Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Tomasz N

Przełom wieków XIX i XX

Rekomendowane odpowiedzi

Tomasz N   

Wpadła mi w ręce taka książka:

sterowce9-1.jpg

sterowce0-1.jpg

Poświęcona wprawdzie sterowcom, ale najciekawsza jest ta otoczka w postaci ogłoszeń reklamowych. Jak widać około 1909 r. walczyły ze sobą różne systemy transportu powietrznego, całość zaczynając od automobilizmu śmiało zmierzała do jakiejś powszechności.

sterowce1-1.jpg

sterowce2-1.jpg

sterowce8-1.jpg

sterowce7-1.jpg

sterowce6-1.jpg

sterowce5-1.jpg

Dla ciekawych daję spis treści (są obrazki, zdjęcia i schematy jak też i kosztorysy):

sterowce3-1.jpg

sterowce4-1.jpg

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Nikt nie zamawiał. Ale słowa - klucze w reklamach są ponadnarodowe. (no może chauffeur, ale to szofer)

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Większość kojarzy sterowce z Zeppelinami, tymczasem wtedy były też proste konstrukcje "dla ludu", coś jak współczesna paralotnia.

sterowce-8.jpg

sterowce-9.jpg

Jak widać z reklam rynek funkcjonował należycie. Mogłeś zamówić sterowiec, powłokę, wytwornicę wodoru, hangar, aparaty fotograficzne do zdjęć z powietrza.

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Dodać należy znaczenie kolei, choć tu na użytkowników czekały nieoczekiwane pułapki.

Wiek XIX przyniósł upowszechnienie czasu kolejowego, obowiązującego na poszczególnych

trasach. Apogeum miało miejsce w Stanach Zjednoczonych - tam podróżny musiał się zmagać

z 71 różnymi czasami kolejowymi. Pod tym względem nasze ziemie były szczęśliwsze, różnica

pomiędzy dworcem wiedeńskim a brzeskim w Warszawie wynosiła raptem 37 minut i 11 sekund.

/za: J. Szymański "Nauki pomocnicze historii"/

Ciekawe czy podobne czasy istniały dla dla poszczególnych linii sterowców?

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

To ja nawiążę do tytułu tego wątku.

Rewolucja społeczna?

I owszem. Na początku XIX wieku większość ludzi spędzała życie mając cały czas w polu widzenia wieżę swojego kościoła parafialnego. Kolej dała ludziom znacznie wierszą perspektywę. W ciągu jednego dnia można było pokonać kilkaset kilometrów. Można było pojechać do odległego niegdyś miasta załatwić tam sprawę i wrócić tego samego dnia.

Wreszcie wytwórca nie był skazany na lokalny rynek. Dzięki sprawnemu systemowi transportu towary uzyskały dostęp do rynków wcześniej niedostępnych z powodu kosztów transportu.

Z resztą maszyna parowa zrewolucjonizowała nie tylko transport lądowy. Na morzu marynarze przestali być zależni od wiatru i prądów morskich. Podróż morska stała się krótsza i zdecydowanie bardziej przewidywalna.

Świat się skurczył. Skurczył się też dlatego, że wraz z koleją pojawił się telegraf. Można było przesłać wiadomość na drugi koniec kraju i jeszcze tego samego dnia uzyskać odpowiedź.

Następnym impulsem do "kurczenia się" Świata było upowszechnianie się telefonu.

Takie wynalazki jak latające maszyny i radio na sam XIX wiek wrażenia większego nie wywarły ale za to stały się odskocznią do czegoś co w następnym wieku kompletnie zmieniły oblicze Ziemi.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nawiązując trochę do wydawnictwa zamieszczonego przez Tomasza, ciekawe byłoby przypomnienie - jak u schyłku belle époque wyobrażano sobie świat za sto lat. Czyli ten "nasz".

Zatem - kilka linków do obrazków (pocztówek) z okolic roku 1900 z wyobrażeniem rzeczywistości (także środków komunikacji) w roku 2000.

