Skocz do zawartości

mch90

Moderator
  • Zawartość

    1,777
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez mch90


  1. A czy czasem polski atak również nie wytworzył w rejonie klasztoru kryzysowej sytuacji na tyle poważnej, że Niemcy zaczęli odczuwać syndrom "krótkiej kołdry" i nie zdołali wzmocnić dwóch trzeszczących w szwach odcinków?

    Żołnierze niemieccy pod Monte Cassino dostali rozkaz do odwrotu po tym, jak zostali niemal okrążeni przez Polaków i Brytyjczyków (nacierających z mostu Amazon) a w szerszej perspektywie- przez Francuzów, którzy już 13 maja się przełamali . Ważny jest też fakt, że przy drugim polskim szturmie szeregi obrońców nie były już tak liczne, gdyż odwody spadochroniarzy rzucono do walki w dolinie Liri z Brytyjczykami.

    Kiedy utworzono przyczółek pod Anzio, to II. Korpus nawet jeszcze nie był w pobliżu Linii Gustawa.

    Co więcej, sytuacja na przyczółku w niedługim czasie po wylądowaniu stała się tak krytyczna, że potrzebne było przeprowadzone naprędce i bardzo kosztowne natarcie odciążające na Linię Gustawa.


  2. Żeby nie było, że gadam od rzeczy. Jest w stanie ktoś mądry powiedzieć, jak dokładnie wyglądała sytuacja 43. DP w dniu 24 września, i jakie były możliwości przerzucenia ich przez Ren? Bo z tego co pamiętam, to były problemy z odpowiednio szybkim przerzuceniem ich w rejon walki naszej 1. SBS (Horrocks czy też Browning mieli mieć pretensje o zbyt wolne tempo marszu).

    W niedziele 24 września sytuacja XXX Korpusu stała się nieciekawa, gdyż Niemcy ponownie przecięli „autostradę do piekła” na odcinku Amerykanów (dokładniej to przedarli się przez niebroniony odcinek drogi 6 km od Veghel). 2 dni wcześniej udało się dotrzeć do Driel i Dolnego Renu szwadronowi samochodów opancerzonych i dwóm kompaniom piechoty, gdy udało się zmusić Niemców z KG Reinhold (Frundsberg) z Oosterhout (4 km od Elst). Generalnie większość sił dywizji tkwiła całkiem daleko (w warunkach wojennych) i dopiero pod wieczór 25 września osiągnęła pierwsze domy Elst. Dalej na wschód 69. Brygada Piechoty i 50. DP przedarła się do końca dnia do końca linii obrony niemieckiej w Bemmel.

    Wracając do 43. DP i ich przeprawy przez Ren to z tego co wiem, mieli podobne problemy z brakiem łodzi i innych środków przeprawowych jak Polacy. Na miejscu były też dwie amfibie, które wiozły sprzęt do desantu i które zamierzano użyczyć spadakom z 1. SBS do przeprawy. Niefartownie jednak brzegi rzeki okazały się dla nich zbyt strome.

    Co do przepływania rzeki to oczywiście nie było o czymś taki mowy ani w pierwotnym planie (który zakładał zdobycie obu krańców mostu i to nie tylko drogowego, ale również kolejowego),

    Reynolds pisze jeszcze o moście pontonowym (jego również miał zdobywać batalion Frosta) 4 km na wschód od mostu kolejowego.

    Z tym, że most w Son miał swoją alternatywę. Amerykanie ze 101 DPD mieli również zająć drugi most (zabijcie, ale nie pamiętam dokładnie gdzie), który mógł posłużyć jako objazd, gdyby coś się stało w Son. Niestety żołnierze generała Taylora nie zdążyli go zająć, gdyż i on wyleciał w powietrze.

    Faktycznie, most w Best również wyleciał w powietrze ale ja pamiętam to miasteczko jako miejsce, moim zdaniem, jednej z najcięższych bitew stoczonych przez 101. DPD. 17 września kompania (wzmocniona) por. Wierzbowskiego wpakowała się na blisko tysiąc żołnierzy z 15. Armii.

    Jak pisze C. Ryan, "Best, jak gąbka, wchłaniał coraz więcej i więcej oddziałów amerykańskich".


  3. Witam!

    Tak naprawdę w forcie Eben Emael starla się chyba najlepsza podwóczas jednostka niemiecka, ćwiczona specjalnie do specjalnych zadań na specjalnych obiektach,

    Już w listopadzie 1939 roku Luftwaffe wydzieliła z szeregów 7. Fliegerdivision trzy pododdziały spadochronowe, tworzące wspomnianą grupę szturmową, zwaną dla niepoznaki Jednostką Doświadczalną „Friedrichshafen”. Składała się ona z 1. Kompanii 1/1. PSS, plutonu pionierów spadochronowych, 2/1. PSS i nowo sformowanej sekcji Szybowcowej. Do walki w forcie E-E rzucono najbardziej elitarnych pionierów spadochronowych Witziga.

    Po czwarte - Niemcy stosowali nieznane Belgom ładunki kumulacyjne.

    No właśnie, powracając do tematu ładunków kumulacyjnych ponoć Niemcy trzymali tą broń w tak wielkiej tajemnicy, że testowali jej działanie tylko na bunkrach w okolicach Gliwic, po niemieckiej stronie granicy na Śląsku.

