Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,662
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Bruno Wątpliwy


  1. Uznali, że wystarczy, jak "poleci" konkretny król/car,  a nie cała monarchia. Nowy był młody (chyba 24 lata) i z dosyć czystym kontem.

    Cytuj

    Bułgaria nie doznała też istotnego (a może wręcz żadnego) uszczerbku terytorialnego. Swoje militarne zaangażowanie ograniczała do działań lokalnych.

    Dostęp do Morza Egejskiego i fragmenty Macedonii - to jednak trochę bolało. A trzeba patrzeć na to w kontekście uznawania przez Bułgarów całej Macedonii za ziemie historycznie (i etnicznie) bułgarskie.

    A "działania lokalne" też sporo krwi kosztowały.


  2. Zainspirowała mnie poniższa, angielska karykatura z końca XVIII wieku (1792 r.) - The Flying Breakfast, or Contents of a Night Coach.

    Zob. np.:

    [G.L.S.] Anonymous, British, 18th century | The Flying Breakfast, or Contents of a Night Coach | The Metropolitan Museum of Art (metmuseum.org)

    The Flying Breakfast, or Contents of a Night Coach, March 9, 1792. Creator: G L S. # 2801575 - Heritage Images (heritage-images.com)

    File:The Flying Breakfast, or Contents of a Night Coach MET DP879280.jpg - Wikimedia Commons

     

    O ile dobrze ją zinterpretowałem, przedstawia śniadających i ziewających w gospodzie (o godzinie 5 rano) uczestników nocnej podróży dyliżansem.

    I pytanie wiążące się z tym obrazkiem - na ile praktyka nocnych podróży konnym transportem była wówczas rozpowszechniona?

     

    Sam muszę przyznać, iż widzę raczej trudności niż zalety (i tym samym postrzegam ten sposób podróżowania jako zdecydowany wyjątek od reguły dziennych podróży):

    1) znikome oświetlenie pojazdu i co za tym idzie chociażby większe ryzyko wypadku, czy zabłądzenia,

    2) niższa temperatura zewnętrzna w nocy (co w warunkach np. angielskich przez większość roku raczej wywoływało dyskomfort podróżnych),

    3) większe zagrożenie ze strony highwaymen i ogólnie mniejsza możliwość uzyskania szybkiej pomocy.

    A może było inaczej, chociażby ze względu na to, że  highwaymen spali;) i był to całkiem popularny sposób podróżowania?

     

    Uwaga: "wrzuciłem" to do wieku XIX, choć karykatura jest jeszcze z wieku XVIII, gdyż zakładam, że chodzi ogólnie o epokę w miarę zorganizowanego i rozwiniętego, długodystansowego transportu konnego w Wielkiej Brytanii - do upowszechnienia masowego transportu kolejowego. A poza tym w dziale o XIX wieku jest również dotyczący dyliżansów temat o ich kołach - Koła dyliżansów - Gospodarka, handel i społeczeństwo - FORUM.HISTORIA.org.pl - Forum historyczne

     


  3. Cytuj

    Co do Nadżibullaha-jednym z czynników jego upadku był pogłębiający się kryzys ZSRR zakończony jego rozpadem a od pewnego momentu-całkowite wstrzymanie dostaw i wszelkiej pomocy przez Jelcyna z ekipą.

    To oczywiste, ale pamiętam także wypowiedzi wieszczące, że upadnie chwilę po wycofaniu wojsk radzieckich.

     

    "W przypadku Najibullaha zewnętrzni obserwatorzy, na przykład z CIA, uważali najpierw (w listopadzie 1988), że >>reżim w Kabulu upadnie w ciągu 3-6 miesięcy, jeżeli nie szybciej, ale już w lutym 1989 r. przewidywano, ze >>Komunistyczny reżim w Afganistanie upadnie praktycznie w ciągu 6-12 miesięcy, chociaż z technicznego punktu widzenia posiada wystarczającą ilość broni, by utrzymać stolicę przez rok".

    Cytowane za: J. Modrzejewska - Leśniewska, Afganistan, Warszawa 2010, s. 376. Tamże (w przypisie 2 na s. 376) podane źródło: B.R. Rubin, The Search for Peace in Afganistan. From Buffer State to Failed State, New Haven - London 1995, s. 169.