Wizja przyszłości na pocztówkach z 1900 r. - LINK

Śnieżka w roku 2000 - LINK

Gdańsk w 2000 r. - LINK

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Kupiłem wczoraj dla tych 285 obrazeczków taką knigę z epoki:

mann1.jpg

a tu spis treści dla ciekawych (i dla nostalgii):

mann2.jpg

Zdjęcia śliczne. Chociażby to, pod te telegrafy Grega:

mann3.jpg

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Swego czasu pasjonowano się relacjami o ściganiu przestępców, zwłaszcza tych co zbiegli do Ameryki, telegraf znacząco zmniejszył możliwości tejże ucieczki i utopienia się w anonimowym tłumie, jest o tym trochę we wspomnieniach lady Randolph Churchill.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Te wspaniałe pocztówki pokazane przez Bruna przypomniały mi audycję "Świat za 100 lat" która była nadawana w latach 80-tych ubiegłego wieku w Trzecim Programie Polskiego Radia. Polegała na tym, że przedstawiano doniesienia prasowe z lat 80-tych XIX stulecia czyli te które pojawiały się dokładnie sto lat wcześniej. W jednej z audycji przeczytano artykuł w którym francuscy eksperci udowadniali, że w latach 50-tych XX wieku światu grozi kompletne załamanie ekonomiczne.

Otóż wyliczenia były proste i bezlitosne dla ludzkości. Podliczono, że jeśli produkcja będzie rosła w takim tempie jak dotychczas to właśnie w latach 50-tych do dystrybucji tych wszystkich produktów będzie potrzeba tyle koni, że na ziemi zabraknie areału do uprawy owsa i trawy na siano. Tak więc głód i załamanie gospodarcze było więcej niż pewne.

Jak wspomniałem przypomniałem sobie te analizy oglądając futurystyczne pocztówki z przed wieku. Jedno i drugie miało solidne podstawy w ówczesnej wiedzy i jedno i drugie z perspektywy czasu wydaje się uroczo naiwne.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Tak trochę nie wiedziałem gdzie to napisać. Ten topic wydawał mi się najodpowiedniejszy.

 

Czytam właśnie wspomnienia Amundsena "Zdobycie bieguna południowego".

Co mi się narzuciło to inna mentalność tych ludzi.

Teraz pewne  rzeczy byłyby nie do zaakceptowania. 

Szczególnie chodzi mi o podejście do zwierząt.

Najpierw wybierano w Finlandii odpowiednie okazy karibu by z ich skór wykonać śpiwory.

Potem Amundsen długo tłumaczył dlaczego psy są lepszym rozwiązaniem niż kuce Scotta.

Jednym z argumentów było to, że jedzą mięso swych pobratymców i można w drodze w trudnej sytuacji najsłabszymi osobnikami karmić resztę stada.

Opisywał też jak za trzymano je na łańcuchach i pomocą bata dyscyplinowano niesforne stado.

W sto lat wiele się zmieniło...

...i dobrze.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Cytuj

Co mi się narzuciło to inna mentalność tych ludzi.

To oczywiście prawda, ale... Gdzieś czytałem, że Brytyjczycy (a przynajmniej - ich część), rozżaleni porażką Scotta, stworzyli całą ideologię - pod hasłem mniej więcej "może byliśmy drudzy, ale to my byliśmy dżentelmenami". Oprócz tego, że Amundsen "podstępnie" wziął udział w samym wyścigu do bieguna, ważkie argumenty były związane właśnie z psami. Dżentelmeni bowiem nie jedzą psów, ani nie pozwalają psom jeść się nawzajem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

No i jeszcze Amundsen wyruszył na południe w wielkiej tajemnicy. Nawet część załogi dowiedziała się o celu wyprawy dopiero na Maderze.

