Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
ango

Gilgamesz w 2/3 bóg

Rekomendowane odpowiedzi

ango   

Może ktoś z was pamięte pieśń o Gilgameszu? Jeżeli chodzi o Mezopotamię to w pierwszej chwili przypominam sobie Sargona i Gilgamesza. Zaprwszam do dyskusji na ten temat, co wiecie ( pamiętacie ) na temat tej pieśni? Czy ktoś może czytał przekład?

Ja może od razu zacznę że znleziono ją potrzaskaną na wiele kawałków ( zapisana była na tablicach ) i jakiś archeolog mozolnie złożył w całość ( ale nie zachowała się w pełni ). A gdzie ją znależiono dokładnie to już niepamiętam, pewnie w Uruk, Ur a może w Lagasz. A najważniejsze to fakt że jest to najstarsze dzieło literackie.

Pieśn mówi o wielu przygodach prawie-boga Gilgamesza.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
napata   

Nie moja to działka, ale w Egipcie zastój więc dodam tutaj co wiem. Epos o Gilgameszu pochodzi z pierwszej połowy II millenium p.n.e. Znaleziono go w gruzach pałacu Assurbanipala w Niniwie w 1953 roku.

Są dwa przekłady tego dzieła na język polski :

J.Wittlin "Gilgamesz - powieść starobabilońska" 1986

R.Stiller "Gilgamesz" 1980

Tylko dlaczego ten post znalazł się w dziale Prehistoria... ? :569:

A na zachętę - pierwsza tablica:

KTÓRY WSZYSTKO WIDZIAŁ po krańce świata, poznał morza i góry

przemierzył, w mrok najgłębszy zajrzał, z przyjacielem pospołu

wrogów pokonał. Zdobył mądrość, wszystko widział a przejrzał,

widział rzeczy zakryte, wiedział tajemne, przyniósł wieści sprzed

wielkiego potopu. Kiedy w drogę daleką wyruszył, zmęczył się

ogromnie, przyszedł z powrotem.

Na kamieniu wyrył powieść o trudach.

Murami otoczył warowny Uruk, gród i spichlerz świetny świę-

tej Eanny. Obejrzyj mury, na których fryz jak z miedzi! Spójrz

na wały, którym nie masz podobnych! Głazów dotknij, w któ-

rych z dawien dawna obracają się trzpienie wrót, i wnijdź do

Eanny, w domostwo Isztar, któremu równego nie wzniesie ża-

den władca wśród potomnych i żaden człowiek. Wstąp a przejdź

się po murach Uruku, podwaliny ich obejrzyj, sprawdź dłonią

cegły. Czyliż te cegły nie są wypalone? Czyż nie kładło tych

murów siedmiu mędrców?

Większy jest nad wszystkich mężów Gilgamesz, w dwóch trze-

cich bogiem będący, w jednej trzeciej człowiekiem. Widok jego

ciała jest niezrównany. Głowę jako byk nosi wysoko. Ciosu oręża

jego z niczym nie zrównasz, drużyna jego staje na odgłos bębna.

Bóg słońca go urodą obdarzył, niebieski Szamasz, a bóg burzy,

Addu, męstwem obdarzył. Na ich obraz przez wielkich bogów

stworzony boską siłę posiada. Pierś jego, powiadają, na dwa-

naście łokci szeroka, członek jego, powiadają, mierzy trzy łokcie.

Nim znów do Uruku doszedł, wszystkie kraje przemierzył.

Dźwiga więc mury Uruku mąż popędliwy, którego głowa jak

u byka wzniesiona, którego oręża cios nie ma równych, którego

drużyna staje na odgłos bębna.

W sypialniach skarżą się mężowie Uruku:

Rodzicom Gilgamesz synów odbiera! Po dniach i po nocach,

rozszalały, ciała zażywa. Czy to jest pasterz warownego Uruku,

Gilgamesz, pasterz synów Uruku potężny a sławny, wszystko

wiedzący? Dziewice od ich matek bierze Gilgamesz, poczęte

z wojowników, przeznaczone dla męża!

Usłyszeli skargi bogowie z nieba i do pana Uruku rzekli bo-

gowie:

Tyś to stworzył, Anu, byka bujnego, którego oręża cios nie ma

równych, którego drużyna staje na odgłos bębna! Rodzicom Gil-

gamesz synów odbiera. Po dniach i po nocach, rozszalały, ciała

zażywa. Czy to jest pasterz warownego Uruku, Gilgamesz, pa-

sterz synów Uruku, potężny a sławny, wszystko wiedzący? Dzie-

wice od ich matek bierze Gilgamesz, poczęte z wojowników,

przeznaczone dla męża!

Ich skargi posłyszał Anu, bóg nieba gwiaździstego i ojciec bo-

gów, boski władca Uruku. Wezwał wielką Aruru, biegłą w stwa-

rzaniu:

Ty, Aruru, stworzyłaś Gilgamesza. Stwórz teraz istotę jemu

podobną. Niechaj ci będzie jak jego odbicie, jako burza serca

tamtemu równa! Niech w gród Uruku wstąpi, z Gilgameszem

porywczym pójdzie o lepsze: niechaj dzięki temu Uruk odpocz-

nie.

To usłyszawszy Aruru stworzyła w sobie istotę na podobień-

stwo Anu. Ręce swe umyła, uszczknęła gliny, plunęła na nią

i w step rzuciła. Walecznego Enkidu w stepie stworzyła.

Z milczenia pomocnego poczęty stanął, z treści Ninurty, boga

wojny, na całym ciele swoim sierścią porosły. Włosy ma jakoby

niewieście. Włosy mu sterczą jak pszenica, gęste ma kędziory

jako Nisaba, zbóż boska władczyni. O ludziach i świecie nie wie-

dział. W skórę owczą odziany jak Sumukan, bóg niw i trzody,

z gazelami razem karmi się trawą, ze zwierzyną się tłoczy do

wodopoju, z bydłem dzikim wodą cieszy swe serce.

Spotkał go u wodopoju pewien myśliwy. Przez jeden dzień,

drugi dzień i przez dzień trzeci Enkidu stał w drodze do wodo-

poju. Ujrzał go łowca i twarz mu zastygła. Wraca ze zwierzyną

do swej sadyby. Z trwogi zaniemówił, zamilkł ze strachu. Smutek

w jego sercu, twarz ma posępną, rozpacz w łonie. Z oblicza stał

się podobny takiemu, który odszedł w daleką drogę.

