Skocz do zawartości

1234

Użytkownicy
  • Zawartość

    558
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez 1234


  1. Ale napisz konkretnie, o co ci chodzi. W piewszym poście napisałeś Lasy Państwowe - wielkimi literami, czyli chodziło Ci o instytucję. Jak sama nazwa mówi - są państwowe, więc nie wiem, czyje ponadto mogły by być.

    W ostatni poście piszesz już tylko o lasach, czyli o terenach porośniętych drzewami /w skrócie/. Jest to zupełnie coś innego, niż przedsiębiorstwo, o którym pisałeś powyżej, więc zdecyduj się, o co Ci w końcu chodzi.


  2. Spotkałem się z ciekawym przypadkiem - otóż był sobie szmalcownik. Żydzi ukrywający sie w lesie próbowali go zabic, jednak nie mając kontaktów we wsi nigdy nie mogli go zdybać. W końcu weszli w układ z dwoma NSZtowcami i ci wystawili im w końcu szmalcownika. Clou polega na tym, że czyn ten spotkał się ze zdecydowanym potepieniem ich rodzimej organizacji, gdyż jak stwierdzono, szmalcownik wydawał tylko Żydów i komunistów, a więc był nieszkodliwy.


  3. No wiem, Kolega powołał się na to , co pisał Rezun, przy czym ja prosiłem nie o to, co pisał Rezun, tylko to, co pisał Tuchaczewski. OK, wiem, Kolega tego nie czytał i nie ma zamiaru czytać. Problem z Rezunem jest jednak taki, że to, co cytował nie zawsze się zgadza z tym, co było w źródle cytowanym. Pomijam fakt przemilczania niektórych artykułów /choćby ten o Niemcach - Rezun kpi, że nic takiego nie było, tymczasem ja sam czytałem/. Dlatego też prosiłbym o nieopieranie się na przedrukach, a podawanie konkretnych artykułów z wydanych książek.

    Co do Budionnego - nie było żadnego okrążenia. Od zachodu stała nasza piechota nie bioraca udziału w walkach i nie mająca szans na dogonienie KonArmii /chociaż jak sobie pomyślę o Śmigłym , który na piechotę uciekł kawalerzystom Budionnego z Kijowa.../, a nasza DK /kilka tysięcy ludzi/ szła od południa. Do błot pińskich było jeszcze daaaaaleko, cała strona wschodnia była nieobsadzona. Budionny zawrócił i natarł na słabszego przeciwnika i poniósł klęskę. Porównaj to z Korpusem Gaja, który rozbił kilka takich "zapór", lepiej przygotowanych i obsadzonych. Że o jedynym w historii pobiciu oddziału pancernego przez jazdę nie wspomnę.


  4. "KRUS już zmusił emerytów do założenia konta ,emeryt musi zapłacić za konto 10 zł i opłacić PKS bo banki są w miastach,niekiedy cały dzień musi marnować emeryt ,chory aby odebrać parę groszy,i to jest wolność,ludzie ale ta solidarnośc was oszukała a przy okazji i mnie ,bo ja byłam przeciwna zmianie ustroju nienawidzę kapitalizmu,znowu potrzebny będzie Lenin aby to,zmienić."

    http://forum.interia.pl/watek-chronologicz...421618,,,1,,0,0

    Akurat czyste łgarstwo. Przymusu nijakiego nie ma, choć jest parcie na "wykluczanie" poczty z drogi pieniędzy. Przy tym o ile w przypadku zasiłków krótkoterminowych faktycznie chłop dostaje alternatywę "Panie, długów ni mosz, a my pocztum nie wysyłumy, abo dajesz kunto w banku, abo pisz podanie, żeby poszło na przyszłe raty", o tyle w przypadku emerytur i rent takiego wymogu nie ma. Pomijam fakt, że taka instytucja jak Bank Spółdzielczy ma swoje siedziby w gminach a i co większych wsiach nawet.

    To co wymagano ode mnie jeszcze na początku lat 90 tych było dość konkretne, to co musiałem wiedzieć by zdać, także nie ograniczało się do kilku haseł z "iluś" bryków, co nie zmienia faktu, że "bryki" przy leniwym uczącym wystarczały na trzy na torach, potem na coś pośredniego między dwa a trzy.

    Niestety, ilość magistrów nie przeszła w jakość, a wręcz przeciwnie. Absolwent licencjatu na prywatnej uczelni znaczy /i najczęściej umie/ mniej niż absolwent zawodówki /tak z ciekawości - są jeszcze zawodówki, czy w ramach "podnoszenia poziomu kształcenia" zamieniono to na jakieś odmiany liceów?/. W swoim czasie też pisywałem ludziom różne prace. Licencjat na Wyższej Szkole Tego i Tamtego zajmował mi z reguły coś koło 10 dni. Bez znajomości dziedziny, w której miał być pisany oczywiście. I potem kończyli to ludzie którzy za PRL mieliby problemy w zawodówkach. Na szczęście po ukończeniu z rzadka zajmują się jakąś bardziej odpowiedzialną pracą.