Anglicy uznali to za działanie "podstępne".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
22 godziny temu, gregski napisał:

Opisywał też jak za trzymano je na łańcuchach i pomocą bata dyscyplinowano niesforne stado

 

W tej ostatniej kwestii niewiele się zmieniło, choć wielu mushers opowiada się za niestosowaniem bicza przy szkoleniu czy prowadzeniu to praktyka na ogół jest inna. A przepisy na Iditarod (największej imprezie wyścigów zaprzęgów) nie zabraniają wprost jego używania, zdyskwalifikowanym można zostać jedynie za nadużywanie tego narzędzia. Wystarczy wejść na stronę helpssleddogs.org by przekonać się, że niepotrzebne okładanie biczem nie jest czymś wyjątkowym.

Na Grenlandii mieszkańcy biczy używają "od zawsze", i paradoksalnie - proekologiczne działania władz sprawiają, że będą one częściej w użyciu.

"During this time, the main means of transportation is by dog sled. Local authorities prohibit the use of snowmobiles for transportation, except for public use such as for mail delivery, for ecological reasons. Accordingly, sled dogs tied to pegs near shorelines are part of the landscape of Siorapaluk. In effect, dogs outnmber humans - over two hundred sled dogs live in Siorapaluk. Children learn how to mnipulate a whip from a very early age".

/N. Hayashi "Environmental knowledge in motion the ingenuity nad perseverance of hunters in North Greenland", w: "Ecocultures. Blueprints for Sustainable Communities" ed. S. Böhm, Z.P. Bharucha, J. Pretty, Oxon - New York 2015, s. 65/

 

"Whips are often considered to be one of the most important tools in training a dog team. They are about 25 ft long and are constructed fro sealskin and whale skin. Much practice and skill is needed to use the whip corectly. To travel by dog sled, it is necessary to have control over the dogs".
/K.A. Shannon "Dog Sledge in Inuit Culture", w: "Encyclopedia of the Arctic" ed. M. Nuttall, Taylor & Francis e-Library 2005, s. 500/

 

Oczywiście nie każde użycie bicza to brutalne czy niepotrzebne okładanie.

 

Co do gentlemanów, Amundsena i użycia psów...

bardzo interesujące i wnikliwe opracowanie "psiej kwestii" znaleźć można w "Roald Amundsen’s Sled Dogs. The Sledge Dogs Who Helped Discover the South Pole" pani Mary R. Tahan, która jako pierwsza zebrała rozproszone informacje o psach dzięki czemu udało się jej zidentyfikować imiennie chyba wszystkie ze 116 psów jakie znalazły się ostatecznie u brzegu Antarktydy. Obraz jaki się wyłania z jej opracowania wskazuje, że Amundsen widział zadania psów na takiej samej zasadzie jak śpiwór czy sanie. Psy zabijano nie tylko z braku racji żywnościowych dla ludzi ale i wtedy gdy uznano (czy też: gdy Amundsen uznał), że spełniły swą rolę. Co nie wykluczało wcale zrodzenia się pewnej więzi emocjonalnej, jak w przypadku Amundsena i jego ulubieńca Lasse. Pomimo tego, że Amundsen był przekonany o słuszności obranej przezeń strategii użycia psów; a rzeczywistość ją potwierdziła; to widać, że i on czuł potrzebę wytłumaczenia swych decyzji. I nie chodzi już o samo jedzenie psów ale jedynie o ich zabranie i wykorzystanie w tak niesprzyjających warunkach, co rodziło oskarżenia o przysparzanie im niepotrzebnych cierpień. 

"It was on this diary, January 6, that Amundsen finally breathed a true sigh of relief and poured his relief out in the form of a lengthy diary entry about the dogs...:
'Our dogs all are overly fed. Today they could not eat their meat rations. They are now - almost without exception - all big, round and fat. I dare say that they are now at the height of power and liveliness, and they will mature to perfom fine work (...) To the many who were convinced that the expedition would become [one of] animal abuse from beginning to end, [this is] a reminder. I wish I had these tender persons under my ministrations. Hypocrites, they are. [Extreme expletive!] I dare say confidently that the animals love us. And not alone because of the plenty of food that they have been given at all times, but also - and especialy, I believe, because of the loving care. I have with my own eyes seen people spare some of their meal rations to feed to their dogs, when they could [the dogs] had a health problem. Only because the loved them so much. Follow their example, my ladies and gentlemen, animal protectors
'".

