Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Jarpen Zigrin

Najlepszy pancernik II wś

Rekomendowane odpowiedzi

maxgall   
Pisząc o systemie ochrony podwodnej kadłuba na Yamato miałem na uwadze, że miałby się on sprawdzić w przypadku trafień ciężkimi pociskami a nie torpedami.

Pozwolę sobie z Kolegą się nie zgodzić.

Odporność pancerników typu Yamato była niesamowita. Przypomnę że do zatopienia Musashi potrzebne było aż 19 (!!!) torped oraz 17 bezpośrednich trafień bombami 227 i 454 kg. Dodatkowo 18 bomb które wybuchły bardzo blisko okrętu.

Te 19 torped to bardzo dobra rekomendacja, jeżeli chodzi o ochronę podwodnej części kadłuba :wink:

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
george   

Bardzo odpowiada mi odpowiedź maxgalla, gdyż i ja uważam, że pancerniki typu Yamato mogły być znacznie bardziej odporne na trafienia torpedami, niż to duża grupa dyskutantów utrzymuje. Swoje opinie napisałem pod wpływem wszelkich głosów na ten temat umieszczonych w różnych publikacjach, ale nie jest to dla mnie aż takie oczywiste. Wypadek trafienia z okrętu podwodnego USS Skate jedną torpedą w okolicy śródokręcia pancernika Yamato, po którym nabrał on 3000 ton wody, w znacznym stopniu wpływa na gorsze oceny jego systemu biernej ochrony kadłuba. Niemniej trzeba brać pod uwagę fakt, że torpedy lotnicze mogły być mniejszego kalibru i ze słabszym ładunkiem wybuchowym. Natomiast torpedy okrętów USA używane na niszczycielach i przez okręty podwodne mimo typowego kalibru 533mm miały dużo silniejszy ładunek wybuchowy niż trotyl jaki był używany w torpedach innych państw. Zresztą najsłabszym elementem odporności okrętów typu Yamato były zbyt wysokie i słabo opancerzone stanowiska dział 155mm (wieże i ich barbety) umieszczone na skrajach niedługiej nadbudówki śródokręcia. Taktyka ataku amerykańskich samolotów torpedami tylko na jedną burtę okrętu pozwoliła szybko obezwładnić poprzez przechył kadłuba, japońskiego giganta Yamato.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
maxgall   
Wypadek trafienia z okrętu podwodnego USS Skate jedną torpedą w okolicy śródokręcia pancernika Yamato, po którym nabrał on 3000 ton wody, w znacznym stopniu wpływa na gorsze oceny jego systemu biernej ochrony kadłuba.

Wspomniana powyżej torpeda trafiła bardzo pechowo (pechowo dla Yamato oczywiście :wink: ) w miejsce łączenia płyt pancernych 410mm z 200mm. Połączenie płyt nie wytrzymało wybuchu i woda wdarła się do komory prochowej rufowej wieży artylerii głównej.

Dla porównania warto wspomnieć o trafieniu Musashi z marca 1944 roku, pojedynczą torpedą 533 mm wystrzeloną z OP USS Tunny - tutaj wcale nie było tak źle, a nawet było bardzo dobrze.

Po tym trafieniu w rejonie dziobu pojawiła się 6 metrowa dziura, przez która do kadłuba wdarło się 2000 ton wody. A jak zareagował okręt? Nawet nie wyszedł z szyku!!! Część ludzi z załogi myślała że trafiony został inny okręt!

Okręt mógł utrzymać prędkość 26 węzłów - tylko o jeden węzeł mniej od maksymalnej!

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Maciej   

A ja głosuję oczywiście na King George V

Najlepsze opancerzenie ze wszystkich pancerników II wojny ( z wyjątkiem wież artylerii głównej ).

Bardzo dobra ochrona bierna przed torpedami, dobra przed pociskami nurkującymi.

Doskonały ( ówcześnie najlepszy na świecie ) system kierowania ogniem przeciwokrętowym.

Przyzwoita artyleria główna - co prawda kaliber mniejszy od większości konkurencji, ale całkowicie wystarczający do zniszczenia każdego przeciwnika.

Dobra artyleria uniwersalna - trochę za mała szybkostrzelność i prędkości naprowadzania, ale za to duża siła niszczenia pocisku.

W początkowym okresie wojny najlepsze na świecie lekkie uzbrojenie przeciwlotnicze, systematycznie zwiększane w czasie wojny. Jeśli chodzi o liczebność to pod koniec okręty te mimo mniejszych wymiarów miały więcej działek 40mm niż hamerykańskie Iowy.

