Skocz do zawartości

mch90

Moderator
  • Zawartość

    1,777
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez mch90


  1. Odświeżając temat,

    Dla ciekawostki, może pobudzę tym samym dyskusję, zacytuję tu fragment wniosków amerykańskiego płk Trevora Dupuya, który tuż po wojnie przeprowadził pewne badania:

    „Piechota niemiecka zadawała o 50% większe straty brytyjskim i amerykańskim przeciwnikom niż oni Niemcom i to we wszystkich okolicznościach, czy to Niemcy atakowali, czy to pozostawali w defensywie; gdy dysponowali przewagą liczebną lub byli w mniejszości (…)”.

    Za: „Overlord. D-Day and the Battle for Normandy 1944” Max Hastings, str. 184

    Jestem ciekaw, co sądzicie o cytacie wyżej? Jak Wy oceniacie żołnierza niemieckiego na tle jego przeciwników i odwrotnie- jak oceniacie jego przeciwników?


  2. Odświeżając temat,

    Największe problemy z zaopatrywaniem własnych wojsk z racji różnorodności typów i modeli używanego sprzętu mieli Brytyjczycy. W przeciwieństwie do Amerykanów, którzy wyposażali swoje wojska w pojazdy standardowego typu, korzystające z łatwo dostępnych części zamiennych, brytyjska armia była uzależniona od kontraktów z różnymi cywilnymi fabrykami dostarczającymi jej bardzo różniący się od siebie sprzęt- w efekcie, jak pisze Max Hastings („Armageddon. The Battle for Germany 1944-45”, str. 26), w armii tej służyło ok. 600 różnych typów pojazdów, co naturalnie rodziło chroniczne trudności z serwisowaniem tego taboru zmotoryzowanego.


  3. Gwoli przypomnienia tematu. :)

    Ja tak sztampowo- wyczyn Tygrysa Wittmana ze 101. Batalionu Ciężkich Czołgów 13 czerwca '44 pod Villers-Bocage, który przy późniejszym niewielkim co prawda wsparciu 4 innych czołgów zniszczył 20 czołgów Cromwell, 4. Shermany "Firefly", 3 Stuarty, 3 artyleryjskie Shermany, 16 transporterów, 14 halftrucków i 2 6-funtowe działa ppanc. Można powiedzieć, że ariergarda 22. BPanc przestała istnieć.

    Jak pisze M. Reynolods:

    "Prawda jest taka, że rankiem 13 czerwca, podczas bitwy o Villers-Bocage, Michael Wittmann w jednym jedynym Tygrysie I, przy minimalnym wsparciu ze strony 4 innych czołgów należących do jego grupy, całkowicie zatrzymał 7. Dywizję Pancerną".

    Za: "Stalowe Piekło" M. Reynolds, str. 152


  4. kolejna bzdura sporej klasy - twierdzą, lub miastem bronionym do końca może być jedynie osrodek stanowiący problem dla armii npla. Tak jak bylo sensem zamienienie Wroclawia [breslau] w twierdzę, czy Gdańska [szerzej Pomorza] z zupelnie innych powodów, tak zamiana każdego miasta czy miasteczka gdzie jest port - bzdurą, zwlaszcza że Alianci mając pod kontrolą kilka ważnych portów we Francji i "nieograniczoność" zasobów Amerykańskich tak czy inaczej sobie radzili z tym problemem.

    Chodzi mi tu głównie o okres sierpień-wrzesień, kiedy jedynym alianckim czynnym portem był zniszczony Cherbourg, kryzys zaopatrzeniowy miał swój punkt kulminacyjny, a Hitler wydał słynny rozkaz bronienia do samego końca portów na wybrzeżu francuskim. Cel tego posunięcia był jasny- takie działania miały związać jak najwięcej jednostek alianckich i, przede wszystkim, utrudnić dostawy zaopatrzenia dla wojsk Ike’a. Moim zdaniem decyzja ta okazała się dla Niemców słuszna.

    dla Ameryki przyzwyczajonej do ogromnych kosztów wszystkiego i zupelnie inaczej liczącej koszty - ekonomicznie bylo do zniesienia...

    Po pierwsze- czy był to problem tylko Amerykanów? W „bitwie o porty” zostały związana cała 1. Armia kanadyjska Crerara (wzmocniona I KA brytyjskim), Amerykanie do września (cały VIII KA Middletona) byli natomiast związani w Bretanii, która nie miała dla nich w momencie wyzwolenia Brestu żadnego znaczenia strategicznego. Łącznie, w ciągu 6 tygodni Niemcy w Bretanii związali walką 50 tys. żołnierzy VIII KA, eliminując z niej ok. 15 tys. A wszystko to działo się znacznie mniejszym kosztem niemieckim, gdyż dywizje broniące portów, były zazwyczaj dywizjami drugiej kategorii, pozbawionymi środków transportu.


