Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Vissegerd

Walka ogniowa na morzach

Rekomendowane odpowiedzi

Były jakieś rodzaje kul, kartacze czy coś innego?

Całe spektrum :)

shottypes.jpg

Na rysunku powyżej mamy kilka przykładów pocisków armatnich. I tak wyróżniamy:

Kula armatnia - pełna kula żelazna (we wcześniejszych wiekach kamienna) służąca do niszczenia konstrukcji okrętu (poz. 1),

Granat - jak wyżej, wydrążona w środku i wypełniona materiałem wybuchowym, służąca do niszczenia siły żywej (poz. 4, 5, 6),

Kartacz - pocisk do niszczenia siły żywej, składający się z twardej obudowy wypełnionej mniejszymi kulami (poz. 8),

Szrapnel - pojawił się w drugiej poł. XVIII w. zastępując kartacz, coś w rodzaju połączenia kartacza i granatu (poz. 12),

Grono - w jęz. ang. grapeshot, odmiana kartacza; standardowy kartacz to twarda obudowa i niewielkie kule w środku, grono to w zasadzie obwiązany sznurkiem worek ze znacznie większymi (i w mniejszej ilości) kulami w środku (poz. 7),

Siekaniec - kolejna odmiana kartacza, w środku wszystko co się da, kawałki szkła, śruby, kamyki, itp.

Karkas - pocisk zapalający (poz. 10), składał się z żelaznych półkul, wydrążonych w środku i wypełnionych cieczą zapalającą, często jeszcze zapakowany w worek i oblany smołą,

Kula łańcuchowa - dwie kule połączone łańcuchem lub jedna kula z łańcuchami po obu stronach, zakończonymi niewielkimi ciężarkami, służyła do niszczenia ożaglowania i olinowania okrętu (poz. 3),

Kula sztabowa (sztangowa) - dwie kule połączone żelazną sztabą, służyła do niszcenia omasztowania okrętu (poz. 2), odmianą była kula sztabowa teleskopowa, gdzie sztaba wydłużała się w locie,

Kula nożycowa - kula składająca się z dwóch połówek połączonych trzpieniem przez środek, każda połówka zakończona z jednej strony ostrzem, z drugiej niewielką sztangą z obciążeniem, służyła do niszczenia olinowania okrętu; mało skuteczna i rzadko używana,

Kule łączone - pochodna kuli łańcuchowej, składająca się z większej ilości elementów połączonych łańcuchami, służyła do niszczenia ożaglowania i olinowania, tudzież sły żywej,

Kula ognista - to rozgrzana do czerwoności kula armatnia, służąca do niszczenia i zapalania konstrukcji okrętu,

Podwójna kula - jak nazwa wskazuje, dwie kule zapakowane w worek,

Kula oświetlająca - służyła jedynie do walki nocą, w formie okrągłego kosza, wypełnionego pakułami nasączonymi odpowiednio spreparowaną cieczą, mogła powodować pożar.

Tyle rodzajów pocisków armatnich znam, być może wymyślono coś jeszcze.

Tak przy okazji, wracając do handszpaków, spotkałem się jeszcze z określeniem - dźwigar.

Pozdrawiam.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
maxgall   

Tak bym to widział, taka hipoteza wydaje mi się mieć sens. Co o tym sądzisz Maxgallu?

Bardzo prawdopodobne.

Jedyna uwaga jest się taka, że Włosi raczej nie manewrowali, tylko próbowali jak najszybciej schronić sie pod osłonę dział w Lesinie (Hvar).

Edit: I nie lekceważyłbym roli/możliwości 18-funtówek. ;)

(informacje o tej bitwie mam ze świetnej książki K. Gerlacha "Bitwa pod Lissą 1811r.")

Jeżeli masz jakieś dobre (szczegółowe) opracowanie Bitwy pod Trafalgarem (ja niestety mam tyko jakieś ogólne opisy), można by sie pokusić o analizę uszkodzeń okrętów które prowadziły brytyjskie kolumny (Victory i bodajże Royal Sovereign) - okręty te zostały nieźle poturbowane, a taka analiza mogła by rzucić nieco światła na odporność największych liniowców.

pozdr

Edytowane przez maxgall

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jedyna uwaga jest się taka, że Włosi raczej nie manewrowali, tylko próbowali jak najszybciej schronić sie pod osłonę dział w Lesinie (Hvar).

