Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Narya

Wyspa Węży

Rekomendowane odpowiedzi

Narya   

Nie ma sądownictwa polskiego i ci, którzy robią intrygi, znajdą się w obozie koncentracyjnym" – powiedział Wł. Sikorski w kontekście obozu karnego na wyspie Bute, zwanej Wyspą Węży 18 lipca 1940 r.

Inne nazwy to Schinafoot, Rothesay, Bute czy Tiguabruaich. Wielu nazywa Wyspę Węży drugą Berezą.

W tym tygodniu w Tygodniku czytamy historię rozprawiania się z przeciwnikami politycznymi i opozycją przez rząd Sikorskiego i zsyłaniu oficerów do obozu karnego na Bute. Początkowo obóz funkcjonował we Francji w Cerrazay następnie po ewakuacji przeniesiono do Rothesay na Bute. Część więźniów kierowano do podobozu w Tighuabruaich.

Podchorąży Majewski wspomina: Było tam wszystko jak w Berezie Kartuskiej: i druty kolczaste, i baraki, i "żabka", i wybijanie zębów, i dozorcy sadyści, i komendant obozu, w którego kancelarii nasz więzień często szorował podłogę i bywał przy tym bity i kopany. Żandarmi byli specjalnie dobrani. Ludność szkocka wielokrotnie podchodziła do drutów, jednak kontaktu z więźniami nie nawiązała, bo straż przeszkadzała. Poza tym Szkotom wytłumaczono, żeby się nie zbliżali, bo tu siedzą szpiedzy i dywersanci niemieccy.

Po wojnie pojawił się artykuł o tajnym więzieniu w paryskiej Kulturze pt. "Rubens miał filię w Szkocji" w latach 53-54.

Historiografia polska na Zachodzie Europy ani w PRL nie podejmowała tej tematyki. Nawet po 1989 nie podjęto szerszych nad tą sprawą badań.

Po 1940 r. oburzone środowiska polonijne i tubylcze zebrały zeznania świadków i przesłały gen. Kukielowi, który poczynił odpowiednie kroki, ale te ostatecznie nie usatysfakcjonowały ofiar obozu karnego WP.

Obóz zlikwidowano jeszcze w czasie wojny po interpelacji w parlamencie brytyjskim po głośnych doniesieniach w brytyjskiej opinii publicznej o tym miejscu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   
Podchorąży Majewski wspomina: Było tam wszystko jak w Berezie Kartuskiej: i druty kolczaste, i baraki, i "żabka", i wybijanie zębów, i dozorcy sadyści, i komendant obozu, w którego kancelarii nasz więzień często szorował podłogę i bywał przy tym bity i kopany. Żandarmi byli specjalnie dobrani. Ludność szkocka wielokrotnie podchodziła do drutów, jednak kontaktu z więźniami nie nawiązała, bo straż przeszkadzała. Poza tym Szkotom wytłumaczono, żeby się nie zbliżali, bo tu siedzą szpiedzy i dywersanci niemieccy.

A podchorąży Majewski skąd ma te dane? Tzn. I w Berezie był i na Wyspie Wężów?

Nie czepiam się generalnie, bo tęż trochę obiło mi się o uszy, niemniej wypowiedź mało prawdopodobna.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

A mnie się nazwa wyspy podoba. Jak pomyślę, że trafił tam Grażyński, to uważam ją za adekwatną.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Narya   

Z tego co wiem, to podchorąży Majewski przebywał na szkockiej wyspie. Myślę, że tu chodziło o to, że pewnie słyszał i wiedział co nieco o Berezie i stąd porównanie (cytat tej wypowiedzi pochodzi z artykułu z Tygodnika Powszechnego).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   

Dobrze, że ten temat został poruszony. O ile faktycznie należałoby się i 100 lat pobytu na takiej wyspie gen. Dąbowi - Biernackiemu, to dlaczego prześladowano innych, młodych zdolnych wojskowych odsuwając ich od służby w PSZ (vide: losy naszego wybitnego sztabowca, szefa SG, gen. Stachiewicza), z czystego rewanżyzmu (bo Sanacja nie cierpiała Frontu Morges) ,czy też z przyrostu ambicji (brak przydziału bojowego we Wrześniu 1939r.) ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

prawdopodobnie chodzi o ten artykul. Jest [rano, 29/4] dostępny na Onecie: http://tygodnik.onet.pl/35,0,45576,wobozac...go,artykul.html [sam artykul to Tygodnik Powszechny].

