Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Jarpen Zigrin

Wolne przewodnictwo tak czy nie?

Zawód przewodnika powinien zostać uwolniony:  

16 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Zawód przewodnika powinien zostać uwolniony:

    • Tak
      7
    • Nie
      4
    • Tak ale powinna pozostać jaka specjalna odznaka przewodnika po kursie
      5
    • Trudno powiedzieć
      0


Rekomendowane odpowiedzi

jancet   

Moim zdaniem pilotaż to ni pies, ni wydra.

W sumie się z tym zgadzam - przynajmniej tak to zostało w naszej praktyce ustanowione. Nie bardzo wiem po co na kursach pilotażu męczono kursantów poznawaniem stylów architektury.

Natomiast co do idei, to pilotaż jest czymś zupełnie odmiennym od przewodnictwa. Pilot jest reprezentantem turoperatora podczas podróży. Pomaga kierowcy w wyborze drogi. Zarządza przerwy w podróży, posiłki, pilnuje, żeby wszyscy wsiedli. Kontroluje kierowcę autokaru, żeby nie "nabijał" kilometrów. Pomaga i nadzoruje przydział pokoi w hotelu. Pomaga w załatwianiu skarg i wniosków w trakcie imprezy, szczególnie w zakresie usług hotelarskich. Jest odpowiedzialny za przekazanie grupy przewodnikowi, jeśli w programie imprezy jest grupowe zwiedzanie. Często ma po prostu znaleźć tego przewodnika. Etc., etc.

Do jego obowiązków należy też zabawianie turystów oraz udzielnie informacji o miejscu, w którym się znajdują. Na zasadzie "proszę popatrzeć w prawo, tam widać zamek w Trenčíne, wzniesiony przez Matúša Čáka w XV wieku". Nie powinni jednak oprowadzać grup po obiektach - od tego są przewodnicy.

Zakazywałem też prowadzenia wycieczek górskich. Jeśli wiedziałem, że pilot nieźle radzi sobie w górach, zalecałem mu teksty, typu: "Ja jutro chiałbym wejść na płaskowyż Geravy bardzo trudną trasą prze Zejmarską roklinę, a potem zejść przez Mały i Wielki Zajf. Jeśli ktoś chce mi towarzyszyć - serdecznie zapraszam. Warto wiedzieć, że na planinę Geravy można też wjechać kolejką krzesełkową".

