Skocz do zawartości

Leuthen

Użytkownicy
  • Zawartość

    565
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Leuthen


  1. Druga co do wielkości bitwa Polskiego Września (jeśli I i II BT połączymy), po Bzurze - równie katastrofalnie dla nas co Bzura zakończona. Niemcy mieli tam jednak ciężką przeprawę i bardzo wysokie straty, jeśli zaś wczytacie się w niemieckie relacje, wyczytacie, co się tam działo! Polacy potrafili tam np. okrążyć cały niemiecki pułk i odciąć go zupełnie od macierzystej dywizji niemal go rozbijając (tak było w przypadku 83 Pułku Piechoty, tzw. "Strzelcy Jeleniogórscy", z 28 Dywizji Piechoty WH). Z drugiej strony Niemcy potrafili Polaków zaskakiwać - urządzili na Polaków wiele zasadzek (w ten sposób zginął m.in. gen. Kustroń oraz wybito niemal cały 3 Pułk Ułanów Śląskich). Wart podkreślenia nieco zapomniany fakt, iż była to bitwa częściowo pancerna (czołgi z obu stron). Kolejny raz mogliśmy we IX 1939 r. odnieść tam spektakularne zwycięstwo. Biliśmy się jak nigdy, przegraliśmy jak zawsze :angry:


  2. Link podałem w pierwszym poście, ale dla Ciebie podam poniżej raz jeszcze ;)

    http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105709,10031614,Nauczyciele_na_bezrobociu__mlodych_usuwa_sie_pierwszych.html

    Póki co, od jesieni zeszłego roku, mam pracę, z której jestem zadowolony (miejsce pracy podane w liście :) ), gdzie mogę czasem wykorzystać swoją wiedzę historyczną ku pożytkowi tzw. "ogółu". Pensja nie jest wysoka, ale na życie i dwie moje pasje (historia oraz góry) w zupełności starcza. Nie mam "kompleksu Damoklesa", w przeciwieństwie do wielu Polaków...


  3. Niedawno Gazeta Wyborcza "Wrocław" opublikowała mój list będący reakcją na artykuł w tejże gazecie. Zainteresowanych odsyłam tu

    http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105709,10031614,Nauczyciele_na_bezrobociu__mlodych_usuwa_sie_pierwszych.html

    Jestem historykiem po specjalizacji nauczycielskiej, nie pracującym w zawodzie (po szczegóły odsyłam do powyższego linka). Wiem jednak, że młodzież można zaciekawić - choćby udowadniając im, że za posągowymi bohaterami (Piłsudski, Kościuszko, Kazimierz Wielki) kryją się ludzie z krwi i kości (by wspomnieć tu stan trzeźwości Kościuszki pod Maciejowicami :thumbup: ), a podręcznikowa wersja wydarzeń czasem jest bardzo daleka od rzeczywistości (choćby Turcy i rzekomo wymuszone przez nich wielkie odkrycia geograficzne u schyłku średniowiecza).

    Kiedyś na lekcję wychowawczą, którą prowadziłem robiąc praktykę w LO, przyniosłem swój mundur używany podczas rekonstrukcji. Zacząłem im opowiadać o inscenizacjach, o znalezieniu się w centrum szarży ułanów nad Bzurą, o jeździe transporterem opancerzonym, o tym, co mógł czuć zwykły żołnierz ("szał bitewny" rekonstruktorów) itp. W klasie było słychać przelatującą muchę! A jak jeszcze powiedziałem, że chętni mogą przymierzyć mundur, to był szał :B):

    Na innej lekcji wychowawczej spytałem innych uczniów - czy historia wpływa jakoś na nasze współczesne życie. Powiedzieli, że nie. Wtedy spytałem o doniesienia mediów nt. "teczek". Trochę ich zgasiło :lol: Potem było pytanie, czy historia będzie miała wpływ na ich życie. Znów zaprzeczyli. Wtedy spytałem, czy ktoś z nich wybiera się na medycynę. Zgłosiła się jedna dziewczyna. Pogratulowałem jej ambitnych planów i powiedziałem: na pierwszym roku będziesz zdawała egzamin z historii medycyny. Nie była zachwycona ;)

    Miałem na studiach świetnego dydaktyka historii, dr. Karola Sanojcę. Nauczył nas, jak prowadzić lekcje ciekawie. Wcale nie każda lekcja ma być "show" z fajerwerkami. Nawet nie powinna! Nie powinna również być zanudzaniem stertą szczegółów!

