Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Bruno Wątpliwy

Prawna dyskryminacja Wendów

Rekomendowane odpowiedzi

Elementem towarzyszącym kolonizacji niemieckiej w średniowieczu (słynnemu Drang nach Osten) było wprowadzanie w miastach regulacji prawnych, dyskryminujących rodzimą ludność słowiańską. Często (na obszarach Połabia, Pomorza i Łużyc) zwaną Wendami.

 

Wybrane przykłady:

"Pochodzenie z prawego łoża i od Niemców, bardzo często spotykane wymaganie przy przyjęciu do cechu, były znane w Löbau od 1448 r. u rzeźników, a około 1501 r. u garbarzy i u iglarzy w Kamenz".

Za: J. Bahlcke (red. nauk.), Dzieje Górnych Łużyc, Warszawa 2007, s. 313.

"Poprzez drastyczne podwyższenie opłaty za uzyskanie obywatelstwa, jak to jest poświadczone dla Kamenz w 1518 r., napływ ludności wiejskiej z okolicy miał być ograniczony. Udało się to jednak tylko częściowo".

Ibidem, s. 312.

"Już w roku 1409 rada miejska Lüneburga odmawia obywatelstwa miejskiego Wendom (Drzewianom), a w 1421 r. w Salzwedel wykluczono Słowian od udziału w przeważnej części stowarzyszeń i cechów".

Za: http://koszalin7.pl/st/pom/pomorze_101.html

"1519 . w Lubomierzu wprowadzono zakaz przyjmowania do cechów rzemieślników słowiańskiego pochodzenia".

Za: R. M. Łuczyński, Chronologia dziejów Dolnego Śląska, Wrocław 2006, s. 528.

"W 1516 wprowadzono tu [w Koszalinie przyp. Bruno W.] zakaz kupowania towarów od osób, które mówiły językiem słowiańskim".

Za: https://pl.wikipedia.org/wiki/Koszalin#Historia Ibidem (w przypisie 11), źródło tej informacji: Hieronim Kroczyński, [w:] Kołobrzeg zarys dziejów, Wyd. Poznańskie, Poznań 1979, s. 27.

"Dieser Prozess verlief insbesondere im östlichen Niedersachsen und in Brandenburg nicht ohne wirtschaftliche Verdrängungsprozesse und Konflikte: Wenden wurden aus den Zünften ausgeschlossen und die Städte wiesen ihnen besondere Wohnviertel zu, insbesondere nachdem die Pestepidemie von 1349/50 einen Zustrom der slawischen Landbevölkerung in die Städte ausgelöst hatte. Die Wenden wurden daraufhin den Unfreien und „Unehrlichen“ zugeordnet. Selbst das Bierbrauen wurde ihnen verboten".

Za: https://de.wikipedia.org/wiki/Wenden Ibidem (w przypisie 16), źródło tej informacji: Winfried Schich: Wirtschaft und Kulturlandschaft: Gesammelte Beiträge 1977 bis 1999 zur Geschichte der Zisterzienser und der "Germania Slavica", Berlin 2007, S. 418 ff.

 

I jawiące się przy okazji pytania:

1. Jakie znamy "przepisy wendyjskie"? Czego konkretnie dotyczyły: obywatelstwa miejskiego, przynależności do cechu, zakazu zajmowania się określoną działalnością, zamieszkiwania w określonych miejscach, używania języka? Czy występowały tylko w miastach?

2. Na jakich obszarach takie przepisy się pojawiały? Wszędzie tam, gdzie sięgała kolonizacja niemiecka - czy nie? Na przykład - czy znamy tego typu przepisy z obszaru dzisiejszej Meklemburgii? Czy występowały w niemieckojęzycznych miastach na Pomorzu Gdańskim, Warmii itp.? A obszary Karyntii?