  5. Tutaj nasuwa się samo pytanie: czy to Niemcy byli tak głupi i naiwni, czy to alianci tak bardzo popisali się sprytem i przebiegłością? Być może odpowiedź leży gdzieś pośrodku, jednak oficjalna historia brytyjska głosi, że była to „najbardziej skomplikowana i skuteczna operacja zmylenia, jaką udało się przeprowadzić podczas całej wojny” („Patton. Geniusz wojny” C. D’Este, str. 572).

    Dalej - przecież żadna operacja wojskowa nie polega na tym, że pojawia się general czy marszalek i w glorii chwaly mówi : "Jestem szefem wielu amerykańskich chlopców na angielskiej ziemi. Mamy bardzo poważne zadania, dostać się najkrótszą drogą do Berlina i...".

    Wydaje mi się, że nie chodzi koniecznie o to, a mianowicie o fakt, że zatuszowano nominację Pattona na d-cę 3. Armii (co więcej, ukrywano ten fakt do… do momentu wejścia do akcji 3. Armii w Normandii), natomiast w żaden sposób nie ukryto objęcia przez niego „stanowiska” d-cy FUSAG. Nie podejrzewam aliantów o robienie takiej głupoty, jak rozgłaszanie wszem i wobec zadań fikcyjnej FUSAG- w grę wchodziła raczej gra półsłówek i domysłów- wyciąganych np. z miejsca skoncentrowania widmowych dywizji i „wizytacjach” dowództwa w tych jednostkach. Poza tym, Patton, zarówno na Wyspach, jak i w OKW był dostatecznie dobrze znany i kojarzony, że nie potrzebował zdobywania rozgłosu przez robienie szumu wokół siebie- choć, nie ma co kryć, często to robił. :)

    Odnosząc się do reszty Twojego postu, wychodzi na to, że w gruncie rzeczy Abwehra była wywiadem tylko z nazwy, niezdolna do jakiejkolwiek w miarę zgodnej z rzeczywistością oceny i oszukiwana przez własnych szpiegów.


  6. Analogicznie jak w przypadku wyboru najlepiej przeprowadzonej kampanii niemieckiej- powtarzam pytanie- jaka, Waszym zdaniem kampania stoczona przez aliantów zachodnich zasługuje na miano najlepiej przeprowadzonej i, co najważniejsze, dlaczego? A wybór jest całkiem spory: począwszy od prawie 4-letnich bojów w Afryce, przez Sycylię, Monte Cassino, Linię Gotów, Normandię, przełamywanie Wału Zachodniego po Ardeny i forsowanie Renu. A i to przecież nie wszystkie. :)


  7. Przede wszystkim, czytając wspomnienia żołnierzy i oficerów każdego szczebla- od najniższego szczebla taktycznego po najwyższe, generalskie i marszałkowskie- należy brać poprawkę na to, że 4/5 autorów będzie starało się wybielić swoją historię, pominąć niewygodne dla nich fakty czy po prostu je przeinaczać. Dla przykładu- we wspomnieniach Rudla nie doszukamy się informacji, jakoby był on członkiem SS, tak jak u Allerbergera znajdziemy tylko przykłady bestialskiego okrucieństwa u przeciwnika. Tak samo, wysocy rangą oficerowie niemieccy (pokroju Guderiana i Mansteina) zgodnie w swoich wspomnieniach podkreślali apolityczność korpusu oficerskiego Wehrmachtu, zarzekając się przy tym, że żaden z nich nie miał zielonego pojęcia o toczącym się ludobójstwie za ich plecami.


  8. Czy w ogole coś takiego bylo realne,

    Średnio na jeża. Wylądować może i by się dało (choć wybrzeże dalmatyńskie idealnie nadaje się na bazę wszelkich U-Bootów i E-Bootów, stanowiących śmiertelne zagrożenie dla floty inwazyjnej), ale jak wyglądałoby natarcie przez półwysep Bałkański? Mi się to rysuje jako powtórka z Włoch ’43-44 z tą drobną jednak różnicą, że alianci nie mogliby liczyć na wsparcie partyzantów Tity- wręcz przeciwnie- mogliby spotkać się ze zbrojną agresją z ich strony. Pamiętam, jak czytałem u Piekałkiewicza („Wojna na Bałkanach 1940-45”) list Tity do Stalina w którym ten pierwszy zapewniał tego drugiego, że jest w stanie wystąpić zbrojnie przeciwko aliantom zachodnim, gdyby ci zdecydowali się wylądować na Bałkanach i zagrozić strefie wpływów komunistów (a list datowany był na 1942 rok). Mniejsza o to, że partyzanci działali tylko w centralnej Jugosławii, rzadko zapuszczając się na wybrzeże, tak więc nie ma co zbytnio liczyć tak czy siak na ich pomoc w chwili desantu na plaże. A zostając przy temacie plaż- gdzie chcielibyśmy lądować?

    Jeżeli jednak uprzemy się, by wylądować w tym regionie, to uważam, że jesień 1943 jest jedynym dobrym ku temu rozwiązaniu czasem. Lądowanie powinno było się zbiec z kapitulacją armii włoskiej (wrzesień 1943), która w efekcie wytworzyłaby przez krótki czas obszar dużej próżni na froncie bałkańskim. Kapitulacja Włochów, po pierwsze, zajęłaby wojska niemieckie Rendulica na pewien czas (trzeba było rozbroić kapitulujące oddziały i przejąć pozycje po nich) a po drugie, można by liczyć na ich przejście na stronę aliantów, jeśli desant i decyzje polityczne rozegrałyby się w szybkim czasie.


