Skocz do zawartości

maxgall

Użytkownicy
  • Zawartość

    1,010
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez maxgall


  1. 1 godzinę temu, euklides napisał:

     

    Mnie natomiast wystarczy to co się powszechnie wie, czyli:

    a.) Habsburgowie w XVI wieku panowali nad Hiszpanią i Niderlandami? Panowali.

    b.) Flota Habsburgów do końca XVI panowała mna morzach? Panowała. 

    c.) w drugiej połowie XVI niderlandzcy podani Habdsburgów zbuntowli się przeciwko nim? Zbuntowali.

    d.) Po buncie antyhabsburskim Niderlandów Habsburgowie stracili panowanie na morzach? Stracili.

    e.) Po uwolnieniu się od Habsburgów Niderlandy wybudowaly najpotężniejszą flotę na świecie (konkretnie w latach 1610-20)? Wybudowały.

     

    Zatem gdzie te okręty hiszpańskiej Niezwyciężonej Armady były budowane? Gdyby w Hiszpanii to Hiszpania nadal panowałaby na morzach. Natomiast Niderlandy w XVII wieku dysponowały tak potężną flotą że połowa tego co wówczas na świecie pływało po morzach było ich. 

     

     

    Wnioskowanie zupełnie błędne, nie poparte jakąkolwiek wiedzą w tej tematyce. Wystarczy sięgnąć do jakiegokolwiek opracowania opisującego tą tematykę (chociażby do Goodmana, albo jakiekolwiek opracowanie dotyczące Wielkiej Armady wykraczające poziomem poza komiks dla przedszkolaków), żeby poznać fakty.

    Euklidesie, nie masz pojęcia o czym piszesz :(

     

    pozdr


  2. Przywołana tutaj "łódź podwodna" jest dokładnie takim samym anachronizmem jak kontrtorpedowiec. Była to w okresie miedzywojennym oficjalna nazwa tej klasy okrętów. Jej źródła można się doszukiwać w terminologii zaborców (podwodnaja lodka).

    Dopiero w latach trzydziestych (i to z tego co pamiętam pod koniec) zmieniono oficjalnie "łódź podwodną" na "okręt podwodny". Jednak jak to zwykle bywa zmiana urzędowa nie od razu przeniosła się do języka "potocznego".

     

    pozdr


  3. Bomb-vessels to okręty moździerzowe (moździerzowce?), bardzo specyficzne żaglowce których głównym uzbrojeniem były 1-2 moździerze dużego kalibru. Były to bardzo wyspecjalizowane okręty (jak wspomniał Razor) wykorzystywane do ostrzału dużych celów lądowych (miasta, twierdze). Po prostu celność moździerzy zamontowanych na okrętach była taka że...  w miasto dało się trafić.

    Moździerze te były obsługiwane przez specjalistów spoza marynarki, gdyż mieli oni po prostu większe doświadczenie w ich wykorzystaniu - na lądzie były bardziej popularne, na morzu granaty (głównie wystrzeliwane z moździerzy) były bardzo niebezpieczne i przez to nielubiane (czytaj nieużywane).

     

    pozdr 


  4. W czasie gdy bracia de Montaigu stali na czele zakonów Joanitów i templariuszy, Joannici odkupili od templariuszy „prawa do Szpitala”. Czy ktoś wie może o jakie prawa chodziło?

     

    Suma jaką zapłacony była symboliczna – 160 bizantów czyli wartość jednego konia bojowego.

     

    pozdr


  5. Rok 1271, hrabstwo Trypolisu.

    Kwiecień  - po 7 tygodniach oblężenia zostaje zdobyta przez wojska Bajbarsa twierdza Joannitów Crac des Chevaliers.

    W maju, po 13 dniach oblężenia został zdobyty zamek Hosn Akkar.

    W czerwcu po 7 dniowym oblężeniu upadł krzyżacki zamek Montfort.

     

    Co się stało? Przecież te twierdze miały wytrzymać długie miesiące a nie dni czy tygodnie.

    Czy pojawiły się w tym czasie jakieś nowe wynalazki lub taktyka która spowodowała tak szybki upadek zdawało by się niezdobytych twierdz?