Secesjonisto,

grupa komercyjna to taka, na której jako touroperator, zarabiam. Z jej uczestnikami podpisuję umowę, że zrealizuję taki a taki program. Grupa niekomercyjna to taka, którą realizuję po kosztach własnych. Jak już wspominałem, byli to zwykle moi studenci. Realizowałem te imprezy "za dziękuję". Nie spisywali ze mną żadnej umowy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, poplątanie z pomieszaniem. Kurs pilotażu zrobiliśmy razem z kursem przewodnickim, z części zajęć byliśmy zwolnieni, gdyż dublowały się. Trudność kursu i egzaminu nieporównywalna do trudności związanych ze zdobyciem uprawnień przewodnika górskiego. Gdybym miała procentowo to określić, oczywiście ocena subiektywna, to w skali procentowej 5 do 100. Moim zdaniem jedyne różni przewodników od pilotów to to, że oni są z gośćmi 24 godz., reprezentują interesy biura, zajmują się zagadnieniami noclegowymi, no i mają dostęp do gotówki. Pomoc kierowcy? Hmm, na kursie jasno nam powiedziano iż kierowca zajmuje się swoją pracą, a pilot swoją. Tak jest bezpieczniej dla turystów. Czym może grozić ingerencja pilota w sprawy prowadzenia autokaru przekonaliśmy się w czasie katastrofy polskiego autokaru. Znałam zarówno biuro jak i pilotkę, razem pracowaliśmy w Bieszczadach. Oczywiście, współpraca pomiędzy pilotem, kierowcą i przewodnikiem musi być. Najgorsze są te imprezy, gdy dochodzi do starć kompetencyjnych. Zawód pilota zostanie uwolniony, najprawdopodobniej organizatorzy, przede wszystkim biura podróży będą wysyłać jako pilotów swoich pracowników. Jest to zdecydowanie tańsze rozwiązanie. Czy będą przyjmowani ludzie z ulicy? W to wątpię. Oczywiście część organizatorów na to pójdzie, ale ci którym zależy na klientach na pewno pozostaną przy starych zasadach doboru. Zbyt dużo mają do stracenia. W naszej branży liczy się opinia, większość z nas jest zatrudnianych z polecenia. Tylko potężne biura mając przemiał biorą młodych z ulicy, przyuczają ich na wahadle, potem rezydentura i najlepsi trafiają do pracy jako piloci. Przede wszystkim pilot musi mieć zaufanie organizatora, w dzisiejszych czasach kart kredytowych, przelewów bankowych część pieniędzy trafia na konto ale mimo wszystko pilot ma czasami kilkadziesiąt tysięcy zł przy sobie. Takiej gotówki nie powierza się byle komu. Moim zdaniem niewiele zmieni się. Na pewno nie przybędzie miejsc pracy, to utopia. Zwiększenie zatrudnienia przynieść może tylko rozwój turystyki, zwiększenie sprzedaży ofert, zwiększenie ruchu turystycznego. Na to nie zanosi się. Poza tym następuje kumulacja zleceń, dobrzy piloci i przewodnicy współpracują z sobą, zawodowcy dzielą się zleceniami między sobą, od czasu do czasu dopuszczając świeżą krew. W ub. roku Koleżanka została zawodowym przewodnikiem,nie miała swoich zleceń, aby mogła się utrzymać musiała na nią pracować grupa kilku przewodników mających renomę. Pozwolę sobie wrzucić link do naszej strony, jest ona koszmarna długo jeszcze będziemy nad nią pracować ale jest tam zaczątek podstronki przewodnicy. http://www.przewodnik.net.pl/ Grupa uzupełnia się, każdy z nas jest regionalistą, ma już swoją specjalizację i komplet uprawnień, prowadzimy po ścieżkach dydaktycznych, Koledzy robią warsztaty np. przyrodnicze, moim zdaniem w tym kierunku musimy iść. Pełnego profesjonalizmu. Proszę abyście nasz profesjonalizm nie oceniali poprzez stronę, jest ona koszmarna.Wrzuciłam ją tylko dlatego iż chcę wam pokazać jak działa rynek. Współpraca pomiędzy ośrodkami i przewodnikami, przewodnikami specjalistami (tej podstronki jeszcze nie ma)itd.

Edytowane przez lucyna beata

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

No właśnie, poplątanie z pomieszaniem. Kurs pilotażu zrobiliśmy razem z kursem przewodnickim, z części zajęć byliśmy zwolnieni, gdyż dublowały się.

W zasadzie ich zajęcia są rozłączne - pilot odpowiada za sprawy organizacyjne, nie jest jego zadaniem przekazywanie turystom informacji o zwiedzanych miejscach. Przewodnik - dokładnie odwrotnie, ma przekazywać informacje i jak najmniej mieszać się do spraw organizacyjnych. Niewiele powinno się dublować.

W praktyce bywa różnie i często touroperator powierza pilotowi zadania, które powinny należeć do przewodnika. Czasem z oszczędności, a często dlatego, że nie ma skąd wziąć tego przewodnika. W mojej praktyce często się to zdarzało - na Słowacji poza Blavą, parkami narodowymi no i Dziedzictwem UNESCO przewodnika ze świecą szukać.

Trudność kursu i egzaminu nieporównywalna do trudności związanych ze zdobyciem uprawnień przewodnika górskiego. Gdybym miała procentowo to określić, oczywiście ocena subiektywna, to w skali procentowej 5 do 100.

Generalnie tak, choć różnie to bywa u różnych organizatorów. W latach 80-ych pilockie kursy Almaturu były bardzo trudne, odsiew chyba większy, niż na przewodników Studenckiego Koła Przewodników Świętkorzyskich. Myśmy robili kursy Organizatora Turystyki, teoretycznie to taki pilot był, tylko nie mógł brać wynagrodzenia. W ramach kursu obowiązywała tygodniowa wycieczka górska w Beskidzie Niskim (z samodzielnym przygotowywaniem posiłków i noclegami w stodołach lub namiotach, robiona z reguły po katolickiej Wielkanocy) oraz dwa marsze na orientację (tzw. manewry), dzienny i nocny w mazowieckich lasach. Podobne wymagania były na kursach przodownika turystyki górskiej, który miał takie same uprawnienia, jak przewodnik górski, z wyjątkiem prawa do wynagrodzenia.

