Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Budweiser

Postrzały, wybuchy i litry krwi

Rekomendowane odpowiedzi

Jest wątek poruszający temat efektów specjalnych, lecz mi nie chodzi do końca o to ;)

Po obejrzeniu naprawdę wielu filmów wojennych, czy też sensacyjnych chodzi mi po głowie myśl dotycząca pirotechniki w filmach jak i imitacji ran itd.

Często zdarza się, że "bum" nie jest adekwatne do użytego specjału, broń "strzela" bez śladu płomienia ani ruchu zamka, a żołnierz pada martwy bez kropli krwi na mundurze.

Pomijając fakt ograniczeń wiekowych - jakie filmy oceniacie najlepiej właśnie za ten rodzaj efektów? Czy zwracacie na to w ogóle uwagę? Czy film traci w waszej ocenie, gdy wybuch aż razi komputerowym "efekciarstwem" a krwi albo nie ma albo jest generowana w pełni komputerowo?

Od siebie powiem na razie tyle, że jestem osobą która nie ceni sobie - typowo po męsku - wspomnianego "bum" w postaci jak największej i najmocniejszej. Stanowczo wolę realistyczne podejście do sprawy.

Natomiast co do ran. Ciekawie wypada "Szeregowiec Ryan". Intrygują mnie dość spore obłoki dymu wywołane trafieniem w żywy cel. W żadnym innym filmie nie zauważyłem aż takiego efektu.

Za całokształt cenię sobie chyba najbardziej "Helikopter w ogniu", lecz widziałem wiele filmów w których rany postrzałowe, czy inne obrażenia wywierały przytłaczające wrażenie - na tyle na ile można to stwierdzić - realizmu.

post-11361-0-29435300-1454197831_thumb.jpg

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wątek realizmu w filmach wojennych pojawiał się na forum już wielokrotnie. Chyba można odnotować dwie prawidłowości:

1) W kinie światowym przez długie dziesięciolecia obowiązywała - jako wiodąca - zasada "umowności śmierci i sprzętu". Zabicie padali z pięknie rozkrzyżowanymi ramionami, często bez plamki krwi, Tygrysy atakowały w 1941, amerykańskie czołgi udawały Tygrysy w Ardenach itp. Dopiero w relatywnie najnowszych czasach postawiono bardziej na realizm. "Szeregowiec Ryan" jest tu chyba sztandarowym przykładem, aczkolwiek fachowcy i tu czepiają się (liczby kół w Tygrysie, czy czegoś takiego).

Choć i "dziś" zdarza się, że niszczyciele typu "Spruance" wybuchają w Pearl Harbor. ;)

2) Z dzisiejszym kinem polskim w tym zakresie jest raczej kiepsko. Ongiś realizmu (mimo całej "umowności śmierci i sprzętu") dodawała powszechność sprzętu, dostępność pomocy ze strony jednostek wojskowych, większe chyba umiejętności aktorów (którzy naprawdę wiedzieli, czasami z autopsji - jak trzymać karabin), czy reżyserów. Dziś sprawia to wrażenie często żałosne. Mimo angażowania rekonstruktorów i elektroniki.

Ale myślę, że najlepiej znęca się nad współczesną, polską kinematografią, "Czasami Honoru", "Tajemnicą Westerplatte" itd. - Razorblade. ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

T-34 "przebrane" za Tygrysy to też inna sprawa przy której realizm cierpi.

Jeśli chodzi o polskie kino: "Miasto 44" pod względem efektów stoi na poziomie światowym. Osobiście podoba mi się bardzo wykonanie sceny pierwszej potyczki na schodach. Strzały dobrze brzmią i wyglądają a granat wybucha w normalny sposób nie rozrywając przy tym połowy kamienicy.

Przy "Czasie Honoru" miałem mieszane uczucia bo taki w zasadzie ten serial był. Czasem wszystko wyglądało fajnie, a za chwilę statyści padali jak w kinie lat 60/70 kręcąc bączki, unosząc ręce ku niebiosom przy czym krew raz była raz nie, raz eksplozja wyglądała nieźle, za chwilę co najmniej dziwnie.