     

    Jeszcze jedno – zanim Bajbars zdobył  Crack, templariusze opuścili Chastel Blanc, tak jakby nie widzieli sensu jego obrony.

     

    pozdr


  6. 15 godzin temu, Nacht napisał:

    [...]Jako renomowany ekspert [...]

     

    Już miałem napisać komentarz, ale witki mi opadły...

     

     

    Gregski, wydaje mi się że granatniki automatyczne to odpowiedź na małą szybkostrzelność granatników "jednorazowych" (takich jak M79). Do tego doszła możliwość zastosowania silniejszego ładunku prochowego przez co zwiększył się zasięg i... tak już to chyba poleciało.

    Obecnie to chyba najlepszy sposób na pokrycie ogniem (całkiem sporego) obszaru w bezpośrednim sąsiedztwie, bez wzywania wsparcia artylerii.

     

    pozdr

     


  7. 2 godziny temu, secesjonista napisał:

    Nie chodzi o projekt, a o pomysł na minimalizowanie kosztów.

    Zaraz, zaraz, bo już się trochę pogubiłem: czyli nie chodzi o to że Ada jest lepsza/nowocześniejsza od Kaszuba/Ślązaka, tylko o to by budować jak Turcja?

     

    2 godziny temu, secesjonista napisał:

    Wychodzi na to, że mamy się pozbyć myśli o jakiejkolwiek flocie bo ostatnie doświadczenia wielu lat wskazują, że nie potrafimy nic sensownego w tym kierunku zrobić.

    Patrząc na nasze osiągnięcia z ubiegłych 20 lat? Tak, na to wychodzi. I wcale nie jest mi z tego powodu wesoło.

     

     

     

    Godzinę temu, Bruno Wątpliwy napisał:

    potrzebna jest niewielka flota, zdolna do prowadzenia różnych operacji na Bałtyku i w - razie potrzeby - do umiarkowanych działań poza Bałtykiem

    Czyli wielozadaniowa?

     

    Godzinę temu, Bruno Wątpliwy napisał:

    Tworząc skromny, ale racjonalny i zróżnicowany zespół jednostek.

    No to jak wielozadaniowa to raczej mało skromna... no chyba że będziemy tylko skromnie udawać że posiadamy określone "zdolności".

    Zróżnicowana, czyli jaka? 3 korwety każda innego typu? to już mało racjonalne...

     

    No dobra, koniec z tym pastwieniem się, mógłbym tak długo, a Ty pewnie równie długo i skutecznie mógłbyś odpierać te "ataki", ale przecież nie o to chodzi.

    Może spróbujemy inaczej:

    Bruno, czy mógłbyś przedstawić swoją propozycję jak miał by wyglądać skład naszej floty?

    Już napisałeś że korwety, powiedzmy typu Ada. 3 szt.? 4? Co jeszcze? 

    (obiecuję że nie będę się czepiał jeżeli pominiesz lub zezłomujesz obecnie służące i budowane - no dobra, obecnie budowanego - jednostki MW, tak jak nie zamierzam domagać się wyliczenia kosztów - bez ciosów poniżej pasa, chcę tylko przeprowadzić pewien eksperyment który, ma nadzieję trochę przybliży o co mi chodzi w tej dyskusji).

    Jeśli byłbyś w stanie jeszcze określić zadania, nawet bardzo ogólnie, to było by super.

     

    pozdr

     


  8. Bruno, chciałem tylko pokazać że "poważne" floty budują okręt nie patrząc na aktualną modę czy "marnowanie miejsca", ale pod zadania.

    Niemieckie korwety K 130 na misjach będą współpracować z zaopatrzeniowcami lub operować z przyjaznego portu (tak jak to wcześniej było z ich kutrami rakietowymi).

    Japończycy zbudowali Kongo dla ścisłego współdziałania z okrętami lotniczymi (jakkolwiek je oni tam u siebie klasyfikują). Okręty z hangarami budują od chyba 30 lat i nagle nie zapomnieli o ich zaletach.