    Historia powinna uczyć myślenia. Trzeba ją najpierw rozumieć. Ucząc licealistów na praktyce, dałem im np. zadanie domowe (lekcja z reformacji): wyobraź sobie, że jesteś papieżem Leonem X i właśnie dowiedziałeś się o wystąpieniu Marcina Lutra. Napisz do niego list, w którym ustosunkujesz się do głoszonych przez niego poglądów. Haczyk: ja znałem historyczną odpowiedź :) Oni musieli kombinować. Rezultaty były różne - a ile miałem ubawu sprawdzając potem ich prace. Przykłady:

    "Do ojca dyrektora Marcina Lutra"

    "Jak nie spełnisz mojej drobnej prośby [chodzi o zdjęcie z drzwi katedry w Wittenberdze 95 tez i zaprzestanie ich głoszenia], to rzucę na Ciebie klątwę. Ja bym ją spełnił, panie Luter!"

    "Niniejszym zostajesz skazany na śmierć przez spalenie na stosie. Od tego wyroku nie przysługuje odwołanie"

    :clap: :clap: :clap:


  4. Z góry proszę o ewentualne przeniesienie tego posta do stosownego działu przez moderatora, jeśli trafił nie tu, gdzie trzeba :wink:

    Minionej nocy minęła 67. rocznica pierwszego zrzutu zaopatrzenia dla powstańców warszawskich. W nocy 4/5 sierpnia 1944 r. trzy polskie załogi z 1586 Eskadry do Zadań Specjalnych wykonały operacje zrzutowe nad powstańczą Warszawą (w tajemnicy przed Anglikami). Rozpoczęła się w ten sposób jedna z najbardziej niezwykłych i najcięższych operacji lotniczych DWS. Jej kulminacyjnym punktem była akcja "Frantic 7" w dniu 18 IX 1944 r., kiedy to ponad setka amerykańskich "Latających Fortec" dokonała dziennego zrzutu.

    Podczas lotów zaopatrzeniowych nad Warszawę zginęło 238 członków załóg (Polaków, Anglików, Nowozelandczyków, Południowoafrykańczyków) - prawie co piąty lotnik, który brał udział w lotach nad Warszawę, nigdy do bazy już nie wrócił... Wyżej wymieniona liczba nie obejmuje lotników amerykańskich z 8 Armii Lotniczej (straty podczas "F. 7": jedna B-17 i dwa P-51; z "Fortecy" kilka osób przeżyło, zginęli obaj piloci "Mustangów").

    18 IX b.r., w rocznicę "Frantica 7", we wrocławskim kościele św. Faustyny na osiedlu Biskupin o godz. 21 odbędzie się Msza Św. w intencji lotników polskich i innych narodowości, którzy zginęli niosąc pomoc Powstaniu Warszawskiemu. Zapraszam na nią wszystkich.

    W PW zginęło tysiące powstańców i dziesiątki tysięcy cywili. O nich mówi się często. Lotników zginęło niecałe ćwierć tysiąca, ale ich bohaterstwo zasługuje na nie mniejszą pamięć niż czyny mieszkańców Stolicy. Pamiętajmy o nich...


  5. Nie neguję, że na tej konferencji, na której byłeś Ty, było miło - po prostu mówię o tej, na której byłem teraz ja :)

    Pierwszy raz zetknąłem się osobiście z Olejką (wcześniej czytałem jego książki) i rzeczywiście - szumu wokół siebie zrobić potrafi sporo.

