Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Wschodni

Nowy kalendarz

Rekomendowane odpowiedzi

Dnia 1.09.2012 o 20:41, Wschodni napisał:

Dlaczego w tej chwili Nowy Rok zaczyna się akurat dziesięć dni po przesileniu zimowym?

Nie chciałem zakładać nowego tematu ale przypomniało mi się że chyba w Wahadle Foucaulta Umberto Eco znalazłem informacje że bodaj jeszcze w XVI wieku Nowy Rok przypadał w marcu. Jakieś skromne potwierdzenia tego faktu znalazłem w sieci ale czy Komuś  wiadomo o tym coś więcej?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jakober   
W dniu 10.5.2017 o 10:12 AM, kszyrztoff napisał:

bodaj jeszcze w XVI wieku Nowy Rok przypadał w marcu.

Co ma sens, gdy przyjrzeć się łacińskim i pochodzącym z łaciny we współczesnych językach nazwom miesięcy (wrzesień – septem / „siedem” październik – octo / ”osiem”, listopad – „dziewięć”, grudzień – „dziesięć”..)

Z małym sprostowaniem, a właściwie ciekawostkami.

W Republice Weneckiej początek roku kalendarzowego przypadał na 1 marca (w odniesieniu do kalendarza gregoriańskiego) aż do rozwiązania Republiki Weneckiej, czyli aż do 1797 roku, a święto nowego roku nosiło tam nazwę Capodanno Veneto. Ta kalendarzowa „przypadłość” Republiki Weneckiej miała swoją łacińską nazwę w okresie, gdy już na zdecydowanym obszarze Włoch obowiązywał kalendarz gregoriański: More Veneto (we włoskim: secundo l'uso veneto).

Podobnie było we Florencji i w Pizie. Z małą różnicą: tu kalendarzowy rok zaczynał się 25 marca i stan ten trwał do 1749 roku.

Również 25 marca rozpoczynał się (oficjalne/urzędowo) rok w Anglii (nazywany „Civil Year” lub „Legal Year”), w okresie od 1155 do 1752 roku. W Szkocji podobna sytuacja kalendarzowa trwała do 1600 roku (rok 1599 trwał od 25 marca do 31 grudnia). Jeżeli zatem jakieś wydarzenie miało miejsce w styczniu/lutym roku według kalendarza gregoriańskiego (New Style), oficjalnie, według kalendarza Civil Year miało ono miejsce w styczniu/lutym roku "-1" (Old Style). I tak np. egzekucja Karola I Stuarta 30 stycznia 1649 roku (New Style) miała według kalendarza Old Style miejsce 30 stycznia 1648 roku...

Jeszcze radośniej było w Rusi Kijowskiej (a później w Rosji). Po przyjęciu chrześcijaństwa nowy rok zaczynał się z dniem 1 marca. Tyle, że kalendarz odpowiadał kalendarzowi bizantyjskiemu (liczonemu od dnia stworzenia świata), gdzie rok rozpoczynał się 1 września. W związku z tym powstały dwa zapisy dat: tzw. (w tłumaczeniu z rosyjskiego) „styl marcowy” oraz „styl ultramarcowy”. Według „stylu marcowego” (obowiązującego do początku XII wieku) rok liczony był od marca następującego po 1 września, a według „stylu ultramarcowego” (między XII i XV wiekiem)– od marca przed 1 września. Pod koniec XV wieku (od 1492 roku) zaczęto nowy rok liczyć od 1 września. W 1700 roku przeniesiono początek roku na 1 stycznia.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Dziwne że nikt jeszcze w tym wątku nie wspomniał o francuskim kalendarzu republikańskim, obowiązującym w latach 1793-1806 (i potem jeszcze krótko w czasie Komuny Paryskiej w 1871).