3. Jak te interpretować ratio legis tych przepisów? Jako stricte ekonomiczne (ograniczenie dostępu do miast i intratnych zawodów lokalnej konkurencji)? Pragmatyczne - niech się oni (Wendowie) uczą naszego języka, a nie my ich, tym bardziej, że są to dosyć odległe języki i możemy się pomylić, a to nie służy naszemu (niemieckojęzycznych) dobrostanowi? Może służyły tak miłemu wielu przedstawicielom ludzkiego gatunku szukania bezsensownych powodów do wywyższania się nad innymi (z racji "właściwego" koloru skóry, religii, języka itp.)? Czy może to prapoczątki niemieckiego nacjonalizmu?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Te przykłady różnej wagi są i warto by poznać jak to wyglądało na poziomie "państwowym" a jak na poziomie "miejskim". Weźmy ten przykład z podwyżką w Kamenz, przepis w prost nie dotyczy ludności słowiańskiej, czy okoliczna ludność rolnicza to byli głównie Słowianie?

 

6 godzin temu, Bruno Wątpliwy napisał:

"Pochodzenie z prawego łoża i od Niemców

 

Pochodzenie z "prawego łoża" to akurat znana formuła z cechów miast polskich - to nic nowego. Co innego z tym niemieckim pochodzeniem. Józef Matuszewski (za: Fr. Olivier-Martinem "L 'organisation corporative de la France d'ancien regime") przypominał, że podobnego rodzaju ograniczenia do cechów znane były i we Francji, choć siłą rzeczy nie dotyczyły przecież żywiołu słowiańskiego.

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Cytuj

Weźmy ten przykład z podwyżką w Kamenz, przepis w prost nie dotyczy ludności słowiańskiej, czy okoliczna ludność rolnicza to byli głównie Słowianie?

W tym czasie - zdecydowanie tak. Jeszcze dziś w okolicach Kamjenca (gmina Pančicy-Kukow) żyją Serbowie Łużyccy.

Cytuj

Te przykłady różnej wagi są i warto by poznać jak to wyglądało na poziomie "państwowym" a jak na poziomie "miejskim".

Tak ad hoc nie przypominam sobie w średniowieczu na obszarze objętym Drang nach Osten typowych "germanizujących regulacji ogólnopaństwowych", to raczej domena lat o wiele późniejszych.

W średniowieczu na "poziomie ogólnym" widać raczej praktykę, związaną z rosnącą dominacją ludności niemieckiej. I będącej jej - rzecz jasna następującą stopniowo - konsekwencją. Dwór książęcy przechodzi na język niemiecki, potem sukcesywnie szlachta, świeckie kancelarie zaczynają pisać po niemiecku, nie po łacinie, zanika polskie sądownictwo na Śląsku itp.

Ale być może i na poziomie "książęcym" coś dyskryminującego Wendów się znajdzie. Nie wykluczam, po prostu w tej chwili nic mi nie przychodzi do głowy.

 

Przy okazji tworzyły się różne paradoksy Tomasz Kantzow w pierwszej połowie XVI wieku pisał:

"Też ludy i ziemie [Pomorze Zachodnie - przyp. Bruno W.] podług wszelkich kronik: niemieckich, polskich, czeskich i innych (...) od ich początku aż do chrystianizacji zawsze były słowiańskie (wendisch),jako że jeszcze po dziś dzień jest cała okolica na wschodnim Pomorzu, gdzie sami Słowianie mieszkają [mowa najprawdopodobniej o Pomorzu Słupskim - przyp. Bruno W.]. Dlatego nie umiemy ich początku skądinąd wywieść, jak z rodu słowiańskiego. A chociaż dziś miano i pochodzenie słowiańskie u nas jest w takiej pogardzie, że się kogoś obelżywie zwie Wendą lub Słowianinem (einen Wend oder Slaven), co jest to samo, to nie będziemy się wcale wstydzić takiego pochodzenia. Na całym bowiem świecie nie znajdziesz rodziny ludów, która się dalej rozszerzyła, tyle królestw i księstw podbiła i obecnie jeszcze trzyma, jak właśnie Słowianie. (...) Oni bowiem wielką część Niemiec zdobyli. Oni byli pierwszymi, którzy państwo rzymskie u jego schyłku rozbili. Oni Włochy, Rzym, Francję, Hiszpanię wojennym wysiłkiem zabrali, nareszcie trzecią część świata, zwaną Afryką zdobyli i przez długie lata posiadali [tu trzeba przyznać Kantzow w swoim "słowianofilstwie" cokolwiek przesadza;), wychodząc pewnie z założenia, że Wenda i Wandal to to samo - przyp. Bruno W.] . Obecnie jeszcze zajmują Polskę, Czechy, Rosję, Serbię, Bułgarię, Dalmację i całą Słowenię nad Morzem Adriatyckim. A imię ich jest tak sławne i wielkie, że historia świata jest jego pełna, a tu zaś nie potrzeba się dużo nad tym rozwodzić".