ciekawy: zadaleś pytanie - dlaczego? Odpowiedź jest jasna i ma dwa aspekty. Pierwszy byl już dość mocno wspominany, przy okazji różnych dyskusji - jest to po prostu odsunięcie od jakiejkolwiek decyzyjności w ważnych sprawach polityczno - wojskowych, osób uznanych za skompromitowane w '39 r. Uznawano powszechnie za takie wszystkie te osoby które mialy jakikolwiek związek z wladzą II R.P. Przecież sam Sikorski byl w zasadzie odsunięty na boczny tor.

Drugim aspektem, jak sądzę, jest nasze polskie piekielko. Cokolwiek by nie mówić o polskiej emigracji [i partii które owe osoby reprezentowaly], to dla wielu osób byl to drugi lub trzeci garnitur przedwojennych polityków. We Francji roku '40 chodzila anegdotka prof. Kota: Co to jest emigracja? [w sensie powrześniowa] I padala odpowiedź: Pierwsi trzej to ministrowie, reszta to petenci... Wiązalo się to z chęcią jednoglośności, chęcią pokazania że wszyscy Polacy mają jedno zdanie, chcą walczyć, że nie ma żadnych zlych duchów. O ile wojskowi mogli być usuwani, o tyle dziennikarze [n.p "Cat"] byli traktowani jak powietrze, z prostego powodu mieli inne zdanie. Przecież w czasie wojny, nie byloby dla nikogo zrozumiale, ze ktoś siedzi bo byl sanatorem, ale jak najbardziej za to że byl agentem [wydumanym] niemieckim.

Potem [już po wojnie] coś takiego byloby "wodą na mlyn", wladz w Polsce. Krzyczycie że jesteśmy diablami w ludzkiej skórze, a wy sami mieliście obozu niewiele różniace się od niemieckich a co najmniej przypominające te okresu wojen burskich - do tego strażnicy, druty, psy i inne takie.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   
Piłsudski zabroniony

Sikorski nie może liczyć nawet na wsparcie polskiej opozycji. Jest przez nią zwalczany przy byle okazji - zbyt wiele wzajemnych urazów. Już wkrótce po przenosinach do Anglii oskarżali premiera o błędy i nieudolność. Myśleli, że w Londynie nie jest tak mocny jak w Paryżu. W lipcu 1940 r. prezydent Raczkiewicz próbował zdymisjonować Sikorskiego i powołać nowego szefa rządu. Powód: błędy popełnione we Francji. Brytyjczycy oświadczyli jednak, że interesuje ich tylko współpraca z premierem Sikorskim. Sikorski z Kotem proponują płk. Leonowi Mitkiewiczowi - jako szefowi kontrwywiadu - by objął inwigilacją przeciwników politycznych rządu. Mitkiewicz odmawia.

W czasie wizyty generała w USA piłsudczycy tłumaczą amerykańskim dziennikarzom, że Sikorski przybywa prywatnie, bo jego rząd został odwołany.

Sikorski nie pozostaje dłużny. Bezwarunkowo tłumi wszelkie przejawy kultu Piłsudskiego. Nie wolno śpiewać legionowych pieśni, wieszać portretów Komendanta. Wielu przedwojennym oficerom konsekwentnie nie pozwala na powrót do armii. Kilkuset innych umieszcza w obozach odosobnienia Rothesay i Tighnabruaich na szkockiej wyspie Bute. Jest tam m.in. gen. Dąb-Biernacki, który śle do Sikorskiego obraźliwe listy i za karę zostaje oddany pod sąd polowy, zdegradowany, wydalony z wojska. Na prośbę polskiego premiera Brytyjczycy zamykają go w cywilnym więzieniu, skąd wyjdzie dopiero pod koniec 1943 r. Wielu osadzonych pisze listy z błaganiem o zabranie z wyspy Bute do armii. Płk Mieczysław Paczkowski: "Znajduję się w tutejszym obozie tylko z powodu postawionych mi zarzutów, związanych z ewakuacją z Francji od dnia 3 XII 1940. Oczekuję na załatwienie mojej sprawy przez osiem miesięcy. Ustawiczne wyczekiwanie z dnia na dzień kompletnie wyczerpało mnie nerwowo i fatalnie odbija się na moim stanie zdrowia. Przypuszczam, że z łatwością udowodnię niesłuszność postawionych mi zarzutów. Kampanię wrześniową w Polsce odbyłem z wyróżnieniem, a we Francji pracowałem z całym oddaniem się. W październiku 1939 ojca mego aresztowano w Wilnie i wywieziono w głąb Rosji, a w lutym 1940 resztę mojej rodziny, w tym jedynego pięcioletniego syna Jerzego. (...) Proszę o przeniesienie mnie z tutejszego obozu na najcięższą pracę w pociągach pancernych, gdzie oficerowie są w charakterze szeregowych".

