Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

George Best - człowiek, który zmienił futbol

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

George Best, syn Dickiego i Anne (z domu Withers), urodził się 22 maja 1946 roku w Belfaście. Miał piątkę rodzeństwa (sam był najstarszy), cztery siostry (Carol, Barbara, Julie i Grace) oraz brata (Ian). W domu nigdy nie przelewało się. Oboje rodzice ciężko pracowali, aby zapewnić dzieciom wszystko to, co niezbędne. Z Georgiem nigdy nie mieli problemu. Jako dziecko był dość spokojny, grzeczny. Kiedy szukali go wystarczyło sprawdzić dwa miejsca niedaleko domu, aby mogli go znaleźć. W obu miejscach Geordie, jak mówiono na niego w Belfaście, zajmował się tym samym - grą w piłkę nożną. Już na jego najwcześniejszych zdjęciach, na których ma zaledwie po kilkanaście miesięcy, widać go z piłką. To była jego prawdziwa pasja od najmłodszych lat. Zawsze i wszędzie starał się chodzić z piłką. Jak nie miał normalnej, grał piłką do tenisa. Na boisku zawsze był pierwszy, zawsze schodził ostatni. Mecze między dzieciakami to była prawdziwa kotłowanina. Jak sam wspominał, nawet 30 na 30. Żeby mieć kontakt z piłką trzeba było mieć naprawdę sporo szczęścia... no i umiejętności. Nie wróżono małemu Bestowi kariery piłkarza. Był za mały i za drobny. Jednak kiedy miał 15 lat wypatrzył go niejaki Bob Bishop, który współpracował wówczas z menadżerem Manchesteru United, Mattem Busbym. Bishop zobaczył Besta tylko raz i od razu posłał Busby'emu informację "znalazłem ci geniusza".

Best dołączył do United, ale nie został jeszcze włączony do pierwszej drużyny. Miał w końcu dopiero 15 lat. Ale już dwa lata później, dokładnie w swoje 17 urodziny podpisał profesjonalny kontrakt z klubem. Swój pierwszy mecz zagrał 14 września 1963 r. przeciwko West Bromwich Albion, pierwszego gola strzelił 28 grudnia '63 przeciwko Burnley. Na Old Trafford spędził łącznie jedenaście sezonów. Razem z Bobbym Charltonem oraz Denisem Lawem stworzył Złotą Trójcę, jeden z najsłynniejszych oraz najlepszych ataków w historii tego sportu. Piłkarzem był bezwzględnie niezwykłym. Niesamowita szybkość (na zachowanych materiałach nie raz widać, jak wyprzedza obrońców bez najmniejszego problemu), technika (fantastycznie grał obiema nogami, nad czym pracował już jako 10-letni chłopiec), zwinność (jego zwroty z piłką, to jak wykręcał się... niewielu ludzi zapewne potrafiłoby zrobić to co on z taką łatwością, tak szybko, i jeszcze kontrolując przy tym piłkę - co ciekawe, kiedy miał zatańczyć zachowywał się tak, jakby koordynacja ruchów na boisku należała nie do niego, kompletnie nie miał wyczucia rytmu podczas tańca), wizja gry... Potrafił wszystko, dosłownie wszystko. Nie było dla niego rzeczy niewykonalnych. I to właśnie czyniło go jeszcze lepszym. Absolutna wiara w swoje możliwości, przekonanie o tym, że potrafi więcej niż inni. W jego przypadku było to absolutnie słuszne przekonanie. Kiedy 30 września 1964 r. United pokonali na wyjeździe Chelsea Londyn 2:0 (po bramkach Besta i Lawa) całe Stamford Bridge, w momencie kiedy Georgie schodził z murawy, żegnało go na stojąco. Swoje uznanie pokazali również piłkarze CFC. Ten jednak wyglądał wówczas, jakby przeszkadzało mu to, jakby był zawstydzony, że tyle ludzi oklaskuje właśnie jego. W marcu '66 ekipa Busby'ego jechała na niezdobyte wcześniej przez nikogo w europejskich pucharach Stadium of Light w Lizbonie, na mecz z Benficą. Mieli bronić zaliczki z pierwszego meczu, kiedy wygrali 3:2. Przed meczem Matt Busby (teraz Sir Matt Busby) mówił swoim graczom, że mają grać spokojnie, bronić wyniku. Best zrozumiał to na swój sposób, albo jak potem mówiono, nie słuchał, co mówił trener. Już na samym początku spotkania strzelił dwie bramki. Pierwsza to fantastyczna główka, druga pokazywała cały jego geniusz. Ruszył z własnej połowy, przyjął podanie, minął kilku rywali tak, że tamci nie mieli nawet możliwości zorientować się, co się dzieje, a po chwili wpakował piłkę do siatki. Po tym meczu cały piłkarski świat zakochał się w młodym Irlandczyku z Północy. Prasa portugalska ochrzciła go przydomkiem "El Beatle". Piąty Beatles wrócił do Manchesteru z wielkim sombrero na głowie. Ten moment podaje się za początek budowania wizerunku pierwszej super-gwiazdy futbolu, pierwszej w dziejach pop-gwiazdy tego sportu (ale i pierwszy sygnał tego, co miało nadejść, upadku Besta). Kolejne lata to dalsza fantastyczna gra (finał PM z Benficą na Wembley i gol Besta na 2:1, sześć bramek w meczu FA Cup z Northampton Town, mecz Irlandii Płn. ze Szkocją... długo można by wymieniać - zaczęto nawet mówić o nim "nowy Stanley Matthews", a w tamtych czasach to była postać wybitna, powszechnie szanowana i ceniona, pierwszy zdobywca Złotej Piłki France Football w 1956 roku, karierę zaczął w wieku 17 lat, a zakończył po 50 urodzinach) i nieustanne budowanie wizerunku dla mediów, kibiców. Reklamy, otwieranie własnych barów, butików, spotykanie się ze zwyciężczyniami konkursów piękności...