  9. Z drugiej strony taka "ocena" przez Abwehrę pozwala stwierdzić, że podówczas wywiadem byla ona tylko z nazwy i do rozpoznawania przyszłych działań przeciwnika nie nadawała się zupełnie.

    Wydaje mi się, że trafiłeś w samo sedno sprawy. ;)

    mch90 : dla mnie taka maskarada - w stylu: pokazać coś co można uznać za łodź desantową, jakieś makiety czołgów i złomy udające czolgi przy tym dołożenie generała gaduly - sprowadza się do jednego : chcecie inwazji w najwęższym miejscu cieśniny to ją macie! Pokazali kilka puzzli z których kilka pasowało do ich [Niemców] ukladanki i pozwolono by dośpiewali sobie całą resztę.

    Może inaczej- ważniejsze od wmówienia Niemcom, że atak nastąpi w Pas-de-Calais, Norwegii, Bretanii czy południowej Francji było ukrycie przed nimi prawdziwego miejsca planowanej inwazji.

    Wracając zaś do FUSAG: to nie wszystko. W ramach operacji Fortitude South również angielskie gazety zaczęły uwiarygodniać istnienie FUSAG, a dzięki sygnałom radiowym fikcyjnej grupy armii Niemcy wiedzieli o wszystkich ruchach Pattona (który nie bronił się przed rozgłosem, a jego obecność na łamach gazet nie mogła pozostać niezauważona przez niemiecki wywiad), a także informowani byli, że silną ręką objął nowe dowództwo.

    6 czerwca urzędujący ze swym sztabem von Rundstedt obserwujący rozwój wypadków na plażach Normandii, utwierdzany w tym przekonaniu przez Abwehrę, był przekonany, że lądowanie na wybrzeżu Calvadosu jest desantem pomocniczym, mającym odwrócić uwagę GA „B” od rzeczywistego miejsca właściwej inwazji w Pas-de-Calais, gdyż, jak zauważono, FUSAG nadal tkwiła w Anglii w przygotowaniu do załadunku. Co ciekawe, niemieckie dowództwo bardzo długo tkwiło w tym przekonaniu, nawet, nie pamiętam dobrze, do połowy lipca ’44 roku. Dlatego tak opornie rzucano do Normandii posiłku z 15. Armii w rejonie Calais.

    Inną ciekawą kwestią jest to, że na wskutek operacji dezinformacyjnej wywiadów alianckich Niemcy niemal dwukrotnie zawyżyli ilość dywizji alianckich stacjonujących na Wyspach Brytyjskich- oceniając ich ilość na 89 dywizji, gdy tymczasem faktycznie było ich 47. Sądzili, że państwa koalicji mają dostatecznie dużo jednostek desantowych, by wysadzić na brzeg jednocześnie 20 dywizji, choć z dużym trudem faktycznie udało się desantować 5.


  10. 1. AH nie mial tyle wojsk by po prostu pokonać cały Paryż.

    Wojska broniące Paryża (stan na 9 sierpnia) liczyły, jak podaje Hargreaves („Niemcy w Normandii”, str. 328) 25 tys. żołnierzy z czego była to głównie drugorzędna 325. DP. Do połowy tego miesiąca von Choltitzowi udało się zebrać ~50 tys. żołnierzy z jednostek wycofujących się z Normandii i południowej Francji. Jak napisał później, „Te improwizowane oddziały rozleciały się równie szybko, jak zostały utworzone” („Niemcy w Normandii” R. Hargreaves, str. 329). 25 sierpnia sytuację w Paryżu próbowały ratować improwizowane grupy bojowe z resztek 130. DPanc „Lehr”- bezskutecznie.

    Dopiero 23 sierpnia Eisenhower pod wpływem nalegań de Gaulla nakazał wyruszyć do Paryża Francuskiej drugiej dywizji Pancernej wspieranej przez Amerykańską drugą dywizję piechoty.

    Co ciekawe, jeszcze do wybuchu powstania Ike wzdragał się przed rzuceniem wojsk na Paryż. Wg. jego planu francuską stolicę należało ominąć, unikając ciężkich walk ulicznych i uderzyć bezpośrednio na Pas-de-Calais, jednak wydarzenia po 19 sierpnia zmusiły go do zmiany decyzji.

    Co Von Choltitz zignorował-nie tyle dlatego bo kochał Paryż(jak piszą naiwnie niektórzy autorzy)co dlatego że chciał żyć po wojnie.Zawierano zresztą rozejmy z powstańcami.

