Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Desant kanałowy na Plac Bankowy - czy mógł się udać?

Rekomendowane odpowiedzi

grzegorz   

Na podstawie artykułu z Życia Warszawy nr 177/1981 chciałbym w kilku zdaniach opisać jedną z najśmielszych akcji Powstania Warszawskiego jaką był DESANT na placu Bankowym . Autorem artykułu jest Pan Tadeusz Stachowiak uczestnik w/ w akcji . Zauważyłem , że problemem na forum jest ustalenie składu oddziału wytypowanego do DESANTU . Pluton por. Cedry po uzupełnieniu , które przyprowadził dowódca po odbyciu narady u mjr. Witolda , składał się z dwóch drużyn . Pierwszą dowodził sierż.pchor.Winnicki , który pełnił też funkcję z-cy d-cy plutonu. Drugą zwaną kurierską dowodził plut.pchor.Roman. Pluton ten miał wyjść i wyszedł jako pierwszy z kanału i dlatego też był oddziałem elitarnym , nasyconym bronią maszynową ( m.in. 2 MG-42 ).Do kanału weszli w ustalonym wcześniej szyku. Przewodnik kanałowy,por.Cedro , 2 drużyna kurierska,1 drużyna z uzupełnień.W takiej kolejności musieli też wyjść.Pod placem Bankowym znależli się około 30 minut przed wyznaczonym terminem rozpoczęcia akcji.Czoło kolumny weszło do obszernej i wysokiej komory włazu. Por.Cedro po rozmowie z por.Piotrem wydał rozkaz przesunięcia się do przodu ludzi z pistoletami maszynowymi.Dziesięciu powstańców z automatami zaczęło wychodzić z kanału za dowódcą.Następnie wychodzi obsługa karabinu maszynowego.Cała grupa ukryła się wśród drzewek na prawo od włazu u wylotu ul.Senatorskiej.Przedwczesną walkę rozpoczął przewodnik kanałowy , który otrzymał pistolet w kanale i po wyjściu na powierzchnię na widok zbliżającego się Niemca strzelił raniąc go. Krzyk rannego zaalarmował nieprzyjaciela.Pluton uległ rozproszeniu.Część ludzi zajęła stanowiska w fontannie na placu, część przeskoczyła w głąb ul.Senatorskiej , zajmując ruiny pałacyku mając wgląd w ul.Żabią. Na powierzchnię wychodzi ,już w trakcie walki cały pluton por.Cedry w liczbie około 22-25 ludzi i nieliczna grupa z innego plutonu.Według autora artykułu akcja trwała 45-55 min.. To dużo czasu. Niemcy byli zaskoczeni pojawieniem się nieznanych ludzi w mundurach niemieckich i z pewnością z początku nie atakowali zbyt silnie.Z chwilą śmierci por.Cedry rozpoczęło się stopniowe wycofywanie się rannych do kanału , co spowodowało zatrzymanie wychodzenia pozostałych desantowców z kanału.Straty polskie.Dwóch poległych: por.Cedro i pchor.Winnicki.Jeden zaginiony-strz.Kamiński. W kanale umierają sierż.Marek i kpr.Kurier. W Śródmieściu z powodu odniesionych ran umiera 3.09. pchor.Dąb.Sporo rannych: plut.Leon , kpr.Sylwek , pchor.Bratkiewicz ,pchor.Kawecki ,kpr.Andrzej ,pchor.Bogdan ,pchor.Roman ,pchor.Łata ,kpr.Sowa ,pchor.Horski.Zakładając ,że wyszło z kanału ok.30 żołnierzy straty sięgają 50 procent.Wielu rannych trafia do szpitali i punktów opatrunkowych w Śródmieściu.Plut.Leon-punkt opatrunkowy ul.Szopena 16 ,kpr. Sylwek -punkt opatrunkowy ul.Górskiego 3 ,pchor.Bratkiewicz-szpital Maltański-Śniadeckich 17, pchor.Kazik vel Kawecki -punkt opatrunkowy ul.Bracka 23 ,pchor.Roman - szpital Maltański ,kpr.Andrzej szpital w hotelu Terminus na Chmielnej.Oddział Czaty wychodzi z kanałów w południe dnia 31.08.1944 r..Powstaje fotoreportaż Jerzego Tomaszewskiego dokumentujący to wydarzenie.Zdjęcia jak żołnierze zostają kolejno wyciągani z włazu kanałowego.Zdjęcia powstańców z plutonów Torpedy,Jerzyków,Cedry, Piotra,Jędrasów.Zdjęcia częstokroć wykorzystywane w reprodukcjach przez innych autorów książek,czasopism czy wystaw.Często mylnie opisywanejako powstańców wychodzących z kanałów dnia 2.09.44 czy też jako powstańców z innych oddziałów ze Starówki.Dlaczego te zdjęcia są takie wyjątkowe? Widać na nich wspaniałe uzbrojenie,ekwipunek,umundurowanie.Żołnierze Torpedy noszą na rękawach mundurów ryngraf wykonany na Woli.Ranni zostają odniesieni spod włazu do szpitali. Jedynie u pchor.Horskiego widoczny jest bandaż na głowie.Widzimy LKM MG-42 w rękach strz. Tygrysa.Horski , który był jego celowniczym trzyma pistolet maszynowy MP 40.Na kolejnych zdjęciach możemy zobaczyć drugi LKM MG 42 , który trzyma kpr.Dąbek stojący w szeregu wśród innych żołnierzy Czaty dotychczas nieznanych.Czyżby to był drugi LKM z którego strzelano na placu Bankowym.Tego nie dowiemy się na dzień dzisiejszy.Chętnych do szerszej wiedzy na temat desantu kanałowego odsyłam do przeczytania całego artykułu autorstwa Pana Tadeusza Stachowiaka.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Przede wszystkim dzięki za piękny post, sporo rzeczy mi się rozjaśniło, ale pojawiło się też kilka pytań. A teraz do rzeczy...