    Przy składce KRUS wynoszącej 220 PLN/ kwartał

    Koledze przypadkiem się kalendarz nie zaciął?

    Tak jak napisał Ciekawy, wszyscy nie-KRUSowi składamy się na świadczenia KRUSowców, więc to brzmi jak narzekanie posłów na zbyt niskie diety.

    Ba, a jak się składamy na ZUSowców? Tam dopiero są dotacje.

    Nigdzie nie spotkałem się z przypadkiem, ażeby pracodawca wymuszał (wskazywał) bank, w ktorym pracownik ma założyć konto

    Kumpel parę lat temu mi wspominał, że u niego w robocie inne banki niż Bank Pocztowy były "niemile widziane". No, ale on robił we władzach PP. Pewno w samych bakach jest tak samo.


  5. 1234: Suworow sypie gęsto cytatami z Tuchaczewskiego i całymi "płodami" jego geniuszu wojskowego.

    Już pisałem: odstosunkujmy się od Rezuna i skupmy na Tuchaczewskim - czekam na cytaty z naszego wydania, tytuł, strona, tom.

    KonArmia z racji działań toczących się nieco na północ od niej była zagrożona okrążeniem, lub odcięciem od zaplecza, co oznaczało, że musi się wycofać. Aby zablokować jej wycofanie się, trzeba ją było zamknąć w kotle, znakomitą większość zlikwidować, wziąć do niewoli i tyle. Bitwa pod Komarowem, to taka próba, nieudana mimo wygrania bitwy, lub przesunięcia nieco dalej jej marszu. Byłaby ona naprawdę wygrana gdyby przy okazji owej bitwy nie pisać o poległych i wzgórzu 255, tylko o tym, że umożliwiła ona zamknięcie KonArmii w okrążeniu...

    Jak juz jesteśmy przy tym wzgórzu - ze strony Budionnego atakowała 11 DK, z naszej bronił pułk kawalerii. Różnica w potencjałach jakby była. Oczywiście wygrali słabsi. I co do "planów" okrążenia" - na czym Kolega opiera twierdzenie, że to miało byc okrążenia? Jakiś rozkaz, nasze plany..?


  6. Jeśli znajdzie się człowiek mądrzejszy, bardziej pracowity, może obdarzony również większą dozą szczęścia, który jest w stanie wy produkować 3 razy więcej mleka i sprzedać je za 2/3 tego, co żądają inni to niestety nie jest w stanie tego uczynić.

    Echhh, ja bym Kolegi nie śmiał instruować w temacie budowy statków bo najzwyczajniej na świecie się na tym nie znam, a jak rozumiem, znajomość zasad rynku mleczarskiego jest u Kolegi porównywalna z moja wiedza o konstrukcjach okrętowych. Ale zapytam, gdzie dany producent może sprzedać swoje mleko za 2/3 "tego, co żądają inni".

    Że o tym, gdzie znaleźć oszczędność tej 1/3 nie spytam. Choć czasami w tabloidach sie spotyka takie opisy, zwłaszcza chodzi tu o "rolników" zagranicznych, np. jak to oszczędność na karmie czy ściółce. Niestety, w takich przypadkach zazdrośni polscy sąsiedzi, którzy produkują drożej wzywają policję czy kontrole weterynaryjną, że to niby zwierzaki padają z głodu czy stoją po brzuch w odchodach.


  7. To nie do końca tak, akcje podejmowano i to czasem energiczne po tam jak wsypy miały podłoże w pijackich pogwarkach, KWC postanowiło zabrać się za bimbrownictwo. Po zakończeniu takiej akcji gdy zreferowano, że zniszczono około 2 000 bimbrowni, padła propozycja by sukces uczcić wyjściem... na jednego głębszego - ot okupacyjna rzeczywistość.

    Zauważmy fakt, że czasami organizacje dawały glejt na prowadzenie tej działalności osobom, któe nie miały innej mozliwości zarobku /spacyfikowani, inwalidzi/

    Kontyngenty były, lecz sam fakt istnienia "czarnego rynku" i możliwości kupienia "u chłopa" sugeruje, że zarządzenia były sobie a życie biegło sobie

    Co nie oznacza wysokiej produkcji na wsi i pławienia się tam w nadwyżkach żywności, ale szereg działań mających na celu oszukanie okupanta.

    Dodajmy do tego fakt, ze złapany chłop na procederze handlu niekolczykowanym towarem był szczęściarzem, jeżeli musiał zapłacić karę. Zazwyczaj był to jakis obóz, a jak Niemcy byli wkurzeni, to i czapa.

    Przekupywanie urzędników by można było kilkakrotnie dostarczać to samo ziarno, fałszywe kolczykowanie, co najdziwniejsze Niemcy przyjmowali do wiadomości kwity rekwizycyjne partyzantów, stąd proceder rekwirowania np. dwóch sztuk trzody, a wystawianie kwitu na więcej.

    Nie wiem, widziałem bechowskie kwity nakazujące właśnie nie rekwirowanie żywca od chłopów, ale po zdaniu na spęd, bo chłopi i tak muszą oddawać zwierzęta.

