Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
poldas

Wywiad - agenci, informatorzy, osoby informujące

Rekomendowane odpowiedzi

poldas   

Najczęściej jest tak, że osoba informująca dobrze wie z kim rozmawia, ale jest za "cienka" na to aby informatorem zostać.

Za mało wiedzy ma, by wartało jej teczkę zakładać.

Aha - Jeśli się przewerbuje informatora, a wcześniejsi mocodawcy się nie pokapują, to będzie on podwójnym informatorem a nie agentem.

Przewerbowanie agenta to już mistrzostwo świata.

Edytowane przez poldas

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bavarsky   

bavarsky, chyba ostatni "bezpieczny" z gatunku Windows był 95, reszta po informacjach Snowden'a jakiś backdoor każda kolejna edycja już posiadała. Dla 99% nie ma to znaczenia ale grupy przestępcze jakieś rozwiązania komunikacyjne chyba znalazły. Zresztą co tam Windows czy OSX, skoro SSL i różne wersja kodowania zostały ponoć złamane to bezpieczeństwo w sieci jest mitem. Tylko czy NSA dzieli się takimi perełkami z "sojusznikami" ;)

Windows 95 podobnie zresztą jak następca tj. 98 okazały się być dziurawymi jak sito. Ten pierwszy zresztą był "bezpieczny" tylko dlatego że zaczynał swój żywot w czasach kiedy Internet nie był jeszcze tak rozległy, a metody infiltracji znało nieliczne grono. Obecnie script kiddies ściągną sobie soft, obejrzą tutorial na YouTub jak go użyć i jadą po łączu i wkur#@$# 'PF'y'.

Microsoft od wersji 98 wyłączył DOS'a, bazując już na nowym poprawionym jądrze [notabene monolitycznym], wersje NT, XP, Vista, 8 bazują już na hybrydowych - inne przydziały pamięci, wpięcia userlandu w obszary chronione itp.

Chociaż trzeba przyznać Theo De Raadt, twórca i lider projektu OpenBSD, stwierdził że najnowsza 8'mka Windowsa jest jednym z najbezpieczniejszych obecnie systemów; polecam wywiad: http://tech.yandex.com/events/ruBSD/2013/talks/103/

Rewelacje Snowdena znane są co najmniej od dwóch dekad.

Przepraszam za Off.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   

By poznać jak te sprawy wyglądały w połowie XX wieku w służbach francuskich to trzeba coś powiedzieć o ich odgórnej organizacji.

Przed DWS Francuski Sztab Generalny składał się z 4-ech oddziałów. Jego mózgiem był III-ci Oddział – operacyjny, który w czasie pokoju pracował nad planami operacji wszystkich możliwych konfliktów i według nich ukierunkowywał szkolenie wojsk, a podczas wojny miał wprowadzać je w życie. Ten oddział był wspomagany przez II Oddział który przekazywał informacje o nieprzyjaciołach, o neutralnych i o przyjaciołach. Oficerowie w nim zatrudnieni byli to zawodowi wojskowi, dyplomowani absolwenci akademii wojskowych. Źródłami jego wiedzy były:

1 - Służba Informacyjna, S.I

2 – Analiza dzieł politycznych, wojskowych, badań naukowych itp.

3 – Pełna analiza prasy i różnych publikacji na świecie

4 – Informacje dyplomatyczne.

Poza tym dysponował służbami łączności, szyfrów, specjalną bronią itp. Szczególne miejsce przypada tu Służbie Informacyjnej, S.I, tylko ona bowiem może za pomocą niedozwolonych środków poznać najbardziej strzeżone tajemnice nieprzyjaciela.

W 1939 roku nastąpiła reorganizacja francuskiego sztabu generalnego. Utworzony został V Oddział. W jego skład weszły kontrwywiad i Służba Informacyjna, czyli wbrew powszechnemu przekonaniu podczas DWS to nie II oddział (II-e Bureau) prowadził francuską wojnę wywiadowczą, a V Oddział (V-e Bureau). Natomiast II Oddział zajmował się białym wywiadem, czyli można by rzec, że nie miał jakiegoś szczególnego znaczenia, chociaż autor twierdzi że 80% użytecznych informacji pochodzi z białego wywiadu. Różnica między II Oddziałem sprzed 1939 roku a V Oddziałem po 1939 roku była też taka, że do V Oddziału wchodzili również cywile, bowiem i tacy pracowali we francuskim kontrwywiadzie, przeważnie byli to policjanci.

