Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
gregski

Sterowce

Rekomendowane odpowiedzi

gregski   

Broń, która składa sie głównie z wodoru!

Szalony pomysł, który przez wszystkie lata wojny kontynuowali z uporem maniaka.

Rezultat:

Na 115 sterowców Niemcy stracili 53 a dalsze 24 były zbyt mocno uszkodzone, aby je remontować. Straty personelu sięgnęły około 40%.

Ocenia się, że szkody, jakie wyrządziły były pięć razy mniejsze niż koszt tego przedsięwzięcia. Czy naprawdę nie było wśród Niemców nikogo, kto potrafiłby zakończyć ten nonsens znacznie wcześniej?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego nonsens? Sterowce miały duży zasięg, duży, nieosiągalny dla ówczesnych samolotów pułap, udźwig bomb większy niż ówczesnych bombowców, mogły wisieć nad celem i nie wytwarzały dużego hałasu. Ich pojawienie się na niebie nad Antwerpią czy Londynem wywoływało ogromny efekt psychologiczny, nawet panikę mieszkańców. To jasne, że wobec rozwoju lotnictwa ich czas minął wraz z zakończeniem I wojny światowej. Ale swoje niepodważalne zalety i swoje "5 minut" w pws miały.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   

Sterowiec był-jak na ówczesne czasy-jedyną bronią powietrzną zdolną do przenoszenia większego ładunku(samoloty, że tak powiem, jeszcze raczkowały). Problemem głównym był gaz, który wypełniał sterowiec-wodór. Każdy dziś powiedziałby, że najlepszy jest hel-ale- czy Niemcy mieli do niego w ogóle dostęp?

A w ten sposób-zasiały panikę i to była główna zaleta. Nie ilość zniszczeń, lecz fakt i świadomość, że Niemcy mogą dolecieć nad stolicę i bombardować. Wg mnie-pod względem strat-to jak U-Booty podczas II WŚ.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Jesienią 1916 roku Gotha wyprodukowała dwusilnikowe bombowce o zasięgu 800 km. udźwigu 500 kg. i pułapie 5000 m. Rok później do linii weszły samoloty Staaken z dwutonowym udźwigiem.

To, po co było nadal bawić się Zeppelinami?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
redbaron   

MYślę, że w marynarce, jako rozpoznanie lotnicze mogły sę jeszcze jakiś czas okazywać przydatne. W warunkach walk na lądzie rzeczywiście odegrały swoje 5 minut - zwaszcza przy praktycznym braku artylerii przeciwlotniczej w początku wojny. Zwłaszcza, że ciężkie bombowce, o których wspomniał gregski to prawie koniec wojny.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
MYślę, że w marynarce, jako rozpoznanie lotnicze mogły sę jeszcze jakiś czas okazywać przydatne.

Chciałem tylko zaznaczyć, że te maszyny były znacznie bardziej narażone na warunki atmosferyczne niż samoloty, a niemiecka marynarka operowała na Morzu Północnym ... .

Dobre bombowce to bardziej druga połowa wojny niż jej koniec. W każdym razie od 1917 roku sterowce można było sobie spokojnie odpuścić.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   

Gothy wykonały cztery naloty na Anglię.

Nie wiem czy się opłacało. Poza tym-sterowiec może posuwać się z wiatrem po cichu, na wyłączonych silnikach.

Ale rzeczywiście-fakt wykorzystania ciężkich bomberów, jak Zeppelin-Staaken-wydaje się mocno zastanawiający. W przypadku zestrzelenia, załoga byłaby w stanie się uratować.

Zastanawia mnie tylko, czy Niemcom starczyłoby czasu na wyszkolenie ludzi.

Tak przy okazji-czy te bombowce miały zamknięte kabiny?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

o sterowcach wiem kilka rzeczy ledwie, że istnialy, że stanowiły zagrożenie nie tylko dla npla ale i dla swoich [głównie z tego, że ich wypełnieniem był wodór]. Nie wiem czy mam dobre informacje, ale czy to prawda że zwyklą amunicja nie mogłą takiemu olbrzymowi zbytnio zaszkodzić? I dwa - dlaczego do końca ery sterowców ['37 r. katastrofa w St. Zjedn.] stosowano wodór, który bynajmniej gazem bezpiecznym nie jest?

