Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

In conspiratione fabula, czyli o warszawskim podziemiu zbiór myśli różnych

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

Dobra fabuła zaczyna się od przesady. Powiedzmy więc bez ogródek, że o konspiracji warszawskiej wiemy tyle co nic. Owszem, dysponujemy wspaniałymi wynikami pracy Tomasza Strzembosza, który zbudował podwaliny pod dalsze badania. Materiał jaki zebrał, to co opisał, to jakie kierunki wskazał - wszystko to bez cienia wątpliwości daje mu nienaruszalny status... a niech będzie i "The Special One". Nikt nigdy nie zrobi dla tego zagadnienia więcej niż on. Tuż za nim mamy Władysława Bartoszewskiego - autora fundamentalnych prac, znającego środowisko konspiracyjne z własnych doświadczeń. Są też i inni. Anna Borkiewicz-Celińska, Piotr Stachiewicz, Henryk Witkowski, Andrzej Krzysztof Kunert, Andrzej Chmielarz, Stanisław Płoski, Juliusz Kulesza, Robert Bielecki, Danuta Kaczyńska - to spośród znawców podziemia wojskowego. Dzięki Józefowi Garlińskiemu, Zygmuntowi Śliwickiemu, Annie Czuperskiej-Śliwickiej czy też Leonowi Wanatowi wiemy, jak mniej więcej wyglądała konspiracja więzienna. Julian Krzyżanowski, Stanisław Lorentz, Jan Zachwatowicz, Robert Jarocki - dzięki staraniom tych ludzi możemy dzisiaj dyskutować nad funkcjonowaniem nauki i kultury w podziemiu. Te wyliczanki można by rzecz jasna przedłużać o kolejne nazwiska, nie mniej istotne od tych wskazanych wyżej, a i o inne pola badawcze, chociażby sprawy polityczne czy twórczość wspomnieniowa. Wiemy więc sporo... i nic.

Jakie były cechy charakterystyczne konspiracji w poszczególnych okresach? Czego wymagano od członków organizacji? Jakie były różnice między konspiracją wojskową a cywilną? Czym Warszawa różniła się od innych rejonów? Jaki był wpływ wydarzeń na frontach oraz polityki władz okupacyjnych na działania i rozwój podziemia? Czym różnił się dzień łączniczki od dnia członka sztabu Komendy Okręgu, a tego od osoby prowadzącej tajne komplety? Czy konspiracja pozwalała na utrzymanie? Czy istniały wzorcowe modele postępowania w podziemiu? Częściej postępowano według zasad, jakie rządziły organizacją, czy improwizowano? Jakie były motywacje tych ludzi? Jaki wpływ na ich decyzje miały rodziny? Co łączyło ich z niezaangażowanymi organizacyjnie? Na każde z tych pytań, jedne z wielu, jakie należałoby sobie zadać, można by odpowiedzieć na wiele sposobów. Tak samo na jedno z istotniejszych: jak i po co opowiadać o konspiracji warszawskiej lat 1939-44. Masa faktów, która domaga się ułożenia w jakiś ogólniejszy obraz - to na chwilę obecną moja konspiracja.

Co jakiś czas mam nadzieję znaleźć wolną chwilę i spróbować ubrać jakoś w słowa to co tłucze mi się po głowie. A jest tego sporo. I z każdym dniem przybywa, szukając drogi ujścia. Nie traktuję tego wątku jako miejsca do dyskusji. Bezczelnie chciałbym go zawłaszczyć na swoje przemyślenia, które często nie pasują do żadnego z tematów - choć rzecz jasna delikatnej polemiki nie wykluczam - tutaj, bo w razie czego każdą dyskusję można przenieść w inne miejsce. Chodzi o to, żeby ten temat nie zamienił się w zbiór kilku dyskusji.

Raz będzie to tekst na kilka tysięcy znaków, innym razem zamknę się w kilku zdaniach. Ale powodów do pisania nie powinno zabraknąć, tutaj za każdym rogiem kryje się opowieść. Wystarczy lekko się wychylić...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   

(…)

Co jakiś czas mam nadzieję znaleźć wolną chwilę i spróbować ubrać jakoś w słowa to co tłucze mi się po głowie. A jest tego sporo. I z każdym dniem przybywa, szukając drogi ujścia. Nie traktuję tego wątku jako miejsca do dyskusji. Bezczelnie chciałbym go zawłaszczyć na swoje przemyślenia, które często nie pasują do żadnego z tematów - choć rzecz jasna delikatnej polemiki nie wykluczam. Raz będzie to tekst na kilka tysięcy znaków, innym razem zamknę się w kilku zdaniach. Ale powodów do pisania nie powinno zabraknąć, tutaj za każdym rogiem kryje się opowieść. Wystarczy lekko się wychylić...

