Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
jancet

Lewicowość czy kukizowość

Rekomendowane odpowiedzi

jancet   

Siedzę sobie w Uzdrowisku Solec-Zdrój, nudy. Niby mam kupę pracy, ale to też nudy. Więc czasem coś czytam. Np. "Przegląd". Jest on uważany za tygodnik opinii naszej lewicy. Fajnie. Kedyś felietony do „Przegladu” pisał Daukszewicz, Widacki, i i jak się nazywał ten ekonomista z brodą od Balcerowicza? Kunicki? Teraz został jedynie Łagowski.

Natomiast jak zawsze jest tam taka rubryka "Giełda", gdzie redakcja wymienia najbardziej pożądane i najbardziej niepożądane zjawiska naszej rzeczywistości.

Na pierwszym miejscu wśród tych na „+”, czyli na pozycji +6, znajduje się informacja, że „Polska znalazła się wśród 20 państw mających największe bezpośrednie inwestycje zagraniczne. W 2014 r. napłynęło do nas 14 mld dol.”.

No dobra, OK, cieszmy się.

Natomiast wśród zjawisk negatywnych, na pozycji -2, tkwi informacja, że „Teresa Piotrowska, minister spraw wewnętrznych, umorzyła postępowanie w sprawie skargi starosty tatrzańskiego na przekazanie luksemburskiej spółce PKG majątku Polskich Kolei Linowych, w tym kolejki na Kasprowy Wierch. I tak za symboliczne 215 mln zł pozbyliśmy się majątku o wielokrotnie większej wartości”.

Nie mnie wyceniać wartość PKL, choć generalnie coś jest tyle warte, za ile da się sprzedać. Natomiast zadaję sobie pytanie, czy redaktorzy „Przeglądu” naprawdę nie zdają sobie sprawy ze związku wartości bezpośrednich inwestycji zagranicznych z „wyprzedażą narodowych sreber”, takich jak PKL? Nie bardzo rozumiem, jak można jedno chwalić i drugie ganić jednocześnie.

Ale w sumie to nie miało być o tym, tylko o zawartym na s. 9-13 obszernym niby-wywiadzie z dr hab. Janem Sową na temat naszej rzeczywistości politycznej i społecznej, poprzedzonym całostronicowym zdjęciem autora, które z Kikizem budzi we mnie bezpośrednie skojarzenia – dostrzegam podobieństwo stylu.

Odnoszę wrażenie, że niektóre ugrupowania ideologiczne dostrzegły w sukcesie Kukiza swą szansę i koniecznie usiłują się podeń podczepić, jadąc na haśle antysystemowości. Od lewaków po neofaszystów. I dr hab. Jan Sowa świetnie się w tym nurcie mieści.

Mniejsza o proponowaną przezeń terapię, najpierw zajmijmy się jego diagnozą. Redaktor Kacper Leśniewicz nie zadawał żadnych niewygodnych pytań, podejrzewam nawet, że nie zadawał żadnych pytań, a tylko je ex post dopisał do monologu Sowy.

A dr hab. Sowa konstatuje m. in. :

Z różnego rodzaju wskaźnikami [...] jest jeden zasadniczy problem. Bardzo często ignorują one klasowy charakter społeczeństwa. Przedstawiając średnią dla Polski, nie uwzględniają różnic, jak i kto rzeczywiście żyje.

No cóż, GUS z zasady ignoruje klasowy charakter społeczeństwa. Jak na razie – OK.

PKB rośnie, ale zwróćmy uwagę, jak mały jest w nim udział płac, i co oznacza, gdy płace stanowią jego jedną trzecią.

No cóż, nie wiem, co to oznacza – nie mam pojęcia, czy to dużo, czy mało, ile wynosi ten udział na Węgrzech, ile w Niemczech. Nic się o tym nie dowiaduję.

Mamy również niski poziom wydatków publicznych w relacji do PKB [...]. Reszta pieniędzy idzie do kieszeni tych, którym powodzi się coraz lepiej.

Jak już parę razy wspominałem, PKB to: wydatki mieszkańców + wydatki rządowe i samorządowe – import + eksport. Liczą się tylko wydatki w kraju, wydatki zagraniczne to import. Kwoty, które „idą do kieszeni” nie mają wpływu na PKB. Tę wiedzę powinien dziś każdy, dopuszczony do matury. Jeśli więc panu dr. hab. udziały nie sumują się do jedności, to ma problem. Bardzo duży problem. Zwykle się mówi, że głosi brednie.