Zauważyłem , że problemem na forum jest ustalenie składu oddziału wytypowanego do DESANTU .

Może nie tyle składu, co kolejności w kanale.

Pluton ten miał wyjść i wyszedł jako pierwszy z kanału i dlatego też był oddziałem elitarnym , nasyconym bronią maszynową ( m.in. 2 MG-42 ).Do kanału weszli w ustalonym wcześniej szyku. Przewodnik kanałowy,por.Cedro , 2 drużyna kurierska,1 drużyna z uzupełnień.W takiej kolejności musieli też wyjść.

Czyli wychodziłoby na to, że relacja Niżyńskiego (s. 238) o tym, jakoby kpt. "Piotr" miał wydać rozkaz przejścia na przód żołnierzy z peemami, gdy już znajdowali się przy włazie, jest nieścisła. Skoro oddział znajdujący się przy wyjściu, był tak świetnie uzbrojony, to jakoś średnio mi się widzi, aby na to uzbrojenie składały się kb-ki...

Przedwczesną walkę rozpoczął przewodnik kanałowy , który otrzymał pistolet w kanale i po wyjściu na powierzchnię na widok zbliżającego się Niemca strzelił raniąc go. Krzyk rannego zaalarmował nieprzyjaciela.

Teraz zastanawiam się, jak to pogodzić z relacją "Łaty", który w końcu też był na powierzchni w momencie rozpoczęcia się walki:

Kilka słów o desancie na Placu Bankowym. Niemcy słysząc nasze głosy pytają: "Hallo, Wer ist da? Sind Się Deustche?" Słyszymy przybliżające się kroki. Pierwszy raz strzeliłem, ale tylko w kierunku, nie widać nic bliżej. On pyta: "Warum schiessen Się, Wer ist da?" Ja mówię: "Ich bin Deutsch." I znowu słyszę kroki. Strzelam jeszcze raz, a tam było tak, że tam były takie zarośla i dalej wchodziło się na chodnik. I wtedy na chodniku zobaczyłem sylwetkę, przymierzyłem, strzeliłem i już się nikt nie odezwał. Niemcy zorientowali się, że coś jest nie tak i zaczęli ostrzeliwać Plac Bankowy.

To w końcu przewodnik czy "Łata"?

Część ludzi zajęła stanowiska w fontannie na placu, część przeskoczyła w głąb ul.Senatorskiej , zajmując ruiny pałacyku mając wgląd w ul.Żabią.

To już wiem, że Śreniawa-Szypiowski dobrze opisał w "Więzi" desant... A skoro mieli wgląd w Żabią, musieli usadowić się, patrząc od strony placu Bankowego, po prawej stronie ruin pałacu Błękitnego...

Na powierzchnię wychodzi ,już w trakcie walki cały pluton por.Cedry w liczbie około 22-25 ludzi i nieliczna grupa z innego plutonu.

Czyli jednak Stachiewicz miał rację co do liczebności oddziału "Cedry". Tym innym plutonem był zapewne oddział por. Zygmunta Jędrzejewskiego "Jędrasa". Od niego miało wyjść 7-8 ludzi.

Według autora artykułu akcja trwała 45-55 min.

No nie powiem, nie sądziłem, że to mogło trwać aż tak długo.

A teraz muszę jakoś dorwać ten artykuł. Jeszcze raz piękne dzięki za ten post;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
grzegorz   

"Za naszym plutonem idą Piotry prowadzeni przez por.Jędrasa..."(T.Stachowiak Życie Warszawy nr 177/1981 s.7). Dlaczego por. Jędras prowadzi oddział kpt.Piotra?Dowodzący desantem kpt.Piotr idzie na czele kolumny , więc przekazał dowodzenie swoim oddziałem innemu oficerowi?Sądzę , że za plutonem por. Cedry szedł jednak pluton por.Jędrasa.Tylko dlaczego por. Jędras znalazł się przy obsłudze LKM-u Torpedy i pomaga nieść skrzynkę amunicyjną?Przecież ta obsługa wychodzi po dziesiątce pm-ów.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
grzegorz   

"Z nami w fontannie byli jeszcze kpr. Józek(NN) i jego przyjaciel strz. Jurek ( prawdopodobnie Jerzy Kmiecik ) uzbrojeni w karabiny." (T.Stachowiak Życie Warszawy...). Sądzę , że tych karabinów było znacznie więcej. Rozkaz por.Cedro "peemy do przodu!" W książce Leszka Niżyńskiego "Miotła" kpt. Piotr wydał rozkaz : " Strzelcy z pistoletami maszynowymi na czoło , strzelcy uzbrojeni w kb do tyłu". Wolę jednak tą pierwszą wersję.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Dowodzący desantem kpt.Piotr idzie na czele kolumny , więc przekazał dowodzenie swoim oddziałem innemu oficerowi?

Ale ale, tutaj mamy chyba kolejną kwestię do wyjaśnienia. Jędrzejewski podaje, iż kpt. Zołociński szedł za oddziałem "Jędrasa", więc nie bardzo widzi mi się tutaj, aby miał komukolwiek przekazywać dowodzenie.

Sądzę , że za plutonem por. Cedry szedł jednak pluton por.Jędrasa.