No to na co czekasz, przecież te słowa nie muszą być literacko dobrane, w końcu treść też się liczy, nie tylko forma. Może to być coś w rodzaju burzy mózgów gdzie wypowiada się opinie nie do końca przemyślane, co wcale nie znaczy że jest to pozbawione sensu. Na pewno pobudzi to jakieś refleksje z którymi się będzie można podzielić, które będzie można wyjaśnić, skrytykować itp. Tobie też może to pomóc w dokładniejszym ubraniu Twoich myśli w słowa.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Na co czekam euklidesie... na trochę więcej wolnego czasu jak kwadrans. Tak żebym mógł spokojnie usiąść, przemyśleć to co chcę napisać, a w końcu przelać to wszystko na ekran komputera. A forma znaczenie ma. Dla mnie. Co do tych myśli nie do końca przemyślanych. Trochę za dużo czasu poświęcam na zajmowanie się podziemiem warszawskim, żeby pozwalać sobie na coś takiego, nawet jeśli tyczy się to jedynie forum. Wymyśliłem sobie pewien kształt tego tematu i nie planuję go zmieniać. Tyle tytułem wyjaśnienia.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Zdaniem części historyków obecna opowieść o okupacji sprowadza się do tematyki warszawskiej. I należałoby chyba uznać, że to jest stwierdzenie słuszne. Pawiak, Palmiry, akcja pod Arsenałem, Kutschera, powstanie warszawskie, "Rudy", "Zośka", "Alek" - te hasła są dość powszechne jeśli chodzi o ogólny obraz. Tak samo jednak wątki warszawskie zbiegają się posłusznie w stronę konspiracji. To ona pobudza wyobraźnię. Ale też nie cała. Nikogo nie zainteresuje dywersyjna działalność robotników z Woli. Większość osób nie zwróci uwagi na historię spotkań w "domu profesorów" na Brzozowej. Za to dzieje "Zośki" i "Parasola"...

Cóż, "Zośka" i "Parasol" przez długi czas stanowiły istny mikrokosmos dyskusji o okupacji. Poza paroma hasłami, nazwiskami i datami wiedziano niewiele, co znakomicie oddał w swoim szkicu porównawczym "Zośki" i "Czwartaków" Tomasz Strzembosz. Rzecz jasna od powstania prac Piotra Stachiewicza i Anny Borkiewicz-Celińskiej w obu przypadkach możemy mówić o w miarę pełnym obrazie, z którego wyłania się historia nie tylko walki, ale i życia. Tyle że znowu mówimy tutaj jedynie o czymś, co dociera do niewielkiego grona interesującego się tematem. Mam wrażenie, że w ogólnym odbiorze podziemie to ciągle przede wszystkim akcja pod Arsenałem, a także "Rudy", "Zośka" i "Alek". Co doprowadziło do odbicia więźniów 26 marca, kim byli Jan Bytnar, Tadeusz Zawadzki i Aleksander Dawidowski... to jakoś niknie wśród wystrzałów z Długiej, Bielańskiej, Nalewek. Nie mówiąc już o tajnym nauczaniu czy działalności naukowej - to do dzisiaj tkwi w ukryciu.

Warszawska konspiracja potrzebuje przekonstruowania sposobu myślenia o niej, dostrzeżenia w organizacjach ludzi, nie pseudonimów. Ale do tego potrzebne są prace historyków, które trafią do ludzi. A jak nie one bezpośrednio, to przynajmniej niech dziennikarze w odpowiedni sposób je przerobią. I tutaj dochodzimy do nazwisk z wpisu otwierającego temat. Większość z tych osób już nie żyje. Nie ma komu prowadzić badań. Ciężar zainteresowań podziemiem przesunął się na tzw. drugą konspirację. A wydaje się, że bez zmian w opowieści o konspiracji, nie ma większych szans na szersze spojrzenie na okupację jako taką. Dopiero przyjrzenie się codzienności bohaterów Kamieni na szaniec pozwoli poznać wojenne losy prof. Witolda Kuli, czy zrozumieć to, z czym zmagali się chcący przeżyć państwo Kowalscy - pozwoli, bo będzie płaszczyzna do porównań. Na chwilę obecną nie ma czego porównywać. Z pięknymi i młodymi biegającymi z bronią to co zwyczajne i nie spektakularne nie ma szans.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Tytuł tematu to oczywiste nawiązanie do bieńczykowego "in vino fabula" z Książki twarzy, które z kolei jest przeróbką "in vino veritas". Zakładając wątek szukałem jedynie zgrabnego tytułu. Tymczasem dochodzę do wniosku, że powiązanie wina, opowieści i konspiracji nie jest bez sensu - konspiracja jest bowiem niczym wino.