Załatwcie to ze Stalinem

Po zerwaniu przez Stalina stosunków dyplomatycznych z rządem RP Churchill zaczyna unikać kontaktów z polskim premierem.

Sikorski też nie ma ochoty na jałowe spotkania, zawiódł się mocno. Pojedzie więc do USA porozmawiać z Rooseveltem. Poprosi go o wsparcie w sprawie wschodnich granic. Tam nie traktują Polaków jak ubogich krewnych - rozumieją naszą wielką rolę w walce, dają 12,5 mln dolarów rocznie na podziemną działalność w okupowanym kraju.

Kiedy jednak pod koniec listopada 1942 r. Sikorski spotyka się z Rooseveltem, oprócz komplementów nie dostaje nic. Za to w brytyjskiej i amerykańskiej prasie jest mnóstwo krytycznych artykułów o Polakach - jako politycznych awanturnikach, którzy szkodzą alianckiej sprawie i oczerniają Rosjan, co jest bardzo na rękę Hitlerowi. Jest też dużo dobrego o ZSRR.

Finis Poloniae

Z samobójstwem Wieniawy było tak:

Rok przed śmiercią wysłał z Nowego Jorku list do Sikorskiego: "W przygotowanej robocie należy wystartować od pokazania, że absolutnie przestały istnieć kwestie personalne, koterie i jakieś sprawy partyjne, tak szkodliwe i tak nieistotne wobec faktu, że Polską rządzą Hitler i Stalin, i wobec chmurnej naszej przyszłości (...) Zaznaczam przy tym, że wprost nie widzę dla siebie możliwości życia poza służbą w wojsku i udziałem w walce przeciw ciemiężycielom Polski".

Sikorski rzeczywiście zamilkł na wiele miesięcy. Jednak gdy przybył do Ameryki pertraktować z Rooseveltem, zaprosił Wieniawę na rozmowę w cztery oczy. Zaproponował Hawanę. Po przeszło godzinie wyszli z pokoju wyraźnie rozluźnieni.

Po latach Antoni Słonimski skomentuje zachowanie Sikorskiego: "Nie bez wyraźniej złośliwości dał mu jakieś drugorzędne stanowisko. Wieniawa przyjął to upokorzenie, co mieli mu za złe towarzysze legionowi".

Wieniawa miał jednak dosyć polsko-polskiej wojenki. Malarka Irena Lorentowicz krótko przed jego samobójstwem była świadkiem sugestywnej sceny: "Tego dnia szłam ulicą, obok kawiarni w dole miasta, gdzie na tarasie siedzieli pułkownicy i z boku naprzeciw nich Wieniawa. Oni wściekli i gadatliwi, zwłaszcza Rajchman, Koc, Jędrzejewicz - Bolesław blady, milczał. Było w tym coś niezwykłego, czego nie mogę zapomnieć".

Potem Rajchman - Henryk Floyar-Rajchman - twardy piłsudczyk, emocjonalnie wyjaśnił sprawę Wieniawy swojemu koledze, płk. Marianowi Romeyko: "On, Wieniawa, człowiek najbliższy Komendanta, ten jego ukochany, ten Bolek, jego powiernik, zdradził swego wodza. Pogodził się, porozumiał z największym wrogiem Komendanta... Może największym, jakiego kiedykolwiek miał Piłsudski... Wieniawa sam to zrozumiał, zrozumiał dobrze... Szkoda, że tak późno... bo musiał zrozumieć, że za to musi zapłacić. Tak, zapłacić... zapłacić swym życiem... wykupić się z tej hańby...".