    Strach to też potężna broń - od wieków podczas wojen starano się nim sparaliżować wroga.

    Strach i zaskoczenie. A zaskoczenie potęguje strach. Dlatego w tej operacji tak wielkie znaczenie miał czas. Oceniano, że grupa Witziga będzie miała ledwie godzinę, zanim opór Belgów stanie się groźny i, że pierwsze 10 minut tej godziny będzie miało zasadnicze znaczenie- w tym czasie pionierzy mieli wykonać większość postawionych im zadań i wysadzić w powietrze poszczególne instalacje twierdzy. Dodajmy, że te przewidywania sprawdziły się.

    Owszem ladunki niszczyly zewnetrzne powloki ale kazamaty mialy pare pieter.

    Dodajmy jeszcze, że ładunki wybuchowe, oprócz niszczenia i robienia dziur potrafią też solidnie ogłuszyć załogę betonowego schronu. Przekonywali się o tym chociażby obrońcy Wału Atlantyckiego, siedzący w grubych, żelbetonowych konstrukcjach, niewrażliwych na ogień artyleryjski, a mimo to będący niezdolni do stawiania oporu. W ten sposób Niemcy poradzili sobie z unieszkodliwieniem niektórych celów, np. dwulufowej, wysuwanej wieży z dwoma działami 120mm (Obiekt nr 24).

    Belgowie okazali sie tchörzami bojacymi sie wytknac nosa poza bunkry i podziemne umocnienia.

    Gdyby byli polakami (he,he) to starli by niemickich spadochroniazy w ciagu paru minut.

    Z tego co pamietam bylo tam 1000-1200 wojaköw.Tylko bez ducha do walki...

    Nie do końca. Po początkowym szoku belgijscy obrońcy otrząsnęli się i stawili zaciekły opór napastnikom- z różnym skutkiem w różnych miejscach, gdyż po tej pierwszej, kluczowej godzinie pionierzy Witziga zajmowali dogodne pozycje do odpierania wszelkich kontrataków, lub trzymania pod ogniem ognisk oporu Belgów. Jednak, co znamienne, Niemcom do końca nie udało się poradzić z Obiektem nr 17, pozycją reflektorów-szperaczy i karabinów maszynowych nad Kanałem Alberta. W dodatku odparli belgijskie próby przedarcia się na szczyt fortu i kontratak piechoty z północnego-zachodu.

    Sądzę raczej, że niemal wszyscy historycy wspominający o tym wydarzeniu piszą o ataku na twierdzę, a mało kto pamięta, że to była tylko część przedsięwzięcia - były przecież 3 inne grupy atakujące mosty na Kanale Alberta.

    Fakt, akcja opanowania tych 3 mostów (równie ważnych, by nie było, jak atak na E-E- między innymi dlatego, że od tego, czy uda się opanować mosty, zależało nadejście odsieczy dla spadochroniarzy Witziga) cały czas pozostaje w cieniu działań grupy „Granit” w forcie. W zasadzie operacja ta się powiodła. Grupy „Stahl” i „Beton” przy pełnym zaskoczeniu przejęły nietknięte mosty w Veldwezelt i Vroenhoven. Mniej szczęścia miała grupa „Eisen” w Canne, gdzie nie poszło tak dobrze i most został wysadzony przez belgijskich obrońców. Niepowodzenie w opanowaniu tego właśnie mostu, leżącego najbliżej Eben-Emael, przysporzyło atakującym najwięcej zmartwień i najbardziej opóźniło nadejście odsieczy z głębi lądu, gdy obrońcy udaremnili próby postawienia mostu pontonowego przez 151. Batalion Pionierów idący z pomocą grupie Witziga.


  4. W dniu inwazji Luftwaffe wykonało zaledwie 319 lotów (mizernie przy ponad 14 tysiącach lotów alianckich). Co ciekawe, w tym dniu, 6 czerwca, Niemcy strącili 113 maszyn alianckich, lecz żadna z nich nie padła ofiarą niemieckiego lotnictwa- wszystkie strąciła artyleria przeciwlotnicza. (Za: "Niemcy w Normandii" R. Hargreaves, str. 99).

    Zaś co do samolotów niemieckich, mogących zagrozić desantom, Hargreaves pisze: "(...) nadawało się tylko trzynaście samolotów, które ruszyły w trzech niewielkich grupach nad plaże koło ujścia Orne. Przedrzeć nad cel udało się tylko dwóm grupom (...)" (Za: "Niemcy w Normandii, str. 99).

    Był sporo większy, choć też znikomy. To że pan C.R. napisłą tylko o jedyej aktywności nie oznacza, że inne nie miały miejsca.

    Prawda. We wspomnieniach kombatantów alianckich z 6 czerwca parę razy przewija się motyw pojedynczych samolotów dokonujących brawurowych, w tych warunkach, lotów nad przyczółki inwazyjne. Po zmierzchu, bodajże nad "Sword", nalotu dokonało kilka (4-5? Nie pamiętam, gdzie o tym czytałem) Ju-88, które jednak nie wyrządziły znaczniejszych szkód.


