Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Knight_in_Fire

Jaruzelski przyjmuje program gospodarczy Solidarności z 1987 r.

Rekomendowane odpowiedzi

Założenia:

1) Jaruzelski i KC PZPR decydują się odrzucić w 1988 roku pomysł Balcerowicza i Sorosa trójki KOR, dotyczący wprowadzenia liberalnych zasad Konsensusu Waszyngtońskiego w polskiej gospodarce, wyrażone w polskim kodeksie handlowym z 1934 roku po naradach z Beksiakiem i Trzeciakowskim. Nie powstają spółki nomenklaturowe i utrzymywany jest Wydział Przestępstw Gospodarczych Milicji Obywatelskiej.;

2) Podczas spotkań w Magdalence Rakowski, Jaruzelski i Trzeciakowski bronią tych decyzji wobec Kuronia, Michnika i Geremka. W zamian, po przejrzeniu programu Solidarności z 1987 roku, decydują się go wprowadzić i wesprzeć uwłaszczenie się załóg, ale bez otwierania handlu zagranicznego. 5 stycznia 1989 roku Trzeciakowski zostaje ministrem gospodarki, a PZPR 21 marca przedkłada do uchwalenia projekt Ustawy o narodowej liście przedsiębiorstw strategicznych, obowiązując KOR do przyjęcia tych zmian. Ustawa ta przewidywała stworzenie listy przedsiębiorstw strategicznych przez ministra gospodarki, kontrasygnowanej przez Centralnego Planistę i wpisywanie na nią zakładów gospodarczych przez niego o domniemanej konieczności utrzymania, rozwoju i dofinansowania. Zaliczono do nich do nich całą Unitrę, Predom, FSO, FSC FSM, FSR, Romet, kopalnie węgla, miedzi, (z wyszczególnieniem), BPH, PKO, BGK, Hutę Katowice i czasowo Górażdże oraz papiernię w Kwidzynie.

3) Trzeciakowski ogłasza 11 maja wprowadzenie indeksacji płac na poziomie 1,1 - 1,2 (zamiast 0,3 - 0,4). Nie ma mowy o wprowadzaniu popiwku.

Co dalej?

Edytowane przez Knight_in_Fire

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Dalej: taki sam sam bałagan i spadek po równi...

Co to jest program z 1987 r.? Nie było wówczas jednolitego pomysłu solidarnościowego na gospodarkę.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Był ogłoszony w Lublinie w grudniu 1987 r. właśnie przez Janusza Beksiaka, Wiktora Osiatyńskiego i kilku innych ekonomistów na prośbę Lecha Wałęsy. Kieżun i Bałtowski o nim wspominają. Miał polegać na poszanowaniu własności prywatnej i uwłaszczeniu mienia na bazie akcjonariatu pracowniczego. Nie zakładał on likwidacji planistyki gospodarczej jako "narzędzia przydatnego do dalszego wyrównywania poziomu rozwoju poszczególnych województw", a co za tym idzie, postulował on wprowadzenie tzw. sektora ochronnego (strategicznego?) gospodarki. Nie było tam mowy o terapii szokowej, do której Trzeciakowski i Beksiak przekonani nie byli - potwierdził to późniejszy 9 - letni spadek inflacji. Mówił też o otwarciu granic, ale miało to przebiegać stopniowo. Szkoda, że nie wszedł w życie.

Edytowane przez Knight_in_Fire

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Dobrze, że tym razem zamknąłeś się w ramach jednego roku, a nie nałapałeś stada złotych rybek.

Ale diabeł tkwi w szczegółach.

Założenia:

1) Jaruzelski i KC PZPR decydują się odrzucić w 1988 roku pomysł Balcerowicza i Sorosa trójki KOR, dotyczący wprowadzenia liberalnych zasad Konsensusu Waszyngtońskiego w polskiej gospodarce,

W 1988 Balcerowicz nie był nikim ważnym i - nawet jeśli formułował jakiś plan - to z pozycji naukowca, a nie polityka. Raczej wątpię, by ktoś z "trójki KOR" - czyli Geremek, Kuroń, Michnik (w kolejności alfabetycznej) znał te koncepcje, a jeśli znał - czy je akceptował. Zwykle zarzuca się im nadmierną lewicowość, tym razem potraktowano te osoby jako nadmiernie prawicowo-liberalne. Mniejsza o personalia, ważne jest, że w 1988 Jaruzelski i KC PZPR nie mogli odrzucić tego planu, ponieważ nie był on im przedstawiony pod obrady.

wyrażone w polskim kodeksie handlowym z 1934 roku

Co do tego ma kodeks handlowy? On określa zasady tworzenia i funkcjonowania spółek, a nie jakie przedsiębiorstwo ma mieć jaką formę prawną. Zresztą z formy prawnej wcale nie wynika właściciel, a to on tu jest istotny.