    A, należałoby zauważyć, że chłopi praktycznie utracili swoje krowy, bo ich prawa ograniczały się do żywienia bydła i oddawania mleka i przetworów.

    Dużą rolę odegrała akcja niszczenia dokumentacji kontyngentowej.

    A, to fakt.


  8. Tyle, że wolałbym ten hektar mieć, niż kupować :)

    Ba, ja bym wolał mieć BARTIMPEX niż kupić tę firme od Gudzowatego :P

    Tylko, gdzie tu możliwość porównywania. Kraje zachodnie mają też dużo bogatszy system świadczeń socjalnych, co nie znaczy, że my też możemy sobie taki zafundować.

    O ile pamiętam, to w którymś z pribałtyjskich krajów też jest oddzielny system ubezpieczeniowy, ale to nie jest na 100% pewne, musiałbym poszperać

    Coś o tym jak rolnikom źle w UE

    http://www.rp.pl/artykul/5,543382-Wyzsze-d...e-do-ziemi.html

    Ci "biedni, ciemni rolnicy", co się dali naciągnąć Unii - nawiązując do którejś z poprzednich wypowiedzi - biorą sporo pieniędzy.

    Taaa, zwłaszcza ten akapit, że dla 40% dopłaty to być albo nie być. Choć jak dla mnie to ktoś coś to pokręcił. Jeżeli chodzi o małe gospodarstwa, to dopłaty to groszaki, a duże i tak sobie dałyby radę bez tego. Mimo wszystko 40% to chyba za dużo. No, ale biorąc pod uwagę, że Rzepa jest gazetą, którą kierownictwo ARiMRu najczęściej prostuje, to trzeba do tego podchodzić ostrożnie.

    Coś tak jakby, tyle, że nie bezpośrednio.

    Żaden producent (na przykład) butów nie ma zagwarantowane, że ktoś kupi od niego jego produkcje po określonej cenie i w określonej ilości. (No chyba, że sam to sobie z odbiorcą wynegocjuje).

    No patrz, dokładnie tak samo jak w rolnictwie, tylko pod pewnym względem lepiej. Tu też nie ma żadnej gwarancji, że jakiś skupujący musi wyroby kupić po określonej cenie. I jeżeli chodzi o kwoty mleczne to chyba trzeba coś sprostować - to że ktoś ma daną kwotę nie znaczy, że skupujący musi to skupić. Ma gwarancję, że MOŻE to sprzedać na skupie bezkarnie /nie musi, bo np. dana mleczarnia jest za daleko, albo to co daje, nie kalkuluje się/. Jeżeli przekroczy kwotę mleczną, płaci karę za sprzedaż "nadwyżki". Jeżeli mu się nie kalkuluje, to opycha krowy komuś, albo przerabia je na wołowinę, a kwotę sprzedaje temu, co chce kupić.

    A dodajmy jeszcze to, że kwoty mleczne były naliczane za rok, w którym "wyprodukowaliśmy" najmniej mleka od 1989 /w tej chwili już nie pamiętam który to był rok/, potem produkcja rosła i głośniejsze stawały się bluzgi producentów, którzy musieli płacić kary.


  9. Taki rolnik ma coś, co czym marzy wiele ludzi. Gwarancję zatrudnienia. Taki FSO na przykład, musi walczyć, aby przetrwać na rynku. Jak będzie za drogi to nikt nie skorzysta z jego usług i zbankrutuje. Kmieć zaś ma gwarancje, że jego produkt zostanie kupiony.

    Znaczy jakie gwarancje? Jak podejdzie na rynku do pierwszego lepszego, przystawi mu nóż do szyi i powie "kupuj ode mnie albo cię zarżnę", to mu się upiecze?

    Wystarczy kupić ziemie odpowiedniej wielkości i uprawiać co co się chce i dodatkowo trzeba się ubezpieczyć KRUS by być uznanym za rolnika i już można brać donacje i to jest powód dlaczego ziemia zdrożała.

    Akurat ubezpieczenie w KRUS nie ma żadnego związku z dopłatami bezpośrednimi.

    mając konkretną kwotę i gwarancję sprzedaży po zawyżonej cenie ma się jak w socjalizmie - pewność zatrudnienia, bez względu na wszystko.

    Zawyżonej? A może Kolega porówna tę "zawyżoną" cenę z ceną mleka w sklepie?

    A w Polsce, gdzie jeszcze na dokładkę mają KRUS, zamiast ZUS, to już absurd.

    No tak, taka Dania czy Finlandia tez absurdy maja i jakoś nikt tam nie mysli o likwidacji.

    Też chciałbym mieć ten hektar i resztę warunków, żeby płacić KRUS.

    Nie ma sprawy. Kupuje lub dzierżawi Kolega ten hektar i Kolega ma. Nie jest to trudne, Sporo ludzi żeby dostać wcześniejsze emerytury rolnicze wyzbywa się ziemi na gwałt. Potem Kolega rezygnuje z pracy zawodowej i zapisuje się do KRUS.

