Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Jarpen Zigrin

Wolne przewodnictwo tak czy nie?

Zawód przewodnika powinien zostać uwolniony:  

16 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Zawód przewodnika powinien zostać uwolniony:

    • Tak
      7
    • Nie
      4
    • Tak ale powinna pozostać jaka specjalna odznaka przewodnika po kursie
      5
    • Trudno powiedzieć
      0


Rekomendowane odpowiedzi

jancet   

Na studiach program "kto szkoli ten egzaminuje" nie istnieje.

Jakieś bliższe szczegóły?

Jak to nie istnieje?

Opracowałem program jakiegoś przedmiotu, wykładam, sam prowadzę część ćwiczeń, albo i wszystkie. Układam sprawdzian egzaminacyjny lub zaliczeniowy, przeprowadzam go i wystawiam oceny. Od oceny można się odwołać tylko i wyłącznie do mnie. Moja ocena jest ostateczna i nikt - ani Rektor, ani Minister, ani Państwowa Komisja Akredytacyjna, Rada Główna Szkolnictwa Wyższego czy jakiś sąd nie ma możliwości zmiany tej oceny.

Student może jeszcze zwrócić się o egzamin komisyjny (lub zaliczenie), jeśli otrzymał ocenę negatywną. W komisji będzie zasiadał także ten, który prowadził zajęcia i ocenę tę wystawił. Pozytywna ocena z "komisa" nie unieważnia tamtej negatywnej. Każdy egzamin komisyjny, który prowadzę, zaczynam od wygłoszenia formuły: "Jedynym celem tego spotkania jest ustalenie poziomu wiedzy i umiejętności egzaminowanego w dniu dzisiejszym. Ocenę, która dziś zostanie wystawiona, w najmniejszym stopniu nie należy traktować jako zwiazaną z rozstrzyganiem o zasadności wystawienia ocen, uzykanych wcześniej przez egzaminowanego".

Przed komisją zdaje się też egzamin dyplomowy, a praca dyplomowa oceniana jest przez recenzenta. Zanim jednak do recenzji zostanie skierowana, musi być zaakceptowana przez promotora. W tym przypadku nie ma żadnego sytemu odwoławczego. Jak student się skłóci z promotorem, może co najwyżej wnosić o zmianę promotora, jednak to wiąże się zwykle ze zmianą tematu pracy, więc robotę trzeba zaczynać od zera.

Jarpenie Zigrinie, uważam, że ten system jest dobry, w czym chyba jesteśmy zgodni. To, czy w przypadku testu sprawdza go maszyna, czy człowiek, ma raczej niewielkie znaczenie. Po prostu nauczyciel akademicki nie ma żadnego interesu w tym, żeby "uwalić" studenta. Stawiając "ndst" jestem w pełni świadomy, że przysparzam sobie roboty, bo będę musiał sprawdzać poprawki i warunki, za co nikt złamanego grosza mi nie da, a i "dziękuję" pewnie nie powie, choć zdarzają się wyjątki. Stawiam te "ndst" kierując się wyłącznie poczuciem zawodowej etyki. Toć ten świeżo upieczony magister (o inżynierze czy licencjacie nie mówiąc) osiągnie mój aktualny poziom zawodowy za jakieś 10 lat, a ja będę wtedy w wieku przedemerytalnym, a ponadto nie zamierzam przez te 10 lat nic nie robić, więc i tak będę wyżej od niego. Żadnej roboty mi nie zabierze

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Tyle, że w przypadku przewodnictwa - zagrożenie: "że robotę odbierze" - jest realne.

Moim zdaniem na tym etapie nie ma żadnego zagrożenia. Ono pojawia się później i to tylko i wyłącznie w wypadku czynnych przewodników. Z każdego kursu tylko 2-5 przewodników jest czynnych. Zdanie egzaminu to dopiero pierwszy szczebel, drugi do otrzymanie pierwszego zlecenia. Wbrew pozorom jest je naprawdę trudno dostać. Oczywiście, każdy z nas jakoś zaczynał. Pierwsze zlecenia dostajemy przeważnie od starszych kolegów, z PTTK czy od organizatorów. Mi udało się wejść na rynek dzięki bardzo korzystnemu zbiegowi okoliczności, zarządzałam ośrodkiem, potem zostałam przewodnikiem i dostałam do współorganizacji jedną z najpotężniejszych imprez w dziejach Bieszczadów. Miałam praktykę u Kolegów, uczyłam się od nich, pomogło mi też to, że wcześniej, kilka lat wcześniej miałam epizod w przewodnictwie muzealnym. Ze swego doświadczenia wiem, że zagrożenie pojawia się dopiero w momencie przyjęcia przewodnika na "praktykę" do grupy. Część normalnie pracuje, część jednak usiłuje przejąć klientów. Los tych co przyjmują przeważnie bywa przesądzono w momencie, gdy starszy stażem przewodnik zaczyna się orientować w zakusach praktykanta.