Rozumiem, że wiele zależy od budżetu, lecz wydaje mi się, że można z takich scen wybrnąć nieraz lepiej.

Swoją drogą jeśli chodzi o powszechność sprzętu to tego zbyt wiele u nas nie ma. Widać, że cierpią na tym przede wszystkim rekonstruktorzy aliantów zachodnich.

Jest na rynku firma zajmująca się udostępnianiem broni hukowej na potrzeby inscenizacji czy filmów, ale do powszechnego dostępu do takich egzemplarzy daleko.

Edytowane przez Budweiser

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Często zdarza się, że "bum" nie jest adekwatne do użytego specjału, broń "strzela" bez śladu płomienia ani ruchu zamka, a żołnierz pada martwy bez kropli krwi na mundurze.

Pomijając fakt ograniczeń wiekowych - jakie filmy oceniacie najlepiej właśnie za ten rodzaj efektów? Czy zwracacie na to w ogóle uwagę? Czy film traci w waszej ocenie, gdy wybuch aż razi komputerowym "efekciarstwem" a krwi albo nie ma albo jest generowana w pełni komputerowo?

No cóż... osobiście nic mnie tak nie śmieszy jak granat ręczny wybuchający z siłą 100-kilogramowej bomby lotniczej. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że kino ma swoje prawa, a widzowi daje się to czego oczekuje.

Przyznam, że odrobina "podrasowania" obrazu mnie nie przeszkadza... byle nie było nadmiernej przesady, bo to staje się żałosne.

Ale myślę, że najlepiej znęca się nad współczesną, polską kinematografią, "Czasami Honoru", "Tajemnicą Westerplatte" itd. - Razorblade. ;)

No tak, tyle że to trochę "po świńsku" bo znęcani się nad polską, współczesną kinematografią dotyczącą XX wiecznych wojen to jednak jest "kopanie leżącego".

Ongiś realizmu (mimo całej "umowności śmierci i sprzętu") dodawała powszechność sprzętu, dostępność pomocy ze strony jednostek wojskowych, większe chyba umiejętności aktorów (którzy naprawdę wiedzieli, czasami z autopsji - jak trzymać karabin), czy reżyserów. Dziś sprawia to wrażenie często żałosne. Mimo angażowania rekonstruktorów i elektroniki.

Pytanie tylko czy ta poprawność sprzętowa jest najważniejsza? Przyznam, że o ile toleruję produkcje gdzie jej nie ma, gdzie jest sporo umowności - ale za to jest dobra fabuła, akcja i dobra gra aktorska, to o wiele bardziej drażnią mnie produkcje może i poprawne sprzętowo, wyposażeniowo i mundurowo, ale pod względem fabuły i akcji kiepskie, a o poziomie aktorstwa militarnego to często szkoda w ogóle gadać.

Czy dawne produkcje pod względem aktorstwa były lepsze tylko dlatego, że aktorzy mieli "osobiste doświadczenia"? I tak, i nie - w końcu w kinie światowym, tym na poziomie funkcjonuje coś takiego jak przygotowywanie się do roli. U nas to chyba coś nieznanego... chociaż niektóre produkcje dotyczące akurat współczesnych konfliktów jak widać są po tym względem "światełkiem w tunelu". Widać tam, że jednak ta czynność przygotowania się zaistniała.

Używanie jako statystów rekonstruktorów? No cóż to daje tylko jeden efekt wizualny... czyli poprawność mundurów, elementów oporządzenia itd. Nijak nie daje efektu "żołnierskości"- wszak w większości to specjaliści od przebieranek i właśnie w tym są dobrzy, w niuansach mundurów, oporządzenia itd. Obserwując czasem inscenizacje to jakoś nie zauważam podobieństwa do działań prawdziwych żołnierzy...To jest po prostu taki specyficzny amatorski teatr i siłą rzeczy ta "teatralność" jest widoczna.