  5. Po pierwsze, Wolf, dziękuję za obszerne wyjaśnienie w kwestii tematu powstania paryskiego.

    A propos policji-policja i żandarmeria francuska w Paryżu w sierpniu 1944 wystąpiła zbrojnie przeciwko hitlerowcom w sposób zorganizowany,całymi oddziałami

    Ciekawe, o tyle, że ostrzegający Hansa Speidla von Choltitz 23 sierpnia wypowiedział takie słowa: „(…) Oczywiście policja pozostaje wierna, ale jest bezsilna”.

    (ogółem siły powstańców FFI i zbuntowanych oddziałów porządkowych Vichy w stolicy Francji nie przekraczały 20 tysięcy ludzi).Komendant hitlerowskiego garnizonu Paryża generał von Choltitz miał 19 sierpnia 1944 pod swoim dowództwem ponad 20 tysięcy Niemców i około 80 czołgów(głównie zdobyczne,francuskie zabytkowe FT-17)

    W takim razie pewna komórka alianckiego wywiadu dobrze oceniła siły niemieckie w Paryżu: „Żadnych oddziałów bojowych, kilka zwartych jednostek, brak dowódców i wyszkolenia, niewystarczające uzbrojenie. Nie powinniśmy się spodziewać, że dowódca Wehrmachtu w Paryżu stawi opór wart tej nazwy” („Niemcy w Normandii” R. Hargreaves, str. 329).

    Co ciekawe, jak pisze Hargreaves (str. 329) obrońców Paryża zasiliły kompanie przeciwpancerne, uciekające z basenu M. Śródziemnego 15 sierpnia natomiast z Rzeszy przysłano specjalistę od broni przeciwpancernej w celu przeszkolenia żołnierzy w sztuce niszczenia wrażych czołgów.

    Porachunki(samosądy)oczywiście we Francji były-ale tuż po wyzwoleniu w 1944 a nie po wojnie.

    Prawda, potwierdza to Hargreaves pisząc, że prawdziwa fala zemsty za 4 lata okupacji i prześladowań nastąpiła z chwilą wkraczania do miasta wojsk francuskich i amerykańskich. A, jak pisze, lekarz Hans Hermann z „Panzer-Lehr”: „Niemieccy żołnierze byli lżeni, opluwani, bici i traktowani jak w roku 1918, a może nawet gorzej” (za: „Niemcy w Normandii”, str. 336).

    Niemcy w sierpniu mieli dość sił, ale tyko wypadku gdyby do walki ruszyli sami powstańcy bez udziału regularnej armii, armii będącej tuż "za progiem"; dokładniej kilkoma dniami jazdy.

    Dokładnie.24 sierpnia czołgi 2. DPanc (fr.) i 4. DP (am.) znajdowały się 16 km od centrum Paryża, przedostając się przez linię obronną miasta. Jak powiedział Model: „Wielomilionowego miasta nie można bronić wewnątrz czy na zewnątrz z jednym oddziałem dział samobieżnych”.

    Jak pokazała historia, włączenie się do walki „Panzer-Lehr” (a raczej improwizowana grupa bojowa z jej składu) 25/26 sierpnia na nic się zdało, po pierwsze dlatego, że było już na to za późno, a po drugie, była to siła niewystarczająca do odparcia ataku wojsk alianckich.


  6. Witam,

    Chciałbym z Wami podyskutować na temat wysiłku Kriegsmarine rozpoczętym w D-Day, 6 czerwca 1944 roku i trwający następne kilka dni. Jak oceniacie działania floty niemieckiej w starciu z flotą inwazyjną, czy może raczej, jak oceniacie próby podjęcia z nią walki?

    Temat wydaje mi się bardzo ciekawy, a wyjątkowo rzadko poruszany w dyskusji.

    Zapraszam do dyskusji. :)


  7. Zapraszam do czytania artykułu:

    Lotki jak z "Bonda" miały wygrać II wojnę światową

    Jacek Pawlicki

    Szykując się do odparcia ewentualnej niemieckiej inwazji, Brytyjczycy przygotowywali nową broń masowego rażenia - zrzucane z bombowców lotki z trucizną.

    Jak wynika z dokumentów odtajnionych wczoraj przez brytyjskie archiwum narodowe, prace nad lotkami zaczęły się przed Bożym Narodzeniem 1941 r. Chodziło o wynalezienie takiej broni, która powodowałaby ogromne straty wśród wroga, ale nie niszczyła infrastruktury.

    W jednej bombie kasetowej miało znajdować się 30 tys. lotek. Każda z nich była zakończona przypominającą nóż igłą, przez którą po wbiciu się w ciało wypływała śmiertelna dawka gazu musztardowego bądź innej trucizny. "Kiedy lotka dosięgnie tkanki mięśniowej i nie zostanie wyciągnięta, spowoduje śmierć w 30 s" - zapisano w jednej z wojskowych notatek.

    Pracujący nad lotkami naukowcy twierdzili, że będą one tak skonstruowane, by nie dało się ich wyciągnąć z ciała. Zresztą nawet drobne draśnięcie wystarczało, by zabić. W takim wypadku wojskowi przewidywali: "Ofiara przewróci się w czasie od jednej do pięciu minut, śmierć nastąpi w ciągu 30 min".

    Badania, które trwały do 1945 r., były prowadzone przez departament armii brytyjskiej odpowiedzialny za broń chemiczną w bazie Porton Down w hrabstwie Wiltshire. W pewnym momencie Brytyjczycy zaczęli wymieniać się informacjami na temat zabójczych lotek z Kanadyjczykami i Amerykanami.