Edytowane przez lucyna beata

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Dziwne. Hmm, rzeczywiście. Na pilotażu z tego co pamiętam jedna osoba, która nas szkoliła była w komisji. W sumie niewiele z tego zapamiętałam, to był kurs na którym bardzo rzadko pojawialiśmy się. Część tematów pokrywała się. Kurs był organizowany przez jakieś biuro podróży z Rzeszowa.

Na egzaminie na przewodnika górskiego, zdawałam z 10 lat temu, taka sytuacja była wykluczona.

To tak konkretniej: jaki przepis to wykluczał.

Moim zdaniem na tym etapie nie ma żadnego zagrożenia. Ono pojawia się później i to tylko i wyłącznie w wypadku czynnych przewodników. Z każdego kursu tylko 2-5 przewodników jest czynnych. Zdanie egzaminu to dopiero pierwszy szczebel, drugi do otrzymanie pierwszego zlecenia. Wbrew pozorom jest je naprawdę trudno dostać. Oczywiście, każdy z nas jakoś zaczynał. Pierwsze zlecenia dostajemy przeważnie od starszych kolegów, z PTTK czy od organizatorów. Mi udało się wejść na rynek dzięki bardzo korzystnemu zbiegowi okoliczności, zarządzałam ośrodkiem, potem zostałam przewodnikiem i dostałam do współorganizacji jedną z najpotężniejszych imprez w dziejach Bieszczadów. Miałam praktykę u Kolegów, uczyłam się od nich, pomogło mi też to, że wcześniej, kilka lat wcześniej miałam epizod w przewodnictwie muzealnym. Ze swego doświadczenia wiem, że zagrożenie pojawia się dopiero w momencie przyjęcia przewodnika na "praktykę" do grupy. Część normalnie pracuje, część jednak usiłuje przejąć klientów. Los tych co przyjmują przeważnie bywa przesądzono w momencie, gdy starszy stażem przewodnik zaczyna się orientować w zakusach praktykanta.

Los tych co przyjmują przeważnie bywa przesądzono w momencie, gdy starszy stażem przewodnik zaczyna się orientować w zakusach praktykanta.

Poważnie?

Czyli lepszy praktykant jest na straconej pozycji wobec korporacyjnej solidarności.

Fajnie... i to jest głos za utrzymaniem regulacji byście mogli regulować takich praktykantów.

Żałosna obrona swej gaży.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

To tak konkretniej: jaki przepis to wykluczał.

Los tych co przyjmują przeważnie bywa przesądzono w momencie, gdy starszy stażem przewodnik zaczyna się orientować w zakusach praktykanta.

Poważnie?

Czyli lepszy praktykant jest na straconej pozycji wobec korporacyjnej solidarności.

Fajnie... i to jest głos za utrzymaniem regulacji byście mogli regulować takich praktykantów.

Żałosna obrona swej gaży.

Nigdy tym nie interesowałam się. Wiem tylko, że coś takiego istniało. Wykładowca nie mógł być egzaminującym.

Lepszy praktykant powinien zebrać portfel swoich stałych klientów, a nie podbierać ich innym mówiąc, że jestem tańszy. Oczywiście, że dbam o własną kieszeń, Dbam o jakość świadczonych usług,a to gwarantuje licencja z prostej przyczyny. Od tego zależy także moje wynagrodzenie.

PS.

Rozmawiałam o tym z Kolegą z PTTK jest jakiś przepis prawny to regulujący. Nie pamięta szczegółów.

Edytowane przez lucyna beata

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

A jak podbiera - nie ceną a jakością?

To już jest dobry?

A jak podbiera i jednym i drugim?

A tak na marginesie - jak praktykant może podbierać klientów koncesjonowanym przewodnikom?

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli jest naprawdę dobry to sami klienci się do niego zgłoszą. Jeżeli jest naprawdę dobry, uczciwy i lojalny to starszemu przewodnikowi będzie zależało na nim. Wtedy z praktykanta powoli zamienia się w osobę współpracującą.

Jakością może podbierać, to jest korzystne dla nas wszystkich, bo generuje następne zlecenia.