Bynajmniej nie dlatego, że im starsza tym lepsza. Przede wszystkim nieprawdą jest, że stare wino jest lepsze od młodszego. Wszystko zależy od tego o jakim mówimy. Różnica dotyczy już białego i czerwonego, ale także i rocznik ma znaczenie. Jedno wino może poleżeć i poczekać stosunkowo długo, inne nie powinno. Tak samo konspirator - jeden wraz z trwaniem w podziemiu nabierał doświadczenia i pracował coraz bardziej efektywnie, inny zaś z czasem zaczynał - z nerwów wynikających z nawarstwiających się sytuacji stresowych - popełniać błędy, aż w końcu wypalał się i stanowił zagrożenie dla siebie i innych. Na rozwój wypadków wpływały charakter człowieka, rola jaką odgrywał w organizacji, co wiązało się ze skalą ryzyka jaką podejmował na co dzień, środowisko w jakim się obracał, sytuacja finansowa...

Zupełnie jak wino. Chociażby Chablis Grand Cru. Tym co zapewnia im wyjątkowość są szczególne warunki uprawy - gleby kimerydzkie. To one nadają później winu charakterystyczną mineralność. A dodajmy, że wszystkie siedem Grand Cru różni się od siebie. I tak Les Clos jest najpotężniejsze (Bieńczyk), najbardziej długowieczne i mineralne (Prange-Barczyński), a już Valmur wyróżnia się smukłością i ascetycznością (znowu autor Tworek). Mimo że tak naprawdę leżą na tym samym zboczu. Drobne różnice dla specjalistów są zdecydowanie wyczuwalne, choć amator rzecz jasna nie będzie w stanie w żaden sposób stwierdzić, które jest które.

To samo tyczy się konspiracji. Mało kto rozumie, jak wiele elementów wpływało na kształtowanie się podziemia. Czym jest wino i konspiracja niby każdy wie, ale jak tak zapytać, to mało kto umie odpowiedzieć coś więcej ponad banał. A weźmy taki wpływ miejsca zamieszkania. Swoiste terroir - Wola i Powiśle od Żoliborza różniły się niczym Barolo od Rieslinga. Z jednej strony środowisko robotnicze, żyjące w małych, niekiedy przepełnionych i ciemnych pokojach, często ludzie niewykształceni, cierpiący z powodu biedy tak przed wojną jak i w jej trakcie, a z drugiej rodziny inteligenckie, z tradycjami, dla których wojna niejednokrotnie oznaczała zdecydowany spadek poziomu życia. Albo umiejętność radzenia sobie ze stresem. Nie każdy ma taką samą wytrzymałość psychiczną, nie każdy tak samo potrafi pewne sprawy ignorować, nie okazywać zdenerwowania - tak jak nie każda winorośl tak samo dobrze radzi sobie z przymrozkami.

Józef Rybicki wspominał po latach, że ludzi przydzielał do różnych prac w zależności od ich umiejętności i charakteru. I tak wyważony Tadeusz Wiwatowski odpowiadał za organizacyjną stronę działalności Kedywu OW, a już Stanisław Sosabowski, ta niespokojna dusza, człowiek który do dywersji poszedł m.in. z powodu przykrego dla niego starcia z pewnym Niemcem na ulicy, zajmował się działalnością bojową. I znowu - umiejętność doboru wina do potrawy ma dla odbioru obu tych elementów niemałe znaczenie.

Świat win jest przebogaty. Wytrawne, półwytrawne, słodkie, półsłodkie, różniące się rocznikami, odmianą winorośli, producentem itp. Najlepiej o każdym z nich opowiadać z osobna, tak żeby wychwycić to co najlepsze, zrozumieć je. I tutaj trafiamy w kolejny z dużych problemów zajmowania się podziemiem warszawskim. Aby w pełni dojrzeć to co w konspiracji najważniejsze, należałoby każdy oddział i każdą komórkę potraktować osobno. Dopiero wyławiając to co dla nich wspólne oraz to co je różni - dopiero wtedy zobaczymy w tym wszystkim człowieka. Tak jak bowiem ludzie nie są jednakowi, tak i konspiracja nie jest tworem jednolitym.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Bo konspirator dobre życie miał. Przesada? Pewnie tak. Niemniej nie da się ukryć, że za pracą w organizacji kryło się, oprócz wiadomych niebezpieczeństw, także sporo elementów, które ułatwiały funkcjonowanie - tak od strony materialnej jak i psychicznej.