    Choć, pomimo tego gestu (jak i tego, że 19 sierpnia zgodził się na zawieszenie broni z powstańcami w celu zabrania zabitych i rannych) von Choltitz planował zgnieść bunt „jakimś krwawym gestem” przekładającym się na posłanie do miasta czołgów i wezwania Luftwaffe. Nakłaniał go do tego 21 sierpnia również Otto Dessloch, d-ca Luftflotte 3, który proponował komendantowi Paryża zrobienie „małego Hamburga” i zrównanie z ziemią północno-wschodnich przedmieść Paryża przy pomocy bombowców niemieckich- miało to przynieść koniec ten insurekcji. Co ciekawe, ponoć von Choltitz zaakceptował ten plan („Niemcy w Normandii, str. 331), lecz nalot, planowany na 24 sierpnia, nie doszedł do skutku- w tym czasie niemieccy żołnierze byli zbyt niebezpiecznie rozproszeni po mieście by móc pozwolić sobie na bombardowanie z uniknięciem strat własnych. Nalot blisko 150 samolotów nadszedł w nocy 26 sierpnia- był to ostatni wyczyn Luftwaffe we Francji lata ’44, okupiony stratami 200 Paryżan i ok. 600 budynków.

    Poza tym, czy von Choltitz nie zdecydował się na rozejm z tak prozaicznego powodu, jak wyczerpywanie się zapasów niemieckiego garnizonu w Paryżu? O ile wiem, 21 sierpnia ostrzegał on, że zapasy chleba starczą li tylko na dwa kolejne dni a pozostałe zapasy żywności nie wystarczą do końca sierpnia.


  11. Nie wiem czy jest to prawda - ale podobno przed inwazją na Normandię Anglicy wyznaczyli "dlka wszystkich zainteresowanych wywiadów" jednego z największych plotkarzy i gadulów w armii na szefa "fikcyjnych wojsk inwazyjnych" dali mu adiutanta i sztab, oraz pozwolili mleć językiem na lewo i prawo. Nazwisko tego pana wyszlo mi z pamięci.

    To prawda. Powołanie w Dover fikcyjnej FUSAG (First US Army Group) było elementem planu Fortitude South, mającej na celu przekonanie Niemców, że inwazja odbędzie się w rejonie Pas-de-Calais. Do stworzenia tego gigantycznego, fikcyjnego związku operacyjnego posłużono się dezinformacją radiową, niedokładnie "zamaskowanymi" makietami łodzi desantowych w portach w Ramsgate, Dover i Hastings, atrapami czołgów no i oczywiście podwójnymi agentami, informującymi Niemców o wzmożonej aktywności aliantów w okolicach Dover i pracach z tym związanych. Zwieńczeniem tej operacji było to, o czym piszesz- powołanie przez Ike'a na d-cę FUSAG Pattona, uważanego przez niemiecką generalicję za najlepszego alianckiego dowódcę, który poprowadzi siły inwazyjne do walki. Patton ze swoją reputacją i grami aktorskimi jeszcze bardziej utwierdzał przeciwnika w poczuciu silnego zagrożenia ze strony grupy armii-widma. Co ciekawe, FUSAG tworzyły zarówno prawdziwe, jak i wymyślone dywizje, korpusy i armie. 3. Armia amerykańska istniała rzeczywiście, z tym, że przebywała głównie w USA, bryt. 4. Armię stworzono tylko na użytek tego planu, natomiast 1. Armia kanadyjska faktycznie stacjonowała w Anglii.


  12. Od tego, że tak naprawdę Canaris nie mial jakiejkolwiek siatki w G.B.

    To prawda. MI5 wykonało świetną robotę demaskując niemal wszystkich niemieckich szpiegów i ich siatki na Wyspach, w dodatku nakłaniając część z nich do współpracy. W efekcie szpiedzy, na których Canarisowi się wydawało, że może polegać, byli podwójnymi agentami (jak chyba najbardziej znany i najważniejszy z nich- Juan Pujol „Garbo”). Jak pisze Stafford (może nieco nad wyrost) odegrali oni kluczową rolę w oszukaniu Niemców („10 dni do D-Day”, str. 40).

    W gruncie rzeczy jedynym źródłem danych wywiadowczych dla Abwehry był nasłuch radiowy (wykorzystywany przez wywiad aliantów do szerzenia dezinformacji wśród Niemców) i rozpoznanie lotnicze. I chciałem się na tym zatrzymać, ponieważ jedną z tajemnic D-Day jest fakt, dlaczego wiedząc o szeroko zakrojonej koncentracji wojsk w południowej Anglii pod koniec maja, Niemcy nie wyciągnęli z tego faktu odpowiednich wniosków- a dokładniej, czemu nie podjęli się szerzej zakrojonych bombardowań rejonów ześrodkowania wojsk (a takowe były, lecz, jak pisze Ambrose „rzadko zdarzało się, by wysyłali więcej niż pół tuzina bombowców”- za: „D-Day”, str. 153).

    osobiście, dawalo Aliantom kilka cennych godzin w momencie inwazji, godzin w czasie których poszczególne sztaby oceniają czy można budzić wodza czy nie...