 

"Mechanicznie" kalendarz opierał się na gregoriańskim, rok miał 365 dni, a co 4 lata - 366. Natomiast że się tak wyrażę "wypełniacz" był totalnie inny. Za początek rachuby czasu przyjęto 22.IX.1792 - dzień proklamowania republiki, początek roku I. Rok dzielił się na 12 miesięcy po 30 dni + 5 lub 6 (w r. przestępnym) dni świątecznych, tzw. Dni Sankiulotów. Nazwy miesięcy wymyślono całkiem od nowa. Miesiąc dzielił się na 3 tygodnie po 10 dni, nazywanych mniej więcej tak jak ktoś tu już postulował, "pierwszydzień", "drugidzień", "trzecidzień" itd. (10-ty był wolny od pracy). Postulowano też (z tym że to chyba nie weszło) podział doby na 10 godzin po 100 minut po 100 sekund. Sekunda byłaby więc nieco krótsza od naszej obecnej sekundy, minuta miałaby w przybliżeniu 1,5 naszej, a godzina ponad 2 nasze. Na wiki jest to omówione bardziej szczegółowo: Francuski kalendarz republikański

 

Swój rewolucyjny kalendarz miał także ZSRR w latach 1929-1940. Nie miał on już jednak takiej wagi, pełnił tylko rolę pomocniczą obok normalnego kalendarza gregoriańskiego. Służył przede wszystkim do celów organizacji pracy ciągłej. Główną różnicą był 5-dniowy tydzień pracy ("pięciodniówka"). Dni pięciodniówki nazywały się po prostu dzień pierwszy, dzień drugi itd. Każdy dzień miał także swój kolor: fioletowy, niebieski, żółty, czerwony, zielony. Analogicznie wszystkich pracowników podzielono na możliwie równe liczebnie 5 grup, oznaczonych takimiż kolorami. W ten sposób każda grupa miała wolne w inny dzień pięciodniówki. W teorii miało to ułatwić pracę przemysłu w trybie ciągłym. W praktyce okazało się straszliwie niewygodne i uciążliwe, gdy wychodziło tak, że np. mąż i żona byli różnego koloru i nie mogli wspólnie spędzać "niedzieli". Już od 1931 zaczęto przechodzić na system sześciodniówki z ustalonym dniem wolnym, a od 1940 powrócił normalny 7-dniowy tydzień pracy z niedzielą. 

 

Podział na miesiące i ich długość pozostały normalne. Oczywiście nie dzieliły się one "czysto" na pięciodniówki, niemniej starano się uzyskać taki efekt żeby 1 stycznia był I. dniem pięciodniówki , a 31 grudnia - V., ostatnim. Rok składał się więc z 72 pięciodniówek oraz 5 lub 6 dni świątecznych, które do pięciodniówek nie przynależały. Były to: 22.I (upamiętnienie Krwawej Niedzieli w 1905, a także samego Lenina, którego rocznica śmierci wypadała 21.I); 1-2.V (Dni Międzynarodówki lub Dni Pracy); 7-8.XI (Dni Przemysłu lub Dni Rewolucji Październikowej) i ewentualnie jeszcze 5.XII. Radziecki kalendarz omówiony jest chyba najlepiej na angielskiej wiki Soviet Calendar Jest i hasło po polsku i po rosyjsku ale tamte są moim zdaniem mniej szczegółowe. 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jakober   
W dniu 18.6.2019 o 8:19 PM, kszyrztoff napisał:

Gdzie można coś więcej o  tych  przypadkach przeczytać?

 

Niestety, trzeba się przekopywać przez różne języki...
Znalazłem to opracowanie w j. niemieckim w formacie pdf ze strony programu mathematikalpha.de.

 

Ponadto sporo można znaleźć na Wikipedii włoskiej (hasła: Anno Domini lub Primo giorno dell'anno) lub rosyjskiej (hasła: Мартовский стиль lub Древнеславянский календарь).

 

Dobrą pozycją naukową powinna być "Handbook of Dates: for Students of British History" C R. Cheney, M. Jones, Cambridge University Press, 2000.

W j. polskim obiecująco wygląda pozycja "Chronologia średniowieczna" H. Wąsowicz, KUL, 2013.