/tejże "Roald Amundsen's Sled Dog...", Cham 2019, s. 195/

 

Choć chwalenie się okrągłymi i tłustymi psami w kontekście późniejszych wydarzeń w Butcher Shop wydaje się być nieco niefortunne, trochę tak jakby kanibale tłumaczyli się, że przecież schwytanym przez nich podróżnikom nie działa się krzywda, nawet przez kilka dni podejmowali ich obfitymi ucztami...

Amundsen nie chwalił się jednak zbytnio tym, że już na pokładzie "Fram" pozbywano się części szczeniąt, które urodziły się w czasie morskiej podróży, zwłaszcza tych które okazywały się sukami. Przy okazji Amundsen przejawiał nieco groteskowy humor powiadając, że ofiarowuje słabszą płeć albatrosom, które na pewno uznały to smaczne kąski ("certainly found the new born puppies very tasty"). Pierwsze psie ofiary podczas pracy w zaprzęgach (kiedy zakładano składy na 81º i 82º) to głównie psy z zaprzęgu Amundsena (pięć na osiem). Jego towarzysze zauważali, że miał problemy z prowadzeniem zaprzęgu, zbyt ostro traktował swe psy, a w konsekwencji jego team był w najgorszym stanie.

"Amundsen’s dogs in particular died slow, painful, gruesome deaths. And his inability to handle them was witnessed and documented by some of the other men (...) Johansen watched and critiqued Amundsen’s team: “The Chief ’s dogs are the worst”. Ski-champion Olav Bjaaland, whose observational skills were exceptional, wrote in his diary, “The boss and his dogs are struggling worse than bad”. Even Amundsen admitted to his diary, ´My dogs were diffcult to drive forward today' (...) Bjaaland had to take onto his sledge 50 kilos of weight from Amundsen’s sledge, and consequently struggled with the heavier load, noting that Amundsen could not handle his dogs even though he beat them with astounding force. Amundsen’s cold, hungry, and sore-footed dogs were forced to march at the end of a whip. The journey was diffcult for all the dogs, but it was Amundsen’s dogs who suffered the most".

/tejże "The Canine Explorers – the Sled Dogs Who Helped Roald Amundsen Reach theSouth Pole", "Journal of Antarctic Affairs", Vol. III, July 2016, s. 37-38/

 

 

Brytyjski ogląd tego wyścigu:

"The famouse race to the South Pole in 1912 between England and Norway was a case in point, for the outcome should have served as a warning that clinging stubbornly to the British way of doing things could lead not only to failure but also to tragedy. Robert Falcon Scott placed his trust in machines and horses, neither of them suited for the bitter climate of Antarctica; Roald Amundsen won the race handily becouse he had planned to use-and then to eat-dogs, which no English gentleman would have thought of, much less dared to do. After two centuries of outdistancing other European nations in exploration and colonization, England came up ignominiously short (...) The British proceeded to salvage what they could out of failure. Scott was promptly canonized as a martyred hyro, schoolchildren for a generation afterward were taght that the British discovered the Pole, and a line from one of Scott's final letters was wildly admired 'We have been to the Pole and we shall die like gentlemen'". For Englishmen, dying well had become the best revenge".
/C.D. Eby "The Road to Armageddon. The Martial Spirit in English Popular Literature 1870-1914", Durkham and London 1988, s. 250; podkreślenie - moje/

 

 

Co do zmiany stosunku do zwierząt...

kiedy w 1821 r. pułkownik Richard Martin, irlandzki polityk i ziemianin, przedstawił projekt ustawy o maltretowaniu zwierząt w brytyjskiej Izbie Gmin (opracowany wraz z Johnem Lawrencem, autorem "Philosophical and Practical Treatise on Horses and on the Moral Duties of Man towards the Brute Creation" i lordem Erskine'em) miał wzbudzić śmiech u większości parlamentarzystów, a on sam stał się bohaterem szeregu karykatur. Ostatecznie ustawę przyjęto w następnym roku jako "An Act to prevent the cruel and improper Treatment of Cattle". Co ciekawe, parlamentarzyści "stosownie" zmienili niejako ducha tego projektu:

"... ustawa została przeforsowana, jednak w takim brzmieniu, by sankcje za znęcanie się nad niektórymi zwierzętami uznano za bezsensowne, a wymierzane były jak za naruszenie czyjejś własności".