    Mniejsza z Hitlerem, którego dyrektywy w obliczu zagrożenia oficer z ikrą mógł, mówiąc kolokwialnie, „olać”. Gorzej, że nie było takiego oficera, bo ani Feuchtinger, ani Rommel, Salmuth (d-ca 15. Armii, w dniu inwazji był na polowaniu w Ardenach) czy Dollmann (na ćwiczeniach sztabowych w Rennes). Co śmieszniejsze, wyjeżdżający do Rennes gen. Dollmann odwołał planowany stan gotowości bojowej w nocy 5/6 czerwca, uważając, że pogoda uniemożliwi wrogowi dokonanie inwazji.


  13. To teraz czas na mnie, a zacznę od zacytowania Hapgooda/Richardsona:

    „Od przyjazdu dywizji w grudniu [1943] Tuker poświęcił dużo czasu na analizę problemów wojny we włoskich górach. Doszedł do wniosku, że ufortyfikowanych punktów na szczytach siły lądowe nie zdobędą bez pomocy zmasowanego nalotu z powietrza”. („Monte Cassino” Hapgood/Richardson, str. 153)

    Dalej jest opis tego, jak generał wysłał do Neapolu młodego oficera z zadaniem znalezienia wszelkich informacji na temat opactwa Benedyktynów, to już wiemy. Autorzy, na których się powołuję, również przytaczają fragment memorandum Tukera (niestety, również bez daty dziennej), z czego interesujący nas fragment brzmi:

    „(…) Jest zatem nowoczesną fortecą [klasztor- przyp. mch90], z którą trzeba się uporać nowoczesnymi sposobami. Można tego dokonać, stosując jedynie bomby burzące typu „blockbuster” z powietrza, tym sposobem uniemożliwimy garnizonowi opór”. („Monte Cassino” Hapgood/Richardson, str. 153)

    Hapgood i Richardson dochodzą do odmiennych konkluzji. Wg. nich memorandum Tukera miało zniechęcić dowództwo do atakowania klasztoru frontalnie. Sam generał opowiadał się za ideą oskrzydlenia masywu klasztornego, sporządzoną już wcześniej przez Juina. Swoją drogą, pierwszy plan bitwy sporządzony 4 lutego przez Freyberga odzwierciedlał ten tok rozumowania- wg. niego 4. DP z częścią dywizji nowozelandzkiej miała dołączyć do Francuzów w rejonie, gdzie oddziały francuskie zajęły już mocne pozycje na masywie i poprowadzić wraz z nimi szerokie natarcie oskrzydlające przez góry na północ od Monte Cassino. Po paru dniach jednak d-ca Korpusu Nowozelandzkiego zmienił zdanie (istniały wątpliwości co do zaopatrywania daleko wysuwających się, wg. tego planu, oddziałów nowozelandzkich) i powrócił do koncepcji frontalnego natarcia na wzgórze klasztorne. Jak pisze Parker („Monte Cassino”, str. 191), Tuker był tym planem przerażony i nalegał, że jeśli natarcie frontalne ma dojść do skutku, powinna mu towarzyszyć przytłaczająca koncentracja siły ognia.

    Tuker zachorował (nawrót reumatoidalnego zapalenia stawów podczas wizyty w sztabie Juina w Venafro w Abruzzach) na początku lutego, akurat w czasie, gdy Freyberg opracowywał swój pierwszy plan bitwy.

    A tutaj fragment ze wspomnień Tukera:

    „Zawsze bardzo wyraźnie powtarzałem Freybergowi, że nic by mnie nie skłoniło do bezpośredniego natarcia na ten obiekt [Monte Cassino], chyba, że garnizon zostałby doprowadzony do obłędu niekończącymi się przez wiele dni i nocy atakami artylerii i lotnictwa. Tylko, że do tego zadania potrzebne byłyby wszystkie bombowce z Włoch, rejonu Morza Śródziemnego i Wielkiej Brytanii, a natarcie piechoty musiałoby nastąpić nocą zaraz po bombardowaniu”. (Za: „Monte Cassino” Richardson/Hapgood, str. 155)

    To, moim zdaniem, potwierdza zamysł Tukera co do sprawy klasztoru.

    11 lutego bryg. Dimoline poprosił o zbombardowanie opactwa na Monte Cassino. W instrukcjach operacyjnych dywizji hinduskiej czytamy: „Wystąpiono z prośbą, żeby od tej pory poddawano intensywnemu bombardowaniu wszystkie budynki i prawdopodobne umocnienia wroga w obiekcie [wzgórzu klasztornym] i w jego okolicy, łącznie z klasztorem”.

    Freyberg obiecał, że przekaże tą prośbę dalej ze swoim poparciem.

