Skocz do zawartości

Estera

Przyjaciel
  • Zawartość

    3,759
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Estera


  1. No dobrze. Czas na kolejne pytanie. Będzie proste. :)

    "Latem 1805 r. Wellington, powracając z Indii do Europy na pokładzie fregaty dowodzonej przez kpt. G. Cockburna, zatrzymał się na skalistej wyspie (...). Po krótkim pobycie odpłynął na północ."

    Mariusz Olczak, wstęp do "Memoriału". Las Casesa.

    Pytanie jest następujące: o jaką wyspę chodzi?


  2. Emmanuel de Las Cases (Maria Józef Emmanuel August Dieudonne, hrabia de Las Cases)

    "Memoriał ze św. Heleny" tom 1

    Tłumaczył Jan Kortas

    Wstęp Mariusza Olczaka

    FINNA, Seria napoleońska, Gdańsk 2008

    Profesor Jean Tulard tę książkę określił jako "największy sukces literacki w XIX w." - dziś w dobie XXI wieku książka ta wciąż święci tryumfy. W Polsce pasjonaci czasów Napoleona i osoby zafascynowane postacią Cesarza czekały na "Memoriał" wiele lat. W 1846 r. w języku polskim ukazało się jedynie streszczenie.

    Napoleon Bonaparte po ostatecznej klęsce pod Waterloo trafił na brytyjską wyspę, na którą na początku XIX w. z Europy płynęło się dwa miesiące. Na Wyspie Świętej Heleny Napoleon żył 6 lat rozmyślając o minionej chwale. Nie był sam. Otoczony był specyficznym dworem. Za tym człowiekiem na wyspę położoną niemalże na końcu świata przybył hrabia de Las Cases. Napoleon dyktował wspomnienia, dzielił się swymi refleksjami. "Memoriał" to w pewnym sensie jego autobiografia. To także opowieść o jego czasach i ich bohaterach. Wiele dowiadujemy się także o Emmanuelu.

    Książkę czyta się doskonale. Ma ona ogromne znaczenie dla zainteresowanych historią Napoleona i wydarzeniami z epoki napoleońskiej. Pełna jest ciekawostek, anegdot, a co najważniejsze zawiera relacje samego Cesarza Francuzów. Jej wydanie to ogromne wydarzenie! Co roku ma ukazywać się kolejny tom (łącznie z pierwszym są 4 tomy). Wydanie I tomu w języku polskim to niewątpliwe przełom!


  3. W Polsce zwiedzanie wielu obiektów wciąż opiera się na kapciach i zakazach. W Dolinie Królów w Egipcie też uiszcza się specjalne opłaty za fotografowanie- przynajmniej tak było kilka late temu. Na Słowacji w jaskiniach też się płaciło. Ale np. w Turcji w Kapadocji wewnątrz kościołów gdzie są malowidła na ścianach fotografowanie jest dozwolone, ale bez użycia flesza. Potrzebna jest pewna równowaga. Rozumiem, że lampa błyskowa szkodzi np. obrazom czy też freskom, ale można się bez niej obyć, to nie jest problem. Po co pobierać opłaty za fotografowanie czy używanie kamery? Nie sądzę by to miało na celu chronienie zabytków. To raczej interes. Wzorowe polskie muzeum- Muzeum Powstania Warszawskiego nie stwarza żadnych problemów- można robić zdjęcia, używać kamery- nic się nie płaci. Nie mam pojęcia czy prawnie zakazy fotografowania mają rację bytu- myślę, że warto to sprawdzić.


  4. 'Pluton' - klasyka, wstrząsająca scena śmierci sierż. Eliasa - robi wrażeni

    "Pluton" został nakręcony przez reżysera, który był na wojnie w Wietnamie. Oliver Stone dokonał pewnego rozrachunku z przeszłością, stworzył film bardzo wiarygodny i poruszający, skłaniający do refleksji. Aktorzy zagrali kapitalnie, a całości dopełnia piękna muzyka. To jeden z najlepszych filmów jakie widziałam, jeden z najbardziej wzruszających. Oliver Stone to genialny reżyser, a "Pluton" to arcydzieło.

    Co do "Byliśmy żołnierzami"- ten film nie zrobił na mnie wrażenia...


  5. Ja jestem przeciwny jedynie wrzucaniem wszystkiego do jednego worka z podpisem terroryzm

    Otóż to. Tak jest najłatwiej: przyczepić etykietkę terrorystów...To bardzo niesprawiedliwe...Problem jest złożony. Dlaczego tak jest? Spójrzmy na to co obecnie dzieje się na Bliskim Wschodzie! Porównajmy to sytuacją z Gruzji, jaka miała miejsce w tym roku. Cały świat reagował, może niekoniecznie by pomóc Gruzji, ale by przeciwstawić się Rosji. Jak jest z Palestyną? Kto reaguje? Mocarstwa światowe? Nie. Chodzi o fakt, że z Palestyną walczy Izrael, a tego kraju nikt nie chce krytykować, nawet kiedy w dochodzi do takich okrutnych aktów z jego strony...


  6. Wiecie kiedy ja to pisałam? Kilka lat temu...Nawet nie pamiętam kiedy. To był raczej mój pierwszy tekst tego typu. Zdaję sobie sprawę, że są tam błędy.

    Mogę źródło??

    Nie pamiętam- jak pisałam- to było jakiś czas temu-jak będę mieć czas [czytaj: po maturze] to sprawdzę.

    Możesz to rozwinąć?

    Chodziło o pewne szaleństwo, ryzyko, odwagę, bliskość śmierci. Czy tego określenia nie używa też autor "Cesarskiego Pokera"??? Tak mi coś świta.


  7. OD ZERA DO BOHATERA

    Od zera do bohatera (1769- 1796, I Kampania Włoska 1796-1797, Egipt 1798-1799)

    I

    15 08 1769 w maleńkim Ajaccio na Korsyce na świat przyszedł człowiek, który na zawsze ten świat zmienił. "Wielki złodziej Europy", światły prawodawca, wybitny strateg- Napoleon Bonaparte. Dla niektórych to bestia, tyran. Dla innych to bohater. Jedno jest pewne- postać ta cieszy się olbrzymią popularnością, budzi fascynację i nieustające spory. Przyjrzyjmy mu się nieco bliżej.

    Ojcem Napoleona był Carlo Buonaparte (to rodowe nazwisko Napoleona, używał tej formy, ale obejmując władzę wprowadził zmiany w nazwisku, by lepiej brzmiało po francusku). Matką była zaś Letycja Ramolino. Bonaparte- ich drugi syn- otrzymał imię po zmarłym bracie Letycji. Napoleon co ciekawe, nie lubił swojego imienia, ale na wyspie św. Heleny stwierdził, że przywiązał się do niego i podoba mu się jego eleganckie brzmienie. Carlo, mówiąc po polsku Karol, walczył u boku Paolego- słynnego "wojownika" o wolność Korsyki, ale po porażce pod Ponte Nuovo przysiągł wierność królowi Francji. Ten fakt odegra niezwykle istotną rolę w życiu Napoleona. Będzie jedną z przyczyn niechęci Paolego do młodych przedstawicieli rodziny Bonaparte.

    Napoleon uczył się na wyspie włoskiego. W niewielkim stopniu opanował j. francuski. Napoleon już jako dowódca prowadzący armię francuską przez Alpy miał problemy z tym językiem - popełniał błędy, co sprawiało, że stał się obiektem drwin, ale szybko zyskał szacunek. Będąc cesarzem także popełniał błędy językowe.

    Karol Buonaparte chciał wykształcić synów. I tu pomocna okazała się przyjaźń gubernatora wyspy- pana Marbeuf. Wystawił on zaświadczenie o złym położeniu materialnym rodziny, co ułatwiło skorzystanie dwóch synów Karola: Józefa (ur. 1768r.) i Napoleona ze stypendium.

    Napoleona zaczęły pociągać sprawy wojskowe. W Szkole Wojskowej w Brienne, Napoleon ujawnił zdolności matematyczne. Z drugiej strony pokazał, że brak mu zdolności językowych. I Napoleon Bonaparte nie we wszystkim był dobry- nauka języków kiepsko mu szła, kiepsko grał w szachy (!), w kartach oszukiwał i fatalnie tańczył. Kiedyś usłyszałam, że nie musiał dobrze tańczyć, bo wszyscy wokół niego tańczyli- to zdanie wypowiedziane z przymrużenie oka, ma w sobie jakiś głębszy sens, choć nie dotyczy to życiowego startu Napoleona.