Potem jest długi akapit o tym, że skoro jest tak dobrze (to znaczy mamy dobry wzrost PKB, zwykle powyżej średniej europejskiej – wywody p. dr. hab. dotyczą całego 25-lecia, więc „zielona wyspa Tuska” to tylko epizod – to czemu na nic nie ma pieniędzy – na porządną służbę zdrowia, na prawdziwie darmowe studia dla wszystkich, na godziwe emerytury, mieszkania komunalne, minimalną ochronę socjalną itp?

No cóż, jakiś tak temu na tym forum podałem do wiadomości, że z prostej arytmetyki wynika, iż przy utrzymaniu naszego wzrostu PKB na poziomie 2,5% przy niemieckim wzroście 1,5% nie dogonimy Niemiec w zasadzie nigdy, choć już w przyszłym pokoleniu osiągniemy dzisiejszy poziom życia w Niemczech. Przy czym przeciętny Niemiec dziś uważa, że w jego państwie na nic nie ma pieniędzy – na porządną służbę zdrowia, na prawdziwie darmowe studia dla wszystkich, na godziwe emerytury, mieszkania komunalne, minimalną ochronę socjalną itp. Polacy, pracujący w tym kraju, oceniają rzecz zgoła inaczej, ale to kwestia porównań. Natomiast neoliberałowie z łatwością udowodnią, że jeśli coś jest rozdawane darmo, to podaż nigdy nie zrównoważy popytu, bo ten drugi wg modelu rozbiega się do nieskończoności. I tyle – znów powinni to wiedzieć wszyscy, dopuszczeni do matury.

Przez lata wmawiano ludziom, że pensja minimalna nie może rosnąć, bo wzrost o 1% bedzie oznaczać 40 tys. Nowych bezrobotnych. Przez ostatnie trzy lata pensja minimalna drgnęła, a bezrobocie w tym czasie spada. Mamy zatem do czynienia z szantażem kapitału...

Wynagrodzenie minimalne w ciągu ostatnich 3 lat wzrosło z 1500 zł do 1750 zł, czyli o 17% przy niemal zerowej inflacji. Jeśli p. dr hab. uważa ten wzrost jedynie za drgnięcie, to gratuluję. Ja bym się bardzo ucieszył z takiego tempa wzrostu swoich wynagrodzeń.

Natomiast znów przypomnę, że elementarną zasadą wszelkich praw ekonomicznych jest „ceteris paribus” , czyli pozostałe bez zmian. Gospodarka Polski podlegała w latach 2012-2015 korzystnym zmianom, dzięki czemu można było jednocześnie znacząco podnieść płacę minimalną i nieco obniżyć bezrobocie. Pewnie też można było tylko nieco podwyższyć płacę minimalna, za to znacząco obniżyć bezrobocie.

Mam w zanadrzu jeszcze kilka cytatów, ale wczoraj już się skończyło, a ja dziś muszę wstać o 6:00, by na 8:10 zdążyć na zabiegi...

Cdn.

Edytowane przez jancet

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Jeśli przedsiębiorcy chcą dobrych warunków do prowadzenia działalności, nich uczciwiej dzielą się zyskiem.

Ciekawe. W zasadzie dobre warunki prowadzenia działalności gospodarczej, to niskie i stabilne podatki i składki obowiązkowe. Nie tylko, ale to akurat dotyczy "dzielenia się zyskiem". Ponieważ dzielenie się zyskiem polega na płaceniu podatków i składek, toć chyba nie chodzi o działalność charytatywną. "Uczciwsze" dzielenie się zyskiem, to płacenie wyższych podatków. Zatem jeśli przedsiębiorcy chcą dobrych warunków, niech się zgodzą na złe. Ja tam nie wiem, czy podatki mamy za wysokie, czy za niskie, ale to stwierdzenie jest wewntrznie sprzeczne. Sensu w tym brak kompletnie.

Wszyscy przedsiębiorcy, którzy mówią, że koszty pracy są wysokie, po prostu kłamią. Dane Eurostatu pokazują coś innego - jesteśmy jednym z czterech krajów z najniższą stawką godzinową i najniższymi pośrednimi kosztami pracy.

