Skocz do zawartości

Karol Kontrev

Użytkownicy
  • Zawartość

    14
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Karol Kontrev

  1. Wojna hiszpańska 1936-1939 jest wydarzeniem, która zmusza do poważnych refleksji: 1) Na ile osoby o radykalnych przeciwnych pogladach politycznych są w stanie funkcjonować w jednym społeczeństwie. Silnie spolaryzowane społeczeństwo wydaje się zmuszone pogrążyć w chaosie, który może zażegnac jedynie dyktatura. Aby społeczeństwo demokratyczne mogło trwać radykałów musi byś bardzo mało. Demokracja zmuszona jest spychać na margines tych ludzi, wobec czego ich rzeczywiste prawa polityczne są dużo słabsze. Musi być więc demokracja jedynie pół-demokracją (gdzie spektrum polityczne musi byc po obu stronach obcięte)? 2) Jak należy rozumieć prastare "prawo do oporu wobec tyranii"? Ruszający na Krucjatę przeciw Republice karliści po prostu nie byli w stanie żyć w programowo ateistycznej lewicowej republice, w której nie szanowano ani Tradycji ani religii a duchowni byli prześladowani, kościoły palone. W państwie gdzie wolno było odbierać człowiekowi ziemię na mocy decyzji rządu. Gdzie wychwalano publicznie zbrodnie rewolucji francuskiej a fanatycy nosili portrety Stalina. A przede wszystkim, gdzie dochodziło do kilkudziesięciu mordów politycznych rocznie, którym lewicowa władza sprzyjała a nawet je inspirowała. Calvo Sotelo został przeciez zamordowany przez policjantów. Dla karlistów Republika była po prostu Anty-Hiszpanią. Dzisiaj potępia się powstanców przeciw Republice, ja zamierzam ich bronić. 3) Wojna hiszpańska jest to jeden z najbardziej zafałszowanych okresów w historii. Dużą rolę odgrywały tu następujące fakty: ok 80% dziennikarzy miało sympatie lewicowe, opiniotwórcze środowiska opanowane były przez lewicowców czy wręcz stalinowców (casus George'a Orwella, który za swoją sympatię do anarchistów i krytykę komunistów został napiętnowany w swym środowisku), aktywną działalność propagandową na świecie prowadziły osoby powiązane z NKWD. Po wojnie sytuacja nie była pod tymi względami lepsza.
  2. Jestem ciekaw jak odnosicie się do róznych orientacji politycznych w XIX wieku? Zagadnienie to jest zblizone aczkolwiek nie pokrywa się z zagadnieniem obecnych sympatii politycznych. Ktoś np. Może uważać, że w XIX wieku potrzebne były daleko idące zmiany i popierać ówczesnych liberałów lub demokratów. Ta sama osoba może jednak stwierdzić, że obecnie trzeba się raczej zatrzymać i preferuje konserwatyzm. Jest bardzo wiele możliwosci. W ankiecie postarałem się wymienić jak najwięcej kierunków politycznych, nawet tych, które miały znikome poparcie.
  3. Orientacje polityczne w latach 1815 - 1918.