Ciekawym przykładem dobrego przygotowania do ról jest dla mnie serial "Strike Back" - realizm sytuacyjny prawie nie istnieje, trup ścieli się gęsto, bohaterowie są "herosami", ale jednak oglądałem to z przyjemnością, bo było widać, że ktoś się naprawdę przyłożył do przygotowania aktorów. Widać jak posługują się bronią, brak wszechobecnego w kinie strzelania "na czarnego gangstera" czy łażenia po pomieszczeniach z wyciągnięta przed siebie bronią. Ktoś wyraźnie lekcje odrobił... a że sytuacje wydumane, walki mało realistyczne (zwykle "gra do jednej bramki") to do strawienia, w końcu filmy czy seriale mają bawić czy ciekawić widza.

Elektronika i efekty komputerowe? Są Ok pod jednym warunkiem, że się je zrobi na odpowiednim poziomie, tandetne efekty tego typu są dużo gorsze jak ich całkowity brak. Widać to najlepiej na przykładzie polskiej wysokobudżetowej porażki typu "Bitwa Warszawska". Scena defilady wyglądała dużo lepiej na trailerze, gdy tych efektów jeszcze nie było, a sama scena była zmontowana w "starym stylu"... czyli krótkie ujęcia z wielu kamer i odpowiednio zmontowane. Tandetne efekty komputerowe kompletnie w tym filmie skopały wiele scen... Jak się nie umie tego zrobić, to lepiej nie robić.

Dobrym przykładem wytworzenia efektu masy przemarszu wojsk jest czołówka "Jarzębiny Czerwonej"... Ile było samochodów? Tylko dwa... wystarczy na stop klatkach posprawdzać numery, po dwa działa, dwa moździerze, dwa konne wozy - to wszystko odpowiednio sfilmowane, raz samochody holują działa przeciwlotnicze, raz armaty dywizyjne, a jak nie to jadą z żołnierzami, których się po prostu przemieszczało "na pace" tak by za każdym razem wyglądało inaczej. To wszystko potem odpowiednio zmontowane z wielu krótkich ujęć i efekt "przemarszu wojsk" gotowy - bez komputera.

A jak to wychodziło we współczesnych produkcjach? Wystarczy zobaczyć, jak mieli dwa samochody, 30 ludzi na kupie - to jeszcze aby było gorzej kręcą długie ujęcia i robią szeroki plan... kompletna porażka i efekt jeszcze większej pustki. Jak to się działo, że dawniej potrafiono za pomocą odpowiednich ujęć robić dobra efekty przy stosunkowo niewielkiej ilości sprzętu i statystów, a dzisiaj to sztuka zapomniana?

Wspominacie "Szeregowca Ryana" - no ale poza sceną lądowania, typową dla megaprodukcji i naprawdę z rozmachem zrobioną to reszty efektów wcale nie osiągnięto dużą ilością statystów, dużą ilością sprzętu czy "megawybuchami", a właśnie poprzez odpowiednie filmowanie scen i odpowiedni montaż w jedną całość.

Odnoszę wrażenie, że naszej rodzimej kinematografii to niekoniecznie braku środków na super efekty specjalne czy na setki statystów i sprzęt, a po prostu brakuje umiejętności zarówno w zakresie odpowiedniego filmowania i montażu oraz po prostu pomysłów na dobrą fabułę i akcję. O poziomie aktorstwa to nie wspominam... bo te "młode pokolenie" aktorów to się chyba tylko do grania w telenowelach nadaje, nawet nie w serialach, bo tam też by się przydał jakiś poziom w przygotowywaniu się do ról.

Jak dla mnie kwestia "wypasionych" efektów specjalnych jest drugorzędna... mogą być i może ich nie być - w obu przypadkach da się zrobić dobry film/serial.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Dobrym przykładem wytworzenia efektu masy przemarszu wojsk jest czołówka "Jarzębiny Czerwonej"... Ile było samochodów? Tylko dwa...