    A co do roku wyborczego - to samo mówił mi znajomy, gdy wiózł mnie dookoła centrum Tarnowa samochodem. Powodem były remonty dróg, które nagle zaczęto uskuteczniać w wielu miejscach ;)


  6. W przyszłym tygodniu, konkretnie 13 X, w Tarnowie odbędzie się konferencja "Szlakiem Frontu Wschodniego I Wojny Światowej po Małopolsce". Program dostępny tutaj http://www.beskid-niski.pl/index.php?pos=/aktualnosci/dl

    Ww. konferencja to element szerszego projektu, o którym można poczytać tu

    http://www.malopolskie.pl/Wydarzenia/index.aspx?id=5611


  7. Polecam Ci książkę Steva Darlowa "Specjalne operacje bombowców podczas II wojny światowej", która w tym roku ukazała się w Polsce (nakładem wydawnictwa MUZA SA). Rozdział 6 opisuje "Wielki Tydzień", konkretnie nalot na zakłady w Gotha, ale być może znajdziesz tam też coś o nalotach na Ratyzbonę, co pomoże Ci w poszukiwaniach (dane bibliograficzne innych pozycji etc.).

    Pozdrawiam i powodzenia w poszukiwaniach

    Leuthen


  8. Chciałbym zaprosić wszystkich na cykl imprez związanych z rocznicą wydarzeń, które rozegrały się ćwierć tysiąca lat temu na północny-wschód od Legnicy. Armia pruska, pod wodzą samego króla Fryderyka II, poturbowała poważnie austriacki korpus dowodzony przez utalentowanego wodza - gen. Laudona.

    Plakat z programem: http://www.muzeum-miedzi.art.pl/images/sto...twa_legnica.jpg

    Tak w skrócie:

    Sobota, 14 sierpnia 2010 r.

    godz. 11.00 - Muzeum Miedzi w Legnicy (dawna Akademia Rycerska) - odczyt dr. Piotra Pregiela o bitwie pod Legnicą - tej z 1760 r. :P

    godz. 12.30 - rajd rowerowy spod muzeum na pole bitwy (szczegóły: http://www.muzeum-miedzi.art.pl/index.php?...i&Itemid=69 ).

    cały dzień - biwak oddziałów rekonstrukcyjnych na polu bitwy (możliwość zwiedzania obozowisk)

    godz. 18.00 - rekonstrukcja bitwy

    O szczegółach rekonstrukcyjnych można poczytać na stronie grupy odtwarzajacej pruski regiment "Alt Kreytzen": http://www.altkreytzen.org.pl/ilegnica.php

    Poniżej - jako załącznik - wrzucam tekst o bitwie ze strony Muzeum Miedzi w Legnicy (w nawiasach moje komentarze):

    "Spośród czterech głośnych bitew stoczonych pod Legnicą (1241, 1634, 1760, 1813) [pytanie - czy którakolwiek z wymienionych bitew jest rzeczywiście głośna - poza bitwą pod Legnicą w 1241 r., o której dzieci uczą się z podręczników do historii; test - proszę rozszyfrować pozostałe dwie bitwy - poza tą z 1760: kiedy dokładnie, kto z kim oraz z jakim rezultatem walczył; poza tym autor zapomina o dwu kolejnych bitwach w bezpośrednim sąsiedztwie Legnicy: z 1238 r. oraz bitwie pod Ulesiem w 1452 r.] ta z 15 VIII 1760 r. wydaje się być najmniej znana współczesnym Legniczanom [patrz uwaga wyżej] .

    Przypadająca w tym roku 250 rocznica rozegrania tej bitwy jest więc dobrą okazją do jej przypomnienia, poznania okoliczności polityczno-militarnych w jakich się rozegrała, jej przebiegu oraz znaczenia dla Legnicy, a także do zaznajomienia się z samym miejscem zmagań sprzed 250 lat.