    A jeszcze jakbym miał z 10ha, pewnie znalazłbym sposób, żeby wyciągnąć jakąś dotację - za trzymanie odłogiem 10% ziemi (jest taki bajer!)

    Z czystej ciekawości - które to działanie PROW? I czy na pewno Kolega ma na myśli unijną definicję odłogu, czy znaczenie polskie? Bo różnica jest zasadnicza.

    czy jakieś zalesianko na ten przykład.

    akurat zalesianie to jest jedno z działań, na które ciężko jest dostać kasę.

    Końcu UE prowadziła limity i chłopi nie rozumiejąc ekonomi. korzystali z tego nadmiar mleka spowodował spadki i chłopi musieli pozbyć się mleka i krów i tracili na tym

    Tu najważniejszy był sposób liczenia okresu referencyjnego. Wyszło jak wyszło.

    Chłopi produkują u nas wino?

    Noo, noo...

    A w jakiej miejscowości?

    Może mu chodziło o wyroby regionalne. W końcu śliwowica przeszła choć to ponoć raczej bimber.


  10. w kwestii "twórczości" Tuchaczewskiego - dość szeroko cytował ją Suworow, warto zaglądnąć do "Oczyszczenia". O ile mnie pamięć nie myli - tam są rozkazy, tysiące kilometrów frontów i dziesiątki tysięcy czołgów.

    Ale my tu raczej piszemy o Tuchaczewskim a nie Rezunie, w związku z tym średnio interesujące jakie zdanie ma o Tuchaczewskim Rezun. Znacznie bardziej interesujące jest to, co faktycznie Tuchaczewski pisał, a tego Kolega akurat raczej nie wie.

    Komarów zaś to dwie bitwy, poranna i popołudniowa. W obu stroną zaskakiwaną byli Rosjanie, w obu także byli stroną która musiała się wycofać, by uniknąć okrążenia a co za tym idzie najgorszego z możliwych. Małe pytanie: czy KonArmia po owej bitwie straciła swą zdolność bojową, czy nie? Bo jeśli straciła to oznacza, że wojska polskie wykonały swoje zadania, jeżeli nadal KonArmia była w stanie walczyć, a owa bitwa oznaczała straty, lecz nie oznaczała okrążenia, to znaczy że Budionny osiągnął swój cel. Mimo tego, że został pokonany, mimo tego, że musiał uciekać. Dla niego wyrokiem śmierci była nie przegrana bitwa i nawet dość poważne straty, lecz uniknięcie okrążenia.

    No zaraz, ale to przecież on miał pobić Polaków, a nie Polacy jego. Poniósł straty większe niż przeciwnik , choć ten przeciwnik był słabszy, musiał uciekać, to niby miał zostać zwycięzcą? W końcu część frontu

    Tuchaczewskiego tez się przebiła i walczyła dalej - idąc tym tokiem myślenia należałoby stwierdzic, że Tuchaczewski pod Warszawą wygrał.

    PS. Zdaniem Kolegi więc pod Kurskiem Niemcy wygrali? No bo nie zostali okrążeni i mogli walczyć dalej. A że musieli ucieka ładnych "parę" kilometrów w tył..?


  11. Jest taka mało znana książeczka Stanisława Łukasiewicza pt. Okupacja. Opowiada o życiu zwykłych ludzi i konspiratorów w prowincjonalnej miasteczko-wsi. Przez tę książeczkę dwa razy przeżyłem szok - raz, jak w ten sposób można pisać o wojnie /prawie wszyscy "bohaterowie" książki non stop pijani, chlanie po pacyfikacjach, zwykłe podkładanie świń sąsiadom, łapownictwo, donosicielstwo, wszechobecne.... powiedzmy wszechobecna prostytucja/. Drugi raz przeżyłem szok jak się dowiedziałem, że to jego pamiętnik z pracy jako agronom gminny w Sobolewie koło Garwolina i zasadniczo poza zmianą niektórych nazwisk i nazw miejscowości nie mija się z prawdą.


  12. O ile wiem to chyba żadnemu z dowódców radzieckich nie zarzucano wywyższania się, żadnemu nie zarzucano brutalności czy pijaństwa w oficjalnych dokumentach na takim szczeblu.

    Genialny generał Apanasenko, którego jedynym zajęciem, wykonywanym w miare poprawnie były rabunki i morderstwa, zazwyczaj jeńców i ludności cywilnej. W nagrodę rozwiązano jednostkę, którą dowodził, ponadto włos mu z głowy nie spadł, gdyż był kumplem Stalina z 1920 roku.


  13. 1234: bardzo proszę bez złośliwości ad personam. Ja staram się takich nie czynić.

    A jak traktować rozmówce nie mającego pojęcia o temacie, który nawet nie próbuje tej niewiedzy likwidować?