Nie powstają spółki nomenklaturowe

Rozumiem, że to założenie, ale dlaczego miałbym tak założyć

W zamian, po przejrzeniu programu Solidarności z 1987 roku, decydują się go wprowadzić i wesprzeć uwłaszczenie się załóg

Program "Solidarności" bez "Solidarności" został by, bezpośrednią wolą ludu, olany.

5 stycznia 1989 roku Trzeciakowski zostaje ministrem gospodarki

Rakowski proponował Trzeciakowskiemu objęcie teki ministra gospodarki. Profesor się nie zgodził. Ponoć ponownie proponował mu to Mazowiecki - z identycznym skutkiem.

"Uwłaszczanie się załóg" to pojemne hasło. To co się realnie działo w jego ramach, zwiemy dziś uwłaszczaniem nomenklatury. No bo każdy pracownik dostawał akcje - robotnik dwie, a dyrektor 20 tysięcy. Ale załoga się zgadzała. Większość te dwie akcje sprzedawała po flaszce za każdą. Liter za darmo - czysty zysk.

Więc uwłaszczenie się załóg - choć jak najbardziej przewidziane w ówczesnym systemie - nie powiodło się. Gdyby się powiodło, bylibyśmy pierwszym państwem o ustroju anarcho-syndykalistycznym. Kiedyś nawet na tym forum broniłem założeń tego ustroju. Ale nie posunąłem się do stwierdzenia, że chciałbym w nim żyć. Wolę nie. Więc uwłaszczanie się załóg - na szczęście - nie powiodło się.

PZPR 21 marca przedkłada do uchwalenia projekt Ustawy o narodowej liście przedsiębiorstw strategicznych, obowiązując KOR do przyjęcia tych zmian. Ustawa ta przewidywała stworzenie listy przedsiębiorstw strategicznych przez ministra gospodarki, kontrasygnowanej przez Centralnego Planistę i wpisywanie na nią zakładów gospodarczych przez niego o domniemanej konieczności utrzymania, rozwoju i dofinansowania. Zaliczono do nich do nich całą Unitrę, Predom, FSO, FSC FSM, FSR, Romet, kopalnie węgla, miedzi, (z wyszczególnieniem), BPH, PKO, BGK, Hutę Katowice i czasowo Górażdże oraz papiernię w Kwidzynie.

Łolaboga !!! A po co miałaby być "narodowa lista przedsiębiorstw strategicznych", gdyby nie przewidywano powszechnej prywatyzacji? Co więcej - taka nieformalna lista istniała, nomenklaturze pozwalano się uwłaszczać na jakiś pomniejszych firmach, ale nie na tych wielkich.

Trzeciakowski ogłasza 11 maja wprowadzenie indeksacji płac na poziomie 1,1 - 1,2 (zamiast 0,3 - 0,4). Nie ma mowy o wprowadzaniu popiwku.

Skoro nie ma mowy o wprowadzeniu popiwku, to po jaką cholerę wprowadzać jakikolwiek obowiązujący zakres indeksacji płac? A, prawda, zapomniałem, że w ogóle nie ma prywatyzacji ani nawet komercjalizacji przedsiębiorstw.

Natomiast wprowadzenie obowiązkowej indeksacji płac na poziomie 1,1 - 1,2 inflacji (czyli przy 10%-owym wzroście cen w miesiącu obowiązkowo należałoby zwiększyć płace o 11-12%, prowadziłoby w sposób oczywisty do hiperinflacji

Co dalej?

Oto jest pytanie !

Szalejąca hiperinflacja, załogowa - czyli niczyja własność większości fabryk, świadome odcięcie od importu i obcego kapitału, związany z tym relatywny brak żywności.

O KURWA, JAKIE JA MAM SZCZĘŚCIE, ŻE DO TEGO NIE DOSZŁO !!!