    Bitwa rozegrała się na północny-wschód od Legnicy. Manewrujące już od kilku dni na południe od naszego miasta dwie silne armie (łącznie ok.150 tyś. żołnierzy) : pruska, dowodzona przez samego króla Fryderyka II oraz austriacka pod komendą Gwidona Ernesta Laudona starły się ze sobą pomiędzy Pątnowem Legnickim a Bieniowicami [de facto zaangażowane bezpośrednio w bitwę siły obu stron liczyły łącznie ok. 60 tys. ludzi: Fryderyk miał 30 tys. - mniej więcej tyle, ile austriacki korpus Laudona; poza tym przebywająca w okolicy armia feldmarszałka Dauna - nomen omen - która miała na spółkę z korpusem Laudona zamknąć Friedricha w wielkim kotle, liczyła ok. 60 tys. ludzi; kolejne kilkadziesiąt tysięcy ludzi to armia rosyjska w pobliżu] .

    Przebieg bitwy potwierdził znakomitą sprawność armii pruskiej i wielki talent dowódczy króla Fryderyka II [i niechęć Dauna do Laudona oraz kunktatorstwo tego pierwszego, który nie potrafił zgnieść trzykrotnie słabszej liczebnie armii Fryderyka - nie wspominając już o tym, że podczas bitwy pruski regiment piechoty dokonał wyczynu bez mała niemożliwego - zaatakował i rozbił austriacką jazdę :dots: :):) ]. Bitwa mimo znaczącej przewagi wojsk austriackich zakończyła się ich klęską, pozwoliła też wyjść cało Fryderykowi II i jego armii z zaciskających się wokół nich kleszczy utworzonych przez współdziałające ze sobą, ale nieudolnie, armie austriacką i rosyjską. Trudne, a nawet dramatyczne położenie armii pruskiej przed samą bitwą a mimo to zwycięskie wyjście z całej opresji, stało się powodem określania tej bitwy jednym z „cudów Domu Hohenzollernów” ["cud domu brandenburskiego" nastąpił dwa lata później, gdy w styczniu 1762 r. umarła caryca Elżbieta i Rosja przystąpiła do wojny po stronie Fryderyka, gdyż tron objął Piotr III - fanatyczny wielbiciel pruskiego monarchy - w miejsce nieprzejednanej dla Fryderyka carycy; długo Fryderyk się nowym sojusznikiem nie nacieszył, bo w lipcu 1762 r. małżonka rzeczonego cara dokonała zamachu pałacowego i wyprawiła niekochanego męża na drugi świat, obejmując rządy jako Katarzyna II].

    Niektórzy piszą, że zwycięstwo Fryderyka II pod Legnicą było "cudem nad Kaczawą". Taka opinia deprecjonuje jego zdolności dowódcze i możliwości armii pruskiej To tak samo, jakbyśmy mówili o późniejszej o 160 lat bitwie warszawskiej "Cud nad Wisłą" (modne określenie). To rozumiem, że bitwę 1920 r. pod Warszawą wygraliśmy przez przypadek? :)


  9. Dziś mija 35 rocznica wejścia Polaków na Broad Peak Middle - jeden z wierzchołków masywu Broad Peak (najwyższy wierzchołek - o wysokości 8051 m n.p.m. - jest zaliczany do Korony Himalajów) w Karakorum w Pakistanie. Wyprawa polskich himalaistów z Klubu Wysokogórskiego z Wrocławia dokonała historycznego czynu - jako pierwsi Polacy weszli na dziewiczy ośmiotysięczny wierzchołek. Niestety, w drodze powrotnej do bazy w zamieci śnieżnej (już po północy - czyli 29 lipca 1975 r.) zginęło 3 z 5 uczestników. Cena za sukces okazała się zbyt wysoka...

    Na zawsze w masywie Broad Peak pozostali:

    Marek Kęsicki (25 lat)

    Bogdan Nowaczyk

    Andrzej Sikorski

    [']['][']

    Do bazy zdołali powrócić po udanym ataku:

    Kazimierz Głazek (1939-2005)

    Janusz Kuliś (1950- )

    Zdobycie Broad Peak Middle stanowiło początek złotej ery polskiego himalaizmu, która trwała do przełomu lat 80. i 90. XX w.


