Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
FSO

PZPR

Rekomendowane odpowiedzi

Komar   

Takie kategoryczne stwierdzenie padło wcześniej:

W dniu 15.10.2010 o 5:22 PM, Tomasz N napisał:

(...)

Drugim niedopowiedzeniem jest niewspomnienie o czymś, co się nazywało nomenklatura. Był to zestaw stanowisk zastrzeżonych jedynie dla członków partii, bez względu na kwalifikacje.

 

2 godziny temu, secesjonista napisał:

 

Bruno, to może podasz jaka była; twoim zdaniem; podstawowa cecha wedle której kwalifikowano kogoś na stanowisko podlegające temu rozdzielnikowi? W PRL były stanowiska obsadzane przez różne twory (zjednoczenia itp.), czym zatem wyróżniały się te objęte nomenklaturą, bo chyba czymś się jednak różniły? Czy może jednak - nie?

 

 

Taki podział nie jest prawdziwy. Stanowiska kierownicze obsadzane przez zjednoczenia czy ministerstwa (jako organy władzy państwowej) w dużej mierze również znajdowały się na liście stanowisk nomenklaturowych. W rzeczywistości różnego szczebla instancje partyjne miały prawo opiniowania i - w skrajnych przypadkach - zawetowania nominacji na stanowiska; również na takie stanowiska, które nie znajdowały się na liście nomenklaturowej. Znam przypadek interwencji w sprawach personalnych: w kombinacie, w którym pracowałem, na kolejną kadencję zakładowa konferencja PZPR wybrała nowego pierwszego sekretarza komitetu zakładowego. Ten wybór został zakwestionowany przez komitet wojewódzki. Formalnie powodem zastrzeżeń był zarzut, że ten człowiek w czasie wojny służył w Wehrmachcie.  Ponownie zwołana konferencja zakładowa pod nadzorem przedstawicieli KW odwołała nowo wybranego, a na sekretarza powołała innego towarzysza. Który też był pracownikiem kombinatu. ale lepiej pasował "górze". I do dziś do końca nie wiem, czy odwołanie tego człowieka było inicjatywą KW ze względu na układy partyjne, czy też dyrekcja kombinatu interweniowała w KW, nie akceptując tego pracownika, z którym musiałaby współpracować przez następne lata. Bo i to jest możliwe.

2 godziny temu, secesjonista napisał:

A listki figowe przydają się każdej władzy.

Humorystycznie brzmi twierdzenie, że Szablowski i Lorentz zostali zaakceptowani jako listki figowe. Już pisałem, że to byli ludzie szczególnie zasłużeni dla polskiej kultury. Oni byli zasłużeni już w wyniku swojej działalności przedwojennej. Do tego dochodziła ich działalność związana z wojną, gdy ratowali przed hitlerowcami skarby polskiej kultury. Ci ludzie po prostu służyli Polsce w czasach PRL tak samo, jak służyli Polsce w czasach sanacji, nie identyfikując się ani z jednym, ani z drugim reżimem. A byli akceptowani przez PZPR, bo spełniali warunek minimum: było wiadomo, że swoich stanowisk nie będą wykorzystywać do działalności antykomunistycznej.

Edytowane przez Komar

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Czuję się przywołany. Ty to widzisz z centrali, ja z prowincji. Z powodów prestiżowych na poziomie centrali takie posiadające wysoki autorytet osoby mogły się trzymać na takich stołkach. Pytanie ile miały realnej władzy (czyli na ile był to z ich strony zgniły kompromis, bo gdzieś w tle tułał się taki patrzący na ręce). Na poziomie prowincji prestiż nie grał roli i było jak piszę.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
W dniu 24.01.2019 o 12:02 PM, Komar napisał:

(...)

