Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Bronisław Pietraszewicz "Lot"

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

Urodzony 16 marca 1922 r. w Duniłowiczach. Syn Włodzimierza (inżynier metalurg) i Wandy z Ratomskich. W Warszawie mieszkał od 1924 r., ojciec jego dostał tu pracę w Głównym Urzędzie Miar i Wag. W latach 1928-1934 uczeń szkoły Robotniczego Towarzystwa Przyjaciół Robotników na Żoliborzu, od '34 uczył się w ... a to może za moment. We wrześniu 1939 r. w kompanii Przysposobienia Wojskowego, trafił do Gródka Jagiellońskiego, skąd powrócił do Warszawy. Tutaj zdał w 1940 r. maturę, po czym rozpoczął naukę w Szkole Budowy Maszyn i Elektrotechniki im. H. Wawelberga i S. Rotwanda. Podejmował różne dorywcze prace. W konspiracji od 1940 r. Najpierw "Pet", później Szare Szeregi i "Agat". Uczestnik akcji "Bracka", "Sól", "Celestynów", "Burckl" i w końcu dowodzący akcją "Kutschera". W wyniku ran odniesionych w trakcie strzelaniny zmarł w dniu 4 lutego 1944 r. Pochowany w kwaterze Szarych Szeregów na Powązkach Wojskowych. Pośmiertnie odznaczony VM V kl. i awansowany do stopnia ppor. cz. w. (Rozkaz odznaczeniowy i awansowy dowódcy AK nr 267 B.P. z dnia 25 marca 1944 r.). Aktualnie jego grób znajduje się na Powązkach Wojskowych, kwatera 20A-6-10.

Bardzo lubiany w oddziale. Otwarty, pomocny, zawsze wypowiadający się z dużym spokojem, wysportowany, interesował się lotnictwem (stąd zapewne "Lot") oraz przyrodą ("Ryś"). Po wojnie chciał zajmować się konstruowaniem samolotów. Dwukrotnie udało mu się wyrwać z rąk niemieckich. Niewątpliwie jedna z legend warszawskiej konspiracji.

I teraz ta moja wątpliwość, co do edukacji "Lota" w okresie 1934-1940. Według informacji, które podał Stanisław Broniewski "Orsza" w biogramie "Lota" [Pietraszewicz Bronisław [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. 26, Kraków 1981, s. 167], najpierw pobierał naukę w Państwowym Gimnazjum i Liceum im. ks. Józefa Poniatowskiego, a po wrześniu 1939 r. podjął edukację w I. Gimnazjum Męskim im. Jenerała Sowińskiego, gdzie zdał maturę. Problem w tym, że w oficjalnej monografii szkoły, informacja jest odwrotna [Dawne I-sze Gimnazjum Męskie im. Jenerała Sowińskiego magistratu m. st. Warszawy. III Liceum Ogólnokształcące im. generała Sowińskiego 1923-1928, red. M. Durakowa, M. Lasecka, Warszawa 1998, s. 42]. Najpierw miał uczyć się w Sowińskim, a maturę zdać w innej szkole. W wykazie absolwentów także go nie ma [tamże, s. 115]. Orientuje się ktoś, jak to było?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Wspomnienie o "Locie" autorstwa Jana Kordulskiego [P. Stachiewicz, "Parasol". Dzieje Oddziału do Zadań Specjalnych Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej, Warszawa 1984, s. 324]:

Krępa, wysportowana sylwetka, łagodna, ale pełna stanowczości twarz stanowiła kontrast z jakąś wrodzoną powolnością w ruchach i w mówieniu, kiedy starał się wyważać każde słowo, cedząc zdanie po zdaniu. Nie należał do typu ludzi dużo mówiących, ale gdy zabierał głos, to wypowiedzi jego były z reguły ścisłe i logiczne, trafiające w sedno poruszonego zagadnienia. W okresie samokształceniowym wyróżniał się solidnością, jeśli chodzi o przygotowanie materiałów do dyskutowanego tematu.

Ta solidność w podejściu do wszystkiego, co robił, była powodem, dla którego cieszył się tak głębokim zaufaniem swoich przełożonych i kolegów. Na Bronku można było polegać bez reszty, był niezawodny, wiadomo było, że powierzone zadani wypełni, i to w sposób optymalny.