  10. Dobra wiadomość dla miłośników historii wojskowości czasów fryderycjańskich: ukazały się materiały z konferencji w Środzie Śląskiej (5-6 XII 2007), poświęconej bitwie pod Lutynią.

    Zła wiadomość: są dostępne tylko w dwu punktach sprzedaży we Wrocławiu (antykwariat naukowy przy ul. Szewskiej oraz księgarnia naukowa im. Kopernika przy ul. Kuźniczej) plus w internecie (ale drożej niż w w/w punktach)

    Dobra wiadomość: Leuthen (tzn. ja ;) ) pomny na źródło swego pseudonimu i dążący do popularyzacji rzeczonej batalii postanowił, że jeśli ktoś z forumowiczów zechce wejść w posiadanie tejże rzadkiej pozycji, zakupi mu ją i wyśle za zwrotem kosztów zakupu (28 zł) i przesyłki

    PS Ludzie nie chcący zawracać głowi Leuthenowi mogą wejść na stronę http://www.chronicon.pl/index.php?act=aktualniew i zamówić sobie rzeczoną pozycję przez internet


  11. Akurat do wspomnianej wsi Czarne można dojechać samochodem. W pobliskiej Radocynie (też nieistniejąca wieś) jest ośrodek wypoczynkowy nadleśnictwa Gorlice oraz studencka baza namiotowa, a obok tej drugiej widziałem w lipcu ubiegłego roku samochody gości.

    Wracając zaś do operacji dukielskiej - rozmawiałem m.in. o niej w zeszłym roku z dwoma Słowakami, których spotkałem w Bieszczadach. Generalnie byli zaskoczeni moją wiedzą o Czechach i Słowacji, bo wspomniałem m.in. o korpusie czechosłowackim gen. Svobody. Oni spytali, czy jacyś Polacy bili się z Niemcami u boku Armii Radzieckiej. "No tak, dwie armie" - odpowiedziałem ;)


  12. Informuję, że w bieżącym roku ukazały się materiały z konferencji "Znaki Pamięci III", które zawierają m.in. dwa referaty dotyczące bitwy pod Gorlicami: dr. Jarosława Centka "Szturm pruskiej gwardii na Staszkówkę 2 maja 1915 r." oraz piszącego te słowa: "„Wrocławianie pod Gorlicami. Działania niemieckiej 82 Rezerwowej Dywizji Piechoty w dniach 2-6 V 1915 r.” Wydawnictwo można nabyć w Księgarni „Mieszko” w Gorlicach, ul. Legionów 16 oraz serwisie internetowym allegro.


  13. Bo z tego co ostatnio dowiedziałem się od prof. Kuli, to dopiero od dra możemy mówić o zawodowym historyku...

    Ja się nie zgadzam z tym co rzeczony profesor twierdzi. Prosty przykład. Mam kolegę, który pracuje w BEP wrocławskiego oddziału IPN. Jest rozliczany za publikacje - jego zadaniem jest po prostu pisać prace naukowe. Ma stopień magistra. Pytanie - jeśli prof. Kula ma słuszność, to kim mój znajomy jest? :)


  14. Właśnie trafiłem do tego wątku, a jako że nieco "ruch" tu zamarł, chcę go reanimować :P

    Kilka słów od historyka-doktoranta...

