Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
lancaster

Wampir , strzyga , krwiopijca, wilkołak... (w literaturze i ludowych wierzeniach)

Rekomendowane odpowiedzi

W „Wiedźminie” jest wiele innych potworów na przykład:

-mimik- stwór, który potrafi przyjąć wygląd temu, komu bardzo dokładnie się przyjrzy oto słowa z wiedźmina:

(-Gerald, co to jest

-Mimik

-Sam jesteś Mimik

-Oj będzie zabawa nad schwytanym doplerem kapłani wiecznego ognia odprawiają modły i oblepiają gliną a potem takiego trzyma się w ogniu aż glina stwardnieje.

-Barbarzyński zwyczaj bardzo ludzki.)

-Złoty smok- złoty smok, który potrafi gadać no i na którego polują Chołopolscy mieszczanie.

(-Hej wy rycerze wyzywam najwaleczniejszego z was na pojedynek na broń konwencjonalną bez ziania ogniem.

-On gada i to mądrze ktoś wie, co to jest broń koncesjonalna?

-Nie magiczna.)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
i wskazywały na import idei wampira...

Hmm ... całkiem mozliwe to co w lokalnej ( dla nas ) kulturze słowiańskiej było upiorem , to w kulturze ludów romańskich vide Italia i Rumunia , mogło być wampirem , stworzeniem zbliżonym co nie znaczy tożsamym z upiorem .

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W „Wiedźminie” jest wiele innych potworów na przykład:

-mimik- stwór, który potrafi przyjąć wygląd temu, komu bardzo dokładnie się przyjrzy oto słowa z wiedźmina:

(-Gerald, co to jest

-Mimik

-Sam jesteś Mimik

-Oj będzie zabawa nad schwytanym doplerem kapłani wiecznego ognia odprawiają modły i oblepiają gliną a potem takiego trzyma się w ogniu aż glina stwardnieje.

-Barbarzyński zwyczaj bardzo ludzki.)

-Złoty smok- złoty smok, który potrafi gadać no i na którego polują Chołopolscy mieszczanie.

(-Hej wy rycerze wyzywam najwaleczniejszego z was na pojedynek na broń konwencjonalną bez ziania ogniem.

-On gada i to mądrze ktoś wie, co to jest broń koncesjonalna?

-Nie magiczna.)

Baa, ale tu w zasadzie zawęziliśmy temat do kilku wybranych.

No i do kroćset: to były wozy z Hołopola...

;)

A o smokach to jest odrębny wątek:

Historia smoków

By znów zamieszać, choć większość czyni rozróżnienie pomiędzy wampirem a wilkołakiem, to w podaniach nie jest to już tak oczywiste.

Zbigniew Osiński omawiając zagadnienie czarownic, diabłów i wreszcie wilkołaków wręcz pisze tak (podkreślenia moje):

"Wilkołaki - czyli wampiry budziły przerażenie tym przede wszystkim, że miały wypijać ze swoich ofiar krew. Te, które pozbawiały krwi zwierzęta domowe, zwały się dla odróżnienia marami, zmorami, kikimorami, gniotkami, gnieciuchami, a nawet siodełkami (...) Aby uchronić się przed zgubną działalnością wilkołaków albo osób, które jeszcze za życia były o to podejrzewane, wkładano do ich trumien ulubione przedmioty, posypywano grób podejrzanych o wilkołactwo makiem, wiercono otwory w trumnie i wlewano do środka wodę święconą, a jeśli zmarły był wyjątkowo złośliwy za życia, potrafiono nawet obciąć im głowę".

/Z. Osiński "Zabobon, przesąd, diabły, czarownice i wilkołaki w pamiętnikach polskich z XVI i XVII wieku", "Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska" Lublin 2003, Sectio F, Vol. LVIII, s. 66/

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Najpierw do akcji wkroczył jakiś narwany rycerz, potem krasnoludy i na koniec wozy z Hołopola. A jeśli chodzi o ścisłość milicja i cechy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ustaliwszy zatem, że Chołopole było Hołopolem ( ;)) powróćmy do wampirów, jak i do naszego wieszcza Adama.

Mickiewicz był przekonany o zachowaniu w podaniach ludowych ludów słowiańskich wzoru pradawnej bojaźni:

"Jasnowidztwo jest cechą właściwą rodowi niemieckiemu. U Słowian takim zjawiskiem nadprzyrodzonym jest wampiryzm. Wiara w upiory wyszła z łona ludu słowiańskiego (...) Są dowody, że wszystkie baśnie o upiorach mają wspólny początek..."

/A. Mickiewicz "Dzieła" t. VIII, s. 189/

I choć lancaster oponuje, warto wprowadzić do dyskursu termin das Unheimliche.

Czy literacki fantazmat wampira jest próbą wyparcia własnej cząstki, "wampira w nas", zatem czy wampir ma charakter graniczny w ujęciu Kristevej jako abiekt?

/L. Kristeva "Pouvoirs de l'horreur. Essai sur l'abjection"; T. Kitliński "Obcy jest wśród nas. Kochać według Julii Kristevej"/

I by wprowadzić zamieszanie w racje lancastera, czego pragnął skromny Jonathan Harker na widok trzech wampirzyc, czy nie było tam coś o pieszczotach czerwonymi ustami?

:B):

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
I by wprowadzić zamieszanie w racje lancastera, czego pragnął skromny Jonathan Harker na widok trzech wampirzyc, czy nie było tam coś o pieszczotach czerwonymi ustami?

Dzieci niewinne na Forum pisują , a ja tu muszę wyjaśniać zjawisko sex a wampiryzm :unsure:

Szanowny Secesjonisto ,

dyć rzeczony prawnik londyński , na widok trzech nieskromnych kobiet z czerwonymi ustami , zapewne pragnął tego czego i ja bym pożądał w podobnej sytuacji ( a zapewne i reszta nieobarczonego dylematem celibatu samczego towarzystwa ).

Podobnie kobiety odczuwały w powieści Brama Stokera seksualny pociąg do Drakuli , Lucy Westenra nie bez powodu staje się jego pierwsza ofiarą a następnym celem panna Mina Murray .

Problem w tym ze sex z wampirem , który czlowieka traktuje jako strawę , wydaje się niesmaczny a mało pociągający , oczywiście z mojego punktu widzenia , rozumiem odmienne stanowiska , wynikające z innych potrzeb zaspokojenia własnej seksualności np: S-M , Bdsm , etc .

Ale to ze je rozumiem nie oznacza , iż je akceptuje czy wręcz podzielam .

I choć lancaster oponuje, warto wprowadzić do dyskursu termin das Unheimliche.