Tuż przed samobójstwem Wieniawa napisał do Rajchmana: "O, Henryku, wiem, jak potrafisz być okrutnym. Błagam Cię, nie mścij się po mojej śmierci na Bronce i Zuzi".

Podczas ostatniej wizyty w USA premier spotkał się z wdową po Wieniawie. Długo rozmawiali na osobności. Nie rzuciła oskarżeń pod adresem Sikorskiego. Ojciec nie widział szans dla naszej ojczyzny, uważał, że to koniec, Finis Poloniae - mówi po latach córka Wieniawy.

Zagrajcie Pierwszą Brygadę

W styczniu 1943 r. w polskich dywizjach w Szkocji rozchodzi się wieść, że naczelny wódz po wizycie w USA ma coś ważnego do powiedzenia. Cholerna plucha i niesamowite błoto. Niektóre jednostki całą noc jadą, żeby zdążyć. Dyskusje: "Ogłosi układ o nowych granicach?", "A może wypowie Brytyjczykom służbę i przeniesiemy się do Ameryki?". Kilkanaście tysięcy mężczyzn ustawia się w czworoboku, witają wodza gromkim okrzykiem. Jeden z dowódców wydaje komendę: "Żołnierze - do mnie!". Oddziały łamią szyki i biegną w stronę trybuny, otaczają Sikorskiego. Premier widzi morze hełmów i zaciekawione, ufne twarze. Wie, że wielu z nich to Kresowiacy. Zaczyna przemawiać, ale samymi ogólnikami, ogranymi hasłami, że trzeba pokonać Niemca, że mamy powody do dumy. Wieczorem polscy oficerowie siadają w kasynie, przy palącym się kominku.

- Nie wiem, po co było to całe zamieszanie - stwierdza jeden. - Czysty pic na wodę.

Nikt nie oponuje.

Sikorski chce być blisko swoich żołnierzy, potrzebuje tego bardziej niż kiedykolwiek. W maju 1943 r. leci ze świtą na Bliski Wschód do polskiego II Korpusu.

Zaraz po wylocie ktoś dzwoni do ministra Karola Popiela i dwóch innych osób, by poinformować, że samolot Sikorskiego rozbił się, wszyscy zginęli. Minister sprawdza - to na szczęście tylko żart w złym stylu. Inspekcja ma trwać kilka tygodni, generał się cieszy, bo ma dość Londynu. Kreśli wielkie plany. Mówi, że jeszcze nie wszystko stracone, że poleci do Moskwy pogadać ze Stalinem.

Jest w dobrym humorze. W czasie wizyty w jednej z dywizji mówi: - A, niech będzie. Zagrajcie "Pierwszą Brygadę", wasza orkiestra na pewno to umie!

Do Londynu wraca na początku lipca - przez Gibraltar.

Źródło: http://wyborcza.pl/1,101285,6983252,Sikors...1&startsz=x

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

ciekawy: tak między nami na bazie tego tekstu można stwierdzić kilka faktów i postawić kilka pytań:

1. Gibraltar był w pewnym sensie zabójstwem czysto polskim dokonanym przez Polaków na Polakach, wykorzystanych być może przez kogoś trzeciego, ale jednak jest to w kwestii "kto" naszą wewnętrzną sprawą.

2. Między nami rodakami - czyli do wejścia ZSRR do wojny, wszyscy traktowali Sikorskiego jak jedyną osobę do wspólpracy [przewidywalny? uległy?], reszta nie grała roli i nie miała wiele do gadania.

3. Oznacza to, że o Wyspie Węży wiedziano, i tu powinno paść pytanie - czy aby nie była ona w jakiś sposób wykorzystywana rozgrywkach politycznych.

4. Pytanie które zaprowadzi nas do odpowiedzi w kwestii śmierci Sikorskiego jest takie: komu na niej by zależało, jeśli by zmianil politykę i zbliżył się do piłsudczyków, przy dwóch istotonych założeniach: spadkobiercy sanacji mu jnie wierzą [obwiniając za kolegów na Wypie Węży i Wieniawę], oraz że opozycja wewnątrz jego rządu byla mocna lub bardzo mocno, zaś on sam nie miał popracia możnych...