    Wówczas też, nasz bohater, zapłonął miłością do historii i geografii. Wiele lat później pisał: Niech mój syn studiuje historię i często nad nią rozmyśla, jest to jedyna prawdziwa filozofia. Niech studiuje kampanie wojenne wielkich dowódców i niech nad nimi rozmyśla, jest to jedyna droga do nauczenia się sztuki wojennej. Czyż nie miał racji? Dziś, to jego kampanie stają się przedmiotem badań, poświęca im się mnóstwo publikacji, jak i uwagi wojskowych. Pociągała go starożytność- nocami przenosił się do świata antycznego, oddawał się lekturze dzieł Platona i Cycerona. Napoleon stał się znawcą historii odwoływał się do niej w przemówieniach jako konsul, a później Cesarz Francuzów.

    W okresie nauki w Brienne w wyobraźni młodego chłopca Paoli był bohaterem. Napoleon zafascynowany nim, marzył o wolnej Korsyce.

    W październiku 1784 r. Napoleon udał się do Paryża, by rozpocząć naukę w szkole wojskowej na Polu Marsowym. Pole Marsowe- nazwane zostało imieniem antycznego boga wojny. Kto by wówczas pomyślał, że codziennie w szkole mieszczącej się na tym polu wiedzę zdobywa nowy "bóg wojny"...

    W czasie nauki ojciec Napoleona, 24 02 1785 r. zmarł. To był cios dla szesnastoletniego młodzieńca. Napoleon w listopadzie rozpoczął służbę w Valence. Jego rodzina była w trudnym położeniu finansowym- Napoleon musiał po dziesięciu miesiącach wrócić do domu by pomóc matce. 16-letni chłopiec, odtąd był obarczony ogromną odpowiedzialnością. Jego brat Józef nie zajął się sprawami rodziny- a to on powinien uwzględniając fakt, iż był starszy.

    Przyjazd Napoleona na Korsykę ucieszył Letycję, ale i dla rozmarzonego Napoleona- Korsykanina była to ogromna radość. Jednak jesienią 1787 musiał wrócić do Paryża by poprowadzić sprawy rodziny. 18-letni chłopak musiał chodzić od biura do biura, od urzędu do urzędu, prowadzić korespondencję z władzami- sami doskonale wiemy jak to wygląda.

    Do swojego regimentu Napoleon powrócił dopiero 15 06 1788 r. Z Valence jednostka przesunęła się do Auxonne.

    Obowiązki wypełniał tak jak powinien. Sztuka artyleryjska nie miała przed nim tajemnic. Napoleon był odludkiem, nie miał przyjaciół, zamykał się w sobie. Na pewno wpływ miała na to bieda, która mu doskwierała i którą starał się ukryć. Ręce zakładał do tyłu, by nie było widać starych, zdartych rękawiczek. Unikał towarzystwa- zwrócił uwagę na to, że różni się od otaczających go młodzieńców- oni byli bogaci, wydawali pieniądze na rozrywkę. On kochał się uczyć, żył marzeniami, jeszcze wtedy marzeniami o chwale Korsyki. Wówczas z zamiłowaniem posługiwał się włoską formą swojego nazwiska jak i imienia- Napoleone albo Napoglione di Buonaparte. Czuł się Korsykaninem wśród zepsutych Francuzów.

    Zawsze samotny pośród ludzi, powracam do swoich marzeń tylko, gdy jestem sam ze sobą- takie słowa w ustach kilkunastoletniego człowieka brzmią ponuro, ale skłaniają do większej refleksji nad różnicami ideologicznymi, nad różnicami jeśli chodzi o pogląd na życie, widocznymi między Napoleonem a jego rówieśnikami. Napoleona dręczyły nawet myśli samobójcze! Nie wiemy tak do końca- czy były to myśli odzwierciedlające istotny stan Napoleona czy tylko romantyczna poza. Przytłaczała go samotność jaki i położenie ojczyzny. Cierpi. Studiuje dzieje Korsyki i w sercu wielbi Paolego. Oczywiści, postawa Napoleona wynikała nie tylko ze szczerej troski, z obserwacji czy ubolewań nad samotnością, ale również była efektem prądów jakie nosiła za sobą epoka, w której żył ten Korsykanin.

    Wracając do motywu samobójstwa- Napoleon będąc dojrzałym mężczyzną stwierdził, że to rozwiązanie dla tchórzy, że bohaterstwem jest znosić cierpienie (rozważania na zasadzie "być, albo nie być"- hamletyzm był bliski i Napoleonowi). Ale wątpliwości budzi we mnie, zasłyszana niegdyś informacja, jakoby po I abdykacji Napoleon próbował się zabić- zażył cyjanek, który miał ze sobą od czasu bitwy pod Małojarosławcem. Jednak trucizna wywietrzała i nie zadziałała. Pewne jest to, że Napoleon ulegał słabościom, był to człowiek niezwykle podatny na emocje.

    Młody Bonaparte wykazał się niezwykłym zapałem, pracowitością i wytrzymałością. Wstawał wcześnie rano, a szedł spać późno. Nauczył się tego- w nocy będą cesarzem pracował na rzecz Francji, do pracy w nocy zachęcał ministrów. Podczas bitew, kampanii Napoleonowi wystarczyła chwila, kilka minut snu by zregenerować siły. Jego wytrzymałość fizyczna również budzi podziw. W młodości wyglądał- szczerze sobie to powiedzmy- źle- chudy, zabiedzony, blady, ale już wtedy wykazywał pewne cechy fizyczne dobrego żołnierza. Poza tym miał nieproporcjonalną głowę- dopiero gdy utył, przestało to być widoczne. Jak już o głowie mówimy- Antomarchie lekarz, który uczestniczył w sekcji zwłok, w swoich pamiętnikach, we wspomnieniach o sekcji pisał: "Chciałem zbadać mózg. Stan tego organu u człowieka takiego, jak cesarz był wart poznania. Zabroniono mi jednak. Musiałem ustąpić." Ciekawa uwaga. Poza tym, nieraz, gdy pojawia się jakiś poważny problem, można usłyszeć: "tu potrzeba napoleońskiej głowy". Proszę wybaczyć, za te wszystkie odskocznie od tematu- ale gdy pisze się lub mówi o kimś takim jak Bonaparte trudno stale trzymać się jednego wątku.

    Młody Bonaparte kochał czytać. Współczesnych autorów, jak i dzieła starożytnych pisarzy wprost pochłaniał. Poza tym, dużo notował. Co ciekawe- przymierał głodem, ale zaoszczędzone pieniądze wolał wydawać na książki. Pozwolę sobie nazwać Napoleona intelektualnym arystokratą. Napoleon godzinami czytał, uczył się, miał w tym jakiś wyższy cel...

    We wczesnej młodości Napoleon dużo pisał- jego dzieła nie są pod względem literackim mówiąc kolokwialnie "wysokich lotów" (ale i tutaj opinie są różne), ale pokazują czym fascynował się Napoleon i jakie uczucia nim targały. Warto zwrócić uwagę na takie dzieło

    Jak np. "Maska proroka"- praca pokazująca zainteresowanie światem arabskim. Uwzględniając późniejszą wyprawę Napoleona do Egiptu i jego chęć przejścia na islam (oczywiście, jeszcze wspomnę o powodach tego zachowania) musi być to dzieło niezwykle cenne merytorycznie. Poza tym, biuletyny Wielkiej Armii mają w sobie proklamacje głównego bohatera tego dzieła- Hakema. Wiele pisał też o Korsyce i pragnieniu wolności.

    Napoleon poświęcał wiele uwagi zagadnieniom związanym z artylerią- tutaj korzystał ze swoich ogromnych zdolności matematycznych.

    W młodym Napoleonie kipiała nienawiść do francuskiego zaborcy, do pogromcy Korsyki. Swoją ojczystą wyspę niemalże utożsamiał z Paolim. Jednak sytuacja się zmieniła, pokochał Francję, znienawidził Paolego, miłość do ojczyzny oziębła. Jak?

    II

    Rewolucja Francuska nie wybuchła od tak sobie. Rewolucyjne nastroje, potrzeby zmian tkwiły w ludziach, aż dały upust 14 lipca 1789 r. Bastylia- podła twierdza upadła! Czy młody Napoleon mógł przejść obok tego obojętny? A któż by mógł? Wówczas było się z rewolucją albo przeciw niej- innej opcji nie było.