Te walory osobiste oraz odwaga stojąca na granicy brawury niewątpliwie wpłynęły na decyzję powierzenia "Lotowi" dowodzenia I plutonem "Agatu", a także wykonanie akcji "Kutschera", którą - jak wszystko, co robił - opracował nader precyzyjnie, a to z kolei w powiązaniu z momentem zaskoczenia stworzyło przesłanki do pomyślnej realizacji tej akcji.

A jaki był Bronek na co dzień? Tak jak jego najbliższy przyjaciel "Jeremi", hołdował zasadzie, że "nie szata zdobi człowieka". W drobiazgach rozptrzepany, o ujmującym stosunku do ludzi, troskliwy o podwładnych, nadzwyczaj serdeczny dla rodziny, skromny w swojej postawie życiowej. Kto nie znał dobrze Bronka, mógł sądzić, że jest to przeciętny chłopak. W istocie rzeczy był on z pewnością jednostką nieprzeciętną.

Co do poruszanej wyżej kwestii tego kiedy i gdzie się uczył. Pietraszewicz od 1928 r. mieszkał na Żoliborzu, dokładnie pod adresem Słowackiego 38/46. Państwowe Gimnazjum i Liceum im. ks. Józefa Poniatowskiego (Muranów, ul. Nowolipki 8), to to samo, do którego chodził Jerzy Zborowski "Jeremi", przyjaciel i przełożony "Lota", a później d-ca baonu "Parasol". Zborowski naukę w Poniatówce zaczynał w roku 1936 (wcześniej dwa lata uczył się w szkole im. A. Mickiewicza), i tam też zdał maturę w roku 1940 na tajnych kompletach (obaj z "Lotem" byli z tego samego rocznika, Bronek Pietraszewicz był o ponad cztery miesiące starszy). A skoro tak, to zakładam, że wiedział gdzie maturę zdawał jeden z jego najbliższych przyjaciół. I teraz tylko jedno mnie zastanawia, czemu "Lot" zmienił szkołę?

W ramach ciekawostki. Michał Issajewicz "Miś", który zmarł niedawno, był kuzynem "Lota".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Wspomniałem już o tym, że "Jeremi" był bliskim przyjacielem "Lota". Ale nie tylko on z rodziny Zborowskich był bliski Bronkowi Pietraszewiczowi [Zośka i Parasol. Opowieść o niektórych ludziach i niektórych akcjach dwóch batalionów harcerskich, Warszawa 2009, s. 81-82]:

Dwóch młodych, dwudziestoletnich ludzi przystąpiło w małym pokoiku na Żoliborzu do rozpracowywania planu zamachu na Kutscherę,: Jeremi i Bronek Lot. Obydwaj po bezbłędnie zorganizowanej przed paroma miesiącami akcji na Burckla czuli się w doskonałej formie. Zespolili się w przyjaźni, mieli (może odrobinę przesadne) zaufanie do siebie i do swych towarzyszy. Jeremi codziennie wyskakiwał teraz wczesnym rankiem z łóżka ze śpiewem, pieśniami budził matkę i siostrę. Śpiewając, mył się do pasa w zimnej wodzie. A jego druh - Bronek Lot - starał się wpadać do przyjaciela jak najczęściej, aby nacieszyć się we wspólnych z nim rozmowach o rzeczach ważnych i błahych i aby bodaj móc popatrzeć na Krysię. Jeremi jakoś nie orientował się, że Bronek wpada nie tylko do niego, a gdy tu jest - siostra spogląda nań częściej niż na innych jego kolegów. Bronek znał Krysię od dawna, ale dopiero teraz, w ostatnich dniach zauważył ją naprawdę i zaczął się jej jakby z ukrycia przyglądać.

W Okresie najstraszniejszego terroru dobra forma psychiczna obydwu przyjaciół nie zmalała, ustały tylko wesołe śpiewy. Ich wiara w siebie, w młodość, w słuszność walki wyrażała się teraz w twardszym niż zwykle kroku, w wysoko noszonej głowie i w ledwo uchwytnym zaostrzeniu rysów twarzy. Jedynie gdy Bronek rozmawiał z Krysią, jego bardzo jeszcze młodzieńcza twarz przybierała po dawnemu łagodny wyraz, a ofensywny nieco nos tracił zwą zwykłą pewność siebie.