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Witam;

prawdopodobnie chodzi o ten artykul. Jest [rano, 29/4] dostępny na Onecie: http://tygodnik.onet.pl/35,0,45576,wobozac...go,artykul.html [sam artykul to Tygodnik Powszechny].

ciekawy: zadaleś pytanie - dlaczego? Odpowiedź jest jasna i ma dwa aspekty. Pierwszy byl już dość mocno wspominany, przy okazji różnych dyskusji - jest to po prostu odsunięcie od jakiejkolwiek decyzyjności w ważnych sprawach polityczno - wojskowych, osób uznanych za skompromitowane w '39 r. Uznawano powszechnie za takie wszystkie te osoby które mialy jakikolwiek związek z wladzą II R.P. Przecież sam Sikorski byl w zasadzie odsunięty na boczny tor.

Drugim aspektem, jak sądzę, jest nasze polskie piekielko. Cokolwiek by nie mówić o polskiej emigracji [i partii które owe osoby reprezentowaly], to dla wielu osób byl to drugi lub trzeci garnitur przedwojennych polityków. We Francji roku '40 chodzila anegdotka prof. Kota: Co to jest emigracja? [w sensie powrześniowa] I padala odpowiedź: Pierwsi trzej to ministrowie, reszta to petenci... Wiązalo się to z chęcią jednoglośności, chęcią pokazania że wszyscy Polacy mają jedno zdanie, chcą walczyć, że nie ma żadnych zlych duchów. O ile wojskowi mogli być usuwani, o tyle dziennikarze [n.p "Cat"] byli traktowani jak powietrze, z prostego powodu mieli inne zdanie. Przecież w czasie wojny, nie byloby dla nikogo zrozumiale, ze ktoś siedzi bo byl sanatorem, ale jak najbardziej za to że byl agentem [wydumanym] niemieckim.

Potem [już po wojnie] coś takiego byloby "wodą na mlyn", wladz w Polsce. Krzyczycie że jesteśmy diablami w ludzkiej skórze, a wy sami mieliście obozu niewiele różniace się od niemieckich a co najmniej przypominające te okresu wojen burskich - do tego strażnicy, druty, psy i inne takie.

pozdr

Wyspa i wcześniejsze obozy wpisują się w jeden ciąg, w którym znaczącą rolę miała komisja ds.rozliczeń za klęskę wrześniową.

Pomimo rozgardiaszu, niepewnej sytuacji już 10 X 1939 rząd postanowił powołać taki organ, a ukonstytuował się on 26 X 1939, a już 22 XI 1939 powołano obóz w Kerizi, już gdy padała Francja prezydent Raczkiewicz wydaje dekret "powołujący komisję w związku z wynikiem kampanii wojennej 1939 r."

2 I 1940 J. Stańczyk idzie dalej i stawia na posiedzeniu rządu wniosek o postawienie przed właściwym sądem wojskowym Edwarda Śmigłego-Rydza m.in. za dezercję.

Nie ograniczył się we wnioski li tylko do byłego Naczelnego Wodza, przed sądem chciał zobaczyć również gen. Wacława Stachiewicza (b. szefa Sztabu Głównego), gen. Tadeusza Kasprzyckiego (b. ministra spraw wojskowych), b. premiera Felicjana Sławoja-Składkowskiego (za: ułatwienie Niemcom napaści na Polskę od strony Czech i Słowacji), b. ministra spraw zagranicznych płk Józefa Becka (za: konszachty z hitlerowskimi Niemcami przeciw naszym sprzymierzeńcom i próby oderwania pewnych państw od współpracy z Francją).

Na jego nieszczęście wniosek padł... wskutek jak to zaprotokołowano na posiedzeniu rządu:

"wobec stwierdzenia trudności prawno-konstytucyjnych (tu kamyczek do ogródka kolegi FSO, w sprawie osądzenia Rydza) i technicznych na drodze realizacji tego wniosku w obecnych warunkach oraz wobec niechęci władz francuskich względem spraw tego rodzaju".

/podkreślenia moje własne, cytowane wypowiedzi za Sprawcy klęski wrześniowej przed sądem historii. Dokumenty komisji badawczych władz polskich na emigracji oprac. M. Adamczyk i J. Gmitruk/

Choć formalnie na czele komisji stanął gen. Haller to wiadomo, że faktycznie pracom komisji przewodził płk Izydor Modelski, jak wiadomo niezwykle zasłużony w walkach, we wrześniu 1939 roku.