Kierownictwo Służby Informacyjnej (S.I) pozostaje na terytorium narodowym, natomiast obszar jej działania jest poza jego granicami. Tam nasze S.I dysponują oficjalnymi pracownikami, na przykład niby-dyplomatami, którzy od czasu do czasu przeszkadzają aż tak, że państwo w którym są akredytowani wydala ich z oburzeniem, chociaż samo postępuje identycznie. Dysponują również ukrytymi komórkami prowadzącymi zwykłych szpiegów, czyli:

- tych co figurują na liście płac, to znaczy agentów którym się płaci, mniej lub więcej.

- oraz szacownych korespondentów (honorables correspondants), pracujących dobrowolnie i za darmo.

Służba Informacyjna żąda od swych szpiegów przede wszystkim żeby donosili co nieprzyjaciel robi, co mówi i co myśli (to ostatnie należy traktować dość dowolnie), a jak się trafi okazja to by przeszukali jakiś kosz z papierami czy włamali się do jakiegoś sejfu. Wystarczy zatem żeby mieli oczy by widzieć, uszy by słuchać i nogi by w razie czego uciekać. Oczywiście wymaga się żeby takie przymioty jak zimna krew i śmiałość mieli w stopniu większym niż przeciętnie i by umieli trzymać język za zębami. Dobrze jest by byli przebiegłymi. Jeżeli spełniają wszystkie powyższe warunki, a szczególnie jeżeli potrafią trzymać język za zębami, to można przymknąć oko na pewne braki w ich inteligencji. Od nich żąda się przede wszystkim zalet psychicznych.

Oprócz tych zwykłych szpiegów są jeszcze inni, o wiele bardziej wykwalifikowani, są to: agenci penetracyjni i agenci intoksykacyjni.

- Agenci penetracyjni są to ci których wysyła się do nieprzyjaciela by służyli nam. Tutaj potrzebny jest już zupełnie inny typ człowieka. Prowadzi ich kontrwywiad bowiem tylko ta służba zna tajne służby przeciwnika na tyle że może go ochronić przed nimi, na przykład odradzając skorzystanie z propozycji współpracy takiego czy innego z uwagi na możliwą prowokację.

Od agenta penetracyjnego oczekuje się:

1 - Informacji prewencyjnych – by nam donosił czym interesuje się ich wywiad, co pozwala nam bronić się przed nim inaczej niż po omacku i na łut szczęścia. Doświadczenie uczy, że agentom penetracyjnym zawdzięczamy około 50% wykrytych szpiegów, i to tych najważniejszych, oraz 80-90% zidentyfikowanych podwójnych agentów.

2 – By wspierał Służbę Informacyjną w jej zadaniach ofensywnych jakimi jest zbieranie informacji. Agent penetrujący dostarcza nam ankiet o nieprzyjaciołach. Dzięki wiedzy o tym co ankietowany robi i o tym co udaje że robi, przestudiowanie ankiet pozwala niekiedy zrozumieć bieżące postępowanie nieprzyjaciela i jego zamiary na przyszłość. Podczas wojny agenci penetrujący są jedynymi którzy mogą się swobodnie poruszać po terenie nieprzyjaciela i ewentualnie wykonywać tam zadania.