Szalenie poruszające są kolejne dwa fragmenty z książki Kamińskiego. Pierwsza historia miała miejsce tuż po zamachu na Kutscherę [tamże, s. 92]:

Bronek prosił, aby Duża Zosia została przy nim. Zosia uśmiecha się i potakująco kiwa głową. Ranny znów trzyma jej rękę. Gdy nachyliwszy się, wyciera mu czoło, Bronek, na pół przytomny, ma wrażenie, że to nie drobna postać Dużej Zosi, lecz Krysia. Że trzyma rękę Krysi, długo, długo, po raz pierwszy w życiu, a Krysia ręki nie cofa...

I już po śmierci "Lota" [tamże]:

Gdy Jeremi dowiedział się o śmierci Bronka Lota, przerwał wykonywaną pracę i rozdygotany wewnętrznie poszedł do siebie na Żoliborz. W domu załamał się. Stracił cały hart i pewność siebie. Płakał. Położył się na tapczanie i ukrywszy twarz w poduszce, nie usiłował powstrzymać szlochu. Krysia wystraszonymi oczami patrzyła na brata i zrozumiawszy, rzuciła się ku niemu z krzykiem:

- Bronek? Tak? Bronek? Mów!

A gdy brat nie odpowiedział i tylko drżeć zaczął cały, Krysia w geście przerażenia obydwoma dłońmi zakryła usta.

Pani Zborowska, trzymając rękę na sercu, bezradnie patrzyła na syna i córkę.

Jerzy Zborowski jeszcze długo po śmierci "Lota" nie mógł się pozbierać [tamże, s. 138]:

Jeremi był bardzo zmieniony. Wprawdzie Andrzej wiedział,że od czasu śmierci Bronka Lota był on jakiś nieswój, ale dopiero teraz przekonał się, jak ciężko przeżywa Jeremi stratę przyjaciela. Jak nie może wydobyć się z rozgoryczenia i z jakiegoś zagubienia. Bronek był nie tylko najbliższym przyjacielem Jeremiego, był jego dopełnieniem. Obydwaj tworzyli jakby zespół, w którym Bronek nadawał ton ideowy, pogłębiał ich pracę, dostrzegał jaśniej dalekosiężny i szeroki sens walki. Bez Bronka Lota, pozbawiony jego opinii i inspiracji, Jeremi w pierwszych miesiącach podobny był do zbyt czułej igły kompasu, długo niemogącej ustalić właściwego kierunku: stał się chwiejny, tracił rozeznanie spraw ważnych.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Mały fragment do ogólnego obrazu "Lota". Historia miała miejsce podczas ćwiczeń żołnierzy późniejszego "Parasola" w Puszczy Mariańskiej we wrześniu 1943 r. [D. Kaczyńska, Dziewczęta z Parasola, Warszawa 1993, s. 147]:

Gdy skończyliśmy strzelanie - relacjonuje dalej "Janina" - Bronek "Lot" zarządził odmarsz. Ja zupełnie nie byłam przygotowana do marszu. Miałam nowe buty i jesionkę [W ostatniej chwili zdecydowała się jechać na strzelnicę - DK]. W pewnym momencie poczułam, że nie jestem w stanie iść dalej, gdyż już zupełnie poobcierałam sobie nogi. Bronek <<Lot>> niewiele się zastanawiając ściąga z nóg wełniane skarpety, każe mi zdjąć buty i iść w swoich skarpetach.