FSO napisał:

Przecież sam Sikorski był w zasadzie odsunięty na boczny tor.

A rzeczywiście - odsunięty, stąd pewnie udział Stanisława Strońskiego w pracach komisji "weryfikacyjnej".

Komisja była niezwykle pracowita, w sumie przesłuchała przeszło 5 tys. Polaków.

Zajmowała się niezwykle istotnymi zagadnieniami, jak m.in.

- odpowiedzialność za zajęcie zapasów tranu przez Niemców

- co się stało z testamentem Piłsudskiego

- kto był najczęstszym bywalcem domu państwa Rydzów

- którzy oficjele przekraczając Zaleszczyki rządowymi samochodami winni są kradzieży aut

- za czyje pieniądze Michał Sokolnicki zakupił kapelusz żonie w Helsinkach

- co się stało z kolekcją monet i dewiz zabezpieczonych przez wojewodę Tymińskiego (komisji umknął fakt przekazania jej Składkowskiemu).

Jak widać były to w tym okresie zagadnienia ważne dla interesu narodowego.

Patrząc jak komisja z niezwykłą zaciętością tropiła kwestię specjalnego funduszu MSZ (8 mln zł), widać wyraźnie gdzie był ukryty najgorszy wróg rządu Sikorskiego...

"nieobliczalne kontakty Becka z dziennikarzami, dyplomatami i agentami niemieckimi w Rumunii, które idą w parze z przyjaźnią dla Anglii i zamierzoną konferencją z Edenem, niewygasłe jeszcze ambicje jego, bezwzględność, która nie omija żadnego środka prowadzącego do celu czyniły i czynią go (o ile nie jest obecnie unieszkodliwiony) najgroźniejszym przeciwnikiem Rządu".

I na koniec słowa Mikołajczyka na posiedzeniu Rady Narodowej z 9 III 1940:

"przez przyjęcie tego wniosku przesądzamy w naszej opinii, że istniała wina, za którą ponoszą odpowiedzialność ostatnie rządy polskie...Tym samym więc, na wstępie przyjmując ten wniosek, w naszym wewnętrznym przekonaniu przesądzamy także winę aktem politycznym..."

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

to jest gorzej jak polskie piekielko... To polskie bagno w najczystszej postaci. Będąc czasem zlośliwym - owe sądy przypominają mi nieco to co dzialo się na slynnym Nadzwyczajnym Zjeździe na którym Stalina od czci i wiary odsądzali ci którzy razem z nim ręka w rękę... Tak już bardziej na serio - nie wiem czy w ogóle owa komisja miala jakiekolwiek prawo sądzić, czy osądzać wymienionych. Z jednego prostego powodu - byli oni o ile mnie pamięć nie myli [i stopień przed nazwiskiem] zawodowymi wojskowymi, a ci z kolei podpadali pod K.K.W., nie zaś pod dowolną komisję prezydencką. Co więcej rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z 24. 10. 1934 wskazuje wyraźnie, że jeżeli przestepstwa mialy związek z wojskiem [czy to z powodu formalnego bycia wojskowym, lub związków ze sprawami wojskowymi] także odpowiadają przed K.K.W. Do tego wszystkiego o ile mnie zasady państwa prawa nie mylą, prawo nie dziala wstecz... Mając tyle wątpliwości co do pewnych podstaw prawno - formalnych oznacza tyle, że dowolny raport komisji mozna bylo powiesić w pewnym przytulnym miejscu...

Do kamyczków do ogródka pod tytulem zarzuty - można dolożyć chyba jeszcze jeden podawany przez "Cata". Podobno w czasie przerzucania zlota przez Rumunię, ktoś kupil żonie wodę do picia i tabletki na ból glowy i dal jakąś niewielką lapówkę policjantowi - i się z tego nie rozliczyl... Co oznaczalo, że "przeturmanil" państwowe pieniądze.

Sikorski i rząd emigracyjny, staral się pokazać, że jest zupelnie czymś innym od sanacji i sanatorów, zaś między Bogiem a prawdą musieli ich jakoś zakrzyczeć, bo przecież pierwszy lepszy konstytucjonalista czy prawnik, móglby podważyć sposób przekazania wladzy konstytucyjnej w ręce Sikorskiego... Stąd zaś niedaleka droga to podważania jego pozycji [realnej czy urojonej - to już osobna sprawa]

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Witam;

to jest gorzej jak polskie piekielko... To polskie bagno w najczystszej postaci.