Taki ciągły kontakt z nieprzyjacielem jest psychicznie wyczerpujący. Przecież agent penetrujący zawsze jest w mniejszym lub większym stopniu darzony nieufnością i bez wątpienia stale zastawia się na niego pułapki. Bezustannie musi udawać kogoś innego by podstępnie zyskiwać sobie czyjeś zaufanie. Tutaj to nie jest już udawanie przed żandarmami ale działanie pod uważnym okiem specjalistów od zdobywania wiadomości i od prowadzenia różnorakich zdrajców. Żeby nieprzyjaciel powierzył agentowi penetrującemu jakieś zadanie pozwalające mu poprowadzić je korzystnie dla nas, czy żeby mógł się o takie zadanie wystarać, czy wreszcie żeby zdobyć u nieprzyjaciela informacje ujawniające jego myśli itp, to nasz człowiek musi mieć szeroką wiedzę z różnych dziedzin życia. Musi być wiarygodnym, posiadać wysoko postawionych znajomych itp. Oczywistym jest, że musi to być intelektualista i to na dodatek inteligentny, posiadający jednocześnie wszelkie przymioty zwykłego szpiega, a szczególnie jeden z nich – opanowanie. Jego życie jest bardziej narażone niż zwykłego szpiega ze Służby Info i moralnie bardziej demoralizujące. Podczas wojny w razie zdemaskowania jedyną dla niego szansą przeżycia jest odwrócenie się, jeżeli oczywiście zostanie mu to zaproponowane.

I wreszcie rodzaj agenta wymagający najwyższych kwalifikacji, agent intoksykacyjny, czyli taki, który okłamie wroga tylko raz, ale w sprawie dla niego kluczowej. Podobno na takiego agenta nadaje się jeden na 5 agentów penetrujących. W latach 1940-42 we Francji było ich zaledwie 12-tu.

Agent intoksykacyjny – musi posiadać nie tylko takie same przymioty, uzdolnienia i umiejętności jak agent penetrujący, ale jeszcze kilka innych, szczególnie intelektualnych. Jego rzemiosło jest bowiem i trudniejsze i bardziej delikatne. Przecież po tym jak dostarczy nieprzyjacielowi wartościowych informacji by go ceniono, będzie musiał okłamać nieprzyjaciela, co prawda tylko raz, ale w sprawie o kapitalnym dla niego znaczeniu i który to nieprzyjaciel zdaje sobie doskonale sprawę z jej wagi. Wówczas będzie przesłuchiwany na różne sposoby, jako zdrajca, jako sojusznik. Będzie wypytywany, będzie go się dezawuowało, krzyczało że jest idiotą, podwójnym agentem itp. W tej grze na umysły będzie musiał skutecznie bronić fałszu.

Tam gdzie potrzebni są agenci o wysokich kwalifikacjach, na przykład agenci intoksykacyjni, należy wystrzegać się:

- Agentów nieprzyjaciela przez nas odwróconych. Kto raz zdradził zdradzi i więcej razy, a szczególnie tego kto go zmusił do pierwszej, szczególnie przygnębiającej zdrady.

- romantyków, wizjonerów i poszukiwaczy przygód. Na początku mogą zabrać się odważnie i inteligentnie do jakiejś palącej sprawy i dobrze wywiązywać się z zadania, szczególnie jeżeli wszystko idzie zgodnie z planem, ale gdy trafią na przeszkody, rozklejają się. Przeważnie dlatego że brakuje im jednej mało błyskotliwej cechy – spokoju. Poza tym ich motywacja nie jest ani solidna ani trwała.

- płatnych zawodowców. Taki jest bardziej niebezpieczny od dwóch poprzednich, bardzo rzadko nie zdradza. Trzeba nie mieć żadnych zasad moralnych by znaleźć sobie taki sposób zarabiania na życie. Jeżeli ktoś się na to skusił, to dlaczego nie miałby zrobić tego drugi raz by jeszcze bardziej podreperować swój budżet.

Do najtrudniejszych zadań jakim jest praca agenta intoksykacyjnego potrzeba fanatycznych ideologów. Są to:

1 – Patrioci francuscy

2 – Nieprzejednani antyhitlerowcy, których zawdzięczaliśmy Hitlerowi.

To wszystko napisałem na podstawie książki francuskiego autora Pierre Nord, L’Intoxication. Na pewno znał się na tych sprawach bowiem od 16-go roku życia był w branży. Według niego najważniejszym zadaniem tajnych służb jest właśnie intoksykacja, czyli wprowadzenie nieprzyjaciela w błąd. Nie wiem czy intoksykacja jest właściwym przetłumaczeniem słowa intoxication. W słowniku znalazłem jeszcze słowo - otumanianie. Zorientowałem się że wielu tutaj się na tym zna to może pomoże znaleźć właściwy polski odpowiednik, z tym, że słowo dezinformacja to tutaj w ogóle nie pasuje.