     

    6 minut temu, secesjonista napisał:

    Różnica jest taka, że tureckie okręty pływają a nasz - nie, a plany wciąż się zmieniają, zatem mamy hipotetycznie pływający okręt wyposażony w hipotetyczne uzbrojenie. Hipotetycznie zatem, to może i ma większe zdolności, tylko nie wiemy kiedy będzie zdolny je zaprezentować.

     

    Super, zacznijmy zatem budować korwety według tureckiego projektu. Hipotetycznie. Jakie będą realne efekty takiego posunięcia?

    Jestem przekonany że jakiekolwiek plany byśmy wzięli do budowy naszych korwet efekt byłby taki sam. To jest niezależne od tego jaki typ byśmy wybrali.

     

    Ja nigdzie nie pisałem że planowanie w tym zakresie jest łatwe. Do Twojej wyliczanki dodałbym jeszcze francuskie La Fayette - też nie są w pełni wielozadaniowe.

    To jest kolejny problem do analizy: czy taniej i skuteczniej (bo w sumie do tego się to sprowadza) jest wybudować okręty wielozadaniowe czy też wyspecjalizowane (np. fregaty ZOP, fregaty OPL itd...)

     

     

    PS.

    Secesjonisto, skąd taka estyma względem mojej osoby że zwracasz się do mnie w trzeciej osobie (czyli jak to się u nas mówi: godosz za troje)?

     


  9. 5 godzin temu, Bruno Wątpliwy napisał:

    Na Bałtyku brak hangaru nie jest wielką przeszkodą

     

    5 godzin temu, Bruno Wątpliwy napisał:

    Do tego są przecież okręty zaopatrzeniowe

     

    5 godzin temu, Bruno Wątpliwy napisał:

    Nie będzie pewnie miała autonomiczności fregaty

     

    No i dokładnie o to mi chodzi.

    Do obsługi śmigłowców w krótkich rejsach wystarczy lądowisko, do długich eskapad niezbędny jest przyjazny port lub zaopatrzeniowiec z prawdziwego zdarzenia, taki z lądowiskiem i hangarem, najlepiej dla kilku maszyn.

     

    Dozbroić Ślązaka i będziemy mieli to samo albo nawet więcej.

    ;)

     


  10. 17 godzin temu, secesjonista napisał:

    Potrafi wyjść w morze, czego nasz okręt wciąż nie jest w stanie dokonać?

     

    Sugerujesz że jakbyśmy zabrali się za budowanie czegoś takiego to nagle uzyskalibyśmy cudowne zdolności do jego dokończenia? I zostałby dokończony w całości (unikając "wykastrowania")?

     

    17 godzin temu, Bruno Wątpliwy napisał:

    Ale to w końcu projekt (początkowo korwety) z lat 90. Trochę się od tego czasu zmieniło.

     

    Bruno, a cóż takiego się zmieniło w technologii budowy okrętów od tego czasu?

     

     

    Kaszub/Ślązak po doposażeniu w systemy bojowe według planów (do czego jest przygotowany) będzie miał takie same o ile nie większe zdolności (wyrzutnie VLS).

    Brak hangaru nie jest przy okręcie tej wielkości jakimś szczególnie wielkim minusem - i tak nie jest w stanie operować z dala od bazy przez dłuższy czas.

     

    9 godzin temu, secesjonista napisał:

    Tony papieru poświęcone są przeróżnym analizom, część z nich okazuje się trafną, a większość - nie. O wiele łatwiej wskazać potencjalne punkty zapalne niźli wskazać jaki będzie miał charakter konflikt zbrojny czekający konkretny kraj. A co za tym idzie, jaką m.in. marynarkę wojenną potrzebujemy.

     

    To co, lepiej pominąć te pracochłonne i małoefektowne czynności i pójść na całość w radosnej twórczości w stylu "zakupy na wyprzedażach" i mrzonki o op z rakietami balistycznymi? To już przerabiamy 20 lat, efekty widzimy...


  11. 2 godziny temu, euklides napisał:

     

    By jakoś samodzielnie zabezpieczyć te dostawy to potrzebna jest nam chyba Flota Bałtycka z prawdziwego zdarzenia a to to trochę co innego niż obrona wybrzeża. 

     

    A czym się różni "Flota Bałtycka z prawdziwego zdarzenia" od obrony wybrzeża?