O, tego mi nie powiedziałeś. Ale to ma sens, uciekali, czyli manewrowali, bo przecież prowadzili walkę ogniową. Brytyjczycy, zdając sobie sprawę ze swojej siły na mniejszym dystansie, dążyli do starcia, w końcu mieli 7 karonad na burcie przeciw jednej. Logiczne więc, że Włosi próbowali zniszczyć ożaglowanie Active, znając swoją słabość, a mając jednocześnie bardziej do takiej walki predystynowaną artylerię. Active jednak dogonił Coronę i ją poturbował. A ponieważ Brytyjczycy ciągle gonili Coronę (bo tak można moim zdaniem wnioskować), więc pojedynek trwał aż 45 minut. To ma sens.

Przy okazji taka refleksja, po różnicy uzbrojenia obu jednostek widać, kto jakiej hołdował taktyce walki.

Edit: I nie lekceważyłbym roli/możliwości 18-funtówek. ;)

Zgoda, ale w porównaniu z 32-funtową karonadą na krótkim dystansie, to osiemnastki nie mają za dużych szans. Tym bardziej, że karonadę się szybciej przeładowuje. Poza tym oba okręty miały równą liczbę dział 18-funtowych, więc tu remis, przewaga była w większych wagomiarach, których Włosi praktycznie nie mieli.

Jeżeli masz jakieś dobre (szczegółowe) opracowanie Bitwy pod Trafalgarem (ja niestety mam tyko jakieś ogólne opisy), można by sie pokusić o analizę uszkodzeń okrętów które prowadziły brytyjskie kolumny (Victory i bodajże Royal Sovereign) - okręty te zostały nieźle poturbowane, a taka analiza mogła by rzucić nieco światła na odporność największych liniowców.

Opracowania bitwy pod Trafalgarem nie posiadam. Mam za to trochę dokumentów i opracowań z epoki, min. The naval chronology of Great Britain 1803-1816, The new annual register for the year 1805, The naval history of Great Britain, 1783-1822 z 1822, The naval gazeteer, 1803-1815, jakieś Naval chronicles (niestety nie wszystkie tomy), jakieś wspomnienia, listy z admiralicji, itp. Trochę mi zajmie czasu przestudiowanie. Mam jeszcze dostęp do rejestrów większości brytyjskich okrętów z tamtego okresu, może tam coś wygrzebię.

Krzysztof Gerlach to moim zdaniem nalepszy w Polsce fachowiec od okrętów żaglowych, ich walki, bitew tamtych czasów, itp. Jest takie forum, na którym kiedyś się udzielał, ale zdaje się, że już nie. Obawiam się więc, że musimy liczyć na własne siły ;)

Pozdrawiam.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
maxgall   

Jest takie forum, na którym kiedyś się udzielał, ale zdaje się, że już nie.

Jest takie forum. To prawda.

Ale jest też inne ;) Jak dla Ciebie polecam temat o lawetach:

http://www.timberships.fora.pl/pytania-odpowiedzi-polemiki,18/lawety-dzial,121.html

A jakbyś się przypadkiem bardzo nudził to możesz również zerknąć na to:

http://www.timberships.fora.pl/artykuly-tematyczne,16/tajemnica-swietego-jakuba-z-wismaru,67.html

Viss, z tym Trafalgarem nie chciałem weryfikować zwartości Twojej biblioteczki (tak jakoś głupio to wyszło, przepraszam), ale myślałem że pozwoli nam to przeanalizować odporność na ogień działowy (czy odwrotnie: skuteczność dział) okrętów liniowych.

Okręty liniowe, w odróżnieniu od fregat (za wyjątkiem amerykańskich chimer), były zbudowane bardzo solidnie, umożliwiając przenoszenie ciężkich dział, ale także zapewniając spora odporność.

