Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
jancet

Zwykli ludzie końca wojny

Rekomendowane odpowiedzi

jancet   

Zgodnie z tematem i jego opisem chciałbym, byśmy porozmawiali tu o losach konkretnych osób, które żyły w drugiej połowie lat 40-ych i na początku lat 50-ych. Nie tych, o których dowiedzieliśmy się z prasy, książek, telewizji, szkoły czy jakichkolwiek publikacji.

Czyli zwykle naszych bliskich.

Choć dział dotyczy "powojnia", chyba jednak często trzeba będzie zacząć wcześniej - zwykle od dnia narodzin.

Edytowane przez jancet

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

No to ja zacznę od swojego ojca. Rocznik 1903. Kongresówka, Warszawa. Wraz z matką w 1915, która była bodajże księgową w jakiejś fabryce, "ewakuowany" do Moskwy, gdzie mieszkał do 1919 roku. Rosyjskim posługiwał się "as a native speaker", jakbyśmy dziś powiedzieli. W Moskwie rozpoczął przygodę z harcerstwem, była tam polska drużyna.

Wrócił do Polski, skończył VI LO im. Tadeusza Reytana. Można powiedzieć, że wziął udział w wojnie 1920 roku, bo wraz z drużyną harcerską został wysłany do strzeżenia... zachodniej granicy pod Tucholą. Strzegł jej z karabinem, do którego nie było amunicji, a bagnet trzeba było mocować sznurkiem. Nigdy do nikogo nie strzelał. Miał bardzo poważną wadę wzroku, więc raczej wojsko dało mu spokój.

Skończył studia inżynierskie na Politechnice Warszawskiej, specjalizując się w radiotechnice. Trafił do Polskiego Radia. Uczestniczył w uruchamianiu radiostacji we Lwowie, na Forcie Mokotowskim, potem Raszyn. Następnie zajmował się uruchomieniem telewizji z eksperymentalnego nadajnika w gmachu "Prudencjału", jak warszawiacy nań mówili. Zarabiał zupełnie gigantyczne pieniądze - 1240 zł na rękę. Mówił, że 240 oddawał matce, z czego nieźle żyła, 500 byłej żonie, a pozostałe 500 miał na swoje utrzymanie - i nie bardzo wiedział, co z tym zrobić. Kupił sobie nawet Fiata - odbiór miał być w październiku 1939 roku.

We wrześniu 39 roku wraz z rządem został ewakuowany z Warszawy i znalazł się na rumuńskiej granicy. Jednak granicznego mostu nie przekroczył, wrócił do Lwowa. Nie trafił do Kazachstanu, ponieważ wcześniej dowiedziało się o nim NKWD i przedstawiło propozycję nie do odrzucenia - że uruchomi lwowską radiostację. Bo sowieccy sami nie potrafili. Uruchomił. Jak dostał urlop, próbował uciec i wrócić do GG, ale się nie udało. Trafił do NKWD-owskiego więzienia, ale z niego wyszedł cały, bo wciąż był potrzebny we lwowskiej radiostacji.

I tam go zastał czerwiec 41 roku. Wrócił do Warszawy, a raczej na Pragę. W zbrojnej konspiracji i w Powstaniu nie uczestniczył. Ale we wrześniu dał się złapać na naruszaniu przepisów porządkowych - patrzył z prawego brzegu na walczącą Warszawę - i został wysłany do KL Stutthof. Jednak początkowo nie trafił za druty, tylko do obozu pracy Organizacji Todt. Pomimo iż był cherlawym inteligencikiem i nie był w stanie wyrobić swej normy pracy, przetrwał, ponieważ nie palił papierosów. Oddawał swój przydział papierosów w zamian za pomoc w kopaniu okopów.

Jednak wiosną 45 roku Organizacja Todt swoich... jak ich nazwać?... niewolników z tej okolicy odwiozła do KL Stutthof i w końcu ojciec trafił za druty, choć administracja obozu wówczas zajmowała się tylko własnymi sprawami, więc żadnego numeru nikt mu nie wytatuował. Przetrwał radzieckie bombardowania, a po kilku dniach (mówił, że w tym czasie nie dostawali żadnej żywności) czerwonoarmiejcy wyzwolili KL Stutthof.