    Czytał coś Kolega na temat tej wojny? Skoro Kolega nie przepada za Piłsudskim, to moznaby sie spodziewać, że bardzo krytyczny wobec Dziadka Dramat Piłsudskiego Pruszyńskiego. Albo jeżeli Kolega zaczytuje się w śp. Rakowskim to mój artykuł z Dziś ? /tak, tak, spłodziłem takie coś parę lat temu i nawet puścili to do druku/

    1. Tuchaczewski: sam był politrukiem i to politrukiem klasy najwyższej. Myśli głębszej wojskowej nie przejawił, jego dzieła wszystkie, to zbiór zaleceń jakie wydają politrucy dla oddziałów pacyfikujących dany teren, nie zaś dla wojska.

    To ja proponuje małą zabawę intelektualną: Kolega poda mi 10 tytułów artykułów o treści takiej, jak to powyżej napisał. Bo oczywiście każdy w Sojuzie polityczne serwituty musiał zapłacić i takie artykuły też wpakować. Faktem jest jednak, że większość kawałków to sensu stricto artykuły o wojskowości.

    Oczywiście wiem, że Kolega Tuchaczewskiego nie czytał i jak znam życie nie planuje tego zrobić, ale jednak się z lekka poznęcam.

    To co pisał o frontach [dot. frontów I w. światowej i wojny domowej] to zwykle stek bzdur, podobnie jak to co pisał o ilości czołgów w '28 roku

    Proszę o źródło, znaczy tytuł artykułu z podaniem strony w naszym wydaniu. Jeżeli tego nie otrzymam, uznam, że Kolega konfabuluje.

    i o zagrożeniach ze strony Niemiec...]

    A to akurat to jest przedostatni artykuł w I tomie. Mam nad Kolegą przewagę, że nie wierzę bajkopisarzom i sam potrafię czytać.

    2. W '20 roku, aby sforsować rzekę w jej dolnym biegu, naprawdę należało mieć ogromną przewagę, lub obejść wojska od którejś ze stron i zagrozić okrążeniem.

    Akurat Gajowi niewiele brakowało. Gdyby nie przeciwuderzenie znad Wisły, przeprawiłby sie na drugi brzeg.

    Oznaczało, to że tak naprawdę próba zdobycia Warszawy metodą: przeprawa i atak będzie rzezią.

    No, akurat to, co było w Warszawie "ostatnią rezerwą" raczej by nie dało rady, zwłaszcza, że atak szedłby z trzech stron.

    Na południu było nieco inaczej, zwłaszcza biorąc pod uwagę rzeki.

    ... a zwłaszcza jakość dowódców i "żołnierzy". żeby kawaleria nie dogoniła piechoty, albo żeby dać skuc sobie gębę dwa razy słabszemu przeciwnikowi /Komarów/ to juz wyższa szkoła jazdy.

    3. Małe pytanie: ile kilometrów musiała przejść 1 Konna aby dojść do Zamościa a ile Tuchaczewski.

    A to nie jest problem - wystarczy zmierzyć odległość na mapie.

    Kolejna kwestia: kawaleria, podobnie jak czołgi nie służą do zdobywania miast, chyba, że przez zaskoczenie,

    Znaczy w KonArmii to centaury były, że nie mogły z koni zejść? Przewaga 10-krotna i fiasko?

    4. Cokolwiek by mówić o Stalinie, nie można mu zarzucić że był głupkiem.

    Oczywiście. Formowanie jednostek spadochronowych bez samolotów zdolnych przewozić spadochroniarzy lub tworzenie korpusów pancernych z kilkuset czołgami i śladowymi ilościami samochodów czy motocykli to przejaw "geniuszu". Zwykły normalny człowiek by na to nie wpadł.

    Cokolwiek by mówić o Stalinie podobnie nie można zarzucić mu, że nie umiał myśleć logicznie, że nie uczył się, że nie miał wiedzy. Pokazał to.

    W tym przypadku genialnym okazało sie niewykonanie rozkazu o zabezpieczeniu skrzydła Tuchaczewskiemu. Nie powiem, nauczyło go to czegoś. Żeby skasować wszystkich, którzy mieliby do niego pretensje o doprowadzenie do przegrania wojny.

    Tak samo Tuchaczewski pokazał swój "geniusz".

    Mógłby Kolega powiedzieć konkretnie, co w planie wzięcia Warszawy było skopane?

    5. Fakt nieprzekazania oddziałów t. nie wziął się znikąd. Rywalizacja była olbrzymia, podobnie jak i tarcia. Dokładnych dokumentów kto co miał i jak - nie ma i nie będzie, co nie oznacza że nie było tarć, tylko, że raczej o nich nie wiemy.

    Czy kolega przypadkiem nie był kumplem Zbynka Ziobry na studiach? Że jak nie ma na coś dowodów, to jest to czynnik potwierdzający tezę?

    Ta sprawa wyszła tylko i wyłącznie dlatego, że Rosjanie dostali łupnia, co oznaczało konieczność zwalenia winy "na kogoś".

    I nie trzeba było za daleko szukać. Byli ludzie, którzy nie wykonali rozkazu i doprowadzili do klęski. Błędem RKKA było, ze nie dostali kulki w łeb.