Mam nadzieję, że Secesjonista potraktuje wulgaryzm jako uzasadniony, gdyż inaczej nie potrafię wyrazić swego stosunku do przedstawionego biegu zdarzeń.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nie powstałaby anarchiczny, ale narodowy syndykalizm, bo z rządem, forsującym antyimperialistyczną politykę i po części Chavez. Taką koncepcję forsowała Nacjonalistyczna Partia Francuzów (PNF). Nikt w Polsce by nie dopuścił do braku rządów po uwłaszczeniu robotników i wsparciu dla nich.

Żywność była - wystarczy zauważyć, że mieliśmy sporo PGR - ów, mogących produkować żywność na szeroką skalę. Po coraz bardziej widocznym uwalnianiu się od moskiewskich wpływów nie było przeszkód ku temu.

Kolejna rzecz - to właśnie Michnik, Geremek i Kuroń mieli decydujący wpływ w KOR, który zdobyli przez terror w nim. Pyjasa tam traktowano jak nie przymierzając Kirowa. Służył im do umacniania władzy nad krajem. Oni nawet prawicowości nie widzieli - zauważ, co Michnik w 1987 roku mówił do red. Tekielego z Brulionu, że niby demony faszyzmu i antysemityzmu się odradzają. :blink:

Soros i Sachs podrzucili im tę koncepcję, oni się spotkali z Larrym Lindenbergiem i Jaruzelskim i mu uwierzyli, NIE MAJĄC ŻADNYCH KWALIFIKACJI EKONOMICZNYCH DO SKONFRONTOWANIA TYCH PROPOZYCJI Z POTRZEBĄ POLSKIEGO ROBOTNIKA! Od Geremka, po Michnika wszyscy trze byli historykami.

Jakoś nie sądzę, że Polakom pod liberalnymi rządami i rezygnacją z planistyki gospodarczej żyje się lepiej, bo sporo wyjeżdża (ok. 200 tys.), nie to, co za komuny (ok 49 tys. na rok) no i mamy niż demograficzny, uwarunkowany brakiem polityki mieszkaniowej i przemysłowej (kto zna te słynne powiedzenie pewnego ministra, że najlepiej polityki przemysłowej nie mieć?). W 2014 roku mieliśmy rekord samobójstw (6188 ludzi), co oznacza, że nic po tej transformacji, także i za czasów Buzka, nie trzymało się kupy. Ani coraz bardziej indywidualistyczne i bezrobotne przez likwidację i optymalizację zakładów przemysłowych społeczeństwo, ani elity, także medialne, ani rząd, dopuszczający coraz więcej zagranicznego kapitału, nie zauważając wyprowadzania pieniędzy z kraju w ten sposób. Jest, kuźwa, tak, jak za liberała Grabskiego.

Zresztą, nawet centralne planowanie można było unowocześnić. Kto pamięta projekt Salvadora Allende o nazwie CyberSyn?

http://ciborowski.host247.pl/prl.htm - bardzo proszę, dobry tekst na ten temat. "Polska Rzeczpospolita Ludowa na tle II i III Rzeczypospolitej."

Łączny drenaż przez zagraniczne spółki wyniósł ok. 82 mld złotych w 2014 roku, a przed przystąpieniem do UE - 10 mld zł. Nie mamy już kontroli nad swoją polityką handlową, bo jest prowadzona w ramach tzw. wspólnego rynku.

Jak Thatcher zaczęła likwidować kopalnie i wyprzedawać fabryki Leylanda, to społeczeństwo ją znienawidziło. Dopiero po jej śmierci ludzie z północnej Irlandii i Walii powiedzieli, że dobrze, że już jej nie ma. Podobnie będzie z Balcerowiczem i Buzkiem, zobaczycie.