Wprawdzie nie znalazłem w Eurostacie danych, dotyczących stawek godzinowych, a pod względem zarobków rocznych netto mniej od nas zarabiają w Bułgarii, na Węgrzech, w Łotwie, Litwie i Rumunii, zatem jesteśmy w ostatniej szóstce, a nie czwórce. Jeśli zaś chodzi o obciążenia pośrednie to, licząc procentowo, jesteśmy na 10 miejscu wśród krajów o najwyższych obciążeniach. Być może przemnożenie jednego przez drugie +1, da nam miejsce w najniższej czwórce. Nie będę tego sprawdzać, bo to zupełnie nieistotne.

Ważne jest to, że ogólnie w Unii Europejskiej koszty pracy są bardzo wysokie, szczególnie w porównaniu z Azją. Dlatego pracochłonne zakłady przemysłowe uciekają na wschód, zwykle raczej daleki wschód. Praca w Polsce jest jednym z najtańszych towarów w bardzo drogich delikatesach. W światowym hipermarkecie jest dość droga. Jeszcze od nas się zakłady produkcyjne masowo nie przenoszą do Azji (przemysł włókienniczy jednak już się wyniósł), ale gdy nasze koszty dalej wzrosną...

No cóż, może nam te zakłady niepotrzebne, nie wiem. Ale dr hab. Sowa wprowadza czytelnika w błąd, choć niby nie kłamie.

Wracamy do średniowiecza, co dla nas jest fatalną wiadomością, ponieważ wrócimy do swojego średniowiecza, czyli feudalnych relacji społecznych. Realny staje się powrót do roli chłopów pańszczyźnianych.

Dlaczego wyzysk kapitalistyczny ma nas sprowadzić do średniowiecza - zaiste nie wiem. Nie widzę związku. Czy "nasze średniowiecze" cechowały "feudalne relacje społeczne", a np. w Belgii czy Irlandii nie były one feudalne? Chyba nie. Czy pańszczyzna była charakterystyczna dla naszego średniowiecza - raczej nie, zaczęła dominowała w XVI, XVII i XVIII wieku, ale to nie średniowiecze.

No i jeśli kapitalizm taki zły, to może lepiej wrócić do feudalizmu?

Autor jednak proponuje co innego. Nawołuje mianowicie nas, czyli obywateli, do organizowania się na poziomie loklanym, tak aby tworzyć "wielość", którą należy odróżniać od "ludu". Cóż to jest ta wielość?

Lud jest podmiotem demokracji parlamentarnej, czyli podmiotem zawsze reprezentowanym, a nie działającym samodzielnie. Jako wyborcy w zasadzie możemy jedynie wyrażać przyzwolenie na rządy takiej lub innej grupy czy osoby, co jest rodzajem upupienia. Wielość to podmiot polityczny, ale w rozumieniu polityki nie jako gry partyjno-rządowej, lecz jako wspólnego kształtowania naszego bycia razem, wytwarzania reguł rządzących naszym funkcjonowaniem jako grupy. [...] Wielość to podmiot polityczny, który nie deleguje władzy, tylko sprawuje ją samodzielnie w sposób kolektywny i oczywiście demokratyczny. Nie mówimy tu o żadnym libertarianizmie, czyli o samowoli jednostek.

No cóż, mimo licznych błędów popełnianych przy stawianiu diagnozy, nie można wykluczyć, że proponowana terapia jest słuszna. Chciałbym poznać Wasze zdanie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Mnie się zdaje, że nieco jancet przecenia poziom wiedzy z zakresu ekonomii dzisiejszych maturzystów, pan Sowa jest socjologiem i kulturoznawcą ("materialistyczno-dialektycznym teoretykiem kultury" - jak wynika z notki biograficznej na stronie UJ) stąd może jego nieco niefrasobliwe podejście do terminów z zakresu nauk ekonomicznych.

No ale ja nie bardzo rozumiem gdzie w tym wszystkim jest "kukizowość", bo tego typu teksty pojawiały się zanim Paweł Kukiz wkroczył na scenę polityczną. Coś się znacząco zmieniło?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Mnie się zdaje, że nieco jancet przecenia poziom wiedzy z zakresu ekonomii dzisiejszych maturzystów,

Nie chciałbym się wypowiadać na temat faktycznej wiedzy, której się wymaga od abiturientów, ale przejrzawszszy dwa progamy nauczania przedmiotu "podstawy przedsiębiorczości" na poziomie podstawowym, stwierdziłem, że jest tam dużo o PKB i trochę o krzywej popytu. Ja bym dał dużo o krzywej popytu, a trochę o PKB, w sumie można być świetnym przedsiębiorcą, nie mając bladego pojęcia o PKB. Ale jest jak jest i dlatego twierdzę, że osoba dopuszczona do matury powinna to wiedzieć. Z naciskiem na powinna.

pan Sowa jest socjologiem i kulturoznawcą ("materialistyczno-dialektycznym teoretykiem kultury" - jak wynika z notki biograficznej na stronie UJ) stąd może jego nieco niefrasobliwe podejście do terminów z zakresu nauk ekonomicznych.