Jestem w szoku. "Jarzębinę..." uważam za najlepszy polski film wojenny. A przynajmniej jeden z najlepszych. Zresztą książkę Kotowicza, na podstawie której nakręcono "Jarzębinę" za chyba najlepszą beletrystykę ("wspomnieniową") o armii idącej ze wschodu. Gdyby ktoś mnie z zaskoczenia zapytał, nigdy bym nie powiedział, że ślizgają się tam tylko dwa samochody.

Inna sprawa, że w "Jarzębinie" występuje jakiś dziwny "niemiecki" samochód pancerny z wieżyczką z działem. Także przesadni puryści pewnie by się i do niej przyczepili.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Ciekawym przykładem dobrego przygotowania do ról jest dla mnie serial "Strike Back" - realizm sytuacyjny prawie nie istnieje, trup ścieli się gęsto, bohaterowie są "herosami", ale jednak oglądałem to z przyjemnością, bo było widać, że ktoś się naprawdę przyłożył do przygotowania aktorów. Widać jak posługują się bronią, brak wszechobecnego w kinie strzelania "na czarnego gangstera" czy łażenia po pomieszczeniach z wyciągnięta przed siebie bronią. Ktoś wyraźnie lekcje odrobił... a że sytuacje wydumane, walki mało realistyczne (zwykle "gra do jednej bramki") to do strawienia, w końcu filmy czy seriale mają bawić czy ciekawić widza.

"Kontrę" mógłbym oglądać na okrągło ze względu na sympatyczną paczkę bohaterów jak i właśnie realizm posługiwania się bronią, technik walki etc.

Nie wiem czy miałeś Razorblade okazję zobaczyć ostatni odcinek i wybuchający Stielhandgranate na tamie. Doszedłem po tym do wniosku, że z tymi granatami to chyba jak z winem - czym starsze tym lepsze. :lol: W każdym razie długo tam dojrzewał, aby tak pieprznąć. ;)

W każdym razie "Strike Back" miłośnikom porządnie zrobionych seriali akcji szczerze polecam. Sam nieraz jeszcze do niego wrócę.

Nawiązując jeszcze do przygotowania aktorów.

Bardzo spodobały mi się materiały dodatkowe do "Ocalonego" ("Lone Survivor"). Praca aktorów na strzelnicy, poruszanie się w terenie w szyku patrolowym, flankowanie, osłona ogniowa i wiele wiele innych.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
No cóż... osobiście nic mnie tak nie śmieszy jak granat ręczny wybuchający z siłą 100-kilogramowej bomby lotniczej.

No widzisz, a kolega ze statku powiedział, że "Kompania Braci" kiepska jest bo te wybuchy takie mikre...

Co do efektów to czasem mam wrażenie, że twórcy filmu nie maja pomysłu na fabułę. Nie mają po prostu nic ciekawego do opowiedzenia więc myślą, że gdy napakują fajerwerków to i tak przykują ludzi do ekranu. (Z resztą dotyczy to nie tylko filmów wojennych).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Inna sprawa, że w "Jarzębinie" występuje jakiś dziwny "niemiecki" samochód pancerny z wieżyczką z działem. Także przesadni puryści pewnie by się i do niej przyczepili.

Czy ja wiem? Jak dla mnie poziom "charakteryzacji" pojazdów w PRL-owskich filmach wojennych wypadał często całkiem nieźle, a czasem na poziomie nie gorszym niż ówczesny światowy.

Można się śmiać z "Czterech pancernych", ale te ucharakteryzowane na niemieckie czołgi (w I serii... potem w "dokrętkach" to już jak to w "dokrętkach" - no ale i Hollywoodzkie produkcje bazowały wtedy często tylko na "pomalowaniu") wcale nie wyglądały gorzej niż karykaturalne "Tygrysy" na takim "Złocie dla zuchwałych". Ciekawy jest efekt w scenie finalnego ataku na wybrzeżu... dalekie plany uzupełniono T-54, trochę obłożono maskowaniem, sporo dymu i tyraliery piechoty (pewnie nawet nie "przemundurowane"), ale jako efekt całościowy z "ucharakteryzowanymi" wozami na pierwszym planie wyszło całkiem nieźle i na poziomie, godnym "zachodnich" ówczesnych produkcji.