"W publikacjach pogrobowców „Polski Ludowej” i różnej maści endokomuny, okres tzw. transformacji jest często przedstawiany jako skok międzynarodowego kapitału i jego lokalnych reprezentantów na majątek narodowy. Po części jest to opinia uzasadniona, ale clou jest stwierdzenie „po części”. Dziwnym trafem przemilcza się decydujący wpływ czerwonych „patriotów” i niedawnych budowniczych „realnego socjalizmu” na kształt rzeczywistości po 1989 roku. Jak pisze prof. Jacek Tittenbrun w swoim monumentalnym dziele „Z deszczu pod rynnę. Meandry polskiej prywatyzacji”, spośród członków dawnej nomenklatury 1/4 założyła własne firmy lub zajęła wysokie stanowiska w prywatnych i „sprywatyzowanych” przedsiębiorstwach. Bardzo często zapominali wtedy o trosce o „lud pracujący miast i wsi”. Około 17% dawnych championów marksizmu-leninizmu, których polityka doprowadziła de facto do bankructwa kraju, zachowało lub uzyskało stanowiska kierownicze w przedsiębiorstwach państwowych. Warto też wspomnieć o 15%, którzy przeszli na emerytury i renty, w większości przyznane i wyliczone w oparciu o specjalne przywileje, co zagwarantowało im utrzymanie wysokiego stanu materialnego. O tym nie mogli pomarzyć pracownicy likwidowanych PGR-ów i przedsiębiorstw." - Jacek Titenbrunn, Z deszczu pod rynnę. Meandry polskiej prywatyzacji.

Edytowane przez Knight_in_Fire

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
konti2   

Jestem w szoku. Ktoś tu Grabskiego wspomina ? To może jeszcze Kwiatkowski i COP ? Trzeba było zainwestować nawet na kredyt i pracować a nie teraz żerować na tych, którzy płacą więcej w podatkach. Ponad 19% przenoszę spółkę poza ten kraj.

Mając 19 lat dostałem z domu 2 koszule i szczęść Boże na drogę. Aby studiować w Niemczech i się utrzymać myłem szyby w DB Bahn nocami. Jeżeli ktoś spróbuje podwyższyć podatki CIT to strzeli sam sobie w goleń.

Edytowane przez konti2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

Żywność była - wystarczy zauważyć, że mieliśmy sporo PGR - ów, mogących produkować żywność na szeroką skalę. Po coraz bardziej widocznym uwalnianiu się od moskiewskich wpływów nie było przeszkód ku temu.

Z racji istnienia wielu PGR nie wynika nic dla samowystarczalności.

NIE MAJĄC ŻADNYCH KWALIFIKACJI EKONOMICZNYCH DO SKONFRONTOWANIA TYCH PROPOZYCJI Z POTRZEBĄ POLSKIEGO ROBOTNIKA! Od Geremka, po Michnika wszyscy trze byli historykami.

A dlaczego należało uwzględnić tylko potrzeby robotnika? To jakaś uprzywilejowana rasa?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Żywność była - wystarczy zauważyć, że mieliśmy sporo PGR - ów, mogących produkować żywność na szeroką skalę. Po coraz bardziej widocznym uwalnianiu się od moskiewskich wpływów nie było przeszkód ku temu.

Jakoś tak mi się wydaje, że Moskwa popierała rozwój PGR, a zdziwienie i niechęć budził tam fakt, że tolerujemy rolnictwo prywatne. Widać żyłem w innej Polsce, niż ta, którą opisujesz. Ale to drobiazg.

Ważniejsze jest to, że poziom zaopatrzenia w żywność jest pojęciem względnym. No bo np. w lipcu 1989 roku żywności w sklepach brakowało, a już w sierpniu było jej w bród. Powodem nie był gwałtowny wzrost dostaw, tylko gwałtowny wzrost cen. Obfitość żywności w sklepach cieszył, nieco natomiast mnie wówczas zmartwił fakt, że około 25 sierpnia 89 roku znikły mi pieniądze. Nerwowo szukałem miejsca, gdzie je odłożyłem, no bo przecież powinny być. Długo nie mogłem uwierzyć, że już pensję po prostu wydałem. Na szczęście wyzbierałem z domu wszystkie puste flaszki, sprzedałem na skupie i do pierwszego wystarczyło. :rolleyes:

Kolejna rzecz - to właśnie Michnik, Geremek i Kuroń mieli decydujący wpływ w KOR

No pewnie.

który zdobyli przez terror w nim.

Ciekaw jestem tych narzędzi terroru i wobec kogo je stosowano

Pyjasa tam traktowano jak nie przymierzając Kirowa.

Jak Kirowa? Wolne żarty. Pyjasa traktowano jako chłopaka do roznoszenia ulotek, bo taką rolę pełnił. Nie był nawet członkiem KOR.

Służył im do umacniania władzy nad krajem.