    Zacytowałem fragmenty tekstu, co do których chcialbym się wypowiedziec: 1) W PRL-u bardzo wielu osobom odebrano dobra, które zaliczyłem do osobistych, często wprost a często de facto zmuszajć np. do emigracji a potem przejmując dobra, nie mówiąc już o odebraniu środków na utrzymanie (ile setek dworów stoi dziś zrujnowanych). Przedsiębiorstwa (nawet małe) nacjonalizowano powszechnie w latach w poczatku lat 50-ych. Nie wspomnę już o mordowaniu i więzieniu ludzi za nic, co do tego chyba nie mamy żadnej róznicy zdań. 2) Mówiąc zupełnie ściśle: teoria Lenina nie była wydedukowana z teorii Marksa, tu się zgadzam, miałem raczej na mysli logikę dziejów. Nie mogę sobie wyobrazić jak ktoś kiedykolwiek mógł wierzyć, że cała klasa NARAZ będzie sprawować rządy nad krajem a nastepnie światem. Anarcho-syndykaliści rozumieli przynajmniej, że takie bezpośrednie rządy proletariatu moga obejmować co najwyżej gminy i pojedyncze zakłady pracy. Jak podaje Trocki w swej autobiografii, gdy zapytał pewnego anarcho-syndykalistę o to jak w anarchizmie będzie wyglądać zarządzanie koleja (jechali akurat pociągiem), ten po chwili konsternacji odparł: "w anarchizmie nie będzie kolei". Początkowo wydało się to idiotyczne, potem jednak zdałem sobie sprawę, że ten człowiek patrzy na problem dużo bardziej trzeźwo niż wszyscy, którym roi się powszechne panowanie klasy robotniczej. Zarówno Trocki i ten anarchista realistycznie rozumieli zagadnienie: albo dykatura partii albo samorząd ale tylko o małym zasięgu. Teoria Marksa nie zawierała być może (niestety czytałem tylko część pism Marksa) teorii żadenj elity robotniczej, ale tu własnie boleśnie rozmijała się z praktyką do której dążyła. Leninizm nie wynikał z marksizmu ale uzupełnił go tam, gdzie marksizm zawierał nie dający się pominąć brak. 3) O tak, rozkład sympatii wyborczych jest ciekawym zagadnieniem: Galicja i Kaszuby są zdecydowanie prawicowe, przy czym Krakowskie i Kaszuby są konserwatywno-liberalne, a Reszowskie - narodowo-katolickie. Lewicowe są Ziemie Odzyskane, Poznańskie znowóż centro-prawicowe, ściana wschodnia jest bardziej ludowa i katolicka, Polska centralna jest... cetrowa. Bardzo interesujące zagadnienie: podziały polityczne biegną wzdłuż granic mocarstw zaborczych i dawnej granicy II RP. Wnioski są takie ziemie: rdzennie polskie będące za zaborów pod władzą Niemiec i Austro-Węgier są na prawo, ziemie zaboru rosyjskiego - ni w te ni we wte. Ziemie przyłaczone po II WŚ, gdzie ludzie mieszkają dopiero od 3 pokoleń - lewicowe. Ogólny wniosek dalszy: ziemie o ludności osiadłej od pokoleń są raczej na prawo, ziemie, gdzie nie ma tej tradycji - na lewo. Kraków... tak jestem dumny z mojego Miasta ! [ Dodano: 2006-08-20, 01:04 ] Gwoli uzupełnienia: Ja na prawde uważam teorię Marksa za genialną. Rzeczywiście ten człowiek pomylił się w niewielu kwestiach (stąd też tak duże poparcie i zainteresowanie inteligencji), niestety w zasadniczych: a) wspomniałem już o nierealności obejścia się bez dykatury partii lub biurokracji. B) sprawa absolutnie zasadnicza: Marks nie uznawał nieusuwalnej, przynajmniej w wyobrażalnej przyszłości, podstawowej róznicy między naukami przyrodniczymii naukami o człowieku: w tych drugich podmiot i przedmiot mają co najmniej dużą częśc wspólną (choc niekoniecznie się pokrywają: można np. wyobrazić sobie, że badany nie ma żadnej świadomości bycia badanym). W marksizmie przedmiotem jest społeczeństwo. Jednak gdy w społeczeństwie rozpowszechni się wiedza o nim samym, przedmiot się zmienia (możnaby rzec transcendentuje się sam wobec wiedzy o sobie). Marks właśnie twierdził, że ten proces ma swój kres w Rewolucji, gdzie wiedza zlewa się z praktyką (zamiast pozostawać w tyle)jednak uważam, że nie miał po temu podstaw. Nie docenil chyba przedheglowskich idealistów, którzy odkryli tę trwałą niemożliwość uchwycenia podmiotu jako przedmiotu opisując wiecznie nieuprzedmiotawialny podmiot jak "transcendentalny". Ta niemozliwość jest być może nawet niemożliwością logiczną. Chyba tak, tak sądze w każdym razie. c) kiedy rozważam zagadnienie nędzy proletariatu, z jednej strony pojawiają się naturalne odruchy empatii (niech przecież moją prawo skończyć pracę choćby po tych 10 godzinach, niech mają prawo do solidnego posiłku w międzyczasie i jakiś urlop - człowiek musi przecież mieć w życiu coś, zwłaszcza kiedy inni pławią się w luksusie). Potem jednak uderza mnie twarda logika Misesa, Hayeka, Friedmana: ochrona robotnika = wzrost kosztów pracy = spadek produkcji = wzrost cen i bezrobocia = zwiększenie nędzy innego robotnika, a czasem tego samego. Kończy się to tak jak dziś w Polsce: związkowe szychy mają wszystko, trochę pracowników ma dobre warunki pracy, a drugie tyle nie ma za to pracy w ogóle albo robi na czarno (po cenach rynkowych pracy). Wiem, że będziesz miał tu dużo uwag, ale musisz przyznać,że przedsatwiony schemat jest prawdziwy. Lewica twierdzi, że jest prawdziwy, ale tylko częsciowo, bo jest o wiele zbyt ubogi. Ma rację, tylko, że, w mej opiniii, zanadto go deformuje, bo uważa, że nie wyraża on (ten schemat) istoty ekonomii.
  4. Orientacje polityczne w latach 1815 - 1918.