Best miał jednak pecha. Z United wygrał tylko dwa razy ligę (1965 i 1967), raz Puchar Mistrzów (1968)... i to wszystko. W wieku 22 lat zdobył ostatnie trofeum z klubem, który kochał. Wygrał jeszcze nagrodę dla najlepszego piłkarza Europy w roku '68 (dwa lata wcześniej Złotą Piłkę France Football otrzymał Charlton, a jeszcze kolejne dwa lata wcześniej Law - tak cała Złota Trójca zdominowała tamten okres), ale potem już nie udało się nic wygrać. Zaczął mieć też problemy z alkoholem. Zespół, który zawojował Europę, powoli przestawał istnieć. Jedni kończyli kariery, inni tracili formę, inni zmieniali klub... Best w końcu popadł w konflikt z Tommym "The Doc" Dochertym, nowym menadżerem United. Swój ostatni mecz w barwach drużyny z Old Trafford rozegrał dokładnie 1 stycznia 1974 roku. Niedługo później odszedł. Sam tłumaczył, że problemy, z jakimi musiał borykać się klub, coraz gorsze wyniki, coraz słabsi piłkarze z jakimi przyszło mu grać, to wszystko bolało go. Widział, jak klub, który był dla niego absolutnie wyjątkowy, tracił dawny blask. I to stąd wzięły się jego problemy z alkoholem.

Jakby nie było, Best odszedł z United. Zaczął zmieniać kolejno kluby. Grał w Fulham Londyn, San Jose Earthquakes, Los Angeles Aztecs, Fort Lauderdale Strikers, Hibernian, Bournemouth, Jewish Guild, Stockport County, Cork Celtic, Brisbane Lions... Ale już tylko dwa razy zagrał przynajmniej 30 razy w sezonie, trzy razy minimum 20 spotkań. Ale jego popularność nie słabła.

Jeszcze kiedy grał w United nie mógł wyjść spokojnie na miasto z kolegami, bo od razu pojawiało się mnóstwo fanów, dziennikarzy. Zdjęcia, autografy, krótka rozmowa... Każdy chciał choć przez chwilę pobyć blisko Bestiego. Jak pisał Giles Oakley każda kobieta chciała być z Bestem, każdy mężczyzna chciał być Bestem. Ten jednak był z natury człowiekiem raczej nieśmiałym. Lubił spokój, samotność. A mimo to popularność, z jaką nie musiał wcześniej zmagać się żaden inny piłkarz, stała się dla niego czymś, co sprawiało mu przyjemność. Choć też męczyło. Czasem po prostu zostawał sam w domu oglądając telewizję. W pubach i restauracjach starał się znaleźć dla siebie miejsce, gdzie będzie trudno go zobaczyć. Marzył o tym, aby móc pojechać do Amsterdamu, usiąść na zewnątrz jakiegoś baru z kilkoma butelkami piwa i spokojnie patrzeć, jak toczy się życie.

Popularność syna sprawiła, że problemy z alkoholem miała również jego matka. Przed 40-ką nie piła, a w końcu alkohol doprowadził do jej śmierci w 1978 roku.

Best po zakończeniu kariery dalej pił, nie dbał o pieniądze (jak sam kiedyś powiedział: Wydałem dużo pieniędzy na wódkę, kobiety i szybkie samochody – resztę po prostu roztrwoniłem). Obok problemów z alkoholem pojawiły się te finansowe. W 1984 roku trafił do więzienia za jazdę pod wpływem alkoholu i atak na policjanta. Kilka lat później pojawił się w telewizyjnym show wyraźnie pijany. W 2000 roku trafił do szpitala ze względu na zły stan zdrowia. Jego wątroba była w fatalnym stanie. Dwa lata później ponownie trafił do szpitala, tym razem na operację transplantacji wątroby. Jakiś czas wydawało się, że wszystko będzie dobrze, że zacznie nowe życie. Jednak ponownie wrócił do picia. W październiku 2005 roku trafił w ciężkim stanie do szpitala. Lekarze byli pewni, że umrze lada chwila. On jednak wytrzymał dłużej, niż spodziewali się. Zmarł 25 listopada 2005 roku w szpitalu w Londynie.

Od razu po jego śmierci setki, tysiące jego fanów zaczęły składać kwiaty, koszulki Manchesteru United, flagi Irlandii Płn. itp. pod szpitalem gdzie zmarł i Old Trafford, na którym spędził najlepsze lata swojej kariery. Jego pogrzeb w Belfaście zgromadził ponoć blisko 100 tys. ludzi, w tym polityków, wybitnych sportowców... Ludzie stali na trasie przejazdu samochodu z trumną z ciałem Besta przez całe miasto, marznąc i moknąc. A jednak chcieli być na pogrzebie człowieka, który, jak mawiał Sir Bobby Charlton, wzbogacał życie każdego, kto zobaczył go na boisku. Jeden z przyjaciół Georgiego, dziennikarz Eamonn Holmes, powiedział tamtego dnia, że George Best potrafił zjednoczyć społeczeństwo, które dzieliła wcześniej religia, polityka... Paul Bowen, autor jednej z wielu piosenek o Bestiem, w niedawno wydanej publikacji [George Best will not be playing today, ed. M. Campbell, J. Hamill, B. McNarry, Ulster Historical Foundation 2011, s. 14] napisał wręcz, że Geordie połączył podzielone dotąd miasto.

Jeszcze za jego życia pisano o nim książki. Teraz mamy film, musical (powstał niedawno), piosenki (w tym polski Myslovitz), lotnisko jego imienia w Belfaście, banknoty z jego wizerunkiem. Na ścianach domów w Belfaście murale przedstawiające Besta. Przed Old Trafford stoi pomnik (jeden z dwóch przed OT, drugi przedstawia Sir Matta Busby'ego) Besta, Charltona i Lawa, Złotej Trójcy United. Ale to co najważniejsze, to pamięć o nim.

Jakim był człowiekiem? Cichym, spokojnym, skromnym (choć świadomym swoich możliwości), cierpliwym. Nigdy nie winił nikogo za to, co go spotkało w życiu. Wszystkie decyzje, te dobre i te złe, brał na siebie. Lubił ludzi, jeśli kogoś poznał interesował się jego życiem, zawsze starał się pomagać. W pubie, który odwiedzał bardzo często, znał imiona wszystkich pracowników. Jeśli ci mieli dużo pracy, to pomagał im w zbieraniu chociażby brudnych szklanek ze stołów. Ktoś zaczepił go żeby powiedzieć zwyczajne "cześć"? Zawsze znalazł chociaż kilka minut, aby porozmawiać, odpowiedzieć na parę pytań, opowiedzieć kilka dowcipów, historyjek z życia wziętych. A dar opowiadania miał ponoć nieprzeciętny. Błyskawicznie potrafił zjednać sobie ludzi. Zawsze ciepły, otwarty. Tylko ten alkohol...