Zresztą podobnie robiono w ZSRR w ich epopei z T-44 przerobionymi na PzKpfw VI... masę czołgów "na polu" uzupełniono współczesnymi pojazdami, obłożonymi maskowaniem i o różnej wielkości i kształcie. Przy odpowiednim filmowaniu dawało to odpowiednie wrażenie, a widz nie zdążył "zaczepić wzroku" na tych detalach. Demaskuje się to dzisiaj gdy sobie robimy "stopklatki". Gdy się to oglądało swego czasu w TV to wrażenie było pozytywne.

Co do efektów to czasem mam wrażenie, że twórcy filmu nie maja pomysłu na fabułę. Nie mają po prostu nic ciekawego do opowiedzenia więc myślą, że gdy napakują fajerwerków to i tak przykują ludzi do ekranu. (Z resztą dotyczy to nie tylko filmów wojennych).

Nic nie poradzisz... przeciętny widz nie zauważa nieprawidłowości sprzętowych, wydaje mu się że z tą bronią tak powinno być, ale oczekuje dużo pięknych wybuchów i innych efektów.

A propos noszenia broni... to kompletnie rozbawił mnie taki durnowaty serialik 1920WiM - ktoś tam najął jakiś rekonstruktorów, może i mundurki mieli ładne, ale padłem gdy zobaczyłem idących z Mauserami trzymanymi lufą w dół, bo się "chłopaki" naoglądali filmików z jakiegoś Iraku czy Afgana. To i noszą karabiny bez chwytu pistoletowego lufą w dół choć to nielogiczne i kompletnie niewygodne... pewnie dużo dubli nie było bo ich nadgarstki od takiego trzymania klasycznego karabinu rozbolały. O takich bublach w tej produkcji jak wchodzą goście do rzeki z Mauserami, a wychodzą w Mosinami nawet nie wspominam - wszak karabin "sztuk raz" (a w zasadzie trzy), kto by tam sobie zapisał co komu i kiedy dać... a aktor wali sztukę jak w telenoweli to i tak nie wie co ma ręku.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Czy ja wiem? Jak dla mnie poziom "charakteryzacji" pojazdów w PRL-owskich filmach wojennych wypadał często całkiem nieźle, a czasem na poziomie nie gorszym niż ówczesny światowy.

Mam podobne wrażenie. Oczywiście BTR-152 udawały czasami niemieckie transportery, T-34-85 jeździły w pierwszej serii "Pancernych" tam, gdzie powinny jeździć T-34-76, ale ogólnie, jak porównać to np. z "Battle of the Bulge", gdzie Pattony robiły za Tygrysy, a za Ardeny jakieś hiszpańskie, górskie pustacie - to niebo i ziemia.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

...

chodzi mi po głowie myśl dotycząca pirotechniki w filmach jak i imitacji ran itd.

Często zdarza się, że "bum" nie jest adekwatne do użytego specjału, broń "strzela" bez śladu płomienia ani ruchu zamka, a żołnierz pada martwy bez kropli krwi na mundurze.

Pomijając fakt ograniczeń wiekowych - jakie filmy oceniacie najlepiej właśnie za ten rodzaj efektów? Czy zwracacie na to w ogóle uwagę? Czy film traci w waszej ocenie, gdy wybuch aż razi komputerowym "efekciarstwem" a krwi albo nie ma albo jest generowana w pełni komputerowo?

Nie wdając się w dywagacje o realizmie efektów specjalnych, to pragnę poczynić taką drobną uwagę, co do efektów np. postrzelenia, ran śmiertelnych itp. Fora filmowe (i nie tylko) pełne są utyskiwań o nierealistyczne przedstawianie śmierci; uwag, że ludzie tak nie giną, że rany powinny wyglądać inaczej itp.