Rozwarł usta myśliwy i powiada do swego ojca:

Ojcze! mąż jakowyś ze wzgórz się zjawił, siła jego na cały kraj

nasz ogromna, potężny jest jako zastępy Anu, nieustannie ugania

po wszystkich górach, z dzikim bydłem karmi się trawą. Do wo-

dopoju się tłoczy ze zwierzętami, stopę swą wciąż stawia u wo-

dopoju. Straszny mi jest, nie śmiem do niego podejść! Ja wy-

kopię jamę, on ją zasypie, ja paści zastawiam, on je poniszczy.

Z rąk mych wyprowadza dziką zwierzynę, miesza moje zajęcia

na stepie.

Ojciec usta rozwarł i rzecze do swojego syna, do myśliwego:

Pójdź do miasta Uruk, tam jest Gilgamesz, którego dotych-

czas nikt nie pokonał, którego siła na cały kraj nasz ogromna,

potężny jako gwiezdne zastępy Anu. Idź, twarz ku niemu pod-

nieś, powiedz o potędze tego przybysza. Poproś go o nierząd-

nicę ze świątyni, weź ją ze sobą. Ona go powali jak mąż potężny!

Gdy zwierzęta przywiedzie do wodopoju, niech ona szaty z sie-

bie zedrze, wdzięki ukaże. Skoro ujrzy, wnet zbliży się do niej.

Wtedy obcym się uczyni dla dzikich zwierząt, które z nim wy-

rosły na jego puszczy.

Posłuchał myśliwiec rady ojcowskiej. Ruszył łowca do Gilga

mesza. Wybrał się w drogę i stopy swe postawił w mieście Uni-

ku. Przed obliczem Gilgamesza rzecze te słowa:

Ze wzgórz jakowyś mąż się zjawił, siła jego na cały kraj nasz

ogromna, potężny jest jako zastępy Anu! Nieustannie ugania po

wszystkich górach. U wodopoju staje ze zwierzętami, stopę swą

wciąż stawia u wodopoju. Straszny mi jest, nie śmiem do niego

podejść! Ja wykopię jamę, on ją zasypie, ja paści zastawiam, on

je poniszczy! Z rąk mych wyprowadza dziką zwierzynę! Miesza

moje zajęcia na stepie.

Rzecze doń Gilgamesz, do myśliwego:

Idźże, mój myśliwcze, zabierz ze sobą nierządnicę Szamhat

z przybytku Isztar. Gdy on bydło przywiedzie do wodopoju,

niech ona szaty z siebie zedrze, wdzięki ukaże. Skoro ujrzy,

wnet zbliży się do niej. Wtedy obcym się uczyni dla dzikich

zwierząt, które z nim wyrosły na jego puszczy.

Poszedł myśliwy prowadząc kobietę Szamhat. Wybrali się

z powrotem, ruszyli w drogę. W trzecim dniu miejsce przezna-

czenia swego ujrzeli. W zasadzce siedli twarzą w twarz ku sobie

łowca i lubieżnica. Siedzą jeden i drugi dzień na czatach u wo-

dopoju. Przyszła pić wodę gadzina pełznąca. Przyszły wreszcie

dnia trzeciego zwierzęta stepowe pić z wodopoju, przyszło dzikie

bydło napawać się wodą i on z nimi, Enkidu, też we wzgórzach

zrodzony. Z gazelami pospołu karmi się trawą, wodę chłeptać

się tłoczy ze zwierzętami, z dzikim bydłem wodą cieszy swe serce.

Zobaczyła go Szamhat, dzikiego człeka, męża zajadłego z da-

lekich stepów.

Oto on, niewiasto! Obnaż swe piersi, przyrodzenie odsłoń,

iżby źrałość twoją mógł posiąść! Skoro cię ujrzy, zbliży się do

ciebie, zbądź się wtedy wstydu, zbudź w nim żądzę! Przyjmij

pożądliwe jego dyszenie! Szaty swe rozrzuć! Ukaż mu się naga,

niech cię posiądzie! Spraw, iżby siła w nim wezbrała! Niechaj

legnie na tobie! Uczyń mu, dzikiemu, sprawę kobiecą! Obcym

się uczyni dla dzikich zwierząt, które z nim wyrosły na jego

puszczy. Jego moc miłosna będzie się na tobie napawać. Piersią

legnie na twoim grzbiecie.

Obnażyła Szamhat swe piersi, srom odkryła, ujrzał to Enkidu

i zapomniał, gdzie się był rodził! Wyzbyła się wstydu, wzbudziła

żądzę, oddech jego prędki mile przyjęła, szaty rozrzuciła: i legł na

Szamhat. Uczyniła dzikiemu sprawę kobiecą, jego moc miłosna

była jej miła. Przez sześć dni i przez siedem nocy wciąż dopadał

i zapładniał Szamhat Enkidu.

Aż miłością się nasyciwszy na zwierzęta swoje zwrócił oblicze.

Zobaczywszy Enkidu w skok pierzchły gazele. Od ciała jego

w trwodze pierzcha zwierzyna stepu.

Porwał się Enkidu: ciało ma słabe! Nogi mu w ziemię wrosły:

uszły zwierzęta! Obłaskawił się Enkidu, już nie będzie biegał jak

niegdyś, zyskał za to rozum i słyszenie swoje rozszerzył. Wraca

do Szamhat i przy stopach jej siada, w oblicze kobiety zaczyna

patrzeć i cokolwiek warga jej wysłowi, tego ucho jego słucha

uważnie.

Ona tak rzecze do Enkidu:

Enkidu, jesteś piękny, jesteś jak bóstwo! Czemu ze zwierzę-

tami w stepie uganiasz? Pójdź, wprowadzę cię do warownego

Uruku, do lśniącego przybytku, gdzie mieszkają Isztar i Anu,

kędy włada Gilgamesz, mocarz wyborny, krzepki jak byk i śród

potężnych potężny. Położysz się przy nim jak przy kobiecie,

ujrzysz i pokochasz jako siebie samego. Wstań z ziemi, z posła-

nia pastuchów!