Tak nawiasem mówiąc to mnie narzuca się pewna refleksja. Jest trochę pocieszającym, że nawet w tak ponurym świecie jakim jest środowisko służb specjalnych, prawda popłaca a prymitywne kłamstwo i wodolejstwo nie mają tam racji bytu, a im bardziej rozbudowana i samodzielna służba, tym bardziej podatna na przyswojenie sobie oszustwa. Może zatem ludzkość ma szansę wejścia na dobrą drogę.

W tej książce jest opisany przypadek w którym zadufana w sobie służba, działająca w myśl posuniętej do przesady reguły że cel uświęca środki, w jednej chwili dowiedziała się, że to co uważała od lat za swój niewątpliwy arcysukces tak naprawdę było jej najgorszą klęską. I to do tego stopnia, że wszyscy jednoznacznie uznali że dla ich ojczyzny byłoby lepiej gdyby ta służba nie istniała. Może możni tego świata wyciągną kiedyś jakieś wnioski, choćby taki, że te służby nie zawsze są potrzebne, a jeżeli już to niech działają w jakiś ucywilizowany sposób i to nie ze względów altruistycznych, ale w interesie ich ojczyzny. Poza tym tych tajemnic za granicą też nie ma nieskończenie wielu i zawsze jest pokusa by wysokokwalifikowanym profesjonalistom, którzy do roboty nie mają nic, dać jakieś inne zajęcie, na przykład by zajęli się własnym narodem, brrr.

W XXI wieku, klasyczne metody operacyjne znane przez lwią część XX [nie wspominając o XIX stuleciu], stają się wielu aspektach nieaktualne, zwyczajnie zawodzą w zderzeniu ze współczesnymi wymogami stawianymi przez otaczającą nas sieć, tj. główne źródło nasłuchu zarówno pasywnego jak i aktywnego.

Zapewniam że protokoły TCP/UDP, za pomocą których komunikują się komputery podłączone do Internetu, dają potężny oręż dla kogoś kto chce pozyskiwać przy ich pomocy informacje o stanie sieci, infrastrukturze, zainstalowanym systemie itp.

(…)

Pozyskiwanie informatorów jest naturalnie ciągle aktualną kwestią, lecz na rzeszę zapytań można znaleźć odpowiedź, nie koniecznie zdradzając naszych intencji poprzez szukanie informatora po drugiej stronie barykady.

Jestem daleki od przytaczania jakichś argumentów które by to potwierdzały, bowiem o informatyce mam bardzo mierne pojęcie, ale coś w tym na pewno jest. Istnieje pewien dokument zredagowany przez niemiecką Kriegsmarine, pod datą 25.III.1945 roku, zatytułowany: „Studium o wartości informacji R.S.H.A dotyczących nieprzyjacielskiego desantu, przekazanych armiom przed 6.VI.1944r” (dla tych co nie wiedzą jest to data lądowania w Normandii). W drugiej części tego dokumentu jest takie stwierdzenie: „… nie byłoby zaskoczenia, gdyby, po prostu, wierzono w to co oczy niemieckie widziały i w to co niemieckie uszy słyszały”. Potem następuje wyliczenie faktów, czyli: wyników rozpoznań z powietrza, nasłuchów radiowych, przesłuchań jeńców. Dalej pada stwierdzenie, że biorąc pod uwagę tylko te fakty oraz posługując się nimi i tylko nimi, z wyłączeniem wszystkich informacji przekazanych przez szpiegów R.S.H.A, marynarze niemieccy potrafią odtworzyć plany aliantów, tak jak to mogli, i powinni, bez najmniejszego trudu zrobić wcześniej.

O komputerach nie ma tu wzmianki, bo informatyka wtedy prawie nie istniała. Dokument ten jest również dowodem na to, że przynajmniej raz w historii służby specjalne sprowadziły na swoją ojczyznę takie nieszczęście, że lepiej żeby ich nie było.