Podobnie jest dziś na uczelniach, i to nie tylko niepaństwowych. Na niektórych jak wykładowca postawi studentowi dwójkę, to wylatuje z uczelni (wykładowca, nie student), u mnie zdarza się i 60% ndst w pierwszym terminie.

Pomoc kierowcy? Hmm, na kursie jasno nam powiedziano iż kierowca zajmuje się swoją pracą, a pilot swoją. Tak jest bezpieczniej dla turystów. Czym może grozić ingerencja pilota w sprawy prowadzenia autokaru przekonaliśmy się w czasie katastrofy polskiego autokaru.

Niewątpliwie, tylko że - wg mnie - wybór drogi należy do pilota. "Panie Henryku, z Žiliny pojedziemy na Prievidzę i Nitrę, a nie na Bratysławę, bo..." Z resztą nie musi nic uzasadniać, to on decyduje.

Oczywiście uwagi pilota typu "szybciej, bo się spóźnimy", "wyprzedź go", "dawaj lewym pasem" są zupełnie niedopuszczalne - to jest właśnie "ingerencja pilota w sprawy prowadzenia autokaru". Co do tego, czy warto mówić kierowcy "za parę kilometrów zjeżdżamy z tej drogi i skręcamy na ..." to zależy od znajomości terenu przez pilota i kierowcę. Jeśli kierowca jedzie tą trasą po raz 10-y, to pilot będzie mu tylko przeszkadzał. Jeśli jedzie po raz pierwszy i nie zna kraju, to pilot siedzi obok z mapami w ręku i zapowiada każdy manewr, chyba że mamy GPS z dobrym oprogramowaniem. Ale i tak radziłbym sprawdzać na mapie, w zeszłym roku GPS wyprowadził mnie na leśną dróżkę z zakazem ruchu wszelkich pojazdów.

Szczegółów tego wypadku nie znam, więc się do niego nie odnoszę.

Zawód pilota zostanie uwolniony, najprawdopodobniej organizatorzy, przede wszystkim biura podróży będą wysyłać jako pilotów swoich pracowników. Jest to zdecydowanie tańsze rozwiązanie.

Na ogoł niemożliwe. Własnych pracowników jako pilotów zdarzało mi się wysyłać z ostatnią sierpniową i lutową grupą oraz totalnie poza sezonem czy też na majowy długi weekend. W innych terminach mają robotę w biurze, i nie tylko ich nie wyślę na własną imprezę, ale i urlopu nie dam.

Czy będą przyjmowani ludzie z ulicy? W to wątpię. Oczywiście część organizatorów na to pójdzie, ale ci którym zależy na klientach na pewno pozostaną przy starych zasadach doboru.[...]Tylko potężne biura mając przemiał biorą młodych z ulicy, przyuczają ich na wahadle, potem rezydentura i najlepsi trafiają do pracy jako piloci. Przede wszystkim pilot musi mieć zaufanie organizatora.

Przyjmowanie "ludzi z ulicy" wymuszały dotychczasowe przepisy. Bo musiałem mieć człeka z papierkiem, a tych chętnych wcale nie było dużo. Dla mnie najlepszą zasadą doboru były własne szkolenia. Wtedy wiedziałem, kogo zatrudniam. Inną ścieżką "kariery" była trasa klient - pilot - pracownik. Wahadło to formalnie też pilotaż. Starałem się kształcić własną kadrę, choć nie miałem "potężnego biura podróży".

Moim zdaniem niewiele zmieni się. Na pewno nie przybędzie miejsc pracy, to utopia.

Prawda, dokładniej mówiąc - może zwiększy się liczba osób, która coś zarobi na pilotażu i przewodnictwie, ale suma zarobionych pieniędzy się nie zmieni.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nic.

Jako, że nie wiem skąd autorzy manifestu wzięli 1 euro.

Poza tym nie wiem w jakim świecie żyją, ale jest to świat wirtualnej rzeczywistości skoro są za wolnym rynkiem i brakiem ograniczeń - po czym stwierdzają, że w Polsce takie zjawisko nie występuje.

Zatem co nie występuje bo posypała się im logika zdania:

a) wolny rynek

b) ograniczony dostęp do zawodu?

Jak mają takie problemy niech też zastosują taktykę dumpingową w innych krajach (uwolnionych) przewodnictwo - za 1 euro.