Tak ona prawi, on tego rad słucha, przyjaciela spragniony, aby

serce w nim wyrozumiał. Powiada do niej Enkidu, do nierząd-

nicy:

Nuże, wstań i prowadź mnie, Szamhat, do świętego przybytku,

świetnego domu, kędy przebywają Isztar i Anu, kędy włada Gil-

gamesz, mocarz wyborny, krzepki jak byk i śród potężnych po-

tężny. Wyzwę go do walki, przemówię mocno, zakrzyknę na

siłacza głosem donośnym pośrodku Uruku: jam jest siłacz! Mnie

jednemu losy odmieniać! Kto w stepach zrodzony, ten jest

mocarz!

Odrzekła mu:

Więc chodźmy! Niech cię ujrzy Gilgamesz! Doskonale wiem,

gdzie go szukać. Pójdźmy, Enkidu, w gród warowny Uruku,

gdzie się pysznią w przepaskach pięknych mężowie, gdzie się

każdego dnia święci święto, gdzie mężowie miłują chłopców roz-

pustnych i kapłanki miłości słyną z urody: jakim wdziękiem

kuszące! jakże pachnące! Wielkich wywabiają z nocnego łoża.

Ty, Enkidu, nic nie wiesz o życiu: pokażę ci Gilgamesza, który

w jękach się kocha! Przyjrzyj mu się, popatrz w oblicze, jaki

piękny w męstwie mocy swej męskiej! Całe jego ciało to sama

rozkosz. On ci jest silniejszy od ciebie. We dnie ani w nocy nie

zna spoczynku! Porzuć swój występny zamiar, Enkidu! Gil-

gamesza ukochał Szamasz, bóg słońca! Anu, Ellil i takoż Ea

rozszerzyli jego ucho na głos mądrości. Jeszcześ ty ze wzgórz

tutaj nie przyszedł, już Gilgamesz w Uruku we śnie cię widział.

Wstał Gilgamesz i sen wykłada, rzecze do swojej matki:

Matko, sen widziałem dziś w nocy! Wesół szedłem wśród

innych mężów, zebrały się, lśniły gwiazdy na niebie. Wtem ru-

nęły na mnie zastępy Anu i treść Anu mnie przygniotła, wojow-

nik z gwiazd! Dźwignąłem go wzwyż i okazał mi się za ciężki,

trząsłem nim i zrzucić z siebie nie mogłem. Wstała doń kraina

Uruku, kraj wszystek naprzeciw niego się zebrał, lud Uruku

ciżbą się cisnął. Stanęli wokół niego wszyscy mężowie, towa-

rzysze moi stopy mu całowali. Ległem na nim ciałem jak na

kobiecie, czołem się zaparłem, tamci wspomogli mnie: dźwig-

nąłem go wreszcie i pod stopy twoje przyniosłem, matko, iżeś

ty go zrównała ze mną.

Więc mądra macierz Gilgamesza, wszystko wiedząca, rzecz

wykłada swojemu władcy. Ninsun mądra, wszechwiedząca,

tak wieści Gilgameszowi:

Ten, co wśród mężów był jako gwiazdy z nieba, ten, co runął

na ciebie jak wojak Anu, którego dźwignąłeś i okazał ci się zbyt

ciężki, którym trząsłeś i nie mogłeś go zrzucić, ten, co na nim

ległeś jak na kobiecie i pod stopy mi go przyniosłeś, iż go zrów-

nałam z tobą: to na pewno ów mąż tobie podobny, w stepie uro-

dzony, co rósł na wzgórzach. Ujrzysz go i upodobasz w nim

sobie: to mocny towarzysz, zbawca przyjaciela swego w potrze-

bie, siła jego na cały kraj nasz ogromna, mocny jako zastępy Anu.

Druhem ci będzie i nie odstąpi cię, skoroś tak legł na nim jak

na kobiecie. Wszyscy mężowie mu będą stopy całować, ty

obejmiesz go, pokochasz, do mnie przywiedziesz: tak się oto

sen twój wykłada.

Legł i znowu zobaczył sen. Znów rzecze Gilgamesz do swojej

matki:

Matko, znowu sen zobaczyłem! Szedłem po ulicy w Uruku

warownym, wtem spadł topór. Tłum go obstąpił. Wstała doń

kraina Uruku, kraj wszystek naprzeciw niego się zebrał, lud

Uruku ciżbą się cisnął. Był ów topór niezwykły z wyglądu.

Ujrzałem i widok radość mi sprawił. Pokochałem go i ległem jak

na kobiecie, podjąłem, przy boku zawiesiłem i pod stopy twoje

przyniosłem, iżeś ty go zrównała ze mną.

Więc mądra macierz Gilgamesza, wszystko wiedząca, rzecz

wykłada swojemu władcy. Ninsun mądra, wszechwiedząca, tak

wieści Gilgameszowi:

Człowiekiem ów topór, któryś ujrzał! Tak przylgniesz do niego

jak do niewiasty, iż go zrównałam z tobą. To mocny towarzysz,

zbawca przyjaciela swego w potrzebie, siła jego na cały kraj nasz

ogromna, mocny jako zastępy Anu!

Rozwarł usta Gilgamesz i rzekł do matki:

A niech spada na mnie największe z nieszczęść, byłem sobie

zyskał mocnego druha! Z takim razem rad ruszę na jakiego-

kolwiek bądź wroga!

Tak swe sny Gilgamesz wykłada.

Rzekła do Enkidu Szamhat. Siedli oboje.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ango   

Pomyliłam się co do mjiejsca znaleziska. Sugerowałam się ( nie wiedzieć trzemu ) tym że Gilgamesz był władcą Uruk ( a może Ur, kiedyś odróżniałam je ale z czasem już nie, ale przecież i tak leżą blisko siebie, na południu Mezopotami ).

Cieszę się że ktoś czyał epos ( gorąco polecam! ) bo dziwi mnie fakt dlaczego oba przekłady tak sie różnią od siebie?

Aha i jeszcze jedno. Warto zwócić uwagę na to że już w tak odleglym dziele jest mowa o potopie ( tabliczka XI czyli przedostatnia ). Epos mowi o tym że Gilgamesz przed potopem otoczył murem miasto oraz opisuje jak Ubartutu po 7 latach suszy zbudował łódż gdy w końcu nadeszła wielka powódż ( dzięki pomocy boga oczywiście ).