Edytowane przez euklides

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bavarsky   

Jestem daleki od przytaczania jakichś argumentów które by to potwierdzały, bowiem o informatyce mam bardzo mierne pojęcie, ale coś w tym na pewno jest.

Jeżeli jest ktoś zainteresowany, mogę przedłożyć w stosownym wątku, zasadę funkcjonowania sieci. W oparciu o fundamentalną w tym względzie rozprawę, Stevensa;

t 1/ The Protocols

t 2/ The I​mplementation

t 3/ TCP for Transactions, HTTP, NNTP, and the UNIX dom​ain Protocols

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   

Baon to jakieś 69 czołgów. A według Steblika już o 9.00 zameldowano mu (wtedy PO szefa wywiadu A. "Kraków") "cała dolina od Orawy pełna setek czołgów". I jak tu mieć pretensje do Rydza, jak był tak informowany.

Trzeba mieć jak najbardziej. Bo jakiego informowania się spodziewał skoro 20 sierpnia !!! wywalił szefa referatu "Zachód" płk Szumowskiego za sianie paniki po meldunku o wykryciu w Prusach Wschodnich przemarszu z Królewca na południe oddziałów pancernych. A czołgi były prawdziwe, tylko że z nierozpoznanej i niezewidencjonowanej wcześniej improwizowanej brygady panc. "Kempf".

To że jakiś agent albo komórka wywiadowcza przekazały jakąś prawdziwą i wartościową informację o niczym nie świadczy. W końcu najbardziej niebezpieczni agenci jakimi są agenci penetracyjni i agenci intoksykacyjni przekazują tylko prawdziwe i wartościowe info. Dlatego zresztą wywiad za pomocą szpiegów jest bronią bardzo obosieczną i nie zawsze można ocenić czy przynoszone przez niego korzyści są większe od strat. Nie zawsze można też ocenić czy ta służba przynosi więcej pożytku niż szkody i czy warto w nią inwestować. Są na to historyczne przykłady. Oprócz tego wyżej przeze mnie opisanego przykładu, można na pewno znaleźć inne. Wracając teraz do przykładu podanego przez usera Tomasza N to należałoby się temu przyjrzeć drobiazgowo, w takich sprawach ważny jest każdy niuans, a nie od razu oskarżać kogoś o głupotę czy złą wolę.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W tym temacie poldas stworzył pewną typologię, ale nie podał na czym jest ona oparta, zatem mógłby podać źródła takiego, a nie innego rozróżnienia? W jakich służbach i w jakim czasie stosowano takie rozróżnienie?

(...)

3 - Agent - To już "gruby kaliber" - Taka osoba sama werbowała informatorów i przekazywała im polecenia odnośnie pozyskiwania informacji, oraz pieniążki. Często bywało tak iż informatorzy prowadzeni przez agentów kierowali się pobudkami pozamaterialnymi (sex, zemsta, patriotyzm).

(...)

Jak w świetle tego opisu ma się opis płk. K. Piotrowskiego (dyrektor Biura "C" MSW) dla potrzeb PSED co do definicji pojęć: "agenta służb specjalnych" i "oferent"?

Bo okazuje się, że ów pan ma zupełnie inne podejście niźli poldas.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

To ja może po kolei;

Podstawą prowadzenia pracy operacyjnej za czasów PRL-u były kolejno następujące instrukcje:

- Instrukcja ministra bezpieczeństwa publicznego nr 0012/53 z 15 sierpnia 1953 r. o pracy aparatu bezpieczeństwa z siecią agenturalną.

- Instrukcja przewodniczącego Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego nr 03/55 z dnia 11 marca 1955 r. o zasadach prowadzenia rozpracowania agenturalnego i ewidencji operacyjnej w organach bezpieczeństwa publicznego PRL.

Niestety - Nie mam czasu na dogłębne omówienie zagadnienia.

Gdy goście ode mnie odjadą, to dokończę.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ale mnie nie chodzi o wskazywanie instrukcji, tylko odpowiedź na proste pytanie: czemu zdefiniowanie pojęcia "agent" przez poldas różni się tak bardzo od tej podanej przez płk. Piotrowskiego?

