Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,662
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Bruno Wątpliwy


  1. Vissegerdzie, przeszukałem biblioteczkę i wychodzi mi, że książkę Z. Karpusa, W. Rezmera komuś pożyczyłem. Przejrzę "Zarys dziejów wojskowości polskiej (1864-1939)" (pamiętając, że to nie moje :) ), bo chyba tam coś odnośnie do polityki nasycania rodzajów wojsk mniejszościami czytałem. Tak jak zazwyczaj bywa - ad hoc znalazłem więcej o Czechosłowacji (książka J.P. Wiśniewskiego) niż o Polsce. :(

    Wracając do Białorusinów. Czytałem sporo wspomnień (a nawet gdzieś tam chyba raporty Armii Czerwonej), w której wątek "Białorusinów w milicji" się przewijał. Przypuszczam, że to wyglądało podobnie jak z Żydami i Polakami. Żydzi zapamiętali przede wszystkim tych Polaków, którzy byli w stosunku do nich łotrami, a nie obojętnych czy obojętnie-życzliwych. Podobnie Polacy bardziej pamiętali tych ewidentnie anty-polskich Białorusinów, niż ogół spokojnie lub z obawą czekający na wyrok historii.

    Pozdrow.


  2. Protokoły Bukowskiego rzecz jasna są powszechnie znane, a w mniemaniu przeciwników Jaruzelskiego stanowią koronny dowód jego winy (razem z tzw. „zeszytem Anoszkina”, który jest wart równie niewiele). Nawiasem mówiąc - swego czasu podnosiłem tezę, że fakt selektywnego ujawniania dokumentów przez Kreml to element rosyjskiej polityki historycznej, wybielającej rolę ZSRR w środkowej Europie, a nasz IPN daje się na to złapać jak małe dziecko: https://forum.historia.org.pl/viewtopic.php...ght=bukowskiego

    Tak tytułem przypomnienia odnośnie do Bukowskiego:

    1. Materiały rosyjskie są selektywnie ujawnione (nie będę dyskutował o ich autentyczności). K. Kersten (na posiedzeniach Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej) wyraźnie zwracała uwagę, że są jeżeli już - to mamy do dyspozycji wypisy, nie ma możliwości sprawdzenia ich autentyczności, a rosyjska służba archiwalna nie ma zamiaru udostępnić Polakom pełnej dokumentacji (i przypuszczam, że przez następne 50 lat takiego zamiaru nie będzie miała).

    2. Posiedzenie z 10 grudnia odbywało się w sytuacji, gdy radzieccy mieli już mniej więcej świadomość, że Polacy przygotowują stan wojenny.

    3. Nawet Biuro Polityczne nie byłoby gronem gdzie zapadłaby decyzja o interwencji. Słynna karteczka „po diełu A” , w sprawie interwencji w Afganistanie daje tu wiele do myślenia.

    4. Protokół jest cytowany selektywnie. Cytuje się z lubością ww. fragment, pomijając inne: „...Jaruzelski, najwyraźniej wynika, że wodzi nas za nos”, „Z rozmów z Jaruzelskim wynika, że oni na razie nie mają stanowczej decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego (…) Jaruzelski oświadcza: zdecydujemy się na operację ‘x’ gdy narzuci ją nam ‘Solidarność’”, „Teraz wychodzi na to, że Jaruzelski (…) uchyla się od przeprowadzenia tego przedsięwzięcia”, „Kulikow powtórzył to, co zostało powiedziane przez nas, ŻE POLSKI W NIESZCZĘŚCIU NIE ZOSTAWIMY, I ON DOSKONALE WIE, ŻE SAMI POLACY PROSILI, ABY NIE WPROWADZAĆ WOJSK”, „Jaruzelski wykazuje pewną chytrość (…) JEDNOCZEŚNIE POLACY OŚWIADCZAJĄ WYRAŹNIE, ŻE SĄ PRZECIWNI WPROWADZANIU WOJSK. JEŚLI WOJSKA ZOSTANĄ WPROWADZONE, BĘDZIE TO OZNACZAĆ KATASTROFĘ”.