    A, jeszcze jedno:

    Do bitwy: główny atak w kontrofensywie radzieckiej nastąpił z rejonu Kijowa co oznaczało, że pokonanie wojsk polskich i szybki marsz na zachód stwarza zagrożenie dla wojsk polskich zgrupowanych na północy.

    a z czego Kolega wysuwa teorię, że to był główny atak? Przecież siły Tuchaczewskiego były dwukrotnie silniejsze niż Jegorowa.

    Poza tym Budionny miał problem - czy zostawić [obejść] Lwów na tyłach i atakować dalej, czy nie.

    To nie był problem Budionnego, to był problem Woskanowa i Mołkoczanowa z 12 i 14 armii. Jak sam Kolega stwierdził, do walki w miastach lepiej nadaje sie piechota. Piechota była, dlaczego więc Budionny nic nie robił, a na koniec dał się pobić dwukrotnie słabszemu przeciwnikowi?


  14. "Kirkut" to raczej lapidarium, zebrano w tym miejscu żydowskie nagrobki z okolic /choć faktycznie kiedyś to był teren cmentarza/, sporo innych widziałem po sąsiadach, robiły za stopnie na schodach, gruz do fundamentów itp. Nawet od samego Kazimierza nie jest daleko, jakieś pół kilometra w górę. Drugie tyle dalej jest radziecki cmentarz, odnowiony, bo po 1989 to było przytulisko dla miejscowej żulii.


  15. Stalin -armię modernizował w bardzo sensownym zakresie, od chwili kiedy kraj stać było na to i w taki sposób by miało to jaki taki sens.

    Sensownie? Raczej bezsensownie. Korpusy spadochronowe bez samolotów? Rezun zbija sie z cytatu z Tuchaczewskiego o wielkich formacjach pancernych. Jedna sprawa - gdzie i kiedy coś takie napisał. Bo ja w przeciwieństwie do Kolegi wysiliłem sie i przeczytałem polskie wydanie Tuchaczewskiego. Dlatego tez jeżeli jest jakiś zarzut co do wypowiedzi, to proszę z podaniem strony z polskiego wydania. Co więcej - spora część artykułów jest o kwestiach zaopatrzenia walczących wojsk, powiedziałbym , że facet miał na tym punkcie kota, więc przemawia to do mnie bardziej niż wzięty nie wiadomo skąd cytat o milionach czołgów. Akurat Rezun uważa swoich czytelników za jełopów, którzy nie będą konfrontować jego bajek z innymi źródłami. miało to sens przed 1989, kiedy nie było dostępu do niczego zza żelaznej kurtyny, ale od jakiegoś czasu sytuacja się zmieniła, czego pan R. nie chce dostrzec, bo to wiązałoby się z koniecznością przyznania kompletnej ignorancji w opisywanych tematach. Isajew opisał nawet parę przypadków, kiedy chciał coś znaleźć w cytatach podawanych przez Rezuna w książkach na które się powoływał i miał niejakie z tym problemy.

    ale do rzeczy - otóż te wyśmiewane gigantyczne formacje to nic innego jak stalinowskie korpusy zmechanizowane z 1941. Kupa czołgów praktycznie bez jednostek zaopatrzenia, ciężarówek itd. U Tuchaczewskiego to był idiotyzm, a u Stalina geniusz?

    Problemy Tuchaczewskiego i kilku innych wzięły się z rozgrywek politycznych na bardzo wysokim szczeblu i braku umiejętności zachowania się jako wyższego dowódcy.

    Jasne. Z doświadczenie wiedział, czym kończy się wtrącanie politruków do dowodzenia wojskiem.

    Do bitwy: główny atak w kontrofensywie radzieckiej nastąpił z rejonu Kijowa co oznaczało, że pokonanie wojsk polskich i szybki marsz na zachód stwarza zagrożenie dla wojsk polskich zgrupowanych na północy.

    Problem w tym, że tych wojsk nie pokonano,. a pozwolono im uciec. Pod dowództwem Rydza sterowanego ręcznie z Warszawy przez Piłsudskiego. Pieszo uciekli przed kawalerią. I jak dobrze pamiętam, to

    Poza tym Budionny miał problem - czy zostawić [obejść] Lwów na tyłach i atakować dalej, czy nie. Tak naprawdę obie wersje były "do duszy". W pierwszym wypadku - traci impet
    ,

    To on miał jakiś impet? Poza tym /bo zakładam, że Kolega o tym nie wie, w końcu Rezun nie pisał, a aby sie dowiedzieć, należałoby sięgnąć po jakieś opracowania o wojnie/ FPZ miał w swoim skłądzie dwie armie zwykłem ,które z powodzeniem mogły blokować Lwów. Jaki impet, skoro Budionny w składzie całej KonArmii nie potrafił zdobyć Zamościa bronionego przez półtora polskiego pułku? I to w sytuacji, gdy Gaj potrafił zdobyć samą kawalerią twierdzę w Grodnie?