    Po pierwsze - historycy to nie tylko osoby z literkami "prof. dr hab." lub "dr hab." przed nazwiskiem, ale cała rzesza doktorów, a przede wszystkim magistrów. Nawiasem mówiąc - to że ktoś ma dyplom magistra historii, nie musi automatycznie oznaczać, że jest historykiem (taką opinię wyraził kiedyś jeden z doktorów, z którymi miałem zajęcia). Patrząc na niektórych moich kolegów ze studiów, dziwię się, że są owymi "mistrzami" :)

    Historyków w takim rozumieniu jak wyżej podano jest w Polsce zdecydowanie za dużo. Chodzi tu o możliwości zatrudnienia zgodne z wyuoczonym zawodem. Bynajmniej nie jest tak, że na uczelnie trafiają najlepsi (przynajmniej nie zawsze, bo niekiedy decydują względy pozamerytoryczne). Patrząc na moich nauczycieli historii z liceum (miałem 5 przez 4 lata) mam wątpliwości, czy taże w podstawówkach, gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych pracują najlepsi...

    Często doktorzy czy osoby z tytułem magistra piszą lepsze książki niż profesorowie. Co więcej, są ludzie z wykształceniem technicznym, którzy hobbystycznie piszą świetne książki historyczne i to wcale niezwiązane z ich profesją (typu: architekt - książka o fortyfikacjach). Jeden z userów tego forum jest tego przykładem (nie powiem który - powiem tylko, że napisał m.in. świetną monografię bitwy pod Pszczyną :P

    Wśród historyków akademickich spotyka się tzw. "zakonników nauki". Z reguły nie zakładają oni rodziny, prawie zero życia prywatnego. Tylko historia. Znam takiego jednego pana doktora i jest bardzo sympatyczny :D, a publikacje ma świetne.

    Skoro mowa o publikacjach - historyk może być świetny w swej działce, ale ta zwykłemu zjadaczowi chleba wydaje się być niekiedy kosmiczna. Mój tato podał kiedyś przerysowany przykład takiej wybitnej rozprawy: "Rozwój miecza leworęcznego na terenie Dolnych Łużyc w XII w." Krąg odbiorców takiej twórczości - często stojącej na bardzo wysokiem poziomie - jest niestety zamknięty (kilkudziesięciososobowy).

    Zapewne ludzie oczekują od autorów książek historycznych, by były one napisane lekko i by były ciekawe. Przywołano już w tym wątku przykład Daviesa i Jasienicy. Książek Jasienicy nie czytałem, natomiast po lekturze paru prac Daviesa mam o nim jak najgorsze zdanie, bo jego książki wprost roją się od błędów faktograficznych (nie mówiąc już o naciąganych interpretacjach), a tych akurat powinno być jak najmniej, skoro ludzie na ich podstawie mają budować wyobrażenie o jakimś zdarzeniu (zdarzało mi się spotykać podczas dyskusji na forach internetowych z argumentacją "Bo Davies napisał..."; taaa, w jednej z jego książek jest informacja, że pancernik "Bismarck" zatopiły...okręty podwodne).

    Z pisania książek historycznych według mojej skromnej opinii wyżyć się nie da (sam się zabieram za pisanie własnej, to wiem co nieco o skali wynagrodzeń w wydawnictwach), no chyba że jest się w/w Daviesem (za "Powstanie '44" miał dostać 100 000 funtów!).


  15. Musieli zarobić dobrą opinię u Brytyjczyków skoro dwaj z nich Skalski i Horbaczewski zostali dowódcami brytyjskich dywizjonów jeden z oficerów został dowódcą eskadry.

    Dowódcą eskadry (w 152 Dywizjonie Myśliwskim) został Władysław Maciej Drecki. Niestety zginął w wypadku lotniczym 13 IX 1943 r. ...

    Warto podkreślić, że Brytyjczycy sami złożyli propozycję Polakom, ale tylko 3 w/w członków PFT zdecydowało się zostać na Śródziemnomorskim TDW. Reszta chciała wracać do Anglii.

    Ostatnio ukazała się ciekawa książka o PFT: Grzegorz Śliżewski, Grzegorz Sojda, Cyrk Skalskiego, Piekary Śląskie 2009. Polecam!


  16. Wniosek, że Galicja niewiele (jako kraj) zyskiwała na przemyśle naftowym, nie jest mój - wystarczy poczytać polskie publikacje dotyczące tegoż tematu.