    5. Pomija się całkowicie w polskiej oficjalnej propagandzie źródła dezawuujące tezę o tym, żeby nie wkroczyli – niemieckie, czeskie, polskie, rosyjskie. Nie chcę tu męczyć klawiatury - proponuję dokonać krytycznego rozbioru ostatnich zeznań Jaruzelskiego i jego argumentów. Jest to tekst niewątpliwie wartościowy, z przywołaniem olbrzymiej ilości faktów. Zwracam przy tym uwagę, że po pierwszym dniu zeznań, gdy Jaruzelski b. dobrze zaprezentował swoje racje, jakoś stacje telewizyjne i radiowe zaczęły poprzestawać tylko na krótkich wzmiankach o procesie.

    6. Odsądzenie Jaruzelskiego od czci i wiary ma głęboki sens polityczny w rozumieniu istotnej części dzisiejszych elit. Zasada jest prosta – gdyby generał miał rację, albo chociaż trochę racji, to LEGENDA SOLIDARNOŚCI, na której budowana jest III RP (o IV nie wspomnę) byłaby nieco mniejsza. A tak wszystko jest prościutkie i można to dzieciom w szkole przedstawić – „zły generał” i „dobra Solidarność”. Tym bardziej ja osobiście cenię tych działaczy Solidarności, którzy potrafią spojrzeć na generała wg. zasady "amicus Plato sed magis amica veritas", a nie jest ich wcale mało.

    7. Reasumując. Uważam, że gdyby nie stan wojenny, mielibyśmy w kraju rzeźnię, godną następczynię XIX wiecznych powstań. To, że radzieccy nie byli idiotami, i że wiedzieli, iż ich interwencja wywoła także dla nich negatywne konsekwencje – to jasne. Ale ręka by im nie zadrżała, tak jak nie zadrżała w paru innych przypadkach.

    Nawiasem mówiąc, najbardziej podoba mi się to, co w sprawie Bukowskiego (a raczej części IPN-owskich historyków) napisał P. Wieczorkiewicz (w dodatku do Newsweeku na 25-rocznicę stanu wojennego) : „Argumenty w tej kwestii formułowane na podstawie wyimków (!) z protokołów posiedzeń Politbiura, gdzie deklarowano niechęć, może nawet szczerą, do angażowania się w Polsce, grzeszą dziecinną wprost naiwnością i aż dziw, iż używają ich historycy uważający się za poważnych badaczy”.


  3. Tak dla wyjaśnienia - art. 13 konstytucji RP nie mówi o zakazie istnienia partii komunistycznej, tylko o zakazie istnienia "partii politycznych i innych organizacji społecznych odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania (...) komunizmu". Wbrew pozorom to nie to samo, co zakaz istnienia partii nazywającej się komunistyczną czy odwołującą się do tej ideologii. Dopóki nie odwołuje się do "totalitarnych metod i praktyk" może istnieć (np. gdyby stwierdzała, że tylko drogą pokojową chce wprowadzić komunistyczny ustrój powszechnej miłości, sprawiedliwości i równości).

    Wyjaśnienie w cytowanym haśle z Wikipedii jest dyskusyjne, bo owe "odwoływanie" trzeba udowodnić (zajmuje się tym, zgodnie z art. 188 pkt 5 konstytucji Trybunał Konstytucyjny).

    Jaka jest rzeczywista sytuacja KPP prawna nie wiem (tzn., czy jest wpisana do ewidencji partii politycznych, czy też działa via factii).


  4. Nie chodzi mi tyle o wizję panslawizmu, czy ogólną świadomość zagrożenia niemieckiego, ale o konkretny przykład Słowińców. "Ginęli" sobie po cichu, przy minimalnym zainteresowaniu odwróconych od morza Polaków. Badania Parczewskiego i mu podobnych to wyjątek potwierdzający regułę. Nikt nie próbował przywrócić, czy nakłonić ich do polskości.

    [ Dodano: 2008-11-28, 12:17 ]

    Nawet w dwudziestoleciu międzywojennym, gdy już właściwie było po wszystkim, takie przypadki jak J. Kisielewskiego ("Ziemia gromadzi prochy"), który próbował odwiedzić Kluki, były odosobnione.