Co to było PSED - poldas wie przecież...?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Gdzie można zapoznać się z treścią owego opracowania/opisu płk. Piotrowskiego?

Nie za bardzo wiadomo, do czego można się odnosić.

Pamiętam - Jednak za mało czasu mam, co by się z tym tematem rozprawić.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

To nie tyle instrukcja, co propozycje uściśleń terminologicznych, zaprezentowana w: "Ofiary imperium. Imperia jako ofiary. 44 spojrzenia".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Ja bym jednak wolał trzymać się instrukcji.

Pojęcie informatora zostało wyraźnie zdefiniowane w instrukcji z 1953 roku.

"Wg Instrukcji 1953 informator był to „[…] tajny współpracownik organów bezpieczeństwa, który znajduje się lub posiada łączność ze środowiskiem interesującym organa bezpieczeństwa i ujawnia osoby prowadzące wrogą działalność. Informatorem może być również tajny współpracownik zawerbowany dla wykonania specjalnego zadania – obserwacji osób podejrzanych, ochrony obiektów specjalnego znaczenia, ustalenia i innych. W odróżnieniu od agenta informator nie posiada bezpośredniego dotarcia do wrogiej organizacji, siatki wywiadu, spisku, grupy, ale znajduje się w środowisku ludzi potencjonalnie wrogich i podejrzanych."

"Informator stał najniżej w hierarchii kategorii współpracy. Informatorowi zakładano teczkę osobistą/personalną (odpowiadającą teczce personalnej TW) i teczkę służbową/roboczą/pracy (odpowiadającą teczce pracy TW)."

Wyżej w hierarhii stał agent. Temu zakładano 2 teczki agenta (personalną i pracy). To musiała być osoba która ma wpływy w organizacjach przechodzących w zainteresowaniu służb specjalnych.

Zanim taką osobę zwerbowano, to rozsyłano karty informacyjne do konkurencyjnych instytucji (np. Informacja Wojskowa), co by się upewnić że nikt się nią nie interesuje.

Aktualnie jest pięć takich instytucji, do których trzeba karty rozesłać i poczekać na odpowiedzi.

Póki co, to taka osoba miała założoną teczkę kandydata na informatora.

Po przejściu procesu sprawdzania danej osoby (karty) i skompletowaniu jej danych personalnych, powiązań, zainteresowań, znajomości, itp., podejmowano decyzję o zakwalifikowaniu danej osoby jako informatora, czy też agenta.

Kiedyś tak z ciekawości porównałem sobie te peerelowskie instrukcje ze współczesnymi. Co mnie zaskoczyło? Poza szczegółami, to one się zasadniczo nie różnią. Nastąpiły zmiany w terminologii, np;

Dawniej był TW (Tajny Współpracownik), a obecnie jest OZI (Osobowe Źródło Informacji). Jak dla mnie - Jeden grzyb.

Tu jednak jest mi trochę niezręcznie, bo te stare instrukcje zostały ujawnione, a te aktualne są obciążone klauzulą poufności (Pf-xxx).

Co to takiego "Agent Intoksykacyjny"? Nie wiem.

Co to takiego PSED? Nie wiem.

Jeśli coś jest niejasne, albo czegoś niedopowiedziałem - Proszę pisać.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   

(...)

Co to takiego "Agent Intoksykacyjny"? Nie wiem.

(...)

i

(...)

I wreszcie rodzaj agenta wymagający najwyższych kwalifikacji, agent intoksykacyjny, czyli taki, który okłamie wroga tylko raz, ale w sprawie dla niego kluczowej.

(...)

Przykładem agenta intoksykacyjnego może być południowowietnamski prezydent Ngo Dinh Diem, przynajmniej coś takiego sugeruje książka Pierra Nord: „Pułapka w Sajgonie”.