Co do Yamato - mitem jest duży rozrzut dział tych okrętów. Działa te były projektowane i wykonane z założeniem dużej celności i małego rozrzutu kosztem osiągów balistycznych. I to udało się zrobić. Japończycy lubili bardzo skupione salwy.

Po pierwszych testach, mimo bardzo małego rozrzutu, Japończycy uznali, że jest on za duży i wprowadzili urządzenie opóźniające wystrzał ze środkowego działa o 80 ms, co zmniejszało oddziaływanie pocisków na siebie podczas lotu ( likwidowało "całowanie" się pocisków ), zmniejszało oddziaływanie gazów wylotowych z sąsiednich luf, w efekcie salwy były niezwykle skupione. Jeśli tego wymagano.

Dalej - Japończycy mieli te swoje pocisku nurkujące. Owszem radar mieli dużo później i dużo gorszy, ale radar to nie pancernik, choć wpływa na jego wyniki w walce. Jak wykazały doświadczenia walk pod Guandalcannalem samo posiadanie radaru niczego nie gwarantuje. Amerykanie go mieli i przez długi okres czasu byli systematycznie rozbijani przez Japończyków którzy mieli po prostu dobrą optykę nocną o dużej jasności a za to byli świetnie przygotowani do walki.

Yamaciak miał dalmierze o największej bazie na świecie ( 15 m ), nie ma zgodności czy stereoskopowe czy koicyndentne. Jedni twierdzą tak drudzy inaczej. Osobiście stawiam na mix tych i tych.

Wadą jego była beznadziejna jakość stali pancernej ( nadrabiana grubością i ukosowaniem ).

Umieszczenie pancerza na zewnątrz kadłuba było powszechne i pożądane. Owszem zwiększało opory hydrodynamiczne - ale wsadzanie pancerza burtowego do środka kadłuba daje więcej szkód jak pożytku - to jest kolejna wada Iowy.

Iowa - beznadziejnie opancerzona. Do tego posiadająca ogromne "dziury" w pancerzu, przez co wrogie pociski mogły wejść do witaliów bez specjalnych trudności - w zasadzie do tego wystarczyły 283 Scharnchorsta, a może i Deutschlanda. Pancerz schowany w środku gwarantował fenomenalne trudności z jakimikolwiek naprawami oraz zapewniał utratę szczelności nawet bez przebicia cytadeli. Okręty miały kłopoty ze statecznością, były "mokre" ( King George V zresztą też suchy nie był ).

Ich pociski były niemal lite - co owszem dawało dobre przebijalności, ale beznadziejną siłę niszczącą po przebiciu pancerza ( choć wystarczyły do zniszczenia Kirishimy - Washington strzelał tymi samymi pociskami ). W starciu z Jean Bartem wyszło też parę innych wad pocisków super ciężkich nad którymi amerykanie tak się podniecają.

Tak naprawdę to jedyną zaletą Iowki była ich prędkość ( bez żadnego znaczenia w walce jeśli obydwie strony walki chcą ) oraz ogromny zasięg przy prędkości ekonomicznej. Warto pamiętać, że przy ekonomicznej - bo jak się porówna np. jej zasięg z Bismarckiem, to przy prędkościach koło 28-30 w Bismarck już miał sporo większy zasięg.

A jakie znaczenie ma zasięg jak dojdzie do walki?

"Strategiczne" znaczenie ma, ale "taktyczne"?

A jeszcze jedno - tak się niektórzy podniecają tymi 3 tysiącami ton wody w kadłubie po trafieniu torpedą.

Przeliczmy sobie - tona wody to mniej więcej metr sześcienny objętości ( piszę mniej więcej, bo ta masa zależy od zasolenia ).

Teraz bierzemy 3000 wyciągamy pierwiastek sześcienny i otrzymujemy sześcian o wymiarach 14,4x14,4x14,4 metra.

Co to znaczy na tle kadłuba Yamato:

yamato_cube.jpg

Rzeczywiście, tragedia

To co faktycznie było problemem, to że to wspomniane połączenie puściło i woda wlała się do rufowych komór amunicyjnych. Ale po tym incydencie to połączenie poprawiono. Może nie idealnie, ale wystarczająco by Msuashi po otrzymaniu koło 10 torped ( co prawda lotniczych ) był w stanie zachować miejsce w szyku i utrzymać prędkość koło 24 węzłów!

