera, wydano specjalną ulotkę, podpisaną przez żołnierzy frontowych, a wykazującą zgubne dla skutki rządów hitlerowskich. Ulotka nawołuje do koniecznego i zbawiennego dla Niemiec pokoju, do obalenia tyranii hitlerowskiej, przedłużającej wojnę, i kończy się wezwaniem: „Precz z Hitlerem”, „Niech żyją Niemcy”.

W lutym b.r. wydano dwie ulotki. Jedna, podpisana przez „Kyffhaeuzerbund”, zwracała się do żołnierzy frontowych z apelem, że dość już walczyli w trudzie i znoju, niech teraz inni przyjdą na front, a życie swe niech zachowają dla przyszłości ojczyzny. Droga do tego prowadzi przez umiejętne symulowanie chorób, w celu dostania się do szpitala i jak najdłuższego w nim przebywania.

W dalszym ciągu dodano szereg fachowych, opracowanych przez lekarzy wskazówek symulowania rozmaitych chorób.

Druga ulotka powróciła do sprawy Hessa i przemawiania do Niemców w imieniu „Erneuerungsbewegungs NSDAP” wzywając jednocześnie do zakładania komórek nowego ruchu we wszystkich miejscowościach wielkich Niemiec i w wojsku. Jednocześnie poruszano w niej szereg aktualnych spraw wojennych i politycznych, wykazując w tej dziedzinie błędy Hitlera i nawołując do konieczności jak najszybszego zawarcia honorowego dla Niemiec pokoju, który umożliwi im wielki rozwój i opanowanie świata drogą podboju gospodarczego.

W pierwszej połowie marca wydano małą ulotkę prowokacyjną, zawierającą 10-cioro przykazań dla członka partii będącego w wojsku i podpisaną w imieniu partii. Celem tego wydawnictwa, przez odpowiedni dobór treści, było poróżnienie żołnierzy niepartyjników z partyjnikami i ściągnięcie na tych ostatnich nienawiści, podejrzliwości i braku zaufania.

W najbliższym czasie ukaże się specjalnie opracowany na pierwszy kwietnia satyryczno-humorystyczny numer, podszywający się pod nazwę popularnego miesięcznika żołnierskiego „Erika”. Numer ten będzie bogato ilustrowany.

D. Akcja listowa. Dział redakcyjny opracował i opracowuje nadal szereg listów indywidualnych lub odpowiedzi masowych, jakie rozsyłane są drogą pocztową prywatne adresy Niemców na ziemiach polskich i w Rzeszy. Prace w tym kierunku będą się teraz coraz bardziej rozwijały i ściśle są związane z rozwijającą się aktywnością działu specjalnego.

Dział Specjalny.

Zadaniem działu jest prowadzenie akcji dywersji moralnej wśród Niemców tak na ziemiach polskich, jak w Rzeszy, wykraczającej poza ramy kolportażu wydawnictw drukowanych.

Prace działu polegają na wysyłaniu donosów na Niemców do władz niemieckich, szerzeniu plotek, zamieszania, obniżaniu nastrojów i sianiu niepewności, wysyłaniu listów indywidualnych i zbiorowych. Akcje te mają na celu obniżyć nastrój wśród Niemców i wywołać wśród nich zamęt, intrygi i zamieszanie. W tym celu dział specjalny podjął się w okresie sprawozdawczym mozolnej pracy zbierania adresów Volks- i Reisch- Deutschów na ziemiach polskich i w Rzeszy. Specjalnie są zbierane adresy rodzin żołnierzy frontowych i rodzin poległych na froncie.

Skompletowanie znacznego zapasu adresów umożliwi dopiero rozpoczęcie akcji na szeroko zakrojoną skalę.

W zakresie produkowania donosów, ciężar zagadnienia przerzucono na „N” okręgowych i, jak dotąd, żywą działalność w tym kierunku wykazano w Krakowie, Łodzi, Lublinie, Warszawie-Mieście i w Warszawie-Okręgu.