Edytowane przez jakober

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   
W dniu 18.06.2019 o 11:30 PM, Speedy napisał:

Swój rewolucyjny kalendarz miał także ZSRR w latach 1929-1940. Nie miał on już jednak takiej wagi, pełnił tylko rolę pomocniczą obok normalnego kalendarza gregoriańskiego. Służył przede wszystkim do celów organizacji pracy ciągłej. Główną różnicą był 5-dniowy tydzień pracy ("pięciodniówka"). Dni pięciodniówki nazywały się po prostu dzień pierwszy, dzień drugi itd. Każdy dzień miał także swój kolor: fioletowy, niebieski, żółty, czerwony, zielony. Analogicznie wszystkich pracowników podzielono na możliwie równe liczebnie 5 grup, oznaczonych takimiż kolorami. W ten sposób każda grupa miała wolne w inny dzień pięciodniówki. W teorii miało to ułatwić pracę przemysłu w trybie ciągłym. W praktyce okazało się straszliwie niewygodne i uciążliwe, gdy wychodziło tak, że np. mąż i żona byli różnego koloru i nie mogli wspólnie spędzać "niedzieli".

 

Co nie oznacza kresu prób podobnej organizacji pracy. Ja doświadczyłem w 1982 czy 83 "czterobygadówki". System ten plegał na tym, że przez pierwsze 10 dni pracowałeś od 7:00 do 15:00, potem (znaczy 10. dnia) miałeś 8 godzin wolnego i przez kolejne 10 dni byłeś w robocie od 23:00 do 7:00, znów 20. dnia 8 godzin wolnego i kolejne 10 dni od 15:00 do 23:00. No ale potem wakacje - schodziłeś ze zmiany 30 dnia o 23:00, a potem cała następna doba wolna i do roboty dopiero następnego dnia na 7:00. Czyli 32 godziny wolne raz na miesiąc.

 

Mieszkaliśmy we trzech w jednym pokoju - jeden był w robocie, drugi się szykował, trzeci spał.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Komar   
Godzinę temu, jancet napisał:

Czyli 32 godziny wolne raz na miesiąc.

To był system sprzeczny z kodeksem pracy. I trudno to nazwać czterobrygadówką. Mnie też zdarzyło się przez dwa tygodnie non stop pracować po 14 godzin na dobę, ale to była sytuacja nadzwyczajna - rozruch instalacji produkcyjnej. W latach sześćdziesiątych wprowadzono w zakładach o ruchu ciągłym (przynajmniej w branży chemicznej) czterobrygadowy system pracy zmianowej. Ten system funkcjonuje do dziś - i będzie funkcjonować w przyszłości. Opiera się na zasadzie czterodniowego cyklu pracy w rytmie: cztery dni pracy na zmianę nocną - dzień przerwy - cztery dni pracy na zmianę dzienną - dzień przerwy - cztery dni pracy na zmianę popołudniową - dwa dni przerwy. Ten system był obsługiwany przez cztery brygady pracowników na zasadzie: w danym dniu trzy brygady pracują na poszczególnych zmianach, a czwarta brygada odpoczywa. Gdy jakaś brygada kończy swój czterodniowy cykl pracy i ma mieć dzień wolny, to na jej miejsce wchodzi czwarta brygada, ta odpoczywająca. Ten system był lepszy od systemu trójzmianowego z trzema brygadami, gdzie były tzw. krótkie przejścia, ośmiogodzinne, a cykl pracy był tygodniowy. Każdy pracownik zmianowy dostawał harmonogram pracy czterobrygadowej na cały rok i w ten sposób wiedział, jak wypadnie mu praca na Wielkanoc, a jak - na Sylwestra.

A co do kalendarza - na Taiwanie posługiwano się jeszcze niedawno (a być może jest stosowany nadal) kalendarz, w którym rok pierwszy - to był rok powstania Republiki Chińskiej. I to był kalendarz powszechnie stosowany, a nie tylko jakiś dodatkowy. W ten sposób tajwańscy pracownicy robiący notatki w raportach produkcyjnych w roku 1991 datowali swoje zapisy jako rok 81.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
9 godzin temu, Komar napisał:

(...)

Ten system był lepszy od systemu trójzmianowego z trzema brygadami, gdzie były tzw. krótkie przejścia, ośmiogodzinne, a cykl pracy był tygodniowy. Każdy pracownik zmianowy dostawał harmonogram pracy czterobrygadowej na cały rok i w ten sposób wiedział, jak wypadnie mu praca na Wielkanoc, a jak - na Sylwestra.

(...)