Szanowny Secesjonisto :)

nijako mi oponować przeciw terminowi das Unheimliche , gdyż ten oznacza w naszym pięknym języku Niesamowite., a zaiste wszelkie stworzenia mityczne , o ktorych to rozmawiamy są niesamowite , no chyba ze Waść pijesz do Das Unheimliche,von Sigmund Freud tu się wypowiadać nie będę , za mało wiedzy na temat teorii Pana Freuda :mellow: , ale z chęcią Waszeci posty na ww temat przeczytam .

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jak najbardziej piję ( ;) ), choć Freuda nie cenię.

Przedrostek "un" rodzi wiele pytań, czy abiekt stał się podmiotem?

Przeciw czemu protestował Hegel "versus" Hoffmann?

A by zejść na niziny co ze zgrajami ludzi luźnych co to wpadali na pola i gryźli bydło...?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
A by zejść na niziny co ze zgrajami ludzi luźnych co to wpadali na pola i gryźli bydło...?

Rozwiń Waść te zdanie bo nie wiem o co chodzi ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Pośród szesnasto- i siedemnastowiecznych włóczęgów i żebraków istniała strategia zdobywania pożywienia polegająca właśnie na opisanym procederze.

Tak pokąsane zwierzęta przypadały im jako łup, może z racji tabu?

Czy ludzie luźni zręcznie wykorzystywali istniejący strach przed wilkołakami czy go zarazem po części kreowali?

/B. Geremek "Obraz kondycji żebraczej w polskiej literaturze XVI i XVII wieku", w: "Kultura polska a europejska" red. M. Bogucka, J. Kawecki, Warszawa 1987, s. 137/

Dla ciekawości podrzucę, że w opinii A. Nowosielskiego ("Lud ukraiński") powszechnie na Ukrainie przyjmowano, że Polesie jest miejscem szczególnie przez wilkołaków upodobanym, podobnież podnosi Duńczewski w Kalendarzu z 1754 r. wskazując na Polesie i Litwę.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Powracając jeszcze do emblematycznej i kanonicznej postaci Draculi stworzonej przez B. Stokera... choć jancet twierdzi, że każdy utwór można interpretować "jak się chce", to mnie się wydaje, że pewne interpretacje idą zbyt daleko.

Otóż w postaci Draculi niektórzy widzą postać Żyda. W skrócie, dowody na taką identyfikację to: przybywa do Londynu na rosyjskim statku, ma zatem uosabiać lęki ówczesnych Brytyjczyków przed żydowską emigracją jaka miała miejsce u schyłku XIX w., głównie związaną z pogromami w carskiej Rosji. Hrabia ma pomocnika w osobie Immanuela Hildensheima ("typ raczej hebrajski", s. 332), osiada w Carfax, które ma się znajdować niedaleko Whitechapel, czyli jednej z dzielnic będącej centralnym punktem na londyńskiej mapie dla nowych emigrantów; co więcej, dzielnicy w której to grasował Kuba Rozpruwacz, przedstawiany często jako wschodni Żyd. Jest obywatelem świata, który nigdzie nie jest zakorzeniony, jak wielu Żydów żyjących w diasporze; posiada w swym zamku wiele monet z różnych krajów ("wszystkie pokryte grubą warstwą kurzu, jak gdyby leżały tu od bardzo dawna", s. 50), czyli jak Żydzi akumuluje kapitał, jest "nomadą" no i oczywiście ma semicki wygląd.

 

Mikołaj Marcela napisał dwie powieści grozy, magisterium z filozofii poświęcił zombie ("Zombie: Powrót potwora. Próba filozoficznej analizy zjawiska"), może przesadnie na stronie Wydawnictwa Literackiego określa się go, jako: "specjalistę z zakresu literatury grozy", ale faktycznie popełnił kilka pomniejszych tekstów o potworach, współredagował zbiór "Potwory-Hybrydy-Mutanty. Pogranicza ludzkiej natury", wreszcie wydał własne opracowanie "Monstruarium nowoczesne"*.

W swym artykule zatytułowanym 'Dracula: wampir-Żyd-kapitalista?" (który jest w zasadzie powtórzeniem fragmentu z "Monstruarium..." zatytułowanego: "Vampyre or Vambery?") cytuje ten opis fizjonomiczny tak:

"Jego twarz ma bardzo, bardzo wyraziste, ostre rysy; wydatny i cienki nos zakończony jest charakterystycznymi łykowatymi nozdrzami; ma wysokie i wypukłe czoło, a jego włosy, choć rzadkie w okolicach skroni, są poza tym bardzo gęste. Ma bardzo wydatne brwi, stykające się niemal ze sobą powyżej nasady nosa, a ich nadzwyczajna gęstość powoduje, że zwijają się w loki. Usta (...) są stale zaciśnięte, co w połączeniu z wystającymi na wargi, bardzo białymi, ostrymi zębami nadaje tej twarzy wyraz okrucieństwa".

/tegoż "Dracula...", "FA-art", nr 3 (93), 2013, s. 29-30; cyt. za:  B. Stoker "Dracula", przeł. M. Król, Kraków 2009, s.23; skąd i reszta użytych powyżej cytatów/

 

Chciałbym zwrócić uwagę, że napisałem "cytuje.. tak", jest to o tyle istotne, że Marcela pominął kilka istotnych szczegółów, otóż poskąpił nam w tym fragmencie opisu uszów i ogólnego wrażenia jakie sprawia wygląd zewnętrzny hrabiego. Nie mogę oprzeć się myśli, że przez to nieco zmanipulował ów wygląd, tak by pasował do przyjętej hipotezy. W wydaniu nowojorskim z 1897 r. ten opis prezentuje się tak:

"His face was a strong—a very strong—aquiline, with high bridge of the thin nose and peculiarly arched nostrils; with lofty domed forehead, and hair growing scantily round the temples but profusely elsewhere. His eyebrows were very massive, almost meeting over the nose, and with bushy hair that seemed to curl in its own profusion. The mouth, so far as I could see it under the heavy moustache, was fixed and rather cruel-looking, with peculiarly sharp white teeth; these protruded over the lips, whose remarkable ruddiness showed astonishing vitality in a man of his years. For the rest, his ears were pale, and at the tops extremely pointed; the chin was broad and strong, and the cheeks firm though thin. The general effect was one of extraordinary pallor.

Hitherto I had noticed the backs of his hands as they lay on his knees in the firelight, and they had seemed rather white and fine; but seeing them now close to me, I could not but notice that they were rather coarse—broad, with squat fingers".

I w innym miejscu:

"... and the red scar on the forehead showed on the pallid skin like a palpitating wound (...) and the fair cheeks".