Znalazłem artykuł opisujący bitwę na redzie kopenhaskiej z 1801 roku (to ta, podczas której Nelson przyłożył lunetę do ślepego oka), ale tam odległość pomiędzy walczącymi okrętami była dosyć duża (500 metrów), co zapewne przełożyło się na celność i skuteczność ognia (pierwsze 3 okręty brytyjskie wyszły z szyku po godzinie intensywnej strzelaniny).

pozdr

Edytowane przez maxgall

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Viss, z tym Trafalgarem nie chciałem weryfikować zwartości Twojej biblioteczki (tak jakoś głupio to wyszło, przepraszam), ale myślałem że pozwoli nam to przeanalizować odporność na ogień działowy (czy odwrotnie: skuteczność dział) okrętów liniowych.

Maxgallu, broń Boże tak tego nie odebrałem, chciałem się tylko usprawiedliwić, że odpowiedź zajmie mi trochę czasu, bo jest sporo materiału do przeczytania i to w języku angielskim :)

Posiedziałem więc trochę nad materiałami, najbardziej liczyłem na listy adm. Collingwood'a i wyciąg z dziennika pokładowego Bellerophon'a, ale nie za wiele tam znalazłem. Wynik dotychczasowych poszukiwań jest następujący:

1. Najbardziej poturbowane z bitwy wyszły Bellerophon właśnie, oraz Tonnant. Na tym pierwszym trzykrotnie wybuchał pożar, za każdym razem ugaszony przez załogę. Stracił dwa maszty, główny i bezan.

2. Niewiele jest o uszkodzeniach Victory, zdaje się, że wcale nie były tak wielkie. Okręt adm. Nelsona prowadził głównie walkę z Redoubtable masakrując burtę i artylerię tego ostatniego. Ogień prowadzony był z odległości "na lufę" (lufy dział obu okrętów prawie się stykały), wskutek czego brytyjscy marynarze wręcz gasili pożar na burcie Redoutable aby ogień nie przeniósł się na Victory. Największe straty w ludziach ponieśli Brytyjczycy od ognia muszkietowego (tudzież ze sztucerów) prowadzonego z pokładów i masztów przeciwnika. Francuzi zaś, według szacunków brytyjskich stracili 300-400 ludzi, głównie od ognia artyleryjskiego z bliskiej odległości.

3. Royal Sovereign stracił prawie wszystkie maszty prócz formasztu, który jednak został rozchwiany. Pamiętajmy też, że ten okręt był najdłużej w bitwie, pierwszy wszedł do walki.

4. Uszkodzenia na pozostałych jednostkach brytyjskich: Belleisle stracił wszystkie maszty w ciągu pierwszej godziny walk; Leviathan zniszczone ożaglowanie i olinowanie. Więcej nie znalazłem.

W liście adm. Collingwood'a z 22 października, więc dzień po bitwie, znalazłem taki zapis dot. uszkodzeń okrętów:

The whole fleet were now in a very perilous situation; many dismasted; all shattered; in thirteen fathom water, off the shoals of Trafalgar; and when I made the signal to prepare to anchor, few of the ships had an anchor to let go, their cables being shot: but the same good Providence which aided us through such a day preserved us in the night, by the wind shifting a few points and drifting the ships off the land, except four of the captured dismasted ships, which are now at anchor off Trafalgar, and I hope will ride safe until these gales are over.

W skrócie informacja jest taka, że flote jest w bardzo kiepskim stanie, poszarpane są wszystkie jednostki, wiele bez omasztowania, w trzynastu zebrało się wody na sążeń, w kilku pourywały się kotwice. Zaledwie kilka okrętów nadawało się do akcji w dniach następnych bez więszych napraw.