    Piszesz, że nie były z gruntu złe. Uważam, że wymienione przeze mnie poniżej elementy doktrynalne dyskwalifikują moralnie całkowicie wiele nurtów lewicy, w tym marksizm. Z gruntu złe, w mej opinii, nie będą więc tylko te doktryny lewicowe, które owych elementów nie zawierają: 1) koncepcja dyktatury proletariatu; dyktatura jest w ogóle złem, może być tolerowana tylko jako mniejsze zło (tak oceniam dyktaturę np. Francoa wcześnie gen. Primo de Rivery w Hiszpanii); dyktatura proletariatu jest jednak szczególnie złą ideą z kilku przyczyn: a) absolutnie nierealna jest wizja dyktatury całej klasy, było to oczywiste, że będzie musiała być to dykatura pewnej ekipy w imieniu proletariatu. Tak więc mamy tu silne przesłanki za totalitaryzmem: rządząca ideologia, zdyscyplinowana elita, legitymizacja "demokratyczna"; teoria Lenina nie była wypaczeniem marksizmu, tylko jej logicznym rozwinięciem. B) całkowicie oderwana od rzeczywistości jest idea, że prości ludzie, niewykształceni robotnicy mogą zarządzać sensownie państwem (etap dyktatury proletariatu to jeszcze państwo). Nie jest tak, że "kucharka może być ministrem". Konieczne jest w takim razie, że owa dyktatura albo bardzo szybko się rozpadła albo wyewoluowała w dyktaturę biurokracji. Biurokracja to nie robotnicy. Ma własne interesy, jest przy tym z gruntu cyniczna. Jeśli się istnieje tylko dla władzy, a nie tez dla innych celów, to ma się szczególną tendencję do degeneracji, co widzimy w zasadzie na przykłądzie każdej biurokracji (np. ONZ, UE, itd) c) Nieuasadniony jest optymizm co do szczególnych moralnych kwalifikacji ludzi z warstw ludowych, którzy mieli by rządzić w nowym systemie. Osobiście uważam, że wysoki poziom etyczny (w sensie intuicji moralnej czy wrażliwego sumienia) jest rozłożony z grubsza po równo po wszystkich klasach. Lud jest o tyle mniej kwalifikowany do władzy, że nie posiada wykształconego przez wieki kodeksu rządzenia, który był jednak obecny w monarchiach pzrzed Rewolucją Francuską. Jego naruszenia były raczej wyjątkiem niż reguła, z tym że o naruszeniach jest dużo w książkach, bo wzbudzaja największe zainteresowanie. 2) Zgubna pycha rozumu: żadna wysoce abstrakcyjna teoria nie może być przedkładana nad teorie i zasady opierające się na doświadczeniu społeczeństw (tu jestem w 100% konserwatystą-ewolucjonistą). W 1848, kiedy bodajże powstał Manifest Komunistyczny, istniały już liczne doświadczenia pokazujące bezsens eksperymentów społecznych. Np. reformacja pomogła zrodzić naconalizm i etatyzm, radyklaizm demokratyczny Oświecenia: zaowocował zbrodniami nie znaną dotąd w Europie skalę, zniszczył kodeks etyczny klas panujących, zastępując go ideą pragmatycznych umów i pogoniza zyskiem. 3) Pogwałcenie świętego prawa do prywatności. Własność prywatna jest integralnym elementem tego prawa, które uważam za święte. Można dyskutować, czy np. posiadanie fabryki, w której nigdy się nie było, zalicza się do tego prawa. Tu będzie wiele kontrowersji, jednak absolutnie niewątpliwe jest, że istnieje tego rodzaju włąsność, której naruszanie jest bez wątpienia zbrodnią. I chyba każdy powinien to przyznać. Można by tu wprowadzać rozróżnienie, nad którego udoskonaleniem pracował Proudhon: własności osobistej i posiadania (to to drugie określał jako kradzież). Własność osobista jest na pewno święta i nietykalna. Należą do niej np.: - zwierzęta domowe - mieszkanie lub dom w całości (nawet bardzo duży) - otoczenie domu , np. ogród (choć nie wszelkie posiadłości ziemskie) - wszytsko co znajduje się w domu: ubrania, meble, książki, naczynia, itp. - środek transportu, np. samochód - przedsiębiorstwo o ile było osobiście załozone lub zarządzane, było założone przez osobę z rodziny lub inną osobę bliską - pamiątki rodzinne - wszelkie rzeczy darzone szczególnym sentymentem - wszelkie wytwory własnej pracy (o ile są w posiadaniu) - kapitał potrzebny o utrzymania powyżej wymienionych - kapitał potrzebny na umożliwienie posiadania dzieci i zapewnienie dzieciom godziwego startu życiowego oraz na utrzymanie starszych członków rodziny lub dowolnych osób, których opieki podejmie się posiadacz - broń osobista, która znajduje się w posiadaniu - wszelkie artkuły pierwszej potrzeby potrzebne do utrzymania posiadacza i wszelkich osób pod jego opieką (nawet gdy innym brak tych dóbr) Ponadto nie wolno odbierać: - w przypadku przeprowadzania odbierania posiadania dobra na rzecz osoby X, wszystko, z czego osoba X dobrowolnie zrezygnuje - wszystko, czego sama nie będzie zdolna używać uufff... to chyba większość najważniejszych kategorii. Ja w ogóle uważam własność za niemal świętą, ale te kategorie powyżej są z całą pewnością nietyklane. W ekstremalnych przypadkach klęski, wojny itp. może nastąpić jedynie czasowe wypożyczenie niektórych kategorii dóbrwłąsności osobistej (np. części wielkiego domu, przyległości domu, środka transportu, broni). Z pełną gwarancja niezwłocznego zwrotu po wygaśnieciu wyższej konieczności i o ile to tylko możlwe zrekompensowania zużycia powstałego podczas wypożyczenia w wyniku działania wypożyczających. Tak więc socjaldemokracji, a przynajmniej jej prawego skrzydła, nie można w żadnym razie uznać za z zasady złą. Wysokie opodatkowanie dochodów np. uważam zdecydowanie za zło, ale dopóki ktoś zaleca realtywnie niewielkie zło (nie będące zbrodną) w wyniku głebokiego przekonania o możliwości realizacji w wyniku tego szlachetnych celów, to poglądy tego kogoś mogę traktować z szacunkiem. Naruszanie własności osobistej jest zas zbrodnią i jeśli ktoś to głosi, to taki człowiek żyje wg. mnie w błędzie (często nieświadomie). Wysokie podatki będą zbrodnią jednak, gdy uniemożliwiają ochrone owych dóbr osobistych, np. wyniszczają przedsiębiorstwo, uniemożliwiają utrzymanie domu itp.). Również nikt kto głosi nawet bardzo skrajną wizję socjalizmu, ale wyznaje przy tym pełną dobrowolność przy budowie takiej utopii (co oznacza nie tylko wykluczenie dykatury ale nawet przejęcia mienia z mocy ustawy państwa demokratycznego!) nie może być krytykowany. Socjalista, który wyrzeka się używania siły przy realizacji swych celów (państwo demokratyczne tez używa siły przejmując czyjś majątek) może być wręcz uznany za posatć heroiczną. Będzie działał głownie słowem, sztuką itp. Acha. Wiele kategorii jest tego typu, że jest rzeczą niezwykle trudną lub niemożliwą często ustalić, co przynależy do własności osobistej. Dlatego zaznaczam, że podaję tu pewną ideę a w żadnym razie nie szkic ewentualnego (dziś nierealnego) projektu prawnego. Do tego trzeba by chyba lat pracy wielu wybitnych specjalistów o poglądach zbliżonych do mnie.
  5. Co możesz powiedzieć o Hitlerze?