Za: A. Majkowski, Historia Kaszubów,  Gdańsk 1991, s. 16.

 

Zatem, mamy niemieckojęzycznego kronikarza (urodzonego w Stralsundzie/Strzałowie) w czasach, gdy procesy germanizacji większej części Pomorza Zachodniego były już bardzo zaawansowane, a właściwie - zakończone. Z jednej strony daje świadectwo, że Wendowie są dla - już niemieckojęzycznych - mieszkańców Pomorza ludnością schyłkową, mówiącą dziwnym językiem, obcą, godną pogardy. Z drugiej strony - aż bucha z jego wypowiedzi dumą ze słowiańskiej przeszłości. Przypuszczam, że słowa Kantzowa mogą bardzo dobrze odzwierciedlać poglądy ówczesnych książąt zachodniopomorskich (kronikarz jest przecież blisko Jerzego I i Barnima IX). Są oni już częścią "niemieckojęzycznego świata", ale bardzo mocno zakorzenionego w słowiańskiej tradycji i dumnego z niej. Co widać chociażby z imion wielu przedstawicieli dynastii Gryfitów (Warcisław, Bogusław, Barnim). Myślę, że podobnie widzieli sprawy - tak modni ostatnio na forum - Piastowie brzescy, gdy mocno podkreślali wywód swojego rodu od władców Polski. Ba, nawet zgermanizowani od stuleci władcy Meklemburgi ("Niklotowicze") w XIX wieku odwołują się do słowiańskiej tradycji: Wendische Krone (która nie była raczej ani koroną, ani wendyjską, ale jako element "meklemburskiej polityki historycznej" doskonale się nadawała) i Hausorden der Wendischen Krone.

 

A, że i królowie Prus tytułowali się między innymi włądcami der Cassuben und Wenden  to już jeszcze inna historia.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
25 minut temu, Bruno Wątpliwy napisał:

w czasach, gdy procesy germanizacji większej części Pomorza Zachodniego były już bardzo zaawansowane, a właściwie - zakończone.

 

Patrząc jednak szerzej (: geograficznie) jeszcze nie tak zakończone, do XVI w. na Górnych Łużycach wciąż miała istnieć odrębność prawna Słowian.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Pisałem ten fragment wyłącznie w odniesieniu do Pomorza Zachodniego. Z wątpliwościami, których nie jesteśmy w stanie wyjaśnić (kiedy dokładnie zanikła mowa słowiańska na Rugii, czy istniała słowiańska wyspa na Uznamie, jak długo słowiańskie było Jamno i Łabusz itp.?) można uznać, że Pomorze Zachodnie, pewnie gdzieś do Góry Chełmskiej w okolicach Koszalina (jeżeli rzeczywiście był tam zakaz kupowania od Wendów z 1516 roku, to znaczy, że mieszkali oni jeszcze w okolicy tego miasta) - było już zasadniczo niemieckojęzyczne. Pomorze Słupskie - jak pisze Kantzow - jest w tym okresie nadal zdecydowanie słowiańskie.

 

Jest natomiast oczywiste, że na początku XVI wieku żyją jeszcze daleko za Łabą Drzewianie, Łużyczanie trzymają się nieźle, ba Luter pisze o słowiańskim charakterze okolic Wittenbergi, istnieją jeszcze słowiańskie wyspy w Wagrii i Meklemburgii. Śląsk Górny i część Dolnego (z zasady - do Odry) są zamieszkałe w większości przez Polaków.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jest ciekawe ujęcie podobnej kwestii choć nie tyczy się tematycznej dyskryminacji, ale może to zainteresuje Bruno (choć podejrzewam, iż to zna), taki artykuł:

rah.pth.net.pl - N. Filip "Wędrujące Kaszuby. Ujęcie antropologiczne", "Rocznik Antropologii Historii", R. IV, nr 2, 2014/

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Podejrzewam, że z genezą i historycznym rozprzestrzenianiem się etnonimu "Kaszubi", naukowcy chyba nigdy nie dojdą do jednoznacznych wniosków...