    Co ciekawe, 12 lutego Tuker wystosował kolejne memorandum do Freyberga po rozmowie z Dimolinem w swojej przyczepie w Casercie. Przyznawał w nim otwarcie, że w razie próby atakowania bezpośrednio klasztoru potrzeba będzie przytłaczającego bombardowania i ognia artylerii, jednak powtórzył także, że gdyby takie bombardowanie nie było możliwe, alternatywę stanowiłaby „próba odizolowania wzgórza klasztornego. Ten kierunek uważam za możliwy…”- w rzeczywistości ten właśnie kierunek, wg. moich źródeł, był preferowany przez Tukera od samego początku. (Za: „Monte Cassino” Hapgood/Richardson, str. 156)

    Za: „Monte Cassino” Richardson/Hapgood, str. 155

    W pkt. 5 mamy nieprawdziwe przedstawienie Monte Cassino jako potężnej twierdzy

    Hmmm, czemu nieprawdziwe? Na podstawie zdobytych informacji Tuker pisze w memorandum, że „Klasztor został zamieniony w fortecę w XIX wieku”- a wystarczy spojrzeć na umocnienia Metzu w stylu Fortu Driant, również rozbudowywanych w XIX wieku, by uświadomić sobie jak poważna i ciężko naruszalna była to konstrukcja.


  14. Niemcy nie mieli pojęcia o chwilowej poprawie pogody i byli przekonani, że w ciągu kilku dni inwazji nie będzie. Zakładali także, że lądowanie nastąpi podczas przypływu, kiedy piechota będzie miała mniej otwartego terenu do pokonania.

    Prawda. Podczas analizowania faz księżyca i wykresów obrazujących przypływy i odpływy 1 czerwca Rommel oświadczył, że aż do 20 czerwca nie będzie odpowiednich warunków do inwazji (jego zdaniem- ostatniej fazy przypływu o świcie). Połączony Komitet Szefów Sztabów wybrał datę inwazji między innymi mając na względzie przewidywalność pogody- z początku rozważano datę 1 kwietnia, lecz właśnie groźba nieprzewidzianych sztormów na wodach kanału nakazywała wybrać późniejszy termin (a także dlatego, że, jak pisze Ambrose, odwilż w Rosji uniemożliwiłaby ACz rozpoczęcie skoordynowanej ofensywy). Gen. Morgan, szef sztabu Naczelnego Dowództwa Alianckich Sił Zbrojnych, odpowiedzialny za koordynację i nadzór planów operacji przekroczenia kanału wybrał na kolejny termin 1 maja, przesunięty przez Eisenhowera na 1 czerwca w celu zyskania dodatkowego miesiąca na produkcję jednostek desantowych. Ta data oznaczała, że inwazja ruszy w pierwszym odpowiednim dniu po 1 czerwca.

    Warunki potrzebne do przeprowadzenia operacji wymienił już gregski, a takowe w czerwcu miały się pojawić tylko kilka razy- mianowicie 5, 6 i 7 czerwca, a potem dopiero 19 i 20. Ike wybrał 5 czerwca jako D-Day, jednak z powodu nisko zawieszonych chmur, pogody wietrznej i burzowej 5 czerwca, postanowił odłożyć operację o 24 godziny mając świadomość, że jej powodzenie jest w olbrzymim stopniu uzależnione od sukcesu lotnictwa.

    W efekcie Hitler spał, Rommel wyjechał a dowódcy różnych szczebli bawili się w grę sztabową.

    A gen. Feuchtinger, dowódca 21. DPanc, jedynej silnej siły pancernej w rejonie inwazji, mogącej odegrać kluczową rolę w jej przebiegu, przebywał na urlopie w Paryżu.


  15. Stuarty może i były dobrymi, lekkimi czołgami- dopóki wróg nie zaczął strzelać. Na poważnie, wg. mnie czołg ten zupełnie był nieprzystosowany do warunków wojny w Europie, nic więc dziwnego, że jego chrzest bojowy na I linii frontu- podczas operacji „Torch” i dalej w Tunezji- zakończył jego karierę „pierwszo liniowca”. Lekko opancerzone, z nitowaną wieżą i armatą niskiego kalibru (37 mm- żołnierze amerykańscy nazywali ją „strzelbą na wróble”) nie mogły się równać żadnemu niemieckiemu wozowi pancernemu, którego napotkały w Tunezji. Z pamięci kojarzę tylko jeden atak Stuartów zakończony prawdziwym powodzeniem, właśnie z początku kampanii tunezyjskiej- 25 listopada ’43 17 czołgów kompanii C sił Blade Force (d-ca płk. John Waters) zrobiły rajd na niemieckie lotnisko niedaleko wioski Djedeida, niszcząc, jak pisze Atknison („Afryka Północna 1942-43”, str. 189-191) ponad 20 niemieckich samolotów za cenę 1 zniszczonego czołgu, kilku lekko uszkodzonych oraz 2 zabitych- w tym d-ca plutonu.