  5. tworza sie narodowe formacje - oprocz wspomnianego Czechoslowackiego korpusu i Serbskiego korpusu (uwazanych przez dowodztwo rosyjskie za oddzialy armii sojuszniczych panstw), jeszcze korpus Ukrainski (dowodzony przez Pawle Skoropadskiego), trzy korpusy Muzulmanskie (te juz od wrzesnia 1917) oraz gruzinskie, ormianskie, moldawskie formacje wojskowe

    No i jeszcze - chyba najwartościowsze w działaniach bojowych - formacje Strzelców Łotewskich.


  6. W XIX w. i na pocz. XX w. ostatecznie ginął język słowiański na terenie ówczesnego Pomorza Zachodniego. Rowy, Gardna, Główczyce, Smołdzino, Cecenowo, wreszcie na sam koniec Kluki. Jak myślicie czy Polacy mogli zrobić więcej, albo cokolwiek (bo chyba nic nie zrobili), aby ten proces powstrzymać?

    P.S. Posługuję się nazwą "Słowińcy" dla tej grupy etnicznej, zdając sobie sprawę z dyskusyjności tego terminu.


  7. Brak źródeł, a może małe zainteresowanie historyków i archeologów?

    Nie jest chyba tak źle. Literatura polska i niemiecka jest chyba dosyć bogata? Poza tym wydaje mi się , że w każdych "Sudetach" jest opis dolnośląskiego zamku (czy ruin). Nie znam się na tym, ale chyba w miarę profesjonalny. Nie jestem z regionu i nie za bardzo moja działka, ale czytam z zainteresowaniem.


  8. Problem rzeczywiście jest w tym, że okrętów jest za mało. Poza tym wysyłanie fregaty czy niszczyciela do walki z łodziami piratów jest po prostu nieopłacalne. Zachód właściwie posiada śladową ilość typowych jednostek strażniczo-patrolowych. Nawet przyszłe amerykańskie LCS-y będą chyba zbyt wyrafinowane technicznie do walki z "motorówkami".

    Nawiasem mówiąc w ostatnim (11/2008) "Raport. Wojsko-technika-obronność" (artykuł K. Kubiaka, s. 68-75) jest fajny pomysł, aby polskie stocznie rozpoczęły produkcję okrętów strażniczych, np. na bazie kadłubów trawlerów rybackich. Rynek byłby chyba dosyć duży.


  9. No cóż, odnośnie do tych i pozostałych Twoich pytań - proponuję jednak postukać w klawiaturę (np. wpisujesz do Wikipedii "stan wojenny 1981" - i masz przyczyny, tudzież argumenty, moim zdaniem trochę jednostronnie "anty-jaruzelsko" przedstawione, ale dla potrzeb Twojego egzaminu pewnie wystarczy).

    Proponuję także wyjście do biblioteki. Wypożyczasz jedną z wielu syntez - np. A. Friszke, Polska. Losy państwa i narodu 1939-1989, Warszawa 2003 i masz właściwie odpowiedzi na wszystkie pytania. Trzeba tylko trochę poczytać.

    Rzeczywiście - nieco więcej zaangażowania:)


  10. Powstanie byłoby przecież na rękę Niemcom i Austrii i tutaj "wyjście" Rosji nic by nie dało. Musiałyby jeszcze do tego przychylić się państwa centralne. A gdyby nie uznały "wyjścia" Rosji tylko dalej z nia walczyły?

    Chodzi mi o wariant, w którym przerażona siłą polskiej irredenty Rosja decyduje się na zawarcie separatystycznego pokoju. Sentymenty proniemieckie i antypolskie w elitach rosyjskich odżywają. Powrót do niemiecko-rosyjskiej miłości - sprzed w sumie niewielu lat - wcale nie był taki niemożliwy w 1914 r.