Czy był najlepszym piłkarzem w historii (Maradona good, Pele better, George Best)? Być może. Nie dane mu było nigdy zagrać na Mistrzostwach Świata (czego bardzo żałował), nie mógł więc dołączyć do grona zdobywców tego najważniejszego trofeum. Jednak sam Pele nazwał go najwspanialszym graczem w historii. Z drugiej strony takie porównania nie do końca mają sens. Pele, Maradona, Best, Cruyff itd. Każdy z nich czasy swojej świetności przeżywał w zupełnie innych momentach. A piłka nożna się zmienia. Porównywać można piłkarzy grających w tym samym czasie... A tak, to nie bardzo ma sens. Niewątpliwie Best jest jednak najprawdopodobniej najbardziej uzdolnionym piłkarzem w historii Wysp Brytyjskich.

Jednak Bestie ma nad resztą znakomitych graczy pewną przewagę. Jak sam powiedział, dzięki niemu piłka nożna zeszła z ostatnich stron gazet i trafiła na pierwsze. Zmienił obraz tego sportu. To on został pierwowzorem dzisiejszego modelu piłkarza super-gwiazdy obecnej wszędzie, od reklam czipsów, przez gry komputerowe po kampanie reklamowe producentów samochodów i zegarków. Dzisiaj piłka nożna to biznes, w którym najwięksi obracają kwotami, o jakich przeciętni ludzie nawet nie mają co marzyć. Co było w nim takiego, że to właśnie on stał się tym pierwowzorem? Sam nie miał jakiegoś specjalnego ciągu do popularności, czy jak to się dzisiaj mówi "parcia na szkło". Na ile zmiana w tym sporcie była jego zasługą? Może ludzie czekali na kogoś takiego jak on, i jeśli nie Bestie, to ktoś inny zmieniłby świat futbolu w podobny sposób?

I tak do obejrzenia:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

To może dalej coś do oglądania. Na początek krótki program poświęcony Bestowi, przygotowany przez Sky Sports:

Wywiad przeprowadzony z Bestem pod koniec jego kariery na Old Trafford:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Co nieco do poczytania:

Lovejoy J., Bestie. A portrait of a Legend, Pan Books 1999, ss. 388 - Lovejoy to wśród dziennikarzy zajmujących się piłką nożną na Wyspach postać szczególna. Od ponad 40 lat pisze o futbolu. Jest szefem działu sportowego (a przynajmniej nic mi nie wiadomo na temat tego, aby przestał nim być) w Sunday Times. To jego wybrał na swojego ghost-writera Ryan Giggs, żywa legenda brytyjskiego futbolu, najbardziej utytułowany piłkarz w dziejach Wysp, to on pisał biografię Svena Gorana-Erikssona, to on w końcu został wybrany przez Besta do napisania jego biografii. I uczynił to świetnie. Książkę czyta się bardzo dobrze, sprawnie połączono wspomnienia Besta i ludzi z jego otoczenia z całą opowieścią. Bez wątpienia pozycja, którą trzeba poznać, jeśli chce się przybliżyć sobie postać Geordiego.

Burn G., Best and Edwards. Football, fame and oblivion, Faber and Faber 2006, ss. 240 - Gordon Burn kiedyś w artykule pisanym dla "Guardiana" przytoczył słowa Sir Matta Busby'ego, który miał powiedzieć, że każdy trener szuka w swojej karierze piłkarzy wybitnych, niepowtarzalnych, genialnych. Wręcz modli się o to, aby znaleźć choćby jednego. I Sir Matt Busby przyznał, że znalazł aż dwóch takich. Pierwszym był Duncan Edwards. Gwiazda drużyny, którą budował w połowie lat 50. Karierę w pierwszej drużynie United rozpoczął już w wieku 16 lat. W reprezentacji Anglii zadebiutował w wieku 18 lat. Aż do 1998 roku był najmłodszym graczem, który kiedykolwiek zagrał dla reprezentacji "Trzech Lwów". Jego wspaniale zapowiadającą się karierę przerwała katastrofa lotnicza w Monachium w 1958 roku, kiedy ekipa United wracała do kraju. Edwards nie zginął od razu. Zmarł po 15 dniach. Miał wtedy dopiero 21 lat, a już zdążył 18 razy zagrać dla Anglii i 177 razy dla United. Typowany był na przyszłego kapitana reprezentacji narodowej. A wracając do katastrofy... Lekarze, którzy opiekowali się Duncanem byli zaszokowani tym, jak ten młody chłopak długo wytrzymał mimo bardzo poważnych obrażeń. Mówili później, że jego wola walki była niesamowita. Co ciekawe, to samo mówili lekarze, którzy zajmowali się Bestem - drugim z tej dwójki, o której mówił Sir Matt Busby - w październiku i listopadzie 2005 roku. Kiedy przyszedł do szpitala, dawano mu zaledwie kilka dni życia. On wytrzymał miesiąc. Dwóch wielkich piłkarzy, obaj osiągnęli zastraszająco mało w stosunku do swojego talentu, obaj kariery kończyli bardzo wcześnie. Co prawda Bestie po odejściu z United grał jeszcze dość długo, ale to co było po United, trudno porównać z jego grą w barwach "Czerwonych Diabłów". Pracę Burna za najlepszą, jaką poświęcono "upadłemu geniuszowi", jakim był Best, uznał Jim White, autor fantastycznej syntezy historii Manchesteru United [Manchester United. The Biography, Sphere 2008].

Best G., Knight M., Scoring at half-time. Adventures on and off the pitch, Ebury Press 2004, ss. 330 - Zbiór opowieści, anegdot, historyjek wszelakich z życia Besta. Zarówno tych, w których uczestniczył sam Georgie, jak i tych, które ktoś mu opowiedział. Bestie wspominał tutaj zarówno piłkarzy ze swoich czasów, trenerów, menadżerów, kontakty z mediami... Całość napisana bardzo lekko, z dużą dawką humoru. Warto czytać jednak uważnie, bo można wyłapać parę ciekawych momentów pokazujących, jakim człowiekiem był sam Best.

Best G., Collins R., Blessed. The Autobiography, Ebury Press 2002, ss. 472 - A to już typowa autobiografia. To co jest szczególnie warte uwagi to to, że Best nie bał się pisać o tym, co doprowadziło go ze szczytu, niemalże na dno.

George Best will not be playing today, ed. M. Campbell, J. Hamill, B. McNarry, Ulster Historical Foundation 2011, ss. 176 - Niedawno wydana publikacja, przygotowana m.in. przez siostrę Besta, Barbarę McNarry. Tym razem jest to opowieść o Bestiem ustami tych, którzy go znali. Krótkie wspomnienia, listy fanów, teksty piosenek. Do tego kilka zdjęć, których nigdy wcześniej nie publikowano. Przedmowę napisał sam Pele:

I am honored to be invited to give a statement about a great player who was my idol, George Best, without a doubt one of the best football-artists we have ever had.