    Napoleon był z rewolucją. Jakże inaczej. Przecież to właśnie w notatkach tego młodego człowieka znajdują się pełne patosu zdania, wyrażające nienawiść do monarchii- jako instytucji.

    Ale idee rewolucji Napoleon chciał zaszczepić w ojczyźnie. Czuł, że marzenia o niepodległości wyspy mogą spełnić się właśnie teraz. A w kim widział zbawcę? Oczywiście w Paolim. Poprosił o urlop i ruszył na Korsykę w sierpniu 1789 r.

    Napoleon uczestniczył w tworzeniu gwardii na ojczystej wyspie, badał sytuację. Wyspą targały niepokoje, wybuchały zamieszki. Na Zgromadzeniu Narodowym uchwalono dekret o nierozdzielności Francji i Korsyki. To wywołało wystąpienie Genui. Tak więc, sytuacja Korsyki zewnętrzna jak i wewnętrzna cechowała się swoistą niepewnością.

    Na mocy amnestii, dla powstańców (lata 1768-1769) na wyspę wrócił Pasquale Paoli. Na Korsyce witany był jak bohater. Korsyka jednak była podzielona na dwa obozy- paolistów- widzących możliwości w rewolucji i rojalistów (Peretti i Butafoco).

    Napoleon powrócił do regimentu, awansował, śledził sytuację polityczna, wciąż dużo czytał i pisał. Wziął udział w konkursie Akademii Lyońskiej. Nie uzyskał nagrody, gdyż pracę na zadany temat napisał w chaotyczny sposób.

    W 1791 r. latem i wiosną Bonaparte zajmował się młodszym bratem- Ludwikiem. W tym czasie prosił Paolego o notatki na temat Korsyki, Napoleon chciał napisać historię ojczystej wyspy. Paoli chłodno go pouczył, że jest za młody. Zaczęło się ujawniać zimne podejście Paolego do Napoleona, widać było jego niechęć do rodziny Buonaparte. Józef Bonaparte przez sprzeciw Paolego nie został wybrany deputowanym. Napoleon jednak Paolego wielbił dalej. Powrócił na Korsykę- nie mógł inaczej. Wyspa wrzała- narastały nowe konflikty, ludność dzieliła się jeszcze bardziej. Parę chwil Napoleon był świadkiem tych wydarzeń- musiał wrócić do służby wojskowej.

    Awansował do stopnia kapitana. Przyglądał się bacznie wydarzeniom na scenie politycznej i społecznej we Francji. Obserwował jako wojskowy, ale nie podobało mu się zachowanie ludu- słynny szturm na Tuileries 10 08 1792 r. Jednak długo tak nie wytrzymał musiał wrócić na Korsykę. Życie Napoleon dzielił między regiment a ojczyznę. Próbował nawiązać przyjaźń z Paolim, tak bardzo chciał się zbliżyć do dziś powiedzielibyśmy swego idola. Ten go jednak ciągle odrzucał, zaryzykuje nawet stwierdzenie, że Paoli go nienawidził, nienawidził rodziny Buonaparte. Być może wpływa miała na to postawa Carlo Buonaparte, być może Paolemu nie podobała się uwaga jaką Napoleon poczynił o przegranej bitwie pod Ponte Nuovo. Ja osobiście uważam, że Paoli czuł, że Napoleon ma predyspozycje do bycia wielkim człowiekiem, a to przecież Paoli miał być bohaterem Korsyki, a nie niski, chudy artylerzysta. A Napoleon tak bardzo go podziwiał, napisał panegiryk na cześć Paolego, znalazł mu sojuszników. Paoli w moich oczach był wyrachowanym, zimnym człowiekiem, o dyktatorskich zapędach.

    Jednak w końcu przyszedł czas otrzeźwienia. Napoleon znienawidził Paolego, zrozumiał, że ten człowiek nie jest taki, jak go sobie wyobrażał, że nie jest uosobieniem rzymskich cnót cenionych przez Napoleona. Paoli wcale nie był rewolucjonistą, on dążył do władzy wraz z innymi wpływowymi klanami. Był nieszczery i podły.

    Sprawa ataku na Sardynię- to ważny moment. Napoleon działał pod rozkazem Cesariego- człowieka Paolego. Buonaparte przygotował atak, armaty, wszystko jak się należy. Marynarze jednak zbuntowali się i musiał wrócić. Przeżył to strasznie. Ciągle przegrywał- bieda, porażki, niechęć Korsyki na ideały rewolucji, nienawiść uwielbianego Paolego i ta porażka- jak się okazuje nie poniesiona z jego winy- to najprawdopodobniej Paoli maczał przysłowiowe palce. W tym momencie widzimy początek odwracania się Napoleona od Korsyki, początek drogi do umiłowania Francji.

    W Paryżu padły oskarżenia przeciw już dawnemu idolowi Napoleona. Również Lucjan Bonaparte wystąpił przeciw temu człowiekowi. Paoli i klan Pozzo di Borgo chcieli zniszczyć rodzinę Buonaparte. Letycja musiała uciekać, z resztą Napoleon też.

    Tak- Napoleon widział, że jego wyobrażenia o Korsyce, o Paolim były dalekie od rzeczywistości. Widział, że na Korsyce go nie chcą, a przecież chciał zrobić dla tej wyspy jak najwięcej...Jego marzenia poległy. Od tej pory stał się praktyczny. Zgorzkniał po tych porażkach. Pewne ideały znikły. Napoleon musiał zacząć wszystko od nowa- on- wizjoner marzył o rzeczach wielkich.

    10 06 Bonapartowie odpłynęli do Tulonu. Jak się potem okazało- szczęśliwego Tulonu.

    Teraz porzucimy sprawę Korsyki, podobnie jak zrobił to Napoleon.

    III

    Francja była jak wulkan- toczyła się wojna domowa. Napoleon nie był już Korsykaninem, ale jakobinem. Jego poglądy oddaje broszura "Wieczerza w Beaucaire", napisana latem 1793 r. Jakobinizm na długo nie da spokoju Napoleonowi...Powróćmy jednak do sprawy Tulonu.

    Wśród miliardów ludzi, którzy kolokwialnie mówiąc przewinęli się przez ziemski padół nikt chyba nie umiał panować nad szczegółami tak jak Napoleon. Dlatego ja, pozwolę sobie pominąć pewne daty i szczegóły by przejść do meritum- co się stało w grudniu 1793 w Tulonie? Dlaczego to takie ważne?

    Otóż- Tulon należało zdobyć. Ale jak? Tu pomocny okazał się Napoleon- wspaniały artylerzysta, nazywany przez dowódcę Carteauxa "Kapitanem armatą". Już we wrześniu Napoleon zgłosił plan, w którym wiele uwagi poświęcił jak się okazało kluczowemu fortowi Eguillette. Plan zyskał akceptację ministra wojny oraz akceptację Dugommiera- przełożonego Napoleona. Decydujący atak siły Francji przypuściły deszczową nocą z 16 na 17 grudnia. Bój trwał do 18 grudnia. Francja zwyciężyła. Nie mogę się oprzeć pokusie zacytowania Manfreda, który bardzo trafnie zaznaczył rangę tego zwycięstwa i pierwszoplanową rolę Napoleona.

    Tulon był wielkim zwycięstwem republiki. Wprawdzie nie decydowało ono jeszcze o wyniku wojny, było jednak pierwszym wielkim zwycięstwem nad zjednoczonymi siłami zagranicznej koalicji. Udało się je osiągnąć głównie dzięki temu, że przyjęto odważny i świetny w swojej prostocie i jasności plan działań zaproponowany przez Bonapartego.

    Pod Tulonem Bonaparte ujawnił nie tylko talent dowódcy, ale także wzbudzającą zapał wśród żołnierzy odwagę osobistą. Padł pod nim koń, przekłuto mu nogę bagnetem, odniósł ranę, lecz nic nie mogło powstrzymać jego ofensywnego zapału.