Dział specjalny przeprowadził na początku r. 41, kolportaż powietrzny sfingowanej ulotki angielskiego RAF-u. Kolportaż ten wymagał długiego i żmudnego przygotowania technicznego i licznych prób, n.p. trzeba było wynaleźć i skonstruować specjalną lekką aparaturę, umieszczoną pod balonikami a pozwalającą na zwolnienie w odpowiednim czasie przyczepionego pliku ulotek, - specjalnego opracowania wymagał również sposób napełniania baloników gazem.

W lutym 1942 wysłano do 123 szpitali wojskowych przesyłki specjalne, pochodzące rzekomo od Niemców (nazwiska nadawców autentyczne) a zawierające po kilka książek. Listy, towarzyszące tym przesyłkom, wskazywały, że jest to patriotyczny podarunek od dobrego Niemca dla rannych bohaterskich żołnierzy. W książkach tych, o tereści lekkiej i rozrywkowej, została w specjalny sposób wklejona odezwa do rannych, wykazująca wielkość ich cierpienia, ofiary poniesione dla ojczyzny i podkreślająca niesprawiedliwość polegającą na dekowaniu się partyjników od frontu. Wzywano rannych, by wszelkimi staraniami zdołali wykręcić się od powrotu na front a zachowali resztki swego zdrowia dla przyszłości ojczyzny.

Podjęto akcję wysyłania co pewien czas masowych odezw, odbijanych na powielaczu, a kierowanych indywidualnie do poszczególnych Niemców. Wydawanie tych odezw spoczywa zarówno na „N” Komendy Głównej, jak i na „N” Okręgów. Mimo niedawnego zapoczątkowania tej akcji, kilka okręgów (Warszawa-Miasto, Warszawa-Okrąg i Kraków) wykazało już aktywność w tej dziedzinie a „N” Komendy Głównej rozpoczęła centralnie akcję od wypuszczenia w marcu r.b. pierwszej odezwy, wykazującej imiennie szereg nadużyć Niemców z aferą gubernatora Lascha na czele.

Dział kolportażowy.

Uwagi końcowe.

Ze zrozumiałych względów, trudną jest rzeczą stwierdzić dokładnie, jaką reakcję wywołuje bibuła „N” w poszczególnych wypadkach. Można jednak wyrazić objektywne przekonanie, że trafia ona zgodnie ze swym przeznaczeniem, jest chętnie czytywana i wywołuje odpowiednie reakcje. Wśród przeciętnych odbiorców nie ma żadnych podejrzeń co do jej pochodzenia. Zasięg jej kolportażu jest dosyć szeroki, n.p. ostatnio wywiad nasz stwierdził drogą własnych informacyj, iż transporty wojskowe idące na wschód, są dobrze obsługiwane wydawnictwami „N”.

Dla ilustracji, przytoczyć można kilka przykładów. Po pierwszej ulotce Hessa Erneuerrungsbewegung NSDAP, w Pabianicach zawiązała się komórka nowego ruchu i rozpadła się dopiero po kilku tygodniach, wobec braku dalszych instrukcji org. W szpitalu lotniczym w Krakowie, przy ul. Jabłonowskich, w poszukiwaniu bibuły, przeszukiwano bagaże żołnierzy. Rewidowano personel szpitalny i obostrzono otrzymywanie poczty. W koszarach Waffen SS w Krakowie, przy ul. Lea, w związku z ulotką „N”, przyniesioną przez żołnierza niemieckiego nazwiskiem Schroetter, wynikła wielka awantura, przeprowadzono rewizję w całych koszarach itd. Na lotnisku krakowskim w Rakowicach, przeprowadzano kilkakrotnie rewizje w hangarach i wśród personelu i wstrzymano urlopy. Informatorzy, utrzymujący kontakt z porucznikiem z Ortskommandantur w Warszawie i wyższym urzędnikiem z „Preisueberwachungstelle” stwierdzili, że osobnicy ci stale otrzymują „Der Soldat” i „Der Hammer”, przekonani są, że „Soldat” drukowany jest w Wiedniu (o czym ma świadczyć jego styl), a „Hammer” wydawany jest w Monachium; pisma dostarczane muszą być drogą Dwietrzną. Obaj stwierdzają, że sympatia wojska podziela poglądy, reprezentowane przez „Soldata” i w rozmowie operują argumentami, w nim podanymi.