     

    2 godziny temu, euklides napisał:

    Może coś na wzór francuskiej Floty Śródziemnomorskiej której jedynym zadaniem jest zabezpieczenie dostaw ropy z Algierii. Im ta flota się chyba opłaciła bo wszem i wobec głoszą że są jedynym państwem europejskim mającym swoją ropę.

    Czy mógłbyś przybliżyć strukturę francuskiej Floty Śródziemnomorskiej, lub jednostki które wchodzą w jej skład?

     

    Szczerze mówiąc nie znam. Nie wiedziałem że we Francji jest podział na Floty Śródziemnomorskie i inne.

     


  12. Euklidesie, zupełnie nie o to mi chodziło.

    Miałem na myśli interesy gospodarcze kraju, a właściwie zagrożenia dla tych interesów.

    Może podam przykład żeby bardziej rozjaśnić:

     

    Bezpieczeństwo energetyczne. Ważne, a nawet bardzo ważne. Jak nam „ktoś” zakręci kurek, to nie będzie potrzebna wojna, bo kraj i bez tego padnie.

    Już trochę zrobiono w tym kierunku: mamy terminal gazowy. Super.

    Czy w przypadku kryzysu chcemy ochraniać statki dowożące gaz do terminala czy ograniczamy się do nadziei że sojusznicy nam taką ochronę zapewnią?

    Jeżeli chcemy je ochraniać sami, to czy ograniczamy się do rejonu Bałtyku i przejścia przez cieśniny duńskie, czy też chcemy reagować na sytuacje kryzysowe w kraju wydobycia (i okolicy) i na dalekich szlakach komunikacyjnych?

    Jeżeli chcemy mieć wpływ na bezpieczeństwo dostaw w rejonie kraju dostawcy to ograniczamy się tylko do „konwojowania”, czy też chcemy mieć możliwość interwencji „na lądzie”.

    Jeżeli liczymy na sojuszników, to co musimy im dać w zamian, aby chciało im się ponieść koszty ochrony naszych dostaw?

     

    W zależności od tego jak odpowiemy na powyższe pytania, wymagania co do okrętów mających je zapewnić będą inne. To będą zupełnie różne okręty!

     

    Oczywiście jest to spore uproszczenie. Możemy to rozszerzyć: czy wymagania określone w taki sposób mają być spełnione przez okręty wielozdaniowe, czy też wyspecjalizowane? Itd. Metoda kolejnych przybliżeń możemy określić co tak naprawdę jest (i może być) nam potrzebne.

     

    Bruno, no co mam napisać?

    Przychodzi mi do głowy tylko żart ze stanu wojennego: czyżby wreszcie tak długo wyczekiwana stabilizacja?


  13. Nie da się dokładnie antycypować, ale można oszacować ryzyka.

    I takie analizy są wykonywane. Dla przykładu: w pewnej książce z 2007 roku  znalazłem opracowane w 1999 r. (!) obszary podwyższonego ryzyka: (w skrócie) północna afryka, przez półwysep arabski do pogranicza pakistańsko-indyjskiego oraz Bałkany i obszar morza Czarnego.

    A więc da się, ze sporym wyprzedzeniem i całkiem dokładnie.

    Na to trzeba nałożyć nasze uwarunkowania gospodarcze, dołożyć do tego wymagania związane z naszym udziałem w sojuszach oraz z tym co musimy zapewnić na obszarach morskich za które ponosimy odpowiedzialność i już można zacząć liczyć ;)

    Nie jest to proste, ale da się.

    Czyli długofalowe planowanie zamiast zakupów na wyprzedażach.

    I nie jest to u nas problem aktualnego ministra czy jakiegokolwiek innego obecnego urzędnika - to trwa już ponad 20 lat!!! Sytuacja w naszym Mar Woju znaczy się...

     


  14. Godzinę temu, Bruno Wątpliwy napisał:

    Budowa wielkiej floty byłaby w polskich warunkach bezsensem. Natomiast powinniśmy posiadać zbilansowane siły zbrojne, których częścią byłaby marynarka wojenna. Jeżeli chcemy by była zdolna do czegokolwiek, korwety i okręty podwodne (w niewielkiej liczbie) jako jej trzon są dosyć rozsądnym rozwiązaniem.