    Kanadyjczycy przeprowadzili nawet próbę nowej broni na owcach i kozach. Ubrane w wojskowe mundury zwierzęta zasypano lotkami zrzuconymi z samolotów. Okazało się, że lotki bez problemu przebijały grube mundury i wbijały się dość głęboko w ciało. Trafione zwierzęta padały i umierały w strasznych konwulsjach.

    Choć badania nad lotkami były zaawansowane, nigdy nie zostały użyte na polu bitwy. Według historyków projekt padł ofiarą własnej poufności. W 1941 r. wojsko złożyło zamówienie na wielką ilość nietypowo wyglądających igieł w zakładach Singera w Bristolu, produkujących maszyny do szycia. Z wymiany listów między wojskiem a fabryką Singera wynika, że ta ostatnia zaczęła podejrzewać, iż igły nie będą wykorzystane do maszyn.

    Według innej teorii lotki nie zostały wprowadzone do uzbrojenia, gdyż armia wątpiła w ich skuteczność na polu bitwy, gdzie żołnierze noszą na głowach ochronne hełmy albo kryją się za ciężkim sprzętem.

    Odtajnione w piątek dokumenty na temat lotek wprawiły w osłupienie historyków. - Te informacje wyglądają na szokujące z punktu widzenia współczesnej wrażliwości, w tej broni jest coś okrutnego - skomentował w BBC historyk Mark Dunton. Jego zdaniem dokumenty pokazują, że alianci byli przygotowani na wszystko, by odnieść zwycięstwo nad Hitlerem.

    Za: Gazeta.pl

    (http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,8...e_swiatowa.html)

    Jestem ciekaw, co sądzicie o tym pomyśle?


  8. Dodatkow nałożyć na to wszystko trzeba znamienny fakt, że A.H. obejmowal coraz większą ilość stanowisk dowódczych, spychając niejednokrotnie OKW do roli wykonawców, choć niektórzy tak czy inaczej czynili wszystko by zgadnąć myśli wodza [-> Lokeitel].

    Prawda, koncentracja władzy w ręku Hitlera, choć dla mnie bardziej znamienny jest fakt utworzenia OKW i idąc za tym obniżenie rangi OKH (którego kompetencje zostały ograniczone li tylko do frontu wschodniego, bez uprawnień do dysponowania rezerwami strategicznymi). Równie ważny, moim zdaniem, w tym procesie jest moment kryzysu grudniowego pod Moskwą w ’41, kiedy to Hitler osobiście objął naczelne dowództwo wojsk lądowych.

    Coraz większe obsesje i wiara, że jedynie "NS dowódcy" będą go sluchali przyczyniło się do tego, że na stanowiskach było coraz więcej bardzo mocno prezentujących swe polityczne poglądy dowódców.

    Wymiana kadry dowódczej. Ciekawe spostrzeżenia z tym związane prezentuje gen. Senger w swoich wspomnieniach:

    „Na czoło wysunął się inny rodzaj dowódców. Byli to oficerowi oddani reżimowi, energiczni, optymiści, śmiałkowie, którym obce były polityczne dywagacje. Osobnicy ci, pozbawieni skrupułów, odnosili większe niż inni sukcesy. Ponieważ starali się wyróżnić za wszelką cenę, osiągali bardzo szybko wysokie stopnie i stanowiska. Zasady ustalone przez gen. Becka były jeszcze przestrzegane w stosunku do najwyższych rang i Sztabu Generalnego, w coraz mniejszym stopniu dotyczyły natomiast dowódców dywizji i korpusów”.

    Za: „Armia Hitlera 1939-45” P. Masson, str. 406

    Jestem ciekaw, co o tym sądzicie?

    Do dowódców „nowego typu” mieli należeć Manteuffel, Model, Schorner i Rendulic, oraz generałowie związani z W-SS, jak Hausser, Dietrich czy, niższego szczebla, Meyer.

    Wehrmacht nie byl "niewinna - ideologicznie - dziewica", ktora zostala przez Adolfa brutalnie zgwalcona.

    Taki poglad sie utrawili chyba wskutek kampanii powojennej, majacej na celu wybielenie tej formacji

    w celu skorzystania z jej tradycji.

    Zgadzam się w pełnej rozciągłości. Wystarczy spojrzeć na to, że Wehrmacht nie wzbraniał się przed realizacją planów Hitlera przed „Barbarossą”. Poczynając od dokumentu, jaki powstał w kierowanym przez gen. Warlimonta referacie L OKW, w wielu rozporządzeniach ustanowiono nowe zasady prowadzenia wojny przez niemieckich żołnierzy, włącznie ze słynnym Kommissarbefehl- „rozkazem komisarskim”.

    Żołnierze, począwszy od von Brauchtischa a na zwykłych grenadierach kończąc, w dużej liczbie niezachwianie wierzyli w Hitlera, w jego ideologię i metody. Podpisywali się pod tym tacy dowódcy, jak Hoth, Manstein czy von Reichenau, którzy w swoich oficjalnych rozkazach popierali ideologiczną krucjatę nazistowską.