    Napoleon był bardzo odważny. Człowiek bez odwagi to wg Napoleona rzecz. On był zawsze przede wszystkim żołnierzem- jeśli nie dosłownie, to był żołnierzem w przenośni- zawsze o coś walczył. Niektórzy zarzucają Aleksandrowi Wielkiemu, że pałętał się po polu bitwy, że dowódca nie powinien- ginie dowódca- ginie plan. Gdyby Lannes żył dzisiaj i mógł brać udział w dyskusjach na ten temat, zgadzałby się z tą opinią. Bo to właśnie Lannes- jeden z wielu Gaskończyków w otoczeniu Napoleona, wyciągał cesarza z pola bitwy- dosłownie. Być może to piękne, romantyczne- władca na czele wojsk, na froncie rzuca się w wir walki- piękne, owszem. Lecz Napoleon miał tylko jednego ucznia Davouta...Któż prowadziłby wojska francuskie dalej? Kto pracowałby po kilkanaście- ba- nawet kilkadziesiąt godzin z rzędu na rzecz Francji- kto? Francja Napoleona, Francja potężna poszłaby na dno. Sam Davout wiele by nie zrobił. Dlatego dobrze, że Lannes wspaniały marszałek pilnował tego Korsykanina. Lannes konając, rzekł do Napoleona, że odchodzi człowiek, który bardzo go kochał. Napoleon płakał przy jego łożu... Do marszałków jeszcze wrócimy- ale z góry zakładam, by uniknąć późniejszych rozczarowań- Macdonell pozostawił wzór wydaje mi się niedościgniony, jeśli chodzi o historyczną opowieść o cesarzu i jego marszałkach. Również generał Walter rozkazał pewnego razu, by cesarska mość dosłownie wyniosła się z pola bitwy, bo jak nie to zostanie związana i wywieziona na tyły. Po zasygnalizowaniu odwagi Napoleon, wróćmy z powrotem do Tulonu.

    Od Tulonu do owianych legendarną sławą pól bitewnych- Marengo czy Austerlitz, Bonaparte musiał przebyć długą i wyboistą drogę. Tulon jednak było ważne- pokazało, jaki talent funkcjonuje w armii francuskiej, dało Napoleonowi jakiś rozgłos, doświadczenie, ale dało nadzieję- że po tylu porażkach mogą przyjść piękniejsze dni. Dla Napoleona Tulon było szczęściem, początkiem nowej drogi. Uwierzył w siebie. To także miało niezwykłe znaczenie. Napoleon potrzebował takiego zwycięstwa. Do końca swojego życia Napoleon czule wspominał Tulon. Spośród, jak niektórzy wyliczyli, ok. 60 bitew Napoleon trzy wspominał najczulej: Tulon, Marengo, Austerlitz.

    Tulon dało Napoleonowi awans do stopnia generała. Napoleon miał wówczas 24 lata. Poznał w tamtym czasie wielu późniejszych towarzyszy walki oraz ludzi, którzy mogli mu pomóc w rozwoju kariery. Bonaparte poznał takich ludzi jak: Duroc, Marmont, Victor, Suchet, Leclerc, Desaix- nazwiska te, przewijają się w historii wojen napoleońskich nie jeden raz.

    Rząd partii jakobinów darzył zdobywcę Tulonu zaufaniem. Napoleon przecież też był jakobinem. Salicetti, Ricord, Barras i Augustyn Robespierre. Ten ostatni poparł Napoleona, dzięki czemu ten Korsykanin objął 24 marca 1794 r. ważną funkcję- dowódcy artylerii Włoch.

    Napoleon jak to miał w zwyczaju, zabrał się do pracy. Jednak czas na realizację wielkich i odważnych posunięć jeszcze nie nadszedł. Planu nie zatwierdził Komitet Ocalenia Publicznego. Napoleon bronił swoich założeń i pomysłu, wskazywał, że działania we Włoszech są zasadne pod względem politycznym. Ale scena polityczna zmieniała się w tamtym czasie w zawrotnym tempie. Rząd jakobinów upadł! Wydarzenia, które rozgrywały się w dniach 9-11 thermidora zakończyły rewolucję. Burżuazja powróciła do władzy i jak można się było tego spodziewać- gilotyna rozpoczęła pracę. Jak poradzi sobie młody generał o nastawieniu jakobińskim?

    IV

    Napoleon Bonaparte został oskarżony o współpracę z Robespierrem. 11 sierpnia Napoleona aresztowano. Podejrzewano go o zdradę, ale na podejrzeniach się skończyło. Napoleon odzyskał wolność 20 sierpnia.

    Jakobińska przeszłość dawała o sobie znać. Plan działań we Włoszech ciągle odrzucano. Nikt nie chciał zaufać Napoleonowi. Bonaparte chciał dobra Francji i oto dobro chciał walczyć na froncie, nie w polityce- jeszcze nie. Mimo tego, że był jakobinem, to przecież poglądy ideologiczne nie odgrywały roli w ustawieniu armat czy rozrysowywaniu planów. Jednak większość tego nie brała pod uwagę. Generał popierany przez Robespierre`ów to zły generał i już.

    Napoleon odrzucił stanowisko generała brygady w piechocie w Wandei. W sztabie armii włoskiej był niechciany. Bezczynnie trwał w Paryżu...

    Sytuacja uległa zmianie w 1795 r. W komitecie wojskowym pojawił się człowiek, który dał szansę Napoleonowi. Hrabia Doulcet de Pontecoulant przyjął Napoleona i dał mu możliwość pracy w biurze topograficznym. Bonaparte zajął się kampanią włoską. Jednak po odejściu hrabiego Napoleon został odsunięty od sprawy. Co ciekawe, nie załamuje się, kolejna porażka nie niszczy go, jest świadomy, że musi działać dalej, w inny sposób szukać rzeczy wielkich. Był marzycielem, wizjonerem, "światem rządzi wyobraźnia" jak mawiał. Chwała we Włoszech może jeszcze nadejść. Teraz czas działać gdzie indziej. "Kapitan armata", właściwie to "Generał armata" myśli o Turcji...

    Bonaparte działa też na innych płaszczyznach- dużo czyta, śledzi rozwój sytuacji politycznej, szuka znajomości. Bywa u "Notre Dame de Thermidor" jak złośliwie nazywano panią Teresę Tallien. Pan Tallien grał jedną z głównych ról w przedstawieniu thermidoriańskim. Innymi stałymi gośćmi państwa Tallien byli Barras i Freron nazywani przez A. Zahorskiego bezideowymi mętami. Z tymi panami Napoleon zetknął się w Tulonie. Tallien, Barras i Freron w partii termidorianów byli tymi, którzy pociągali za sznurki. Te znajomości mogły się opłacić Napoleonowi, ale czy termidorianom?

    Bonaparte nauczył się wyrachowania, krycia swoich uczuć, grania i dostosowywania do sytuacji. Doceniał też, potęgę odpowiednio zawieranych znajomości.

    Kiedy sytuacja się komplikowała termidorianie musieli działać. Zwłaszcza, że wśród oficerów byli zwolennicy monarchii- to absolutnie nie odpowiadało termidorianom. Dowódca sił zbrojnych Paryża- gen. Menou w związku z tym został usunięty. Zastąpił go Barras. A kto zabiegał o polityczne względy Barrasa? Kto był skłonny pomóc Barrasowi by zawalczyć o swoją karierę? Kto był zdolnym generałem, któremu Barras mógł zaufać? Napoleon. Napoleon został dowódcą artylerii. Właściwy człowiek na właściwym miejscu. Napoleon, jakobin, bezczynny otrzymał wreszcie zadanie. Jednak prawdą jest to, że zjednywał ludzi i że zwracał na siebie uwagę i nie pozwalał o sobie zapomnieć. Poza tym był zdolnym artylerzystą.

    Bonaparte zajął się pracą. Trzeba było zaatakować pałac Tuileries. Tam zasiadał konwent. Siły były małe, dział też było mało. Armaty znajdowały się w Sablon. Była noc, zimna, deszczowa. Dowódca 21 pułku strzelców otrzymał od Napoleona rozkaz przyprowadzenia tych dział. Dowódca ten to Joachim Murat. Spisał się na medal. Działa przyprowadził. Napoleon dostrzegał zdolnych ludzi i chciał by byli obok niego. Mianował Murata swoim adiutantem. Był 4 grudnia 1795 r. Kto wiedział, że Napoleon i Murat niejeden grudzień spędzą razem, że jeden z nich będzie cesarzem, a drugi jego marszałkiem...

    Napoleon także spisał się wyśmienicie. W konwencie Barras milczał o jego zasługach, ale Freron wychwalał Napoleona, we wspaniałej mowie na cześć młodego generała. Uczucie do siostry Napoleona miało wpływ na to zachowanie, ale czy pochwały temu Korsykaninowi się nie należały? Brawo Freron! Jakie były następstwa? Bonaparte został dowódcą garnizonu Paryża.

    Napoleon ma już pewne wpływy, ale nie zapomina o kontaktach z Barrasem czy Tallienem oraz ministrem wojny Carnotem. Wciąż próbuje ożywić kampanię włoską- w tym celu prowadzi rozmowy z Carnotem. Przed Barrasem gra żołnierza, bez ambicji politycznych (a te już od dłuższego czasu pojawiają się u Napoleona), który zrobi dla Barrasa wszystko. I cóż- Barras się nabrał.