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

Skoro ktoś wskrzesił ten temat... ;)

Niemniej trzeba brać pod uwagę fakt, że torpedy lotnicze mogły być mniejszego kalibru i ze słabszym ładunkiem wybuchowym. Natomiast torpedy okrętów USA używane na niszczycielach i przez okręty podwodne mimo typowego kalibru 533mm miały dużo silniejszy ładunek wybuchowy niż trotyl jaki był używany w torpedach innych państw.

... to postanowiłem wrzucić tu informację o ładunku wybuchowym zawartym w popularnych amerykańskich torpedach tego okresu:

Mk.13 (569 mm, lotnicza) - wczesne modele 182 kg (TNT), późne modele 272 kg (Torpex)

Mk.14 (533 mm, dla okrętów podwodnych) - 292 kg (Torpex)

Mk.15 (533 mm, dla okrętów nawodnych) - 374 kg (Torpex)

Mk.18 (533 mm, dla okrętów podw., elektryczna) - 261 kg (Torpex)

Torpex to mieszanina o składzie 41% TNT (lub nieco mniej), 41% RDX (lub nieco więcej) i 18% aluminium. Wg amerykańskich norm efektywność takiego materiału w przypadku oddziaływania podwodnej eksplozji na cel w rodzaju kadłuba okrętowego wynosiła około 150% efektywności czystego TNT.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
maxgall   
A ja głosuję oczywiście na King George V

Witamy serdecznie na Forum.

Czemu mnie nie dziwi że wybrałeś KGV? ;)

Jednak pod Kuantan typ KGV nie spisał się zbyt rewelacyjnie – gorsze od Yamato wydaje się być tak opancerzenie (zatonął po otrzymaniu znacznie mniejszych obrażeń niż japońskie giganty) jak również tak zachwalane przez Ciebie uzbrojenie plot.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Maciej   
Czemu mnie nie dziwi że wybrałeś KGV?

Pewnie z głębokiego przekonania że to słuszny wybór ;)

Jednak pod Kuantan typ KGV nie spisał się zbyt rewelacyjnie

Zgoda. Połączenie pecha, błędów wywiadu i błędów załogi.

Pech - że pierwsze trafienie padło w rejonie śrub, co spowodowało wygięcie wału który porozbijał wszystko na swojej drodze - ilość wody która się wlała od tego wygięcia była kilkakrotnie większa niż od całej reszty pozostałych torped. Równie dobrze to trafienie mogło być z 10-20 metrów bardziej z przodu i reszta mogła walki mogła wyglądać inaczej.

Błędy wywiadu - Anglicy nie wiedzieli czym dysponują Japończycy ( choćby w przybliżeniu ) i żyli w głębokim przekonani, że latają na jakiś kukuryźnikach poruszających się jeszcze wolniej od ich swordfishy i do tego byli przystrzelani. Do tego, przecież było jasne dla wielkich Agnlików rządzących światem, że Japończycy to zezole co to nie potrafią trafić w nic ( chyba że przypadkiem ), wiec od tych paru samolotów to wystarczy się opędzić jak od komara i będzie dobrze.

Jak nagle zaczęły nadlatywać bombowce tak ze dwa razy szybciej i zrzucać torpedy muskając kadłubami czubki fal, to angielscy artylerzyści mieli niezmiernie mało czasu na przejście kursu doszkalającego. A potem było to felerne trafienie już w pierwszym ataku. trafienie to spowodowało na tyle duży przechył, że działka nie mogły być wystarczająco opuszczone, a awaria prądu unieruchomiła większość artylerii przeciwlotniczej. W efekcie kolejne samoloty miały dużo łatwiej. Ewidentnym błędem wywiadu było nie zebranie prawdziwych informacji o przeciwniku. Atak tych 70 maszyn było spokojnie do przetrwania ( pewnie z uszkodzeniami może i poważnymi ) gdyby od początku było wiadomo z czym mamy do czynienia.

Błędy załogi - no cóż jak im turbina zaczęła wibrować to ją wyłączyli. Ale potem doszli do wniosku, że im się znudziło siedzieć na tym pechowym okręcie który nie dość że był uszkodzony jeszcze w czasie budowy, to potem świeży poszedł walczyć z Bismarckiem, a tu jeszcze jakieś samoloty, a nuż się Japończykom [troszkę szacunku dla nacji - F.] nie uda go zatopić, więc na wszelki wypadek WŁĄCZYLI ją z powrotem, żeby dobrze wykonałą swoją niszczycielską pracę.