Odpowiem Ci na to pytanie posługując się swoim doświadczeniem. Obsługując grupę zamiast dać "służbowe" wizytówki (na nich jest nazwa grupy, telefon do koordynatora, imię i nazwisko przewodnika wykonującego usługę, jego dane teleadresowe) daje swoją. Dzwoni do współpracujących ze mną ośrodków namawiając właścicieli do zerwania ze mną współpracy, wystawia faktury poza moimi plecami wpisując zaniżone stawki, obmawia innych przewodników przedstawiając siebie w bardzo dobrym świetle, zaprasza osoby współpracujące ze mną na imprezę i w czasie jej trwania usiłuje wpływać na organizatora, podkłada nogi innym przewodnikom np. okłamując organizatora, że na kolegę przewodnika są non stop skargi itd., itd. To przykłady z ostatnich lat, dwóch przewodników, jeden wyleciał, a drugi pozostał ze zszarganą opinią wśród samych ...właścicieli ośrodków i organizatorów.

Edytowane przez lucyna beata

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Tyle, że w przypadku przewodnictwa - zagrożenie: "że robotę odbierze" - jest realne.

Chciałem pokazać, że taki sam system w jednych warunkach się sprawdza, a w drugich - lekko mówiąc - budzi kontrowersje.

Beato, to czy zagrożenie jest realne i na ile pewnie zależy od terenu, o którym mówimy. Zdaje mi się (nie wiem, ale tak sądzę), że sytuacja wśród przewodników z uprawnieniami powiedzmy na województwo lubelskie będzie zupełnie inna, niż przewodników z uprawnieniami na Tatry.

dostałam do współorganizacji jedną z najpotężniejszych imprez w dziejach Bieszczadów.

Zdradzisz, co to za impreza?

Ze swego doświadczenia wiem, że zagrożenie pojawia się dopiero w momencie przyjęcia przewodnika na "praktykę" do grupy. Część normalnie pracuje, część jednak usiłuje przejąć klientów. Los tych co przyjmują przeważnie bywa przesądzono w momencie, gdy starszy stażem przewodnik zaczyna się orientować w zakusach praktykanta.

Nie bardzo rozumiem. Co to za praktyka? Obowiązkowa? Przed czy po egzaminie?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

1. Pełna zgoda, różnice pomiędzy poszczególnymi regionami mogą być duże.

2. Prawie 10 lat temu, 500 pracowników Telekomunikacji Polskiej, impreza full wypas, tygodniowa. Kolega z którym współpracowałam, a raczej byłam u niego "praktyce" przejął mi klienta mówiąc mi prosto w oczy, że zachował się w sposób rynkowy i nie czuje wyrzutów sumienia. Potem przejął mi wielu innych klientów, z drugiej strony zdobyłam u niego bardzo duże doświadczenie, nauczył mnie rzemiosła, nauczył obsługi ruchu turystycznego i ponoć wychował ...żmiję na własnej piersi. ;) Nadal współpracujemy ze sobą ale zmieniły się zasady.

Jesteśmy partnerami w pewnych przedsięwzięciach.

3. Nie, to mój wymysł. Moim zdaniem znakomicie sprawdza się. Sama jeździłam z innymi przewodnikami, uczyli mnie prowadzenia, teraz jato przekazuję innym. To ja wymyśliłam klaster, czyli grupę uzupełniających się, współpracujących ze sobą osób, przedsiębiorstw. Organizator tylko do mnie dzwoni i dostaje za kilka minut pakiet dostosowany do potrzeb swego klienta. Ośrodki przekazują mi swoich klientów abym przygotowała dla nich programy i wraz z obsługą zrealizowała program, przewodnicy nawzajem siebie polecają, ja oddaję swoich klientów ośrodkom. Działamy jak rój pszczół. Nikt od nikogo nie pobiera prowizji, zabezpieczamy swoje własne interesy. Tu zaufanie jest podstawą.

http://www.grupabieszczady.pl strona po zamianach, są opracowane działy, na których spoczywa całość współpracy: przewodnicy, oferty, noclegi. Tu nie ma zależności, jesteśmy nieformalni i skuteczni. Równi wśród równych.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wciąż nie zrozumiałem tej kwestii: jak praktykant nie mający możliwości wykonywania zawodu podkrada klientów???

A Wy powtarzacie: jakim jest zagrożeniem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Podkrada tylko ten któremu dajemy klientów. Turystyka w bardzo dużej mierze oparta jest na szeptanej reklamie i poleceniu, pracujemy ze stałymi klientami. Praktykant może usiłować przejąć część klientów.