    Bonaparte jednak wciąż marzy o Włoszech. Co tam Turcja! Włochy- to jego marzenie. "Notatka o armii włoskiej" to plan operacji. Przedstawia go Carnotowi. Carnot akceptuje i daje gen. Schererowi dowodzącemu armią włoską do wykonania. Ten, nie lubi nie swoich planów. "Niech wykonuje go ten, kto go sporządził."- proszę bardzo generale Scherer. 2 marca 1796 r. Napoleon Bonaparte otrzymuje nominację na dowódcę armii włoskiej. Nareszcie. Marzenie spełnione. Jednak przed wyjazdem na jego wielką kampanię ma miejsce pewne wydarzenie w życiu prywatnym generała...

    U pani Tallien Bonaparte poznał miłość swojego życia. Kobietę tę, kochał całe swoje życie. Poza tym myślę, że była to jedyna kobieta, którą kochał. Słynna Józefina. Jej poświęcę osoby rozdział. Teraz zdradzę jedynie, że Napoleon poślubił ją 8 marca 1796 r. Musiał jednak opuścić małżonkę i ruszyć do upragnionych Włoch.

    V

    Kampania włoska prowadzona w latach 1796-1797 przez Napoleona Bonaparte zakończyła się olbrzymim sukcesem. Gdyby ten Korsykanin przegrał, niewykluczone, że już by się nie podniósł...

    Kampania łatwa nie była. Żołnierzy było mało (żołnierzy zdolnych do walki), byli obdarci, głodni i nie mieli butów. Wróg dysponował znaczną przewagę. Plan był prosty, a zarazem genialny. Jednak co zrobić z przewagą liczebną wroga? Zniwelować, owszem. Jak? Szybkimi i zręcznymi manewrami. Bonaparte jako młody i oświecony człowiek, zaczął stosować nowe techniki wojenne. Jak słusznie zauważył A.G. Macdonell współczesna sztuka wojenna datuje się dopiero od chwili, gdy generał Bonaparte objął w 1796 roku naczelne dowództwo nad armią francuską w Italii.

    Ale droga nie była usłana różami. Napoleon pojawia się jakby z nikąd, w swojej karierze błysnął tłumiąc bunty, a nie walcząc z wrogiem zewnętrznym. Poza tym, zyskał sobie przydomek "cherlak"- był niski, chudy, blady, źle ubrany. Szydzono z jego włoskiego akcentu i pomyłek językowych. Jak poprowadzi wojska? A jak zdobyć zaufanie innych generałów? Napoleon wiedział, że musi działać, ze czyny świadczą o człowieku.

    Opanował sytuację i po pierwszym spotkaniu z tym Korsykaninem, generał Massena rzekł; "No, ten mały napędził mi strachu." Bonaparte rozpoczął budowę swojego autorytetu. Do żołnierzy kierował wspaniałe odezwy, budzące w nich wolę walki i odwagę.

    Armia ruszyła 5 kwietnia 1796 r. Na czele szedł "cherlak". Pierwsze starcie pod Montenotte (12 kwietnia) zakończyło się sukcesem Francji. Podobnie jak Millesimo, Dego czy Mondovi. Bonaparte bił Austriaków i Piemontyczyków. Na mocy układu w Cherasco, Piemontczycy zostali wyłączeni z wojny. Do żołnierzy Napoleon mówił: Byliście pozbawieni wszystkiego- otrzymaliście wszystko. Wygraliście walki nie mając dział, przechodziliście rzeki bez mostów, odbywaliście trudne marsze bez obuwia, odpoczywaliście bez wina, a i często bez chleba. Tylko falangi republikanów, tylko żołnierze Wolności zdolni są do takich wyczynów". Napoleon wtedy już rozumiał jak ważny jest kontakt z żołnierzem, jak ważne jest by żołnierza chwalić i cenić. Poza tym, mówił o ideałach bliskich żołnierzom.

    Wróg nie wytrzymywał zawrotnego tempa narzuconego armii francuskiej przez dowódcę. Piemont został wyeliminowany z gry. Teraz trzeba było dokończyć walkę z Austrią.

    Bitwa pod Lodi, drogi Dyrektorze, przyniosła Republice całą Lombardię...Możecie tak snuć swoje plany, jak gdybym był w Mediolanie.- tak napisał Napoleon do Carnota 11 maja. Słynna bitwa pod Lodi była ciosem zadanym Austrii. A ryzyko było ogromne. Należało zawładnąć mostem, który wydawał się nie do zdobycia. Bonaparte jednak swoją osobistą postawą- szaleńczą trzeba przyznać- poderwał ich do walki- na czele wojska ruszył ze sztandarem trzymanym w swoich pięknych dłoniach. Zdobył nie tylko most, nie tylko Lombardię- zdobył żołnierzy. Pod Lodi nie patrzyłem już na siebie jak na zwykłego generała, lecz jak na człowieka pozwanego do wpływania na los ludu.

    Droga do Mediolanu stała otworem. 15 maja armia francuska wkroczyła do tego miasta w blasku chwały, witana jak wyzwoliciele. W Mediolanie rozpoczęto działania mające na celu pobudzenie rewolucji, która sprzyjałaby interesom Francji. Zwycięstwa przyniosły także korzyści materialne Francji i jej armii. A Europa usłyszała o generale Bonaparte. Żołnierze go kochali, uwierzyli w niego. Napoleon był szczęśliwy. Co dalej?

    Przyszły kolejne zwycięstwa- Lonato, Castiglione, Arcole i Rivoli- przy tych dwóch ostatnich bitwach zatrzymamy się na moment.

    Zarówno pod Lodi jak i Arcole trzeba było zdobyć mosty. W każdej z tych bitew Napoleon ruszał do ataku w stylu kamikaze (aczkolwiek pod Lodi na moście wyprzedził go Lannes o czym Napoleon wspomniał na wyspie św. Heleny). Starcie pod Arcole trwało 3 dni.

    Bitwa pod Rivoli miała miejsce 14 stycznia 1797 r. Napoleon dowodził cala ta operacją- trzeba mu przyznać- robił to niemalże doskonale. I co ciekawe- dostosowywał się do sytuacji, zmieniał plan, ryzykował. Bonaparte bywał strategiem przypominającym genialnego szachistę, planującego wiele ruchów do przodu, ale bywał też hazardzistą, szalonym ryzykantem. "Nawiązać walkę, a potem się zobaczy"- to jego ulubiona zasada. Walka była żywiołem, a on w tym żywiole się odnajdywał i lubił sytuacje, kiedy plan się kończył i trzeba było improwizować. Po tym sukcesie poddała się Mantua. Napoleon pisał: Legiony rzymskie robiły 24 mile w ciągu dnia, nasze robią 30 mil, a w przerwach jeszcze się biją.

    Dyrektoriat dostrzegł, siłę drzemiącą w Napoleonie oraz słuszność jego planu- kampania włoska była idealnym sposobem na pokonanie Austrii. Dyrektoriat oczywiście "pilnował" młodego wodza, ale z ufnością zdecydował się na przesłanie dwóch dywizji z armii Renu. Teraz Bonaparte szykował się na Wiedeń. Szybkie marsze miały na celu ubiec wroga. 18 kwietnia podpisano jednak zawieszenie broni- Austriacy drżeli o Wiedeń, a Napoleon o tyły armii.

    Włochy były dla Napoleonem miejscem popisu umiejętnościami strategicznymi, ale również miejscem realizacji ideałów rewolucyjnych. Oczywiście kampania włoska, pokazuje też jak ważna jest podczas wojny propaganda. Napoleon związał ze sobą żołnierzy. Specyfika żołnierzy francuskich odtąd polegała na tym, że walczyli i ginęli nie za Francję, ale za Napoleona. Jaką moc miał ten człowiek, że z "cherlaka" przerodził się w ich ukochanego "małego kaprala", w wodza, za którego żołnierze życie oddawali z dumą i niekiedy radością!

    Nabrał doświadczenia zarówno wojskowego jak i politycznego. Bonaparte usamodzielnił się i dzięki tej wyprawie stał się wpływowy, doceniany przez ludzi we Francji (publikacje w prasie, raporty-bądźmy szczerzy swego rodzaju autokreacja). Napoleon nie bał się lekceważenia pewnych rozkazów Dyrektoriatu i realizowania własnego planu, co denerwowało władzę. Samodzielnie prowadził rozmowy pokojowe z Austrią. Spiskowano przeciw niemu- ale na spiskach się kończyło.