Unfortunately the new generations didn't have the pleasure and the opportunity to see him play personally as i did.

At that time television technology and the media in general were not so advanced as today and for this reason football lovers around the world didn't have the opportunity to watch him play.

The great football critics said that because of his technical skills he didn’t seem like a European athlete but rather like a Brazilian athlete who danced the samba with the ball at his feet.

George Best until today is a footballer without comparison and his technical skills will never be forgotten.

Oczywiście można do tych wyżej podanych publikacji dodać jeszcze chociażby wspomnienia Sir Bobby'ego Charltona [The autobiography. My Manchester United years, Headline Book Publishing 2008, ss. 438] czy też Denisa Lawa [My life in football, Non Basic Stock Line 2011, ss. 256], ale wydaje mi się, że te kilka wcześniej wspomnianych pozycji powinno wystarczyć.

I tak na koniec. Chyba najlepszy tekst poświęcony Bestowi, jaki znalazłem w internecie: http://therepublikofmancunia.com/remembering-george-best/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Bestie, jak mało który sportowiec, stał się bohaterem popkultury. Film, murale, musical, a także kilka piosenek. Na początek nasz rodzimy Myslovitz:

Trzy bardzo przyjemne kawałki, dwa pierwsze to w zasadzie ballady:

I jeszcze coś nie z YT. Piosenka powstała krótko po śmierci Besta: http://www.myspace.com/paulbowenmusic/music/songs/beautiful-feet-4656020

Love like you've never seen

Brighter than our brighter dreams

Has come to our city streets

Thanks to your beautiful feet

Warm love so brilliant

Shines out of every window

Through the night 'til grey dawn's peep

Kisses your beautiful feet

You were the boy to behold

From Belfast streets to fields of gold

You lived them all, every teenage dream

You had the world at your beautiful feet

Manchester United

A city divided

It's a small step but one giant leap

Thanks to your beautiful feet

The game's a more beautiful place

All for the glory, the grace

When you dified gravity

With wings 'neath your beautiful feet

You were the boy to behold

From Belfast streets to fields of gold

You lived them all, every teenage dream

You had the world at your beautiful feet

You were the boy to behold

From Belfast streets to fields of gold

But now it's time, time, time to sleep

For the boy with the smile

and the beautiful feet

Sweet Georgie best

You're home now, at rest

Long may the angels keep

Watch over your beautiful feet

In awe of your beautiful feet

Thank God for your beautiful feet

Za: George Best will not be playing today, ed. M. Campbell, J. Hamill, B. McNarry, Ulster Historical Foundation 2011, ss. 14 [wersja zalinkowana różni się w paru miejscach od tego tekstu, być może wprowadzono jakieś zmiany].

Z utworów, których Best jest głównym bohaterem można jeszcze wspomnieć Where Did It All Go Wrong Mr Best? Autorem tego kawałka jest Rinaldi Sing. Piosenka znalazła się na albumie Bingo z 2008 roku. Sam tytuł Where Did... nawiązuje do pewnej konkretnej historii. Pewnego razu do pokoju hotelowego, w którym mieszkał wtedy Best, zamówiono szampana. Boy hotelowy poszedł z zamówioną butelką. Gdy wszedł do pokoju zobaczył Besta z ówczesną Miss Świata, oraz całą masę pieniędzy, które były gwiazdor United wygrał w hotelowym kasynie. Widząc to pracownik hotelu zadał właśnie pytanie "where did it all go wrong Mr Best?" Best po latach przyznał, że być może tamten chłopak dojrzał w nim wówczas coś, czego on sam nie był w stanie zobaczyć...

A tutaj In the name of the father w wykonaniu (Bono i Gavin Friday). Bestie pojawia się tylko raz:

In the name of United and the BBC

In the name of Georgie Best and LSD

http://www.youtube.com/watch?v=LP2-hfe6VnI

Z kolei ten kawałek był ponoć zainspirowany pozaboiskowym życiem Besta:

I Van Morrison:

I've been too long in exile, like George Best, baby

Colin Hay:

Well I loved the Lone Ranger an' ah loved that Dennis Law

Him an' George Best, sure knew how tae kick a ba'

I jeszcze to:

Bestie znalazł swoje miejsce również w twórczości The Streets:

As I'm smacking glasses down at George Bests best session rate

I tak na koniec. Brytyjska grupa The Wedding Present swój pierwszy album nazwała... George Best: http://en.wikipedia.org/wiki/George_Best_%28album%29

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Dokładnie 39 lat temu Złota Trójca Law-Charlton-Best zagrała ostatni wspólny mecz dla Manchesteru United. W dniu 28 października 1972 roku United przegrali na Old Trafford z Tottenhamem Hotspur aż 1:4. Jedyną bramkę dla gospodarzy strzelił Charlton. Best zagrał wówczas z "10" na plecach. W tamtych czasach nie było "przywiązywania" zawodnika do konkretnego numeru, tak jak ma to miejsce w obecnych czasach. Podczas meczu zwyczajnie wszyscy zawodnicy musieli mieć numery od 1 do 11. Georgie podczas swojej kariery na Old Trafford grał z kilkoma różnymi numerami. Poczynając od najmocniej z nim kojarzonej "7" (bodaj najważniejszy numer w historii "Czerwonych Diabłów", z tym numerem związani byli tacy zawodnicy jak właśnie Best, Eric Cantona, Bryan Robson, David Beckham czy też Cristiano Ronaldo) przez "8", "9" i "10", a na "11" kończąc (Forever Georgie Boy the eternal number eleven. Playing the beautiful game up above in heaven - kolejny numer, który dla osób związanych z United znaczy bardzo wiele, chociażby właśnie dzięki Bestowi, a może przede wszystkim dzięki innemu genialnemu zawodnikowi, jakim bez wątpienia jest Ryan Giggs, najbardziej utytułowany piłkarz w historii brytyjskiego futbolu). Karierę zaczynał z "11" na plecach. Od sezonu 1965/66 do 1967/68 nosił przede wszystkim koszulkę z "7" ("przede wszystkim", bo nie było sezonu, aby miał tylko jeden numer, zawsze zdarzały się jakieś wyjątki). Kolejne dwa sezony to znowu "11" na plecach, ale już sezon 1970/71 to "7" i "11", z przewagą tej pierwszej. Kolejny sezon to głównie "11", następny to "10". Swój ostatni sezon na Old Trafford kończył z numerem "11". W takiej koszulce wystąpił w swoim ostatnim oficjalnym meczu dla United, w dniu 1 stycznia 1974 r., kiedy na Loftus Road drużyna kierowana wówczas przez Tommy'ego Docherty'ego uległa gospodarzom, ekipie Queens Park Rangers, 0:3. Spośród tych wszystkich numerów zaledwie raz (a przynajmniej w protokołach meczowych z kariery Geordiego nie znalazłem, aby w United zagrał jeszcze inny mecz z tym numerem, a mam wszystko od sezonu 1964/65 aż do końca kariery) zagrał z "9". Co ciekawe, United pokonali wówczas (22 marca 1969 r.) na Old Trafford ekipę Sheffield Wednesday 1:0, a jedyną bramkę strzelił właśnie Bestie.