Znam przypadek interwencji w sprawach personalnych: w kombinacie, w którym pracowałem, na kolejną kadencję zakładowa konferencja PZPR wybrała nowego pierwszego sekretarza komitetu zakładowego. Ten wybór został zakwestionowany przez komitet wojewódzki. Formalnie powodem zastrzeżeń był zarzut, że ten człowiek w czasie wojny służył w Wehrmachcie.  Ponownie zwołana konferencja zakładowa pod nadzorem przedstawicieli KW odwołała nowo wybranego, a na sekretarza powołała innego towarzysza. Który też był pracownikiem kombinatu. ale lepiej pasował "górze". I do dziś do końca nie wiem, czy odwołanie tego człowieka było inicjatywą KW ze względu na układy partyjne, czy też dyrekcja kombinatu interweniowała w KW, nie akceptując tego pracownika, z którym musiałaby współpracować przez następne lata. Bo i to jest możliwe.

(...)

 

To chyba typowa sytuacja dla PRL-owskich fabryk. Znam trochę kulisy wyborów na zakładowego sekretarza PZPR w dużym zakładzie. Kampania wyborcza wyglądała tak:

Dyrektor na naradzie ( nie wiem tylko czy na przypadkowej czy też na specjalnie zwołanej) mówił: Wybierzmy tego co jest, czyli X, bo to idiota i nie będzie z nim kłopotów a jak wybierzemy kogo innego to wtedy jeszcze przyślą nam kogo z KW i ten dopiero zacznie nam tu mieszać. I dotychczasowy sekretarz zostawał.    

 

Pewnie jak by w owym kombinacie wybrali tego co był a nie nowego to i kłopotów by nie było. 

Edytowane przez euklides

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
W dniu 24.01.2019 o 12:02 PM, Komar napisał:

Humorystycznie brzmi twierdzenie, że Szablowski i Lorentz zostali zaakceptowani jako listki figowe. Już pisałem, że to byli ludzie szczególnie zasłużeni dla polskiej kultury. Oni byli zasłużeni już w wyniku swojej działalności przedwojennej

 

I co to zmienia? Właśnie to że byli zasłużeni wcześniej, to iż mieli dorobek czyniło z nich doskonałe "listki figowe ". Nie wiem co w tym humorystycznego. To, że byli; wedle mnie; takimi listkami nie implikuje, że nic nie robili dobrego czy cennego w zakresie podległych im obowiązków. Z zastrzeżeniem poczynionym przez Tomasza N, mam takie podejrzenie, że nawet najwybitniejsze osobistości (znane ze swych prac już przed wojną), pomimo swego doświadczenia i wiedzy nie miały ostatecznego głosu w zakresie spraw kadrowych i głównych kierunków zmian w obszarach, które im podlegały.

Zatem z przyczyn politycznych musieli dawać placet na architektoniczne potworki doby socrealizmu, a zawiadujący placówkami muzealnymi np. na czasowe wystawy wedle których podczas okupacji najważniejszymi organizacjami podziemnymi były: PPR i AL (GL).

 

W dniu 24.01.2019 o 12:02 PM, Komar napisał:

Taki podział nie jest prawdziwy. Stanowiska kierownicze obsadzane przez zjednoczenia czy ministerstwa (jako organy władzy państwowej) w dużej mierze również znajdowały się na liście stanowisk nomenklaturowych

 

Skoro: "w dużej mierze" to jednak jakiś podział istniał, zatem jaki?

 

W dniu 24.01.2019 o 12:46 AM, Komar napisał:

Stąd uważam, że nie jest trafne stwierdzenie, że stanowiska nomenklaturowe były dostępne wyłącznie dla członków PZPR. Może pamięć o tych dwóch profesorach powoli gaśnie, ale dla ludzi im współczesnych - to byli giganci, niezwykle zasłużeni dla polskiej kultury. To tak a propos stwierdzenia

 

W dniu 22.01.2019 o 9:51 PM, secesjonista napisał:

Na stanowiska nomenklaturowe wybierano mając głównie na względzie przynależność partyjną, przez co na różne stanowiska wybierano ludzi niekompetentnych

 

 

No to, te: "a propos" nie dotyczy wypowiedzi secesjonisty, tylko Tomasza N. Pomimo częstej zbieżności poglądów nie jesteśmy jedną osobą. Zatem nie wiem czemu Komar cytując moją wypowiedź odpowiada komuś innemu.