    Do zawarcia pokoju doszło w październiku 1797 w Campoformio (Campo Formio). Bonaparte sprawę załatwił po swojemu. Nie przejął się Dyrektoriatem. Miał plan. Dosłownie wymusił akceptację pewnych warunków. Krzyczał, używał dosadnych wyrażeń. Udało się. Francja zyskała Belgię i zgodę na stworzenie Republiki Cisalpińskiej we Włoszech.

    W roku 1797 zaczęła się przygoda polsko-napoleońska. Już wcześniej Francja zwróciła uwagę na sprawę polską, ale teraz zwróciła uwagę na polskich żołnierzy. Generał Jan Henryk Dąbrowski został wysłany do Włoch. 9 01 1797 r. generał Dąbrowski podpisał umowę z rządem francuskim o utworzeniu polskich legionów. Dąbrowski wierzył w młodego generała Bonaparte...Napoleon zaczął lubić Polaków, docenił ich jako żołnierzy, przywiązał się do naszych ziomków, a z początku podchodził do sprawy nieufnie.

    10 Grudnia 1797 r. rząd przyjął Napoleona w Pałacu Luksemburskim. Bonaparte wrócił jako zwycięzca. Ludzie wyszli na ulicę by zobaczyć tego młodego, chudego, bladego generała, który rzucił na kolana niejednego austriackiego generała. Talleyrand- pierwszy klakier historii, jego również można zaliczyć do "bezideowych męt", wygłosił przemówienie pełne pochwał. Barras stwierdził, że Napoleon pomścił to, co Cezar zrobił z Galią. Brawa, euforia- jak dla mnie sztuczność przemawiała przez ten uroczysty dzień. Napoleon stawał się zagrożeniem dla Dyrektoriatu- dla władzy. Jakie marzenia, jakie plany roją się w głowie tego dwudziestoośmioletniego generała? Na razie władza we Francji była dla niego nieosiągalna. Jednak 26 października 1797, kiedy pewne było to, że Napoleon jest zdolnym wodzem, mianowano go dowódcą armii angielskiej. Napoleon dostał szansę walki z samą Anglią. Długo planował. Wybór w końcu padł na Egipt (myślał nawet, że dojdzie do Indusu), aczkolwiek, długo Bonaparte wahał się czy nie uderzyć w Anglię bezpośrednio.

    Geniusz Napoleona jeśli chodzi o kampanię włoską, objawił się, w tym iż doprowadził do tego, że to walki we Włoszech stały się najważniejsze. Armia włoska miała być tylko pomocą, główne uderzenie na Austrię, mające zniszczyć I koalicję antyfrancuską, miało wyjść od innych sił francuskich. Tymczasem Napoleon uczynił z Włoch najważniejszy teren działań. Jak poradzi sobie w walkach w Egipcie?

    VI

    Egipt- "dar Nilu", musiał przygotować się na przybycie wyjątkowego gościa. Nie takich gości w swojej niezwykle długiej historii witał, ale przed tym człowiekiem była przyszłość, jak na razie przewidywał to jedynie pan Talleyrand. 19 maja 1798 r. na okręcie "Orient" Napoleon ruszył do kraju swoich marzeń. Po drodze Francuzi zajęli Maltę. Do Egiptu flota dotarła 2 lipca. Egipskie lato, żar pustyni, obcy klimat- jak to się skończy?

    Zwycięstwo pod piramidami 21 lipca 1798 r. bitwa w wymarzonym miejscu czy zdobycie Gazy, Jafy i Hajfy, Palestyny, zostało przyćmione porażkami na morzu (Abu Kir- rozbicie floty francuskiej, fatalne konsekwencje dla przebiegu kampanii-odcięcie żołnierzy od możliwości powrotu, zniszczenie floty), porażką w Syrii (słynna niezdobyta twierdza Saint-Jean d`Acre), niezadowoleniem armii trapionej chorobami. Tak- już w tej chwili drogi czytelniku domyślasz się, że ta historia skończyła się źle.

    Napoleon przegrał tą kampanię. Napoleon znalazł się w zupełnie innym świecie. Nie udało mu się pozyskać mieszkańców Egiptu, oni nie znali rewolucji, nie byli podatni na jej ideały w takim stopniu jak Włosi. Nie pomogło uznanie dla Islamu ani chęć zmiany religii wyrażone przez Napoleona. To był inny świat. Bonaparte chciał być traktowany jak wyzwoliciel, ale traktowany tak nie był.

    Żołnierze oddaleni od kwestii politycznych, posłusznie wypełniający rozkazy Napoleona też poczuli ten inny świat. Szeregi armii francuskiej przerzedzały choroby: dżuma, febra, malaria...Żołnierze ropieli, umierali...Brakowało im wody. Temperatury, gorące piaski, forsowne marsze w tym klimacie- to wszystko niszczyło armię. Wyobraźmy to sobie- marsz z Kairu do Syrii, porażka i z powrotem do Kairu. Konie, wielbłądy oddawano chorym. Bonaparte sam dał przykład. Szedł na czele wojsk, w zwykłym mundurze, pieszo, z kamienną twarzą, jakby nie widział tego co się dzieje, jakby go tam po prostu nie było. Był wytrzymały fizycznie a w dodatku umiał maskować niepokój psychiczny. On cierpiał kiedy jego żołnierze cierpieli. Kochał ich. Sam pogrzebał jednego żołnierza- nikt nie chciał tego zrobić, z powodu zmian chorobowych. On go podniósł i przeniósł- jak dziecko. Bo żołnierze byli jego dziećmi.

    Niepokój wywoływała porażka- kampania była przegrana. Włoskie zwycięstwo nie zmieniło się w egipskie. Bonaparte przegrał, Francja o tym nie wiedziała. Armia pozbawiona była floty. Sytuacja była beznadziejna.

    Bonaparte cierpiał też z przyczyn osobistych. Józefina go zdradzała i wydawała jego pieniądze. Znów poczuł się bardzo samotny. Co prawda szybko znalazł lekarstwo.

    Kampania wywołuje mieszane uczucia. Bonaparte nie mając możliwości ewakuacji chorych żołnierzy, kazał dać im opium. To wydarzenie wywołuje spory, każdy powinien sam poddać je moralnej ocenie. Żołnierzy zginęło wielu. Poza tym, Napoleon opuścił armię i wrócił do Paryża, ale prawda jest taka, że musiał wracać. Trudno jednoznacznie ocenić tę kampanię i postawę Napoleona w niej. Niektórzy widzą w nim bezwzględnego tyrana, mordercę, kłamcę (informacje w Paryżu o sukcesach). Inni- starają się zrozumieć.

    Jedynym sukcesem tej kampanii było odkrycie skarbów Egiptu. Napoleon jako światły człowiek zabrał na wyprawę uczonych i artystów, którzy rozpoczęli badania nad dziejami tego kraju i jego kulturą. Bonaparte założył Instytut Egipski w Kairze pod przewodnictwem matematyka Monge`a.

    Kampania egipska była przegrana, Francja pod nieobecność Napoleona straciła jego zdobycze we Włoszech, Józefina go zdradzała i wydawała mnóstwo pieniędzy- wszystko zaczęło się walić. Ale nic nie mogło pokonać Napoleona, nic go nie mogło zatrzymać, jeszcze nadejdą wielkie dni...

    Bibliografia:

    1. Albert Manfred, "Napoleon Bonaparte", PWN, Warszawa 1982

    2. A.G. Macdonell "Napoleon i jego marszałkowie", Puls 1992

    3. Słowa Napoleona ujęte w rozkazie do armii z 26 kwietnia

    4. W. Łysiak, "Cesarski poker", Warszawa 1978 r.

    Autor: Estera F.

    http://www.historia.org.pl/index.php?id=dobohatera


  8. JEAN LANNES (1769-1809)

    Jan Lannes to uosobienie odwagi. Wśród napoleońskich marszałków dwóch odznaczało się szczególną odwaga- Lannes oraz Ney.

    Lannes był synem rolnika. Urodził się w tym samym roku co Napoleon. Lannes także został rolnikiem- uprawiał jednak inne pola, mianowicie pola bitewne. Po 4 latach służby promowano go na generała.