Konkretnie jest humanistą, doktorat ma z socjologii, a habilitację z kulturoznastwa. Dziś socjlagia, podobnie jak ekonomia, są w obszarze nauk społecznych i sądzę, że nie można być dobrym socjologiem, nie rozumiejąc podstawowych pojęć i zjawisk ekonomicznych, na poziomie wymagań licealisty.

Oczywiście mogę dostrzec fakt, że zainteresowania oraz ścieżka naukowa pana dr. hab. ułożyły się tak, że na ekonomii się nie zna wcale. Nie ma sprawy - tylko niech się wiec na tematy ekonomiczne nie wypowiada. HOWGH.

No ale ja nie bardzo rozumiem gdzie w tym wszystkim jest "kukizowość", bo tego typu teksty pojawiały się zanim Paweł Kukiz wkroczył na scenę polityczną. Coś się znacząco zmieniło?

Ano zmieniło się to, że pojawił się taki polityk Kukiz i zdobył sporą popularność. Rok temu słowo "kukizowość" byłoby w ogóle niezrozumiałe.

Dlaczego zaś uważam, że ta publikacja z ruchem Kukiza może mieć cokolwiek wspólnego?

Przede wszystkim dostrzegam zerwanie z pewnym dogmatem, przypisywanym dotychczas lewicy, w zasadzie socjaldemokratycznej lewicy - innej jest raczej mało. Ano lewica dostrzegała problem w redystrybucji PKB, czyli chciała generalnie większej mocy państwa, które dzięki temu będzie mogło otoczyć opieką i pracujących, i prekariat, i nawet środowiska pominiętych. Natomiast Sowa chce przesunięcia decyzji w dół, nawet niżej niż organa samorządowe, wprost w ręce obywatelskiej wielości (co by to nie miało w praktyce oznaczać).

Wielce mi to pasuje do kukizowskiej antysystemowości, wiary Kukiza w JOW-y 60-tysięczne, nieco sprzecznęj z empirią, ale tym gorzej dla empirii.

Odnoszę wrażenie, że względny sukces Kukiza w 1. turze spowodował, że szereg środowisk, które dotychczas nie mogły się przebić do parlamentu, ani nawet do grona realnych sił politycznych, uwierzyło, że jak się umiejętnie do Kikiza podczepi, to się im uda. Dlatego tworzy nowe podstawy teoretyczne dla swych ruchów w taki sposób, aby były zgodne z kukizową antysystemowością. Udowodnić się tej zgodności nie da, bo Kikiz rozsądnie, choć bezczelnie powiedział, że żadnego programu nie przyjmie, bo jakby przyjał, to byłoby się do czego przyczepić.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nie chciałbym się wypowiadać na temat faktycznej wiedzy, której się wymaga od abiturientów, ale przejrzawszszy dwa progamy nauczania przedmiotu "podstawy przedsiębiorczości" na poziomie podstawowym, stwierdziłem, że jest tam dużo o PKB i trochę o krzywej popytu. Ja bym dał dużo o krzywej popytu, a trochę o PKB, w sumie można być świetnym przedsiębiorcą, nie mając bladego pojęcia o PKB. Ale jest jak jest i dlatego twierdzę, że osoba dopuszczona do matury powinna to wiedzieć. Z naciskiem na powinna.

Moja zupełnie niereprezentatywna krótka kwerenda pośród pięciu maturzystów (z tego roku) i trzech studentów (jeden tuż po obronie pracy magisterskiej na politologii, drugi - student trzeciego roku socjologii, trzeci - student drugiego roku polonistyki), prowadzi mnie do wniosku, że choć powinni znać - nie znają.

Konkretnie jest humanistą, doktorat ma z socjologii, a habilitację z kulturoznastwa. Dziś socjlagia, podobnie jak ekonomia, są w obszarze nauk społecznych i sądzę, że nie można być dobrym socjologiem, nie rozumiejąc podstawowych pojęć i zjawisk ekonomicznych, na poziomie wymagań licealisty.

A konkretniej co to zmienia, że jest humanistą?