To by się zgadzało ze wspomnieniami samego "Jędrasa". Oddział "Piotra" miał iść za "Jędrasami".

Tylko dlaczego por. Jędras znalazł się przy obsłudze LKM-u Torpedy i pomaga nieść skrzynkę amunicyjną?Przecież ta obsługa wychodzi po dziesiątce pm-ów.

Sprawa jest dość prosta (przynajmniej na pozór). Otóż por. Jędrzejewski szedł tuż za oddziałem "Torpedy". To by tłumaczyło, czemu dowodzenie nad jego oddziałem (bez drużyny sierż. Mariana Kamińskiego "Pionka") objął por. "Marek".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
grzegorz   

Jak już wcześniej napisałem oddział por.Cedry podzielił się na placu Bankowym na dwie grupy i co ciekawe prowadzą z Niemcami rozmowy.Grupa pchor.Winnickiego w ruinach pałacyku. "Ktoś z naszych chłopców odpowiedział im po niemiecku , że te ruiny zajęte są przez oddział niemiecki i że gdzieś są Polscy bandyci.Wtedy Niemcy podeszli bliżej , a nasi obrzucili ich granatami i ostrzelali z broni maszynowej." Grupa w fontannie w podobny sposób myli Niemców i likwiduje pierwsze patrole.Czy jest jeszcze ta fontanna w Warszawie? Słyszałem , że stoi przed kinem Muranów. Nie jestem z Warszawy więc nie sprawdzę.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Czy jest jeszcze ta fontanna w Warszawie? Słyszałem , że stoi przed kinem Muranów.

Stoi stoi sobie spokojnie, tutaj jej zdjęcia: http://rubeus.eu/2008/09/11/fontanna-z-placu-bankowego/

To ciągnąc wątek oddziału "Cedry" już na górze. Ile mniej więcej trwało, zanim Niemcy zorientowali się, z kim i czym mają do czynienia? Zazwyczaj spotykałem się z informacją, że zajęło to kilka minut... Może się mylę, ale dla mnie skryte wyjście tych 25-30 osób, zmylenie Niemców i ostrzelanie ich, musiało jednak trochę czasu zająć. Te kilka minut, to jak dla mnie ciut mało...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Pozbierajmy może to, co na razie udało nam się ustalić:

- godzina wejścia do kanału: 20, o 21 oddział był już gotowy do wyruszenia

- kolejność w kanale: przewodnicy, 3 lkm-y od "Torpedy", por. "Cedro" ze swoim oddziałem (1 drużyna pod d-twem "Winnickiego" i 2 kurierska pod d-twem "Romana"), por. "Marek" z "Jędrasami", kpt. "Piotr", oddział "Sosny", kpt. "Motyl" jako dowódca akcji, z gońcami.

- trasa przemarszu: Plac Krasińskich-Miodowa-Krakowskie Przedmieście-Królewska-Graniczna-plac Żelaznej Bramy-Żabia-plac Bankowy

- na miejsce kolumna dociera około północy

- zamiast trzech włazów obiecanych przez "Floriana", był tylko jeden, u wylotu Senatorskiej, niedaleko figury św. Jana Nepomucena

- po naradzie oficerów, górę bierze stanowisko por. Jana Byczkowskiego "Cedry", zostaje wydany rozkaz przejścia na przód żołnierzy z peemami

- jako pierwszy na plac Bankowy wychodzi "Cedro" ze swoimi ludźmi ,a za nimi lkmy, ogółem wyszło na plac Bankowy około 25-30 ludzi

- początkowo Niemcy nie zorientowali się, że na placu mają "gości"

- Powstańcom udało się zmylić Niemców, jedna grupa w fontannie, druga w ruinach pałacu Błękitnego (zapewne po jego prawej stronie, patrząc od strony placu)

- Niemcy początkowo mają problemy ze zlokalizowaniem zagrożenia, ich obrona krzepnie z czasem, w końcu zaczynają spychać Powstańców

- straty oddziału na powierzchni (zabici, ranni, zaginieni) sięgają 50% stanu

- walka trwa około 50 minut

To tyle z rzeczy w miarę pewnych. Jednak zastanawia mnie jedno. Otóż najpierw pojawia się coś takiego:

Przedwczesną walkę rozpoczął przewodnik kanałowy , który otrzymał pistolet w kanale i po wyjściu na powierzchnię na widok zbliżającego się Niemca strzelił raniąc go. Krzyk rannego zaalarmował nieprzyjaciela.

A po chwili to:

"Ktoś z naszych chłopców odpowiedział im po niemiecku , że te ruiny zajęte są przez oddział niemiecki i że gdzieś są Polscy bandyci.Wtedy Niemcy podeszli bliżej , a nasi obrzucili ich granatami i ostrzelali z broni maszynowej." Grupa w fontannie w podobny sposób myli Niemców i likwiduje pierwsze patrole.