Podobne uszkodzenie śruby na drugiej burcie nie spowodowało żadnych przecieków poza TDS, bo w porę wyłączono turbinę.

A że mimo nawet takich wściekłych ataków turbiny okręt i tak mógł ocaleć, to na wszelki wypadek szyfranci zaczęli rozpuszczać panikę, że toną, że trzeba wiać i jak wiali to zapomnieli zamknąć za sobą drzwi wodoszczelnych. Efekt był jaki był - wspólnymi siłami zatopili ten okręt.

orsze od Yamato wydaje się być tak opancerzenie (zatonął po otrzymaniu znacznie mniejszych obrażeń niż japońskie giganty)

Dostał 6 lub 7 torped ( nie do końca jest jasne czy to pierwsze trafienie to była jedna czy dwie torpedy ). Yamto dostał 10 czy 11. W sumie jak na okręt tak ze 2x większy to wychodzi na jedno ( pamiętam o atakach na jedną burtę ). Choć Musashi dostał 2x więcej, więc niby proporcjonalnie lepszy. Warto jednak pamiętać że okręt większy jeśli jest dobrze zaprojektowany i wykonany to zwykle jest w stanie wytrzymać proporcjonalnie więcej ( oczywiście nie zawsze )

Ale to prawda Prince powinien wytrzymać więcej. O uszkodzonym wale pisałem - to była główna przyczyna zatonięcia.

jak również tak zachwalane przez Ciebie uzbrojenie plot.

To prawda. Ale jak wspomniałem było "przystrzelane" do wolniejszych maszyn a zaraz potem wyłączone z akcji.

Ale warto zwrócić uwagę co w grudniu 41 miała konkurencja

Prince of Wales miał

16 x 5,25"

48x40 pom pom

1x40 boforsa - na rufie

coś tam mniejszego, ale nie ma zgodności co i ile, ale nie dużo, więc pomińmy.

W tym czasie North Carolina ( czy będące w czasie budowy South Dakoty a nawet Iowy ) miały/miały mieć

20x5" ( South Dakota - prototyp 16x5" )

16x28mm.

i to wszystko.

Tak amerykańskie pancerniki tak wychwalane za działka przeciwlotnicze w tym czasie były budowane czy projektowane z zaledwie 4 stanowiskami 4 lufowych działek 28 mm boforsa zresztą.

Podobnie sytuacja wygląda z Bismarckiem czy okrętami włoskimi. O francuskich to nawet nie ma co wspominać, bo oni nie zdążyli przed wojną ukończyć swoich nowych działek 37 mm a to co mieli, to zasługuje na machnięcie ręką. Co najwyżej.

A Yamato w tym czasie będący na ukończeniu to miał

12x127

24x25

To wszystko. Reszta to wzrost wojenny, obecny też u Anglików, czy francuzów, ale tylko tych przebudowywanych po przyłączeniu się do aliantów po 1943 roku.

A tak w ogóle, to Prince pod Kuantanem jest straszliwie śmierdzącym jajkiem dla Anglików.

Najnowszy okręt budowany przy wykorzystaniu wszystkich doświadczeń tonie po stosunkowo lekkim nalocie ( no dobra średnim te 70+ samolotów to już jest coś ).

A okoliczności są mało ciekawe.

Zawiódł wywiad, zawiodła załoga, były błędy konstrukcyjne na okręcie i to w większości do usunięcia. Zresztą zwracał na nie uwagę dowódca PoW po walce z Bismarckiem, ale został zlekceważony. Okręt był zbyt potrzebny w czasie wojny, tak bardzo że aż zatonął.

Gdyby to jeszcze miało miejsce w 1939 roku to można by się jakoś tłumaczyć nieprzygotowaniem do walki. Podobnie jak zachowanie się Prince w walce z Bismarckiem.

A tu Anglia wojuje już od dwóch lat z małym ogonkiem - chyba wystarczy żeby się doszkolić? Okręt w służbie gdzieś od 9 miesięcy ( według niektórych - np. Niemców - dopiero wtedy można powiedzieć że gotowy do walki NIE wcześniej ), a więc był czas na szkolenie, usunięcie usterek itd. Do tego okręt który brał udział w walkach, więc załoga na pewno nie zielona. A zachowuje się jak banda spanikowanych cywilów ( przynajmniej część z nich ). Oj nie jest to powód do chwały, oj nie jest....