I jeszcze jedno zdjęcie - tablica umieszczona na domu, w którym mieszkał Bronisław Pietraszewicz: http://images2.wikia.nocookie.net/__cb20120318192314/warszawa/images/thumb/8/86/Tablica_Bronis%C5%82aw_Pietraszkiewicz_Lot_ul._S%C5%82owackiego_38.JPG/640px-Tablica_Bronis%C5%82aw_Pietraszkiewicz_Lot_ul._S%C5%82owackiego_38.JPG

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Kontynuując wątek wrześniowych ćwiczeń w Puszczy Mariańskiej - dalszy ciąg relacji Haliny Strachelskiej-Dunin Karwickiej-Rakoczy "Janiny" [D. Kaczyńska, Dziewczęta z Parasola, Warszawa 1993, s. 147-148]:

Ostrożnie posuwamy się naprzód. Okazuje się, że <<Maryla>> [stefan Pakuła - DK] pomylił adres i że znajdujemy się o parę metrów od komisariatu policji granatowej. Bronek nakazuje odwrót. Nagle słyszymy jakieś krzyki w języku niemieckim. Idzie policjant granatowy z Niemcem, który pijany krzyczy po niemiecku, że go okradli. Gdy Bronek <<Lot> i <<Hipek>> dochodzą bliżej, Niemiec wskazuje na Bronka i krzyczy, że to bandyta, który ukradł mu broń. Policjant podnosi kb i każe chłopcom podnieść ręce do góry. Bronek wyciąga parabelkę i strzela koło ucha policjanta. Wykorzystujemy chwilę ogłuszenia i biegiem skręcamy w pierwszą przecznicę. Dobiegliśmy do kładki na Świdrze i czołgając się - w odstępach uniemożliwających oświetlenie nas reflektorem z mostu - dostaliśmy się na drugą stronę Świdra. Gdy odeszliśmy od brzegu, zobaczyliśmy pościg na rowerach, który pojechał do mostu. Nocowaliśmy u znajomych w Józefowie.

Nie była to jedyna sytuacja, kiedy "Lot" był o krok od dostania się w ręce niemieckie. Do znacznie groźniejszej sytuacji doszło niedługo po tym wydarzeniu. Kiedy, gdzie i jakie były efekty tej drugiej historii? Od razu mówię, że nie chodzi o odbijanie B. Pietraszewicza ze szpitala po akcji na Kutscherę. Nagród za poprawną odpowiedź nie przewiduję ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

No tak, nagród nie ma, to i chętnych na odpowiedź brak... Ale nic to, tradycyjnie już sam odpowiem na swoje pytanie. W dniu 4 listopada 1943 r. na ulicy Śmiałej (Stary Żoliborz) spotkali się Henryk Migdalski "Kędzior", Eugeniusz Woźniak "Mruk", Zbigniew Poradzki "Kruszynka", Antoni Staszewski "Orliński" oraz Bronisław Pietraszewicz "Lot". Jest przed godziną 8 rano. Po kolei do "Lota" podchodzą kolejno "Kędzior" i "Mruk". Omawiają z nim nową akcję. Kiedy "Lot" rozmawia z jednym z nich, drugi po drugiej stronie ulicy chodzi z "Kruszynką". W międzyczasie pojawia się jeszcze "Orliński". Krótka rozmowa z "Lotem", potem z "Kruszynką". Omawiają sprawę zakupu i odbioru broni. W końcu "Orliński" żegna się i odchodzi. Po jakimś czasie pojawia się na ulicy wielkie czarne auto z gestapowcami [P. Stachiewicz, "Parasol". Dzieje Oddziału do Zadań Specjalnych Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej, Warszawa 1984, s. 164; relacja Zdzisława Poradzkiego "Kruszynki"]. W samochodzie sześciu ludzi z peemami. Jadą powoli, obserwują całą czwórkę. W końcu zatrzymują się. Krótkie Halt! Hande höch! i do "Lota" z "Mrukiem" podlatuje trzech, do "Kruszynki" i "Kędziora" dwóch. Broń wycelowana w zatrzymanych. Żądają dokumentów.

Sięgamy do kieszeni. "Kędzior" daje pierwszy. Przeglądają, pytają, gdzie mieszka. "Kędzior" powiada, że na Powązkach. - A ty? - zwraca się do "Kruszynki" - Na Starym Mieście - brzmi odpowiedź. Następnie pyta o drogę, dokąd i po idziemy. "Kędzior" mówi, że idzie do szkoły, a "Kruszynka", że do pracy. - Ach tak, ty mieszkasz na Powązkach, ty na Starym Mieście, ty idziesz do szkoły, ty znów do pracy i spotykacie się całkiem przypadkowo aż na Żoliborzu o godzinie siódmej i spacerujecie sobie trzy kwadranse. - Bujać było trudno, gdyż mieliśmy swoje prawdziwe papiery. Z drugiej strony przezornie nie podawaliśmy dokładnie adresu. Nadal penetrują w dowodach "Kędziora". "Kruszynka" trzyma swoje w ręku, wysoko wzniesione nad głową.