  9. 20-22 sierpnia '09 na starym lotnisku w czeskim Hradec Králové odbędzie się kolejna edycja największego europejskiego festiwalu hip-hopowego Hip Hop Kemp. W Line-Up potwierdzona do tej pory została obecność takich artystów, jak:

    -Method Man (US)

    -La Coka Nostra (US)

    -Reks (US)

    -Termanology (US)

    -Black Milk (US)

    -Devid the Dude (US)

    -TeTris (PL)

    -Warszafski Deszcz (PL)

    -El Da Sensei & The Returners (US&PL)

    Prócz nich, wystąpią na scenie takie gwiazdy beatboxu, jak legendarny Killa Kela i, znany m.in. z polsatowego "Mam Talent" Blady Kris. Zapowiada się znów największe widowisko hip-hopowe w środkowo-wschodniej części Europy. Dla każdego szanującego się fana tej muzyki to pozycja obowiązkowa. Bilety- do końca lipca 178 pln.


  10. Według mnie dowódcy alianccy prowadzili kampanię wedlug podręcznika : jest bronione miasto - trzeba je zdobyć. W rozdziale o zdobyciu : bombardowanie, atakowanie z powietrza i in. Nikt nie patrzył że to portowe miasta...

    Myślę, że nie do końca. Spójrzmy na okres bitwy o porty- sierpień-wrzesień ’44. W tym czasie alianci posiadają tylko jeden duży port przeładunkowy- Cherbourg, coraz bardziej oddalający się od linii frontu. Kryzys logistyczny narasta a Eisenhower, dla którego porty były oczkiem w głowie, dostaje niemalże palpitacji serca. I wszyscy w SHAEF naprędce szukają sposobu na rozładowanie tego kryzysu co sprowadza się do zdobycia sprawnego portu. O ile Brest i Bretania były sprawą prestiżową, o tyle miasta-porty na wybrzeżu La Manche musiały poważnie kusić wyższe dowództwo, czego efekty poznaliśmy. Bo co z tego, że Antwerpia wpadła w ręce aliantów nienaruszona na pocz. września, skoro dopiero 28 listopada można było skorzystać z jej dobrodziejstw, gdy siły brytyjsko-kanadyjsko-polskie oczyściły Ujście Skaldy.

    Poza tym, bitwa o porty nad kanałem La Manche wiązała się ze zmniejszeniem zagrożenia dla Wysp Brytyjskich, poprzez eliminowanie wyrzutni V-1 i ciężkich baterii w Pas-de-Calais, rozlokowanych właśnie w tym rejonie.

    Poza tym w zasadzie od pewnego momentu [przebicia się i wyzwolenia Paryża, czyli opanowania w zasadzie całej głównej części Francji] amrykańscy żolnierze chyba tak naprawdę nie wierzyli w możliwości kontrataku ze strony niemieckiej, która przecież już jest "prawie" pokonana.

    Wielu żołnierzy i oficerów różnych szczebli uważało w sierpniu ’44, że wojna już się skończyła, armia niemiecka została pobita dlatego tak dużą niespodziankę dla wszystkich stanowiło nagłe okrzepnięcie frontu zwieńczone niemieckim sukcesem w Arnhem we wrześniu ’44.


  11. Załóżmy, że Andrew na spółkę z Hargestem okazali nieco inicjatywy i wysłali do kontrataku swe bataliony, które zmiotły by przyczółek opanowany przez LLSTR.

    Co by zrobił Student??

    Ciężka sprawa… w tym momencie pozbawiasz Niemców ich jedynego w miarę stabilnego oparcia na gruncie kreteńskim. :) Może pierw przeanalizujmy sytuację spadochroniarzy ze wszystkich zgrupowań („Zachód”, „Środek”, „Wschód”) pod koniec 20 maja.

    Pod Maleme lotnisko (wg. naszych dywagacji) i Wzgórze 107 jest w rękach „Creforce”. Jedyne siły niemieckie w tym rejonie to odizolowane, niewielkie grupki spadochroniarzy walczące o przeżycie w krzakach i zagajnikach. Ten obszar z racji skutecznie przeprowadzonego kontrataku siłami 2-3 batalionów nowozelandzkich (w tym jeden maoryski- 28. Batalion) zostaje dla Niemców wykluczony jako miejsce przyjęcia strzelców górskich Ringela i wyprowadzenia ataku w głąb wyspy.

    Żołnierze zgrupowania „Środek” znajdowali się w potrzasku, wykrwawieni w całodniowych walkach, uwięzieni w „Dolinie Więzienia” ze swym dowódcą płk. Heidrichem. To zgrupowanie nie osiągnęło 20 maja żadnego celu, prócz chwilowego opanowania szpitala polowego.

    Z kolei 2. PSS (bez jednego batalionu) Sturma skaczący nad Retimo po południu pozbawiony był elementu zaskoczenia i podzielił prędko los swoich towarzyszy broni skaczących wcześniej. Zmasakrowany na zrzutowisku, po nieudanym szturmie na Retimo, bronione przez 800 greckich żandarmów i nie zdobywszy kluczowego lotniska okopał się w dwóch oddalonych od siebie miejscach.

    Zgrupowanie „Wschód”- wzmocniony 1. PSS skaczący nad Heraklionem, podzielilo los zgrupowania „Środek”. Nie opanował ani miasta, ani lotniska, za to poniósł bardzo wysokie straty.