Zadziwiające jest w jak wielu kulturach ( niezależnych od siebie ) zachowała się pamięć o wielkiej powodzi i katatrofie ludzkości.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
napata   

Bo był władcą Uruk. To że epos znaleziono w asyryjskiej Niniwie niczego nie zmienia. Trchę się kłania chronologia. Jednym zdaniem: Jest to epos starobabiloński opowiadający o legendarnym sumeryjskim władcy a znaleziono go w ruinach biblioteki asyryjskiego króla. I wszystko jest OK.

Przekłady różnią się tak bardzo ponieważ ten pierwszy (Wittlina) jest przekładem wolnym.

No to tabliczka 11:

DALEKIEMU UTNAPISZTI rzecze Gilgamesz:

Patrzę na ciebie, Utnapiszti: miara twa nie inna, jesteś taki

jak ja, w sobie też wcale się nie różnisz, jesteś taki jak ja! Serce

me gotowe choćby bitwę ci wydać, wylegujesz się tylko na

grzbiecie, jednak się nie wznosi ramię moje na ciebie. Powiedzże mi, jakoś ty przeżył, w bogów zgromadzenie wstąpił, życia dostąpił?

Rzekł doń Utnapiszti, do Gilgamesza:

Wyjawię ci, Gilgameszu, słowo zakryte i powiem ci tajemnicę

bogów.

Miasto Szuruppak, gród tobie znajomy, na brzegu Purattu

położony, to stare miasto, blisko tam do bogów. Ludzie się wtedy mnożyli po świecie, świat jak dziki byk ryczał, wielki bóg się obudził. Ellil usłyszał i rzecze do bogów:

Przez ludzi czyniona wrzawa nieznośna, od krzyku ich już

spać nie można!

Zawiążmy im łona, niech się nie mnożą! Zetnijmy raz figę

tego plemienia, niech zielenizny im w brzuchu nie stanie! Z góry

niechaj Addu swój deszcz zatrzyma, z dołu niechaj żyzna po-

wódź zostanie w źródłach. Niech przyjdzie wicher i pola obnaży,

niech się chmury trzymają z daleka, niech ziemia nie rodzi,

niech pierś odwróci precz od Nisaby, co zbożem płodna! Ze-

ślijmy na nich prócz tego boleści, zawroty głowy i dreszcze z gorączką, niechaj wrzask ich zaraza uciszy!

Pierwszy rok przyszedł i z góry Addu swój deszcz zatrzymał,

z dołu żyzna powódź została w źródłach. Ziemia przestała ro-

dzić, odwróciła swą pierś od Nisaby, pola za jedną noc zbielały,

równina rodziła ziarenka soli, rośliny nie rosły, zboże nie wze-

szło i gorączka ludzi zaczęła nękać.

Drugi rok przyszedł i zjedli zapasy. Trzeci rok przyszedł i lu-

dzie się stali wrogami ludzi. Czwarty rok przyszedł i tłok się

uczynił pomiędzy ludźmi, przestronne domostwa były za ciasne,

chodzili po ulicach ludzie posępni. Piąty rok przyszedł, córki

wejść pragnęły do matek, lecz matki przed nimi drzwi zamy-

kały, córki sprawdzały wagi u swych matek, matki oglądały

wagi swych córek. Szósty rok przyszedł i z córek swych matki

gotowały posiłek, jadły swe dzieci. Były zapełnione do szczętu

miasta, jeden dom pożerał drugi dom, ludzie twarz mieli zakrytą

jak duchy i wszyscy życie wiedli z tchem zapartym.

W siódmym roku rzekł Ellil:

Ludzkość się nie zmniejsza, jest liczniejsza niż dotąd! Już

spać nie można! Niech przyjdzie rankiem okrutna ulewa i nie-

chaj przez całą noc nie ustaje, niech deszcz gór sięgnie, ich szczyty zatopi, niech jakoby złodziej pola ograbi!

Tak też powiedziawszy z krzykiem powstali bogowie na ra-

dzie, nic się nie zlękli, serce ich pragnęło potop uczynić. Byli na

tej radzie ojciec ich Anu, mężny Ellil, ich doradca, pełnomocny

u tronu Ninurta i Ennugi, wodnych robót nadzorca. Ea z ja-

snym okiem, sprawiedliwy, słodkich wód władca, z nimi razem

przysiągł. Ale iż łaskaw, do trzcinowej chatki rzecze w te

słowa:

Chatko, chatko! ścianko, ścianko trzcinowa! Posłuchaj mnie,

chato, ścianko, uważaj! Niech mąż z Szuruppaku, syn Ubartutu,

dom swój rozbierze i korab zbuduje. Porzuć mienie, szukaj ży-

cia, człowiecze, bogactwa znienawidź, duszę w żywych zachowaj!

Wprowadź w korab z wszelkiej duszy nasienie, ze zwierząt pol-

nych i z ptaków niebieskich! Weź swoje zboże i wszelki majątek, weź żonę, potomstwo i wszystkich krewnych, weź biegłych w rzemiośle. Ja poślę tobie zwierzynę stepową, wszelkie zwierzęta, co tylko je trawę, iżby u drzwi twoich czuwały. Ten korab, który masz uczynić, niechaj ma czworokątną postać, równe niech będą szerokość i długość, jak otchłań wypukło ma być przykryty!

Pojąłem i rzekłem do pana Ea:

Nigdym nie czynił takiego korabia. Nakreśl mi na ziemi jego

zarysy, iżbym się im przyjrzał a mógł korab zbudować!

Więc on mi nakreślił korab na ziemi. Otwarłem usta i rzekłem

do Ea: Słowo twe, mój władco, któreś do mnie przemówił, posłusz-

nie przyjmę i wszystko wypełnię. A cóż miastu odpowiedzieć,

ludowi i starszym?

Ea rozwarł usta i rzecze, do mnie, sługi swego, prawi w te

słowa:

Ty im tak, człowiecze, odpowiesz:

Wiem, że mnie Ellil nienawidzi, przeto w mieście waszym żyć

już nie będę, od ziemi Ellila stopę odwrócę. Spłynę ja w ocean,

do Ea, mojego władcy! A na was on ześle deszcz w obfitości,

wyda wam wodnego ptactwa i ryb kryjówki, żniwo czeka was

bardzo bogate! Który z rana sypał soczewicą, wieczorem spuści

na was ulewę pszenicą.