/N. Łukaszewicz "Prawa zwierząt w kontekście społeczeństwa obywatelskiego i przeobrażeń cywilizacyjnych", praca magisterska napisana w Zakładzie Metodologii Badań Politologicznych i Prognozowania Politycznego pod kierunkiem prof. nadzw. dr hab. A. Sepkowskiego, Łódź 2010s. 69-70/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
W dniu 3.04.2020 o 8:45 PM, gregski napisał:

Tak trochę nie wiedziałem gdzie to napisać. Ten topic wydawał mi się najodpowiedniejszy.

 

Czytam właśnie wspomnienia Amundsena "Zdobycie bieguna południowego".

Co mi się narzuciło to inna mentalność tych ludzi

 

Może i trafnie został wybrany temat, tylko myślę tu o różnych postawach wobec tego arktycznego wyścigu. Robert Scott wydaje się być postacią wyrosłą jeszcze z obyczajowości edwardiańskiego, gdy Roald Amundsen zwiastował już inne, bliższe nam duchowo czasy?

 

W dniu 4.04.2020 o 5:04 PM, Bruno Wątpliwy napisał:

Gdzieś czytałem, że Brytyjczycy (a przynajmniej - ich część), rozżaleni porażką Scotta, stworzyli całą ideologię - pod hasłem mniej więcej "może byliśmy drudzy, ale to my byliśmy dżentelmenami"

 

Brytyjczycy przeżyli trzy różne fale postaw wobec Scotta, pierwsza to oddanie hołdu heroicznemu bohaterowi; druga to okres ostrej krytyki niekompetentnego, lekkomyślnego, nie umiejącego dowodzić grupą ludzi podróżnika. Wreszcie kolejna - gdy próbuje się przy zachowaniu krytycznej oceny różnych posunięć jak i samej osoby, przywrócić jednak nieco należnego Scottowi uznania. I ten spór wokół przegranej i śmierci trwa do dziś, skoro w sprawie Scott ver. Amundsen mówi się wręcz o rewizjonizmie i walce z takim ujęciem; vide biografia pióra Davida Crane'a "Scott of the Antarctic. A Life of Courage, and Tragedy in the Extreme South" (z 2005 r.), czy też dedykacja z książki Ranulpha Fiennnesa brzmiąca: "To the families of the defamed dead" i objaśniająca wprost intencje tego słynnego podróżnika (w tegoż "Captain Scott" z 2003 r.).

Na mit czy legendę Scotta; wolę te określenia zamiast ideologii; a właściwie jego czasowe utrwalenie wpływ mogła mieć pierwsza wojna światowa ("hopeless heroism"). I do dziś w wielu publikacjach pojawia się w ten czy inny sposób topos dżentelmena.

Faktem jest, że Amundsen złamał niepisane zasady rywalizacji rozpuszczając nieprawdziwe informacje o celu swej wyprawy. Co zostało zauważone nie tylko przez mieszkańców Zjednoczonego Królestwa, Jules Alfred Rouch, który sam był uczestnikiem jednej z polarnych wypraw Jeana-Baptiste'a Charcota, autor m.in.: "Le Pôle Sud, histoire des voyages antarctiques", "Le Pôle Nord, histoire des voyages arctiques" czy "Récits et aventures polaires", w 1934 r. wyraził się o postępowaniu Amundsena: "n’était pas élégant". Faktem jest, że Amundsen jaka mógł przedłużał moment powiadomienia Scotta o tym, faktem też jest, że w swych wspomnieniach kłamał, że powiadomił go w kilka dni po opuszczeniu Madery, w rzeczywistości kablogram został wysłany po 26 dniach.