Na anglojęzycznej Wiki jest zestawienie strat okrętów, niestety z błędami. Poniżej poprawna lista, którą sporządziłem na podstawie kopii oryginalnego raportu z 4 listopada 1805:

Victory: 57 zabitych, 75 rannych

Royal Sovereign: 47 zabitych, 94 rannych

Britannia: 10 zabitych, 42 rannych

Temeraire: 47 zabitych, 76 rannych

Prince: bez strat

Minotaur: 3 zabitych, 22 rannych

Revenge: 28 zabitych, 51 rannych

Conqueror: 3 zabitych, 9 rannych

Leviathan: 4 zabitych, 22 rannych

Ajax: 2 zabitych, 9 rannych

Orion: 1 zabity, 23 rannych

Agamemnon: 2 zabitych, 7 rannych

Spartiate: 3 zabitych, 20 rannych

Africa: 18 zabitych, 44 rannych

Neptune: 10 zabitych, 34 rannych

Drednaought: 7 zabitych, 26 rannych

Tonnant: 26 zabitych, 50 rannych

Mars: 29 zabitych, 69 rannych

Bellerophon: 27 zabitych, 123 rannych

Belle Isle: 33 zabitych, 93 rannych

Colossus: 40 zabitych, 160 rannych

Achille: 13 zabitych, 59 rannych

Polyphemus: 2 zabitych, 4 rannych

Swiftsure: 9 zabitych, 8 rannych

Defence: 7 zabitych, 29 rannych

Thunderer: 4 zabitych, 12 rannych

Defiance: 17 zabitych, 53 rannych

Razem zabitych: 449; rannych: 1241; łącznie: 1663. Zaznaczyć trzeba, że największe straty osobowe ponieśli Brytyjczycy od ognia muszkietowego, jak już pisałem przy okazji Victory.

Przy okazji natrafiłem na ciekawostkę dot. ściśle walki ogniowej. Opis znalałem w następującej publikacji - Archibald Duncan: The British Trident; or, Register of Naval Actions; including authentic accounts of all the most remarkable engagements at sea, in which The British Flag has been eminently distinguished; From the Period of the memorable Defeat of the Spanish Armada to the present time., vol. 5, Albion Press, Londyn 1806, s. 36, we wstępie do bitwy pod Trafalgarem:

He [Nelson] had been particular in recommending cool steady firing in preference to a hurrying fire, without aim or precision, and the event justified his lordship's advice, as the masts of his oponents came tumbling down on their decks, and over their sides, within half an hour after the battle began to rage in its full fury.

Wynika z tego, że zwyczajowo strzelano nie przywiązując zbyt wielkiej wagi do celowania, a raczej do zasypywania przeciwnika ogniem. Nelson przełamał tę praktykę.

W ogóle analizując bitwę pod Trafalgarem dochodzę do wniosku, że i w tym przypadku Brytyjczycy dążyli do zwarcia, obezwładnienia przeciwnika i zdobycia jego orkętów. Szyk flot połączonych, francuskiej i hiszpańskiej miał raczej charakter obronny i był nastawiony na walkę ogniową z dystansu. Zresztą straty koalicjantów są znacznie wyższe niż brytyjskie.

Jeszcze znalazłem ciekawy przypadek, o czym wspominał Pancerny, czyli co się dzieje, jak jeden okręt jest otoczony przez dwa inne. Ha, muszę zweryfikować swoje wcześniejsze wypowiedzi jako nie do końca poprawne.

Otóż, taki Bellerophont pod Trafalgarem walczył ogniowo przeciwko pięciom okrętom przeciwnika na raz! I wyszedł z tej walki zwycięsko, z tym tylko, że przy pomocy innych okrętów. Temeraire natomiast walczył z dwiema jednostkami przeciwnika, tu jednak doszło do abordażu. Brytyjczyk wspierał Victory w walce, jednocześnie tłukąc z dział i walcząc wręcz na pokładzie. Do walki ruszyli wszyscy, którzy byli się wstanie na okręcie poruszać o własnych siłach, bądź chociaż unieść broń (np. na leżąco).

Podsumowując to, co poczytałem. Okręty liniowe, istotnie były bardzo solidne, co jednak nie przeszkadzało artylerii innego okrętu w zmasakrowaniu jego załogi i artylerii. Najsłabszym elementem jak widzimy był układ napędowy, czyli omasztowanie, olinowanie, ożaglowanie. To jednak nie wytrącało okrętu z walki, a szkody był potem szybko usuwane, trudniej było uzupełnić moim zdaniem dobrze wyszkoloną załogę.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
maxgall   

No to trochę wyrównaliśmy wiedzę w zakresie odporności okrętów – na marnych i nielicznych przykładach, ale może uda nam się coś jeszcze dorzucić.