Jak te wydarzenia wyglądały czasowo względem siebie? Czy to obrzucenie granatami i ostrzelanie Niemców, nastąpiło już po tym, jak przewodnik kanałowy/"Łata" oddał strzał do żołnierza niemieckiego? Jak dla mnie taka wersja była by całkiem sensowna. Pada strzał, ginie niemiecki żołnierz. Zaalarmowani tym jego towarzysze zaczynają sprawdzać co się stało, i wtedy natykają się na desantowców, którzy mylą ich, a następnie otwierają do nich ogień. Po tym Niemcy zaczynają powoli dochodzić do głosu. Czy istotnie tak było, czy to tylko moje błędne wyobrażenie? Grzegorzu liczę na Ciebie;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
grzegorz   

Jeszcze raz ustalamy kolejność kolumny desantowców w kanale? Proszę bardzo: kpt.Piotr , przewodnik kanałowy , pluton por.Cedry 22-25 ludzi ( w tym 6 ludzi por.Torpedy z obsługi LKM ) , pluton por.Jędrasa plus kilku ludzi z oddziału Piotra ok.30 ludzi , pluton por.Torpedy 18 ludzi i na końcu kolumny ok.30 Jerzyków por. Szczęsnego.To daje nam 100-105 żołnierzy z batalionu Czata. Co ciekawe wg. relacji mjr.inż.Jerzego Zabłockiego ówczesnego ppor.Igora z oddziału Jerzyków ...Motyl z powodu rany oddał mu dowództwo( patrz kpt.Piotr) i nie poszedł do Śródmieścia...(POS Jerzyki z Miotłą w Tarczy). Ukazał się niedawno wywiad-relacja z gen.Ścibor-Rylskim Motylem. I tu zrodził się problem.Cytuję kawałek ... Ja miałem wyjść za Jędrasem...Zawsze trzymaliśmy się razem...Zygmunt już był pod włazem,ja za nim,gdy spadli na niego żołnierze.Prędko zamkneliśmy właz...Co na to Zygmunt Jędrzejewski( Od września do września)...Ja szedłem tuż za grupą Torpedy , a kpt. Motyl z gońcami na końcu...Główny oddział Torpedy szedł za plutonem por.Jędrasa, a tych 6-ciu z LKM z oddziałem Cedry.Pan Zygmunt Jędrzejewski twierdzi, że dowódcą oddziału desantowego był kpt.Motyl, a nie kpt.Piotr.Nasuwa się pewne pytanie. Dlaczego dowodzący akcją znalazł się na końcu kolumny?Czy można było z tej pozycji wydawać rozkazy? I dlaczedo ppor.Igor wymienia kpt.Motyla jako nieobecnego w grupie desantowców? Sytłacja w kanale po odskoku po akcji na Placu Bankowym.Jerzy Zabłocki...Oficerowie zebrali sięna naradę.Postanowiono powiadomić Radosława o zaistniałej sytuacji i czekać na miejscu na odpowiedż. Powstał problem, kto przekaże meldunek. Zgłosiłem sie na ochotnika...Gońcy zkpt.Motylem pozostają bezużyteczni? Bartosz Nowożycki wymienia , że w desancie brały udział jeszcze plutony por.Głoga,por.Małego,por.Grabowskiego i pchor.Sewera. Nie wymienia plutonu ppor. Torpedy. Moja wiedza jest taka.Por.Głóg i por. Mały przeszli do Śródmieścia kanałami w grupie rannych. Pluton por.Grabowskiego wyszedł ze Starówki wraz z plutonem ppor.Niemego w oddziałach osłonowych ewakuacji kanałami.Pluton pchor.Sewera? Brak danych.Grupa żołnierzy pod dowództwem Juliusza.Por.Juliusz-Zygfryd Urbanyi poległ 9.08.44 na barykadzie przy Rymarskiej.Pluton Juliusz był oddziałem batalionu Gustaw zgrupowania mjr.Roga , a nie mjr.Sosny.Czy pluton był w grupie desantowej? Robert Bielecki-Gustaw-Harnaś Dwa Powstańcze Bataliony-twierdzi że tak i że znajdował sie na tyle kolumny desantowej...Po nieudanej akcji na placu żołnierze zawrócili na plac Krasińskich i zdążyli jeszcze dołączyć do oddziałów mających uczestniczyć w przebiciu do Śródmieścia.Pluton Juliusz został przydzielony do grupy mjr.Sosny,która uderzyła o godz.4.00...(s.281) O godzinie 2.00 31.08 kończy się akcja desantu.Starówka rozpoczyna natarcie ok.3.30. Mieli ok.1.5 do 2 godzin na powrót i zajęcie pozycji do szturmu.Czy to wystarczyło?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Proszę bardzo: kpt.Piotr , przewodnik kanałowy , pluton por.Cedry 22-25 ludzi ( w tym 6 ludzi por.Torpedy z obsługi LKM ) , pluton por.Jędrasa plus kilku ludzi z oddziału Piotra ok.30 ludzi , pluton por.Torpedy 18 ludzi i na końcu kolumny ok.30 Jerzyków por. Szczęsnego.

To teraz pytanie, która z wersji jest bliższa prawdzie, bo jak dla mnie obie wersje są równie prawdopodobne. Można wiedzieć, ile relacji potwierdza taką kolejność?

Pan Zygmunt Jędrzejewski twierdzi, że dowódcą oddziału desantowego był kpt.Motyl, a nie kpt.Piotr.Nasuwa się pewne pytanie. Dlaczego dowodzący akcją znalazł się na końcu kolumny?Czy można było z tej pozycji wydawać rozkazy?

W sumie tak na logikę: idąc z przodu, mógł łatwo stracić kontakt z oddziałem. Z tyłu miał większą kontrolę nad tym, co działo się z kolumną, gdyż widział ją. Gońcy aby było im łatwiej wrócić do dowództwa, powinni iść na końcu. Czyli znowu, rozkaz powinien wydać dowódca kolumny, tak aby nie było wątpliwości, że coś umknie w trakcie przekazywania go gońcom. Jak dla mnie wersja z kpt. "Motylem" idącym na końcu, jest wcale sensowna.

I dlaczedo ppor.Igor wymienia kpt.Motyla jako nieobecnego w grupie desantowców?