    Gdzie najlepiej by było zrzucić siły wsparcia (na lotniskach w Grecji czekał batalion spadochroniarzy Ramckego)? Sam, naprawdę, nie wiem. Sytuacja w rzeczywistości malowałaby się beznadziejnie, gdyby nie zapaliło się światełko nadziei pod Maleme. Pamiętajmy, jak ważne dla podboju wyspy było zdobycie lotniska, gdzie możnaby przetransportować 5. DSGórskich.


  12. Czy tak zwane twierdze portowe, ale licząc na zachód czy na wschód od Normandii?

    Bo według mnie, te na zachód, nie miały najmniejszego znaczenia. Siły do blokowania mogły być naprawdę mikre. Wręcz jako urlopowe.

    Tak naprawdę liczyła się Bretania na zachód od Normandii (gdzie działał VIII KA am.) z portami takimi, jak Brest, Lorient, Saint-Malo i Saint-Nazaire, oraz francuskie wybrzeże kanału La Manche na wschód od Normandii (co ciekawe, Niemcy oddali bez walki, w stanie nienaruszonym tylko jeden port- Dieppe- za: „Armia Hitlera 1939-45” P. Masson, str. 347) . Amerykanie byli uparci na Brest (porty były oczkiem w głowie Ike’a), jednak gdy przystąpili do regularnego oblężenia portu, który w miarę sukcesów alianckich na północ od Sekwany tracił na znaczeniu, nie mogli wycofać się z twarzą, nie zdobywając miasta. Patton powiedział, że „musimy zdobyć Brest, aby podtrzymać wrażenie, że armia amerykańska jest niezwyciężona”.

    Mam wrażenie, że był temat o Antwerpii i zmarnowanych szansach,

    Był temat nieco pokrewny, zahaczający o kwestię Antwerpii a dotyczący możliwości ofensywnych aliantów na różnych kierunkach we wrześniu 1944 roku: https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=3018

    że tak naprawdę Alianci nie potrafili i nie umieli zdobywać Festungów - twierdz, bardzo mocno bronionych przez wojska niemieckie, zachowując się dokładnie tak jak Niemcy planowali - czyli skupiając się na kolejnych punktach oporu pozwalając, by sily glówne uciekly i mogły się okopać.

    Tak naprawdę za każdym kolejnym razem alianci przystępowali do regularnego oblężenia miasta z wykorzystaniem zmasowanego ognia artylerii, lotnictwa i okrętów wojennych i przypuszczając kolejne szturmy, jak sam napisałeś, na kolejne zlokalizowane gniazda oporu. Zresztą, to ciekawe, że pomimo tego, że Amerykanie otoczyli Brest szczelnym pierścieniem, 2. DSS Ramckego udało się przebić z powrotem do miasta, przeprowadzić kontratak 9 sierpnia w celu odblokowania uwięzionej 266. DP, który można by rzec, że przebił się przez linie amerykańskie jak nóż przez masło.

    Zupełnie osobną sprawą że pzrzy takiej rozrzutności [inaczej tego chyba nazwać się nie da] na kilka portów - twierdz linie komunikacyjne i transportowe były mocno przeciążone - przy czym przysłowiowa para szła w gwizdek...

    Najlepsze jest to, że walcząc o porty z zamiarem ich późniejszego wykorzystania, przy wykorzystaniu w oblężeniu takiej mnogości środków zniszczenia alianci nie zdobywali nic, prócz gruzów. Prawdę mówiąc z dużych portów przeładunkowych, które podczas wojny na Zachodzie zdobyli alianci jedynie Antwerpia nadawała się (teoretycznie) do rozpoczęcia pracy „od zaraz”. Czy to Cherbourg, Hawr, Brest czy Boulogne- 3 tygodnie to czas minimalny, jaki był potrzebny do uruchomienia urządzeń portowych i oczyszczenia basenu.

    choć wystarczyłoby by Alianci zostawiali takie odizolowane punkty oporu by wziąć je głodem

    Później zaczęto tak robić. Przecież Dunkierka, izolowana przez całą wojnę, skapitulowała dopiero 8 maja ’45.


  13. Ale jakimi dowodami?

    Heh, bije się w pierś, gdyż opacznie odczytałem wytłuszczone przeze mnie w poprzednim poście fragment, tak, jakoby rap był muzyką nie akceptującej całego społeczeństwa, a w szczególności starszego pokolenia, dając temu wyraz w wersach. Tak, że przepraszam. :)

    By nie było, zgadzam się z tym co piszesz na ten temat, choć mam tu jeden wyjątek (potwierdzający regułę)- rapu nauczyła mnie słuchać mama. :)

    A to jednak nie da się tak, każdy ma inne odczucia w tym temacie.

    Może po prostu te odczucie wynikają z tego, czego wcześniej słuchałeś. :)

    Czyli nie zrozumiałeś, o czym piszę. Nie chodzi mi o artystów, ale tych co słuchają.

