Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
secesjonista

Gwara - zapomniane znaczenia, szczególne perełki językowe

Rekomendowane odpowiedzi

jancet   

Boćwina czy botwina?

Wydaje mi się, że ten wyraz też zależy od regionu.

Pozwolę sobie nie podzielić zdania Drogiego Kolegi Secesjonisty, gdyż wyrazów botwina i boćwina używam od lat prawie 50-u, a o istnieniu liśiowej odmiany buraka dowiedziałem się właśnie dziś. Podejrzewam, że cca 90% osób, uważających język polski za ojczysty, nadal pozostaje w nieświadomości istnienia różnicy pomiędzy burakiem zwyczajnym ssp. zwyczajnym var. ćwikłowym a burakiem zwyczajnym ssp. zwyczajnym var. liściowym, co im nie przeszkadza w przyrządzaniu dań z botwiny vel boćwiny.

Trudno mi powiedzieć, czy to zależy od regionu, czy jednynie stanowi zapis słowa, wypowiadanego z odmienną starannością. Dla mnie przynajmniej obie formy są równie bliskie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Faktem jest, że obie formy w przeszłości były zamienne, dziś jednak w ramach współczesnej polszczyzny istnieje już takie rozróżnienie.

A fakt ten rzeczywiście nie przeszkadza w przyrządzaniu dań, tak jak nikomu nie przeszkadza wysłać dziecko po warzywa do sklepu, gdzie na liście obok kapusty, pora widnieje pomidor.

Wreszcie de facto - owoc.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Faktem jest, że obie formy w przeszłości były zamienne, dziś jednak w ramach współczesnej polszczyzny istnieje już takie rozróżnienie.

Być może i gdzieś istnieje, ale do Słownika języka polskiego PWN wciąż nie przeniknęło:

http://sjp.pwn.pl/szukaj/bo%C4%87wina

Wg tegoż słownika boćwina i botwina to dokładnie to samo.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Zapewne "Konopielkę" oglądał każdy, czytać też się pewnie niektórym zdarzyło.

Czy jednak ktoś zastanawiał się co znaczy ów tytuł?

Teresa Kruszona w artykule: "Mydło, gruszki i badziewie - skąd biorą znane powiedzenia" podaje:

"Konopielka była boginią strzegącą ogrodów i warzyw, trochę strzygą, trochę babą jagą. Odpowiednik kozytki pilnującej żyta - jeśli ktoś nie szanował zboża, to mogła go zakazytać, czyli załaskotać, piersiami na śmierć. Konopielka to w gwarze ludowej także określenie konopi, rośliny szybko „strzelającej ku górze" (symbol witalności, płodności)".

/za:

http://wyborcza.pl/1,79077,3941766.html?as=1&startsz=x

/

Uściślając mianem "konopielka" określano nie tyle same konopie, co wyłącznie żeńską roślinę, i to tylko w pieśniach, w ludowej mowie potocznej zwana była m.in. głowaczem czy maciorką, w odróżnieniu od roślin męskich: kiełun, płoskun.

"Konopielka" to również dawna, podlaska pieśń życzeniowa (w staropolskim: konopieńka) dla dziewczyny, podobnie jak w Rzeszowskiem: konopka. Wykonują ją włóczebnicy, a co swoiste dla tego regionu zachowano pierwotną porę - wiosenny Nowy Rok.

Gospodarz, który ze skąpstwa odmawiał przyjęcia wołokanników (:chodzących z Łołumem, wołoczebników), na odchodne żegnany był:

A w tej chałupie same gołopupie...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Było o mowie waltarskiej z XIV wieku, zatem czas na próbki podobnej gwary z lat znacznie późniejszych.

Pisarz Gustaw Daniłowski trafiwszy do więzienia jako polityczny, czas poświęcił m.in. na zapoznanie się z gwarą więzienną kryminalnych. Swe spostrzeżenia zawarł w książce "Wrażenia więzienne" (Lwów 1908 r.).