Urodził się 3 stycznia 1901 roku. Był katolikiem, niedoszłym księdzem, i pochodził z katolickiej rodziny w kraju w którym 85% ludności to buddyści. Zginął 2 listopada 1963 roku w Sajgonie w wyniku zamachu stanu. Na temat tych wydarzeń i jego śmierci są dwie wersje: francuska i amerykańska. Ta pierwsza, oczywiście lansowana przez autora, mówi że Diem był wrogo nastawionym do Francji katolikiem, który u boku Amerykanów zrobił karierę polityczną, natomiast francuski wywiad wmówił Amerykanom, że jest ich intoksem, chociaż nie był, i że z tego powodu USIS, czyli amerykańskie służby wywiadowcze w Indochinach, przeprowadziły w Sajgonie zamach stanu w którym zginął. Amerykanie natomiast twierdzą, że zabili Diema ponieważ był naprawdę francuskim intoksem. Biorąc pod uwagę, że obie wersje podaje francuski autor to za prawdziwą przyjąć trzeba raczej wersję amerykańską.

W każdym razie wygląda na to (a raczej pewnym jest) że Diem był zawsze profrancuskim politykiem. Amerykanie, kiedy znaleźli się w Indochinach, obdarzyli go zaufaniem ten zaś wiernie im służył. Nic dziwnego zatem, że robił przy nich karierę i wspiął się na sam szczyt władzy Wietnamu Południowego. Będąc prezydentem w pewnym momencie rozpoczął prześladowania buddystów. Zanim amerykanie zorientowali się w czym rzecz, cały Południowy Wietnam został ogarnięty chaosem polityczno-religijnym. Gdy to osiągnął chciał uciec do Hanoi, do DRW. To mu się jednak nie udało bowiem USIS już się we wszystkim zorientowała i zdążyła doprowadzić do zamachu stanu i śmierci Diema. Służba ta zapobiegła co prawda najgorszemu, czyli ucieczce Diema do Hanoi, ale i tak skutki zamachu z 2 listopada 1963 roku były dla Amerykanów opłakane. Te wydarzenia zdezorganizowały bowiem kompletnie Południowy Wietnam, a szczególnie jego armię. Niemożliwym stało się pokonanie Wietnamczyków rękami Wietnamczyków. W wojnę musiała zaangażować się armia amerykańska a prowadzenie walk w dżunglach, w trudnych warunkach terenowych i klimatycznych musiało pociągnąć za sobą spore straty w ludziach, to było nieuniknione. Wiadomo zresztą jak się to wszystko skończyło.

Mogę podać też inny przykład agenta intoksykacyjnego, którego tożsamości nie potrafię podać ale którego istnienie jest niewątpliwe. Jego działalność ma związek z PWŚ i z Ludendorfem. Zastrzegam jednak, że trudno mi jest na ten temat podać dokładną literaturę. Kiedyś czytałem coś o tym tu i ówdzie, m.in. w napisanej po francusku książce która mi się gdzieś zawieruszyła. Pamiętam nazwisko jej autora bo miał polskie – Nowak, ale nie bardzo tytuł. O ile dobrze sobie przypominam to właśnie tam przeczytałem protokół z wymiany zdań do jakiej doszło w niemieckim sztabie między Ludendorfem a kimś jeszcze. W czasie tej rozmowy ten pierwszy upiera się by poważnie potraktować doniesienia jakiegoś agenta.

Otóż wygląda na to że podczas PWŚ wywiad francuski prowadził pewną grę, według mnie bardzo karkołomną. Polegała na dostarczaniu Niemcom prawdziwych informacji. Bardzo prawdopodobnym jest że w tym wszystkim chodziło o uwiarygodnienie agenta intoksykacyjnego. Naturalnie musiało to budzić wiele wątpliwości, przecież w czasie wojny za dostarczanie takich informacji płacili krwią francuscy żołnierze. Nawiasem mówiąc to tu trzeba chyba szukać przyczyn tragedii Maty Hari, na kogoś trzeba było zwalić winę za przecieki wywiadowcze. W każdym razie ów agent intoksykacyjny długo dostarczał Niemcom prawdziwych i wartościowych informacji, aż wreszcie w sierpniu 1918 roku dostarczył info które ostatecznie rozstrzygnęło PWŚ. Przekonało bowiem Ludendorfa, że alianci jak ognia boją się zawieszenia broni i ten zażądał jego zawarcia. Skutki tego dla Niemiec były fatalne a niedługo potem alianci znaleźli się za Renem i to bynajmniej nie w wyniku zwycięstwa militarnego.