 

Stwierdzenie że system czterobrygadowy był lepszy od trójzmianowego jest bardzo orginalne. Brr. Na ogół każdy się starał od czegoś takiego wymigać choćby dlatego że nie każdemu praca w Wielkanoc czy Sylwestra się podobała, a mogło jeszcze na niego wypaść że będzie pracował na przykład w dniu imienin żony. Ten system był/jest stosowany w zakładach gdzie nie można było na sobotę i niedzielę przerwać procesu produkcyjnego. Były to tzw zakłady pracy o ruchu ciągłym. 

Edytowane przez euklides

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Komar   

Zakłady o ruchu ciągłym musiały mieć zapewnioną stałą obsługę, niezależnie od systemu organizacji pracy tej obsługi. Gdy zaczynałem pracę, było wielu pracowników pamiętających poprzedni system - i oni chwalili sobie czterobrygadówkę. Co do pracy w święta - przecież było coś takiego, jak urlopy. A jeśli ktoś podejmował pracę zmianową, to wiedział, na co się godzi. Były sytuacje, gdy pracownik podejmował szkolenie wieczorowe lub zaoczne. To kolidowało z systemem pracy zmianowej, więc najczęściej był przenoszony na stanowisko, gdzie praca była na jedną zmianę (dzienną). Poza tym praca na zmiany była atrakcyjna finansowo. Stawki godzinowe za pracę w nocy lub za pracę w niedziele i święta były znacznie wyższe. I jeszcze ciekawostka: ponieważ w soboty pracownicy dniówkowi pracowali 6 godzin (od 7 do 13), a pracownicy zmianowi - 8 godzin, to te dodatkowe 2 godziny były rozliczane jako nadgodziny - z wyższą stawką.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
W dniu 8.07.2019 o 9:50 AM, euklides napisał:

Na ogół każdy się starał od czegoś takiego wymigać choćby dlatego że nie każdemu praca w Wielkanoc czy Sylwestra się podobała, a mogło jeszcze na niego wypaść że będzie pracował na przykład w dniu imienin żony

 

Niezależnie od tego w jakim by człowiek nie pracował systemie, to wielu pracownikom wypadała data imienin żony czy męża w tygodniu roboczym. Dlaczego zdaniem euklidesa system takich a nie innych brygad powodował w tym zakresie problem?

 

W dniu 8.07.2019 o 2:36 PM, Komar napisał:

Gdy zaczynałem pracę, było wielu pracowników pamiętających poprzedni system - i oni chwalili sobie czterobrygadówkę

 

A jaki był to rok i jaki był to poprzedni system? A co chwalili?

 

W dniu 8.07.2019 o 2:36 PM, Komar napisał:

Stawki godzinowe za pracę w nocy lub za pracę w niedziele i święta były znacznie wyższe. I jeszcze ciekawostka: ponieważ w soboty pracownicy dniówkowi pracowali 6 godzin (od 7 do 13), a pracownicy zmianowi - 8 godzin, to te dodatkowe 2 godziny były rozliczane jako nadgodziny - z wyższą stawką

 

A w jakich latach spotykały takich pracowników takie dobrodziejstwa?

Odkąd pamiętam pracowałem w systemie zmianowym a iw ruchu ciągłym, jakoś takich dodatków nie pamiętam. To możemy poznać ile one wynosiły i w jakich latach?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Komar   
1 godzinę temu, secesjonista napisał:

A jaki był to rok i jaki był to poprzedni system?

Zaczynałem pracę zawodową w roku 1970 i to, co napisałem, dotyczyło lat siedemdziesiątych. Nie mam dokumentów dotyczących tych sposobów organizacji pracy i piszę o tym, co zdołałem zapamiętać. Starsi pracownicy mówili o tym, że w poprzednim systemie był tygodniowy cykl pracy i "krótkie przejścia" przy przechodzeniu na inną zmianę, co było uciążliwe.

1 godzinę temu, secesjonista napisał:

A w jakich latach spotykały takich pracowników takie dobrodziejstwa?