    W teorii miały je uzupełniać cięższe czołgi M3 Lee, dwuwieżowe, z armatą 75mm (za to niemalże nieruchomą tak, że mogła ona strzelać tylko w kierunku, w którym poruszał się czołg, w dodatku umieszczone na tyle nisko, iż należało odsłonić przed oddaniem strzału praktycznie cały kadłub), za to wysokie na 3 metry, wyglądające, jak to ładnie skwitował pewien czołgista, jak „jakieś cholerne jadące szosą katedry”. (Za: „Afryka Północna 1942-43” R. Atkinsona, str. 207)


  16. Tak, kolejna i nie ostatnia bitwa wybitnie ukazująca "kunszt" i "geniusz" Montgomery' ego...

    Lista osób odpowiedzialnych za niepowodzenie „Goodwood” jest znacznie dłuższa. Niezaprzeczalnie winny jest tu Montgomery, który był inicjatorem pomysłu tej ofensywy i który zatwierdził jej ostateczny plan, jednak ten został przygotowany przez dowódcę 2. Armii, gen. Dempseya. Można też zrzucić część winy na karb generałów O’Connora, Simondsa i Crockera, dowódców korpusów biorących udział w operacji, którzy nie wyeliminowali wad przygotowanego planu. Niemniej, jej niepowodzenie do tego stopnia rozwścieczyło dowódców SHAEF, iż ci domagali się zwolnienia Montgomery’ego, żądając, by Eisenhower przejął osobiście dowodzenie nad wszystkimi siłami lądowymi w Normandii. Jak pisze Reynolds, „na jego nieszczęście [Monty’ego- przyp. mch90], szanse pozostania naczelnym dowódcą sił lądowych zakończyły się razem z operacją „Goodwood””.

    von Luck w książce "Byłem dowódcą pancernym" opisuje że losy tej ofensywy wisiały dosłownie "na włosku". Według niego w najbardziej dramatycznym momencie sytuację uratowała bateria flak 88-ek która znalazła się w kluczowym miejscu całkiem przypadkowo i do tego nigdy nie strzelała ona do celów naziemnych.

    Von Luck w swoich wspomnieniach nieco przesadza, wyolbrzymia znaczenie tej jednej baterii, która, w gruncie rzeczy, nie zatrzymała całej ofensywy, która biegła frontem trzech dywizji pancernych (+ 272. Dywizja Piechoty). Jednak dużo racji ma on w swoim osądzie, że bardzo poważnym błędem w planie „Goodwood” był brak piechoty towarzyszącej czołgom. Złożyła się na to zła współpraca między piechotą a załogami czołgów, pozbawienie idącej na czele 11. DPanc brygady piechoty oraz brak transporterów opancerzonych. W ten sposób potencjał 3 brygad piechoty VIII KA- głównej siły uderzeniowej podczas „Goodwood”- został zmarnowany.


  17. Bitwa pod Reims. Nie wiem czy to była akurat najważniejsza bitwa, ale myślę, że można ją uznać za jedną z ważniejszych.

    A czy kolega mógłby rozwinąć swoją wypowiedź, co to była za bitwa? Prawdę mówiąc, nie słyszałem o jakichś znaczących dla losów kampanii walkach w okolicach Reims. Wydawało mi się, że rozwodzimy się tu o bitwach szczególnych dla losów frontu, kampanii, mile widziana też argumentacja swojego stanowiska.


  18. Myślę ze Normandia była lepszym miejscem lądowania, ponieważ nikt w dowództwie III Rzeszy nie spodziewał się raczej ataku akurat tam- prócz Rommla oczywiście

    Tu taka mała ciekawostka- d-ca LXXXIV KA (broniącego półwyspu Cotentin i zachodniej części wybrzeża Calvadosu na którym mieli wylądować alianci) gen. Erich Marcks przewidział perfekcyjnie miejsce i datę inwazji. Może wynikało to po części z faktu, że to właśnie on dowodził tym sektorem i, że był to najsłabszy sektor z jego korpusu (mowa o wybrzeżu Calvadosu bronionym przez 352. i 716. DP), jednak 1 czerwca powiedział takie oto słowa: „Jak znam Brytyjczyków, w niedzielę pójdą do kościoła, a w poniedziałek ruszą w drogę. Grupa Armii B twierdzi, że na razie nie przystąpią do inwazji, a kiedy to zrobią, zaatakują Calais. Myślę więc, że powitamy ich w poniedziałek- właśnie tutaj”. Poniedziałek wypadał na 6 czerwca.

    Za: „D-Day” S. E. Ambrose, str. 166

    A czemu nikt się nie spodziewał lądowania w Normandii? Na pewno w olbrzymim stopniu wpłynęła na tok myślenia niemieckich oficerów sztabowych szeroko zakrojona operacja dezinformacyjna aliantów, którzy starali się zwrócić uwagę Niemców na potencjalne rejony inwazji- ze szczególnym wyróżnieniem Pas-de-Calais. Niemcy otrzymywali również masę innych „dowodów” (rzecz jasna, spreparowanych przez wywiad), świadczących za tym, że operacja może odbyć się a to na południu Francji, a to nawet w Norwegii (przykładowo- Abwehra przechwyciła meldunki brytyjskie takie, jak ten: „80. Dywizja zamawia 1800 par raków i 1800 par wiązań narciarskich”, czy „VII Korpus prosi o przysłanie instruktorów wspinaczki po płaszczyznach lodowych metodą Bilgerego”)

    Za: „D-Day” S. E. Ambrose, str. 75


  19. Amerykański rzeczywiście spłukało ale brytyjski pracował coś ponad pół roku i z tego co pamiętam to przyjął spore ilości ludzi i sprzętu.