Coś Ci się pomieszało. Pyjas zmarł/zginął w 1977. Michnik, Geremek i Kuroń nijakiej władzy nad krajem wówczas nie mieli. O "Magdalence" jeszcze wtedy się nikomu nie śniło, zresztą trzeba było na ten sen poczekać jeszcze ponad 20 lat. Szczytem marzeń była "finlandyzacja".

Oni nawet prawicowości nie widzieli

No to chyba jest jasne dla każdego, kto choć trochę się interesuje historią najnowszą. Ale to chyba nie jest dla Ciebie jakiś problem, bo program, który prezentujesz jest zdecydowanie lewacki.

Soros i Sachs podrzucili im tę koncepcję, oni się spotkali z Larrym Lindenbergiem i Jaruzelskim i mu uwierzyli

Rozumiem, że wróciliśmy do historii alternatywnej?

Jakoś nie sądzę, że Polakom pod liberalnymi rządami i rezygnacją z planistyki gospodarczej żyje się lepiej

Lepiej, niż kiedy?

bo sporo wyjeżdża (ok. 200 tys.), nie to, co za komuny (ok 49 tys. na rok)

A wiesz, jak długo stało się w kolejce po paszport na KK? I wiesz, że trzeba było w podaniu zadeklarować datę powrotu?

no i mamy niż demograficzny

Tak jakoś się dziwnie składa, że w skali światowej im niższy poziom życia, tym większy przyrost naturalny.

kto zna te słynne powiedzenie pewnego ministra, że najlepiej polityki przemysłowej nie mieć?

Nie znam, ale zasadniczo popieram ten pogląd.

Zresztą, nawet centralne planowanie można było unowocześnić. Kto pamięta projekt Salvadora Allende o nazwie CyberSyn?

Ano nikt. Mam nadzieję, że i o centralnym planowaniu, jako bycie realnym, wkrótce zapomnimy.

http://ciborowski.host247.pl/prl.htm - bardzo proszę, dobry tekst na ten temat. "Polska Rzeczpospolita Ludowa na tle II i III Rzeczypospolitej."

A rrrewalacyjny !!! Padam na kolana przed tekstem, którego autor twierdzi, że w 1807 w Królestwie Polskim zniesiono pańszczyznę. Ma też zasadniczy problem z podaniem notki bibliograficznej pracy zbiorowej i artykułu w czasopiśmie. No i pochodzi sprzed lat piętnastu.

Jak Thatcher zaczęła likwidować kopalnie i wyprzedawać fabryki Leylanda, to społeczeństwo ją znienawidziło. Dopiero po jej śmierci ludzie z północnej Irlandii i Walii powiedzieli, że dobrze, że już jej nie ma. Podobnie będzie z Balcerowiczem i Buzkiem, zobaczycie.

Jedni Thatcher nienawidzą, inni uwielbiają. Podobnie będzie z Balcerowiczem i Buzkiem.

Około 17% dawnych championów marksizmu-leninizmu, których polityka doprowadziła de facto do bankructwa kraju, zachowało lub uzyskało stanowiska kierownicze w przedsiębiorstwach państwowych

Pozostaję przy poglądzie, że do bankructwa systemu realnego socjalizmu doprowadziła - wbrew wysiłkowi wielu kompetentnych i zaangażowanych ludzi - niewydolność systemu nakazowo-rozdzielczego i centralnego planowania.

I - choć w sposobie realizacji "planu Balcerowicza" dostrzegam szereg wad - bardzo się cieszę, że dzięki niemu ten system stał się tylko wspomnieniem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

http://ciborowski.host247.pl/prl.htm - bardzo proszę, dobry tekst na ten temat. "Polska Rzeczpospolita Ludowa na tle II i III Rzeczypospolitej."

(...)

Pomylić dekret Fryderyka Augusta z 1807 r. z decyzją carską z 1862 r., pomylić Księstwo Warszawskie z Królestwem Polskim???

Faktycznie - dobry tekst... dla ignorantów.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
A rrrewalacyjny !!!
Faktycznie - dobry tekst... dla ignorantów.

Jesteście za surowi. Tekst, jak tekst, rzeczywiście sprzed wielu lat, jeszcze przed Unią itp., pisany ewidentnie "pod tezę", czasami z błędami i innymi potknięciami, ale niekiedy więcej swoiście oryginalnych myśli można znaleźć w wypowiedziach, czy pracach "wybitnych autorytetów". Autor jest - jak sam napisał - samoukiem, a na pewno nie historykiem z wykształcenia. A coś tam w źródłach pogrzebał. Coś sam wymyślił. Może lepiej niż niejeden "magister", czy "doktór". I chciało mu się jakoś swoje przekonania potwierdzić argumentami. Jak silnymi - kwestia wiedzy i oceny innych. A tekst czasami daje do myślenia. A to już coś warte.