    Filmu nie widziałem, ale zamierzam to nadrobić. Nic zupełnie nie wiem o uzaleznieniu Hitlera od narkotyków. Ja natomiast słyszałem plotkę, że był on największym bodajże w Europie kolekcjonerem pornografii... Przydałoby się zweryfikować te rewelacje. Fromm nic nie wspomina o żadnym z tych uzależnień a przypuszczam, że zrobiłby to gdyby były solidne dowody na ten temat. Jednak książka jest napisana bodajrze w 1966, więc od tego czasu mogły wypłynąć jakieś nowe fakty.
  6. Orientacje polityczne w latach 1815 - 1918.

    Witam! Dziękuję za udział! Teraz mamy też wypowiedź za lewicą. Chociaż jestem zdecydowanym przeciwnikiem lewicy i wyznaję hasło rzucone bodajże przez Miltona Friedmana: "nie ma czegoś takiego jak darmowe obiady", to rozumiem fascynację ówczesnych ludzi marksizmem. Filozofia ta miała wprawdzie wiele błędów merytorycznych (niekonsekwencji) ale umiała uwodzić. Młody intelektualista musiał mieć wiele zimnej krwi by nie ulec choć trochę czarowi trej doktryny, która nareszcie zdawała się wyjasniać WSZYSTKO i mieć realny kontakt z życiem. Nie mówię, juz o wynędzniałym robotniku... Mimo to uważam, że lepiej aby marksizmu nigdy nie było, gdyż zrodził on najstraszniejszy ustrój świata: komunizm (tak, jestem przekonany że gorszy niz nazizm). Z reszta ruchy autorytarno socjalistyczne oraz anarcho-kolektywistyczne zainspirowały wszelkie laickie faszyzmy (Włochy, Anglia) i nazizm (Hitler przyznawał się sekretnie do fascynacji praktyką partii komunistycznych). Wolałbym aby powstała fascynująca teoria, która nie niosła by w sobie groźby totalitarnej dyktatury. Wyłonienie socjaldemokracji uważam za milowy postęp wobec komunizmu. Szkoda, że nie wszędzie i nie zawsze socjaldemokraci byli konsekwentnie antykomunistyczni. Szanowałbym ich wtedy bardziej. Tym jednak, którzy byli, nalezy się duży szacunek, ponieważ nie dali się zwieść pozornej zbieżności celów. Co do dzisiejszej sytuacji w Polsce, to dałbym wiele żeby na miejsce tej swołoczy wylądowałą jakaś godna szacunku partia kontynuująca najlepsze tradycje przedwojennego PPS. Kiedy np. Kalisz powołuje się na PPS, to mówię sobie: "przylepiło się gówno do statku i mówi: płyniemy!" (szkoda, że nie ja wymyśliłem ten tekst). Kiedyś myślałem, że Unia Pracy pod kierownictwem Ryszarda Bugaja będzie taką uczciwą partią. Niestety p. Bugaja wysłano na zieloną trawkę. Teraz lewicę opanowali konformiści i oszołomy, związkowe szychy i lupenintelektualiści. Pozdrawiam
  7. Orientacje polityczne w latach 1815 - 1918.

    Ech, nikt nie chce podjąć dyskusji... Czyżby nikogo (oprócz mnie i szanownego Administratora) nie interesowała polityka w XIX wieku, kiedy kształtowały sie główne idee polityczne, często aktualne do dziś? Rewolucja Francuska, Napoleon, Restauracja, Wiosna Ludów, narodziny marksizmu... tyle ważnych wydarzeń historycznych, w których polityczne orientacje stanowiły element ważny albo nawet postawowy...
  8. Co możesz powiedzieć o Hitlerze?