    Tuchaczewski miał mniejsze ryzyko

    Mniejszę - bo sam je zminimalizował dobrym dowodzeniem i właściwie postępującą ofensywą. Powiem więcej - uległ silniejszemu przeciwnikowi. Takiemu natomiast Budionnemu stłukła tyłek pod Komarowem słabsza liczebnie nasza Dywizja Jazdy. Już z tego widać, gdzie byli jacy tacy żołnierze, a gdzie hołota nadająca się do rabunków i mordów, ale do wojaczki już niekoniecznie.

    i w sytuacji jaka nastąpiła przełamanie osłabionego frontu gwarantowało wielki kocioł wojskom polskim, tym bardziej, że czynił to na północnym skraju Frontu Zachodniego.

    No i tylko pech sprawił, że mu sie to nie udało. Czynnik niezalezny od Tuchaczewskiego.

    Próba sforsowania Wisły, miała zupełnie inne szanse w roku '20 niż w wieku XIX kiedy broń obronna tak bardzo nie górowała nad ofensywną.

    Taaa, kiedy jeden cekaem potrafił wytłuc sotnię kawalerii, zanim podeszła na odległość celnego strzału.

    Dokładnie z tego powodu, Warszawa nie powinna być zdobywana tylko otoczona, odcięta uderzeniem od południa.

    No to czekam na konkrety: gdzie, mniej więcej kiedy, jakimi jednostkami.

    Wcześniejsze zaś tarcia między oboma Frontami - choćby kto pierwszy zdobędzie "ważną miejscowość", o odesłanie jakichś odwodów.

    Nie było żadnych tarć, bo oba fronty nie miały ze sobą żadnych kontaktów. Jedyne "tarcia" to inicjatywa Stalina i Budionnego, którzy nie wykonali rozkazu. W normalnej armii w normalnym państwie dostaliby kulę w łeb i by problem "się rozwiązał".

    Tym bardziej, że w zasadzie wojsko rosyjskie [radzieckie] także było, młode, także miało "różną" kadrę dowódczą a płomień rewolucji był najważniejszy.

    Zgadza się. Byli lepsi /Tuchaczewski, Gaj, Putna/, byli tacy, których głównym atutem były wielkie wąsy/ Budionny/.

    PS. Jako, że nie pojawił sie w poście wątek odpowiedzialności luki na lewym skrzydle Tuchaczewskiego, rozumiem , że Kolega przyjął do wiadomości, że była to wyłączna "zasługa" Stalina i jest na razie na etapie prób usprawiedliwiania go? Cóż zawsze to jakiś postęp.


  16. Od końca: w kwestii likwidacji m.in "geniusza" Tuchaczewskiego, Suworow podkreśla że Stalin i Budionny należeli do do grupy związanej z KonArmią, Tuchaczewski i Kilku innych zaś do tzw. Czerwonego Kozactwa. Oczywiście byłą jeszcze 2. Armia Konna, ale z nią zrobiono już porządek. Czerwone Kozactwo - to Trocki. To że Tuchaczewski i inni związani z trockim dali głowy było wynikiem walk "na wysokim szczeblu" i różnych niedoróbek na które uwagę zwracał tow. Stalin.

    Znaczy jakich niedoróbek? Bo akurat np. Gaj "wszedł" w desanty, Witek Putna tez zaczął bawić się w mechanizację, tylko tow. Dzugaszwili z genialnym Budionnym pozostali przy szablach. A odejście od koni na rzecz maszyn było zbrodnia, bo dla geniuszy Budionnego sztuka technika wojenna na taczance się zakończyła.

    Samo uderzenie znad Wieprza i to że przebiło się przez linię obrony jest winą T. Polesie stanowiąc zaporę za plecami grupy / odwodów broniących się na stykach obu Frontów powinien mieć przygotowany plan działań, który jest dość prostu.

    Ale przeciez RKKA miała taki plan. Wcielony w życie nawet na poziomie wydania rozkazu. Wie Kolega jakie formacje miały się znaleźć w tej luce, kto nimi dowodził i dlaczego ich tam nie było?

    nie wnikając czy stolica jest konieczna do zdobycia i kiedy - powinno paść pytanie - które zadałem i uważam, że ważniejszy był Front Południowy - czyli Stalin. Przeniesienie jednostek z południa na północ, sprawi że zostaje osłabione południe, a szanse na przełamanie obrony wzdłuż linii rzek - niewielkie. Decyzja na odwrót - daje znacznie większe szanse, nawet mimo braku działań polskich.

    Ale nawet bolszewickie formacje na Ukrainie nie dały sobie rady ze znacznie słabszymi jednostkami polskimi. Pojedyncze bataliony obroniły Zamość, a Ty chcesz jeszcze tych partaczy rzucać do ataku?

    Sama decyzja Stalina była, lub mogła być wynikiem wcześniejszych starć na linii KonArmia vs Czerwona Kozaczyzna.