Za: tamże.

W tym samym czasie po drugiej stronie ulicy ma miejsce rewizja "Lota" i "Mruka". Ten drugi jest czysty, dowody w porządku, żadnych materiałów obciążających. Problem pojawia się kiedy Niemiec sprawdza kieszenie B. Pietraszewicza. Okazuje się bowiem, że ten ma przy sobie kilka lipnych dowodów, meldunki i rozkazy pisane szyfrem oraz tajne pisemko "Żołnierz Polski". Jak napisał Z. Poradzki: sprawa jest więc jasna [tamże]. Przeprowadzają "Lota" i "Mruka" na drugą stronę do "Kędziora" i "Kruszynki". W końcu jeden z gestapowców każe wsiadać "Kruszynce" do samochodu. Popycha go do przodu pistoletem. Ten idzie spokojnie. Kiedy już miał stawiać stopy na stopniach samochodu opuszcza ręce, które dotąd trzymał w górze, błyskawicznie do dołu, i uderza Niemca. Broń, którą ten trzymał, wypala w bok. Korzystając z zamieszania "Kruszynka" od razu zaczyna uciekać w stronę placu Inwalidów.

Rozlegają się strzały. Chcąc go wziąć żywcem, celują w nogi. Jednak chybiają. Widząc, że "Kruszynka" odbiega już kilka metrów i nie pada, zaczynają strzelać wszyscy. Całą uwagę zwrócili na uciekającego. "Lot" orientuje się w sytuacji. Wie, że jeżeli teraz nic nie zrobi, to wszystko już przepadło. Wykorzystuje moment, gdy uwaga skierowana jest na "Kruszynkę", chwyta stojącego gestapowca za klapy płaszcza, popycha całą siłą na drugiego. Robi się straszne zamieszanie, z którego "Lot" korzysta i ucieka w przeciwnym kierunku, to jest w stronę ulicy Gen. Zajączka. "Mruk" i "Kędzior", widząc wielki zamęt, rzucają się także do ucieczki. Jeden ucieka za "Kruszynką", drugi za "Lotem". "Mruk" ma mniej szczęścia od "Kruszynki. Niedaleko odbiegł gdy trafiła go kula wroga. Legł ciężko ranny. "Kędzior" biegnąc za "Lotem" dostaje w nogę. Kuleje, lecz znika za zakrętem. Część gestapowców biegnie do lezącego "Mruka", część za znikającym "Kędziorem". Doskakują do "Mruka" i w bezsilnej wściekłości wybijają konającemu kopniakami szczęki.

Za: tamże.

Druga grupa Niemców złapała "Kędziora". Pobili go na ulicy po czym wrzucili do samochodu i odjechali. I "Lot" i "Kruszynka" zdołali uciec, dotarli później na punkty kontaktowe plutonu, skąd powiadomili Jerzego Zborowskiego "Jeremiego" o śmierci "Mruka" oraz aresztowaniu "Kędziora". Już dwa dni później powstał plan odbicia H. Migdalskiego. Miała to być powtórka z akcji pod Arsenałem. Na dowódcę wyznaczony został "Jeremi", pierwszą grupą likwidacyjną miał dowodzić "Lot", "Kruszynka" z kolei miał dowodzić drugą grupą ubezpieczającą. W akcji wziąć udział miał również "Orliński", jako dowódca tylnego ubezpieczenia. Łącznie 15 ludzi. Uderzenie na więźniarkę miało zostać przeprowadzone na ulicy Tłomackie. Niestety już następnego dnia po ustaleniu planu, tj. 7 listopada, przyszła informacja, że Niemcy zamordowali "Kędziora" podczas przesłuchania. Miał 23 lata.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.