Inni mogą a oni nie?

"Należy zwrócić uwagę, iż na podstawie odrębnych przepisów dostęp do wielu turystycznych miejsc będzie dla turysty utrudniony lub wzrosną jego koszty. Mianowicie o ile uwolnienie zawodu będzie zezwalało na oprowadzanie po miastach i miejscowościach, o tyle dostęp dla przewodników bez licencji do muzeów, ważniejszych obiektów sakralnych, rezerwatów przyrody parków narodowych i krajobrazowych będzie wymagał wynajęcia etatowego przewodnika np. muzealnego w każdym kolejnym odwiedzanym przez turystę miejscu".

I tu strzał w nogę... lucyna beata pisała jak mało zarabiają owi przewodnicy muzealni - zatem im się poprawi.

Reszta to rozpaczliwa obrona tezy o upadku polskiej gospodarki wskutek uwolnienia, najazdu dyletantów z zachodniej Europy - całkiem to samo co we Francji i innych krajach powiadano o "polskim hydrauliku".

Przypomnę - żaden upadek nie nastąpił.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W sanockim skansenie przewodnicy muzealni za 2 godziny pracy (przeważnie pracują dłużej)zarabiają 40 zł brutto. Od tego jest odliczany podatek dochodowy i VAT.

Z linku pobrałam fragment tekstu

1. Nie spowoduje wzrostu liczby miejsc pracy.

2. Nie spowoduje spadku cen.

3. Spowoduje wzrost szarej strefy.

4. Spowoduje obniżenie jakości usług.

5. Spowoduje szerzenie się negatywnych stereotypów o Polsce i zdegraduje wizerunek Polski jako celu podróży turystycznych.

6. Spowoduje wzrost niezadowolenia z usług turystycznych oferowanych w naszym kraju, a co za tym idzie wzrost ilości skarg kierowanych do organizacji konsumenckich czy sądów.

7. Spowoduje spadek w ilości przyjazdów turystycznych do naszego kraju a w rezultacie obniżenie dochodów z turystyki i zmniejszenie się ilości miejsc pracy również na skutek zaprzestania działalności instytucji szkolących pilotów i przewodników.

8. Spowoduje wzrost kosztów zwiedzania ze względu na obowiązek wynajmowania dodatkowo przewodników muzealnych, po obiektach, rezerwatach przyrody, parkach narodowych itp. a w rezultacie spadek liczby odwiedzających te miejsca.

Hmm

1. Pełna zgoda.

2. Może spowodować spadek cen usług.

3. Bezsprzecznie tak.

4. Moim zdaniem tak.

5. Nie rozumiem tego argumentu

6. Nie, część świadczonych usług przez samych przewodników jest po prostu na złym poziomie. Legitymacja automatycznie nie gwarantuje wysokiej jakości. Jest jednak pewną wskazówką dla klienta.

7. Za bardzo nie rozumiem ciągu myślowego, na pewno obniży dochody osób szkolących przewodników i pilotów.

8. Gratuluję Kolegom pewności siebie. Tak składa się, że nie wierzę w to, że Koledzy posiadają super wiedzę, taką, która może rywalizować z wiedzą wielu innych przewodników.

Edytowane przez lucyna beata

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W warszawskim "skansenie" zarabiam 10 zł brutto za dwie godziny i nie słyszałem by me środowisko pracownicze protestowało...

A pewien przewodnik z licencją, nie potrafił znaleźć MPW w Warszawie i zapytał się mnie o drogę... znaczy się za co ma licencję?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym jeszcze zauważyć to porównanie do cen w Niemczech. Przecież dla Niemca to są małe pieniądze, dla Polaka 250 zł na przewodnika na 3 godziny to bardzo, bardzo, duża suma. Warto byłoby wyliczyć ile wg tego zestawienia kosztuje godzinia oprowadzania i jaka jest średnia zarobków w tych krajach.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Co do tego tekstu... generalnie, to on mnie ani nie oburza, ani nie zamierzam klaskać po jego przeczytaniu. Merytorycznie umiarkowany.

Jedno stwierdzenie budzi moje zatrzeżenia.