/B. Stoker "Dracula", Grosset & Dunlap Publisher, New York 1897, s. 17, s. 285, s. 36; dalej jako: Oryg./

 

Nie trzeba być anglistą by z łatwością sprawdzić znaczenie terminu: "pale/pallor", pośród wielu znaczeń słownikowych nas zainteresuje:

"Pale... of a shade of colour approaching white; faintly coloured. Relatively lighter in colour".

/za: "The Shorter Oxford English Dictionary",Third Ed., prep. W. Little, rev. and ed. C.T. Onions, Oxford 1956, s. 1417/

 

I w tłumaczeniu Marka Króla ta bladość istnieje:

"Poza tym ma białe i spiczasto zakończone uszy, szeroką i silną szczękę, a policzki mocne, choć wychudłe. Nad tym wszystkim dominuje ogólne wrażenie nadzwyczajnej bladości".

/B. Stoker "Dracula", Wyd. Zielona Sowa, Kraków 2005, s. 23/

 

Innymi słowy, hrabia to osoba o bladych uszach, bladych dłoniach, bladych policzkach, bladej skórze i ogólnie osoba u której wyróżniającą cechą powierzchowności jest wyjątkowa bladość. Dodajmy do tego informację o barwie oczu, które poza chwilami gdy wpadał w krwiożerczy szał były niebieskie:

"I was conscious of the presence of the Count, and of his being as if lapped in a storm of fury. As my eyes opened involuntarily I saw his strong nad grasp the slender neck of the fair woman and with giant's power draw in back, the blue eyes transformed with fury, the white teeth champing with rage, and the fair cheeks blazing red with passion".

/Oryg., s. 36/

 

No i jeszcze ten przymiotnik: "aquiline"... każdy wie, że symboliczny Żyd będzie miał śniadą cerę i haczykowaty nos. Tyle, że w wiktoriańskiej Anglii nieco inaczej postrzegano orli (rzymski) nos. Z zakrzywionym nosem przedstawiano w karykaturach Żydów (por. S. Winkler "The fear of the 'Other' and anti-semitism: Repreentations of the Jews in 'Punch' and Bram Stoker' 'Dracula' in the light of rising English nationalism", "VIDES" University of Oxfrod, , Vol. 5, 2015, fig.1, s. 102) ale mógł on również symbolizować: siłę, wyższość, wreszcie mógł nawiązywać... do aryjskiej rasy.

"Two other book-lenght studies, Curtis's 'Apes and Angels: The Irishman in Victorian Caricature' (1971) and Cowling's 'The Artists as Anthropologist: The Representation of Type and Cahracter in Victorian Art' (1989), bothe document at lenght the Victorian interest in the 'science' of physiognomy and in caricaturists' purposeful manipulation of specific facial features  to indicate class and character. Whereas, according to Curtis, the poor Irish (Roman Catholic) peasent was frequently simonized with an ape-like face and sloping forehead, the Anglican clergyman, according to Cowling, was supposed to exhibit a large and lofty forehead indicative of his spiritual and intellectual prowess. Thy Aryan type was the most highly favored 'with prominent nose (...) Both the shape of the nose and cheeks indicated, like the forehead's angle, the subject's soial status and level of intelligence. A Roman nose was superior to a snub nose in its suggestion of fimness and power, and heawy jaws revealed a latent sensuality and coarseness".

/E. McNess "'Punch' and the Pope: Three Decades of Anti-Catholic Caricature", "Victorian Periodicals Review", Vol. 37, No. 1, Spring 2004s. 22/

 

Dla każdego fana horrorów wizja bladolicego wąpierza, zwłaszcza gdy sobie obficie nie pochłeptał krwi - jest czymś oczywistym. Postać hrabiego, bladolicego z niebieskimi oczami niezbyt jednak pasuje do wyobrażonej figury wschodniego Żyda. Stąd me wrażenie, że pan Marcela trochę "ponaciągał" tekst.

 

"Jednak wampiry z Żydami w powieści Stokera łączy znacznie więcej. To nie przypadek, że Draculi w ucieczce przed Drużyną Światła pomaga niejaki Immanuel Hildesheim: 'typ raczej hebrajski niż adelficki, z nosem jak owca i w fezie na głowie'".

/"Dracula: wampir-Żyd-kapitalista", s. 30; cyt za: op.cit. , s. 332/

 

Skąd autor tych uwag wie, że nie był to przypadek - nie wiemy.

Wiemy jedynie, że Hildesheim na polecenie listowne, bliżej mu nieznanego, niejakiego pana de Ville z Londynu, miał dopilnować przekazania przesyłki, która przybyłą na pokładzie "Carycy Katarzyny" do Galati, w ręce Piotra Skińskiego, który miał kontakty ze Słowakami prowadzącymi handel i przewóz rzeczny. Jeśli był zatem: pomocnikiem, to nieświadomym. Nie wiadomo dlaczego Marcela nie jest konsekwentny i nie doszukuje się żydowskiego śladu u innych tego typu pomocników, którzy wykonywali podobne czynności związane z transportem skrzyń. Jak przedstawiciel z firmy Samuel F. Billington & Son., pan Carter z Paterson & Co. pan Mitchell z Sons & Candy, czy pracownicy Mackenzie & Steinkoff? A co z Samem Bloxamem, który zawiózł dziewięć skrzyń na Piccadilly czy Thomasem Snellingiem i Josephem Smolletem, którzy rozwozili inne skrzynie po Londynie? No ale z Cartera czy Mackenziego trudno uczynić Żyda, jeszcze od biedy dałoby się pewnie ze Steinkoffa... Najciekawszym w tym wszystkim jest fakt, że to przecież Jonathan Harker no i Peter Hawkins są głównymi aktorami powieściowych wydarzeń współodpowiedzialnymi za przybycie Draculi do Carfax, głucho jednak o tym by nazywano ich "nieprzypadkowymi pomocnikami".

 

Tak na marginesie, drobiazg o translatorskich potyczkach. W oryginalnym wydaniu Hildesheim został określony jako: "Hebrew of rather the Adelphi Theatre type", co M. Król przełożył jako: "raczej hebrajski niż adelficki", Małgorzata Moltzan-Małkowska oddała to jako: "był w typie hebrajskim czy raczej lewantyńskim" (B. Stocker "Dracula", Vesper, Poznań 2011, s. 371). Jak widać tłumaczom wyszło zupełnie coś innego. Jak się wydaje, Król nie za bardzo zrozumiał co kryje się pod określeniem: "Adelpi Theatre type".