    Dużo mówił z przejęciem i zaangażowaniem, lubił kląć. Tylko on pozwalał sobie na kłótnie z Napoleonem, wygrażanie cesarzowi i klął w jego obecności. Lannes siła pewnego razu ściągnął Napoleona z pola bitwy.Innym razem, przed Austerlitz, za namową Murata i Soulta, zaproponował cesarzowi odwrót. Bonaparte skomentował to tak: "Pierwszy raz się zdarza, żeby Lannes doradzał mi odwrót." Soult bezczelnie przytaknął i skrytykował postawę Lannesa. Oczywiście Lannes nie puścił tego płazem- wyzwał Soulta na pojedynek. Bezczelny marszałek wyzwania nie przyjął.

    Starannie się ubierał. Nazywano go "Rolandem armii". Madamme Junot zaznacza, że "łatwiej mu przychodziło zdobyć fortecę niż kobietę". Jednak innym razem wspomina, że jego druga żona odznaczała się niezwykłą urodą.

    Napoleon dał mu tytuł księcia Montebello. Piękna nazwa, prawda? Żony innych marszałków zazdrościły żonie Lannesa tak ślicznego tytułu. Zazdrość innych kobiet tym tytułem, ściągnęła na siebie druga żona Lannesa. Pierwsza powiła syna, ale po tym, jak 14 miesięcy wcześniej rozstał się z nią. Było to źródło wielu przekleństw wypowiedzianych w szpitalu przez rannego Lannesa podczas wyprawy do Egiptu. Klął także dlatego, że obok niego leżał Murat. Różnie to z sympatiami w napoleońskim obozie bywało... Po bitwie pod Abukirem, która miała miejsce latem 1799 roku, Napoleon szczególne uznanie okazał Muratowi, prowadzącemu kawalerię (co ciekawe złożoną również z wielbłądów). Lannes zdenerwował się, że jego gwiazda została przyćmiona. Stąd m.in. niechęć do Murata.

    Niewątpliwie to ciekawa postać, a poza tym- nieoceniona pomoc dla Napoleona.

    Nie ulega wątpliwości- kochał Napoleona oraz wojnę. Trudno ocenić czy oprócz uosobienia odwagi zostałby uosobieniem wierności- czy może jak inni marszałkowie zdradziłby Napoleona w jego najcięższych chwilach...Był taki moment w życiu Lannesa, kiedy przyłączył się do grupy niechętnych Napoleonowi, ale gdy spisek Siéy?sa nie udał się, pokornie wrócił na stronę przyszłego cesarza Francuzów. Od tamtej pory okazywał cesarzowi duże przywiązanie, którego przejawem było wzięcie udziału w kampanii hiszpańskiej.

    Ze względu na temperament okazał się pomocny również w dyplomacji. Jak zauważył Łysiak (Cesarski Poker) "metoda dyplomacji Lannesa polegała na stukaniu obcasami i końcem olbrzymiej szabli o posadzki pałaców, co czyniło wszystkich książąt europejskich, do których go posyłano, nader podatnymi na żądania Paryża." W ciekawy sposób potraktował ten oto "dyplomata" jednego posła angielskiego- zepchnął jego powóz do rowu- rzecz jasna- razem z posłem.

    Podczas I Kampanii włoskiej Lannes za zadanie miał prowadzenie piechoty do ataku. Już podczas tej kampanii zasłynął z odwagi. Po bitwie pod Arcole, Napoleon skierował doń następujące słowa:

    "Była na polach Arcole chwila, w której wahające się zwycięstwo wymagało największej odwagi dowódców. Krwią zbroczony, trzema ranami okryty opuściłeś szpital obozowy, postanowiwszy zginąć lub zwyciężyć. Ty najpierw przebyłeś Addę. Tobie należy się honor posiadania i strzeżenia tego zaszczytnego sztandaru".

    Mówiąc niezwykle kolokwialnie- "popisowe numery" Lannesa to spotkanie z kawalerią papieską w drodze do Rzymu oraz Ratyzbona.

    W 1797 Lannes miał zadanie wymuszenia na papieżu wypełnienia warunków rozejmu. Jak wiemy- nadawał się idealnie do tej misji. Natknął się w drodze na liczący 300 koni odział kawalerii papieskiej. Obok siebie miał zaledwie 12 żołnierzy. Co zrobił ten Gaskończyk, kiedy oficer papieski nakazał wyjęcie szabel z pochew? Zawołał: "Jak śmiecie wyciągać szable? Schowajcie je natychmiast." Oficer wypełnił rozkaz. Lannes próbował dalej- "Z koni". I ten rozkaz został wypełniony. Na tym nie koniec- "Zaprowadźcie konie do mojej kwatery głównej". Co z bezczelność! Jak wielkie wrażenie musiał wywierać na innych ten człowiek! Lannes całe zdarzenie podsumował następująco: "Gdybym uciekał, jakiś bałwan mógłby strzelić do mnie, sądziłem, że mniej ryzykowałem nadrabiając bezczelnością."

    Jeśli chodzi zaś o Ratyzbonę...Lannes powiedział o sobie w dniu zdobycia Ratyzbony: "Byłem grenadierem, zanim zostałem marszałkiem". Jak się okazało ta przeszłość była mu tego dnia niezwykle przydatna. Grenadierzy zostali wystrzeleni z murów, wojsko odmówiło walki. Lannes- możemy powiedzieć niezwykły furiat- wziął drabinę i ruszył sam jeden na twierdzę. Ktoś podbiegł, wyrażając chęć niesienia drabiny. Lannes w paradnym mundurze odmówił. Oficerowie zaczęli mu po prostu odbierać tę drabinę. Ciekawie ta scena musiała wyglądać. Zawstydzeni żołnierze ruszyli w ślad za marszałkiem i zdobyli Ratyzbonę.

    Lannes był wzorem dla żołnierzy. Szanowali go, naśladowali. Umiał ich zachęcić do walki i pokrzepić w ciężkich chwilach. Był jednym z nich.

    Lannes raniony był wielokrotnie. Trudno się dziwić, patrząc na styl walki tego marszałka. Ciekawie takie zdarzania opisuje Macdonell: "Lannes pod Akkonem otrzymał ciężką ranę lub ściśle mówiąc ranę, która byłaby ciężka dla kogokolwiek innego. Lannes miał najwidoczniej jakieś dziwne kości. Nie pękały one pod uderzeniem kuli, lecz wyginały się i kula się po nich ześlizgiwała. W ostatnim szturmie Lannes otrzymał postrzał w skroń i miano go już za zabitego. Kapitan grenadierów pobiegł z pięcioma czy sześcioma ludźmi, aby zabrać jego ciało. Wszyscy polegli z wyjątkiem kapitana, który wyciągnął Lannes`a za nogę w bezpieczne miejsce. (Lannes nigdy nie zapomniał o kapitanie grenadierów, osadził go na oberży na południu Francji i często go odwiedzał). Okazało się później, że kula przeszła Lannes`owi przez czaszkę nie naruszając mózgu i łatwo dała się wyjąć. Pozostała mu jednak pewna sztywność karku i Lannes odtąd zawsze nosił głowę przechyloną na jedną stronę. Później, pod Abukirem, kula wystrzelona z bliska trafiła Lannes`a w kość biodrową. Ale i tym razem ześlizgnęła się po kości i utkwiła w mięśniach nogi." (Napoleon i jego marszałkowie)

    Pod Aspern-Essling, w roku 1809 nogę oberwała mu kula armatnia. Wdała się gangrena. Lannes wielokrotnie zaglądał śmierci w oczy, ale nigdy tak głęboko. Umierając wypowiedział jedne z najpiękniejszych słów epoki napoleońskiej- zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że całej historii. Do czuwającego przy nim Napoleona zwrócił się w ten oto wzruszający sposób: "Za kilka godzin, Sire, utracisz człowieka, który bardzo Cię kochał." Lannes miał dziwny nastrój przed bitwą. Był smutny i poinformował naczelnego chirurga swego korpusu, że będzie go potrzebował. Zmartwił tym swoich żołnierzy. Na drugi dzień trwania bitwy przypomniał sobie Marengo.

    Dzielny żołnierz, wielki marszałek, uosobienie odwagi... Czy on nigdy nie czuł strachu? Na pewno nie bał się śmierci, jednak strach nie był mu obcy- niech jego słowa, wypowiedziane do pewnego pułkownika besztającego młodego oficera za brak odwagi, będą podsumowaniem tej pracy i dowodem wielkości tego człowieka: "Tylko świnia lub skończony tchórz może się chwalić, że nigdy nie odczuwał strachu.".

    Bibliografia:

    1. Napoleon i jego marszałkowie, A. Macdonell

    2. Cesarski poker, W. Łysiak

    Autor: Estera F.