...

Tak już bardziej na serio - nie wiem czy w ogóle owa komisja miala jakiekolwiek prawo sądzić, czy osądzać wymienionych. Z jednego prostego powodu - byli oni o ile mnie pamięć nie myli [i stopień przed nazwiskiem] zawodowymi wojskowymi, a ci z kolei podpadali pod K.K.W., nie zaś pod dowolną komisję prezydencką. Co więcej rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z 24. 10. 1934 wskazuje wyraźnie, że jeżeli przestepstwa mialy związek z wojskiem [czy to z powodu formalnego bycia wojskowym, lub związków ze sprawami wojskowymi] także odpowiadają przed K.K.W. Do tego wszystkiego o ile mnie zasady państwa prawa nie mylą, prawo nie dziala wstecz... Mając tyle wątpliwości co do pewnych podstaw prawno - formalnych oznacza tyle, że dowolny raport komisji mozna bylo powiesić w pewnym przytulnym miejscu...

pozdr

To nie do końca tak.

Nie zwróciłeś uwagi na słowa J. Stańczyka:

"...przed właściwym sądem wojskowym".

Komisja nie miała osądzać, a raczej zebrać materiał dowodowy na poczet przyszłego procesu, zresztą komisja nie miała raczej wymiaru trybunału osądzającego, a raczej miała mieć wymiar polityczno-symboliczny... stąd nie do końca można się zgodzić z twą opinią, że wyniki jej prac można sobie powiesić w wiadomym miejscu...

Trzeba też pamiętać, że o ile stawienie się przed komisją miało formalnie być dobrowolne, to praktyka wskazuje, iż bez złożenia wyjaśnień trudno było uzyskać przydział, czy to cywilny, czy wojskowy. komisja działała też poprzez konsulaty, by otrzymać pomoc, wizę itp. trzeba było złożyć wyjaśnienia.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

secesjonista: przeglądając K.K.W. [wyd '28, choć nie podejrzewam, żeby się w późniejszym okresie coś zmieniało] jest jeden problem - jakkolwiek można by Rydza osądzić za dezercję [i pewnie kilka pomniejszych rzeczy] to pozostawało pytanie: co z resztą tych którzy "zwinęli żagle w tym samym dniu"?. Bynajmniej nie mam na myśi zwykłych oficeró czy żołnierzy co przez zieloną granicę, wobec totalnego chaosu... Tylko sporą grupę z tych co tak ferowali wyroki. Dalej: K.K.W. przewiduje kary [różne zresztą] za bardzo konkretne przewinienia, nie zaś za polityczną "mniemanologię stosowaną". Artykułów zaś w stylu "ułatwienie ataku na sąsiada by za czas X łatwiej atakować nasz kraj" - po prostu nie ma. To już jeden kłopot - bo sama komisja będąc polityczna mogła rożne farmazony pleść.

Kolejną sprawą jest to dlaczego w momencie przekazywania władzy owe osoby miały mandat do jej sprawowania a potem już nie [-> patrz oskarżenia...]. W końcu - dopóki wina nie będzie udowodniona zgodnie z prawem dana osoba uznawana jest za niewinną.

W dowolnym sądzie wojskowym, wszyscy poza Rydzem, prawdopodobnie by się wywinęli od jakiejkolwiek kary, sami zaś oskarżający nie wywinęliby się od oskarżeń z powodztwa cywilnego o szkalowanie i takie tam. Same zaś przydziały, wobec tego co się działo w wojsku polskim, wobec nastawienia ludzi do uchodźców z wysokich kręgów sanacyjnych, w zasadzie nie mieli oni czego szukać.

Przy okazji: w sądach obowiązuje k.p.k. [kodeks postępowania karnego -> bo sąd wojskowy karny], ktory wymusza pewne kroki na sądzie, który umożliwia pewne kroki i działania oskarżonemu. Owa komisja musiałaby działać, w bardzo podobny lub identyczny sposób chcąc by jej meterialy miały zastosowanie w sądzie [czy to wojskowym czy cywilnym]. To tak na marginesie.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.