Zaledwie świtu co nieco w rozbrzasku, ja wszystkich swoich

ku sobie skrzyknąłem. Ten przyniósł w ofierze owce chowane,

tamten w ofierze niósł owce stepowe. Każdemu mężczyźnie pracę zadałem, rozbierali domy, drzwi zdejmowali, tajemnicy mojej nie wydawali. Dziecię smołę dźwiga, silny mąż znosi w koszach, co trzeba. W piątym dniu kadłub korabia złożyłem. Pół morga powierzchni, dziesięć prętów miał na wysokość, każda krawędź górą po dziesięć prętów. Przybiłem obręcze i wytyczywszy uczyniłem w nim sześć pokładów, podzieliłem jak dom korab na siedem pięter, wzwyż go przegrodziłem na dziewięć części, od wody kołkami go uszczelniłem, rudło dlań wybrałem i włożyłem na korab, co było trzeba. Sześć kadzi smołowca w piecu rozpławiłem, trzy kadzie smoły do tego dolałem, trzy kadzie oliwy ludzie przynieśli prócz kadzi oliwy, którą do wypieku zużyto, i dwóch, które schował sternik na statku.

A dla ludzi swoich byki rzezałem, dzień w dzień im owce za-

bijałem, moszczem i chmielem, oliwą i winem robotników poiłem jak wodą z rzeki. Sprawiłem im święto jak w nowym roku, wonności szkatułkę otwarłem, dłonie w maść kładłem.

Przed zachodem słońca dnia siódmego korab był gotów. Za-

częto go spychać. Był bardzo ciężki. Gęśle go kazali z góry i z dołu na wałkach wesprzeć. W wodzie się w dwóch trzecich pogrążył.

Włożyłem na korab wszystko, co miałem. Co tylko miałem,

włożyłem nań srebra, co tylko miałem, włożyłem nań złota, co

tylko miałem, włożyłem nań zwierząt. Podniosłem na korab ro-

dzinę, krewnych, dzikie bydło i zwierzynę oraz wszelakiego sy-

nów rzemiosła. Bóg Szamasz porę mi przeznaczył:

Kto z rana sypał soczewicą, wieczorem ulewę spuści pszenicą!

Ty wstąp na korab! Drzwi za sobą szczelnie smołą posmaruj!

I czas nadszedł. Deszcz z rana spadł jak soczewica, wieczorem

ulewa jakby pszenica. W twarz pogody zajrzałem. Straszno było

spojrzeć na twarz pogody. Wszedłem na korab. Drzwi za sobą

smołą pomazałem. Za smolenie korabia okrętnikowi Puzuramurri

dworzec swój oddałem z całym bogactwem.

Zaledwie świtu co nieco w rozbrzasku, z podstawy nieba czarna chmura wzeszła. W środku chmury grzmi Addu, bóg burzy, przed nią ciągną bóstwa Szullat i Manisz, nad górą i nad krajem idą, zwiastuny. Eragal władnący światem podziemnym rudło wyciągnął, co światem kieruje. Idzie Ninurta i tamy rozrywa. Anunnaki pochodnie podnieśli, blaskiem ich straszliwym ziemię zażegli. Odrętwienie od Addu nieba dosięgło i światło wszelakie w mrok przemieniło.

Pękła wielka ziemia jakoby garnek.

Przez dzień pierwszy południowa burza szaleje. Wdarła się

i góry wodą pokryła, powódź wpada na ludzi jak bitwa, jeden

drugiego już nie widzi i z nieba takoż ich nie dojrzeć.

Bogowie sami zlękli się potopu, wznieśli się, umknęli do nieba Anu, jak psy się skulili, pod murem przypadli. Isztar krzyczy jak w mękach porodu, pani bogów piękny głos mająca:

Oby się ten czas był w glinę obrócił, iżem w radzie bogów złą

rzecz zrządziła! Jakże ja w tej radzie złą rzecz radziłam, iż na

zgubę ludzi moich wojnę wydałam? Czyż po to sama tych ludzi

rodziłam, aby morze napełniali jak dzieci rybie?

Bóstwa z rodu Anunnakich razem z nią płaczą. Pozwieszali

głowy bogowie, spokornieli, siedzą w płaczu, w udręce, wargi

im zaschły, cisną się ku sobie. Burza idzie sześć dni, siedem

nocy, burza południowa ziemię równa potopem.

Kiedy dzień siódmy się uczynił, poniechała burza południowa

potopu, zmagań, co srożyły się jakoby wojska, co miotały się

jak żona rodząca. Morze się uspokoiło, ucichła burza, potop

walić przestał.

Otwarłem dymnik: na oblicze światło mi padło. Na morze

spojrzałem: cisza nastała i zaprawdę cała ludzkość gliną się

stała. Ziemia płodna była jak dach płaska. Padłem na kolana,

usiadłem w płaczu, po obliczu moim łzy popłynęły. Brzegu ją-

łem wypatrywać po krańce morza: o czternaście wiorst ostrów

z wód sterczał. Dobił korab mój do góry Nicir. Zatrzymała ko-

rab góra Nicir, chwiejbę jego podparła. Jeden dzień i drugi dzień

góra Nicir trzyma korab i drgnąć mu nie daje. Trzeci dzień

i czwarty dzień góra Nicir trzyma korab i drgnąć mu nie daje.

Piąty dzień i szósty dzień góra Nicir trzyma korab i drgnąć mu

nie daje.

Kiedy dzień siódmy się uczynił, wyniosłem gołębia, wypuści-

łem, lecieć mu dałem.

Odleciał gołąb i znowu powrócił, miejsca nie znalazł, gidzie by stanął, przyleciał z powrotem. Wyniosłem jaskółkę, wypuściłem, lecieć jej dałem. Odleciała jaskółka i wraca znowu, miejsca nie znalazła, gdzie by stanęła, przyleciała z powrotem, nóżki miała gliną umazane. Wyniosłem kruka, wypuściłem, lecieć mu dałem. A kruk odleciał, wód spadek zobaczył, nie wrócił już, kracze, w ścierwie się babrze, żre i paskudzi.

Na ląd zszedłem ze swoją małżonką, z córką i z łodnikiem

mym Urszanabi. Rozpuściłem wszystko na cztery wiatry.

Więc tamci z korabia takoż wysiedli. W bojaźni bogom ofiary

oddawszy odbiegli, iżby znów ziemię zaludniać nad rzeką Purattu.