Zupełnie inaczej miałaby się sprawa gdyby stosowno gazy niepalne [n.p. hel].

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
redbaron   
I dwa - dlaczego do końca ery sterowców ['37 r. katastrofa w St. Zjedn.] stosowano wodór, który bynajmniej gazem bezpiecznym nie jest?

Zupełnie inaczej miałaby się sprawa gdyby stosowno gazy niepalne [n.p. hel].

pozdr

Myślę, że dlatego, że wodór jest tańsszy. W taki sterowiec trochę tego trzeba było jednak napompować...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   

A oto fragment:

''Dowódca L 53, porucznik Proell, po pierwszym zaskoczeniu, opanowuje się szybko.

-Spokojnie, moi panowie-mówi do oficerów.-Jeden samolot, chociażby cudem wyrzucony z morza, nie jest groźny. Kilka przestrzelin w płótnie nie przeszkodzi nam, a nasi cekaemiści wykończą go szybko! Wzniesiemy się zresztą zaraz na większą wysokość-niech atakuje od spodu, w najgorszy dla siebie sposób! Zabawimy się!

Następne jednak minuty uświadamiają Niemcowi jego omyłkę. ''Camel'' strzela zapalającymi pociskami!''

J. Piwowoński, ''Niezwykłe okręty'', str. 124

Z helem była taka sprawa, że mieli go Amerykanie, lecz nie chcieli go dać(ani sposobu na jego uzyskanie) Niemcom-ale to już po wojnie.

W czasie wojny Niemcy chyba nie wiedzieli o helu nawet.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Wodór nie tylko jest tańszy, ale i lżejszy, dając większą siłę wyporu (nośną). Za to szybciej przenika przez powłoki.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Forteca   
Myślę, że dlatego, że wodór jest tańsszy. W taki sterowiec trochę tego trzeba było jednak napompować...

Jest tańszy, to mało istotne. Po prostu JEST :D

Z helem jest gorzej. Pierwszy sterowiec USN "Shenadoah" zużył praktycznie całe światowe zapasy helu, jakie wtedy istniały ;) Tak że następny sterowiec US Navy o konstrukcji sztywnej, musiał być napełniny tym samym helem, z "odzysku" po rozebraniu "Shenandoah".

To jasne, że wobec rozwoju lotnictwa ich czas minął wraz z zakończeniem I wojny światowej.

Nie minął - w DWS US Navy posaidała ogroną ilość sterowców patrolowych - nie ma lepszego sprzętu do długiego patrolowania nad morzem, a i bombę głębinową można zrzucić.

Nb. wielkie sterowco-lotniskowce marynarki USA o konstrukcji sztywnej, dzięki wyposażeniu w doskonały sprzęt optyczny były w stanie śledzić z daleka ruchy flot, same nie będąc zauważone - dobrze znany jest pzypadek gdy chyba Akron śledził Lexingtona, nie będąc zauważonym. Oczywiście to mogło trwać do czasu wprowadzenia radarów.

A oto fragment:

''Dowódca L 53, porucznik Proell, po pierwszym zaskoczeniu, opanowuje się szybko.

-Spokojnie, moi panowie-mówi do oficerów.-Jeden samolot, chociażby cudem wyrzucony z morza, nie jest groźny. Kilka przestrzelin w płótnie nie przeszkodzi nam, a nasi cekaemiści wykończą go szybko! Wzniesiemy się zresztą zaraz na większą wysokość-niech atakuje od spodu, w najgorszy dla siebie sposób! Zabawimy się!

To piękna fikcja literacka. Każdy dowódca steroca wiedziął jak groźny jest nawet jeden samolot i jak nieskuteczny jest ogień własnych ckm.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   

Być może. Przytoczyłem tylko fakt, że przestrzeliny zwykłymi pociskami nie mogły zaszkodzić sterowcowi.