Fakt, że kompleksowa, uczciwa ocena tego co zrobiono, a co można było zrobić w zakresie gospodarki w II RP, PRL i III RP (przynajmniej do dziś), chyba jeszcze daleko przed nami. Jak wymrą pokolenia, zainteresowane politycznie zagadnieniem.

W moim bardzo prywatnym odczuciu - im mniej nasi obecni władcy będą przekonani, że są cudotwórcami, którzy zbawiają naród cierpiący ongiś w okowach straszliwego PRL, im bardziej będą czuli na plecach oddech społeczeństwa nie do końca przekonanego, "że cudnie teraz jest, a wówczas był jeno ocet", tym lepiej. Wezmą się bardziej do roboty. Ze strachu.

A odnośnie do meritum dyskusji - zgadzam się z przedmówcami. W 1987 operacja w kształcie wyżej zarysowanym była nierealna. Nie ta władza, nie ta "Solidarność", Gorbaczow jeszcze nie zasiedziały na stołku. Elementy operacji raczej wzięte z sufitu.

Można dywagować, czy można było "wypuścić" Rakowskiego z rok wcześniej. I to chyba wszystko.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

http://nowyobywatel.pl/2013/02/09/bronmy-sie-przed-drenazem/ - gazeta łódzkiego stowarzyszenia "Nowy Obywatel":

"Specjalne strefy ekonomiczne to ciekawy eksperyment. Powstały w ok. 300 gminach, co stanowi 11 proc. ogółu gmin. Ale na przykład na Dolnym Śląsku ponad dwa razy więcej, bo 25 proc. gmin udostępniło tereny dla stref. Od 1995 r. na prowadzenie działalności gospodarczej w tych strefach wydano 1200 zezwoleń, zainwestowano w nich 60 mld zł, zatrudnienie znalazło 200 tys. osób. Ale trzeba powiedzieć, że po części były tworzone na gruzach wcześniej istniejącego przemysłu. W niektórych strefach najpierw polikwidowano zakłady przemysłowe, a później stworzono obszar uprzywilejowany, żeby powstały miejsca pracy dla bezrobotnych. To trochę bez sensu – lepiej byłoby nie likwidować, lecz starać się tak przekształcić te przedsiębiorstwa, żeby przetrwały. Ale tego nawet nie próbowano zrobić. W ogóle nie było żadnej polityki przemysłowej.

Jednak główny problem ze specjalnymi strefami ekonomicznymi jest taki, że kluczowym bodźcem do prowadzenia tam działalności są ulgi podatkowe. Strefy to obszary uprzywilejowane podatkowo. Ale państwo nie może funkcjonować na takiej zasadzie, że zbyt wielu będzie miało ulgi podatkowe. Strefa nie może być sposobem na ucieczkę przed zobowiązaniami wobec państwa. Państwo potrzebuje przecież określonej puli środków na sfinansowanie swoich wydatków – zawsze podkreślam, że kryzys finansów publicznych polega nie na tym, że jest deficyt, lecz na niedofinansowaniu obszarów, za które państwo jest odpowiedzialne. Oczywiście samo stworzenie miejsc pracy już poprawia sytuację o tyle, że pracownicy płacą podatki, ale to za mało, bo płacą podatki od bardzo niskich wynagrodzeń, a ich pracodawcy są z wielu podatków zwolnieni. System podatkowy musi korzystać z różnych źródeł dochodów, musi być zasilany podatkami od osób fizycznych, osób prawnych i podatkami pośrednimi. Trzeba pamiętać, że podatki płacimy na rzecz państwa – swojego przecież, nie obcego! – więc powinni to zobowiązanie wypełniać i pracownicy, i przedsiębiorcy.

Jak sprawić, aby te zyski pozostawały w Polsce?