To, co obecnie wygląda jak jakieś nadzwyczajne dobrodziejstwa, wtedy - w latach siedemdziesiątych - było normalną sytuacją uregulowaną prawnie. Pracownicy mieli ustawowo zagwarantowany 46-godzinny tydzień pracy: 5 dni w tygodniu po 8 godzin plus 6 godzin pracy w sobotę. Jeśli pracował ktoś dłużej, to nadwyżka była liczona jako nadgodziny. Ogólny przepis był taki, że za pierwsze dwie godziny pracy w ramach nadgodzin stawka godzinowa była o 50% wyższa niż normalna. Za następne godziny pracy w ramach nadgodzin stawka godzinowa była o 100% wyższa, niż normalna. Praca w sobotę powyżej 6 godzin liczyła się jako nadgodziny  wynagradzane według stawki o 50% wyższej, niż normalna. Wynagrodzenie za pracę w niedziele i święta - o ile sobie przypominam - liczone było według stawek godzinowych o 100% wyższych, czyli - popularnie mówiąc - podwójnych. Z kolei za pracę w nocy też przysługiwały stawki wyższe, tak że najkorzystniej było pracować na nocki w niedziele.

Gdy po roku 1980 zaczęto wprowadzać wolne soboty, to pojawiła się rozbieżność między czasem pracy pracowników dniówkowych i zmianowych zatrudnionych w ruchu ciągłym. Dniówkowi po prostu nie przychodzili w soboty. Zmianowi otrzymywali rekompensatę w postaci dodatkowych urlopów.

Gdzieś w latach '80 (nie pamiętam, czy to było w czasie "karnawału Solidarności", czy też już po wprowadzeniu stanu wojennego, a może to było już po zmianie ustroju) zmieniono system rozliczania czasu pracy i szczegółowe rozliczenia zastąpiono ryczałtowym dodatkiem, zawierającym w sobie ekwiwalent wynagrodzenia za pracę w czasie nocnym oraz w niedziele i święta.

Edytowane przez Komar

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
10 godzin temu, secesjonista napisał:

Niezależnie od tego w jakim by człowiek nie pracował systemie, to wielu pracownikom wypadała data imienin żony czy męża w tygodniu roboczym. Dlaczego zdaniem euklidesa system takich a nie innych brygad powodował w tym zakresie problem?

(...)

 

Tyle że imprezy typu imieniny wyprawiano przeważnie w sobotę a w grę wchodziły jeszcze na przykład wspólne wyjazdy weekendowe. W ogóle taki system pracy powodował zamieszanie w domu no i dochodziła jeszcze poważna uciążliwość że pracowało się po 6 godzin ale za każdym razem na inną godzinę się szło do pracy, kiedy praca wypadała w dzień to jeszcze jakoś uchodziło ale jeżeli w nocy to trzeba się było szybko przestawiać z godzinami snu na dzienne a wtedy zaczynały się problemy z zasypianiem itp. i zdarzało się że człowiek szedł do pracy i pracował niewyspany co było dodatkową uciążliwością, czasami gorszą od ciężkiej pracy fizycznej.

 

Przyznam że nigdy nie pracowałem w systemie 4-zmianowym ale znałem ludzi którzy tak pracowali i na ogół sobie tego nie chwalili. 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
10 godzin temu, Komar napisał:

(...)

. Pracownicy mieli ustawowo zagwarantowany 46-godzinny tydzień pracy: 5 dni w tygodniu po 8 godzin plus 6 godzin pracy w sobotę. 

(...)

 

Ale to nie był system czterozmianowy. 

 

10 godzin temu, Komar napisał:

(...)

. Jeśli pracował ktoś dłużej, to nadwyżka była liczona jako nadgodziny. 

(...)

 

Jak mógł ktoś dłużej pracować na produkcji o ruchu ciągłym. Przecież gdy kończył zmianę musiał iść do domu bo przychodził jego zmiennik. 

 

10 godzin temu, Komar napisał:

(...)

Ogólny przepis był taki, że za pierwsze dwie godziny pracy w ramach nadgodzin stawka godzinowa była o 50% wyższa niż normalna. Za następne godziny pracy w ramach nadgodzin stawka godzinowa była o 100% wyższa, niż normalna. Praca w sobotę powyżej 6 godzin liczyła się jako nadgodziny  wynagradzane według stawki o 50% wyższej, niż normalna. Wynagrodzenie za pracę w niedziele i święta - o ile sobie przypominam - liczone było według stawek godzinowych o 100% wyższych, czyli - popularnie mówiąc - podwójnych. Z kolei za pracę w nocy też przysługiwały stawki wyższe, tak że najkorzystniej było pracować na nocki w niedziele.