 

Znalazłem ciekawe opracowanie: Ю.В. Иванова-Бучатская, PLATTES LAND: СИМВОЛЫ СЕВЕРНОЙ ГЕРМАНИИ (cлавяногерманский этнокультурный синтез в междуречье Эльбы и Одера), Санкт Петербург «Наука» 2006

W sieci dostępne:

http://www.kunstkamera.ru/files/lib/5-02-026470-9/5-02-026470-9.pdf

Dosyć dokładne przedstawienie historii badań, stanu wiedzy na temat germanizacji Słowian połabskich, stanu zachowania dawnych tradycji na ziemiach dawnych Wendów itp.

Kilka ciekawych cytatów z tej pozycji:

 

Ze s. 39:

"Как сообщал в 1754 г. историк Мекленбурга Давид Франк (1682–1756), славяне получали наихудшие наделы земли и вдвое меньше, чем немцы, а обычная величина немецких наделов (гуфа — die Hufe) колебалась от 7 до 15 га. Эти различия сохранялись в западных районах Мекленбурга вплоть до XVI в. и были уравнены позднее. Витте делает вывод, что в тех деревнях, где по документам прослеживается наличие типично вендского деления земли на наделы, сохранялось и славянское население".

 

Również ze s. 39:

"Ранее, в середине XIX в., издатель ежегодных «Обозрений мекленбургской истории и изучения древностей» Г.К.Ф. Лиш приводит сведения, согласно которым в местности, называемой Gabelheide или Jabelheide, еще в 1526 г. жили венды со своими языческими обычаями и славянским языком. При этом выше упомянутую область Ябельхайде, или «землю Ябель», исследо ватель локализовал в пределах деревень Пихер, Куммер, Лоо зен, Люббетин, Хогенвос, Тесвос, Филанк, Брезегуре, Люббен дорф, Йезар, Ябель, Бенц, Фольцраде, Йессениц, Требсе, Рамме и Бельш. Лиш сделал заключение, что Ябельхайде является той областью Мекленбурга или даже всей Северной Германии, где дольше всего сохранялся славянский этнос".

 

Ze s. 41:

"Известно, что в северонемецких городах в XII–XIV вв. ремесленники и представители других сфер деятельности пред почтение отдавали немецкому населению, а в XIV в. в городских уставах появился специальный «Параграф о вендах» (Wendenparagraph), который запрещал переселение вендов из деревни в город, получение ими права гражданства, членство в ремесленных цехах и занятие ремеслами. Ярким примером слу жат записи, сделанные практически на каждой странице город ской писцовой книги города Люхова (1680), в которых пересе ленцы из сельской местности клянутся, что они рождены немцами, а не вендами (Илл. 37). В сообщении об обычаях Вендланда по итогам визитации 1671 г. сообщалось, что «всем вендам зап рещено в присутствии священника говорить повендски» [Wendischer Aberglaube, fol. 6a: 116]".

 

Ze s. 46:

"Указывая на первую половину ХVII в. как на верхнюю временную границу компактного проживания славян в Вендланде, Й. Швебе сделала вывод о проявлении полабогерманского этнокультурного синтеза в виде рудиментов славянских верований в вампиров и связанных с этим суеверий в представлениях пожи лых немецких крестьян Вендланда [Schwebe, 1961: 238–252]. Бо лее того, Йоахиму Швебе удалось найти четверых пожилых людей в д. Зальдератцен, Шрайан и Кёлен, которые в середине 50х гг. ХХ в. в повседневной речи употребляли слова вендского языка для обозначения дикорастущих ягод. Так, земляника (нем. Erdbeer) называлась šaonaièi, šanaièi, а малина (нем. Himbeer) — mölaine, mulainte, или müleinten. Садовые культурные растения при этом обо значались немецкими словами [Аудиотека МАЭ РАН, № А–2–20]".