Stanisław Jankowski w swoich wspomnieniach otwarcie przyznawał, że sposób w jaki trafił do konspiracji, ten jego powrót do okupowanego kraju, bardzo mu pomogły w ciągu tych kilku lat. To on zdecydował się podjąć ryzyko. Miał wybór, którego nie posiadała większość społeczeństwa. Miałem satysfakcję - pisał - że "sam sobie byłem winien". Ten psychiczny aspekt działalności w podziemiu jeszcze mocniej wychyla się z tekstu "Agatona", kiedy stwierdza, że z chwilą gdy znalazłem się w Warszawie, nie zastanawiałem się, czy przeżyję do jutra, "do pierwszego", do końca wojny. Ważne na co dzień było, czy spotkam łączniczkę, czy zastanę pocztę, czy potrafimy wydrukować fałszywą przepustkę. Mogłem sprowadzić wojnę i okupację do codziennych zadań. Rozmienić na drobne grozę i strach.

Nie potrzeba głębokich analiz w wykonaniu psychologów, żeby stwierdzić, że skupienie się nad najróżniejszymi czynnościami wymagającymi uwagi i poświęcenia się dla nich odciąga człowieka od obrazów towarzyszących nam realnie (strach) i w głowie (lęk). To tak jak u Witolda Kuli, który musiał pisać, żeby mieć spokój, i potrzebował spokoju, żeby pisać.

O innym istotnym aspekcie wspominał Jan Karski w Tajnym państwie. Chodzi o coś, co można na roboczy użytek nazwać "syndromem Arsenału" - przeświadczenie, że przyjaciele z podziemia, a pamiętajmy, że tworzące się tam relacje międzyludzkie należały do niezwykle silnych, wyciągną pomocną dłoń w razie potrzeby. Człowiek znajdujący się w strukturach organizacji korzystał z jej pomocy. Potrzebne papiery? Żaden problem. Niezbędne jest na jakiś czas bezpieczne lokum? Coś się znajdzie. Kłopoty finansowe? Nie na wszystko nam starcza, ale coś możemy dać.

Oczywiście tutaj ponownie trzeba zaznaczyć, że nie zawsze i nie wszędzie tak to wyglądało. Konspiracja wojskowa dysponowała zazwyczaj większymi kwotami, ale charakter jej działalności ściągał jednocześnie większe zagrożenie na głowy jej członków, co z kolei szybciej mogło doprowadzić do zjawiska "wyczerpywania się" ludzi. Coś za coś. Tym niemniej "zawodowych konspiratorów" można chyba jednal uznać za jedną z bardziej uprzywilejowanych grup zawodowych Warszawy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Jeden blat, siedem kieliszków i jedna zapałka. Któż z oglądających Popiół i diament nie pamięta tej sceny. "A jednak to były czasy, Andrzej! Oj jak się żyło i w jakiej kompanii! Było kiedy tylu fajnych chłopców i dziewcząt?" Można to wszystko tłumaczyć nową rzeczywistością, w jakiej znaleźli się bohaterowie Andrzejewskiego i Wajdy. To o co "wtedy" walczyli było oczywiste. Jasne. Proste. Ludzie byli inni. Ale ich już nie ma. Zginęli. A co jest "teraz"? Pytania, wątpliwości i idealizowanie przeszłości. Nic więcej.

Z drugiej strony można się zastanowić, czy ten zachwyt Maćka Chełmickiego nie mówi nam czegoś o samej konspiracji. O jej zniewalającym charakterze. Nie tylko w kategoriach zasad, jakie obowiązują wstępujących do podziemia, ale także poczucia uczestniczenia w czymś niezwykłym. Może dlatego właśnie Tadeusz Wiwatowski tak bronił się przed wysyłaniem go na urlop? Może właśnie świadomość, że "coś" się robi, że nie czeka się bezczynnie, nadawała sens życiu? Skoro i tak można zginąć próbując dotrzeć do pracy, to czemu nie spróbować dokonać czegoś? Więzi tworzące się między ludźmi w podziemiu z uwagi na ich poczucie zagrożenia można by porównać do tych, jakie wytwarzają się między żołnierzami na froncie. A te z kolei według psychologów można zestawić jedynie z emocjami, jakie żywi matka do dziecka. Ludzie czuli się odpowiedzialni jeden za drugiego. Atmosfera panująca w "paczce wilanowskiej" Oddziału Dyspozycyjnego "A" daje się opisać kategoriami zarezerwowanymi dla rodzin. Dzisiaj nie jest niczym dziwnym, kiedy czytamy, że znajomości, czy raczej przyjaźnie zawarte w tamtym czasie, nie dają się porównać z niczym innym. Wydaje się, że to nie jest tylko idealizowanie tego co minęło, ale trafna ocena zjawiska.

Podziemie uzależniało ludzi od siebie. Poczucie, że to co się robi jest słuszne i sensowne, oraz towarzystwo bliskich sobie osób, działały niczym ta wódka w kieliszkach u Wajdy. I tak jak na co dzień - na każdego z różnym skutkiem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.