W kontekście XIX-wiecznego Londynu to po prostu, właśnie - hebrajski typ. Bliższa pierwotnemu sensowi jest raczej pani Molztan-Małkowska, można by powiedzieć, iż był to typ: hebrajski, podtyp: adelphi. Adelphi Theatre wystawiało swe sztuki w dość szczególnym stylu, co zaczęto określać jako "Adelphi screamers". Początkowo odnoszono to do fars i komedii które tam odgrywano, ale już w czasach bliższych życiu Stokera były to dramaty. A w tychże, częstą postacią był Żyd i środowisko żydowskie, przedstawiani w niezbyt pozytywnym świetle. To na deskach tego teatru miały miejsce premiery sztuk według utworów Charlesa Dickensa, który tak często portretował żydowskie środowisko.

"Leah, Bel Demonio, Manfred Plays performed at London theatres in 1863. Augustin Daly's drama Leah, the Jewish Maiden was produced at the Adelphi. It was phenomenal succes, running for over two hundred nights...".
/"Victorian Theatrical Burlesques" ed. R.W. Schoch, Burlington 2003, b.p., przyp. 28/

 

"In 1889 the 'Jewish Chronicle' had objected strongly to Pettit and Sims's 'London Day by Day', which played at the Adelphi Theatre; this play gave 'a sketch of a Jew money-lender' that outshone 'all previous efforts in its offensiveness'. The newspaper noted that one of the dramatic critics who reviewed the drama could not help 'wondering how the Jews, who supply us with managers, actors, lavish patrons of the drama, nad (I believe) one or two dramatic critics, can stand the way in which their race is persistenly libelled on the London stage".

/"The Complete Works of Oscar Wilde" general ed. I. Small, Vol. 3 "'The Picture of Dorian Gray'. The 1890 and 1891 Texts" ed. J. Bristow, Oxford Univ. Press 2005, s. 382/

 

"Należy zwrócić uwagę na znaczenie imienia Van Helsinga, bowiem Abraham to tyle, co „kochający ojca”, natomiast zgodnie z przekazami biblijnymi Abraham uznawany jest za ojca narodu żydowskiego, co z kolei wydaje się ciekawe w kontekście „żydowskiego” wątku Draculi oraz gorliwej chrześcijańskiej wiary Profesora".

/M. Marcela "Monstruarium nowoczesne", Katowice 2015, s. 78, przyp. 153/

 

Marcela poskąpił informacji skąd zaczerpnął swą wiedzę o takiej etymologii i zapewne słusznie, bo wydaje się, że jest nim polskojęzyczna Wikipedia. Z tym imieniem nie jest taka prosta sprawa. Biblista i hebraista dr Marcin Majewski w swym popularnym opracowaniu "Tajemnice biblijnych imion" objaśnia:

"To, co jest pewne, to słowo אב aw, które rozpoczyna zarówno wersję krótszą (wcześniejszą) אברם Awram oraz dłuższą (późniejszą) אברהם Awraham. To bardzo ważne słowo biblijne. Wywodzi się od czasownika אבה awa, który oznacza „zgadzać się, zrobić coś z obowiązku, ulegać”. Zakłada więc jakiś autorytet nakazujący. I takie znaczenie ma tytuł aw w Biblii, nadawany znacznie szerzej niż tylko ojcu. Otrzymuje go np. Józef jako główny doradca faraona (Rdz 45,8); otrzymują go starsi miasta (2Krl 2,12), prorocy (2Krl 6,21), mędrcy (Syr 2,1), a wreszcie sam Pan Bóg (Iz 63,16; Oz 11,1). Zatem słowo aw nie jest prostym odpowiednikiem męskiego rodzica, ale określeniem wyrażającym respekt i szacunek wobec osoby cieszącej się autorytetem i władzą (...) Końcówka רם ram w krótszej wersji imienia (Awram) pochodzi od czasownika רום rum, który oznacza „być wysoko, u góry, wywyższać, być wywyższonym, wyniesionym”. Imię Awram oznacza więc Ojciec Wywyższony, Ojciec Wyniesiony (w domyśle: ponad innych ojców) lub po prostu Potężny Ojciec (...)

Z kolei forma רהם (rhm) z imienia dłuższego sprawia pewien kłopot, gdyż nie odnajdujemy jej w języku hebrajskim. SłowoAwraham w świętym języku Biblii nie posiada więc żadnego oczywistego znaczenia. Można za to snuć pewne przypuszczenia. Zmiana imienia oznaczała tak naprawdę dodanie w środku jednej litery: ה „h”. Notabene, przemianowanie żony Abrahama z Saraj na Sarę to również zabieg dodania litery ה „h”. Gdy do wyrazu Awram dodajemy literę „h”, zmieniamy rozkład ciężaru spoczywającego na pojedynczych głoskach i wówczas możliwe jest odczytanie imienia Awraham jako złożenie czasownika אבר awar(latać) i zaimka הם hem (oni). Imię tworzyłoby więc poetycki zwrot „Oni będą latać!”, wieszczący świetlaną przyszłość potomkom Abrahama.

Jest też możliwa inna interpretacja dodania litery „h” do słowa Abram. Zabieg ten powoduje, że w sercu imienia patriarchy pojawia się czasownik ברה – czasownik, który jest podstawą jednego z najważniejszych słów Biblii: ברית berit, przymierze".

/z fragmentu książki udostępnionego na stronie: opoka.org.pl/

 

No ale mniejsze o znaczenie tego imienia, co ma wynikać z faktu, że jeden z przeciwników Draculi ma starotestamentowe imię? Tego typu imiona nie są czymś niezwykłym zwłaszcza w środowiskach protestanckich, a takiego wyznania był właśnie Stoker. Z tych wątków osobowych wynika, że skoro jeden z nieświadomych pomocników hrabiego był Żydem to pozwala w Draculi widzieć "symbolicznego Żyda" i zarazem, skoro jego przeciwnik nosił "żydowskie" imię to pozwala w Draculi widzieć "symbolicznego Żyda". A co wynika z faktu, że ramię w ramię z van Helsingiem walczą np: Jonathan, Quincey, John czy Arthur?

W Polsce znane było powiedzenie, że każdy ziemianin (szlachcic) miał swego Żyda; takiego właśnie pomocnika; faktora który załatwiał dlań sprawy handlowe a jak było trzeba pomagał uzyskać pożyczkę. Pamiętamy to na ogół za sprawą Henryka Sienkiewicza, który ustami Leona Płoszowskiego (w "Bez Dogmatu") powiadał: "Zauważyłem to już dawno, że w tym kraju, jak każdy szlachcic ma swego żyda". Na szczęście nikt jeszcze nie wpadł na pomysł (chyba?) by z każdego takiego ziemianina uczynić "symbolicznego" Żyda.