Znalazłem też ciekawy przykład agenta penetrującego, ale muszę trochę wejść w temat.

Edytowane przez euklides

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

A ja bym nie wolał, bo zachodzi rozdźwięk pomiędzy tym co pisze poldas a co można znaleźć w materiałach źródłowych.

Nie wymagam "niezręczności", poldas wiele napisał czym różni się agent od informatora, a na moje pytanie o definicję agenta w PSED poldas podaje opis z instrukcji... informatora i informacje o ilości teczek względem agenta.

To co to ma do mego pytania?

Jak w kolejnych instrukcjach definiowano "agenta"?

To poldas zna współczesne instrukcje służb specjalnych, a nie wie co to PSED - zadziwiające.

Dziwnie wybiórcza to wiedza, PSED to przecież moskiewski: SOUD.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Aż się zawziąłem i poczytałem se;

PSED to Połączony System Ewidencji Danych, który zaistniał od 1978 roku w DemoLudach.

Obecnie mamy KSIP i komputerową bazę Interpolu.

Jak to się ma do definiowania pojęcia informatora, agenta, osoby informującej, eksperta - Nie trybię.

Co ktoś znajduje w materiałach źródłowych to ja nie wiem.

Gdy pojawił się w tym temacie problem z płk. Piotrowskim, to potem okazało się iż to jest jedynie "propozycja uściśleń terminologicznych".

Cały czas cierpliwie tłumaczę iż pojęcie agent jest nadużyciem, bo zapomina się o informatorach.

Aha - Jeszcze jedno;

Instrukcje dla funkcjonariuszy prowadzących pracę operacyjną są niby czym, jeśli nie materiałem źródłowym?

Edytowane przez poldas

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Aż się zawziąłem i poczytałem se;

PSED to Połączony System Ewidencji Danych

(...)

Konkretnie był to: Połączony System Ewidencji Danych o Przeciwniku.

... który zaistniał od 1978 roku w DemoLudach.

Obecnie mamy KSIP i komputerową bazę Interpolu.

Zaistniał formalnie od 1977 roku, a nie 1978 r., jako że już w marcu tegoż roku Dyrektor Biura "C" płk. Jan Zabawski pisał do szefa resortu na temat "realizacji zadań wynikających z rozpoczęcia procesu wdrażania Połączonego Systemu Ewidencji Danych o przeciwniku". W ramach Wydziału V powstała nowa struktura mająca się zajmować PSED, której zadania i organizację opisano w Zarządzeniu Organizacyjnym Nr 027/Org. z 15 czerwca 1977 roku.

Jak to się ma do definiowania pojęcia informatora, agenta, osoby informującej, eksperta - Nie trybię.

(...)

Ano ma się tak, pan Piotrowski pisze do Dyrektora Departamentu III MSW gen. bryg. K. Majchrowskiego:

"Aparat Roboczy Połączonego Systemu Ewidencji Danych o Przeciwniku - PSED wystąpił z inicjatywą opracowania słownika terminologicznego PSED zawierającego ujednolicone podstawowe objaśnienia terminów (...)

Agent: osoba pozyskana przez służbę specjalną przeciwnika do tajnej współpracy, świadomie, systematycznie i konspiracyjnie wykonująca zadania destrukcyjne przeciwko innym państwom, a przede wszystkim przeciwko państwom socjalistycznym".

/AIPN, 0296/204, t. 11/

W takim rozumieniu używano terminu "agent" w tym systemie. Co trochę się różni od:

(...)

3 - Agent - To już "gruby kaliber" - Taka osoba sama werbowała informatorów i przekazywała im polecenia odnośnie pozyskiwania informacji, oraz pieniążki.

(...)

Cały czas cierpliwie tłumaczę iż pojęcie agent jest nadużyciem, bo zapomina się o informatorach.

(...)

A ja cierpliwie powtarzam swe pytanie: jaka jest w instrukcjach, czy innych pismach znanych poldasowi - definicja agenta.

Dowiemy się wreszcie?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.