Jam kładł ofiarę. Złożyłem ofiarę. Na wieży górskiej spaliłem kadzidło, postawiłem kadzielnic siedem i siedem, wkruszyłem

w ich czasze trzciny, mirtu i cedru. Bogowie dobrą woń poczuli,

przyjemny zapach bogowie poczuli, jak muchy bogowie mnie

ofiarę czyniącego obiegli. Jak się boska macierz Mah zjawiła,

pani Isztar, w dłoni swój naszyjnik wzniosła, muchy niebieskie,

który na jej radość był Anu sporządził:

O wy, bogowie! Oto mam na szyi lapis lazuli. Jak zaprawdę

jego nie zapomnę, tak zaprawdę te dni popamiętam, nie zapomnę

o nich po wieki wieków! Niech się do ofiary zbliżą wszyscy bo-

gowie, Ellil do ofiary niech się nie zbliża! Wszak on nierozważnie potop uczynił i moim ludziom zagładę przeznaczył!

Jak tylko Ellil się pojawił, korab gdy wypatrzył, zgniewał się

Ellil, pełen wściekłości na bogów Igigi, bogów nieba pomocnego, wziął się rozsierdził:

Co za żywa dusza uszła zagłady? Ani jeden człowiek nie miał

ocaleć!

Otwarł usta Ninurta i rzecze Ellilowi mężnemu, i tak mu

wieści:

Któż jeśli nie Ea żywi zamysły? Przecie to on, Ea, zna się na

wszystkim!

Ea rozwarł usta i rzecze Ellilowi mężnemu, i tak mu wieści:

Tyś mędrzec śród bogów, tyś jest bohater, jakże mogłeś nie-

rozważnie potop uczynić? Na tego, kto zgrzeszył, grzech jego

połóż, na tego, kto winien, włóż jego winę: lecz powściągaj się,

iżby nie był podcięty, cierpliwy bądź, iżby nie był stracony!

Miast ci potop czynić, lepiej by się lew pojawił, ludzkość prze-

rzedził! Miast ci potop czynić, lepiej by się wilk pojawił, ludzkość

uszczuplił! Miast ci potop czynić, lepiej głód byś zesłał, ziemię

pokarał! Miast ci potop czynić, lepiej by bóg moru, Era, ludz-

kość poraził! Jam tajemnicy wielkich bogów nie wydał: ponad

wszystkich przytomnemu sen zesłałem, tajemnicę bogów sam

przejrzał. Teraz użycz dlań rady rozumnej.

Wstąpiwszy na mój korab Ellil za rękę mnie ujął, na ląd spro-

wadził, kazał przy mnie klęknąć mojej małżonce, czół naszych

dotknął, między nami stanął, nam błogosławił:

Dotychczas człowiekiem był Utnapiszti, odtąd zaprawdę

Utnapiszti z żoną nam, bogom, podobni! Niech w oddaleniu

mieszka Utnapiszti, w krainie Dilmun, kędy wschodzi słońce,

w rzek ujściu, w miejscu, kędy wody świat opływające w otchłań

uchodzą.

I precz powiedli mnie, daleko, posadzili, gdzie rzeki uchodzą.

Lecz dla ciebie ninie z bogów któż by się zebrał, iżbyś życie

znalazł, którego szukasz? Nie śpij choćby sześć dni, siedem

nocy!

Ledwie usiadł na sednie nóg swoich, sen go owiał jak zamieć

pustynna, sen go jakby w miękką wełnę spowił.

Rzecze do niej Utnapiszti, do swej małżonki:

Popatrz oto na siłacza, co życia żąda! Sen go owiał jak zamieć

pustynna.

Dalekiemu Utnapiszti rzecze małżonka:

Dotknij go i niech się zbudzi ten człowiek! Drogą, którą przy-

szedł, niech cało wraca! Przez te wrota,z których wyszedł,niech

w kraj swój wróci!

Rzecze do niej Utnapiszti, do swej małżonki:

Zły jest człowiek, tobie zło wyrządzi, i kłamliwy, ciebie też

okłamie! Nuże, ty mu chleba upiecz, w głowach mu połóż i dni,

które on przesypia, napisz na ścianie.

Piekła chleby, w głowach mu je kładła, dni na ścianie zazna-

czała, które przesypiał. Pierwszy chleb jego się rozsypał, drugi

spękał, trzeci chleb zapleśniał, czwarty z wierzchu zbielał, piąty

chleb sczerstwiał, szósty jeszcze świeży. Wtem przy siódmym

ów go dotknął, zbudził się człowiek.

Rzecze jemu, Utnapiszti dalekiemu, rzecze Gilgamesz:

Ledwie sen mnie zalał, tyś w mgnieniu oka dotknął mnie i za-

raz się przebudziłem!

Utnapiszti rzecze do Gilgamesza:

Powstań teraz, Gilgameszu, policz te chleby! Niech dni będą

ci wiadome, które przespałeś. Pierwszy twój chleb się rozsypał,

drugi spękał, trzeci chleb zapleśniał, czwarty z wierzchu zbielał,

piąty chleb sczerstwiał, szósty jeszcze świeży. Aż przy siódmym

cię dotknąłem: to cię zbudziło.

Dalekiemu Utnapiszti rzecze Gilgamesz:

Cóż mi począć, Utnapiszti, dokąd się zwrócić? Ekkeinu, po-

rywacz, co chwyta zmarłych, ciałem mym zawładnął! W sypialni mojej mieszka śmierć. Gdziekolwiek ucho zwrócę, też śmierć jest wszędzie.

Do swojego przewoźnika, Urszanabi, rzekł Utnapiszti:

Niech ci przystań, Urszanabi, nie będzie rada, niech cię twa

przeprawa nienawidzi! Coś po brzegu morskim chadzał, wybrze-

ża łaknij ! Człowiekowi, któregoś tu przywiódł, postać brud plu-

gawy obrzydził, skóry zwierząt odebrały urodę członkom. Weź

go, Urszanabi, prowadź, gdzie by się skąpał, iżby swoje brudy

w wodzie jako śnieg obmył. Skóry niech zrzuci: morze je unie-

sie! Niechaj ciało jego pięknym się stanie, głowę niech prze-

wiązką świeżą obwiąże, niechaj w szaty się odzieje, swój wstyd

przykryje. Dopóki do miasta swego iść będzie, dopóki po drodze

swojej nie dojdzie, szaty jego się nie znoszą, będą wciąż

nowe!