Faktem jest, że choć obaj chcieli być pierwszymi, to dla Amundsena był to główny (jeśli nie jedyny) cel, a w jego osiągnięciu przejawiał pewną bezwzględność (i nie chodzi tu o jedzenie psów), nieprzypadkowo film dokumentalny o tej postaci nosi dość dwuznaczny tytuł "Frosset hjerte", a jest to produkcja nie brytyjska tylko norweska (dokładniej norwesko-czeska, ale to w głównej mierze produkt norweski za sprawą reżyserów, scenarzystów i firmy produkcyjnej - Motlys), a film oparto głównie na biografii jaką napisał Tor Bomann-Larsen ("Roald Amundsen - en biografi" z 1995 r.).

Scott realizował własny plan w ramach którego ważną częścią były badania naukowe, tak na marginesie to Scott powinien znaleźć się na sztandarach organizacji walczących z globalnym ociepleniem. Dla Amundsena badania naukowe były chyba jedynie pretekstem pozwalającym sfinansować wyprawę. A wypada pamiętać, że Amundsen otrzymał pieniądze na wyprawę na biegun północny, a już wcześniej francuski sąd nakazał mu zwrócić część funduszy uznając, że zostały wydatkowane niezgodnie z przeznaczeniem. Kto wie jakby potoczyła się ta rywalizacja gdyby Scott skupił się jedynie na samym wyścigu.

Może najtrafniejsze ujęcie różnic mentalnych obu podróżników znajdziemy nie w różnych biografiach a w teatralnej sztuce. Ted Tally znany jest najbardziej za sprawą scenariusza do "Milczenia owiec" ma jednak również na swym koncie nagrodzoną sztukę "Terra Nova" (Obie Award z 1977 r.; przyznawana przez pismo "The Village Voice" i American Theatre Wing, pierwotnie wystawiona pod tytułem "Heart in the Ice"). W tej sztuce obaj podróżnicy szczęśliwie powracają z bieguna, mamy przeskoki miejsc zdarzeń - raz jesteśmy w Europie a za chwilę na Antarktydzie. Gdy Amundsen przekonuje Scotta, że powinien on porzucić Evansa, który jest ciężarem, wywiązuje się pomiędzy oboma panami taki dialog:

"SCOTT: Should I just shoot him then, like one of your dogs? Damn it, perhaps we could eat him as well—just to be absolutely logical! It’s my fault he’s here. Can’t you see I’m responsible for his life?
AMUNDSEN: (furiously) For many lives! There’s one way to live here, one only! Everything is a tool—a boot, a sled, a dog—and a hand, an arm, even a man! If it breaks down you throw it away and you march on! It’s brutal, yes! And it’s ugly. But anything else is sentiment and it will kill you!195
S.: There’s a wall. I can see myself approaching from a great distance—and at last I come to it. On this side I’m something like myself. On the other side I’m lost, I have no name. (Pause) Can’t you understand? Where is the point at which the entire thing becomes worthless?
".

/tegoż "Terra Nova", Dramatists Play Service Inc., New York 1982, s. 38; podkreślenie - moje/

 

Carl Murray, w swej dysertacji "Scott of the Antarctic': The Conservation of a Story" stwierdził, że w postawie Scotta nie było nic "brytyjskiego", "angielskiego" ani nic "edwardiańskiego", miała być to sytuacja uniwersalnych ludzkich wyborów (: "universal human situations and choices"), tylko że takie ujęcie nie wyklucza wcale wpływu brytyjskiego/edwardiańskiego ducha na takie a nie inne zachowanie. Murray uznając za trafne przedstawienie różnic w postawach w sztuce Tally'ego nie zwrócił uwagi na inny fragment:

"A.: And what a moment to be there first. Oh yes. How many lifetimes would we given for that? (Pause.) You and me, we're the same, eh? But you act the fine gentleman, and I'm only a filthy barbarian. A killer of dogs (...)
A.: Think of it as a sporting gesture. Scott! Just a bit of healthy open-air competition. Isn't that part of playing your damned game? As for the dogs, I won't apologize for common sense. A husky is fifty pounds of dinner hauling you along until you need to eat it.
S.: There are rules. Codes, standards, among civilized men! One oesn't cease behaving properly simply because one is entering a wilderness. All the more reason to set an example. (Pause.) You'll never understand. You're not English
".