"te same organizacje poprzez swoich przedstawicieli szkolą jak i egzaminują. Ci ostatni zresztą robią to przecież w zgodzie z ustawą. To ustawodawca zrobił błąd dopuszczając do takiej sytuacji. Państwowy egzamin zamienił się tym samym w egzamin korporacyjny"

Nie chodzi o to, że te same osoby (a co dopiero organizacje) szkolą i egzaminują. Cały nasz system edukacji oparty jest na zasadzie, że niemal zawsze ten co szkoli, to i egzaminuje. Przy maturze uczyniono pewien wyłom, ale na studiach wyższych, gdzie program każdego przedmiotu wynien mieć charakter autorski, zasada "kto szkoli, ten egzaminuje" jest powszechna, słuszna i niepodważalna.

Czy zatem egzamin na wyższej uczelni ma charakter korporacyjny? No - jeżeli chodzi o doktorat czy habilitację to może i tak, ale w przypadku licenjata, inżyniera czy magistra to zdecudowanie nie.

Problem bowiem nie polega na tym, że:

"egzaminuje ten, kto szkolił",

tylko na tym, że:

"szkoli i egzaminuje ten, kto zarabia, wykonując to zajęcie, do którego szkoli i z którego egzaminuje".

To jednak spora różnica.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Na studiach program "kto szkoli ten egzaminuje" nie istnieje.

Jakieś bliższe szczegóły?

"Problem bowiem nie polega na tym, że:

"egzaminuje ten, kto szkolił",

tylko na tym, że:

"szkoli i egzaminuje ten, kto zarabia, wykonując to zajęcie, do którego szkoli i z którego egzaminuje"

A ile zarabia?

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nic z tego nie rozumiem. Przede wszystkim przewodnicy nie mają obowiązku przynależności do kół klubów, organizacji, stowarzyszeń itd. Ja nie należę do żadnego. Jestem tylko koordynatorem klastra czyli nieformalnej grupy. Następna kwestia, każdy to nas przewodników szkoli na kursie nie ma prawa potem zasiadać w komisji egzaminacyjnej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
harry   

Z tekstu.

Koszt egzaminu to 120 zł.

Czyżby ? O ile wiem dwa razy więcej. 120 za egzamin teoretyczny i 120 za praktyczny. Do tego jakieś znaczki skarbowe za odpisy dokumentów, koszt identyfikatora, badania lekarskie... lekko licząc trzy stówy.

W efekcie w latach 2007-2011 do egzaminu dla kandydatów na przewodników turystycznych Miejskich po Krakowie przystąpiło 1110 osób, a 27,3% osób pozytywnie zaliczyło egzamin.

Zadziwia niska zdawalność. Nie mam tak szczegółowej statystki ale według moich szacunków w Toruniu pozytywnie zalicza jakieś 75% podchodzących do egzaminu. Najmarniejszy wynik miał kurs parę lat temu zorganizowany przez Urząd Pracy dla bezrobotnych. Zdało poniżej 30%.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Nie chodzi o to, że te same osoby (a co dopiero organizacje) szkolą i egzaminują. Cały nasz system edukacji oparty jest na zasadzie, że niemal zawsze ten co szkoli, to i egzaminuje. Przy maturze uczyniono pewien wyłom, ale na studiach wyższych, gdzie program każdego przedmiotu wynien mieć charakter autorski, zasada "kto szkoli, ten egzaminuje" jest powszechna, słuszna i niepodważalna.

Co do studiów, to przyznaję ciekawy argument. Jednak przynajmniej na WPiA UJ 95% egzaminów jest pisemnych z czego 75% na tzw. totolotku, czyli kartach odpowiedzi. Sprawdza maszyna, można sprawdzać swoją pracę, odwoływać się. Jest też egzamin komisyjny.

Egzamin jest bezpłatny i kurs nie kosztuje (studia dzienne).

W przypadku egzaminu przewodnickiego osoby z tej samej firmy szkolą jak i egzaminują. Dane są "autoryzowane" przez Urząd Marszałkowski.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Dziwne. Hmm, rzeczywiście. Na pilotażu z tego co pamiętam jedna osoba, która nas szkoliła była w komisji. W sumie niewiele z tego zapamiętałam, to był kurs na którym bardzo rzadko pojawialiśmy się. Część tematów pokrywała się. Kurs był organizowany przez jakieś biuro podróży z Rzeszowa.

Na egzaminie na przewodnika górskiego, zdawałam z 10 lat temu, taka sytuacja była wykluczona.

Edytowane przez lucyna beata

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.