    Pewnie tak, choć moim zdaniem to, co piszesz, może się odnosić i do tych, którzy słuchają jak i do tych, którzy tworzą. Choć, z kolei oprę się teraz na moim doświadczeniu, ludzie, których spotykam na koncertach, którzy siedzą w tej muzyce, interesują się tą subkulturą nie należą do typów głoszących hasła (przepraszam za wulgaryzm) "pieprzyć system". :) Takie zachowania kojarzą mi się jedynie z gimnazjalistami afiszującymi się krokiem w kolanach i próbującymi pokazać na wszelki sposób jak bardzo są związani z tą muzyką, choć z autopsji wiem, że ta znajomość jest w 99,5% bardzo powierzchowna. Drugą taką grupą ludzi są "prawilniaki" słuchający ulicznego rapu pokroju Hemp Gru, THS Kliki czy innego Dixon 37, których numery noszą tytuły takie, jak: "HWDP 2" albo "Na marihuanowym kacu"...


  14. Moim zdaniem strasznie uogólniasz to stwierdzenie. Ja, choć słucham rapu od czwartej klasy podstawówki, nie odważyłbym się tego napisać w takiej formie, jak Ty. :)

    Hip-hop, metal czy inny punk nie są raczej muzyką, którą powszechnie akceptuje całe społeczeństwo, a zwłaszcza starsze pokolenia, więc dla młodych ludzi związanie się z taką muzyką stanowi rodzaj buntu.

    Mógłbyś to zdanie poprzeć jakimiś dowodami? Zwłaszcza interesuje mnie pogrubiony przeze mnie fragment.

    Inna rzecz, na ile ten bunt ma jakąś głębszą treść, a na ile jest tylko pustym sloganem i chęcią pokazania "jaki to ja nie jestem fajny i w ogóle".

    O to już trzeba się spytać samych artystów. Ale jest inny sposób na zbadanie tego problemu- świadectwo wystawia publika a w tej muzyce najważniejsze, to być prawdziwym w tym, co się robi i co się mówi.


  15. "JP na 100%" ? tongue.gif

    Proszę nie obrażać muzyki hip-hopowej... :)

    Muzyka zawsze będzie stanowiła dla młodych ludzi pewną formę buntu. Przecież nawet dzisiaj to widać, obserwując chociażby środowiska związane z muzyką hiphopową czy z metalem.

    Buntu?... Rdzennie rap, taki, jaki zaczynał się kształtować w latach '60-'70 XX wieku (jak DJ Kool Hertz czy, później, Kurtis Blow) miał służyć zabawie, miał bawić, opierał się na wesołych, skocznych rytmach obficie czerpiących z muzyki jamajskiej. Przez następne lata, dziesięciolecia muzyka ta ewoluowała, zaczęła się rozwijać, czerpać wzorce z innych źródeł. Zaczęły się kształtować różne style w rapie, można odnieść wrażenie, że nieraz skrajnie różne. I faktycznie, można powiedzieć, że pewne grupy hip-hopowe szukały natchnienia w buncie- było to bardzo widoczne zwłaszcza (jeśli mamy szukać przykładów na własnym podwórku) pod koniec lat '90 w Polsce, kiedy rap miał wyrażać rozczarowanie blokowisk, miał dać upust ich złości, w czasach, kiedy co dzień dowiadywano się o kolejnych aferach korupcyjnych a bezrobocie zżerało kraj.


  16. Generał Ernst-Gunther Baade- d-ca 90. Dywizji Grenadierów Pancernych. Popularność wśród żołnierzy zdobył z racji swoich ekscentrycznych zachowań- raz kazał brytyjskiemu jeńcowi przeprowadzić go przez pole minowe, by potem puścić go wolno, innym razem, mając to w zwyczaju, wracając z frontu przekazywał nieprzyjacielowi drogą radiową informację: "Przestańcie strzelać. Właśnie wjeżdżam. Baade".

    Niektóre z tych zachowań zasługują na czystą pochwałę jak to,, że kiedy jego dywizja pojmała grupę Amerykanów, kazał następnego wieczoru przekazać drogą radiową nazwiska do ich jednostek- "To wielka przysługa dla ich matek, żon i narzeczonych"- stwierdził.

    Poza tym, że był szanowany i lubiany przez własnych żołnierzy jak i innych oficerów, Baade był naprawdę znakomitym taktykiem, bardzo dobrze orientującym się w warunkach wojny w górach. Często wizytował pierwszą linię frontu, co podnosiło morale żołnierzy podczas ciężkiej włoskiej zimy 1943/44.


  17. w Danii i Norwegii - to w zasadzie jedna bitwa, wszyscy jak jeden mąż podnieśli lapki do góry i tyle

    Oj, śmiem się nie zgodzić. Przede wszystkim nie należy zrównywać Danii i Norwegii- o ile ta pierwsza trzymała się jeden dzień (nieprawdą jest jednak, że poddała się bez walki- zapraszam do tematu o operacji „Weserubung”: https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=5989 ), o tyle ta druga prawie dwa miesiące- i bynajmniej nie był to dla Niemców „spacerek”.

    Osobiście uważam tą kampanię za jedno z najbardziej błyskotliwych zwycięstw Wehrmachtu, odniesionym jednakże w głównej mierze dzięki szczęściu, błędom przeciwnika i wyszkoleniu Niemców a nie planom operacji, które były, można by rzec, brawurowe ale naiwne. Jednak ta śmiałość i brawura w tym konkretnym przypadku się opłaciły, bo sukces był ogromny.

    we Francji '40 - Niemcy nie byli na tyle silni by "polknąć" caly kraj,

    Kampanię francuską ’40 rozróżniam na dwa etapy- majowy (Fall Gelb) i czerwcowy (Fall Rot) z czego na największe uznanie zasługuje ten pierwszy, który właściwie rozstrzygnął losy Francji.