A co ze Złotą Trójcą, od której zacząłem? Bobby Charlton po tamtym sezonie zakończył swoją wspaniałą karierę. Do klubu dołączył w 1954 r. Jako jeden z niewielu ocalałych po katastrofie monachijskiej wrócił do gry (pozostali to Ray Wood, Kenny Morgans, Albert Scanlon, Dennis Viollet, Bill Foulkes i bohater z Monachium, Harry Gregg - poza ostatnią dwójką reszta odeszła z klubu najpóźniej do 1962 r., Gregg opuścił United dopiero w 1966, a Foulkes cztery lata później). Dla United zagrał łącznie 754 mecze, strzelając 247 bramek. Przez całą karierę nie dostał ani razu żółtej kartki. Był m.in. kilkukrotnym Mistrzem Anglii, klubowym Mistrzem Europy z 1968 r., Mistrzem Świata z 1966 r., najlepszym piłkarzem świata za tamten rok. Jego rekord pod względem występów dla klubu pobił dopiero trzy lata temu Ryan Giggs. Walijczyk do dzisiaj śrubuje swój nieprawdopodobny rekord, który obecnie wynosi 885 spotkań (gra od sezonu 1990/91). Pod względem ilości bramek Sir Bobby Charlton ciągle pozostaje niedościgniony. Drugie miejsce zajmuje w tej klasyfikacji Denis Law. Szkot w United grał od 1962 r. Odszedł po sezonie 1972/73. Dołączył do lokalnego rywala United, City. W tym klubie grał już w sezonie 1960/61 (między grą w City a United miał jeszcze roczny epizod we włoskim Torino, klubie, który podobnie jak United w swojej powojennej historii ma tragiczny epizod, w dniu 4 maja 1949 r. w katastrofie lotniczej zginęła niemal cała drużyna - klub był w tamtym czasie prawdziwą potęgą, grało w nim 10 reprezentantów kraju). Dzisiaj takie przenosiny z City do United i znowu do City zakończyłyby się wielką wojną, a sam piłkarz po zakończeniu kariery najlepiej by zrobił, gdyby nie wracał do Manchesteru. Law jednak mimo tego pozostaje w pamięci kibiców United jako postać wielka, legendarna. Jeden z dwóch królów (drugim jest Eric Cantona) Stretford End, trybuny zajmowanej przez najzagorzalszych kibiców. Do dzisiaj pozostaje rekordzistą, jeśli chodzi o liczbę bramek strzelonych w jednym sezonie - 46 w 1963/64. W City zagrał już tylko jeden sezon. Swoje ostatnie spotkanie rozegrał przeciwko United na Old Trafford. Strzelił wówczas bramkę na wagę zwycięstwa City... oraz spadku United do drugiej ligi. Jak sam opowiadał po latach, tamten gol wywołał w nim smutek. Miał głęboką nadzieję, że sędzia odgwiżdże jakiś faul, spalonego... wszystko, byle tylko bramka nie została uznana. Jednak tak się nie stało. Po tamtym spotkaniu zakończył karierę. A Best? O nim już pisałem. Grał jeszcze w sezonie 1973/74, jednak tylko do stycznia 1974. Później został odsunięty od zespołu, aż w końcu odszedł, aby kontynuować karierę w innych klubach. Po Złotej Trójcy zostały tylko wspomnienia, nagrania archiwalne oraz pomnik, który stoi przed Old Trafford:

https://lh3.googleusercontent.com/-3exH449SzQ8/TW__IBpDGfI/AAAAAAAAAEI/ty64JCGphO8/s1600/Sir+Bobby+Charlton+%2528bottom+right%2529+and+Denis+Law+%2528bottom+2nd+right%2529+watched+by+Manchester+United+manager+Sir+Alex+Ferguson.jpg - od lewej Best, Law i Charlton

http://lh3.ggpht.com/_GzBUmBhGI7g/SogKvosgVYI/AAAAAAAADvo/wqnnq5_mITw/s800/Red_Cafe_02.JPG - naprzeciwko pomnika Złotej Trójcy widać drugi pomnik, stojący tyłem do stadionu - to pomnik Sir Matta Busby'ego

Tutaj pierwsza część filmu dokumentalnego poświęconego temu niesamowitemu tercetowi:

http://www.youtube.com/watch?v=xkybfyJT7F8&feature=related

Pozostałe części również są na YT (część

,
,
i
).

Na koniec chyba jeszcze warto wspomnieć o tym, co pisał o nich Jim White [Manchester United. The Biography, Sphere 2009, s. 155]. Tytuł Mistrza Anglii w roku 1965 był ich zasługą. Potrafili podzielić się "łupem". Bobby ogrywał w pojedynkę Blackburn (5:0 na Ewood Park w dniu 3 kwietnia 1965, hat-trick Charltona), George demolował Chelsea (2:0 na Stamford Bridge 30 września 1964, w tym jedna bramka Besta - po tym meczu całe Stamford Bridge żegnało schodzącego Besta oklaskami; potem 13 marca 4:0 na Old Trafford i znowu gol Besta), a Denis rozprawiał się z Evertonem czy Aston Villą (24 października 1964 strzelił cztery bramki na Old Trafford, gospodarze wygrali aż 7:0). Czasem niszczyli rywala wspólnie. Trzech kompletnie różnych facetów. Anglik, Irlandczyk z Północy i Szkot. A potrafili grać tak, jakby rozumieli się telepatycznie, jakby byli wręcz jedną osobą.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Krótki wstęp do filmu poświęconego Bestowi:

http://www.youtube.com/watch?v=IYGKX0hRxu0

Jako drugi na filmiku podczas przemówień pojawił się Denis Law, zaraz po nim syn Georgiego, Calum, a na końcu siostra Barbara McNarry.