A mnie zawsze zastanawiało - co dla nich jest "wzornikiem"? Skąd taka powszechna wiedza (nawet u młodzieży szkolnej) jak wygląda śmierć zadana konkretnym typem broni, jak często utyskujący mieli do czynienia z widokiem ran w wyniku postrzału?

Albo taka rzecz jak odgłosy? Zapaleńcy broni mogą znać jej walory, wiedzieć jak się z niej strzela, pamiętać jaki wydaje odgłosy. Atoli ilu osobom było dane słyszeć kilkugodzinną wymianę ognia jakiegoś oddziału z czasów II wojny światowej? Nawet jak się weźmie za konsultantów świadków takich walk, to jak przełożyć cudze wspomnienia sensoryczne na materię filmową?

I taki drobny O.T. z mickiewiczianów. Swego czasu wybitni poloniści prowadzili zaciętą dyskusję, jeśli nie kłótnię, o:

"Tam kula lecąc, z dala grozi, szumi, wyje,

Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje;

Już dopadła, jak boa śród kolumn się zwija,

Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija".

Spór tyczył się kwestii czy jest to prawidłowy i realistyczny opis. Literaturoznawcy dywagowali zatem o: "strzale ostro przez metal", "strzale rdzennym" i "strzale nawiasowym". Choć niby: koń jaki jest, każdy widzi, to jednak jedni widzieli w tym wierne oddanie rzeczywistości - przy zrozumieniu dla wymogów materii poetycznej. Inni widzieli w tym fragmencie dowód na brak wiedzy rzeczowej w tym zakresie poety. I w ocenie tego fragmentu, niewiele do rzeczy miała wiedza z zakresu artylerii. Stanisław Pigoń jako główny obrońca poety, powoływał się na swe własne doświadczenie artyleryjskie, problem w tym, że nie stanowiło ono gwarancji kompetencji, bo mylił się kilkukrotnie w swych próbach rekonstrukcji realiów artyleryjskich. Najpoważniejszy z jego adwersarzy - Kazimierz Wyka, do niczego się nie mógł odwołać, bo z wojskiem to chyba nigdy nie miał nic wspólnego, co nie przeszkadzało jemu pleść krytycznych andronów o kuli wyprawiającej harce niczym smok.

I tak to jest i z dzisiejszymi filmami, są liczne rzesze krytyków i mniejsze (zazwyczaj) grono apologetów danej produkcji filmowej. O ile o szczegóły techniczne można poznać z literatury, to niekoniecznie wiele można się dowiedzieć jak zachowuje się ciało czy człowiek trafiony takim a nie innym pociskiem, z takiej a nie innej broni.

Dla porządku przypomnę (bez większej wiary w skuteczność), że temat jest raczej o efektach specjalnych, a nie o "przebieranych czołgach" i innych niedoróbkach historycznych. Zatem starajmy się skupić na tym pierwszym aspekcie.

:B):

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   

(...)

I taki drobny O.T. z mickiewiczianów. Swego czasu wybitni poloniści prowadzili zaciętą dyskusję, jeśli nie kłótnię, o:

"Tam kula lecąc, z dala grozi, szumi, wyje,

Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje;

Już dopadła, jak boa śród kolumn się zwija,

Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija".

Spór tyczył się kwestii czy jest to prawidłowy i realistyczny opis. Literaturoznawcy dywagowali zatem o: "strzale ostro przez metal", "strzale rdzennym" i "strzale nawiasowym". Choć niby: koń jaki jest, każdy widzi, to jednak jedni widzieli w tym wierne oddanie rzeczywistości - przy zrozumieniu dla wymogów materii poetycznej. Inni widzieli w tym fragmencie dowód na brak wiedzy rzeczowej w tym zakresie poety. I w ocenie tego fragmentu, niewiele do rzeczy miała wiedza z zakresu artylerii.

(...)