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Komar   
3 godziny temu, euklides napisał:

Dyrektor na naradzie ( nie wiem tylko czy na przypadkowej czy też na specjalnie zwołanej) mówił: Wybierzmy tego co jest, czyli X, bo to idiota i nie będzie z nim kłopotów

Dyrekcje zakładów z konieczności musiały współpracować zarówno z komitetami zakładowymi partii jak i z radami zakładowymi związków zawodowych. Jak widać, było tu sprzężenie zwrotne: komitet miał wpływ na dyrekcję, ale i dyrekcja miała możliwość wpływania na komitet. Ja współczuję przedsiębiorstwu, w którym dyrektor na swoich współpracowników wybierał idiotów, żeby nie mieć z nimi kłopotów.

2 godziny temu, secesjonista napisał:

Skoro: "w dużej mierze" to jednak jakiś podział istniał, zatem jaki?

Było sporo stanowisk, które formalnie nie były wymienione w wykazie stanowisk nomenklaturowych. Na przykład kierownik magazynu części zamiennych, mistrz zmianowy albo wychowawca klasy V szkoły podstawowej. Ale w każdym z tych przypadków lokalna organizacja partyjna mogła skutecznie oprotestować kandydaturę, jeśli miała zastrzeżenia natury politycznej (lub innej) albo jeśli sekretarz miał swojego protegowanego, którego chciał wepchnąć na to stanowisko. Bo i takie rzeczy się zdarzały.

3 godziny temu, secesjonista napisał:

nawet najwybitniejsze osobistości (znane ze swych prac już przed wojną), pomimo swego doświadczenia i wiedzy nie miały ostatecznego głosu w zakresie spraw kadrowych i głównych kierunków zmian w obszarach, które im podlegały.

Tym właśnie (między innymi) różnił się komunizm od kapitalizmu, że w komunizmie dyrektor nie był wszechwładnym dyktatorem, który miał wyłączne prawo do decydowania o wszystkich sprawach przedsiębiorstwa.

Tytuł "listka figowego" przysługiwałby wymienionym przeze mnie fachowcom, gdyby byli tylko tytularnymi dyrektorami, a rzeczywiste decyzje podejmowałby za nich ktoś inny. Tak jednak nie było. Ci ludzie mieli pewien zakres autonomii, który umożliwiał im działanie na rzecz prowadzonego przez nich przedsiębiorstwa. A ja nie spotkałem się z tym, aby w Muzeum Narodowym w Warszawie, gdzie rządził Lorentz, lub na Wawelu w Krakowie, gdzie dyrektorem był Szablowski, urządzane były wystawy na temat GL i PPR.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
23 godziny temu, Komar napisał:

Dyrekcje zakładów z konieczności musiały współpracować zarówno z komitetami zakładowymi partii jak i z radami zakładowymi związków zawodowych. Jak widać, było tu sprzężenie zwrotne: komitet miał wpływ na dyrekcję, ale i dyrekcja miała możliwość wpływania na komitet. Ja współczuję przedsiębiorstwu, w którym dyrektor na swoich współpracowników wybierał idiotów, żeby nie mieć z nimi kłopotów.

(...)

 

Jednak wśród tzw. kadry kierowniczej panowała opinia że na jakiegoś sekretarza (a w dużym zakładzie było ich trochę bo jacyś POP. Oddziałowi, zakładowi,itp) najlepiej nadaje się idiota. I, z tego co wiem, to wielu takimi było.

Poza tym to nie wiem czy można mówić że komitet zakładowy to byli współpracownicy dyrektora. Słyszałem o różnych groteskowych zajściach między na przykład jakimś sekretarzem a jakimś kierownikiem czy dyrektorem.  

 

23 godziny temu, Komar napisał:

Dyrekcje zakładów z konieczności musiały współpracować zarówno z komitetami zakładowymi partii jak i z radami zakładowymi związków zawodowych. Jak widać, było tu sprzężenie zwrotne: komitet miał wpływ na dyrekcję, ale i dyrekcja miała możliwość wpływania na komitet. 

(...)

 

 A tu to nie pachnie jakimś konfliktem interesów?  

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.