Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Speedy

70 lat broni nuklearnej

Rekomendowane odpowiedzi

Speedy   

Hej

Jakoś przemknęło tu bez echa: mija właśnie 70. rocznica pierwszego w dziejach przypadku użycia broni jądrowej na wojnie. 6 sierpnia 1945 Amerykanie zaatakowali japońskie miasto Hiroszima za pomocą bomby atomowej Mk.1 - uranowej bomby typu działo, potocznie zwanej Little Boy. Bomba eksplodowała z siłą 16 kt zabijając 75 tys. osób. 9 sierpnia nastąpił kolejny atak, na Nagasaki (cel zastępczy, wyznaczona była Kokura, gdzie zła pogoda uniemożliwiła celowanie). Tym razem użyto bomby plutonowej typu implozyjnego Mk.3 zwanej Fat Man. Mimo większej siły wybuchu (22 kt) tu ofiar było mniej (40 tys.) z uwagi na ukształtowanie terenu, mniejszą gęstość zaludnienia czy położenie epicentrum. Demonstracja siły i grozy nuklearnego ataku wstrząsnęła opinią publiczną i decydentami na tyle mocno, że nigdy już więcej (jak dotąd) broń jądrowa nie została użyta.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
Demonstracja siły i grozy nuklearnego ataku wstrząsnęła opinią publiczną i decydentami na tyle mocno, że nigdy już więcej (jak dotąd) broń jądrowa nie została użyta.

I do dzisiaj fakt użycia tej broni budzi kontrowersje, których ja niezbyt rozumiem.

Pamiętam, że kiedyś oglądałem film - wywiad z Robertem McNamara. Nosił on tytuł "Fogs of the war". Pokazano tam zestawienie jak wyglądały japońskie miasta tuż przed użyciem tych dwóch bomb. Amerykańskie naloty zmasakrowały z tuzin wielkich miast zabijając w sumie setki tysięcy ludzi.

Nie bardzo rozumiem dlaczego od jednej "piguły" jest bardziej tragiczna od śmierci zadanej podczas nalotu dywanowego?

Z drugiej strony szok jaki te naloty spowodowały uratował dalsze istnienia ludzkie po obu stronach. Gdyby Japończycy dalej walczyli ludzie ginęliby jeszcze przez rok albo i dłużej.

Edytowane przez gregski

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jest jednak przemawiający do wyobraźni efekt skali (efektów). Jeden samolot, jedna bomba = 75 tysięcy czy 40 tysięcy ofiar. Ile bomb i samolotów potrzebnych by było by osiągnąć podobne efekt?

Ta jedna "piguła" otworzyła jednak całkiem nową erę w doktrynach wojskowych, wymyśliliśmy broń i modlimy się byśmy nie musieli jej użyć.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Ile bomb i samolotów potrzebnych by było by osiągnąć podobne efekt?

Mniej więcej 500-1000 ciężkich bombowców i kilka tys. ton bomb. Słynny nalot na Tokio (operacja Meetinghouse, 9/10.III.1945) który pochłonął ponad 100 tys. ofiar wykonało około 300 bombowców B-29 (wiki podaje liczbę 334 samolotów które wystartowały do misji, z czego 279 bombardowało cel; spotyka się też czasem liczbę 312 maszyn). Zrzuciły one 1667 t bomb zapalających. No ale to powiedzmy wyjątek, bardzo wielkie miasto o zabudowie niemal w 100% drewniano-papierowej. Niby w Hiroszimie sytuacja była w miarę podobna, ale nie aż tak, a i miasto znacznie mniejsze.

Jeśli mierzyć efekt liczbą zabitych, to konwencjonalne naloty były mniej zabójcze. Zrzucenie tysięcy ton bomb przez setki samolotów trwało zwykle kilka godzin. Wiele osób, odwlekających zejście do schronu do ostatniej chwili zdążyło to w końcu zrobić; wiele osób na obrzeżach atakowanego obszaru zdążyło z niego uciec. Przy nukach różnica jest taka, że wielki obszar zostaje zniszczony w jednym momencie, nie dając czasu na takie działania.