    A, tu nie wykluczam. Zwłaszcza po porównaniu osiągnięć jednej i drugiej formacji. III KK Gaja był używany tak, jak powinien być - jako szybkie skrzydło frontu - wycofujący się Polacy nie mogli zajmować kolejnych linii obrony bo Czerwoni Kozacy już tam byli wcześniej /taki los armii bez jednostek szybkich/. A co KonArmia wykazała? Wpuściła z Kijowa Rydza-Śmigłego, dowódcę sterowanego ręcznie z Warszawy przez Piłsudskiego. Piechota szybsza od kawalerii, taki wyczyn rzadko się zdarza. Pod Komarowem też siły "jakby nie były wyrównane", a mimo to efekt był jaki był. No cóż, geniusz tow. Dżugaszwili i Budionnego był niezmierzony.

    Być może podobna sytuacja była wcześniej a posiłki nie nadeszły?

    Kolega wie, czy zgaduje?

    Mimo wszystko uważam, że to od południa powinno iść główne uderzenie i to tam powinien być główny ośrodek decyzyjny, także w kwestii tego jak zabezpieczyć się w pasie działania sil osłonowych na styku obu frontów.

    Główne ośrodek decyzyjny koordynacji frontów był tam, gdzie powinien- w Moskwie. I mniej więcej w normie sie z tego obowiązku wywiązywał. Tylko niestety /dla nas stety/ nie wszyscy chcieli go słuchać.

    PS. Zadam teraz retoryczne pytanie: co Kolega czytał na temat wojny 1920.

    PS.2 A teraz zabawię się w proroka - Kolega nie czytał nic, a jego "wiedza" pochodzi z "przemyśleń" Witki Rezuna, co w zasadzie powinno zakończyć dyskusję.


  17. 2. Wskazuje na fakt, że istniały wówczas dwie ważne grupy wojsk czerwonych [bo nie radzieckich], ta na północy i ta na południu, co rodziło konflikt. Stalin był zwolennikiem przełamania obrony Lwowa na południu i "atakowania" południem, mniej więcej na linii Rzeszów - Kraków, czyli tak jak poszedł radziecki już atak w '45 r. Argumentował to tak, że nie ma znaczących przeszkód wodnych [górne biegi rzek], poza tym po przejściu Sanu, i Wisły, czy Bugu wojska RKKA automatycznie wyjdą na tyły wojsk polskich

    Czy na pewno "ograniczał się" do Polski? Czy przypadkiem nie myślał o rewolucji na Węgrzech? Czy brak przeszkód wodnych miał większy wpływ na zahamowanie RKKA na tym kierunku, czy ataki polskie?

    Stwierdzenie że armia polska jest zdemoralizowana, oznacza jej niezdolność do ataku,

    ale podobne twierdzenia wysuwali ówcześni polscy dowódcy liniowi /Żołnierze, nie kalajcie swoim tchórzostwem sztandaru zasłuzonej dywizji - to z Dramatu Piłsudskiego Pruszyńskiego/

    3. Poza tym wszystkim istniały jeszcze podobno animozje z lipca, zaś potem już w sierpniu zwracano [podobno] uwagę T. że ta luka jest groźna, ale armia polska miała być pokonana... a Warszawa jako stolica dla T. była na tyle łakomym kąskiem by zaćmić jasność widzenia.

    A jakże, zwracano uwagę, ale nie Tuchaczewskiemu, tylko Budionnemu i Stalinowi. Efekt był jaki był. Dlatego Tuchaczewski & Co. musieli w swoim czasie dać głowy. Nikt nie mógł zarzucić Stalinowi winy za przegraną wojnę. Znaczy nikt żywy.

    : zdobędziemy Warszawę stało się realne, choć niosło ze sobą masę zagrożeń. Przy okazji czasy Paskiewicza i tego jakie były granice ówczesne sprawia, że nie da się porównać obu tych epok. Już prędzej rok '45, ofensywę zimową, oraz to co działo się latem. Wojska niemieckie obroniły "przedmoście" przynajmniej częściowo, zaś zajęcie Pragi nie było gwarancją zajęcia całego miasta. . Manewr od południa stwarzał zaś zagrożenie dla wojska polskich... Ale skoro armia polska była zdemoralizowana i niezdolna do obrony...

    Ale Tuchaczewski wysmażył całkiem sensowny plan i tylko fuks sprawił, że mu nie wyszło. Zasadniczo łączność nawaliła. 5 Armię Sikorskiego miał w kleszczach. Gaj i Szuwajew atakują ją o tyłu, z przodu ma swój front. Góra dwa dni i cała obrona z północy jest zrolowana, a Warszawa otoczona z trzech stron. Uderzenie Piłsudskiego jest już spóźnione, a poza tym ma on na plecach Budionnego /znaczy tak wynikało z tego, co mu góra powiedziała, nikt nie przypuszczał, że tow. Stalin stwierdzi, że wie lepiej, jakie rozkazy wykonywać/. Z tym co ma, da sobie radę, zresztą nawet w okrążeniu po 16 sierpnia Kork potrafił z powodzeniem kontratakować.

    zaś z połączonych jednostek z obu frontów utworzyłby odwód,

    Problem w tym, że miał tylko swój front. To co miał dostać z południa własnie genialny tow. Dżugaszwili mu "odebrał".

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.