Ja wiem że skończył socjologię, jancet też to wie; obaj wiemy na jakim kierunku się habilitował, to może mi objaśnić jakie to ma znaczenie, wedle janceta, że informuje mnie, iż pan Sowa jest humanistą?

(...)

Dlaczego zaś uważam, że ta publikacja z ruchem Kukiza może mieć cokolwiek wspólnego?

Przede wszystkim dostrzegam zerwanie z pewnym dogmatem, przypisywanym dotychczas lewicy, w zasadzie socjaldemokratycznej lewicy - innej jest raczej mało. Ano lewica dostrzegała problem w redystrybucji PKB, czyli chciała generalnie większej mocy państwa, które dzięki temu będzie mogło otoczyć opieką i pracujących, i prekariat, i nawet środowiska pominiętych. Natomiast Sowa chce przesunięcia decyzji w dół, nawet niżej niż organa samorządowe, wprost w ręce obywatelskiej wielości (co by to nie miało w praktyce oznaczać).

Wielce mi to pasuje do kukizowskiej antysystemowości, wiary Kukiza w JOW-y 60-tysięczne, nieco sprzecznęj z empirią, ale tym gorzej dla empirii.

Odnoszę wrażenie, że względny sukces Kukiza w 1. turze spowodował, że szereg środowisk, które dotychczas nie mogły się przebić do parlamentu, ani nawet do grona realnych sił politycznych, uwierzyło, że jak się umiejętnie do Kikiza podczepi, to się im uda. Dlatego tworzy nowe podstawy teoretyczne dla swych ruchów w taki sposób, aby były zgodne z kukizową antysystemowością. Udowodnić się tej zgodności nie da, bo Kikiz rozsądnie, choć bezczelnie powiedział, że żadnego programu nie przyjmie, bo jakby przyjał, to byłoby się do czego przyczepić.

A czytał jancet teksty pana Sowy zanim się pojawił Kukiz?

Bo jeśli ów autor pisał wcześniej podobnie to nie można powiedzieć, że mamy do czynienia z "kukizową" epidemią. A Sowy związek z alterglobalistami datuje się na znacznie wcześniejszy okres niźli pojawienie się Kukiza na scenie politycznej. A alterglobaliści to raczej anty-systemowi byli i są - a związku z Kukizem to jednak nic nie ma.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Jancecie, co Cię ten "kukizizm" tak rusza? Toż już wcześniej był i "wałęsizm" i "lepperyzm" i kilka innych "izmów".

Nic nowego pod słoniem (czy jakoś tak).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

A konkretniej co to zmienia, że jest humanistą?

Ja wiem że skończył socjologię, jancet też to wie; obaj wiemy na jakim kierunku się habilitował, to może mi objaśnić jakie to ma znaczenie, wedle janceta, że informuje mnie, iż pan Sowa jest humanistą?

Dziś dyscyplina naukowa socjologia zaliczana jest do dziedziny nauk społecznych, tak jak ekonomia. Jednak - jeśli wierzyć bazie OPI Ludzie Nauki - Sowa zrobił doktorat w dyscyplinie socjologia, ale w dziedzinie nauk humanistycznych. Mniemam, że jakaś różnica w tym tkwi.

A czytał jancet teksty pana Sowy zanim się pojawił Kukiz?

Raczej nie. Raz czy dwa kupiłem "Krytykę Polityczną", być może były tam i teksty Sowy, ale nie pamiętam. W "Przeglądzie" nie czytałem, ale kupuję ten tygodnik kilka razy w roku.

Bo jeśli ów autor pisał wcześniej podobnie to nie można powiedzieć, że mamy do czynienia z "kukizową" epidemią. A Sowy związek z alterglobalistami datuje się na znacznie wcześniejszy okres niźli pojawienie się Kukiza na scenie politycznej. A alterglobaliści to raczej anty-systemowi byli i są - a związku z Kukizem to jednak nic nie ma.

Poglądy Sowy, publikowane rok temu, związku z Kukizem nie miały. Poglądy Sowy, publikowane dziś, pozostają w takim oto związku z Kukizem, że w pewnych sprawach zdają się być zbliżone do pogladów, wypowiadanych przez tego ostatniego. Nie twierdzę, że publikacja ta dla autora czy wydawcy miała jakikolwiek zamysł, związany z ruchem Kukiza. Nie wykluczam też, że zamysł taki mieć mogła.

Jancecie, co Cię ten "kukizizm" tak rusza?

Toć pisałem na wstepie - nudzi mi się.

Edytowane przez jancet

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.