    Myślę, że Niemcom, którzy i tak najpierw chcieli się rozprawić z Francją, byłoby to na rękę. Nie musieliby się wysilać w Prusach Wschodnich i w Galicji. Willy i Nicky znowu zostaliby kolegami, a układ zawarty podczas rozbiorów, odnowiony przez Aleksandra I w Poczdamie u trumny Wielkiego Fryca, potwierdzony Kongresem Wiedeńskim, przypieczętowany polskimi i węgierskim powstaniami, wymarzony przez Bismarcka - trwałby następne kilkadziesiąt lat. Drei Kaiser Bund - na vsegda.

    Jeżeli już zastanawiamy się nad wariantami - to możliwy jest także taki - Rosja zajęta tłumieniem powstania nie jest w stanie odciążyć Francji, ta pada. Również to wygląda niezbyt optymistycznie. Rosja albo szybko zawiera pokój, albo walczy nadal do swej klęski. Ostatecznie Polska, jeżeli powstaje to jako państewko w ramach niemieckiej Mitteluropy (z granicami od Łodzi do Bugu) z niemieckim księciem jako monarchą.

    [ Dodano: 2008-11-27, 22:54 ]

    P.S. Oczywiście obydwa warianty wchodzą w rachubę tylko, gdyby Piłsudskiemu udałoby się wzniecić rzeczywiste powstanie. Mała ruchawka na ostateczne losy wojny zapewne by nie wpłynęła, ale mogłaby nam utrudnić zabiegi dyplomatyczne po jej zakończeniu (spadłoby na nas odium sojusznika państw centralnych).


  11. Per saldo, choć może mniej walecznie uczestniczące w zmaganiach wojennych (to rzecz jasna kwestia oceny) „formacje wschodnie” , podobnie jak „błękitna armia”, dały Polsce argumenty pozwalające na potraktowanie jej jako strony koalicji przeciwko państwo centralnym. To dużo.

    Czyn legionowy był z tego punktu widzenia ryzykowny, bo w ostatecznym rozrachunku mógł nas postawić – po I wś. - w pozycji nieszczęsnych Węgier. Natomiast pierwotny pomysł powstania ("Rząd Narodowy") - gdyby został zrealizowany - mógł wręcz doprowadzić do wyjścia Rosji z wojny i odnowienia sojuszu "trzech cesarzy". W każdym razie chwała Piłsudskiemu za "kryzys przysięgowy", trzeba przyznać, że się w porę zorientował.


  12. W formie ciekawostki do wątku podniesionego prze Tomasza N dorzuciłbym to, że Polska Ludowa w początkowym okresie istnienia zatrudniła nawet część policjantów granatowych (bodajże ok. 2000), czyli w swej masie byłych funkcjonariuszy Policji Państwowej.

    Z jednej strony KPP-owcy wieszali psy na przedwojennych policjantach, w czasie wojny GL atakowała "granatowych", a tu PP w MO. Inna sprawa, że trwało to krótko i było całkowicie - z punktu widzenia władzy - uzasadnione. Ktoś musiał uczyć milicję technik kryminalistycznych.


  13. Podobnie, jak przy poprzednim Twoim pytaniu - skonkretyzuj jakiego rodzaju pomocy oczekujesz?

    Raczej tu nikt nie napisze opracowania za Ciebie, ale jest na tym forum sporo ludzi, którzy mogą i chcą pomóc, natomiast muszą wiedzieć jakiego typu porady oczekujesz.

    Na marginesie - Twoje posty chyba zostaną przekierowane do Kancelarii Spraw Obywatelskich.


  14. Dodając do powyższego - 70.000 Irlandczyków służyło w armiach alianckich (głównie angielskiej), 200.000 pracowało w przemyśle brytyjskim.

    Dwie brygady straży pożarnej (z Dublina i Dun Laoghaire) pomagały gasić zbombardowany Belfast w kwietniu 1941 r.). T.W. Moody, F.X. Martin (red.), Historia Irlandii, Poznań 1998, s. 328 i S. Grzybowski, Historia Irlandii, Ossolineum 1998, s. 288.

    Aczkolwiek De Valera - chyba jako jedyny - złożył kondolencje po śmierci Hitlera.

    [ Dodano: 2008-11-26, 18:56 ]

    Penetracja wywiadowcza była bardzo prawdopodobna, ale bazy? Raczej absurd, chyba że chodzi o zakonspirowany lokal wywiadu.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.