    Trzymając się kwestii sztormu z końcówki czerwca ’44 („najsłynniejszego sztormu od czasów Wielkiej Armady” jak nazwał go anonimowy oficer brytyjski- za: „Caen. Droga do zwycięstwa”, str. 122), największym problemem z nim związanym był fakt, że improwizowane porty Mulberry nie były wówczas jeszcze ukończone, co gorsza, zła aura nastała w najbardziej krytycznym momencie montażu, gdy wiele elementów składowych płynęło przez kanał.


  20. Widocznie było rentowne i się opłacało skoro Alianci wciąż mogli atakować i posuwać się do przodu.

    Ja to rozumiem nieco inaczej. Przedsięwzięcie Red Ball Express może faktycznie było bardzo nieopłacalne, mając na względzie jego koszty, ale SHAEF mogło sobie pozwolić na coś takiego- a wówczas, pamiętajmy, priorytetem było ściganie Niemców do utraty tchu. Ike, Bradley czy Montgomery mając przed oczami korzystną sytuację strategiczną w sierpniu ’44 mieli w zamyśle przekroczenie granic Rzeszy przed zimą, a przynajmniej posunięcie się najdalej, jak się da (słynne powiedzenie Pattona "moi ludzie mogą jeść pasy, ale czołgi muszą mieć paliwo").

    M4 Sherman spalał ponad 300 litrów paliwa na 100 km a że jego zasięg operacyjny wynosił niecałe 200 łatwo policzyć, że ten smok wypijał 600 litrów teksańskiej herbatki. Tak więc jedna ciężarówka mogła ruszyć 4 czołgi na odległość jak z Częstochowy na przedmieścia Warszawy. Trzeba ich było 100 dla całej dywizji.

    Dodajmy, że Studebakery (i samoloty, bo w ten sposób też dostarczano zaopatrzenie na pierwszą linię podczas kryzysu logistycznego) wiozły też prowiant dla żołnierzy, amunicję czy też części zamienne do pojazdów (W ciągu 10 dni, do 7 października '44, bryt. 7. DPanc straciła 12 czołgów na wskutek wrażego ognia i aż 38 z powodu awarii, 11. DPanc zaś: 6 czołgów od ognia nieprzyjaciela i 44 z powodu awarii). Ilość potrzebnych ciężarówek do zaopatrzenia dywizji w tym momencie nam wzrasta. ;)

    Zgadzam się ponadto z przedmówcami. : )


  21. Witam ;)

    To akurat rzecz oczywista. Tylko kiedy dokładnie? Na wiosnę '41?

    Zależy, jaki wariant alternatywnej sytuacji w basenie Morza Śródziemnego obierzemy. Pamiętajmy, że duży wpływ na wyhamowanie ofensywy Brytyjczyków w Afryce miało włączenie się III Rzeszy w walki na Bałkanach- głównie w Grecji i na Krecie. Gdyby mimo wszystko (co wydaje mi się nierealne- Hitler nie mógł pozwolić, by jego jedyny poważny wówczas sojusznik w Europie- Włochy- zostały pokonane we własnej ofensywie w Grecji) Hitler postanowił by nie angażować się w tą „awanturę”, można by przypuszczać, że na wiosnę ’41 ruszyła by ofensywa Western Desert Force O’Connora (który nie dostałby się do niemieckiej niewoli), która zatrzymała by się po wyparciu Włochów z Trypolitanii.

    Nie na Włochy?

    Zastanawiam się, czym oni by przeprowadzili taką szerzej zakrojoną operację desantową?

    Tak na serio zaś mogli by zrobić wyrwę pomiędzy Moskwą i Leningradem, wtedy próbowali by zrobić coś na kształt okrążenia, a sami znaleźliby się w okrążeniu. Nieciekawa sytuacja, a w Afryce to przynajmniej pokazali honor i trochę wroga spowolnili.

    To, o czym piszesz, jest kompletną bajką nie do przewidzenia. Po pierwsze, te, bądź co bądź skromne siły mogły trafić gdziekolwiek i wykrwawić się gdziekolwiek na wschodzie, być może nawet nie odgrywając żadnej znaczącej roli. Pamiętaj jak wyglądały siły Korpusu Afrykańskiego na początku- 5. Dywizja Lekka i 15. DPanc, później zaś dołączyły do nich jeszcze 21. DPanc (przekształcona z 5. Dywizji Lekkiej), 90. Dywizja Lekka i na samym końcu, na jesieni 1942 roku 164. DP.

    I dalsze dzieje - na Pointe du Hoc mniej krwi, bo działa 105mm pozostałyby na klifie. Na plażach także mniejsza rzeź, bo większe umocnienia byłyby budowane w Pas-de-Calais.

    A może wręcz przeciwnie? Bo skąd wiesz, kto, zamiast niego, piastowałby to stanowisko? A gdyby Rommel nie trafił do Afryki i nie zdobył w niej rozgłosu, zapewne przywódcy spisku z 20 lipca ’44 wybraliby innego doświadczonego, cieszącego się poparciem armii i sympatią narodu oficera wysokiej rangi.

    A poza tym podpisuję się pod postem Krzysztofa M. ;)

    Pozdrawiam

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.