Według informacyj wyw., jeden z wyższych urzędników tzw. Rządu GG, znający wydawnictwa „N”, wyraził przeświadczenie, że pochodzą one z głębi Niemiec. Inny informator, utrzymujący kontakty z Niemcami stwierdza, że w warszawskich koszarach przeprowadzono rewizję w poszukiwaniu tajnych drukarni wojskowych. Dalsze informacje z innego terenu wskazują na opinię, że „Hammer” wydawany jest przez komunistów w Linzu i dostarczany za pośrednictwem niemieckich kolejarzy.

W Łodzi stwierdzono wśród miejscowych Niemców silną reakcję na wydawnictwa „N”, Przekazywanie ich otoczeniu a w niektórych wypadkach udawanie się do władz i Gestapo.

Szereg obserwatorów zgodnie stwierdza, że materiały „N” czytane są z dużym zainteresowaniem. Nie stwierdzono wypadków oddawania przez żołnierzy bibuły „N” swym władzom przełożonym, co wskazuje, że trafia ona do ich przekonania i dalej jest przez nich rozprowadzana. W jednym ze szpitali wojskowych zaobserwowano kursowanie druków „N” wśród rannych, z ręki do ręki. W innym szpitalu stwierdzono, że ranni niecierpliwią się, jeśli przez dłuższy czas nie otrzymują bibuły „N”.

Szczególnie wdzięcznym elementem czytelniczym są członkowie organizacji Todta.

Uwaga. Szereg publikacji komórki „N” wysyła się wraz z naszą prasą tajną, w formie zdjęć.

Kalina

Źródło: wikisource.org

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

W "Wojnie warszawsko-niemieckiej" (niestety nie mam i dawno czytałem ) autor podaje, jak musieli zmusić polskich fotografów, eksponujących w witrynach swoich warsztatów zdjęcia mundurowych Niemców.

Było to dzieło "Wawra".

Początkowo wybijano, szyby.

Po jakimś czasie, zostało tylko 10 zakładów, które uparcie wystawiały w witrynach Niemców.

Dlatego, 20 czerwca 1941 roku, "Wawerczycy " umieścili w "Nowym Kurierze Warszawskim" następujące ogłoszenie:

Uwaga! Następujące firmy fotograficzne przyjmują zamówienia od Reichs- i Volksdeutschów, pojedynczo i grupowo ze zniżką 40%. Panowie wojskowi i umundurowani-zniżka 75%

Dalej następowały nazwy zakładów lub nazwiska właścicieli wszystkich dziesięciu zakładów.

Akcja odniosła skutek. Warszawiacy zbojkotowali te zakłady, a z ich witryn zniknęły niemieckie fotki.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Co do akcji "N" itp. kilka starszych materiałów:

A. Ryszkiewicz "Polska konspiracja pod niemiecką firmą", "Odra" 1947, nr 3

W. Bartoszewski "Organizacja Małego Sabotażu Wawer w Warszawie", "Najnowsze Dzieje Polski" 1966

tegoż, "Audycje megafonowe", "Stolica" 1956, nr 27

B. Hilderbrandt "Mały Sabotaż", "Mówią Wieki" 1969, nr 8

E. Grudziński "'N' - 'Drapacz'", "Najnowsze Dzieje Polski" 1959, t. II

S. Okęcki "O akcji 'N'", "Wojskowy przegląd Historyczny" 1970, nr 4

"Akcja 'N'" pod. red. H. Auderskiej i Z. Ziółka

W. Wnuk "Dodatek nadzwyczajny na ulicach okupowanej Warszawy", "Kierunki" 1957, nr 21

E. Scheilberg "Pierwsza akcja megafonowa", "Przegląd Techniczny"

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Taki drobiazg:

"Banknoty fałszowano zarówno domowymi sposobami, jak i w PWPW. Jak stwierdził Lech Kokociński, 'wojnę banknotową' prowadzono również poprzez umieszczanie na banknotach specjalnych napisów. Podziemie fałszowało m.in. używane przez armię niemiecką kassenscheiny i rozprowadzało wśród żołnierzy bony z odpowiednio zmienionymi napisami (zaprojektował je artysta plastyk Stanisław Miedza-Tomaszewski), np.: 5 Reichsmarek wypłaci się twojej rodzinie, gdy polegniesz. Zarząd Główny Rzeźni Niemieckiej albo Wojnę przegraliśmy już dawno. Na oryginalnych banknotach różnego rodzaju umieszczano również napisy oraz znaki – orły albo kotwice Polski Walczącej".

/B. Dziewanowski-Stefańczyk, W. Kalwat "Marki, ruble, młynarki"; dostępne na: www.mowiawieki.pl/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Trochę o mniej znanych przypadkach sabotażu.

Jak wiadomo Niemcy borykali się z problemem szczepionki dla swych żołnierzy przeciwko durowi plamistemu:

"Nie sposób nie wspomnieć, iż zespół pod kierownictwem polskiego lekarza dr. Mariana Ciepielowskiego produkował przeszło dwa lata nieaktywną szczepionkę przeciwtyfusową prowadząc jedyny tego typu sabotaż w okresie II wojny światowej. Szczepionka ta była przeznaczona dla żołnierzy Wehrmachtu na froncie wschodnim. Było to możliwe jedynie dlatego, że wiedza niemieckich lekarzy na temat duru plamistego, a zwłaszcza metod produkcji szczepionki była żenująco niedostateczna. Równocześnie więźniowie produkowali aktywną postać szczepionki, którą wykorzystywano na potrzeby obozowego ruchu oporu oraz wysyłano do testowania w Instytucie Pasteura w Paryżu.

Tuż przed wyzwoleniem obozu, dr Ludwik Fleck poinformował lekarzy SS, że produkowana w KL Buchenwald szczepionka była zabarwioną, nieaktywną substancją. Satysfakcja była podwójna, bowiem Niemcy zostali ośmieszeni nie mogąc się zemścić. Przyznanie się do tak ogromnego błędu spowodowałoby, że straciliby życie razem z konspiratorami. Epilog miał miejsce jednak dopiero kilka miesięcy później, kiedy to niemieccy naukowcy zwrócili się do przebywającego w Berlinie dr. Mariana Ciepielowskiego z zapytaniem, dlaczego szczepionka wytwarzana zgodnie z procedurą opisaną w artykule dr. Dinga nie jest skuteczna? Wówczas dowiedzieli się, że prace naukowe pisane pod przymusem przez więźniów na rzecz lekarzy SS były kpiną z ich niewiedzy i braku doświadczenia. Było to skromne, ale jakże wymowne zadośćuczynienie za poniesione zniewagi, głód i ciągły strach przed śmierci".

/M. Ciesielska "Tyfus - choroba czasu pokoju i wojny", "Niepodległość i Pamięć", nr 2 (54), 2016, s. 108-109/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Niewątpliwie ciekawą i nietypową metodą "małego sabotażu" były tzw. akcje megafonowe. Jak wiadomo w okupowanej Polsce zasadniczo nie wolno było Polakom posiadać radioodbiorników, niemieckie władze nakazały ich konfiskatę. Aby jednak nie pozbawiać się całkiem możliwości komunikacji i propagandy dźwiękowej, Niemcy szeroko korzystali z sieci przewodowej typu radiowęzłowego, z ulicznymi głośnikami rozmieszczonymi w najważniejszych punktach miasta.

Rozległa i trudna siłą rzeczy do upilnowania sieć aż się prosiła, żeby się do niej cichcem podłączyć i samemu sobie ponadawać. Co też czyniono. Np. 3 maja 1943 w Warszawie ludzie z Kierownictwa Walki Cywilnej wpięli się w sieć megafonową i w godzinach popołudniowego szczytu nadali przez nią hymn polski i krótką audycję o treści patriotycznej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.