Nie przybliżyło nas to co prawda do odpowiedzi na Twoje pytanie dotyczące salw burtowych, ale za to odrobinkę liznęliśmy taktykę. No właśnie. Wiek XVIII to okres panowania sztywnych reguł szyku liniowego. Trafalgar zaś to przykład złamania tych reguł (zresztą nie pierwszy). Czy masz może jakiś przykład „klasycznego” starcia dwóch flot żaglowych w szyku liniowym?

Jeszcze jedno pytanko (a w zasadzie prośba) wracające do Trafalgaru: czy w Twoich materiałach jest informacja ile czasu Victory był pod ogniem (a najlepiej ile czasu zajęło mu zbliżenie się do floty francusko-hiszpańskie i jak długo walczył na krótkim dystansie)?

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

Bardzo ciekawy temat.

Co do salwy burtowej. To chyba maxgall napisał , że nie była możliwa z przyczyn technicznych.

W związku z tym mam pytanie. Jak wyglądało w epoce odpalenie armaty?

Następnie nasuwa mi się takie ogóle przemyślenie na temat Trafalgaru.

W czasie zbliżania się do sojuszniczej linii, to ostrzeliwane były w zasadzie tylko "Victory" i "Royal Sovereign" idące na czele kolumn brytyjskich.

A podobno były ostrzeliwane około godziny.

Ale teraz to co mnie nurtuje.

Do tych dwóch Anglików mogło strzelać tylko po jakieś dwa-trzy okręty floty francusko-hiszpańskiej. I chcąc strzelać, czy nie musieli zacząć zygzakować , aby móc strzelać w kierunku przeciwnika. Wszak armaty morskie miał małą regulację w strzelaniu na boki ( azymucie?).

I czy te manewry nie rozsypały sojuszniczego szyku?

Poza tym, świadczy to chyba o fatalnej celności ówczesnych armat?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
Jak wyglądało w epoce odpalenie armaty?

Albo przy użyciu zamka skałkowego albo poprzez przyłożenie lontu do otworu zapałowego.

W czasie zbliżania się do sojuszniczej linii, to ostrzeliwane były w zasadzie tylko "Victory" i "Royal Sovereign" idące na czele kolumn brytyjskich.<br style="color: rgb(56, 56, 56); font-size: 13px; line-height: 19.5px;">A podobno były ostrzeliwane około godziny.

Wiatr zdechł.

Wszak armaty morskie miał małą regulację w strzelaniu na boki

Można było kierować armaty na boki ale tylko pod niewielkim kątem.

Poza tym, świadczy to chyba o fatalnej celności ówczesnych armat?

Ponoć 32 funtówki niosły na około 3 kilometry ale celność powyżej 500 metrów to był Totolotek. Lufy niegwintowane i kula miała nieco luzu. W związku z tym szła w lufie jakby zygzakiem obijając się delikatnie o jej ścianki. W efekcie opuszczając lufę mogła mieć kierunek lotu nieco odchylony od jej osi. Dodatkowo kula nie wirowała. Nie była też idealnie gładka, więc nierówności na jej powierzchni powodowały nierównomierny opór powietrza. W jego wyniku kula mogła lecieć lekkim "rogalem".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   

Co do salwy burtowej. To chyba maxgall napisał , że nie była możliwa z przyczyn technicznych.

W związku z tym mam pytanie. Jak wyglądało w epoce odpalenie armaty?

Z tego co wiem to odpalało się armatę przy pomocy zapalonego lontu na końcu kija (to urządzenie miało jakąś specjalną nazwę), by w momencie strzału znajdować się w pewnej (bezpiecznej), odległości od niej.

Następnie nasuwa mi się takie ogóle przemyślenie na temat Trafalgaru.

W czasie zbliżania się do sojuszniczej linii, to ostrzeliwane były w zasadzie tylko "Victory" i "Royal Sovereign" idące na czele kolumn brytyjskich.

A podobno były ostrzeliwane około godziny.

Ale teraz to co mnie nurtuje.