A tutaj dwa filmiki prezentujące to, co działo się odpowiednio w pierwszej kolejce EPL po śmierci Besta (mecz West Ham - Manchester United, 27 listopada, United wygrali 2:1) i po pogrzebie (United - West Bromwich Albion, 26 grudnia, United wygrali 3:0):

Te wszystkie dowody uznania po śmierci, ludzie zbierający się pod szpitalem, pod Old Trafford, 100 tys. ludzi na pogrzebie - tak nie żegna się kogoś, kto był "tylko" sportowcem. Dla swoich rodaków był powodem do dumy. A dla innych? Fenomenu Besta nie da się pewnie łatwo wytłumaczyć. Poniekąd można tego szukać w jego zachowaniu na boisku, co dobrze opisał Stefan Szczepłek [Mecze, które wstrząsnęły światem, Warszawa 2011, s. 150]:

Best też był Brazylijczykiem, chociaż urodzonym w Belfaście, niedaleko doków, gdzie budowano Titanica. Jaki inny brytyjski piłkarz może się równać z Bestem pod względem talentu? Denis Law, Bobby Charlton, Paul Gascoine wiele lat później? Dryblował jak Brazylijczyk, strzelał jak Anglik, przewidywał jak racjonalny Niemiec, ale miał wyobraźnię chłopca z podwórkowej gry, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych.

Mężczyzna, który grał jak chłopiec. Wokół Besta unosiła się zawsze pewna tajemnica. To gdzieś tam ludzi przyciągało. Dla niektórych jego styl bycia był swego rodzaju powiewem świeżości, tak przynajmniej określał to Giles Oakley, niewiele młodszy od Besta. Jednak czy to mogło zgromadzić takie tłumy na pogrzebie? Czy to mogło spowodować, że ludzie tak spontanicznie reagowali na wieść o jego śmierci i to w momencie, kiedy wiele osób lepiej znało go jako alkoholika, który pojawiał się w brukowcach ze względu na różne skandale?

I jeszcze taka ciekawostka:

Te sześć bramek strzelonych ekipie Northampton Town stanowi indywidualny rekord Bestiego, jeśli chodzi o dorobek z jednego spotkania (w historii United tylko jeden zawodnik strzelił tyle samo goli, był to Harold Halse, a stało się to 25 września 1911 r.). Po meczu z Northampton Best miał skomentować swój wyczyn w sposób dość nieoczekiwany. Otóż przyznał, że w pewnym momencie znudziło już mu się strzelanie goli, więc ostatnie dwadzieścia minut postanowił zagrać... na lewej obronie. I tu kolejna ciekawa rzecz, bo według Nobby'ego Stilesa i Pata Creranda Best na każdej pozycji w Manchesterze poradziłby sobie lepiej, niż piłkarz, który normalnie tam występował. Oczywiście można uznać, że mówiąc to Stiles i Crerand chcieli zwyczajnie docenić kolegę, ale nie ulega wątpliwości, że wachlarz jego umiejętności był absolutnie niesamowity. Nawet u tych największych nie zawsze jest to rzecz normalna.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Czy jest coś, czym lepiej można opisać człowieka niż słowa ludzi, którzy go znali? Kilka co ciekawszych cytatów poświęconych Geordiemu:

I think I've found you a genius. - telegram o takiej treści wysłał do Sir Matta Busby'ego scout Manchesteru United, Bob Bishop, kiedy po raz pierwszy zobaczył Georgiego, który miał wtedy zaledwie 15 lat. To się nazywa "mieć oko".

The closest I got to him was when we shook hands at the end of the game. - Roy Fairfax i "nieuchwytności" Besta na boisku. Fairfax był odpowiedzialny za pilnowanie gwiazdora z Old Trafford podczas meczu Northampton-United, wygranego przez "Czerwone Diabły" - jak już wspominałem - 8:2. To nie była jedyna osoba, która tak mówiła o Irlandczyku z Północy. Ponoć kiedy po latach Gareth Williams, prawy obrońca West Bromwich Albion, spotkał Besta na jakimś przyjęciu poprosił go, aby ten zatrzymał się na chwilę, tak aby ten mógł spojrzeć mu w twarz. Zdziwiony Best zapytał dlaczego, na co otrzymał odpowiedź: bo kiedy spotykałem cię na boisku jedyne co widziałem, to twój tyłek uciekający wzdłuż linii bocznej.

He was able to use either foot - sometimes he seemed to have six. - Sir Matt Busby, to rzecz jasna odnośnie jego umiejętności dryblerskich - jak to się mówi, wiązał obrońcom nogi na supełki. A skoro już o obrońcach mowa...

Shellito was taken off suffering from twisted blood! - to Paddy Crerand. Shellito to Ken Shellito, prawy obrońca londyńskiej Chelsea w latach 1959-1969. O zawodnikach dysponujących wyjątkową szybkością, świetnie panujących nad piłką i posiadających fantastyczny balans ciała mówi się, że potrafią zakręcić w głowie każdemu przeciwnikowi. Taki był Best, taki był Ryan Giggs (i w zasadzie do dzisiaj taki jest, choć z racji swoich 38 lat pokazuje to zdecydowanie rzadziej niż kiedyś), Walijczyk, którego okrzyknięto w latach 90. następcą Besta ze względu na styl gry. Ten "twisted blood syndrome" był właśnie tym co ich łączyło. W zasadzie jedyny sposób na powstrzymanie takiego zawodnika to faul. Ale i to nie zawsze łatwo osiągnąć w sytuacji, kiedy rywal z piłką przy nodze spokojnie jest w stanie wyprzedzić obrońcę i na kilku metrach "odstawić" za siebie.

With feet as sensitive as a pickpocket's hands, his control of the ball under the most violent pressure was hypnotic. The bewildering repertoire of feints and swerves ... and balance that would have made Isaac Newton decide he might as well have eaten the apple. - to z kolei Hugh McIlvanney, dziennikarz sportowy piszący m.in. dla "Observera" i "The Sunday Times".

It was a very simple team talk. All I used to say was "Whenever possible, give the ball to George". - dostarczanie piłki do Besta to jedno, gorzej czasem bywało z oddawaniem futbolówki przez niego partnerom z boiska. Często pretensje miał o to m.in. Bobby Charlton.

Co ciekawe, znacznie więcej cytatów odnoszących się do pozaboiskowego życia Besta jest jego autorstwa. Tak jakby ci, którzy go znali, chcieli pamiętać tylko o jego piłkarskim geniuszu (i to znajduje potwierdzenie w słowach Busby'ego: We had our problems with the wee fella, but I prefer to remember his genius). Sporo z tego co mówił dotyczyło jego problemów m.in. z alkoholem:

I might go to Alcoholics Anonymous, but I think it would be difficult for me to remain anonymous.