 

Weźmy teraz kwestię lokalizacji głównej siedziby hrabiego w Anglii, czyli Carfax Abbey. To Jimmie E. Caine wskazał na bliskość geograficzną Carfax do Whitechapel i związane z tym żydowskie konotacje:

"In the villain of his 1897 novel 'Dracula' Bram Stoker apparently incorporates such accounts of the immigrants Jews crowding the dilapidated and poorly drained slums of London's East End. The Count's residence at Carfax, in Purfleet, for instance, is well to the east downtown London, near the Whitechapel district, the epicenter of the London immigrant community. In addtion to its dense Jewish population, whitechapel was also noteworthy as the scene of the murder ascribed to jack the Ripper, a figure often represented in newspapers stories and skatches as an Eastern Jew".

/"Racism and the Vampire. The anti-Slavic Premise of Bram Stocker's 'Dracula'", w: "Draculas, Vampires, and Other Undead Forms" ed. J.E. Browning, C.J. "Kay" Picart, Lanham, Maryland 2009, s. 128/

 

Problem w tym, że zupełnie nie wiem jak doszedł do tego związku i takiej lokalizacji. Nieruchomość Carfax to miejsce wymyślone a Whitechapel w książce w ogóle nie występuje. Wiemy, że Jonathan Harker przybył do hrabiego by sfinalizować nabycie Carfax, która to nieruchomość znajdowała się w Purfleet (o poszukiwaniach ew. pierwowzoru por. uwagi Jonathana Cattona z Thurrock Museum: www.thurrock.gov.uk - "Purfleet's Dracula connection"). Tyle że prawdziwe Purfleet leży jakieś dwadzieścia sześć kilometrów na wschód od Londynu.

A gdzie leży powieściowe Carfax?

Otóż, gdy Harker znalazł w zamku Draculi atlas były w nim na mapie Anglii zaznaczone kółkami różne miejsca, między innymi jedno z nich w miejscu jego nowej posiadłości; czyli w Carfax; w pobliżu Londynu.

"Presently, with an excuse, he left me, asking me to put all my papers together. He was some little time away, and I began to look at some of the books around me. One was an atlas, which I found opened naturally at England, as if that map had been much used. On looking at it I found in certain places little rings marked, and on examining these I noticed that one was near London on the east side, manifestly where his new estate was situated; the other two were Exeter, and Whitby on the Yorkshire coast".

/Oryg., s. 26/

 

Jak Caine'owi wyszło, że posiadłość leżąca "po wschodniej stronie, w pobliżu Londynu" znajduje się: "we wschodnim centrum Londynu" -to już pozostanie dla nas tajemnicą. Za to pasuje to bardziej do jego hipotezy o żydowskiej figurze Draculi.

Dla wskazania związku z emigracją żydowskiej biedoty i ich głównych centrów w Londynie o wiele lepiej nadawałoby się inne miejsca gdzie trafiły skrzynie z transylwańską ziemią: Chicksand Street, Mile End New Town czy Jamaica Lane w Bermondsy. Wszystko to miejsca wokół Whitechapel, bądź należące do tej dzielnicy. Tylko należy przecież uwzględnić domniemania wyrażone przez Harkeya, wedle których nie miały być to miejsca docelowe "gniazd" wampira, a raczej miejsca skąd część z nich miała trafić gdzie indziej. A nikt nie jest w stanie udowodnić, że te: "inne miejsca" miałyby ograniczać się do okolic Whitechapel. A przy tym pozostaje kwestia nabycia domu przez Draculę przy Piccadilly, pod numerem 347, jak mniemam nawet Caine nie podjąłby uzasadnienia związku tego miejsca ze slumsami żydowskimi. No chyba, że Dracula szukał sąsiedztwa z pobratymcami w osobie któregoś z Rothschildów , tylko co oni mieli wspólnego z emigrancką biedotą żydowską?

"There were, he said, six in the cartload which he took from Carfax and left at 197, Chicksand Street, Mile End New Town, and another six which he deposited at Jamaica Lane, Bermondsey. If then the Count meant to scatter these ghastly refuges of his over London, these places were chosen as the first of delivery, so that later he might distribute more fully. The systematic manner in which this was done made me think that he could not mean to confine himself to two sides of London. He was now fixed on the far east of the northern shore, on the east of the southern shore, and on the south. The north and west were surely never meant to be left out of his diabolical scheme—let alone the City itself and the very heart of fashionable London in the south-west and west".

/Oryg., s. 287/

 

Nie zauważyłem, by w wielu publikacjach poświęconych tego rodzaju interpretacji postaci Draculi, ktokolwiek wyjaśnił: jak lęk przed biednymi emigrantami, biedotą mającą przynosić choroby, zabierającą pracę prostym robotnikom i rzemieślnikom, ma uosabiać akurat arystokrata??

 

 

 

 

 

 

* - Tak sobie przy okazji ponarzekam zgryźliwie. "Monstruarium..." wydano w serii Historia Literatury Polskiej Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego. Niezbadane są powody dla których redaktor tej serii - Marek Piechota, filolog i literaturoznawca, uznał że właśnie ta książka pasuje do profilu takiej serii. Marcela w swym opracowaniu omawia; mniej lub bardziej obszernie; 33 utwory literackie i... 145 filmów, nieszczególnie trafna to proporcja dla książki mającej zaprezentować nam "Historię Literatury". Co więcej, tylko jeden z tych filmów (a właściwie serial) jest polski, a wśród autorów dzieł literackich tylko dwunastu jest Polakami przy piętnastu z zagranicy, co jest proporcją nieszczególnie pasującą do: "Historii Literatury Polskiej".:huh:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   
23 godziny temu, secesjonista napisał:

Powracając jeszcze do emblematycznej i kanonicznej postaci Draculi stworzonej przez B. Stokera... choć jancet twierdzi, że każdy utwór można interpretować "jak się chce", to mnie się wydaje, że pewne interpretacje idą zbyt daleko.

 

Mam nadzieję, że jednak nie wypowiadałem się na temat emblematycznej i kanonicznej postaci Draculi stworzonej przez B. Stokera, ponieważ nie mam o tym najmniejszego pojęcia. Nie wiem, kim był B. Stoker i czy coś napisał,  a jeśli tak - to nie wiem co. Nie wyklucza to, że coś z jego dzieł przeczytałem, w końcu za młodu nie takie głupstwa się robi.

 

Postać Draculi jednakże kanonicznie łączy mi się z Transylwanią.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
W dniu 18.01.2020 o 10:21 PM, jancet napisał:

Nie wyklucza to, że coś z jego dzieł przeczytałem, w końcu za młodu nie takie głupstwa się robi

 

Ja bym wykluczył, raczej jancet pamiętałby jakie to czytelnicze głupstwa popełniał będąc trzydziestolatkiem.