Wyzwolonymi Polakami nikt się raczej nie przejmował, ale rozeszła się informacja, że te ziemie mają należeć do Polski i że polska administracja organizuje się w Elblągu. Do Elbląga tylko trochę ponad 40 km, dotarł pieszo. Tak faktycznie działała komórka polskiej administracji. Jako że był elektronikiem, polecono mu uruchomić elektrownię. Elektrownię uruchomił i rad by w Elblągu pozostał (udało mu się ściągnąć narzeczoną, czyli moja mamę, i zawrzeć ślub), ale o człowieku, który potrafi uruchamiać elektrownie dowiedziały się władze z województwa, czyli z Gdańska, i ściągnęły go do siebie. W Gdańsku został jakimś podstarościm czy jak to się wtedy nazywało, odpowiedzialnym za infrastrukturę miasta. Prąd, woda, ścieki, telefony. Pracował, zarządzał, uruchamiał co się dało. Co się nie dało uruchomić dziś, uruchamiał jutro, za tydzień, za miesiąc.

Wtedy przyszła informacja z Warszawy, że jest potrzebny do uruchomienia radiostacji raszyńskiej. Wreszcie powrót do radia !!! Więc się przeniósł do Warszawy (mama ponoć była z tego bardzo niezadowolona) i radiostację uruchomił. Po raz drugi.

Z opowiadań rodziców nie wynika, na ile te kolejne przenosiny na trasie Elbląg - Gdańsk - Warszawa były wymuszone, a na ile - dobrowolne. I chyba wówczas nie zadawano sobie takiego pytania. Jestem potrzebny tam i tam. Tak mi powiedziano. No to tam jadę. Dlaczego? Dla Polski. Choć chyba unikano górnolotnych określeń w prywatnych rozmowach. W oficjalnych było ich aż nadto.

W Warszawie ojciec awansował na wice-szefa Centralnego Urzędu Radiofonii, czyli odpowiednika późniejszego Radiokomitetu. Potem przeszedł do Polskiego Radia, gdzie zajmował się głownie uruchomieniem telewizji. Telewizję uruchomił. W 1968 roku został szurnięty na wicedyrektora Instytutu Łączności. Na osłodę dali mu stanowisko docenta. Naukowo zajmował się laserami i światłowodami, współpracując z WAT-em. Jeszcze mając lat 80 aktywnie pracował, jeżdżąc środkami komunikacji publicznej z Mokotowa do Miedzeszyna (Instytut Łączności) i na Bemowo (WAT). Ale to już nie mieści się w czasowym zakresie działu.

Nigdy nie wstąpił do żadnej partii - ani przed, ani po wojnie. Przekonania miał wyraźne lewicowe. Pozostawał im wierny, mimo świadomości zbrodni stalinowskich. O Katyniu czy głodzie na Ukrainie dowiedziałem się od ojca, w czasach, gdy lękano się, czy przekazywanie takich informacji jest bezpieczne.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czemu ten temat ma służyć, ale...

mój dziadek walczył we wrześniu (jako kawalerzysta), był zwykłym chłopem, zatem nikt się nim nie interesował, trafił do Pruszkowa i wrócił do do domu. Podczas okupacji obił mordę komuś z gestapo/czy zwykłego Volksdeutscha czego skalp w postaci ciekawego płaszcza przechowywaliśmy przez wiele lat.

Mój dziadek nie występował na trybunach majowych jak ojciec janceta; nie uruchamiał istotnych mediów; zatem w telewizorze nie mogłem go zobaczyć, robił swoje w drewnie i polityka mało go interesowała (schody dębowe u Niemena to dzieło mego dziadka - i to wykonano bez maszyn, wszystko rękodzieło, a był to - dąb).

Dziadek nienawidził ludzi z partii, a jeszcze bardziej tych co to niby nie są jej członkami a dają jej placet.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Mój dziadek nie występował na trybunach majowych jak ojciec janceta;

FAŁSZ. Secesjonisto, ale nic mi nie wiadomo o tym, by mój ojciec występował na "trybunach majowych". Możesz podać źródło tej informacji? Czy tak po prostu sobie zmyśliłeś?

nie uruchamiał istotnych mediów; zatem w telewizorze nie mogłem go zobaczyć

FAŁSZ. Ojciec nigdy nie był pokazywany w telewizji z okazji uruchamiania czegokolwiek - przynajmniej ja tego nie widziałem. Znów poproszę o źródło tej informacji. Najwyraźniej wiesz o nim więcej, niż ja.