I spent a lot of money on booze, birds and fast cars. The rest I just squandered.

I've stopped drinking, but only while I'm asleep.

In 1969 I gave up women and alcohol - it was the worst 20 minutes of my life.

O tym, że nie stanowiło dla niego problemu porozmawiać ze swoimi fanami na ulicy, w pubie, czy nawet u fryzjera już pisałem, a jak mówiła o tym jego żona?

George always got annoyed at celebrities who refused to talk to people in the street, or the pub. They bloody well put us here, he'd say; give something back. So he'd take a drink off them.

Na boisku bawił się, stąd też pomysły takie jak te (swoją drogą zawsze chciałem zobaczyć taką bramkę):

I used to dream about taking the ball round the keeper, stopping it on the line and then getting on my hands and knees and heading it into the net. When I scored against Benfica in the European Cup Final I nearly did it. I left the keeper for dead, but then I chickened out. I might have given the boss a heart attack.

W zasadzie każdy cytat czy to autorstwa Besta czy o nim to osobna historia, skłaniająca do poznania historii futbolu, zasługująca na chwilę uwagi. Każdy cytat pokazuje cząstkę jego historii, charakteru. A że nie jest łatwo oceniać go, to i z tych cytatów obraz Besta trzeba układać bardzo powoli. Pod tym względem ma dużo wspólnego z Cantoną, inną legendą Old Trafford. Ale o tym może innym razem... Tutaj jeszcze kilka ciekawych cytatów (ogółem jest tego cała masa, postaram się raz na jakiś czas przytoczyć jakiś - niekoniecznie z tej strony - z drobnym komentarzem): http://www.redmanchester.com/wiki/George_Best_Quotes

Tymczasem:

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=gLV_FztuPkw

Zaledwie krótki fragment większej całości, ale i tak jest kilka ciekawych momentów.

I jeszcze jeden utwór muzyczny, gdzie w tekście znajdujemy odwołania do postaci Besta:

http://www.youtube.com/watch?v=joHz02yHBps

In a factory in a street called Bread in East Belfast

Where Georgie knows best

What it's like to be Daniel in the lion's den

Got so many friends only most of the time

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Zestawienie książek nt. Besta:

http://www.prideofmanchester.com/sport/mufc-books-best.htm

I jeszcze trochę piosenek o nim (część z tej listy można znaleźć w sieci):

http://www.amazon.co.uk/Georgie-The-Best-Album/dp/tracks/B000024ECC/ref=dp_tracks_all_1/280-6889497-4994631#disc_1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Mała zagadka - kto, kiedy, w jakich okolicznościach wypowiedział te oto słowa, oraz jakie było prawdziwe ich przesłanie: When the seagulls follow the trawler, it's because they think sardines will be thrown into the sea. Thank you very much.

Zagadka, przynajmniej w części, nie powinna być trudna. Rozwiązanie i rozwinięcie wątku pod koniec tygodnia :)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Jak najbardziej - Eric Daniel Pierre Cantona. Postać równie barwna co Best. Legenda Old Trafford lat 90. Co do samego cytatu... W dniu 25 stycznia 1995 r. Manchester United z Cantoną w składzie grał na Selhurst Park z Crystal Palace. Eric Cantona podczas meczu zobaczył czerwoną kartkę. Schodząc do szatni słyszał, jak kibic CP, niejaki Matthew Simmons, ubliża mu, wykrzykując "Fuck off back to France, you French motherfucker"/"French bastard". Cantona zareagował błyskawicznie:

Matthew Simmons był i jest znany policji jako recydywista. Cantona po tamtej historii przyznał, że zachował się głupio, niepoważnie. Na konferencji prasowej powiedział:

Co to znaczyło? Od razu zaczęto się zastanawiać. Kto jest kutrem? Kto sardynkami? Kto mewami? Dociekano długo, rozważając różne opcje. Tymczasem przekaz Cantony był bardzo prosty [P. Auclair, Cantona. The rebel who would be king, Pan Book 2010, s. 392]:

My lawyer and the officials wanted me to speak. So I just said that. It was nothing, it did not mean anything. I could have said, "The curtains are pink but I love them".

Francuz dał w ten sposób do zrozumienia, że czego by nie powiedzieć dziennikarzom, ci to kupią i zaczną rozpatrywać na różne sposoby, choćby i najbardziej bezsensowne. Cantona nie przepadał za dziennikarzami. Starał się ich unikać w miarę możliwości. Jednak czemu piszę o tym tutaj, w temacie o Bestiem (poza tym, że Geordie też zaliczył kilka mało chlubnych historii na murawie)? Irlandczyk w końcu nie stronił od dziennikarzy aż tak bardzo. Na ich potrzeby miał 19 różnych numerów telefonów, dzięki czemu wyrabiał normę za cały klub. Z drugiej strony jednak poza boiskiem był dość nieśmiały (zmieniał się pod wpływem alkoholu). Niby nie chciał popularności... ale ciągnęło go do niej.

Sir Bobby Charlton stwierdził kiedyś, że to, jak był traktowany na Old Trafford Cantona, to przymykanie oko na jego różne wybryki, trzymanie go pod parasolem ochronnym (nie tylko z Cantoną tak postępowano, Ryan Giggs, najbardziej utytułowany piłkarz w historii brytyjskiego futbolu, również przez pierwsze lata swojej kariery był chroniony przez samego Sir Alexa Fergusona; mało kto dzisiaj wie, że wizerunek spokojnego i statecznego człowieka, jakim jeszcze do niedawna się szczycił, był nie do końca zgodny z prawdą, bowiem Walijczyk już w latach 90. potrafił namieszać nie tylko na boisku) było właśnie efektem doświadczeń z Bestem. Po śmierci swojego przyjaciela Charlton zastanawiał się, czy gdyby do Besta podchodzono w inny sposób, gdyby pilnowano go, to czy może udałoby się uratować go przed upadkiem. Być może gdyby Best otrzymał opaskę kapitańską, o którą prosił Sir Matta Busby'ego, to sam stałby się bardziej odpowiedzialny. A może to było bez znaczenia?

People always relate that corny old story about me when the Irish waiter delivered champagneto my hotel room, where I was sharing the bed with Mary Stavin and several thousand pounds of gambling winninhs and asking, "Where did it all go wrong, George?"