    Ciekawą analizę osobowości Hitlera podaje Erich Fromm w książce "Anatomia ludzkiej destrukcyjności". Wedle oceny autora oraz mojego własnego poglądu wypracowanego na podstawie przedstawionych tam danych, Adolf Hitler nie kwalifikował się jako osoba chora psychicznie, podpadał natomiast pod poważne zaburzenia osobowości. Osoby tego rodzaju sa traktowane jako w pełni poczytalne, jednak nie wiem czy jest to do końca właściwe, ponieważ posiadają one bardzo słabo rozwinięte ego, czyli mają niską kontrolę nad swymi emocjami i nie potrafią w wielu aspektach racjonalnie myśleć. Według danych zebranych przez Fromma osobowość Hitlera była bardzo niedojrzała, pod pewnymi względami miał mentalność 12-15 chłopca. Obsesyjna nienawiść rasistowska także wykraczała daleko poza jakąkolwiek normalność. Biologiczny rasizm Hitlera był zdaniem Fromma specyficzną postacią "obsesji czystości", która często jest skutkiem nekrofilnych (w szerokim nieseksualnym sensie) skłonności. Co ciekawe dwaj inni wysocy dostojnicy III Rzeszy: Himmler i Goebbels także cierpieli na poważne zaburzenia osobowości. Daje nam to przerażający obraz Niemiec: przemysłowo-militarnego molocha kierowanego przez ekipę pół-wariatów i ich kolesi-parweniuszy, którzy powinni raczej uczęszczać na psychoterapię i wykonywać mało odpowiedzialne zawody, niż ustawiać życie (i śmierć) innym.
  9. Orientacje polityczne w latach 1815 - 1918.

    Dzięki za udział w mojej ankiecie. Między obydwoma liberalizmami istniała jedna poważna różnica: "arystokraci" nie byli wrogami przeszłości i jej najpotęzniejszych instytucji: Monarchii i Kościoła. Pragnęli ograniczenia ich potęgi ale na drodze wyłącznmie pokojowych reform. "Burżuje" byli radykałami. Domagali się radykalnego zerwania ze "starym": zniesienia monarchii i podporządkowania Kościoła państwu, byli naogól wrogami religii i byli antyklerykałami. Do czasu byli gotowi popierać rewolucję, choć byli niechętni terrorowi. "Burżuazyjnym" liberałem był np. Danton. Podobną oreintacje reprezentował Dyrektoriat. W gospodarce "arystokraci" byli skłonni (ptrzynajmniej przez dłuższy czas) akceptować róznice prowincjonalne i stanowe (np. ulgi podatkowe) a "burżuje" domagali się absolutnego niezróżnicowania obywateli po tym względem. "Arystokraci" (np. Monteskiusz) pragnęli parlamentaryzmu z izbą wyższą reprezentującą stany uprzywilejowane. "Burżuje" woleli prostą reprezentację ale z cenzusem majątkowym. Mozna powiedzieć , że "arystokraci" byli orientacją pośrednią między ewolucyjnymi konserwatystami a "burżujami".
  10. Wielka Rewolucja Francuska

    Uważam, że Rewolucja Francuska była jednym wielkim nieporozumieniem skrzyżowanym z koszmarem. Nie widziano chyba dotąd w łacińskiej Europie tak strasznych (co do ilości i co do przyczyny) zbrodni. Zastosowano na wielką skalę wojnę totalna (Wandea, ok. 200 tysięcy zamordowanych; zamiar, częsciowo zrealizowany, zrównania z ziemią Lyonu, rewolucyjny terror indywodiualny). Umiarkowani, liberalni republikanie zapewne nie dążyli aż do takiej eskalacji, ponoszą oni jednak winę za wspóludział w doprowadzeniu do tego, co się wydarzyło. Zawinili mianowicie pychą, szaloną ideą, że człowiek może bezkarnie zerwać z tradycją i wprowadzić sprawiedliwszy porządek kierując sie własnym ograniczonym rozeznaniem. O radykałach nie ma nawet co dyskutować, gdyż sa oni nie lepsi od bolszewików. Obalenie tradycyjnej monarchii bardzo szybko doprowadziło początkowo do rządów populistycznych a następnie potwornej dykatatury. Prawa ludności zostały w rzeczywistości drastycznie ograniczone a Deklaracja miała przerażający podtekst ("tolerancja republikańska zaczyna się ze śmiercią ostatniego katolika" - Diderot). Dla mnie jest ona XVIII wieczną wersją konstytucji ZSRR. Monarchia Ludwika XVI była jaka była, ale nie zdarzały się tam takie okropieństwa. Rewolucja dała też bezpośredni impuls do rozwoju socjalizmu oraz laickiego nacjonalizmu i nacjonalistycznego imperializmu - ideologii, które pustoszyły świat w XX wieku. Jesli chodzi o tzw. osiągnięcia, to zniesienie obciążeń feudalnych nie poprawiło na ogół sytuacji chłopów. Deklaarcja nie zawierała prawie niczego dobrego, czego wcześniej juz by nie powiedzieli chrześcijańscy intelektualiści. Novum był radykalnie laicki kontekst owych idei. Ogłoszenie równości było beztreściowym frazesem, wówczas do tego niebezpiecznym. Wolność sumienia dotyczyła jak wskazuje cytat z Diderota a przede wszystkim praktyka, tylko niektórych grup. Reasumując: Rewolucja Francuska nie była wielkim krokiem na drodze postępu ale radykalnym zerwaniem z prawidłowym ciągłym postepem społecznym i rozpoczęciem całkiem nowego projektu historycznego, na końcu którego stanął bolszewizm i hitleryzm.
  11. Traktat Wersalski