Kilka przykładów:

abratnik - ten który uciekł z katorgi

gromnica, antypa - kij do bicia

Bażant - mężczyzna dobrze ubrany

binbery - zegarki

kapa - posterunek

skieł - ajent policyjny

blit - złoto

bury, salceson - stójkowy, policjant

szpyral - wytrych

zięba - strażnik więzienny

Cheć - sztylet

koks - chleb

cybuchy - nogi

dynar - samosąd

Łypak - oficer policyjny

matka drutu - gąsior wódki

majka - kraść na kolei, w pociągach

młyn, mykwa - więzienie

chołociarz - koniokrad

Faraon - rewirowy, naczelnik obwodu

fingle - pierścionki

Ochłap - wyrok

spluwak - rewolwer

powstańcy - mali chłopcy żebrzący na ulicy, nowicjusze w fachu złodziejskim

piechota - drób wszelaki

para - gotówka

szczupak - nóż składany

śpiwak - Pawiak

Ucharec - zuch

podrywka - nosze szpitalne dla zmarłych

selery - włosy

Pajęczyniarz - złodziej specjalizujący się w kradzieżach odzieży suszonej na strychach

sułan - żołnierz

wytyszka - prostytutka

Żampa - brzydka dziewczyna

powiastka - łyżka

żeberko - kamizelka

winkiel - browning

Encyklopedia w ośmiu tomach - browning (to u politycznych)

Dla zainteresowanych szerszym słownictwem z tych lat:

K. Estreicher "Gwara złoczyńców" Warszawa 1867

tegoż: "Szwargot więzienny" Kraków 1903

"Słownik mowy złodziejskiej" wyd. A. Kurka, Lwów 1896

W. Ludwikowski, H. Walczak "Żargon mowy przestępców. Błatna muzyka. Ogólny zbiór słów gwary złodziejskiej" Warszawa 1922

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego stwierdzenie: mocarny król wzbudzał u górali podhalańskich (i nie tylko) dysgusta?

Czy winny jest temu Sienkiewicz?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Choć przyzwyczailiśmy się do rozumienia mocarny - od mocarz, rzecz nie jest tak prosta.

Słówko to w znaczeniu potężny, mocny - upowszechnił Orkan, choć jako pierwszy użył Sienkiewicz w "Krzyżakach" (trzykrotnie).

Zatem spotykając na Podhalu Kubę Mocarnego czy Jaśka Mocarnego, zdaje się nam że ich nazwiska biorą się od krzepy, być może jakiegoś ich szczególnie silnego prapraszczura.

Tymczasem słowniki, tak do połowy XVI wieku (Łoś, Linde, Karłowicz) nie odnotowują takiej formy, w takim znaczeniu, u Lindego mamy na przykład mocarski - silny.

Odnotowana w Liber natorum jednej z parafii nowotarskiej w 1749 niejaka Moczarnianka, dopiero w mazurzeniu nabrała nowej formy i z czasem przywiodła do mocarnego.

Mocarny (w gwarach niemazurzących Moczarny) wcześniej oznaczał człeka posiadającego podmokłe tereny, stąd odnotowywane: mocarne siano, mocarna łąka itp.

Czytając zatem starsze źródła warto uwzględnić jak łatwo o pomyłkę w interpretacjach słów...

O splocie gwary z polityką PRL-u:

w kwietniu 1958 roku odbył się II Zjazd delegatów Zrzeszenia Kaszubskiego na którym przemawiał m.in. I sekretarz KW PZPR Józef Machno.

Funkcjonariusz ten zaatakował władze że dążą do regionalizmu, przeciwdziałają integracji itp.

Przeciwstawiał się wszelkim dyskusją o pisowni kaszubskiego, argumentując że to jest dialekt języka polskiego i nie ma potrzeby tworzyć z niego języka odrębnego.

Z jego wypowiedzią polemizowali Jan Rompski, Karol Kreft, Stefan Bieszk - po kaszubsku, zaś po polsku kilku innych członków Zarządu Głównego.