Do tych dwóch Anglików mogło strzelać tylko po jakieś dwa-trzy okręty floty francusko-hiszpańskiej. I chcąc strzelać, czy nie musieli zacząć zygzakować , aby móc strzelać w kierunku przeciwnika. Wszak armaty morskie miał małą regulację w strzelaniu na boki ( azymucie?).

I czy te manewry nie rozsypały sojuszniczego szyku?

Poza tym, świadczy to chyba o fatalnej celności ówczesnych armat?

Zdaje się, że wszyscy macie złe wyobrażenie o bitwach morskich. Co do mnie, to morza nie widziałem od jakichś 10 lat i od czasu gdy dowiedziałem się o tsunami to podziwiam tych wszystkich co mieszkają w mniejszej od niego odległości niż 50 km. Z tego jednak co wiem o bitwach morskich to wyglądały one zupełnie inaczej niż wy to opisujecie.

Podstawową zasadę bitwy morskiej można objaśnić na przykładzie dużej litery T. Idealną pozycją dla każdego admirała było znalezienie się w pozycji daszka nad T w stosunku do płynącej rzędem eskadry przeciwnika. Stosowano to już w czasie Wojny Peloponeskiej, odsyłam do Tukidydesa. Zajęcie pozycji daszka nad T dawało możliwość zaatakowania pierwszego okrętu przeciwnika w szyku tyloma okrętami ile było miejsca przy atakowanym okręcie, i tak po kolei można było zniszczyć całą flotę przeciwnika.

Oczywiście admirałowie dobrze wiedzieli o tej regule i nie pozwalali przeciwnikowi na zajęcie takiej pozycji. Podczas wojny Peloponeskiej ateńskie galery, ze względu na swą konstrukcję i wioślarzy, górowały szybkością nad wszystkimi innymi okrętami wojennymi. Schemat bitwy wyglądał w ten sposób, że na początku obie eskadry płynęły równolegle. Szybsze ateńskie okręty wyprzedzały przeciwników i starały się zając pozycję daszka nad T. Tamta flota by do tego nie dopuścić zmieniała kurs i w końcu jej szyk załamywał się. W wyniku tego okręty zbierały się w koło i stawały się łatwym łupem Ateńczyków.

To samo było podczas bitew morskich w epoce żaglowców, tam jednak dochodził czynnik wiatru i manewrowanie było dużo trudniejsze. Wymagało to od załóg niemałych umiejętności. Nelson i jego marynarze byli tak dobrze wyszkoleni, że jego flota mogła pokusić się o przebicie daszka nad T by w ten sposób samym znaleźć się w pozycji tego daszka. W owych czasach, by zabezpieczyć się przed przebiciem daszka nad T, floty płynęły w dwóch równoległych rzędach. Gdy ze względu na złe manewrowanie albo walkę jakiś okręt wypadał z tego rzędu to zastępował go okręt z drugiego rzędu.

Pod Trafalgarem okręty francuskie nie miały tak dobrze wyszkolonych załóg jak angielskie i po opłynięciu przylądka Finistere, na skutek zmiany wiatrów, niektóre okręty zaczęły wypadać z rzędu i zastępowały je okręty z drugiego rzędu. Wskutek tego flota zaczęła płynąć w jednym rzędzie. Wykorzystali to Anglicy i zaatakowali Francuzów płynąc rzędem z zamiarem przebicia daszka nad T. Na czele płynął Victory, Nelsona. Zbliżając się do francuskiego szeregu musiał wytrzymać ostrzał dział z burt, chyba trzech okrętów.

Oczywiście dostał się pod morderczy ogień. Za tę cenę doszedł jednak do francuskiego Redoutable z którym nawiązał walkę. Nie było w niej mowy o jakimkolwiek manewrowaniu. Oba okręty zdryfowały i w ten sposób otworzyła się luka przez którą wpłynęła eskadra angielska, zajęła pozycję daszka nad T i po kolei abordażowała francuskie okręty.