    Podział Niemiec. Największym zagrożeniem dla pokoju w Europie okazały się (zgodnie z obawami Francuzów) Niemcy. Należało wykluczyć możliwość niemieckiej agresji zarówno na wschód jak i na zachód. Równowaga w Europie była zabuzona, ale nie dlatego, że Niemcy były za słabe, ale dlatego, że były za silne. Najważniejszą rzeczą było zapewnienie, aby Austra i Czechy nie mogły zotsać anektowane do Rzeszy. Jedyny sposób jaki tu widzę, to utrzymanie i wspieranie monarchii Austro-Węgierskiej i niepodległościowych aspiracji Bawarii. Najlepsze byłoby trwałe rozdzielnie Prus od południowo-zachodnich Niemiec i maksymalne osłabienie tych pierwszych. Przy tym: powinno się zadbać o to, by te działania jak najmniej dotykały ludnośc (brak szykan ekonomicznych). Niemcy nie były do końca jednolite etnicznie (pólnocni Niemcy byli językowo zbliżeni do Holendrów), religijnie ani historycznie (Rzesza jako jeden organizm istniała dopiero niecałe 50 lat). Faktem jest, że panowało poczucie jedności wielkoniemieckiej i to chyba jest najważniejsze. Jednak uważam, że była szansa na trwały podział Niemiec. Moim ideałem mapy Europy dla roku 1919 byłaby mapa po wieloma względami podobna do tej z połowy XVIII wieku. Moim zdaniem wtedy panowała równowaga w Europie (z wyjątkiem tego, że Polska była bardzo słaba). Różnica polegałaby przede wszystkim na istnieniu zjednoczonych Włoch i państw bałkańskich. Monarchia Austro-Węgierska byłaby też dużo lepszym partnerem w pakcie antybolszewickim. Przede wszystkim było to państwo konserwatywnych elit, dla których bolszewizm był zarazą numer jeden. Czechosłowacja natomiast nie była nigdy szczególnie zainteresowana zwalczaniem ZSRR. W okresie międzywojennym na Bałkanach troszczono się głownie o blokowanie Węgier, podczas gdy priorytetem powinien byc opór wobec niemeickiej i bolszewickiej ekspancji. ZSRR był drugim głownym zagrożeniem dla pokoju w Europie. Tym bardziej dobrze by było aby Polska była jak najsilniejsza i miałą zabezpieczone tyły (granicę z Niemcami). Wydaje mi się, że utworzenie państw w granicach konsekwentnie na zasadzie etnicznej dałoby miażdzącą przewagę Niemcom i w żadnym razie nie osłabiłoby ich tendencji do ekspancji (na początku XX wieku apetyty Niemiec sięgały duzo dalej niż granice etniczne: Belgia, Holandia, reszta Lotaryngii, obszar Królestwa Polskiego, Litwy i Łotwy, w porywach jeszcze Estonia, Ukraina, Szwajcaria..!!! z tego co mi wiadomo w 1915 Niemcy żądali aneksji Belgii i obszaru Królestwa Polskiego). Chciałbym na koniec zapytać Was, co sądzicie o moich propozycjach co do: - Węgier (niezależnie od tego czy byłyby osobnym państwem czy częścią Austro-Węgier): to znaczy granice przynajmniej z 1943 (z grubsza etniczne) a najlepiej szersze (wraz z terenami zamieszkałymi przez ludność mieszana oraz niemiecką), i żadnych odszkodowań i demilitaryzacji; - Armenii: niepodległość i zjednoczenie obu częsci, które potem trafiły do Turcji i ZSRR; było to przewidziane w traktacie z 1920, ale potem mocarstwom zabrakło woli by to zagwarantować - Grecji: aby po wiekach niewoli odzyskała przybajmniej wszystkie tereny gdzie kwitła jej starożytna i średniowieczna kultura, czyli: wybrzeże Azji Mniejszej, Cypr, Dodekanez i Konstantynopol; na tych obszarach zamieszkiwała głownie ludność grecka ale z dużą mniejszościa turecką;
  12. Wojna hiszpańska 1936-1939

    W Katalonii i Kraju Basków bardzo silną pozycję miał tzw. integralny nacjonalizm. Zwolennikom tego nurtu zależało przede wszystkim na jak najszerszej autonomii a nawet niepodległości. Uważali, że opowiedzenie się po stronie Republiki, lepiej zapewni im zrealizowanie tych dążeń. Baskowie mieli poza tym głownie poglądy katolickie i konserwatywne, co powinno popchnąć ich do opowiedzenia się po stronie Franco. Jednak pielęgnowanie własnej samodzielności uznali za wyższa wartość. Decyzję nacjonalistów baskijskich uważam za tragiczną pomyłkę, która przedłużył wojnę, doprowadziła do wielu cierpień. Gdyby Republika wygrała, dostaliby autonomię narodową ale dotknęłyby ich antykatolickie ustawy rządu centralnego. Nie mówiąc już o wariancie, iż komuniści lub anarchiści przejmują pełnię władzy... Katalonia natomiast została szybko opanowana przez anarchistów z CNT, którzy bezwzględnie odparli próbę opanowania kraju przez frankistów. Opor został spacyfikowany terrorem. Katalońscy anarchiści wystawili wiele oddziałów ochotniczej milicji CNT. Równocześnie Baskowie z Nawarry niemal jednogłośnie opowiedzieli się po stronie powstańców gen. Franco. Nie jest więc dokładnie prawdą iż Baskowie walczyli po stronie Republiki. Nawaryjczycy byli jej zdecydowanymi wrogami. 70 tysięcy ochotników z "czerownych beretów" (większość z Nawarry) przyłączyło się do powstania w pierwszych tygodniach. Jak widzimy osoby z mniejszości narodowych często bardzo aktywnie brały udział w wojnie po obu stronach. Przyczyny były głownie światopoglądowe, ideowe. Acha. Nazywanie powstańców "faszystami" jest błędem powtarzanym często przez zwolenników lewicy. Po stronie Franco walczyli bowiem: - karliści (tradycjonaliści jednoznacznie wrodzy faszyzmowi) - CEDA (chadecja) - wszelkiej masci konserwatyści - jednostki regularnej armii - Falanga Hiszpańska - JONS (Junty Ofensywy Narodowo Syndykalistycznej) Faszystowską organizacją jest tylko ta ostatnia. Falangę można też uznać za faszystkowską, choć różni się bardzo od typowych faszystów, stąd lepszym okresleniem jest "faszyzująca". Karliści, chadecy i konserwatyści oraz zwykli żołnierze nie mieli nic wspólnego z faszyzmem!
  13. Traktat Wersalski