J. Ż.: Opodatkować je. Albo tworzyć specjalne strefy ekonomiczne tylko dla polskich przedsiębiorców. Bo ci zachodni traktują Polskę jak poletko, które mogą wyeksploatować do cna i zostawić jałową glebę, tzn. zostawić społeczeństwo, które ma niezaspokojone podstawowe potrzeby, rodziny żyjące w nędzy, bo tzw. umowy śmieciowe nie dają im zabezpieczenia, i tak dalej. To jest, mówiąc metaforycznie, finansowe wyjałowienie tej gleby ekonomicznej.

(...)

Jeśli przedsiębiorcy z SSE nie płacą podatków, to ktoś inny musi to robić w większym stopniu, żeby wyrównać braki w budżecie. Proszę zwrócić uwagę choćby na to, co dzieje się w ochronie zdrowia. Składka zdrowotna wynosi 9%. W krajach porównywalnych z Polską kształtuje się ona na poziomie od 13 do 15%, normą jest 14%. Kilka dni temu przeczytałem w prasie, że gdzieś na południu Polski szpital zakupił drogie, wyrafinowane urządzenie do regeneracji stawów kolanowych, którego jednak nie można w pełni wykorzystywać, bo NFZ dał pieniądze tylko na bodajże 100 zabiegów i więcej nie będzie. A dlaczego NFZ nie ma na to pieniędzy? Bo składka jest za niska. Powinna wynosić około 14-15%, ale dzielona między pracownika i pracodawcę, bo pracownika już nie można obciążać jeszcze wyższym podatkiem. Trzeba by zatem podwyższyć koszty pracy. Oczywiście pracodawcy będą oponować, choć są one niskie, jedne z najniższych na kontynencie.

I w tym kontekście – zbyt niskich podatków i składek, żeby sfinansować usługi publiczne – specjalne strefy ekonomiczne funkcjonują kosztem nas wszystkich, kosztem całego kraju. A państwo kompletnie ten problem lekceważy. Państwo, które w założeniu jest systemem organizacyjnym, mającym zapewnić lepsze życie społeczeństwu, w ogóle się tymi sprawami nie interesuje. Wręcz przeciwnie, państwo działa na rzecz tych właśnie szemranych biznesmenów, którzy chcą nas tylko „wydoić”. To co to za państwo? Nie ma się czemu dziwić, że obywatele się od tego państwa odwracają, że np. Polki wolą jechać do Anglii i tam rodzić dzieci, a nie w Polsce.

Jak sprawić, aby te zyski pozostawały w Polsce?

J. Ż.: Opodatkować je. Albo tworzyć specjalne strefy ekonomiczne tylko dla polskich przedsiębiorców. Bo ci zachodni traktują Polskę jak poletko, które mogą wyeksploatować do cna i zostawić jałową glebę, tzn. zostawić społeczeństwo, które ma niezaspokojone podstawowe potrzeby, rodziny żyjące w nędzy, bo tzw. umowy śmieciowe nie dają im zabezpieczenia, i tak dalej. To jest, mówiąc metaforycznie, finansowe wyjałowienie tej gleby ekonomicznej.

"

http://wgospodarce.pl/informacje/9045-prof-witold-kiezun-dla-gazety-bankowej-polska-jako-przestrzen-neokolonialna

"Niesamowitym skandalem, o którym dziś już niewiele się mówi, była prywatyzacja Banku Śląskiego. Był to nowoczesny, jak na tamte czasy doskonale zinformatyzowany, szybko rozwijający się bank o kapitale akcyjnym w wysokości 926 mld zł i portfelu złych kredytów nie przekraczającym średnio 8 proc. Pierwsza wycena wartości akcji wynosiła ok. 230 tys. zł (starych), a potem Marek Borowski, ówczesny minister finansów, podniósł ją do 500 tysięcy. W pierwszym notowaniu akcje uzyskały cenę 13,5 razy wyższą od ceny nominalnej, wzrastając do 6,75 mln złotych. Na tej prywatyzacji zarobili nie przeciętni obywatele, ale przede wszystkim ci, którzy to organizowali. Okazało się także, że przed prywatyzacją bardzo poważnie zaniżono kapitał akcyjny banku oraz zyski banku za 9 miesięcy 1993 roku. Podjęto więc dochodzenie, NIK sprawdzał tę prywatyzację, złożono sprawozdanie w Sejmie. Oprócz dymisji ministra Marka Borowskiego nikomu jednak nie spadł włos z głowy.