Przynajmniej wg Piwowońskiego.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Zwykła amunicja niekoniecznie musiała być zabójcza. W przeciwnym razie nie kombinowano by ze strzałkami pokrytymi fosforem, czy rakietami.

PS.

Anders, Staakeny miały zamknięte kabiny.

Edytowane przez gregski

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

Być może. Przytoczyłem tylko fakt, że przestrzeliny zwykłymi pociskami nie mogły zaszkodzić sterowcowi.

Nawet i pociski zapalające "karabinowego" kalibru miały poważne trudności z podpaleniem czegoś takiego.

Po pierwsze, pamiętajmy (chociaż to chyba wszyscy obecni wiedzą), że sterowiec nie był zbudowany jak odpustowy balonik. Miał powłokę zewnętrzną, nadającą mu sztywność (ewentualnie jeszcze szkielet, ale mniejsza o to, bo na palność nie wpływa). A wewnątrz niej dopiero były te elastyczne "worki", komory z gazem nośnym, tzw. balonety.

Po drugie, wodór nie pali się przecież "sam z siebie" - musi być zmieszany z powietrzem, z którego będzie czerpać tlen do spalania. Czysty wodór wewnątrz balonetów zapalić się nie mógł; musiał najpierw wymieszać się z powietrzem w odpowiednich proporcjach (co prawda dosyć szerokich, od 4 do 74% obj.).

Po trzecie, zastanówmy się, jak zbudowany był karabinowy pocisk zapalający z tego okresu. Były z grubsza biorąc cztery główne schematy ich budowy, które pozwolę sobie opisać poniżej po swojemu:

- nr 1 - "fosforowy dziurawiec". Taki pocisk miał wewnątrz płaszcza krótki ołowiany rdzeń w tylnej części, przed nim zaś ładunek białego fosforu. Z boku płaszcza był otworek zalutowany łatwotopliwym stopem. Gdy pocisk nagrzał się w trakcie wystrzału, stop wytapiał się, a fosdor który też się topił w tych warunkach, zaczynał powolutku wypływać wskutek rotacji pocisku. Drobinki fosforu, wypływające przez otworek, samozapalały się w kontakcie z powietrzem i za pociskiem powstawał niewielki płomień i smużka dymu. W momencie uderzenia w przeszkodę ołowiany rdzeń przemieszczając się do przodu pod wpływem bezwładności wyciskał fosfor przez ów otworek, a także przez rozerwany płaszcz, który jest wzglęcnie cienki i zwykle przy każdym większym uderzeniu się jakoś tam rozpada.

- nr 2 "super-smugowy". Pocisk smugowy ma stosunkowo krótki rdzeń z przodu a za nim jest kapsuła z masą pirotechniczną najczęściej na bazie magnezu + jakiś utleniacz. Masa zapala się przy wystrzale i płonie w okropnie wysokiej temperaturze. Wypływające z dna gazy spalinowe są na tyle gorące że świecą jasno nawet w dzień, pozwalając na obserwację lotu pocisku. Jak taki pocisk utkwi w czymś łatwopalnym, to owe gorące gazy mogą spowodować zapalenie tego czegoś. A pewne takie ekstremum stanowiły niemieckie pociski 11 mm systemu Lenz czy francuskie Desvignes. W ogóle nie miały płaszcza tylko wydrążony ołowiany rdzeń o stosunkowo cienkich ściankach i zawierały olbrzymią ilość tej masy pirotechnicznej. Buchały więc w locie płomieniami na maxa, a przy uderzeniu w coś solidniejszego cienkościenny pocisk mógł się rozlecieć, rozrzucając kawałki palącej się masy.