     

    A jednak udawało mu się jeszcze przez kilka lat. Żołnierze radzieccy wyjechali z Afganistanu do lutego 1989, Nadżibullah przetrwał u władzy do kwietnia 1992 r. 

    Aktualnie może być podobnie. Może, ale nie musi. Jedyne, co będzie raczej na pewno - to dalsza wojna.


  4. Na razie pojawiają się właśnie pytania o dalszą zdolność operacyjną afgańskiego lotnictwa. Zob.:

    Rząd Afganistanu bez lotnictwa? - Altair Agencja Lotnicza

    Nie trzeba być wielkim prorokiem, żeby przypuszczać, iż wariant "Nadżibullah 2" jest prawdopodobny. Czyli - utrzymanie się aktualnej władzy przez jakiś czas (nawet zaskakująco długi dla niektórych obserwatorów), ale  potem jednak upadek (np. na skutek pojawienia się jakiegoś "Dostuma 2"). Ale równie dobrze (przy odpowiednim zaangażowaniu zewnętrznym) wojna może trwać całe dziesięciolecia. A w trwały pokój nie wierzą chyba już nawet najwięksi optymiści.


  5. Teraz sympatyczna ciekawostka spożywcza, odkryta na strychu i mająca związek z sympatycznym serialem.

     

    Na jednym z angielskich strychów odkryto nienaruszoną, aczkolwiek już niejadalną czekoladę ze specjalnej serii "od królowej Wiktorii" dla żołnierzy brytyjskich walczących w wojnie burskiej.

    Więcej można o tym znalezisku przeczytać na tych stronach:

    Oxburgh Hall: Queen Victoria's Boer War chocolate found in attic - BBC News

    Odkryto tabliczkę czekolady sprzed 121 lat | Historia zapomniana i mniej znana (wordpress.com)

    Second Boer War relic: Chocolate bar survives for 121 years (thesouthafrican.com)

     

    Czekoladowy dar królowej Wiktorii pojawił się w słynnym serialu "Dad's army". Odcinek "A Man of Action". A dokładnie to scena, w której Jones i Pike omawiają produkty spożywcze (zawierająca między innymi słynne pytanie - "Do you think we'll ever have bananas again?"), kończąca się niefortunnym uwięzieniem przez Pike'a głowy w bramie. 

     

    A oto opowieść kaprala Jonesa o rzeczonej czekoladzie [cytowana za: A Man of Action ‹ Series 7 ‹ Dad's Army (subsaga.com)]:

     

    "And talking of that, I'll tell you something reminds me of when I was in the Boer War.

    Christmas 1900 it was.

    Queen Victoria sent all of us lads a tin box with a slab of chocolate in it.

    I never touched that chocolate for 25 years. I kept it unopened for 25 years!

    Right through the Boer and the First World wars.

    When I went into hospital, I gave it to Charlie Higgins to look after.

     

    -You never ate it?

     

    -I never touched it for 25 years!

    Then one day I said to myself, "I fancy a bit of chocolate!"

    I opened the tin. It was full of sand!

    Charlie Higgins had eaten it while I was in hospital!

    -But I got my revenge on him!

     

    -What did you do?

     

    Every year, when we had the Old Comrades Association reunion,

    I used to look Charlie Higgins full in the face and sing...

    -..Comrades, comrades, ever since we were boys

    -Sharing each other's sorrow, sharing each other's...

    -..CHOCOLATE!!"

     


  6. Kolejny film Wilhelma Krönenberga (czy raczej Wernera Kronenberga - przynajmniej tak imię i nazwisko autora zapisano w podpisie pod tym filmem) udostępniony przez WELTFILMERBE.

     

    I kolejne ciekawe kadry oraz ciekawy kontekst. Pogodna wycieczka w roku 1943 (20 czerwca). Wpierw pociągiem z Gdańska Wrzeszcza, przez Gdynię, Puck, Władysławowo, Chałupy, Kuźnicę do Jastarni. Spacer, zabawy plażowe i posiłek w okolicach Jastarni oraz Juraty. Później - powrót do Gdyni statkiem.