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

Ja mam drobną uwagę:

Tak amerykańskie pancerniki tak wychwalane za działka przeciwlotnicze w tym czasie były budowane czy projektowane z zaledwie 4 stanowiskami 4 lufowych działek 28 mm boforsa zresztą.

Z tego co wiem, 28-ka (1,1") Mk.1 nie miała nic wspólnego z Boforsem, to amerykańska konstrukcja z połowy lat 30. (choć szczerze mówiąc nie wiem konkretnie - czyja, może samej Marynarki, ale chyba jakś zewnętrzna fabryka musiała być producentem?)

A w ogóle, mógłbyś napisać, które z tych okrętów mialy centralny system kierowania ogniem dla tych działek małokalibrowych? Albo przynajmniej "ludzkie" celowniki do nich (nie muszkę kołową jak u Japończyków)?

Co do Bismarcka i w ogóle okrętów niemieckich, oni mieli swoją własną wizję artylerii małokalibrowej: 37 mm półautomaty, ręcznie ładowane pojedynczymi nabojami przez obsługę (!!!). Tyle że w 2-działowych zestawach (chociaż właściwie co z tego), w stabilizowanych i centralnie kierowanych wieżach (chociaż tyle dobrze). Dopiero gdzieś w 1943 zaczęli na większą skalę wsadzać automatyczne działka 37 mm.

Jeszcze gorzej mieli Rosjanie, też używający półautomatów (45 mm 21-K) tylko jeszcze dodatkowo pojedynczych, bez centralnego kierowania i na zwykłej obrotowej podstawie morskiej. Co prawda skonstruowali w 1939 automatyczną armatę 37 mm całkiem na poziomie, ale otrzymały ją nieliczne jednostki, praktycznie zaczęto montować ją na okrętach dopiero w 1944-45 i to w wersji pojedynczej, sprzężonych 2- i 4-działowych zestawów nie dokończono przez całą wojnę.

Edytowane przez Speedy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Maciej   
Z tego co wiem, 28-ka (1,1") Mk.1 nie miała nic wspólnego z Boforsem, to amerykańska konstrukcja z połowy lat 30.

Właśnie sprawdziłem, masz rację. Tą błędną daną o "boforsowatości" tego działka powtórzyłem bezmyślnie za jakimś opracowaniem dotyczącym amerykańskich pancerników.

Co do kierowania ogniem tymi działkami, to o ile mi wiadomo, niczego centralnego nie było. Owszem był jakiś tam system oddalonego celowania, ale w sumie polegał na gościu z lornetką co obserwował jak tam pociski lecą, a całe odsunięcie go od działka powodowało, że nie był przez nie ogłuszany. Ale dla odmiany jak to wpływało na celność, czy przekazywanie rozkazów to nie wiem. To znaczy domyślam się, ale nie znam bezpośrednich relacji.

Zresztą po co zdalnie sterować działkiem o osiągach 20mm Oerlikona nadającego się właściwie jako broń ostatniej szansy, a nie jako obrona przeciwlotnicza z prawdziwego zdarzenia? To samo dotyczy zresztą Japończyków z ich 25mm kopiami Hotchkissa

Dopiero gdzieś w 1943 zaczęli na większą skalę wsadzać automatyczne działka 37 mm.

A czasem koło nich też 40mm boforsy - te same co Alianci. To dopiero był ciekawy widok jak na okręcie były działka "oddalone" od siebie o 3 mm ;)

Edytowane przez Maciej

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

Co do kierowania ogniem tymi działkami, to o ile mi wiadomo, niczego centralnego nie było. Owszem był jakiś tam system oddalonego celowania, ale w sumie polegał na gościu z lornetką co obserwował jak tam pociski lecą,

Ja też już się doczytałem ;) Było to coś takiego jak Director Mk.44, faktycznie koleś zdalnie sterował wieżą, ale nie było w tej machinie jakiegoś kalkulatora balistycznego coby sam wyprzedzenie określał czy coś. Może właśnie tylko dlatego gościa wywalili z wieży bo tam już i tak ciasno było... :)?

Na dŁuższą metę oczywiście, mając już taki system można by podmienić ten Director na lepszy, właśnie z takimi bajerami, umożliwić strzelanie z kilku wież do 1 celu itd.