Bram Stoker trafił na polski rynek czytelniczy w nieco nietypowej formie, choć "Dracula" jest jego najsłynniejszą powieścią to polski czytelnik po raz pierwszy mógł się zapoznać z jego twórczością za sprawą tego co do tej powieści ostatecznie nie trafiło. Fragment ów został wydany; już pośmiertnie; jako "Dracula's Guest" (w zbiorze "Dracula's Guest and Other Wierd Stories" z 1914 r. wraz z innymi opowiadaniami Stokera), w Polsce pojawił się w trzyzeszytowej serii wydawnictwa "Iskry" zatytułowanej "Nie czytać po zmierzchu!", w tomie 3 z 1983 roku.

Krajowi miłośnicy literatury grozy wiedzą, że na pierwszy polski przekład książki o Draculi trzeba było długo czekać, nasz czytelnik mógł się zapoznać z właściwym Draculą późno (patrząc z perspektywy daty wydania oryginału, czyli roku 1897), bo w 1990 roku, za sprawą wydawnictwa Civis-Press i jego "Serii z wampirem", na potrzeby której tłumaczenia dokonał Dariusz Ściepuro.

Ci, którzy wówczas nie mieli szczęścia przeczytania oryginału musieli poczekać na kolejne polskie przekłady by móc odpowiednio ocenić jakie to danie wypichcono w zielonogórskim wydawnictwie. Był to nie tylko pierwszy przekład tej powieści grozy, ale i przykład "wydawniczej grozy", jako, że oryginał zmasakrowano, dzięki czemu zamiast XXVII rozdziałów otrzymano XIII, a całość upchano na zaledwie 111 stronach, gdy dla przykładu wydania anglojęzyczne z XIX i początków XX wieku liczyły: 390 stron - wyd. Archibald Constable & Co., 378 s. - W.R. Caldwell & Co., 354 s. - Grosset & Dunlop, 418 s. - Random House czy 378 s. - Doubleday, Page & Co., a w przywołanych tu dwóch tłumaczeniach polskich: 359 s. - Zielona Sowa, 401 s. - Vesper.

 

W dniu 18.01.2020 o 10:21 PM, jancet napisał:

Mam nadzieję, że jednak nie wypowiadałem się na temat emblematycznej i kanonicznej postaci Draculi stworzonej przez B. Stokera

 

Raczej - nie, a ja nawiązywałem do janceta wypowiedzi z innego tematu: "Twórca wysyła sygnał, odbiorcy go interpretują. O ile zechcą, bo kiepskie dzieła po prostu idą do magazynu. Interpretują, jak chcą".

 

 

 

I jeszcze jeden wątek mający wskazywać na żydowskie tropy w "Draculi".

Friedrich Kittler popełnił artykuł pt.: "Dracula’s Legacy" ("Stanford Humanities Review" 1989, nr 1; to angielskojęzyczna wersja jego artykułu "Draculas Vermächtnis", zamieszczonego w: "ZETA 02/Mit Lacan" ed. D. Hombach, Berlin 1988) w którym dowodził, że powieść Stokera ma wyrażać m.in. napięte stosunki pomiędzy Albionem a rosyjskim imperium, a występujący w powieści Arminius (naukowiec z budapesztańskiego uniwersytetu), który wykonał dla van Helsinga opracowanie o rodzie Draculi, to tak na prawdę postać mająca pierwowzór w osobie podróżnika, etnografa i szpiega - Ármina Vámbéryego. W książkowym rozwinięciu swego artykułu podał:

"Und eine Art Vampyr ist Arminius Vambery (1832 bis 1913), der Abenteurer und Professor aus Budapest, tatsächlich gewesen. Wie Vlad Jsepef vor ihm, aber ohne die fatalen Folgen, wie Lawrence of Arabia nach ihm, aber ohne den Undank der Hintermänner, hat Vambery den Orient in orientalischer Verkleidung bereist und damit Forschungsergebnisse gewonnen, die bei anschließenden Reisen nach London offene Ohren fanden. Nicht die linguistischen Fußnoten, die sein polyglotter Kopf auch mitbrachte, reizten die praktischen Briten; aber was er über Rassen und Despoten, Handel und Politik im Osten erkundet hatte, wurde schon im Schnellzug Dover - London, Minuten nach der Landung, honoriert von einem Mr. Smith, dessen Name und Bargeld für Vambery angeblich ein lebenslanges Rätsel geblieben sind. Aber so naiv können nicht einmal Autobiographen sein. Vambery mit seinen Ortskenntnissen und orientalischen Korrespondenten - daran hat kein Zeitgenossengerücht gezweifelt - wurde ein brauchbarer Spion des Empire, gern gesehen in Whitehall und Downing Street".

/tegoż "Draculas Vermächtnis", Leipzig 1993, s. 22-23/

 

We wspomnianym artykule z "FA-art" doczytamy:

"Ken Gelder, podejmując ten wątek [chodzi tu o jego książkę "Reading the Vampire" - secesjonista], zwraca jednak uwagę na fakt, że Kittler przemilcza niezwykle istotną informację o Vámbérym – tę mianowicie, że był on Żydem, a dokładniej  Żydem, który za wszelką cenę starał się zatrzeć piętno swojej tożsamości: „Zapisuje się do protestanckiej szkoły, potem uzyskuje katolickie wykształcenie w klasztorze pijarskim w Sankt Georgen, a następnie nawraca się na islam. Uczy się niemieckiego, węgierskiego, słowiańskiego, hebrajskiego, francuskiego i łaciny, a po przeprowadzce do Budapesztu tureckiego, duńskiego, szwedzkiego, hiszpańskiego, rosyjskiego i arabskiego. Wtedy jego żydowska tożsamość się zaciera. Sam staje się »polifoniczną« postacią pozbawioną jakiejkolwiek esencji (...) Wszędzie, gdzie tylko się pojawiał, naturalną potrzebą było dla niego wtopienie się w środowisko. Wynikało to z paradoksalnej sytuacji, w której się znajdował, a którą zdefiniował w swojej autobiografii, pisząc: „wszędzie czułem się jak w domu”, ale też: „wszędzie byłem obcym”. Być może to dopiero czyni go protoplastą wampira w powieści Stokera".