(...)

 

Nie wiem jak może jakiś przepis być nieogólny ale te stawki o których piszesz dotyczyły pracowników dniówkowych, przeważnie z tzw. Ruchu, czyli ślusarzy, mechaników itp. gdy była jakaś poważna awaria, chociaż nie były to przypadki nadzwyczaj częste. Pracownicy na produkcji prawie nic z tego nie mieli bo na ogół wówczas pracowali na akord a przecież stawki akordowe po godzinach nie były większe, jakieś nędzne grosze mogli z tego mieć w ramach godzin postojowych, gdy takie były.

 

No i nie wiem czy było wielu takich których nocki w niedziele radowały. 

 

10 godzin temu, Komar napisał:

(...)

Gdzieś w latach '80 (nie pamiętam, czy to było w czasie "karnawału Solidarności", czy też już po wprowadzeniu stanu wojennego, a może to było już po zmianie ustroju) zmieniono system rozliczania czasu pracy i szczegółowe rozliczenia zastąpiono ryczałtowym dodatkiem, zawierającym w sobie ekwiwalent wynagrodzenia za pracę w czasie nocnym oraz w niedziele i święta.

 

Czyli po prostu zlikwidowano płacenie za te nadgodziny.

Edytowane przez euklides

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Komar   
3 godziny temu, euklides napisał:

Przyznam że nigdy nie pracowałem w systemie 4-zmianowym

Ja nie pisałem o systemie czterozmianowym. W systemie, o którym piszę, zmiana robocza trwała 8 godzin. Doba ma 24 godziny. Zatem w ciągu doby mieszczą się trzy zmiany. Czwarta by się po prostu nie zmieściła. Owszem, o ile się orientuję, w górnictwie mieli 6-godzinne zmiany robocze - i wtedy pracowano w systemie czterozmianowym. Ile w tym systemie było brygad i jak wyglądał harmonogram pracy - tego nie wiem.

 

3 godziny temu, euklides napisał:

a w grę wchodziły jeszcze na przykład wspólne wyjazdy weekendowe.

Gdy pracownicy dniówkowi w sobotę kończyli pracę o godzinie 13, to nawet dla nich weekend był pojęciem abstrakcyjnym. Owszem, były wycieczki zakładowe jednodniowe lub półtoradniowe (i to były te "wyjazdy weekendowe"), ale już na wyjazd dwudniowy trzeba było brać urlop.

3 godziny temu, euklides napisał:

Jak mógł ktoś dłużej pracować na produkcji o ruchu ciągłym. Przecież gdy kończył zmianę musiał iść do domu bo przychodził jego zmiennik. 

Ustawowy czas pracy w sobotę - to było 6 godzin. Gdy pracownicy dniówkowi o godzinie 13 szli do domu, to pracownicy zmianowi musieli przepracować jeszcze 2 godziny. I te 2 godziny były rozliczane jako nadgodziny.Przynajmniej w firmie, w której pracowałem.

3 godziny temu, euklides napisał:

Pracownicy na produkcji prawie nic z tego nie mieli bo na ogół wówczas pracowali na akord a przecież stawki akordowe po godzinach nie były większe,

W zakładach o ruchu ciągłym proces biegnie samorzutnie wewnątrz urządzeń w warunkach ustalonych jako optymalne. Przyspieszanie procesu może zwiększyć straty i odbić się na jakości produktu. Rolą obsługi jest nadzorowanie prawidłowości przebiegu procesu. Nie ma miejsca na akord np przy wytopie surówki w hutniczych wielkich piecach czy przy produkcji chemicznej prowadzonej w sposób ciągły.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
W dniu 10.07.2019 o 9:17 AM, euklides napisał:

Tyle że imprezy typu imieniny wyprawiano przeważnie w sobotę a w grę wchodziły jeszcze na przykład wspólne wyjazdy weekendowe. W ogóle taki system pracy powodował zamieszanie w domu no i dochodziła jeszcze poważna uciążliwość że pracowało się po 6 godzin

 

A niby czemu po sześć godzin?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.