Poza tym nieprawdą jest jakoby ówczesne okręty (te z epoki Trafalgaru) mogły strzelać tylko z burt, prostopadle do kursu. Na pokładach miały zamocowane straszliwe karonady. Były to działa bezodrzutowe, które można było obracać o 360 stopni. Ich bezodrzutowość nie wynikała z jakiejś wymyślnej konstrukcji a z mocowania na pokładzie. Strzelały kartaczami siejącymi podczas abordażu niesłychane spustoszenie na pokładzie przeciwnika. Obsługiwanie ich to również wielka sztuka bowiem w razie umieszczenia w nich zbyt dużego ładunku podczas wystrzału groziło wyrwanie jej z pokładu. Wtedy można było narobić szkody sobie, i to niemałej. Na okrętach umieszczano je od połowy XVIII wieku. Dysponowały nimi również okręty francuskie. Anglicy potrafili je jednak używać po mistrzowsku.

Trochę inaczej sprawa wyglądała gdy na morzu spotkały się dwa pojedyncze okręty. Wówczas atakowano pod wiatr. Przede wszystkim dlatego by można było się łatwo wycofać gdyby coś poszło nie tak, ale możliwe że chodziło również o możliwość oddania salwy burtowej.

Edytowane przez euklides

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Mam trochę zajęć, więc na razie odniosę się tylko do jednego fragmentu:

Były to działa bezodrzutowe, które można było obracać o 360 stopni. Ich bezodrzutowość nie wynikała z jakiejś wymyślnej konstrukcji a z mocowania na pokładzie.

Coś więcej o tym dziwolągu? Bo mam wrażenie że nie masz pojęcia co to jest działo bezodrzutowe.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   

(...)

Coś więcej o tym dziwolągu? Bo mam wrażenie że nie masz pojęcia co to jest działo bezodrzutowe.

Przepraszam, pomyliło mi się trochę, chodziło o karonadę. Możesz wystukać sobie "carronade" by się czegoś dowiedzieć. Dzisiejsze działo bezodrzutowe to jest rura na wylot, bez denka (z grubsza). Przymocowana do pokładu karonada też odrzutu nie mogła dawać, bo jak dała to artylerzysta razem z nią leciał w powietrze.Po prawdzie to ja z czegoś takiego bym nie strzelał

Edytowane przez euklides

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Chłopu chodziło o działa twardo przytwierdzone do pokładu, nie cofające się (odrzucające się do tyłu), miast tych na kółkach, wyhamowywanych zbloczami.

Jeżeli coś mi jeszcze w głowie kołacze, to najbardziej niebezpieczne dla nowożytnego okrętu było stanąć burtą nie z przodu a od tyłu wroga i walić kartaczami w te tylne okna. Podobno wymiatało wszystkie pokłady. Jakiś "Francuz" tak stracił z 2/3 załogi.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
Chłopu chodziło o działa twardo przytwierdzone do pokładu, nie cofające się

Też tak sądzę tyle, że to się nijak nie ma do dział bezodrzutowych. To po pierwsze.

Po drugie karonada była bronią "do walki w windzie". Jej donośność była mniejsza od standardowych armat a załadowana kartaczami jeszcze traciła na zasięgu. Była odpalana zwykle tuż przed abordażem. W walce manewrowej na większym dystansie nie miała znaczenia. Często w ogóle nie oddawały strzałów w bitwie (np. bitwa na jeziorze Erie podczas wojny brytyjsko - amerykańskiej).

Po trzecie manewr Nelsona pod Trafalgarem nie miał na celu stawianie kresek tylko odcięcie części nieprzyjacielskiej floty w celu jej szybkiego zniszczenia tak aby reszta sił francusko - hiszpańskich nie mogła wejśc do akcji. Słabnący wiatr pomógł zrealizować ten plan.

Po czwarte taktyka starożytnych flot wiosłowych ma się nijak do taktyki flot żaglowych z XVIII czy początków XIX wieku. (Temat ten był już tu gdzieś wałkowany).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   
Po czwarte taktyka starożytnych flot wiosłowych ma się nijak do taktyki flot żaglowych z XVIII czy początków XIX wieku. (Temat ten był już tu gdzieś wałkowany).

I nijak mieć się nie może zważywszy na to, że w tamtych czasach jedyną możliwością było albo staranowanie przeciwnika albo połamanie mu wioseł. Początkowo nawet abordaż stanowił problem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.