Nie ukrywam, że jest to dla mnie sprawa absolutnie nowa. Wszystkie relacje jak dotąd wspominają o udziale kpt. "Motyla" w całej akcji, co więcej, sam zainteresowany przecież mówi o tym:

Weszliśmy 31 sierpnia do kanału na Długiej, poszliśmy pod Krakowskie Przedmieście, tam burzowcem kawałek i potem kanałem już bardzo niskim, metrowym pod Plac Bankowy, pod Ogrodem Saskim. Całe przejście było bardzo ciche, sprawnie przechodziło i kiedy znaleźliśmy się pod Placem Bankowym, okazało się, że jeden właz otworzyli chłopcy, a na drugim włazie stoi samochód. Co za pech. I akurat tej nocy, w międzyczasie, kiedy był wywiad i stwierdził, że prawie Niemców nie ma, to akurat Niemcy byli ściągnięci. A duży oddział niemiecki stacjonował na samym Placu Bankowym. Kiedy dosłownie ośmiu wyszło, drużyna wyszła z kanału, weszli na blachę, bo tam ustęp był blachą otoczony i ta blacha już leżała na ziemi, to było już zniszczone przez walki. Żołnierze w nocy nie wiedzieli, jak weszli na blachę hałas się straszny zrobił i Niemcy się zorientowali i zaczęli od razu po nas strzelać z granatników, karabinów maszynowych. Dwóm żołnierzom z tej drużyny, udało się wskoczyć, dosłownie wskoczyli do kanału. Jeden był ranny w rękę, a reszta wszyscy zginęli, cała drużyna zginęła. Tak tragicznie to się skończyło.

A pozostali czekali w tym kanale, tak?

Tak, bo tylko można było jednym włazem wychodzić. Po drabince wychodziło się. Jak wyszło tych ośmiu, dziewięciu, może dziesięciu, już dzisiaj nie pamiętam, stałem pod włazem z Jędrasem i miałem wychodzić z drużyną Zygmunta Jędrzejewskiego, który był moim kolegą z podchorążówki, tego samego rocznika. Zawsze trzymaliśmy się razem, blisko siebie. Miałem zaufanie, bo wiedziałem, że nie zostawią mnie rannego. Zawsze na wojnie, to się ma pewne zaufanie do najbliższych znajomych żołnierzy. No i ja już byłem na drabince. Zygmunt Jędrzejewski był już pod samym włazem, już głowę wystawia a ci wskoczyli na niego. Złapaliśmy ich we włazie, no i trzeba było właz zamknąć i cofnąć się pod Krakowskie Przedmieście kanałem niskim do burzowca. W burzowcu był wysoki kanał i po bokach ławy zrobione z cegły klinkierowej i cała kompania usiadła. Posłałem meldunek do Radosława, co mamy robić, czy mamy wracać na Stare Miasto? Potem po dwóch albo trzech godzinach czekania, przyszedł łącznik, że mamy iść na Śródmieście. I to był pierwszy oddział ze Starego Miasta, który wyszedł na Nowym Świecie róg Wareckiej. Dosłownie 1 września wyszliśmy z kanałów.

Za: 1944.pl

Tak z ciekawości zajrzałem do Niżyńskiego, żeby się upewnić co i jak. I rzeczywiście, w relacji "Igora" nie ma wzmianki nt. kpt. "Motyla". Po powrocie ze Starego Miasta z rozkazem od "Wachnowskiego", miał przekazać informację "Piotrowi". I tak się właśnie zastanawiam, czy to wspomnienie o odejściu "Motyla" nie było właśnie efektem tego, że ranny "Motyl" oddał d-dztwo "Piotrowi", a "Igor" zapamiętał to, i po latach zwyczajne luki w pamięci (rzecz w końcu absolutnie normalna), sprawiły iż podał taką a nie inną informację. W końcu gdyby to była prawda, to czemu tylko w tej jednej relacji mamy wzmiankę o tym? Jak dla mnie sprawa mocno wątpliwa.

Gońcy zkpt.Motylem pozostają bezużyteczni?

Jeszcze raz Niżyński:

To sprawił, że po chwili słychać było wyraźne odgłosy chrapania. Widać było, że ludzie byli nieludzko zmęczeni, wyczerpani nerwowo i nie nadawali się do żadnej akcji bojowej. Wśród nich wielu było rannych. Cała szarża oficerska zebrała się na naradę. Postanowili powiadomić płk. "Radosława" o zaistniałej sytuacji i czekać na miejscu na odpowiedź. Powstał problem, kto przekaże ten meldunek: rozwiązał go ppor. "Igor", zgłaszając się na ochotnika. Była godzina 5.30 31 sierpnia.

Za: Niżyński L., Batalion Miotła, Warszawa 1992, s. 240.

Może właśnie zwyczajne zmęczenie spowodowało, że gońcy nie byli w stanie ruszyć z meldunkami. Gońcy zawsze kojarzyli mi się raczej z młodymi ludźmi, takimi co to jeszcze nawet 18 lat nie mieli. Jeśli z tymi było podobnie, to po kilku godzinach marszu kanałem, i stresującej sytuacji, jaka miała miejsce, mieli prawo nie nadawać się, mówiąc kolokwialnie, do ruszenia samemu z meldunkiem. Inna hipoteza, to może właśnie potrzebowano kogoś ze stopniem oficerskim, kto będzie w stanie wyjaśnić dowództwu, że oddział nie nadaje się do walki, i potrzebuje przejścia do Śródmieścia? Może już z góry założono, że idą do Śródmieścia?