- nr 3 "pan cernik" czyli pocisk ppanc. - zapalający. Pocisk zbudowany był podobnie jak nr 1 tylko nie zawierał ołowianego rdzenia, ani fosforu, ani też nie miał dziurki z boku ;). Rdzeń był dosyć duży i z twardej stali, a przed nim znajdowała się niewielka ilość masy pirotechnicznej. Przy uderzeniu w jakąś przeszkodę - np. jakiś pancerz - rdzeń ruszał dzielnie do przodu i przebijał wszystko na swej drodze (wszystko tzn. płaszcz i ową przeszkodę oczywiście). A jeszcze w trakcie tego przebijania następowało ściśnięcie masy pomiędzy płaszczem i rdzeniem, wskutek czego zapalała się ona gwałtownie. Jeśli pocisk uderzył np. w opancerzony zbiornik paliwa jakiegoś pojazdu i rdzeń przebił jego powłokę, to była szansa że wypływające przez przestrzelinę paliwo napotka po drodze dopalające się resztki masy pirotechnicznej, z łatwym do przewidzenia efektem.

- nr 4 "małe BUM!" czyli pocisk wybuchowy wskaźnikowy. Wskaźnikowy to jest to, krótko mówiąc. Pocisk taki funkcjonował jak malutki pocisk artyleryjski. Miał jakiś taki maciupeńki zapalnik uderzeniowy (zwykle bardzo czuły) tyciuteńką spłoneczkę-detonatorek i niewielki ładuneczek wybuchowo-zapalający zwykle typu pirotechnicznego (paliwo-utleniacz). Przy uderzeniu w przeszkodę pocisk eksplodował, dając dobrze widoczny jasny błysk i chmurkę dymu. Jak sama nazwa wskazuje, amunicja taka służyła do wskazywania celu, np. przy naprowadzaniu ognia artylerii. Ale bardzo szybko się okazało, że nadaje się też nieźle do podpalania różnych rzeczy, np. właśnie takich wypełnionych wodorem balonów, sterowców czy drewniano-płóciennych samolotów.

No i teraz wyobraźmy sobie że strzelamy z amunicji karabinowej do takiego byka w rodzaju L-59 (62800 m3). Wiadomo, że zwykłe pociski niewiele zdziałają, jak już Andreas wyżej napisał. Zanim przez wybite przez nie małe otworki wypłynie tyle gazu by znacząco obniżyć siłę nośną, to wszyscy zainteresowani zdążą trzy razy osiwieć i dorobić się gromadki wnuków. A nasze zapalające?

Nr 1 i 2 nie mają dużych szans. Nie rozpadną się prawdopodobnie o cienkiścienną konstrukcję sterowca, tylko przejdą na wylot, niemal nie wytracając prędkości. Nawet jak po drodze napotkają strefę gdzie wodór miesza się z powietrzem, to jest bardzo prawdopodobne, że przelecą przez nią tak szybko, że nie zdążą dostarczyć dość energii do spowodowania zapłonu. Chyba żeby w niej utkwiły na dłużej, np. uderzając o szkielet sterowca.

Nr 3 jest bez szans, niemal na pewno nie napotka wewnątrz sterowca niczego takiego, o co by się mógł rozcalić.

No i zostaje nam nr 4 nasz wskaźnikowy bohater. Ten na pewno eksploduje przy uderzeniu w powłokę, wyrywając w niej dużą dziurę... ale w powłokę zewnętrzną. Jeśli po drugiej stronie znajdowała się strefa bogata w wodór no to sprawa załatwiona, niemal pewny jest wybuch, pożar, przepalenie najbliższego balonetu i uwolnienie dużej ilości wodoru podsycającej ogień. A jak się nie znajdowała no to znowu nic - sterowiec leci dalej z dziurką i tyle...

Być może zmasowany ogień z użyciem mieszanej amunicji, kierowany przez dłuzszą chwilę w to samo miejsce powłoki załatwiłby w końcu sprawę: kolejne pociski, przebijając powłokę i najbliższy balonet uwalniałyby coraz więcej wodoru i w końcu któryś wskaźnikowy zainicjowałby pożar czy wybuch. Ale w dynamicznych warunkach walki powietrznej nie byłoby to z pewnością łatwe... Dlatego goście rozmyślający nad walką ze sterowcami poszli raczej w kierunki broni wielkokalibrowej, nkm-ów, działek (także bezodrzutowych sporego kalibru) i rakiet, które mogły załatwić sprawę jednym trafieniem.

Edytowane przez Speedy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.