Zresztą po co zdalnie sterować działkiem o osiągach 20mm Oerlikona nadającego się właściwie jako broń ostatniej szansy, a nie jako obrona przeciwlotnicza z prawdziwego zdarzenia?

Nooo nie całkiem Oerlikona... 1,1" wystrzeliwała pociski o zbliżonej prędkości początkowej ale ponad 3x cięższe od oerlikonowych (w dodatku bardzo długie) - donośność skuteczna musiała być wyraźnie większa. Strzelała też co prawda 3x wolniej więc gęstość ognia była mniejsza niż z 20-tek.

Ja toto widzę bardziej jako takiego "mini boforsa" (a Oerlikon to "duży cekaem" :)). 1,1" projektowana była mniej więcej wtedy kiedy 40 mm Bofors (koniec lat 20.- początek 30.) o z podobnym założeniem - że pojedynczy celny pocisk będzie w stanie zestrzelić samolot z określonym prawdopodobieństwem. Nie wiem, czemu Szwedom wyszło że musi to być 0,9-kg pocisk a Amerykanom - 0,4 kg, widać mieli odmienną wizję tego samolotu....

Zobacz, że reszta jest podobna. Bofors strzela w tempie 120-140/min - 1,1" ma 150/min. Bofors zasilany jest z 4-nabojowych łódek wkładanych po dwie - 1,1" z 8-nabojowych magazynków, też zakładanych po dwa. Tyle że 1,1" w takiej przekombinowanej trochę wieży, ważącej ze 6 ton chyba, z niezwykłym rozwiązaniem naprowadzania działek na cel w, hmm... poziomie, niezależnie od obrotu wieży (chodziło o ułatwienie celowania przy dużych kątach podniesienia, gdy przy pionowo ustawionych lufach obrót wieży niewiele by dawał).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Maciej   

No dobrze, cięższe od Oerlikona, ale i tak niewystarczające.

Ale ( poza tym gibaniem na baki ) w tym 4 lufowym stanowisku, bardzo podoba mi się kąt podniesienia 110 stopni. W sumie bez obracania całego ustrojstwa można było strzelać do tyłu.

Wiesz może JAK wtedy wsadzano te magazynki? Do góry nogami i wciskali je od dołu na swoje miejsce?

Trochę to niewygodne.

Edytowane przez Maciej

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

Wiesz może JAK wtedy wsadzano te magazynki? Do góry nogami i wciskali je od dołu na swoje miejsce?

Trochę to niewygodne.

Niestety nie wiem, ale zapewne tak jak napisałeś, do góry nogami. Może to i nie za wygodne, ale zauważ, że Bofors miałby znacznie większe trudności w tej sytuacji (łódki podawane grawitacyjnie nim "złapał" je mechanizm, pod górkę byłoby je trudniej wtykać).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie z Kolegą się nie zgodzić.

Odporność pancerników typu Yamato była niesamowita. Przypomnę że do zatopienia Musashi potrzebne było aż 19 (!!!) torped oraz 17 bezpośrednich trafień bombami 227 i 454 kg. Dodatkowo 18 bomb które wybuchły bardzo blisko okrętu.

Te 19 torped to bardzo dobra rekomendacja, jeżeli chodzi o ochronę podwodnej części kadłuba :wink:

pozdr

Tak,nie było lepszych pancerników od Musashi i Yamato.Może dorównywały im trochę Tirpitz i Bismark,niewiele wiem o amerykańskich.Ale działa kalibru 460 mm były największymi,jakie zastosowano w drugiej wojnie, o ile mi wiadomo.Miały też potężny pancerz.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

czytając kilka poprzednich postów, padło w nich zdanie wypowiedziane przez Macieja, że japońskie okręty miały kiepskiej jakości stal. Czemu tak się działo? Były jakieś obiektywne powody czy niedostatki technologiczne?

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   
Tak,nie było lepszych pancerników od Musashi i Yamato

Tą wypowiedzią właśnie sam siebie kompromitujesz, mimo, że wcześniej atakowałeś innego użytkownika.

Jakoś jak na najlepsze pancerniki, dość marnie oba skończyły.

Może dorównywały im trochę Tirpitz i Bismark

Kompletnie inna konstrukcja.

niewiele wiem o amerykańskich.

Radzę się więc z nimi zaznajomić.

Ale działa kalibru 460 mm były największymi,jakie zastosowano w drugiej wojnie, o ile mi wiadomo.

Źle Ci wiadomo. A Gustaw?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.