Ale tutaj jeszcze fragment z wywiadu, który cytowałem już wyżej:

Posłałem meldunek do Radosława, co mamy robić, czy mamy wracać na Stare Miasto? Potem po dwóch albo trzech godzinach czekania, przyszedł łącznik, że mamy iść na Śródmieście.

Pierwsze zdanie zgadza się. Ale z drugim już jest problem. Wg. ppor. "Igora", decyzja o przejściu oddziału do Śródmieścia, została podjęta wbrew decyzji "Wachnowskiego", po naradzie. Tymczasem wg. kpt. "Motyla", łącznik już przyniósł taką informację. Kolejna wątpliwość do rozstrzygnięcia.

Bartosz Nowożycki wymienia , że w desancie brały udział jeszcze plutony por.Głoga,por.Małego,por.Grabowskiego i pchor.Sewera. Nie wymienia plutonu ppor. Torpedy. Moja wiedza jest taka.Por.Głóg i por. Mały przeszli do Śródmieścia kanałami w grupie rannych.

Przydałoby się zapoznać z pełną relacją, z jakiej korzystał Bartosz Nowożycki, może to by nam co nieco wyjaśniło.

Pluton Juliusz został przydzielony do grupy mjr.Sosny,która uderzyła o godz.4.00...(s.281)

I znowu, większość opracowań podaje, iż pluton "Juliusz" w ogóle spóźnił się na wejście do kanału, a potem zgubił się, powracając na Stare Miasto. Zdążyć mogli spokojnie, pytanie tylko, jak daleko zaszli. Tylko że jak dla mnie, po przejściu trasy do placu Bankowego, ciężko byłoby im wrócić w przeciągu godziny-dwóch na plac Krasińskich, i jeszcze dodatkowo przygotować się do szturmu. Zwłaszcza że wedle relacji tych, którzy byli w kanale w trakcie akcji na górze, po akcji wszyscy byli padnięci. Skąd więc u żołnierzy z plutonu "Juliusz", którzy musieli gonić resztę kolumny, siły na powrót i udział w walkach? A może zwyczajnie zdarzyło się jeszcze coś, o czym kompletnie nie mamy relacji?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
grzegorz   

Brak żródeł to największa bolączka naszej historii.W wypadku szukania szczegółów w akcji desantu doprowadzi nas do stawiania pytań na które nie znajdziemy odpowiedzi.Mam tylko nadzieję ,że kiedyś otworzą się dla nas archiwa obecnie niedostępne.Nie wiemy nawet jaką grupę utworzył ppor.Gram w przebiciu górą do Śródmieścia.W przypadku relacji gen.Motyla też wybiorę jego wersję w udziale w desancie.Nie podważę przecież opini żyjącego uczestnika tych wydarzeń.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Pozostaje mi tylko przytaknąć. Żałować pozostaje, że tak mało mamy wspomnieć z "Czaty". Ale ostatnio czytając wywiad z gen. Ściborem-Rylskim, natrafiłem na delikatną wzmiankę Pana generała właśnie nt. wspomnień. Mówił o jego nagranych przez Władysława Filara wspomnieniach, a po chwili dodał, że może jeszcze razem coś zrobią... Może to jest właśnie ta szansa dla zyskania większej wiedzy nt. wydarzeń z nocy 30/31 sierpnia, i ogólnie o "Czacie"...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

W dyskusji na dws-ie pojawiło się kilka ciekawych wątków, które co nieco wyjaśniają, a z drugiej strony niejako burzą nam obraz, jaki tutaj ustaliliśmy. Zacznijmy od samej listy. Otóż wg relacji Pana Romańczyka, Zenon Jackowski "Horski" w ogóle nie wyszedł na powierzchnię. Spośród żołnierzy "Miotły" wyjść mieli na pewno: "Łata", "Sowa", "Marek", "Gabryś" i "Kamiński". Pierwsza czwórka znalazła się w fontannie, losy Jana Pęczkowskiego też znamy. Co ciekawe, Pan Romańczyk poddaje w wątpliwość to, co zamieścił w swoim artykule Pan Stachowiak. Ponoć rozmawiał wraz z dwoma innymi uczestnikami desantu z nim kiedyś, i otrzymał jakąś mętną odpowiedź. Niestety nie znam jej. Osoba od której dowiedziałem się o tym, także nie. Stachowiak ponoć wspomina coś o tym, że był w fontannie. Istotnie tak jest? Artykułu niestety nie mam, więc nie mogę sprawdzić, ale byłbym wdzięczny za weryfikację problemu;) Bo jeśli "Łata" ma rację, i rzeczywiście relacja Stachowiaka nie jest do końca zgoda z prawdą, to niejako poddaje to w wątpliwość to, co napisał.

Kolejna sprawa, dotyczy tego, kto jako ostatni wychodził. Jędrzejewski w swoich wspomnieniach [s. 140], podaje iż jako ostatni wychodzili jego żołnierze, tymczasem wedle relacji "Łaty", ostatnim który nie wyszedł, miał być właśnie wspominany już "Horski" (to właśnie jego amunicyjnym był "Kamiński"), a za nim "Tygrys"... z tym, że oni nie byli z oddziału por. "Jędrasa". Więc jak w końcu?