     

    Ciekawostki:

    1. Na niektórych stacjach kolejowych widać efekty "nazewniczych chrztów hitlerowskich", ale widoczne są też skreślone, inne nazwy. Chałupy przemianowano na Ziegenhagen, ale widnieje skreślony "niesłuszny" napis Ceynowa. Również Helaheide (Jurata) ma coś skreślonego (niestety nie jestem w stanie rozpoznać szczegółów, ale chyba zaczyna się na "J" (choć w pełni to na Jurata nie wygląda).

    2. Z Gdyni (końcowe kadry filmu) niestety widać niewiele. Trochę Nabrzeża Pomorskiego i Basenu Prezydenta. Ale jest budynek dawnego dworca (przystani) Żeglugi Polskiej i - prawdopodobnie - po drugiej stronie basenu widać tragiczny (później) statek "Cap Arcona".

     

    A na marginesie - z opisu pod tym filmem wynika, że tytułowa blondynka miała na imię Elfriede (Elfryda).

     

    Zob.:

    Um Danzig 1943 - Ausflug Putziger Nehrung - Hela - Gotenhafen - YouTube


  7. Z kronikarskiego obowiązku odnotowuję, że na YouTube pojawiły się kolejne filmy z tytułową blondynką (udostępnione przez filmotekę Weltfilmerbe). Jak dla mnie - kolejne rewelacyjne ujęcia niemieckiego życia prywatnego w czasach światowej burzy i w przeddzień końca niemieckiej obecności na terenie Pomorza:

     

    1) Sopot 1942 (plaża, molo, Grand Hotel itp. - co ciekawe w pewnym momencie na redzie widać okręt "Schlesien" lub "Schleswig-Holstein" - przejazd tramwajem do Jelitkowa, Opera Leśna w Sopocie) - zob. Zoppot 1942 - Strand - Sightseeing - Wagner Festspiele - Drachentöter - YouTube

     

    2) Gdańsk 1944 (prywatne mieszkanie w Gdańsku Wrzeszczu, wycieczka rowerowa nad jezioro Łapińskie, kasztany kwitnące na dzisiejszej ulicy Miszewskiego we Wrzeszczu) - zob. Danzig 1944 - Privatwohnung - Fahrradtour - Lappiner See - YouTube


  8. Ależ to nie wina ani Twoja, ani papierów, że Nieńcy posługują się dialektem włoskiego. Tyle, że wszędzie gdzie się da dodają "b" na cześć słówka "bene", bo to lud bardzo życzliwy i radosny. A ponieważ jakieś 200 lat temu niedaleko stada reniferów uderzył piorun, nazwali to miejsce Sabetta.

    Notabene, był sobie niszczyciel "Saetta".


  9. Cytuj

    To może spróbujemy określić, kto tworzył zręby ustroju tego kraju i skąd pochodził?

    Zadanie nie aż tak trudne w dobie internetu, ale niewiele wnosi do ogólnej konstatacji. Ci, którzy tworzyli elity liberyjskie (niezależnie od swego pochodzenia, statusu, wykształcenia, wiedzy w zakresie praw człowieka i  organizacji aparatu państwowego) pochodzili ze świata, w którym ludzie o innym niż biały kolor skóry z zasady stanowili doły drabiny społecznej. I ten system (mutatis mutandis) odtworzyli w Liberii. Co pozostaje faktem, niezależnie od tego, ile "se non è vero, è ben trovato" znajdziemy w opowieściach dziennikarzy i publicystów.


  10. Śmieszne, gdyż nazwa (szczególnie pisana Sabetta, a nie Sabietta) wstępnie sugeruje raczej Morze Śródziemne i okolice, a nie Nieńców.

     

    "Название посёлка является производным от названия реки Сабетта-яха.

    Также существует ещё несколько версий происхождения названия:

    От переделанного на ненецкий язык названия существовавшей здесь фактории «Советская»;

    От имени рода Сабе — местного рода самодийцев (ненцев), живших в этом районе;

    От слова «сабетта» — название женского головного убора на ненецком языке".

    Cytowane za: Сабетта — Википедия (wikipedia.org)


  11. Pewnie by odczekał, jak sytuacja wygląda. Czekać umiał, do Polski mógł wkroczyć wcześniej niż 17 września, to mógł i później. Entuzjazm do wkraczania pewnie by nieco słabł w miarę zwycięstw aliantów, rósł - w miarę porażek.