    Wedlug mnie można oceniać bitwy, ale nie kampanie a zwlaszcza takie gdzie wojska przeciwne bily się slabo [Zachód]

    Gdyby wojska anglosaskie biły się na Zachodzie słabo, nie odniosłyby takich sukcesów. Zawsze jest jakiś powód zwycięstwa- albo jest to przewaga liczebna/materiałowa, albo lepsze dowodzenie, czasem takie czynniki, jak szczęście, czy ukształtowanie terenu czy też słabość przeciwnika. Moim zdaniem jednak żaden z tych czynników nie umniejsza odniesionego zwycięstwa. Sęk w tym, by umieć wykorzystać w bitwie te „atuty”.

    Afryka - przegrana

    ZSRR - przegrana

    Wlochy - przegrana

    Zachód - '44 - '45 – przegrana

    Przegrane- ale w jakim stylu? Może tak należy patrzeć na te kampanie, jako na kampanie obronne i właśnie tą obronę poddawać ocenie? Dla przykładu, decyzja podjęta w 1963 r. przez NATO o przesunięciu obrony jak najbliżej granicy z NRD była następstwem drobiazgowego przestudiowania środków zastosowanych przez Niemców podczas bitwy w Normandii w ’44 r.


  18. Przecież od dzisiejszej Chorwacji do Austrii i dalej do Niemiec powtarza się jeden schemat [za wyjątkiem Węgier]: pasmo górskie - dolina - pasmo górskie - dolina... i tak kilka razy. Poza tym nawet niskie tereny i plaskie otoczone są ze wszystkich stron pagórami, a rzeki przeplywające przez ten teren [zwl. Dunaj] tworzą malownicze przelomy.

    Dokładnie. A jaki z tego wniosek? Tak samo jak we Włoszech (patrz chociażby na bitwę o Linię Gustawa), teren niwelowałby aliancką przewagę liczebną i materiałową, ze względu na krótką linię frontu i nieliczne szlaki, którymi można było puścić natarcie. To lądowanie, jak już zauważyliście, było by bardzo niebezpieczne polityczne a militarnie co najmniej tak samo, jak nie bardziej.

    Ach, zapomniałbym tego napisać. Dodam jeszcze, że dowodzący stacjonującą w Jugosławii 2. Armią Pancerną gen. Rendulic już pod koniec sierpnia 1943, w obawie przed alianckim desantem, ruszył z wojskiem w celu zabezpieczenia wybrzeża Adriatyku.


  19. aby wysadzić port wystarczy trochę materialów wybuchowych by zniszczyć urządzenia portowe i posadzić ze dwa zardzewiale wraki na podejściu. Efekt jest dokladnie ten sam [zniszczenie portu, jego urządzeń i blokada dojścia doń] a znacznie mniejszym kosztem.

    Z tym, że jednym z celów tego posunięcia było, co pisałem wcześniej, związanie jak największych sił alianckich. W efekcie było to jedną z przyczyn umożliwienia (mowa teraz o bitwie o porty nad kanałem La Manche) ucieczki 15. Armii von Zangena za Skaldę oraz solidne zaryglowanie jej ujścia. Dodajmy na to, że te 80 tys. żołnierzy najprawdopodobniej uratowało front zachodni na jesieni 1944 roku.

    Pytanie jest jedno : kogo bylo stać na jakie straty - tzn. czy groźniejsze bylo dla Niemców utrata kilku tysięcy żolnierz czy dla Amerykanów [szerzej Aliantów] 15 tysięcy. Uważam, że to Niemcy byli w o wiele groźniejszej sytuacji a oddzialy które bronily portów można bylo wykorztać zupelnie w innym miejscu, tym bardziej że W.H. od dlugiego czasu już cierpial na brak żolnierza.

    Zauważ tylko, że większość dywizji niemieckich broniących portów było dywizjami stacjonarnymi, z bardzo ograniczonymi (boję się powiedzieć, że bez możliwości) możliwościami odwrotu z Francji. Poza tym koszty były, moim zdaniem, niewspółmiernie wysokie do zysków wynikających z tego posunięcia. Pamiętajmy, że w połowie września ’44 możemy zaobserwować fenomen odrodzenia się Wehrmachtu.

    Dla przykładu posłużę się tu Hawrem, bronionym przez 11-tysięczny garnizon płk Wildermutha, który oparł się atakom dwóch dywizji bryt. I KA wspieranych przez dwie bpanc i całą 79. DPanc. Atak wspierało lotnictwo (Bomber Command zrzuciło na miasto ponad 10 tys. ton bomb) i marynarka (HMS „Warspite” i monitor „Erebus”, parę krążowników i niszczycieli, które w sumie wystrzeliły prawie 600 tys. pocisków). Ostateczny szturm, przeprowadzony 10 września, w sztucznym świetle księżyca, poprzedził kolejny nalot dywanowy (5 tys. ton zrzuconych bomb). Po dwóch dniach walki Niemcy skapitulowali, zostawiając zdewastowany i zaminowany port. W podobnym stylu, przy użyciu podobnych środków i bogactwa armia kanadyjska doprowadziła do kapitulacji Boulogne i Calais.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.