Jeśli mierzyć powierzchnię spustoszonego obszaru, jednym z łatwych do porównania wskaźników jest obszar wypalony przez burzę ogniową (przestrzenny pożar, wywołany bombardowaniem). Nie do końca zależy on jednak od "chęci" atakującego, np. mimo uporczywie ponawianych prób w czasie nalotów na Berlin, żadnej burzy ogniowej nie wywołano. A jednocześnie w niewielkim, słabym i w zasadzie w pewnym sensie przypadkowym nalocie na Rotterdam w 1940 "firestorm" jak najbardziej był (mimo, że atakowało stosunkowo niewiele samolotów i nie bardzo dużych - 54 He 111, zrzuciły 97 t bomb - i to tylko burzących SC 50 i SC 250, w ogóle nie użyto bomb zapalających) i zniszczył 2,5 km2 zabudowy (ofiar było relatywnie niewiele - ok. 800 zabitych - jak na taką skalę zniszczeń, a to dzięki wcześniejszej ewakuacji miasta). Dla porównania w wyniku dość morderczej operacji Gomorra - serii nalotów na Hamburg w końcu lipca 1943 - wykonano ok. 3000 lotów i zrzucono ok. 9000 t bomb. W kluczowym nalocie 27/28.VII.1943 (burza ogniowa) uczestniczyło 787 bombowców RAF. Spłonęło 21 km2 zabudowy, zginęło ok. 42 tys. osób. We wspomnianym na początku nalocie na Tokio 9/10.III.1945 spłonęło aż 41 km2 zabudowy miejskiej. I tu te dwa ataki jądrowe wypadają umiarkowanie: w Hiroszimie spłonęło 11 km2 zabudowy (to w zasadzie jest dużo oczywiście), w Nagasaki burza ogniowa w ogóle nie wybuchła.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

To skoro o efektach mowa to ja ugryzę to z całkiem innej strony. Broń atomowa w pośredni sposób trafiła do orzecznictwa w USA w zakresie wolności słowa.

o jaką sprawę chodziło?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

To skoro o efektach mowa to ja ugryzę to z całkiem innej strony. Broń atomowa w pośredni sposób trafiła do orzecznictwa w USA w zakresie wolności słowa.

o jaką sprawę chodziło?

Szczerze mówiąc nie wiem. Czy chodzi o proces Rosenbergów, gdzie nie można było ujawnić dowodów, bo były to dokumenty opisujące budowę bomby jądrowej?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Mnie chodziło raczej o kontrowersje wokół artykułu Howarda Morlanda "Sekrety bomby wodorowej - jak ją uzyskaliśmy, dlaczego o tym mówimy", czyli sprawę sądową United States v. Progressive Incorporation.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Mnie chodziło raczej o kontrowersje wokół artykułu Howarda Morlanda "Sekrety bomby wodorowej - jak ją uzyskaliśmy, dlaczego o tym mówimy", czyli sprawę sądową United States v. Progressive Incorporation.

Dzięki - ciekawa historia, o której jakoś chyba nie słyszałem. Fakt że w 1979 miałem 12 lat :) a może nawet ważniejsze, że mieszkałem w komunistycznej Polsce, gdzie pewnie nie było o tym za wiele informacji, czy jakichś dyskusji nawet wśród publicystów. Dzisiaj jak to czytam, to tam niewiele jest odkrywczego, wszystko to wiadomo od lat. No ale w 1979 sytuacja była inna...

https://www.progressive.org/images/pdf/1179.pdf jakby ktoś chciał poczytać ten jego artykuł.

EDIT Zresztą ten jego rysunek chyba nie jest do końca dobry, na ile wiem "świeca zapłonowa" z plutonu jest w centrum 2. stopnia a nie w jego obudowie, jak to jest na rysunku. A pianka poliuretanowa wypełnia całe wnętrze bomby a nie samą kapsułę z paliwem do syntezy (2. stopień). Ale pewnie w tym czasie w ogóle budowa bomby H nie była znana publicznie, więc nawet nie do końca dobry rys. był sensacją...

EDIT 2 Niedobrze tak na szybko pisać i komentować, na końcu zalinkowanego tekstu jest errata, gdzie Morland dał bardziej poprawny rysunek; co prawda, posługując się kreskowymi oznaczeniami z tego pierwszego wynikałoby, że "świeca" jest z U235 co by pewnie nie zadziałało; no ale powiedzmy to już nie taki wielki błąd, świeca w zasadzie jest z plutonu, no ale może i mogłaby być np. kompozytowa z Pu + U (z samego uranu to jednak nie mam pewności czy reakcja zdążyłaby ruszyć).

Edytowane przez Speedy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Sprawa wokół tego artykułu ciekawa była (z prawnego punktu widzenia) gdyż autor nie opierał się na jakichś tajnych materiałach. Przeprowadził szereg rozmów i wywiadów z naukowcami i pracownikami administracji, z tych wyrywkowych informacji udało mu się pozbierać całkiem sensowna całość. Celem artykułu było wykazanie jak dziurawy jest system zabezpieczania danych. I ciekawa była argumentacja władz:

"... władze publiczne wystąpiły do federalnego sądu dystryktowego o zakaz publikacji twierdząc, że autor co prawda zbierał informacje nie koniecznie tajne, ale już ich zestawienie trzeba uznać za niebezpieczne. Podkreślano - traktując to jako argument przeciwko ogłoszeniu artykułu drukiem, że zwłaszcza opis jak zbudować bombę okazał się wyjątkowo zrozumiały".