/"Dracula-wampir-Żyd...", s. 28/

 

Można by zadać pytanie, dlaczego istotnym a nieistotnym, że był zarazem Węgrem? Oczywiście pewnym nieporozumieniem jest stwierdzenie, że pobierał nauki w pijarskim klasztorze, właściwszym jest: pobierał nauki w gimnazjum przy klasztorze. Trudno też przejść do porządku dziennego nad stwierdzeniem, że: wcześniej zapisał się do protestanckiej szkoły, raczej: został zapisany. Dla Żyda chcącego wówczas zdobyć solidne wykształcenie nie było innej drogi niż skorzystanie na jakimś etapie nauki ze szkół prowadzonych przez duchownych. By dostać się na uniwersytet raczej nie wystarczyły nauki w chederze i jesziwie.

Przy fragmencie o naturalnej potrzebie wtopienia się w środowisko gdzie tylko się pojawiał - to mocno się uśmiałem. Jego "przebieranki" podczas wschodnich podróży miały praktyczny sens, dzięki temu mógł niepokojony docierać do miejsc gdzie trudno się było dostać Europejczykowi. Zważywszy jeszcze na to, że miał tam szpiegować to przebieranie się wydaje się być jedynie rozsądnym posunięciem. A uśmiałem się, gdyż ktokolwiek by zajrzał do jego wspomnień to wyczytałby w nich, jak to Vámbéry paradował, gdy powrócił do kraju, po ulicach Wiednia w ciężkim turbanie tłumacząc, że przez te kilka lat tak przywykł do noszenia tego zawoju i że teraz trudno mu przestawić się na lekki nakrycie głowy. Później do Londynu przybywa w stroju derwisza, i nie mówimy tu o pewnej orientalnej stylizacji.

"At home jealous, narrow-minded people, even from the Academy circle, had published scornful remarks about me on the day after my arrival, and amongst other things blamed me for appearing in the Academy hall with my fez on, not considering that, being used to the heavy turban, my head had to get gradually used to the lighter covering of Europe".

/tegoż "The Story of My Struggles. The Memoirs of Arminius Vambéry", Vol. I, New York 1904, s. 226/

 

Czy tak wygląda osoba chcąca się wtopić w tło w europejskich miastach, a taki strój zabrał do Londynu i często w nim tam paradował?

440px-Armin-vambery-in-dervish-dress.jpg

 

Wydaje się, że paradowanie po Europie w takim stroju to element, jakbyśmy powiedzieli dziś: strategii marketingowej,

Tak na marginesie, Vámbéry sam objaśnia dlaczego był obcym w różnych miejscach, otóż nie wynika to z jego żydowskich korzeni; a przynajmniej nie tylko; a z tego jaką "metodę naukową" obrał. Poza tym nie twierdzi, że wszędzie był "obcy", a raczej: "nieznajomy"/"nieznany", sensowniej brzmi: "jako nieznany [pisarz] debiutowałem w Anglii" niż: "jako obcy debiutowałem w Anglii".

"At home also I have often been blamed for this, but my critics seemed to forget that my preparatory and my later studies were international in themselves, and that with the best will in the world I could not have confined myself to purely national interests. And so it came about that mentally I remained a stranger in my native land, and in the isolation of the subject of my studies I lived for years confined to my own society, without any intellectual intercourse, without any interchange of ideas, without recognition! It was not an enviable position. I was a stranger in the place where I had passed my youth; a stranger in Turkey, Persia and Central Asia; as a stranger I made my début in England, and a stranger I remained in my own home; and all this because a singular fate and certain natural propensities forced me to follow a career which, because of its uncommonness, put me into an exceptional position. Had I persevered in the stereotyped paths of Orientalism, i.e., had I been able to give my mind exclusively to the ferreting out of grammatical niceties, and to inquiring into the speculations of theoretical explorers, I could have grown my Oriental cabbages in peace in the quiet rut of my professional predecessors. But how can one expect that a man who as Dervish, without a farthing in his pocket, has cut his way through the whole of the Islam world, who on the strength of his eminently practical nature has accommodated himself to so many different situations, and at last has been forced by circumstances to take a sober, matter-of-fact view of life—how can one expect such a man to bury himself in theoretical ideas, and to give himself up to idealistic speculations? A bookworm I could never be!".

/"The Story of My Struggles...", Vol. II, T. Fisher Unwin Paternoster Square, London 1904, s. 446/ 

 

Podobnie jest z jego stwierdzeniem o tym, że wszędzie czuje się jak w domu. Miało by to wskazywać na jego problemy z własną, żydowską tożsamością. Tymczasem, w odniesieniu do siebie samego to wskazuje on na kompetencję językowe i zainteresowanie sprawami ludności rodzimej, i to miało sprawiać, że czuł się pomiędzy innymi ludami jak w domu.

"To me the various languages were not merely an object, but also a means, and when one has become practically so familiar with foreign idioms in letter and in speech that one feels almost like a native, one must always retain a lively interest in their respective lands and nations, one shares their weal and woe, and will always feel at home among them. Of course, it is quite another thing for the theoretical traveller, whose object is of a purely philological or archaeological nature. To him land and people are secondary matters, and when he has procured the desired theoretical information, and left the scene of operation, he forgets it all the sooner, since he has always remained a stranger to his surroundings, and has always been treated as such. This could never be the case with me. I had so familiarised myself with Osmanli, Persian, and East Turkish that I was everywhere taken for a native".
/"The Story...", Vol. II, New York 1904, s. 286/

 

Przyjmijmy jednak, że Vámbéry miał problemy ze swą żydowską tożsamością.

Tylko jaki ma to związek z postacią Draculi? Czy hrabia wyrażał podobne odczucia? Nic na to nie wskazuje. Wyraźnie za to podkreślał, że wywodzi się od Ugrów, którzy mieli (według niego) pierwotnie przybyć z Islandii i jest z tego dziedzictwa dumny. Pomijając jego błędne umiejscowienie tego ludu, islandzki rodowód praprzodków nieszczególnie pasuje do żydowskiego tropu.  

Czy hrabia czuł się: "wszędzie jak w domu i wszędzie obco"? Marcela podaje, że ma na to wskazywać fragment w którym hrabia dopytuje się czy jego wymowa angielska jest dobra gdyż chce by w nowym kraju nie postrzegano go jako cudzoziemca, gdyż taki traktowany jest jak nikt. Po pierwsze, nic nie wiemy o tym by hrabia wcześniej miał się udawać na jakieś dłuższe peregrynacje poza Transylwanię, stąd nie możemy wiedzieć nic o jego doświadczaniu obcości. Hrabia mógł nie opuszczać Transylwanii, co przecież nie znaczy, że nie zdawał sobie sprawy, iż jego kraina tkwi niemal w średniowieczu w porównaniu do ówczesnej Anglii. U siebie nieszczególnie musiał przejmować się zachowywaniem pozorów, jak sam powiada: "Tutaj jestem szlachcicem, bojarem. Zwykli ludzie mnie znają i jestem dla nich panem", w nowej rzeczywistości musiał oczywiście w pewien sposób przystosować się do całkiem innych stosunków społecznych.