Wreszcie towarzysz Machno nie wytrzymał i wykrzyknął by przemawiać po polsku bo nie każdy rozumie w języku kaszubskim...

Co wzbudziło na sali salwy śmiechu.

Z celną ripostą wystąpił Kreft:

"Dlaczego pan sekretarz nie rozumie tego, o czym się tu mówi po kaszubsku, skoro przed chwilą usłyszeliśmy kategoryczne oświadczenie, że mowa kaszubska niczym się nie różni od języka polskiego?".

/A. Paczoska "Oskarżeni o separatyzm. Działania tajnych służb PRL wobec działaczy kaszubskich", "PiS" 2(6), Warszawa 2004, s. 218/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

Osuszanie bagien na Litwie i Polesiu bylo zle, bo robili to sowjeci. Sowjecka swolocz.

Gwalcac srodowisko naturalne w latach 60 - tych, tak samo jak krasnoarmiejcy gwalcili Matki Polki, w czasie zniewolania Kresow i w ogole calej naszej przepieknej, ukochanej Ojczyzny ( z duzej litery naturalnie) Na dodatek dochodzi watek Vertreibung czyli Wypedzenia. Z blot, przed ich osuszeniem, rugowano mianowicie zdrowy element polski, od zarania dziejow pedzacy w tych okolicach bimber i moczacy tam zrematyzowane nogi w sadzawkach, kaluzach i bagienkach.

W cieniu prastarych Polskich wierzb, olch i osik.

(...)

W jednym z wątków na forum kolega ak_2107; w dość sarkastycznym tonie; udzielił takiej odpowiedzi w temacie o "Osuszaniu bagien przez Sowietów".

Rzecz jednak nie w charakterze wypowiedzi, ani nawet nie chodzi o Sowietów.

Autor "myli się" powiadając, że pędzono tam bimber od zarania dziejów.

I tu dochodzimy do kwestii gwary.

Zatem czemu kolega ak_2107 "popełnił błąd"?

;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście nie jest to błąd sensu stricto, a odpowiedzi udzielił w wątku o "gwarze okupacyjnej" kolega widiowy7. To co było samogonem; w okresie drugiej wojny światowej nagle; stało się "bimbrem".

Do tej pory językoznawcy nie znaleźli objaśnienia jak to się stało.

Pojawiają się zatem dwa pytania;

a) czym wcześniej był bimber

b) i ciekawsze - co wspólnego może mieć bimber z "Baśniami z tysiąca i jednej nocy"?!?

I kilka ciekawych słów z zasobu szczecińskich taksówkarzy, co znaczą:

łapka

rethnmann

lider

bazunie

zitam

Karolcia

delfin

wariatka

Mietas

Cioty

/podobne: R.S. "Potoczne i oficjalne nazwy samochodów", "Poradnik Językowy" 1995, z. 3, s. 70 i n./

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Tytułem objaśnienia:

łapka - klient zatrzymujący taksówkę na ulicy

rethnmann - taksówkarz biorący wszystkie zlecenia, od nazwy firmy zajmującej się pracami porządkowymi

lider - taksówkarz będący pierwszy w kolejce na postoju

bazunie - pracownicy bazy taksówkarskiej

zitam - Matiz... jak widać czytano wspak

Karolcia - Toyota Corolla

delfin - Audi A8

wariatka - Warszawa

Mietas - ogólnie o Mercedesie

Cioty - taksówkarze firmy City Taxi

I taka ciekawostka, zarówno pośród Kaszubów jak i na Podhalu wśród określeń gwarowych utrzymał się zwrot: "chytry koń"?

Chytry - czyli jaki?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Chytry - czyli: rączy, szybki, zmyślny.

Zadziwiającą drogę w naszym języku przeszło to słowo w naszym języku, od pozytywnej cechy fizycznej do ujemnej cechy duchowej, charakteru.