/F. Longchanps de Bérier "Relacje dziennikarz-obywatel: warto ostrożnie korzystać z amerykańskich przykładów", w: "Ius et Lex", nr (VI), 1/2010, "Wolność słowa i odpowiedzialność za słowo", s. 129/

Pomyśleć co (w świetle takiego podejścia) ówczesne władzy pomyślałyby o możliwościach dzisiejszego internetu...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

W sumie nic nowego. To zdaje się nazywają "białym wywiadem". Korzystanie z jawnych informacji, kojarzenie ich i wyciąganie wniosków.

Czytałem, że kiedyś do pruskiego sztabu pewien listonosz przyniósł mapę dyslokacji wojsk pruskich którą sam sporządził. Wyjaśnił, że czytał ogłoszenia towarzyskie (nekrologi, zawiadomienia o ślubach, narodzinach itp) Często tam wymieniano nazwę jednostki w których służyli ludzie których dotyczyły te ogłoszenia.

Wystarczyło uważnie śledzić gazety i cierpliwie nanosić na mapę poszczególne jednostki... .

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

To jeszcze jedna atomowa ciekawostka. A może bardziej taka atomowo-fotograficzna. Wyszperałem taki dokument (linkuje go zresztą wikipedia) http://web.archive.org/web/20080227053729/http://www.mbe.doe.gov/me70/manhattan/publications/LANLHiroshimaNagasakiYields.pdf

Jest to raport z Los Alamos z 1985, dotyczący oszacowania siły wybuchu bomb zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki. W tym celu oparto się na pomiarach dwóch efektów:

- prędkość ekspansji kuli ognistej; do pomiaru służyła w tym przypadku specjalna szybka kamera Fastax, zamontowana na stabilizowanej podstawie od celownika bombowego Norden. Urządzenie zamontowane było na jednym z samolotów towarzyszących bombowcowi wykonującemu właściwy atak. W przypadku pierwszej z atomowych misji był to B-29 o numerze V-91 i imieniu własnym Strange Cargo; operatorem kamery był naukowiec B.Waldman. W drugim - V-90 Full House (operator R.Serber).

- zależność między czasem dotarcia fali uderzeniowej a nadciśnieniem na jej froncie; służąca do tego aparatura znajdowała się w zasobniku zrzucanym ze spadochronem z innego samolotu towarzyszącego (w obu misjach był to V-89 Great Artist).

Jako pomocnicze potraktowano obliczenia na podstawie efektów oddziaływania wybuchów na otoczenie (zniszczenia wywołane przez falę uderzeniową i promieniowanie cieplne.

Nad Hiroszimą Waldman wykonał, jak mu się wydawało, prawidłową sekwencję zdjęć z odległości około 31 km. Jednakże wskutek usterki urządzenia do wywoływania filmów taśma z Fastaxa została uszkodzona (porwana i zdrapana emulsja) w stopniu uniemożliwiającym odczytanie obrazu. Dane z zasobnika zarejestrowały się poprawnie; była to jednak metoda o tyle mniej pewna, że jego położenie i wysokość w momencie detonacji nie były bardzo dokładnie znane.

W drugim z jądrowych ataków poszło jeszcze gorzej; dosyć dobrze wpisuje się to w ogólną serię kłopotów, problemów i usterek nękających tę misję. W czasie zajmowania miejsc w samolocie R.Serber stwierdził, że w wyposażeniu ratowniczym zamiast spadochronu i nadmuchiwanej tratwy wydano mu dwie tratwy. Zaczął więc załatwiać sobie wymianę tratwy na spadochron, sprawa się przeciągnęła i ostatecznie Full House poleciał bez niego. Następnie w wyniku drobnego błędu nawigacyjnego samolot nie dotarł na umówione miejsce zbiórki nad wyspą Yakoszima - omyłkowo czekał nad inną wyspą, następnie z opóźnieniem dotarł nad Kokurę, a następnie z opóźnieniem dowiedział się o zmianie celu na Nagasaki, gdzie już w ogóle nie zdążył i w momencie detonacji znajdował się daleko od miasta. A nawet jakby się znajdował blisko, to i tak nie miałby kto obsługiwać Fastaxa i nic by się nie sfilmowało. Także i w tym przypadku dane z zasobnika zostały prawidłowo zarejestrowane, jednakże dane o jego położeniu i wysokości były jeszcze mniej dokładne.

Niemniej na podstawie analizy dostępnych danych siłę wybuchu określono w raporcie stosunkowo dokładnie: 15 kt w Hiroszimie i 21 kt w Nagasaki; obecnie przyjmuje się wartości nieco wyższe, odpowiednio 16 i 23 kt, jednakże mieści się to w przedziale dokładności określonym w raporcie.

Edytowane przez Speedy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.