     

    Bruno, własnie o to mi chodzi że nie wiemy czy jest bezsensem czy rozsądnym rozwiązaniem, bo nie wiemy do czego mają służyć!

    Ty proponujesz coś takiego: kupmy "jakieś" okręty, które wydaja się rozsądnym rozwiązaniem, z potem zobaczymy do czego to mogły by się nam przydać. 

    Ja chciałbym aby to przebiegało zupełnie na odwrót: określmy jakie zadania mają być wykonane, a dopiero potem dobierzmy do tego "narzędzia" które w sposób najbardziej efektywny te zadania będą w stanie wykonać. I oczywiście takie na jakie nas stać - ale w relacji koszt-efekt!

     

    Ale żeby określić te "zadania", najpierw trzeba odpowiedzieć na sakramenckie pytanie: po co?

     

    Weźmy jako przykład minowce Janceta.

    Zakładam że chodzi o stawiacze min (ich zwalczanie w tej chwili celowo pomijam).

    Zamiast: miny na Bałtyku są skuteczne, w dodatku są bardzo tanie (relatywnie) więc budujemy "minowce".

    Powinno to wyglądać tak:

    W czasie W chcielibyśmy zakłócić transport na morskich liniach zaopatrzeniowych potencjalnych przeciwników.

    Duże okręty nawodne odpadają - bo za drogie,  a takie na jakie nas stać mogą być łatwo zniszczone przez wrogie lotnictwo.

    Tanie są miny - super, budujemy stawiacze min. Ale czy stawiacze min bez okrętów osłony będą w stanie postawić zapory minowe? No raczej nie będą, więc szukamy innego rozwiązania... itd.

     

    Wiem że spłyciłem, ale inaczej nie potrafię wytłumaczyć o co mi chodzi.

     

    pozdr


  15. Euklidesie, to o czym piszesz nazywa się chyba prezentowanie bandery  i jest to nie tylko promocja, ale także jedno z narzędzi wykorzystywane w polityce zagranicznej. Współcześnie również jest to wykorzystywane i przez wielu poważnie traktowane.

    Tylko czy jest nam to potrzebne, to znaczy czy nasza "dyplomacja" przewiduje wykorzystanie takich narzędzi?

     

    Udział w misjach zahacza o kolejne ważne zadanie, czyli udział w misjach sojuszniczych. Czyli kolejne pytanie: czy nasz okręty maja brać udział w takich imprezach jak stałe zespoły NATO?

     

    I kolejne pytanie wynikające z Twojej wypowiedzi:

    Czy obrona wybrzeża jest rzeczywiście najważniejsza?  Czy grozi nam z tej strony realne zagrożenie, czy wobec innych - dużo większych (jak fatalny stan opl) - ryzyko z tej strony jest pomijalne? 

     

     

    pozdr 


  16. W dniu 18.11.2017 o 3:20 PM, Bruno Wątpliwy napisał:

    Korweta, w mojej ocenie - to idealny okręt na Bałtyk. W miarę sensowne wyważenie między wielkością i możliwościami.

     

    Kurcze *), miałem się nie odzywać ale „nie wstrzymam”.

    To mniej więcej taka argumentacja:

    Mam nie za duży ogródek. To kupię sobie saperkę. W miarę sensowne wyważenie pomiędzy wielkością a możliwościami.

    A może by tak najpierw dowiedzieć się po co nam to potrzebne? Czy chcemy zasadzić dwa kwiatki i w zupełności wystarczy nam łopatka ogrodnicza, czy też chcemy przekopać cały ogródek i potrzebny jest szpadel ( w towarzystwie kilofa).

     

    I najważniejsze: czy nas na to stać?

    Może faktycznie – tak jak to zaproponował kolega z innego forum – kupić/zbudować kilka/kilkanaście przerośniętych motorówek ze Spikami, które będą w stanie wypełnić przynajmniej kilka zadań zamiast tkwić bezużytecznie w porcie (albo na stoczni)?

     

     

    pozdr

     

    *) Kurcze, jak powszechnie wiadomo, jest to synonim kobiety rozwiązłej ;)

     

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.