Wziął go Urszanabi, zaprowadził, gdzie by się skąpał, brudy

swoje w wodzie jako śnieg obmył, zrzucił skóry: morze je unio-

sło. Ciało jego znów piękne się stało, głowę świeżą przewiązką

obwiązał, w szaty się przyodział i wstyd swój przykrył. Dopóki

do miasta swego iść będzie, dopóki po drodze swojej nie doj-

dzie, szaty jego się nie znoszą, będą wciąż nowe.

Gilgamesz i Urszanabi wsiedli do łodzi. Łódź na wodę pchnęli i popłynęli,

Dalekiemu Utnapiszti rzecze małżonka:

Gilgamesz chodził, trudził się, ciągnął z wysiłkiem. Co mu

dasz na powrót do jego kraju?

A Gilgamesz rudło już był podniósł i ku brzegom łódź rychło

nawrócił. Rzekł doń Utnapiszti, do Gilgamesza:

Gilgameszu! Otoś wiele chodził, trudził się i ciągnął z wysił-

kiem. Cóż ci dać na powrót do twego kraju? Wyjawię ci, Gilga-

meszu, słowo zakryte i powiem ci tajemnicę zioła. To zioło roś-

nie jak cierń na dnie morza, kolce jego, jak u róży, w dłoń cię kłuć będą. Jeśli dłoń twa to zioło posiądzie, młodość przez nie odzyskasz.

Jak to słowo Gilgamesz usłyszał, podziemnego rowu otwór

otworzył, do nóg swych ciężkie kamienie przywiązał: i wciąg-

nęły go na dno otchłani. Zioło chwycił, rękę sobie przekłuł, ka-

mienie ciężkie od nóg odciął, morze go wyniósłszy na brzeg

rzuciło.

Rzecze doń Gilgamesz, do przewoźnika:

To zioło, Urszanabi, to kwiat niezwykły, który leczy z niepo-

koju, człowiek może dzięki niemu życia dostąpić. Do Uruku wa-

rownego wezmę to zioło, lud nim nakarmię i mocy doświadczę.

To zioło zwie się starzec znowu młody, jak ja. Jeżeli to się spełni, sam go zażyję i młodość odzyskam.

Co dwadzieścia wiorst kęs jeden odłamywali. Co trzydzieści

wiorst popas czynili.

Ujrzał staw Gilgamesz, gdzie wody chłodne, wstąpił weń

i w wodzie jego się skąpał. Wąż poczuł zapach tego zioła, z jamy

swej wychynął i zioło porwał. Z powrotem uchodząc wnet skórę

zrzucił.

Gilgamesz tymczasem usiadł i płacze, po licu jego łzy pociekły, do przewoźnika Urszanabi rzecze w te słowa:

Dla kogóż ja, Urszanabi, ręcem utrudził? Dla kogo serce me

krwią się oblało ? Nie przyniosłem korzyści samemu sobie, tylko

lew podziemny ma ze mnie korzyść! Snadź teraz o dwadzieścia

wiorst już głębia roślinkę tę kołysze, a mnie, gdym przepływ

otwierał podziemny, narzędzia przepadły! Otom coś znalazł,

co mi było na znak dane. Niech więc odejdę! I tę łódź niechaj

porzucę na brzegu.

Co dwadzieścia wiorst kęs jeden odłamywali. Co trzydzieści

wiorst popas czynili.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
merogne   

Znalazłam resztę tabliczek.

Tutaj

Po pierwszym czytaniu nie bardzo potrafię powiedzieć, czy Enkidu spełnił swoje zadanie, dla którego go stworzono.

Muszę to przeczytać jeszcze ze dwa razy, bo tekst jest raczej wieloznaczny.

Chyba, że chodzi o to, że Gilgamesz szalał, bo nie mógł wśród ludzi Uruk znaleźć kogoś, kto byłby do niego podobny, równie powiedzmy "mężny" i szukujący silnych wrażeń i wyzwań.

Jeśli tak, to czy można powiedzieć, że pierwszy zabytek piśmienniczy jest opisem prawdziwej męskiej przyjaźni?

Chociaż nie, Enkidu jest prototypem Tarzana, a Gilgamesz to Jane 8)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Beowulf   

Interesujecie się Gilgameszem?

W takim razie koniecznie musicie trafić na spektakl "Teatru Pieśń Kozła" pt Kroniki – obyczaj lamentacyjny z 2001 roku. Może on całkowicie odmienić (i jestem przekonany że tak się stanie) wasz punkt widzenia na ten utwór - przynajmniej tak było w moim przypadku. Znałem ten utwór wcześniej - miałem jednak do niego bardzo duży dystans - myślę że to na skutek naleciałości kulturowych (które zresztą od zawsze i we wszystkim utrudniają badanie przeszłości - zwłaszcza tej dawniejszej) - trudno mi było wybrać spośród wielu wątków ten najważniejszy. Ten który tak naprawdę sprowokował kiedyś kogoś do spisania tego utworu na kamiennych tabliczkach.

Zacytuję może tutaj wypowiedź autorów tego spektaklu (chociaż to słowo kiepsko do tego pasuje):

Kroniki – obyczaj lamentacyjny

Drugim spektaklem zrealizowanym przez teatr są Kroniki – obyczaj lamentacyjny.

Budowanie tego spektaklu poprzedziły dwuletnie badania nad bardzo szczególną muzyką – muzyką łączącą dwa światy: tych, którzy odeszli oraz tych, co zostają - nad lamentami. W Północnym Epiros, krainie na pograniczu Grecji i Albanii zespół odnalazł żywą tradycję lamentowania i śpiewów polifonicznych. Posiadały one tradycyjną, niezwykłą strukturę głosową. Głosy nazywały się: ten, który snuje lub wysiaduje; ten, który przecina; ten, który daje lub bierze oraz burdon, dźwięk stojący. Spektakl zbudowany jest w oparciu o tę strukturę zarówno w warstwie głosowej jak i dramaturgicznej. Jeden aktor snuje opowieść, czy to ruchem, czy to pieśnią, czy to słowem. Drugi aktor ją przecina, trzeci daje lub odbiera, a jeszcze inny trzyma burdon – ruchem lub pieśnią. Pieśń jest niczym osnowa na krosnach, na których jak wzór wyłania się narracja. Spektaklem tym kontynuowane są poszukiwania teatru wokół jedności ruchu i muzyki.