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Znalazłem informację dot. Szczecina:

 

"Wskutek kolonizacji niemieckiej w 1514 wprowadzono tu zakaz przyjmowania do cechu krawców osób, które miały słowiańskie pochodzenie".

Za: https://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_Szczecina

Tamże, w przypisie 18  źródło tej informacji: Adam Muszyński, [w:] Koszalin zarys dziejów, Wyd. Poznańskie, Poznań 1974, s. 68.

 

Podobnie w M. Filip, Od Kaszubów do Niemców. Tożsamość Słowińców z perspektywy antropologii historii, Poznań 2012, Wydawnictwo Nauka i Innowacje, s. 129:

"Dla przykładu w Szczecinie w 1514 roku wprowadzono zakaz przyjmowania do cechu krawców osób, które miały >>wendyjskie<< pochodzenie (...)".

 

Jeżeli rzeczywiście tak było, to jeszcze w 1514 roku problem "Wendów" istniał w Szczecinie. Być może - bo przecież nie wiemy, czy czasem owi Wendowie nie pochodzili z Pomorza Słupskiego lub z innych obszarów -  nakazuje to nam nieco krytyczniej spojrzeć na zaawansowanie procesu germanizacji w okolicach Szczecina na początku XVI wieku. Według zasady - jeżeli Słowian by tam nie było, to i "paragraf wendyjski" nie byłby potrzebny.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
W dniu 23.04.2022 o 10:51 AM, Bruno Wątpliwy napisał:

(...)

"Dla przykładu w Szczecinie w 1514 roku wprowadzono zakaz przyjmowania do cechu krawców osób, które miały >>wendyjskie<< pochodzenie (...)".

i

W dniu 23.04.2022 o 10:32 PM, Tomasz N napisał:

Cech krawców ? Czy to nie trąci modą ?

 

Coś w tym mogło być. Z tym nie przyjmowaniem do cechu to pewnie chodziło o tzw partaczy którzy egzystowali poza miastem, ewentualnie na przedmieściach, a którzy robili wszystko po swojemu, w odróżnieniu od cechu  gdzie wszystko było z góry narzucone począwszy od asortymentu aż do sposobu produkcji. Ponieważ cech pilnował asortymentu i sposobu produkcji to wyroby cechu były solidne i nie budziły żadnych wątpliwości co do wartości (tzn użytych materiałów, sposobu wykonania, ceny). Partacze natomiast bardziej sprzyjali gustom klienta bo nie byli skrępowani cechowymi nakazami a możliwe że poza miastem klientela miała inne gusty. Na to mogły się nałożyć jakieś podziały etniczne.     

 

W dniu 23.04.2022 o 10:51 AM, Bruno Wątpliwy napisał:

 

(...)

bo przecież nie wiemy, czy czasem owi Wendowie nie pochodzili z Pomorza Słupskiego lub z innych obszarów -  nakazuje to nam nieco krytyczniej spojrzeć na zaawansowanie procesu germanizacji w okolicach Szczecina na początku XVI wieku. Według zasady - jeżeli Słowian by tam nie było, to i "paragraf wendyjski" nie byłby potrzebny.

 

Nie rozumiem o co chodzi z tymi Wendami z Pomorza Słupskiego. O ile dobrze kojarzę to tam Wendowie (czy może raczej Kaszubi)  jeszcze w XVIII wieku mieli swoją szlachtę, czy nawet elitę, a zatem dobrze się mieli. Toteż w okolicach Szczecina czy w samym mieście, też mogli być, co w tym dziwnego?    

Edytowane przez euklides

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Artykuł sprzed ponad półwiecza, ale na pewno godny przeczytania:

B. Zientara, Konflikty narodowościowe na pograniczu niemiecko-słowiańskim w XIII-XIV w. i ich zasięg społeczny, "Przegląd Historyczny" z 1968 r., 59/2, s. 197-213.