    Galicja była generalnie krajem zacofanym gospodarczo i biedny. Ileż to procent stanowili w niej ludzie "uświadomieni narodowo"? Owszem, byłoby ich mniej, gdyby nie autonomia. Zgoda. Ale nikt mi nie powie, że większość Polaków z Galicji szła w 1914 r. na wojnę z mocnym przekonaniem, że walczą o własny kraj. Walczyli za Franza-Josepha I...

    Parlament wiedeński przypomina mi... obecny polski. Więcej nie powiem, bo to nie forum polityczne :)


  17. W kwestii własności - w warunkach A-W to że rafinerią w Drohobyczu n.p. kierował Czech, a jej właścicielem byl Węgier nie stanowiło niczego nadzwyczajnego - wszak wszyscy oni byli mieszkańcami jednego kraju, poddanymi jednego cesarza.

    Problem nie polega na tym, że szefem danego przedsiębiorstwa był "Niepolak", ale na tym, że zyski wypracowane przez dane przedsiębiorstwo szły przez to na zewnątrz. Innymi słowy - korzyści finansowe np. z wydobycia ropy naftowej tylko w minimalnym stopniu zostawały w Galicji (oczywiście zatrudnienie znajdowali tam miejscowi, ale głównie jako robotnicy). Przedsiębiorcy zależało na maksymalnej eksploatacji pokładów, a region gospodarczo niezbyt na tym zyskiwał (inwestycje, rozwój itd.).

    Jeśli mowa o wyrobieniu politycznym. Cóż - nasi byli też w sejmie niemieckim, a nie wiem, czy tam przypadkiem nie było dużo wyższej kultury politycznej niż w parlamencie wiedeńskim (warto poczytać, co się w nim działo) :)


  18. Pozwolę sobie króciutko przedstawić moje zdanie nt. autonomii galicyjskiej.

    Przypominam, że jej uzyskanie stało się możliwe - paradoksalnie - dzięki najgorszemu z trzech zaborców, tj. Prusom, które w jednej z tzw. "Einheitskriege" ("Wojen zjednoczeniowych") w 1866 r. pokonały Austrię.

    Autonomia nie była dana Polakom, gdyż FJ miał gest i nas lubił, ale dlatego, że Austriacy mieli w tym biznes. Przypominam, że próby stworzenia monarchii trialistycznej (Austro-Węgro-Polska) zostały z miejsca storpedowane przez Węgrów, obawiających się, że Polacy staliby się rzecznikami Słowian - dominującego w Monarchii Naddunajskiej żywiołu. A oni chcieli Słowian gnębić (patrz: madziaryzacja Słowaków).

    Doceniając możliwości, jakie dawała Galicji autonomia (ruch niepodległościowy, język polski itp.), pragnę przypomnieć, że nadal działa tam cenzura (jedną z powieści któregoś ze znanych polskich pisarzy wydano tylko dzięki podstępowi, mianowicie: przeczytał ją w parlamencie wiedeńskim któryś z pomysłów Koła Polskiego, gdyż wszystkie przemowy były drukowane, nie podlegając cenzurze).

    Galicja to kraj bardzo przez Wiedeń zaniedbany gospodarczo. Przemysł naftowy, o którym się tyle mówi, należał w większości do obcokrajowców (choćby rafineria ropy naftowej w Gorlicach - firma MacGarvey&Bergheim). W "Golicji i Głodomerii" wyróżniały się "in plus" zasadniczo tylko dwa miasta: Lwów (stolica) i Kraków.

    Oczywiście nie neguję, jak wspomniałem, pozytywów (rozwój kultury itd.), ale należy mieć pełen ogląd.

    Kłody, jakie rzucano pod nogi przy organizacji Legionów Polskich w 1914 r. (poszli na wojnę ze starymi karabinami jednostrzałowymi!) są aż nadto wymowne.