Następny problem, czyli omawiany już przez nas problem z dowodzeniem, i tym, czy kpt. "Motyl" był ranny. Otóż nie był ranny, w wypowiedzi miał na myśli to, że gdyby coś, to może liczyć na towarzyszy. Co do dowództwa. Pojawiają się relacje o "Piotrze", są o "Motylu", tymczasem chyba najlepszą wersję przyjął Śreniawa-Szypiowski [Śreniawa-Szypiowski R., "Czata 49", Więź 10 (1961), s. 135; Śreniawa-Szypiowski R., Batalion "Czata 49" w Powstaniu Warszawskim, Kronika Warszawy 1/2 (1994), s. 170], o dowodzeniu "Piotra" i "Motyla". To by też niejako tłumaczyło czemu "Motyl" znalazł się na końcu. Z przodu "Cedro", mniej więcej w połowie "Piotr" z "Jędrasem", a na końcu "Motyl". Czterech oficerów w odpowiednich odstępach, w tym dwóch głównodowodzących ustawionych odpowiednio, i mają dość dużą kontrolę nad całą kolumną. Jak dla mnie, wersja całkiem logiczna.

Ale idziemy dalej. Sprawa tego, ilu przeżyło na górze. Otóż na dws-ie pojawiła się taka relacja pchor. Lucjana Kindleina "Lucjana" z plutonu DB-3 (1147), który w nocy z 30/31 był na linii obrony Śródmieścia-Północ, właśnie w rejonie Ogrodu Saskiego:

Na tle bijącej łuny od strony Hal Mirowskich wyrosły przede mną cztery sylwetki w niemieckich hełmach i panterkach. Biegną, jak duchy. Przyklęknąłem i z odległości nie większej, niż 10 metrów skierowałem w ich stronę mojego stena. Naciskam na spust. I nic. W ułamek sekundy później dochodzi do mnie krzyk biegnących: Nie strzelać, Starówka! I już są za mną, przebiegają przez rumowisko. Odetchnąłem i jeszcze raz nacisnąłem na spust. Sten strzelał! Niesamowita sytuacja!

I jeszcze strz. Władysław Janiszewski "Sęp":

Skuliłem się odruchowo i na plecach poczułem ciężkie, wojskowe buty. Przebiegli po mnie.

I teraz pytanie, kim były owe cztery postaci? Szturm oddziałów mjr. "Jana" załamał się, przejście przez Ogród Saski ludzi "Morro", to dopiero następna noc... w takim razie kto? Może właśnie jacyś żołnierze "Czaty", którzy schowali się np. w kościele św. Antoniego Padewskiego (tutaj powraca wątek wycofania się do tego kościoła), bądź w Palmiarni... i po uspokojeniu się sytuacji, przeszli przez Ogród Saski? Pytanie tylko, kto to mógł być, i czemu nie mamy na ten temat więcej relacji? W każdym razie sprawa szalenie ciekawa...

Wracając jeszcze do sprawy powrotu do Śródmieścia. Relacja Zabłockiego jest ponoć zgodna z prawdą, ale jak w takim razie rozumieć to:

Dałem znać do kpt. "Motyla", że nie wytrzymujemy tempa marszu. Przekazał mi odpowiedź, że możemy iść wolno, bo przed Krakowskim Przedmieściem nastąpi postój w oczekiwaniu rozkazu od mjr. "Witolda".

Łącznicy długo nie wracali. W końcu po kilku godzinach dotarł do nas rozkaz: "Maszerować na Śródmieście!" Nadeszły też fatalne wiadomości, że natarcie się załamało, że zginął kpt. "Jan" i wielu innych.

Za: Jędrzejewski Z., Od września do września, Warszawa 1989, s. 142.

Raz że mowa o łącznikach, a dwa, jest wzmianka o rozkazie... Rozumiem, że jeden gen. Ścibor-Rylski się pomylił, ale żeby jeszcze jedna osoba, która pamięta tyle różnych szczegółów? Coś mi tu nie gra.

Teraz pozwolę sobie użyć fragmentu posta z dws-u. Trasa powrotna, którędy szli? Sam "Jędras" pisze o powrocie kanałem pod Królewską w stronę Krakowskiego Przedmieście. Tymczasem u Niżyńskiego, i we wspomnieniach Zabłockiego, jest mowa o Trębackiej. Tymczasem obie ulice znajdują się po dwóch stronach placu Piłsudskiego. I znowu, komu zaufać? Logika nakazuje zaufać wersji z Trębacką, w końcu trasa powrotna powinna być jak najkrótsza, a przejście pod Trębacką, już tak nawet na oko, wydaje się być krótsze, niż pod Królewską. Z drugiej strony, opis "Jędrasa" trasy powrotnej, jest dość dokładny, zwłaszcza ten fragment może skłaniać do zastanowienia się nad tą wersją:

Doszliśmy do śluzy przy skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Królewskiej. Gd przewodnik to obwieścił, przypomniała mi się piękna zieleń Ogrodu Saskiego i palmiarnia, która pewnie była tuż nad nami. Śluza stała się teraz ciężką przeszkodą dla wszystkich. Byliśmy wyczerpani, a rannych musieliśmy przez nią dosłownie przerzucać.

Za: Jędrzejewski Z., Od września do września, Warszawa 1989, s. 142.

Jakoś nie bardzo potrafię uwierzyć, że tak dokładnie opisałby coś, co nie było zgodne z prawdą. Zwłaszcza ten wątek z zielenią Ogrodu Saskiego i palmiarnią. Zbyt to osobiste, aby znaleźć powód dla zanegowania. Chyba że istotnie pod Królewską szli w stronę placu Bankowego, i zwyczajnie "Jędras" zapamiętał ten wątek, z tym, że pomylił kierunek przemarszu. Pokrętne to, ale lepszego wytłumaczenia nie znajduję, tak żeby pogodzić to z wersją "Igora" o Trębackiej.