I've told the story myself and it has always got a big laugh. But, of course, it did all go wrong. And I can tell you where it wen wrong. It went wrong with the thing I loved most of all, my football, and from there the rest of my life unravelled. When the football was great and I was playing well, I couldn't wait to get up in the morning and that was the foundation of my life.

When the game wasn't worth getting up for, then I saw no point in getting up at all.

Za: G. Best, R. Collins, Blessed. The Autobiography, Ebury Press 2002, s. 441.

Czyżby więc Best tak szybko przestał kochać futbol?

I tak jeszcze a propo "where did it all go wrong". Kawałek o takim właśnie tytule nagrało Oasis z Noelem Gallagherem, który jest kibicem... Manchesteru City - lokalnego rywala United. Na teledysku widać, jak Gallagher na początku trzyma gazetę ze zdjęciem Besta i słowami "birds" i "booze", odnoszącymi się do jednego z najsłynniejszych cytatów Georgiego: I spent a lot of money on booze, birds and fast cars. The rest I just squandered.

Best pojawia się również dalej...

Best i Cantona wzajemnie mieli o sobie bardzo dobre zdanie. Best o Cantonie: I'd give all the champagne I've ever drunk to be playing alongside him in an European match at Old Trafford.

I Cantona o Bestiem: After his first training session in heaven, George Best, from his favourite right wing, turned the head of God who was filling in at left-back. I would love him to save me a place in his team - George Best that is, not God.

Oczywiście zawsze można powiedzieć, że to zwykła kurtuazja. Choć biorąc pod uwagę to, jak potrafili być szczerzy w swoich wypowiedziach, to jestem skłonny uwierzyć w to, że faktycznie tak myśleli.

PS Przedwczoraj minęła 66 rocznica urodzin Besta. Dzisiaj 46 lat skończył Cantona. I tutaj jeszcze mały cytat: 1966 was a great year for English Football. Eric Cantona was born.

Jakby ktoś nie wiedział, to w 1966 r. Anglicy zdobyli swój jedyny tytuł Mistrzów Świata ;) Ale jak to powiedział sam Cantona: I am not a man, I am Cantona.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Dzisiaj (no, powiedzmy że wczoraj) minęła 13 rocznica jednego z najbardziej dramatycznych spotkań w historii:

http://www.youtube.com/watch?v=J2rdG98keU0

W finale Ligi Mistrzów 1999 roku Bayern Monachium od szóstej minuty meczu prowadził z Manchesterem United 1:0 po bramce Mario Baslera. Kiedy wydawało się, że nic już Niemcom nie zabierze zwycięstwa dwaj rezerwowi dali drużynie angielskiej zwycięstwo już w doliczonym czasie gry. Najpierw pierwsza minuta doliczonego czasu i gol Teddy'ego Sheringhama, a następnie trzecia minuta i Ole Gunnar Solskjaer (znany jako "Baby face killer" ze względu na chłopięcą twarz i nadzwyczajną umiejętność strzelania bramek w końcówkach spotkań). Do dzisiaj pamiętam tamten mecz. Tyle emocji nagromadzonych na przestrzeni trzech minut, o których Stefan Szczepłek pisał, że wstrząsnęły stadionem, Niemcami, Anglią i całym światem. Jednak jaki to ma związek z Bestem? Irlandczyk był wówczas na Camp Nou, jednak opuścił stadion kilka minut przed końcem, kiedy monachijczycy prowadzili jeszcze 1:0. Tak sam wspominał później to wydarzenie:

There was no way I was going to miss that Final, against Bayern Munich in Barcelona's Nou Camp Stadium. What a great setting fo a final of that stature. The Nou Camp is one of the most atmospheric stadiums in the world and there was a record crowd of 90,000 on the evening of 26 May 1999. I got goosebumps just sitting in the stands with Phil annd imagined running out on a night like that. The other great nights in my career flashed through my mind as the teams came out to thunderous applause. But Manchester United looked tired after their long season and went behind in the sixth minute to a goal scored by Basler. I expected United to buck their ideas up after that but the Germans cintinued to diminate te game and hit the woodwork twice towards the end.

There seemed no way back for United so with a minute or so to go, I nudged Phil and said, 'Come on, let's go out and beat the rush.' We had a car outside waiting to take us back to our villa-hotel, which was only a few hundred yards up the road. The driver was listening to the radio commentary and just as we leaped into our seats, Teddy Sheringham hit the equaliser for United. And even before we had reached the hotel, Ole Gunnar Solskjaer had scored United's winner.

It was unbelievable stuff and we jumped out of the car and ran in to the hotel to watch the re-runs of the goals. It was a choker to miss such a drmatic finish but Phil and I took a m agnum of champagne to our villa and watched the entire game on the box again. And we must have seen the goals about a thousand times.

Za: G. Best, R. Collins, Blessed. The Autobiography, Pan Books 2002, s. 388-389.

W dalszej części tekstu Bestie odniósł się do stwierdzenia, że ten sukces odbierał jemu i jego kolegom z 1968 r. miano jedynych, którzy zdobyli Puchar Mistrzów Europy dla Manchesteru United (sukces w 1999 był pierwszym w tych rozgrywkach od czasu 4:1 z Benficą na Wembley, na kolejny drużyna czekała krócej, bo do 2008 r.). Dla niego to jednak nie miało znaczenia. Byli pierwszymi, którzy zdobyli ten puchar dla klubu, i to mu wystarczyło. Poza tym, jako fan United chciał, aby drużyna wygrywała wszystko co jest do wygrania. A zespół z roku 1999 w jego ocenie zasługiwał na to w sposób szczególny. I trudno się dziwić takiej ocenie. Sezon 1998/1999 przyniósł ekipie z Old Trafford pierwsze w historii "The Treble" (Mistrzostwo Anglii, Puchar Anglii i Liga Mistrzów).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
emigrant   
W 2000 roku trafił do szpitala ze względu na zły stan zdrowia. Jego wątroba była w fatalnym stanie. Dwa lata później ponownie trafił do szpitala, tym razem na operację transplantacji wątroby. Jakiś czas wydawało się, że wszystko będzie dobrze, że zacznie nowe życie. Jednak ponownie wrócił do picia.

Kilka lat temu widziałem program o człowieku, którego skazali na śmierć, żeby ratowac tego pijaczynę (zdecydowano się przeskoczyć kolejkę dla Besta), który nawet tej smierci nie uszanował i, jak pisałeś, wrócił do picia. I temu łajzie lotniska poświęcaja, bo piłkę umiał kopać. Żyjemy jerdnak w porąbanych czasch... :angry:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.