    Kiedyś we Wrocławiu na konferencji naukowej prof. Tomasz Nałęcz z UWr mówił, że u nich w Warszawie nigdy by nie przeszło umieszczenie wizerunku władcy zaborczego (jak by na to nie patrzeć) państwa na współczesnej wodzie mineralnej ("Żywiec"). Niby śmieszne, ale coś w tym jest...

    Osobom zainteresowanym tematem (z właszcza ewolucją stosunku Austrii do Polski) polecam popularnonaukową książkę Jarosława Skowrońskiego "Kraków cesarsko-królewski" (Wyd. GALAKTYKA, Łódź, 2003, 167 stron). Interesujące omówienie tej pozycji: http://austro-wegry.info/plink10697.htm


  19. Dziś wiem też, że nieprawdziwa jest informacja z mego artykułu: "Po powtórnym przygotowaniu artyleryjskim udało się Niemcom we współdziałaniu z lewym skrzydłem węgierskiej 39.Dywizji Piechoty zdobyć o godzinie 14. Staszkówkę i posunąć naprzód."

    Wieś 2 DPGw. zdobyła później, a współdziałanie z Węgrami to słynna strzałka na mapie "Russische Gegenstoss" i ogień flankowy z prawej strony + wpis do KTB o zostających w tyle Węgrach :)


  20. Odświeżając ten wątek pragnę poinformować zainteresowanych, że w bieżącym roku ukazała się bardzo ciekawa publikacja nt. walk o Festung Breslau, mianowicie materiały z zeszłorocznej konferencji poświęconej temu tematowi. Dane bibliograficzne

    Festung Breslau 1945. Historia i pamięć, redakcja Tomasz Głowiński, Wrocław 2009, Wydawnictwo GAJT 1991

    Jest tam wiele bardzo wartościowych tekstów, np. Pawła Piotrowskiego "Wojska sowieckie i niemieckie biorące udział w walkach o Wrocław" (prawie 60 stron!)


  21. A chodzi o literaturę w języku polskim czy rosyjskim?

    Z polskich można polecić publikacje Sławomira Błażewicza:

    - 3 Armia rosyjska generała Radko Dimitriewa w bitwie gorlickiej, [w:] Militarne i polityczne znaczenie operacji gorlickiej w działaniach wojennych I wojny światowej, Gorlice [b.d.w.], s. 53-67

    - Działania obronne 3. Armii rosyjskiej w bitwie pod Gorlicami w dniach 2 - 6 maja 1915 roku, [w:] Małopolska i Podhale w latach Wielkiej Wojny 1914-1918, Nowy Targ 2005, s. 187-214

    - Rosyjska obrona Gorlic w dniu 2 maja 1915 r., [w:] Materiały z międzynarodowej konferencji ZNAKI PAMIĘCI II - śladami I wojny światowej, Gorlice 2009, s. 64-73.

    W/w publikacje dotyczą tylko bitwy pod Gorlicami, ale w przypisach znajdziesz dane bibliograficzne wielu innych pozycji (głównie rosyjskich). Także praca Michała Klimeckiego Gorlice 1915 zawiera odnośniki do wielu interesujących książek.

    No, a jak jesteś ambitny, to w Moskwie w rosyjskim Państwowym Archiwum Historyczno-Wojskowym jest dokumentacja 3 Armii ;)

    Aha - nie czytaj pod żadnym pozorem "Wojny galicyjskiej" Juliusza Batora, bo nie warto!


  22. No, ja pochodzę z miasta, które w '39 było po drugiej stronie frontu... Żołnierzy to stąd na wojnę poszło sporo - m.in. cała 28 "wrocławska" DP. Polacy pojawili się tu generalnie w charakterze jeńców (m.in. noc spędził we Wrocławiu, po kapitulacji SGO "Polesie", gen. Franciszek Kleeberg). Spotkałem się z informacją (niepotwierdzoną), że nad stolicą Śląska przeleciał we IX '39 polski samolot bombowy PZL-37 "Łoś" (misja rozpoznawcza).

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.