Warstwę literacką spektaklu stanowi sumeryjski epos „Gilgamesz”, spisany na kamiennych tablicach około 5 tysięcy lat temu, a właściwie jego zachowane fragmenty pozwalające rekonstruować niektóre wątki z życia herosa – na wpół boga, na wpół człowieka. Kiedy w wyniku bitwy wypowiedzianej Wielkiej Bogini ginie „dziki” towarzysz Gilgamesza, Enkidu, ten rozpoczyna swoje tragiczne poszukiwanie nieśmiertelności, próbując zanegować śmierć i uciec od przeznaczenia.

Reżyseria – Grzegorz Bral

Gilgamesz – Rafał Habel

Enkidu – Marcin Rudy

Szaman – Christopher Siversten

Bawolica, matka Gilgamsza – Anna Zubrzycka

Isztar, bogini – Anna Krotoska

Śmierć – Maria Sendow

Nieśmiertelny Utnapisztim – Colin Sadler

Tekst: na podstawie adaptacji i ustalenia polskiej wersji Gilgamesza Roberta Stillera

Scenografia - Grzegorz Bral, Rafał Habel, Stanisław Kral

Kostiumy – Cristina Gonzales

Opracowanie muzyczne, na podstawie albańskich i greckich lamentacji polifonicznych – zespół

Zainteresowanych odsyłam na stronkę - http://www.piesnkozla.art.pl/pl/index_pl.html

Dodając jeszcze coś od siebie - nie wiem czy w sieci da się odszukać (ale sądzę że tak - sam jestem szczęśliwym posiadaczem) zapis samych pieśni z tego "spektaklu". Czesć z nich wykonywana jest w jezyku polskim, część w orginale - i wbrew pozorom taki "misz-masz" nie jest wcale rażący. Po polsku są pieśni traktujące o powstaniu Enkidu i o tym - jak zostaje "włączony w cywilizację", kiedy to pewna dama "czyni rzecz kobiecą".

Gorąco, gorąco polecam - osiołek może być przydatny.

Ale skoro jesteśmy już przy tym utworze, to zwrócę Wam uwagę na dość ciekwą rzecz - zastanawialiście się kiedyś skąd wzieło się powiedzenie "za siedmioma górami"? ;)

W "pewnej" opowieści Gilgamesz, zasmucony faktem, że ludzie umierają, postanowił udać się wraz z Enkidu do Krainy Życia. Za radą przyjaciela złożył ofiarę i odbył rozmowę z Utu, władcą Krainy Życia. Kiedy poinformował Utu o swoich zamiarach, bóg wezwał swoich siedmiu strażników pogody, a Gilgamesz najął pięćdziesięciu wojowników uzbrojonych w miecze i topory. Odbyli podróż przez siedem gór, aż w końcu dotarli do Cedru Serca rosnącego w Krainie Życia. Gilgamesz pomógł również Inannie, gdy ta miała problem z drzewem huluppu, w którym zamieszkał demon pod postacią węża. Gilgamesz rozłupał drzewo i wygnał intruza, zaś z drzewa zrobił Inannie tron i łoże. W zamian za tę przysługę Inanna dała Gilgameszowi pukku i mikku (bęben i pałeczkę). Owe magiczne przedmioty zginęły bohaterowi zaraz następnej nocy, kiedy spał. Wówczas Enkidu zaoferował się, że zejdzie do podziemi w ich poszukiwaniu. Gilgamesz pouczył przyjaciela, jak ma się zachowywać w krainie umarłych, by nie łamać tabu, jednak Enkidu nie przejął się specjalnie tymi wskazówkami i wszedł do podziemi ubrany w czyste szaty i sandały, niósł przy sobie świeżą oliwę, a także broń, hałasował i pozdrawiał napotkane osoby. Za to pogwałcenie wszystkich praw został uwięziony w zaświatach i dopiero interwencja Enki wybawiła go z opresji.

"Niby nic, a tak to się zaczęło..." ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ango   

Tą część eposu rozumiem inaczej ( a może chodzi tu tylko o inny przekład ).

Jest to tabliczka II:

Kiedy w dniach dawnych lasy ustalona

Kiedy się płodów obfitością kraj cały nasycił

Kiedy Anu uniósł niebo a Enlil ziemię

Kiedy jako łup Ereszkigal w kraj podziemny była uniesiona

Kiedy żagiel swój postawił Ea

Zeby płynąć w kraj podziemny

Iżby wziąść pomstę na potworze Kur

Iżby pokarać podziemne straszydło

Wówczas wyrosło na brzegu Purattu drzewo ( ... )

Gilgamesz wyrwał drzewo w którym zagnieżdził się ptak Imdugard oraz upiorzyca Lilit. Isztar byla na nią wściekla bo wabiła upiorzyca mężów. Isztar postanowiła wynagrodzić Gilgamesza i dała mu bęben i palkę, które wpadły do krainuy umarłych.

Gilgamesz postanawia ruszyć na Humbabę (góry Cedru ) głównie po to by tam narąbać drewna i po sławę.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Epos o Gilgameszu i jej fragment o potopie jest interesujący. Wielu twierdzi, że jest ona rozwinięciem biblijnych fragmentów o Noe (oczywiście pochodzącym z innego źródła bo legendy o potopie zachowały się w różnych częściach Ziemi) widać podobieństwa w budowaniu Arki, wysyłanie gołębicy itp. A ponieważ Jezus twierdził, że jego ponowne przyjście w chwale (paruzja) będzie jak za tych czasów Łk 17,26-30 "jak działo się za dni Noego tak również będzie za dni Syna Człowieczego" więc dla wierzącego człowieka jest to ważny epos. Dzięki za umieszczenie fragmentów 11 tabliczki.

Jak kogoś interesuje bardziej mityczno-religijne podejście do historii przed potopem to polecam apokryficzną Księgę Henocha, która kończy się na Apokalipsie Noego. Nie jest to tekst żadnej sekty tylko księga która do ok. III wieku była akceptowana przez chrześcijan potem jednak wyszła z kanonu Pisma Św.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.