Drugą wielką i skandaliczną prywatyzacją była prywatyzacja Wielkopolskiego Banku Kredytowego w Poznaniu. Doradzał brytyjski Schroders. Powszechną praktyką było angażowanie niezwykle wysoko opłacanych zagranicznych doradców do wyceny i przeprowadzania emisji akcji. Sprzedawano akcje WBK za 140 tys. zł (starych), a pierwsze notowanie na giełdzie wyniosło 350 tys. złotych. Najwięcej ich nabył Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, który po roku sprzedał cały pakiet Allied Irish Bankowi… sześć razy drożej! Pokazuje to skalę spekulacji, jaka została zaaranżowana przez państwowego właściciela. Potem były następne prywatyzacje, odbywały się przez giełdę, ale inwestorzy zagraniczni szybko skupywali akcje i przejmowali kontrolę nad bankami. Taki los spotkał np. BRE czy BPH. Pekao SA, po skonsolidowaniu z innymi bankami, sprzedano Włochom za ok. 5 mld zł; dziś aktywa tego banku wynoszą 110-115 mld zł. W przybliżeniu sprzedaliśmy nasze banki za ok. 25-30 mld zł, co stanowiło nie więcej niż 15 proc. ich realnej wartości. W ten sposób na ponad 60 banków istniejących w Polsce mamy jedynie cztery z polskim, większym czy mniejszym, kapitałem. Powszechną praktyką było i jest zaniżanie przez Skarb Państwa ceny emisyjnej akcji przy ofertach giełdowych. Chyba jednak największym skandalem było sprzedanie Citibankowi najstarszego i o zasięgu międzynarodowym Banku Handlowego w Warszawie SA, założonego jeszcze w XIX wieku przez finansistę Leopolda Kronenberga.

Dlaczego kraj powinien kontrolować swój sektor bankowy, tak jak to jest np. w Niemczech? Argumentem tych, którzy twierdzą, że należało oddać kontrolę zagranicznym konglomeratom finansowym, jest to, że w Polsce nie było odpowiedniego kapitału, a banki w latach 90. potrzebowały pilnie wzmocnienia, bo miały wysokie portfele złych długów.

Zwolennicy tej prywatyzacji argumentują, że inaczej się nie dało, nie było wówczas w kraju pieniędzy.

To żaden argument. Na prywatnych rachunkach w Narodowym Banku Polskim w tamtych latach było zdeponowane ok. 8 mld dolarów, a co najmniej drugie tyle stanowiły dewizowe oszczędności Polaków. Również pula rezerwy dewizowej na zabezpieczenie wartości złotego została źle skalkulowana, nie było potrzeby stworzenia aż tak dużych rezerw. Część z nich można było włączyć do procesu prywatyzacji banków. Można było też zaciągnąć pożyczki zagraniczne, ewentualnie sprzedać mniejszościowe zestawy akcji. Obecnie zyski banków w Polsce są wysokie, rzędu circa 15 mld zł rocznie. Po prostu nie było woli politycznej – banki miały zostać tanio wysprzedane tzw. inwestorom zagranicznym. Sprzyjała im także inflacja, w Polsce depozyty i papiery skarbowe były o niebo wyżej oprocentowane niż kredyty na Zachodzie – taki mechanizm utrzymywał się dłuższy czas. Proszę spojrzeć na przykład transformacji banków chińskich. Gdy brakowało im kapitału, zaprosiły zagranicznych inwestorów, udostępniły im pulę akcji nie wyższą niż 30 proc., robiąc przy tym prawdziwy przetarg na międzynarodowych rynkach.

Cała prywatyzacja polskiego sektora bankowego odbyła się w sposób chaotyczny i doraźny. Przepłacono zagranicznym konsultantom. Banki sprzedano za tzw. cenę rynkową, ale przez nich wycenianą. Podobnie zresztą, jak i wiele rentownych przedsiębiorstw. Ci, którzy to zrobili, ulegając marketingowi różnej maści zagranicznych „doradców”, doprowadzili nie tylko do ogromnych strat budżetu, ale także zaszkodzili całej polskiej gospodarce. Oceniam, że budżet stracił na operacji prywatyzacji banków ok. 150-200 mld złotych. Po tych prywatyzacjach polską kadrę zarządzającą stopniowo zastępowali cudzoziemcy."

Opinię wyróbcie sobie sami. Mam tego więcej, na przykład skany z prywatyzacji między 1989 a 1998 rokiem, ale to na później.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.