Marcela cytując objaśnienia Draculi kończy na fragmencie:

"cudzoziemiec w obcym sobie kraju jest nikim. Ludzie go nie znają; a jeśli go nie znają, to mają go za nic. Wystarczy,jeśli będę taki sam jak reszta, tak by nikt nie zatrzymywał się na mój widok, albo, słysząc, jak mówię, nie przerywał mi wpół słowa, by rzucić z wyższością: »Aha, cudzoziemiec!«”.

/"Dracula-wampir-Żyd...", s. 29/

 

Moim zdaniem zbyt wcześnie jednak uciął wypowiedź hrabiego przez co wypaczył sens tego czym powodował się hrabia:

">>Aha, cudzoziemiec!<<. Tak długo byłem panem, że muszę być nim nadal, a przynajmniej nie dopuszczę do tego, by ktoś okazywał mi wyższość".

/B. Stoker "Dracula", Wyd. Zielona Sowa, Kraków 2005, s. 26/

 

Mamy zatem arystokratę który nie tyle obawia się uznania za obcego ale nie mogącego dopuścić by został potraktowany nieodpowiednio do swej pozycji.

 

"... według Kittlera był on także pewnego rodzaju wampirem, na co wskazywałoby z jednej strony owo połączenie szpiegostwa, orientalizmu i maskowania swojej tożsamości, a z drugiej – związek, jaki można dostrzec między jego nazwiskiem angielskim określeniem wampira (vampyre). Kittler zauważa zresztą, że w notatkach Stokera Vámbéry pojawia się przed nazwą vampyre, tak jakby jego osoba w ogóle czyniła możliwym pojawienie się postaci wampira".

/"Dracula-wampir-Żyd...", s. 28/

 

Wiadomo, że Stoker zaczął zbierać materiały do swej powieści zanim jeszcze spotkał Vámbéry'ego i wiadomo, iż od początku miała to być opowieść o istocie pochodzącej gdzieś z Europy Środkowej, istocie wysysającej krew. Czy rzeczywiście Stoker musiał spotkać węgierskiego poliglotę by napisać książkę właśnie o "wampirze"? Byłoby chyba obrażaniem jego inteligencji i wiedzy sugerowanie, że nie słyszał o wampirycznym hrabim RuthwenieJohna Polidoriego (który wówczas był dla większości wampirem lorda Byrona), o wystawianym na deskach English Opera House "The Vampire or the Bride of the Isles: a romantic melodrama" (1820) czy o wydawanej przez kolejne dwa lata powieści "Varney the Vampire or the Feast of Blood" (1845-1847).

Przez siedem lat zbierał materiały; o charakterze etnograficznym i geograficznym; i opracowywał kolejne wersje swej powieści. Wiadomo, że pośród tych lektur było opracowanie wielebnego Sabine Baring-Goulda "The Book of Were-Wolves" skąd mógł zaczerpnąć co nieco o wilkołakach i wampirach, jak i książka byłego brytyjskiego konsula w Bukareszcie Williama Wilkinsona "An Account of the Principalities of Wallachia and Moldavia. With Various Political Observations Relating to Them" gdzie mógł wyczytać co nieco o Draculi - Vladzie Palowniku.

 

"... the werewolf may have become extinct in our age, yet he has left his stamp on classic antiquity, he has trodden deep in Northern snows. has ridden rough-shod over the mediævals, and has howled amongst Oriental sepulchres. He belonged to a bad breed, and we are quite content to be freed from him and his kindred, the vampire and the ghoul (...) The Serbs connect the vampire and the were-wolf together, and call them by one name vlkoslak".

/"The Book...", Denver CO. 2007, s. 14, s. 38/

 

"Their Voïvode, also named Dracula (...) Dracula in the Wallachian laguage means Devil...".

/"An Account of the Principalities of Wallachia...", London 1820, s. 19/

 

Wiadomo, że Stoker spotykał się z Vámbérym w kręgu, którego centralną postacią był Henry Irving, dzięki któremu na ogół mogli się spotykać w Beefsteak Room przy Lyceum Theatre. Uczestniczył w nich również Thomas Henry Hall Caine, który z czasem mocno zaprzyjaźnił się ze Stokerem, to właśnie Caine kryje się pod kryptonimem: "Hommy-Bag" z tytułowej karty "Draculi", a on sam odwdzięczył się Stokerowi obszernym podziękowaniem rozpoczynającym zbiór "Cap'n Davey's Honeymoon, The Last Confession and The Blind Mother", gdzie napisał: "Down to this day our frienship has needed no solder of sweet words to bind it, and I take pleasure in showing by means of this I am richer than you are by one friend at least". Caine wspomina, że podczas tych spotkań snuli szereg opowieści "niesamowitych", a to żydzie Wiecznym Tułaczu, a to o Latającym Holendrze czy Demonicznym Kochanku.

Jak sam wspominał:

"I spent time and energy and some imagination in an effort to fit Irving with a part, and the pigeonholes of my study are still heavy with sketches and drafts and scenarios of dramas which either he or I or our constant friend and colleague Brain Stoker (to whose loyal comradeship we both owed so much) thought possible for the Lyceum Theatre. I remember that most of our subjects dealt with the supernatural, and that the " Wandering Jew," the "Flying Dutchman," and the " Demon Lover " were themes around which our imagination constantly revolved. But in spite of the utmost sincerity on all sides our efforts came to nothing, and I think this result was perhaps due to something more serious than the limitations of my own powers".

/tegoż "My Story...", London 1908, s. 349/

 

Nie byłoby dziwnym stwierdzenie, iż Stoker mógł skorzystać na tym co opowiadał Vámbéry na tych spotkaniach, że pod wpływem tych opowieści zdecydował ostatecznie o umiejscowieniu zamku Draculi w dzikiej Transylwanii, a nie w Styrii, jak pierwotnie zamierzał. Można się zgodzić z konceptem, iż tworząc postać Arminiusa z uniwersytetu w Budapeszcie "podziękował" w ten sposób Vámbéry'emu. Tylko jak Vámbéry ma reprezentować biedotę żydowską zgromadzoną w slumsach i wzbudzającą socjalny lęk u Anglików?

 

Nikt, spośród tych którzy w swych interpretacjach podają jako argument, że autor "Hungary in Ancient, Medieval and Modern Times" miałby być protoplastą postaci Draculi na co wskazuje fakt że w notatkach jego nazwisko pojawi się przed określeniem: "wampir", nie podaje najistotniejszej informacji - to o czym miała być ta książka przed spotkaniem obu panów?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.