    Widzę, że mój przedmówca krytycznie ustosunkował się do części moich pomysłow. Chciałbym zatem podjąc polemikę. Moim zdaniem warunkiem wybuchu II WŚ była radyklana dysproporcja sił i ambicji pomiędzy Niemcami a ich głownymi przeciwnikami w Europie (Francja, Anglia). Drugim warunkiem było nawiązanie porozumienia z ZSRR, które w zasadzie eliminowało Polskę jako zagrożenie dla Niemiec. Zatem właśnie osłabienie a nie wzmocnienie Niemiec, o ile byłoby ono konsekwentnie utrzymywane, mogłoby stanowić zabezpieczenie. Jednocześnie wyraziłem przywiązanie do zasad sprawiedliwości w traktowaniu pokonanych. Niespraiweliwość wobec Niemców nie polegała by na tym, że umożliwia się im powrót do dawnych tradycji niezalezności państwowej, zróżnicowanych z reszta kulturowo, obszarów. Uważam, że ludnośc południowych i zachodnich Niemiec powinna mieć prawo uzyskać niezależność od Berlina. Pytanie najważniejsze jest teraz takie, czy ludnośc Nadrenii albo Bawarii chciałaby się utrzymać w tej niezalezności od zdominowanych przez Prusy Niemiec północnych. Jest niestety bardzo prawdopodobne, że nie. Przetrwanie Austro-Węgier stanowiłoby przeciwwagę dla ekspancji terytorialnej Niemiec, jednak pojawia się tu ten sam problem: na ile taka inicjatywa miałaby poparcie ludności (choćby wśród samycg Węgrów i Austriaków). Osobiscie jestem sympatykiem idei zdecentralizowanej, wielonarodowej monarchii, której centrum byłby Wiedeń. To właśnie taka monarchia wydała z siebie najwybitniejsze umysły początków XX wieku: Freuda i jego uczniów, wielkiego filozofa Ludwiga Wittgensteina, to w niej kształcili się członkowie przyszłego Koła Wiedeńskiego, Karl Popper, wybitni muzycy i literaci. Te idee powrotu do podzielonych Niemiec sa być może utopijne, ja jednak chciałbym uzyskać dużo więcej informacji na temat takiej możliwości. Jakie rzeczywiście były nastroje Niemców? Wiadomo, że w Bawarii istniało pewne poparcie dla tego pomysłu. Niesprawiedliwośc wobec Niemiec polegała na upokarzających a niewiele wnoszących represjach: 1) okupacja częsci ziem 2) odszkodowania wojenne, z których i tak większośc umorzono 3) demilitaryzacja Nadrenii 4) próba oderwania niewielkich etnicznie niemieckich obszarów na Zachodzie poza Alzacją i Lotaryngią; 5) niewłaściwym rozwiązaniu kwestii Alzacji i Lotaryngii; moja propozycja byłaby taka: Lotaryngia dla Francji, w Alzacji - plebiscyt; 6) jeżeli negatywnie przesądzimy mozliwośc podziału Niemiec i uznamy, że państwo winno być wyznaczone za zasadzie etnicznej "wielkoniemieckiej", to należałoby zezwolić na przyłączenie Austrii; paradoksalnie takie rozwiązania mogłyby przysłużyć się pokojowi, zmniejszając tendencje Niemców do rewizji Traktatów; Co do granicy polsko-niemieckiej podtrzymuję popracie dla propozycji Dmowskiego (ewentualnie bez Mazur, które od początku należały do Prus); rezygnacja ze Śląska i Gdańska nie zmniejszyłaby niemieckiego rewizjonizmu, który domagałby się zwrotu Wielkopolski i Pomorza. Te zaś oczywiście należały się Polsce; niepodległą i zjednoczona Polska jest dla mnie koniecznym elementem Europy, podobnie jak Węgry. Są to państwa o tysiącletniej tradycji w pełni zasługujące na całośc i niepodległość (choć nie wyklucza to federacji z innymi, np. Austrią); Jestem przeciwnikiem zaistnienia Czechosłowacji, wyraźnie ufundowanemu na zasadach etnicznych. 1) aby utworzyć to pańswto konsekwentnie na tych zasadach, musiałoby ono mieć granice ze stycznia 1939; są one jednak niedobre; ogólnie sprzeciwiam się stosowaniu wszędzie zasady etnicznej; z Czechosłowacją problem był taki, że była państwem narodowym Czechów i Słowaków ale zawierała ogromne mniejszości narodowe i to o prastarej i wykrystalizowanej tożsamości; 2) stanowiłoby ono tylko czynnik destabilizujący ewentualny sojusz anty-radziecki, który powinien zostać bezwarunkowo zawarty przy udziale co najmniej Finlandii, Estonii, Łotwy, Polski, Rumunii, a najlepiej jeszcze Niemiec i Węgier; demoliberalna republika Czechosłowacji wykazywała się zawsze brakiem antykomunizmu; 3) Słowacja winna pozostać w państwie Węgierskim (tak jak było od 1000 lat) jednak przy pełnym równouprawnieniu ludności słowiańskiej, a Czechy powinny stać się dwu-narodową republiką na wzór Finlandii (gdzie j ęzyk szwedzki i fiński były równouprawnione), i tak cała elita Czech znała niemiecki; osobiście uważam, że znajomośc niemeickiego, któy najprawdopodobniej były powszechnie nauczany w szkołach stałaby się korzystna dla ludnośći słowiańskiej, która mogłaby bez problemu uczestniczyć w niemieckiej kulturze; język czeski nie miałby prawa być oczywiście dyskryminowany. Gdyby udało sie zachować Austro-Węgry, chętnie ujrzałbym je w postaci Austro-Węgro-Czech;
  14. Traktat Wersalski