Pierwotnie oznaczało biegłość zwłaszcza w pracach manualnych. Stąd kompilator przemyskiego "Rozmyślania o żywocie Pana Jezusa" mógł napisać:

"Marja Jezusowi uczyniła suknię tkanem działem, którąż była utkała chytrze, bo we wszystkiej sukni nie był ni jeden szew"

i

"Suknię miał chytrej roboty, którąż jemu była dziewica Marja utkała".

Psałterzu Puławskim "chytrze" pojawia się w znaczeniu "mądrze", w Psałterzu Floriańskim jako "roztropnie".

W glosach z XV pojawiać się już poczyna "chytrość" jako "przebiegłość".

Ślad dawniejszej konotacji pozostał w niektórych gwarach, Karłowicz podaje dla okolic Podgórza - jako "mądry", na Mazowszu czy w Małopolsce ostały się zwroty: "chytry na robotę", "chytry do wszystkiego" itp. gdzie na ogół tłumaczy się je jako - "skory do czego".

Z ludowych zagadek:

1. W jednej beczce dwa trunki,

a w nim ni ma dziurki.

2. Jest jedna gdowa, ma dwoje dzieci:

córeczka czorno, a synek świeci.

3. Dwa razy się rodził, dwa razy krzczon, trzeci raz umęczon dla człowieka.

4. Posłał panic pannie picia rozmaitego, nie w szklenicy, nie w konwi, nie w flasie, nie w naczyniu, jeno w Bożej łasce.

Czyli w czym?

5. Czego Pan Bóg nie widzi, król rzadko, mnich zawżdy?

6. Syn ojca w matce zabił.

/zagadka z historii polskiej/

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W odpowiedzi secesjoniście:

ad1. Jajko

ad2. Doba: Noc i Dzień

ad3. Kapłon pieczony

ad4. W gronach

ad5. Równego

ad6. Bolesław św. Stanisława w kościele na Skałce

Z plastycznych "mazowiecczyzn" i innych dawniejszych prowincjonalizmów przykładów kilka:

koci wrzask - rzepa

boże poszycie - czupryna

przysięboru - przysięgam Bogu

wypychalczyk - syn co ojca się pozbył

stary gwiżdż, stara chwirajska, stara koprucha, stary ospergał, stare bre, stare zgi, stara mercha, stara czeczuga - stara baba

duszennica, w ramy kogo oprawić, wstać bożym ptaszkiem, pogrzebiony na powietrzu, wrota na on świat - szubienica i powieszenie na niej

suchy balwierz - kat

zarębacz wojskowy, krajczy na boży stół - żołnierz

łapikufel, liżyczopek, sieczypiwo - pijanica

stary jaźwiec, opleśnialec, siwoklęs - starzec

I się tak zastanawiam jak smakowały pościgałki?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Kilka pytań na bazie gwary studenckiej...

1. Czy F.Colgate można badać erometrem?

2. Czy w czwartek (11 października 2012 r.) ukraińska zaplatanka ma szansę na nagrodę?

3. Kiedy kujaszenie jest najintensywniejsze?

4. Czy płyniaści mogliby reklamować tonik?

5. Czy Wandystom bliżej do zajęczego kicania czy chytrości lisiej?

6. Jak pozbyć się kury przed ważną sesją?

7. Czy trzeba się oburzać zastawszy łysego cietrzewia leżącego na Polanie?

8. Czy diamentowanie jest nieetyczne?

9. Kiedy węgierska wojna może być przyjemna?

10. Co dzieje się kiedy hardware ma odbębne podzespoły?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Żeby Nasz Drogi Kolega nie czuł się osamotnionym, przytoczę kilka ciekawych lub zabawnych w mym przekonaniu określeń studenckich z Politechniki Warszawskiej z laty 70-ych, 80-ych i 90-ych ubiegłego wieku:

1) skrobanka,

2) dorzynki,

3) spęd,

4) lotnisko.