Opis jest jak najbardziej prawidłowy. W czasach Reduty Ordona po wystrzeleniu z armaty kula biegła po polu bitwy odbijając się od gruntu jak piłka a zatem szumiała ryczała i ryła grunt. Jak dopadła kolumnę wojska to odbijając się od ziemu i ludzi istotnie zwijała sie wśród kolumny zabijając mnóstwo żołnierzy. Z tego powodu zresztą pod koniec XVIII wieku zaczęto zmieniać szyki. Rezygnowano z głębokich kolumn na rzecz płytkiego szyku ale rozwiniętego. Jeżeli taki płytki szyk kula przewierciła to zabiła o wiele mniej ludzi.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Albo taka rzecz jak odgłosy? Zapaleńcy broni mogą znać jej walory, wiedzieć jak się z niej strzela, pamiętać jaki wydaje odgłosy. Atoli ilu osobom było dane słyszeć kilkugodzinną wymianę ognia jakiegoś oddziału z czasów II wojny światowej? Nawet jak się weźmie za konsultantów świadków takich walk, to jak przełożyć cudze wspomnienia sensoryczne na materię filmową?

Fakt, że broń po dźwięku wystrzału rozpoznają faktycznie ci co maja okazję jej wystrzały słyszeć i to na tyle często by ją rozpoznawać (przynajmniej częściowo) po odgłosach. Jednak nagranie odpowiednich dźwięków broni z DWS czy nawet starszej to żaden problem, nawet w naszym "grajdole". A samo zrobienie takich nagrań i potem odpowiednie zmontowanie tego ze scenami filmowymi moim zdaniem po prostu świadczy o profesjonalizmie twórców i tzw. "szacunku dla widza" - polegającym na tym, że nawet jak laik nie rozpoznaje, to jednak klasę produkcji poznaje się m.in. po wysileniu się na odpowiednie udźwiękowienie. Zresztą osobiście stykałem się z nagrywaniem odpowiednich odgłosów wystrzałów na potrzeby filmowe czy produkcji gier komputerowych.

Oczywiście przeciętny widz nie rozpozna prawidłowości odgłosów... jednak w filmach bywają i "przegięcia". Trochę to śmiesznie brzmi jak pod wystrzał z karabinu skałkowego czy kapiszonowego rewolweru ktoś podkłada dźwięk szybkiego, naddźwiękowego pocisku wystrzelonego ze współczesnej broni. A to wyraźnie przecież słychać... różnica w głosie wystrzału jest ogromna.

Czasem przegina się też z innym odgłosami broni... skoro utarło się, że wyskakujący ładownik rzekomo "strasznie hałasował" i dla przeciwnika "demaskował pustą broń" to często podkłada się właśnie bardzo głośny dźwięk tego wyskakującego ładownika... problem w tym, że w rzeczywistości to często wyskakujący ładownik nie jest słyszalny dla strzelającego na strzelnicy na sąsiednim stanowisku. A co dopiero dla przeciwnika oddalonego o choćby kilkadziesiąt metrów.

Edytowane przez Razorblade1967

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Przypomniał mi się jeden z filmów sensacyjnych. Fabuła wymagała aby sfingować śmierć pewnego emerytowanego generała.

Zrobiono to za pomocą efektów specjalnych.

Źli faceci zostali złapani, sprawiedliwość zatryumfowała.

Na koniec policjanci gratulowali generałowi, że tak wspaniale odegrał swoją śmierć. Pytali się skąd wiedział jak się zachować? Czy to wiedza wyniesiona z wojny?

-Nie. Z filmów gangsterskich. - odpowiedział generał.

Nie lekceważmy sztuki. Bywa ważniejsza od rzeczywistości.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Mnie zawsze ciekawił związek między siłą wybuchów a dialogiem. Komuś wybucha prawie pod nogami granat, dobra, odłamkami nie dostał, bo wskoczył za róg. Ale fali dźwiękowej nie uniknie nawet za rogiem i powinien nieco być przygłuchy.

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.