Taki ośrodek niby nic, podobnych są tysiące Viking w Ustrzykach Dolnych, strona kiepska, reklama prawie żadna, a goście walą drzwiami i oknami http://nocleg.bieszczady.pl/viking/index.html Tak to u nas działa. Taki nieuczciwy młody przewodnik usiłuje też przejąć klientów ośrodka np. tak pracującego ja ten powyżej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Wciąż nie zrozumiałem tej kwestii: jak praktykant nie mający możliwości wykonywania zawodu podkrada klientów???

O ile dobrze Beatę zrozumiałem, chodzi o osoby, które mają już uprawnienia, lecz nie mają odwagi sami prowadzić grup, podłączają się za pomocnika do doświadczonych przewodników, a w wolnym czasie "nawiązują kontakty" czy też "podkradają klientów". To, które z tych określeń wybierzesz, zależy od punktu widzenia.

Ja to zjawisko znam z nieco innej strony. Byłem touroperatorem, poszukiwałem pilotów, zgłosiła się pewna starsza, ale bardzo energiczna, pani. O Słowacji sporo wie, wprawdzie czeskiego od słowackiego nie odróżnia, ale dogadać się dogada, ogólnie kumata, dyspozycyjna. No to wysłałem ją z jedną i drugą grupą. Kilienci zadowoleni, niemal żadnych uwag do pracy pilota, kontrahenci też spokojni, w sumie - strzał w dziesiątkę. No to biorę ją do dalszych imprez, w pewnym okresie prowadziła większość moich grup. I tylko trochę mnie dziwiło, ze klienci do mnie nie wracają... Ale jak mieli wracać, skoro "Pani Pilot" w trakcie moich imprez rozdawała swoje wizytówki, miała zarejestrowaną działalność gospodarczą jako biuro podróży (wtedy to wystarczało) i wszystkich przekonywała, że u niej będzie lepiej i taniej.

W końcu komuś się to nie spodobało, przyszedł do mnie do biura, żeby zamówić inny wyjazd i mi o tym opowiedział.

Wiesz, przygotować taką dwutygodniową imprezę w mało znanym regionie to jest dużo roboty. Trzeba najpierw poczytać (a mówimy o czasach, kiedy tak naprawdę nie było porzadnych przewodników po Słowacji, z resztą nadal nie jest rewelacyjnie), potem objechać teren, przejechać i przejść planowane trasy, w końcu znaleźć kontrahentów, którzy zaoferują przyzwoitej jakości usługi za przyzwoite pieniądze. No a potem to wypromować w Polsce. Dużo pracy, dużo czasu i dużo pieniędzy na to szło.

Więc nie dziw się, że takie "nawiązywanie kontaktów" nazywam kradzieżą. Choć prawnie żadnego występku nie było.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Przewodnicy mają uprawnienia, są po egzaminach ale nie mają praktyki. Jak mam dużo zleceń to staram się dobrać przewodnika do grupy. Młodzi mają zlecenia, pracują najpierw na najłatwiejszych trasach górskich, potem dopiero dostają autokarówki. Egzamin to dopiero pierwszy krok. Liczy się praktyka, a tę zdobywa się latami.

Kradzież programów taż to norma. Nie wiem czy zwróciłeś uwagę na to iż ja nie piszę prawie nic o ukraińskich Karpatach. To właśnie z tego powodu mam zakaz. Kradzież programów. W przygotowanie programów Koledzy włożyli multum wysiłku i dużo pieniędzy, kilku cwaniaków mając dostęp do komputera i naszych wypowiedzi układa swoje oferty nigdy wcześniej nie widząc danej okolicy na oczy. I to robią przewodnicy.

Edytowane przez lucyna beata

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Prawnie to można traktować jako czyn nieuczciwej konkurencji, ale to już sprawa z innej beczki. Jak macie ochotę na tematy ogólnie o pilotażu i przewodnictwie - nie w kontekście deregulacji, to po prostu załóżcie odrębny temat.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Reasumując na koniec:

kolega jancet zatrudnił osobę, która niezbyt była kompetentna (: kwestia języka) a jednak potrafiła przeciągnąć klientów na swoją stronę.

Strach zapytać się czym przyciągnęła i w czym była lepsza.

ad beata:

"Nie wiem czy zwróciłeś uwagę na to iż ja nie piszę prawie nic o ukraińskich Karpatach. To właśnie z tego powodu mam zakaz".

Autozakaz czy ktoś inny go wydał?

Bo nie pojmuję.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.