  9. A jaki jest oryginalny tytuł tej drugiej znanej jako "Ptasiek"? Otóż tłumacz tu sobie pozwala na dużą swobodę. Może i cała książka , którą czytamy po polsku to bardziej dzieło tłumacza niż autora ?

    W taki sposób możemy traktować każdą książkę przetłumaczoną z języka obcego na polski...


  10. W księżycową jasną noc, to dla mnie najlepsza opowieść o wojnie, jaką w życiu czytałem. Tchnie takim realizmem, że aż miejscami przeraża. Bynajmniej nie okrucieństwem mierzonym litrami krwi, ale systematycznym niszczeniem psychiki bohaterów walczących o chociaż odrobinę normalności w tym chaosie i bezsensie, w jakim się znaleźli. Powieść pełna naprawdę intensywnych emocji, nie wiem jak można przy tym zasnąć.

    "W księżycową jasną noc" (tytuł oryginalny "A Midnight Clear") to jedna z najlepszych książek jakie w życiu czytałam. Tak się złożyło, że właśnie czytam ją po raz trzeci. Wiem na pewno, że wrócę do niej znowu- może w wakacje. Za każdym razem kiedy ją czytam robi na mnie jeszcze większe wrażeni. Doskonale charakter tej powieści oddaje fragment recenzji z "Philadelphia Inquirer":

    "Każda dobra powieść może zmienić spojrzenie człowieka na życie. Jest coś głęboko poruszającego w tej niewielkiej opowieści z lat wojny, w tej intymnej prezentacji innego świata, innego czau".

    Zgadzam się z opinią jachu: jest to książka przepełniona realizmem oraz głębokimi analizami psychiki żołnierzy. To fascynująca i bardzo wzruszająca lektura. Wywołuje wiele emocji, skłania do refleksji. Napisana jest bardzo dobrym językiem. Ciekawie jest poprowadzona narracja. William Wharton był żołnierzem. W czasie II Wś walczył w Europie. Wiedział zatem o czym pisze. W ogóle twórczość Whartona ma dość często autobiograficzny charakter. Utrzymana jest w ciekawej poetyce- przykładem może być "Ptasiek"- powieść ta jest po prostu w niezwykły sposób napisana.


  11. Czyżby Bernadotte?

    Chociaż on był przeciwny zamachowi.

    Bingo! ;) Bernadotte. A czemu tego nie dokonał? Przeciwny? Hm...

    Ten człowiek się wahał. Był oportunistą, nie wiedział co przyniesie mu korzyści. Macdonell napisał, że "nie nadawał się do niczego". Dlaczego tak bardzo podkreślam tę sprawę i dążyłam pytaniami do jej przedstawienia? To potwierdzenie tego, że Bernadotte był niezdolnym tchórzem i oportunistą. To, że zmienił poglądy- to nie może być oskarżenie. Chodzi o to, co za tym stało.

    I to ma go usprawiedliwić? A naszego marszałka nic nie usprawiedliwia.

    Ma pozwolić na zrozumienie. A marszałka- cóż- jego oportunizmu i tchórzostwa nic nie usprawiedliwia, podbnie jak wady słuchu objawionej pod Auerstadt.

    A teraz proszę Panów o uwagę: czy to jest temat o koronacji Napoleona? Czy to temat o ocenie Napoleona? Nie. To temat o moim artykule. Podałam już raz linki, gdzie może toczyć się dyskusja o koronacji Napoleona. Proszę bez OT. O zamachu stanu i upadku Republiki też istnieje temat. Proszę zajrzeć do działu Rewolucja Francuska i Epoka Napoleońska. Chętnie Capricornusie podyskutuję o przyczynach upadku Republiki i wprowadzeniu Konsulatu. https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=5233


  12. Gdyby nie chciał być królem to by nim nie został, nikt go na siłę nie adoptował żeby nie zostać królem wystarczyło wrócić do Francji.

    Zatem chciał i zdradził te ideały. Sam nie mógł sięgnąć po władze- nie był tak odważny, skłonny do ryzyka i zdecydowany jak Napoleona. Kiedy ktoś mu władzę zaproponował przyjął ją. W końcu to było łatwiejsze. Dlatego zadałam pytanie:

    Pamiętasz komu pierwotnie proponowano wykonanie zamachu stanu w 1799 r.?

    Nie doczekałam się odpowiedzi...

    Sugerujesz, że Napoleon od samego początku, od chwili poparcia rewolucji albo jeszcze wcześniej dążył do zdobycia władzy królewskiej (cesarskiej)?

    Nie. Nie do takiej formy władzy. Myślę, że władzy jako takiej zasmakował będąc konsulem.


  13. Obaj się koronowali, obaj zostali monarchami to jest ten sam krok. Tatuaż nie ma tu nic do rzeczy właściwie Napoleon mógł mieć taki sam liczą się poglądy obaj walczą z monarchią są rewolucjonistami i obaj rezygnują ze swych idei, gdy nadarza się okazja.

    Interesujące...

    Nie był to ten sam krok. Jeden koronę sobie wywalczył, drugiemu ją podarowano. Tatuaż ma wiele do rzeczy. Bernadotte nie chciał być królem. Ale nim został. Tylko nie musiał się tak wysilać jak Napoleon. Dostał koronę w prezencie, choć się zapierał, że królem być nie chce- zapierał się całym swoim życiem i poglądami. Napoleon od władzy nie stronił. Ciągnęło go w stronę władzy.

    Pamiętasz komu pierwotnie proponowano wykonanie zamachu stanu w 1799 r.?

    Czyżby to miał być klucz do oceny tych ludzi?

    A czemu nie?

    Nie rozumiem Twojej postawy: oskarżasz Napoleona, bronisz Bernadotte`a. Skoro uważasz, że byli tacy sami, robili to samo to dlaczego nie mierzysz ich jedną miarką? To w końcu byli tacy sami, zrobili to samo czy nie?


  14. A co ze stale podnoszonym przez Was problemem obiektywizmu historyka?

    Racja. Nie powinno się podawać opinii na talerzu, ale fakty pozwalające odbiorcy na ich tworzenie. Wielu historyków popełnia jednak błędy i traci obiektywizm, tak jak ja "historyk-amator" w swoim artykule. Ale czy tak do końca było to nie na miejscu? Napis pod jego koszulą i jego działania są najlepszą odpowiedzią.

    Przykład Napoleona podałem tylko z jednego powodu. Ten sam krok jest wobec Bernadotte’a krytykowany i jest dowodem jego obłudy a w przypadku Napoleona wszystko jest w porządku.

    Mylisz się. To nie jest ten sam krok. To nie te same postacie. To nie te same okoliczności. To nie te same fakty. Proponuje prześledzić karierę obu panów i uwzględnić ich mentalność. Stworzę specjalny temat w dziale Epoka Napoleońska byśmy mogli porównać te postacie. Zdaje mi się nawet, że kiedyś taki temat był- poszukam.


  15. Nigdy nie interesowała mnie historia Bonda. Zmieniło się to kiedy rolę dostał Daniel Craig. Obejrzałam "Casino Royale" i stwierdziłam, że to bardzo dobry film, a główny bohater to interesująca postać. "Quantum of Solace" obejrzałam z dużą ciekawością. I tak jakoś się stało, że zaczęłam oglądać filmy o Bondzie. Nie jest to ambitne kino- jest proste, lekkie, ale ciekawe i trzymające pewien poziom. Czasem trzeba po prostu obejrzeć coś tego typu. Według mnie najlepsze są te z Craigiem. Daniel Craig sprawił, że postać Bonda jest pogłębiona psychologicznie i to bardzo mi się podoba. Wiadomo- o gustach się nie dyskutuje. Każdy może mieć inne spojrzenie na Bonda i czego innego w tych filmach szukać. Lubię filmy z Connerym- dialogi są kapitalne, ale są to produkcje, że tak powiem- komiksowe. Może jest w tym jakiś urok. Nie cierpię filmów z Brosnanem- widziałam dwa, w tym jeden nie do końca. Są mówiąc krótko- żałosne. Nie lubię gadżetów, tego oderwania od rzeczywistości. Dla mnie najciekawsza jest postać agenta, a nie ta fantastyczno- sensacyjna otoczka. Filmy z Craigiem pasują mi najlepiej. Bardzo też lubię muzykę z filmów o Bondzie (najlepsza ścieżka dźwiękowa moim zdaniem pochodzi z "Quantum of Solace").

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.