     

    Oczywiście, dużo zależy od tego w jakim stanie byłaby w danym momencie Polska. Jakby z niej pozostało w danym momencie parę błąkających się związków taktycznych, resztki "przedmościa", czy zgoła nic, to pewnie by mu decyzję nieco ułatwiało. Tak, czy inaczej, mógł się kierować założeniem, że zawsze potem będzie mógł zmienić front, a alianci i tak światem za Bugiem nie będą zainteresowani.

     

    I od tego - czy zwycięstwo aliantów byłoby szybkie (w co zdecydowanie wątpię). Szybkie zwycięstwo raczej sugerowało by mu pozostawanie poza strefą konfliktu.


  12. Cytuj

    Jak w tej sytuacji zachowałby się Stalin?

    Tak, jak miał zamiar. Niech siły burżuazyjne się wzajemnie wykrwawią długotrwałym konfliktem, a potem Armia Czerwona weźmie i zrobi porządek w Europie.

     

    Gdyby konflikt był natomiast krótkotrwały, raczej po nim siedziałby cicho (gdyby wygrali alianci). Gdyby wygrali Niemcy - robiłby to, co w realu w latach 1939-1941. Czyli - konsumował frukta pewnego paktu o nieagresji (z tajnym protokołem). Chyba, że Niemcy by sobie wcześniej o nim przypomnieli.

     


  13. To jeszcze raz Wańkowicz. Major Sucharski podobno podczas nalotu 2 września (tego, który być może spowodował późniejszy dramat, o którym rozprawialiśmy na forum, w kilku miejscach - m.in. TU) kazał kompletnie bezsilnym wobec takiego zagrożenia żołnierzom przejść z jednego kąta w drugi. Nie miało to totalnie żadnego znaczenia, bo obydwa kąty były równie niebezpieczne, chodziło o stworzenie wrażenia, że "(...) jest ktoś, kto myśli za nich, kalkuluje i decyduje". 

    Za: M. Wańkowicz, Wrzesień żagwiący, Warszawa 1990, s. 76  (rozdział: Westerplatte).

     

    Skądinąd przypomina to nieco działania niektórych władz wobec pandemii. Zamkniemy hotele, restauracje i siłownie, ale otworzymy galerie. Stoki zamkniemy, ale otworzymy. Lasy też. A - i cmentarze. A co z fryzjerami? A tych akurat otworzymy, bo się tak ładnie nazywają. Maski włóż, maski zdejmij. Niech im się wydaje, że ktoś myśli, kalkuluje i decyduje...


  14. Opowieść bardzo podobną przedstawił Ksawery Pruszyński (cytowana przez M. Wańkowicza w "Wojna i pióro", ja cytuję ją natomiast za zbiorem M. Wańkowicz, De profundis. Ziemia za wiele obiecana. Wojna i pióro, Warszawa 2011,  544). 

     

    Dotyczy ona wojny domowej w Hiszpanii i republikańskiego oficera:

     

    "Siadaliśmy do auta, gdy pojawił się jakiś młody oficer. (...) Oficer był też typowym młodym oficerem dawnej armii. Teraz stał z pejczem i wrzeszczał rozkazy krótkie, jasne. Prosił nas donieść w miasteczku, żeby powstrzymano uciekających. Powiedział głośno: Karabinem maszynowym. Powiedział wyraźnie to, żeby go słyszano. Żołnierze patrzyli się zawistnie na paniczyka.

    Paniczyk tymczasem, gdy odjeżdżaliśmy, rozwrzeszczał się ostro, po hiszpańsku:

    - Chciałeś, sk...synie rewolucji? Chcesz, sk...synie rewolucji? To teraz strzelaj sk...synie! To teraz nie uciekaj, sk...synie!".

     


  15. Cytuj

    Chociaż i tam chyba dowódca, lub komisarz ludowy, musieli emanować jakąś pewnością siebie i postępować w miarę brawurowo w obliczu bliskości wroga, by szeregowi,  sparaliżowani strachem, wykazali większą inicjatywę na polu walki. 

    A jak to nie pomagało - pomagały oddziały zaporowe i perspektywa oddziału karnego. [Z tym, że owym "emanującym" nie był komisarz ludowy (народный комиссар) bo to był odpowiednik ministra, a takowi rzadko stają w "obliczu bliskości wroga" - tylko nieco inny komisarz, czyli inaczej политрук.]