Zacznę od ostatniego. Lotnisko to określenie czysto środowiskowe, związane z gmachem Instytutu Inżynierii Chemicznej PW przy Waryńskiego. Były tam trzy duże sale, dwie normalne aule, z ławkami stopniami wznoszącymi się ku tyłowi sali, jak w kinie. I trzecia, równie duża, ale płaska, z dwuosobowymi ławkami ustawionymi w rzędach i szeregach oddzielnie - z odstępami około metra. Z tych powodów zwaliśmy ją lotniskiem. Bardzo niedobrze było, jak kolokwium czy egzamin był na lotnisku, bo tam naprawdę zerżnąć się nic nie dało. Na lotnisku zwykle odbywały się spędy i dorzynki.

Spęd to poprawka zaliczenia ćwiczeń. Zwykle ćwiczenia zaliczano na kolokwiach, które odbywały się w grupach. Tym, którym się nie udało, mieli drugą szansę, podczas sesji, w lutym lub czerwcu. Ale poprawka odbywała się dla wszystkich razem, stąd określenie "spęd".

Teraz dorzynki. Wg regulaminu w przypadku ćwiczeń przysługiwały dwa podejścia, dla egzaminów trzy. Jednak zwyczajem było, że ci, którym spęd nie poszedł, wysyłali delegację do prowadzącego, czy nie zachciałby przeprowadzić drugiej poprawki. W zasadzie zawsze zechciał, tyle że druga poprawka ćwiczeń była zawsze we wrześniu. Stąd zapewne skojarzenie z "dożynkami", z tym, że - choć ten wyraz pochodził z języka mówionego, w piśmie posługuję się nim po raz pierwszy - jestem przekonany, że jego prawidłowy zapis to "dorzynki" od "dorzynać", nie zaś od "żąć".

Natomiast skrobanka wiąże się z pewną ciekawą sytuacją, w której nie uczestniczyłem, ale znam relacje bezpośrednich świadków. Otóż jedna koleżanka, jadąc z grupką znajomych autobusem, zaczęła się głośno żalić na jednego z prowadzących, oświadczając iż "Ja przez tego X (tu padło nazwisko prowadzącego) już trzecią skrobankę robię". Siedząca w pobliżu starsza pani najpierw pobladła, potem złapała ją za rękę, mówiąc czule "Dziecko, trzeba Ci pomóc, ja Ci pomogę, wszystko będzie dobrze...".

Czytelnikom młodszym śpieszę wyjaśnić, że w owych czasach, gdy komputer Odra był jeden na cały instytut (co budziło powszechną zazdrość, bo czemu to instytut, choćby i na prawach wydziału, miałby mieć własny komputer, skoro inne, większe nie mają) projekty kreśliło się tuszem na kalce technicznej. Kalka techniczna to taki półprzezroczysty papier, małonasiąkliwy, dzięki czemu, jeśli przy kreśleniu popełniło się błąd, można było delikatnie żyletką tę błędną linię zeskrobać, co zwano skrobanką.

Problem trzeciej skrobanki polegał na tym, że za pierwszym razem to zeskrobanie i narysowanie drugiej linii było proste, jednak gdy okazywało się, że druga linia też jest nieprawidłowa, to druga skrobanka wymagała już wielkiego wyczucia i cierpliwości. Trzecia udawała się rzadko, zwykle kończyła się zrobieniem dziury w kalce, co pociągało za sobą konieczność ponownego kreślenia całego projektu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Gospodarz, który ze skąpstwa odmawiał przyjęcia wołokanników (:chodzących z Łołumem, wołoczebników), na odchodne żegnany był:

A w tej chałupie same gołopupie...

Ciekawe że tą pisenkę dawno, dawno temu śpiewała mi moja babcia gdy opowiadała jak to dawniej (czyli przed II WŚ) na wsi bywało. Ciekawe ponieważ moja rodzina od "wieków" siedziała na podwarszawskiej wsi i nie ruszała się poza opłotki swojej parafii.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.