/tamże, s. 19-20; podkreślenie - moje/

 

Scott i jego towarzysze nie byli przecież pierwszymi brytyjskimi podróżnikami którzy zginęli w trakcie swych eksploracji, zadziwia więc skala ówczesnych uroczystości kommemoratywnych w Anglii. Mamy króla, który czyni wyłom w swych zwyczajach co do uczestnictwa w ceremoniach pogrzebowych, co więcej na mszę żałobną przybywa jako "zwykły żeglarz":

"'The King, in addition, had attended the memorial service in St Paul’s on 14 February, thereby making an exception to the custom of attending only royal
funerals (...) The Year 1913 Illustrated' observed that he was there “as a fellow sailor rather than as King. There was no State entry, he was simply greeted at the south door by the Bishop of London and the Dean of St. Paul’s, and by a small number of the clergy. Immediately the King had taken his seat there began one of the most exquisitely simple and homely services ever held in the beautiful cathedral
".

/C. Murray "'Scott of the Antarctic...", Submitted in fulfilment of the requirements for the degree of Doctor of Philosophy, University of Tasmania, October 2006; s. 83 i przyp. 72/

 

Kraj ogarnia mania wyłożenia historii Scotta dzieciom, jako stosowny wzorzec do naśladowania:

"Barely forty-eight hours after the announcement of the disaster, the London 'Eveninig News' appealed for Scott's story to be read to schoolchildren to coincide with the St Paul's memorial service. 'Let us tell the children how Englishmen can die..., let us not lose a great opportunity; let us not forget to implant this glorious memory in the hearts of the children that will succeed our own (...) The initiative was taken up throughout the country, with education officers in Bristol, Leeds, Liverpool and Nottingham directing headmasters to arrange for Scott's story to be read in their schools.
As the bells od St Paul's struck twelve and the cathedral memorial service began, 1,500,000 children in elementary schools in London, and at least fifty other towns and cities, gathered to hear 'The Immortal Story of Capt. Scott's Expedition - How Five Brave Englishmen Died', by the writer and floklorist Athur Mache. The story began:
'Children: You are going to hear the true story of five of the bravest and best men who have ever lived on the earth since the world began (...) and when they knew that there was no hope for them they laid down their lives bravely and calmly like true Christian gentlemen'.
Reports stated that 750,000 pupils in LCC schools [chodzi o podopiecznych podległych władzom London County Council - secesjonista], and a further 750,000 children in towns from Invereighty in Forfar to Calstock in Devon were read the story of Scott of the Antarctic on Friday, 14 February 1913
".
/M. Jones "The Last Great Quest. Captain Scott's Antarctic Sacrifice", New York 2003, b.p. ed. elektron.; skany fragmentów tego pamfletu można przejrzeć w kolekcji on-line Dundee Heritage Trust/

 

Amundsen wyścig na biegun wygrał ale przegrał wyścig o miejsce w pamięci społecznej. Scott pozostawił ze swej wyprawy więcej badań, więcej prac naukowych odnosi się do jego obserwacji. W kulturze popularnej jest częstszym "gościem" niż Amundsen, częściej jest bohaterem literackim czy poetyckim, częściej jest adresatem mniej bądź bardziej udanych wierszy.

No i "wyższość" Scotta ostatecznie potwierdza fakt, iż to on a nie Amundsen stał się bohaterem spółki Monty Pythona...:B):

 

 

 

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.