Dostępny w sieci: https://bazhum.muzhp.pl/media/files/Przeglad_Historyczny/Przeglad_Historyczny-r1968-t59-n2/Przeglad_Historyczny-r1968-t59-n2-s197-213/Przeglad_Historyczny-r1968-t59-n2-s197-213.pdf

 

I jeden z ciekawych fragmentów (kładący nacisk na ekonomiczny aspekt "paragrafów dyskryminacyjnych" , zmienność w czasie tego aspektu i do tego zawierający ciekawe porównanie sytuacji w Krakowie oraz Lubece i Wismarze):

 

"Również miasta nie były początkowo terenem konfliktów narodowościowych. W miastach lokacyjnych władza przechodziła w ręce Niemców — choćby jako znawców nowego prawa miejskiego. Gmina miejska stanowiła uprzywilejowaną jednostkę społeczeństwa: dopuszczeni do niej Słowianie widzieli korzyści już w tym, że mogli do niej należeć. Początkowo łatwiej im to przychodziło w Lubece czy Wismarze, niż w Krakowie, gdzie przywilej książęcy zakazywał przyjmowania Polaków do prawa miejskiego: ani dlatego że zasadźcy mieli zamiar utrzymywać etniczną „czystość” obcej gminy na polskim gruncie, ani dlatego że książę chciał oddzielić od siebie poddanych obu narodowości — ale dlatego że książę, kościół i możni lękali się masowego zbiegania chłopów pod władzę swobodnej gminy miejskiej, gdzie samo >>powietrze czyni wolnym”<<. W Krakowie zasada Stadtluft macht frei nie miała obowiązywać — na szczęście punkt ten nie był przestrzegany.

Konflikty narodowościowe w miastach zaczęły się później i wiązały się ze skostnieniem ustroju miasta. Grupa panujących w mieście rodzin, zwana w nauce umownie patrycjatem, zazdrośnie strzegła swej władzy przed domagającymi się udziału w niej majstrami cechowymi. Cechy ograniczały liczbę członków, określały wysokość produkcji warsztatów i liczbę zatrudnionych w nich czeladników i uczniów. Każdy nowy mistrz, nowy warsztat, stanowił o zmniejszeniu zysków pozostałych — toteż starano się jak najbardziej utrudnić otwieranie warsztatów nowym ludziom. Wśród nich było wielu chłopów, szukających w mieście poprawy bytu: na omawianych terenach byli to przeważnie chłopi słowiańscy. Już chłop jako taki był obiektem szyderstw mieszczan, traktujących go jako przeznaczony im przez samą naturę przedmiot wyzysku. Dążenie chłopa do awansu było niebezpieczne i spotykało się z wrogim przyjęciem — tym bardziej, jeśli był to obcy obyczajami i językiem chłop słowiański. Stąd od połowy XIV w. cechowe zakazy przyjmowania Słowian, a później także zakazy nadawania Słowianom obywatelstwa miejskiego. Poczynając od Meklemburgii i Brandenburgii fala zakazów ogarnęła dalsze tereny także na ziemiach, gdzie władza państwowa nie znajdowała się w rękach Niemców. Z taką falą zderzyła się druga: napływający do miast żywioł słowiański domagał się szerszego udziału w przywilejach, we władzach miejskich, w zyskach z dochodów miasta. Rezultat walki o prawo miejskie zależał od układu sił. Gdzie żywioł niemiecki miał stanowczą przewagę, Słowianie musieli się pogodzić z zakazami i dostawać się bocznymi furtkami tam, gdzie im zabraniano wkraczania głównym wejściem. Warunkiem powodzenia była w- tym przypadku asymilacja kulturowo-obyczajowa, a potem i językowa, do panującego środowiska. Gdzie w otoczeniu słowiańskim Niemcy nie mieli szans na utrzymanie monopolu władzy, a sami silę asymilowali — musieli szybko skapitulować. Tam zaś, gdzie — jak w wielu miastach czeskich — siły obu elementów się równoważyły, dochodziło do ostrych konfliktów narodowościowych, które przyczyniały się do wzrostu rozmiarów walk narodowościowych w skali ogólnopaństwowej".

 

Powyższy tekst cytowany za: ibidem, s. 204-205.

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.