    Traktat Wersalski oraz pozostałe traktaty zamykające I WŚ były niesprawiedliwe. Powinno się w nich konsekwntnie realizować program "pokój i sprawiedliwość bez zwycięzców", który się marzył idealistom takim jak prezydent Wilson. Tymczasem miał miejsce zwyczajny rabunek pokonanych i poniewieranie słabszych. Niesprawiedliwe były też rozstrzygnięcia mocarstw w sprawie wschodnich granic Polski, nienależące do żadnego z tych traktatów. Ogólnie problem Polski (a także Armenii) powinien zostać uregulowany choćby bez udziału Rosji. Najbardziej barbarzyńsko potraktowano Węgry, które obciążono wspólodpowiezialnością za wybuch wojny. Odebrano im 2/3 terytorium, które później Węgrzy starali się odzyskać. Moim zdaniem niepodległośc od Węgier powinna uzyskać jedynie Chorwacja. Słowacja powinna otrzymać autonomię w ramach Węgier. Do Rumunii można by przyłączyć jedynie niewielka część siedmiogrodu zamieszkałą przez Rumunów i to nie całą, bo podzieliło by to Węgry na dwie części nie mające ze sobą terytorialnej łączności. Wszystkie obszary zamieszkałe przez Węgrów, Rusinów i Niemców powinny być pozostawione w państwie węgierskim. Ententa nie miała prawa obiecywać Rumunii tak wielkich obaszarów, które jej się nie należały. Polska powinna otrzymać Gdańsk i Górny Śląska w całości, zgodnie z granica zachodnią wytyczona przez Dmowskiego. Ententa powinna też przyjąć do wiadomości, że na wschodzie tzw. linia Curzona jest dla Polski głęboko krzywdząca. Lwów, Wilno, Grodno powinny się bezwzglednie znaleść w państwie polskim a stało się to dopiero po wojnie z bolszewicką Rosją. Podział Wołynia byłby sprawiedliwy (ludność była mieszana) ale w obliczu bolszewizmu powinno się walczyć o oderwanie jak największych obaszarów. Reasumując skłaniam się do granic wytyczonych przez Dmowskiego dla Polski, ale z dużą autonomią dla Ukraińców. Powinno się umożlwić odzyskanie niepodlgłości przez Bawarięi inne państwa niemieckie podbite przez Prusy. Były one takimi samymi ofiarami imperializmu pruskiego jak Polska czy Francja. Poniewieranie dynastii Habsburskiej było zwykłym łajdactwem. Dlaczego Austria czy Węgry nie miałyby pozostać monarchiami? Prawda jest taka, że całkowite rozbicie Austro-Węgier umożliwiło imperializm hitlerowski. Powinno się raczej chronić tę monarchię w pewnej zmienionej postaci. Sprawiedliwie bodajże załatwiono jedynie sprawę granicy prusko-duńskiej. Turcja powinna zostać okrojona jedynie do terytorium etnicznego pomniejszonego też o ziemie historycznie greckie. Grecji należały się Konstantynopol i wybrzeże Azji Mniejszej. Częściowo postulat przyłazcenia do Grecji wybrzeża został zrealizowany, choć po wojnie z Turcją Grecy stracili Azję Mniejszą. Ententa powinna dopilnować, aby tak się nie stało. WB powinna tez oddać Grekom Cypr a Włochy Dodekanez. Barbarzyństwem było pozostawienie Armenii na pastwę Turków i bolszewików. Armenia powinna być niepodległa w pełnym terytorium etnicznym. Niepodległośc powinna odzyskać także Gruzja. Taki byłby wg mnie sprawiedliwy kształt Europy po I WŚ. Czy sprzyjałby pokojowi? Trudno powiedzieć, ale zmniejszyłby ryzyko wybuchu tak barbarzyńskiej wojny jak II WŚ. Mogłyby miec miejsce konflikty na mniejszą skalę jak w 2 połowie XIX wieku. Jednak wierzę, że soprawiedliwy pokój miałby to do siebie, ze byłby w miarę trwały.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.