I jeszcze jedno. W latach 50. doszło do spotkania uczestników desantu. Efektem jego miał być artykuł Pana Wacława Gluth-Nowowiejskiego, opublikowany na łamach pisma Za i Przeciw, właśnie w latach 50. Ponoć najwierniejsza relacja wydarzeń tamtej sierpniowej nocy. Warto byłoby dotrzeć do niego.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
grzegorz   

Relacja T. Stachowiaka ... opisałem jej przebieg najdokładniej , zgodnie z posiadanymi notatkami , porobionymi w 1945 roku oraz obrazami z pamięci , które utrwaliły mi się głęboko i wyrażnie...

T.Stachowiak odznaczony m.in. orderem VM V kl. z dnia 14.09.44 , trzykrotnie ranny , po raz trzeci 16.09.44 w walce na ul.Zagórnej , następnego dnia ewakuowany na prawy brzeg Wisły. Mógł napisać nieprawdę?

Nie zaprzecza , że w desancie brali udział ludzie z Miotły.

... nie wykluczone jest , że i w plutonie por.Cedry byli żołnierze Miotły , dokoptowani w ramach uzupełnienia , które Cedro przyprowadził , wracając z odprawy...

W dokumentach znalazło się takie uzasadnienie wniosku na KW z dnia 4.09.44.

Strz. Żuk- ... Ochotnik wszelkich patroli i niebezpiecznych placówek. W akcji na pl. Bankowym osłaniał zejście kolegów do włazów dn. 2.09.44 r...

We wniosku pojawiły się błędy w dacie i ilości włazów , choć wydarzenia były jakże świeże.

Strz. Żuk- Tadeusz Marszałek brat strz. Wielkiego-Stefan Marszałek pochodził z oddziału Jędrasa.

T. Stachowiak oddalił się od fontanny do ruin pałacyku co najmniej raz. Po powrocie do fontanny odparto tu drugi atak Niemców podchodzących od prawej strony. Budowa fontanny stwarzała możliwości obrony okrężnej , lecz jej uczestnicy niekoniecznie widzieli się wzajemnie.

A teraz relacje ludzi z Miotły , które budzą moje wątpliwości.

St.strz. Kamiński , rocznik 1923 , w chwili wybuchu wojny miał 16 lat. Czyli nie służył w wojsku i nie miał okazji nauczyć się obsługi działania granatnika, do którego notabene potrzebne były dwie osoby.Powstańcy mieli problemy z obsługą piata , a granatnik to bardziej skomplikowana broń. Dlaczego nie wskoczył do fontanny z innymi ? Nie zmieścił się czy spanikował?

Oddział Torpedy nie posiadał 3 LKM-ów.

...Właz kanałowy znajdował się w samym środku namiotów , obok fontanny...

To też dodaje napięcia w niektórych relacjach , ale czy mogło to być realne? Czy można rozbić namiot na bruku? Niewykonalne.Namioty z II wojny światowej.Relacja Z. Jędrzejewskiego jest inna . ...Niemcy spali pod...budynkami otaczającymi plac...

W grupie Morro znależli się żołnierze Leśnika.Oddziału , ktory w zasadzie już nie istniał. Dołączyli do Zośki w kościele św.Antoniego i przebijali się dalej z nimi. Dlaczego innym miałoby się nie udać dostać do Śródmieścia innymi sposobami?

Spróbować trzeba dotrzeć do innych relacji z tej nocy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Mógł napisać nieprawdę?

Czy mógł napisać nieprawdę, tego nie wiem, niemniej to nie jedyna relacja, która różni się od pozostałych miejscami. To tak jak z relacją nt. kwestii powrotu do Śródmieścia. Relację "Igora" potwierdza "Łata", a może i "Jędras" (zależy jak odczytać jego wspomnienia), natomiast przeczy im "Motyl". Kto ma rację? Sam Pan Romańczyk twierdzi, że relacja Stachowiaka jest właśnie nieco mętna. I teraz pytanie, komu wierzyć? Ciężko będzie wskazać, kto ma tutaj rację, można jedynie na podstawie dostępnych materiałów postarać się ustalić, jak owa noc mogła wyglądać. A i to z zastrzeżeniem, że jest to jedynie hipoteza. Obawiam się, że do pełni prawdy już nie dojdziemy.

Powstańcy mieli problemy z obsługą piata , a granatnik to bardziej skomplikowana broń.

Relację o użyciu granatnika znamy z opracowania Nizyńskiego. A z tego co się orientuję, sami żołnierze "Miotły" krytycznie oceniają tę pracę. Ponoć błędów do poprawienia jest niemało. Więc może i tutaj mamy do czynienia z błędem? Możliwe że "Kamiński" zajął istotnie pozycję przy granatniku, ale wcale nie musiał z niego skorzystać. Możliwe że wykorzystał chociażby granaty. Ich wybuchy mogły zostać zapamiętane, i połączone z tym, że siedział przy granatniku. Ale to znowu luźne przypuszczenia.

Oddział Torpedy nie posiadał 3 LKM-ów.

Można prosić o źródło tej informacji? Jak dotąd w relacjach spotykałem się właśnie z trzema. A jeśli nie trzy, to ile?

W grupie Morro znależli się żołnierze Leśnika.Oddziału , ktory w zasadzie już nie istniał. Dołączyli do Zośki w kościele św.Antoniego i przebijali się dalej z nimi. Dlaczego innym miałoby się nie udać dostać do Śródmieścia innymi sposobami?

Przydałoby się ustalić, o której godzinie miała miejsce ta historia z czterema żołnierzami przebiegającymi Ogród Saski.

Spróbować trzeba dotrzeć do innych relacji z tej nocy.

To bez dwóch zdań;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.