W telewizyjnej transmisji z pochodu pierwszomajowego można było zobaczyć każdego uczestnika.

Trochę mnie zadziwia, że Secesjonista, tak znany i szanowany ze względu na precyzję swych wypowiedzi - której brak u innych nader ostro piętnuje - pozwala sobie na takie nagromadzenie nieprawd (mówiąc delikatnie). Może odszczeka - choć wątpię.

robił swoje w drewnie i polityka mało go interesowała

Jeden robi w drewnie, drugi w elektronice. Mam nadzieję, że nie tworzysz tezy o wyższości robienia w drewnie nad robieniem w elektronice.

schody dębowe u Niemena to dzieło mego dziadka - i to wykonano bez maszyn, wszystko rękodzieło, a był to - dąb
Chodzi o tego Niemena, śpiewaka, co go znam z radia i telewizji? No cóż, gdyby tacy, jak mój ojciec, nie uruchomili radia i telewizji, to Niemen nie miałby gdzie występować, nikt by go nie znał, i Twój dziadek nie miałby komu zrobić tych schodów, bo Niemen nie miałby kasy, by mu zapłacić.

Jeśli chodzi o dąb, to głęboki szacunek dla Twego dziadka chciałbym wyrazić, bo ja raz chciałem gwóźdź wbić w dębową deskę i... lepiej będzie, jak tu skończę.

Dziadek nienawidził ludzi z partii

Mogę stwierdzić, że ojciec nie nienawidził ludzi z partii, ponieważ był człowiekiem wyrozumiałym dla ludzkich słabości i nienawiść do kogokolwiek uznawał za etycznie niedopuszczalną. Nie chciałbym być źle zrozumianym, że niby Twój dziadek, skoro kogoś nienawidził, to był gorszy. Nie, nie, nic z tego.

Nienawiść prawdziwa objawia się w czynach, zaś u Twego dziadka - tak sądzę - występowało coś na kształt "nienawiści deklaratywnej", dość popularnej w owych czasach. To znaczy, że ktoś deklaruje (zwykle jedynie w rodzinnym gronie) nienawiść do PZPR, co nie owocuje żadnymi działaniami czy zaniechaniami i nie przeszkadza w tym, by z członkiem tej partii dobrze współpracować w robocie, wypić piwo czy coś konkretnego lub przyjąć od niego zlecenie i dobrze wykonać dla niego dębowe schody.

Trudno było aktywnie nienawidzić partyjnych, bo w szczytowym momencie co 12 Polak należał do partii. A odliczając dzieci, starców i gospodynie domowe...

Jeśli chodzi o mego ojca, to zwykle bardzo negatywnie wypowiadał się o partii i jej członkach. Podejrzewam, że gdybym się do PZPR zapisał, to usiłował by mnie wydziedziczyć, czego jednak uczynić nie mógł, bo nijakiego majątku nie zgromadził.

a jeszcze bardziej tych co to niby nie są jej członkami a dają jej placet.

Odczytuję to jako sugestię, że mój ojciec to był "be", bo robił w radiu, zaś Twój był "cacy", bo robił w drewnie?

Mam nadzieję, że się mylę i że niczego, podobnie bzdurnego nie sugerowałeś. Na wszelki wypadek jednak rozwinę swoje stanowisko.

Twój dziadek, podobnie jak mój ojciec, podobnie dawali "placet" PZPR do rządzenia. Nie wiem, czy Niemen był członkiem PZPR lub sojuszniczego stronnictwa, czy nie. I w sumie nie ma to najmniejszego znaczenia. Siak czy owak, śpiewając piosenki, emitowane w socjalistycznym radiu i socjalistycznej telewizji, nagrywając płyty w socjalistycznej wytwórni czy śpiewając na socjalistycznych koncertach - dla niezorientowanych dodam: innych radiów (tak stoi w słowniku PWN), telewizji, wytwórni i koncertów nie było - dawał placet rządzącej partii. Z socjalistycznego budżetu socjalistycznego rządu socjalistycznej partii dostawał pieniądze, którymi płacił za wykonane dębowe schody.

Edytowane przez jancet

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.