     

    Z rozkazu Ludowego Komisarza Obrony ZSRR (J. Stalina) № 227 z 28 lipca 1942 r. (wytłuszczenia - Bruno W.):

    "(...) Верховное Главнокомандование Красной Армии приказывает:

    1. Военным советам фронтов и прежде всего командующим фронтов:

    а) безусловно ликвидировать отступательные настроения в войсках и железной рукой пресекать пропаганду о том, что мы можем и должны якобы отступать и дальше на восток, что от такого отступления не будет якобы вреда;

    б) безусловно снимать с поста и направлять в Ставку для привлечения военному суду командующих армиями, допустивших самовольный отход войск с занимаемых позиций, без приказа командования фронта;

    в) сформировать в пределах фронта от одного до трех (смотря по обстановке) штрафных батальона (по 800 человек), куда направлять средних и старших командиров и соответствующих политработников всех родов войск, провинившихся в нарушении дисциплины по трусости или неустойчивости, и поставить их на более трудные участки фронта, чтобы дать им возможность искупить кровью свои преступления против Родины.

    2. Военным советам армий и прежде всего командующим армиями:

    а) безусловно снимать с постов командиров и комиссаров корпусов и дивизий, допустивших самовольный отход войск с занимаемых позиций без приказа командования армии, и направлять их в военный совет фронта для предания военному суду;

    б) сформировать в пределах армии 3 — 5 хорошо вооруженных заградительных отряда (до 200 человек в каждом), поставить их в непосредственном тылу неустойчивых дивизий и обязать их в случае паники и беспорядочного отхода частей дивизии расстреливать на месте паникеров и трусов и тем помочь честным бойцам дивизий выполнить свой долг перед Родиной;

    в) сформировать в пределах армии от пяти до десяти (смотря по обстановке) штрафных рот (от 150 до 200 человек в каждой), куда направлять рядовых бойцов и младших командиров, провинившихся в нарушении дисциплины по трусости или неустойчивости, и поставить их на трудные участки армии, чтобы дать им возможность искупить кровью свои преступления перед Родиной. (...)"

     

    Cytowane za:

    Приказ НКО СССР от 28.07.1942 № 227 — Викитека (wikisource.org)

     


  16. Cóż, sądząc po braku odzewu, większość z użytkowników naszego forum pewnie widziała dyskusję na innym forum (na wywołane tu wtórnie tematy) i nie ma specjalnie nic do dodania. Bo i co tu dodawać? Aby weto było skuteczne - muszą być okoliczności zapewniające skuteczność weta. Najlepiej - odpowiednia siła wetującego. To prawo niezależne od okresu historycznego. Anno Domini 1945 dokładnie żadnych okoliczności, które by zapewniły skuteczność "londyńskiego weta" nie było.


  17. Wiadomo, że dziś, gdy świat się zmienił tak bardzo, zjawisko mezaliansu zupełnie już nie występuje. Akurat...

    Ale, w każdym razie ludzi to kiedyś emocjonowało,

    Justynian I Wielki i Teodora, Piotr (też I i Wielki) i Marta Skawrońska.

    Dorzucam mniej znaną postać (choć ongiś w Anglii znaną bardzo i będącą skądinąd przedmiotem wielu - nader ostrych - karykatur z epoki, które podobno zresztą sam przedstawiany lubił), czyli Charles James Fox - i (była pracownica domu publicznego) Elizabeth Armistead.

    Jakieś inne ciekawostki?


  18. Cytuj

    Jeśli dobrze kojarzę, są relacje Niemców z walk na Westerplatte o polskich snajperach "kukułkach" kryjących się na drzewach.

    Dobrze kojarzysz, już o tym zresztą wspomniałem.:) Jest o tym wzmianka u M. Wańkowicza, Wrzesień żagwiący (zawierający jego znane Westerplatte), Warszawa 1990, s. 85 (relacja majora Sucharskiego o zdawaniu placówki Niemcom). W stogach siana widzieli kopuły pancerne, a swój ogień (friendly fire) z Nowego Portu brali za polskich "strzelców drzewnych".

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.